Blogs
Home/sports/Niewiarygodne co zrobi Gikiewicz. Nagle wkroczy sedzia. Wszyscy osupieli

sports

Niewiarygodne co zrobi Gikiewicz. Nagle wkroczy sedzia. Wszyscy osupieli

Po kuriozalnej porazce az 17 z dunskim Nordsjaelland w gowach kibicow Lecha Poznan tuz przed startem ligi mogy sie pojawic zakopotanie i watpliwosci. Ale wystarczyo 45 minut meczu z pozbawionym atutow Widzewem odz by wszystko wrocio do normy. A w zwyciestwie 41 najwazniejsza role odegra ten ktory ma potencja by poprowadzic "Kolejorza" do mistrzowskiego tytuu - coraz czesciej magiczny niz chimeryczny Portugalczyk Afonso Sousa.

Niewiarygodne, co zrobił Gikiewicz. Nagle wkroczył sędzia. Wszyscy osłupieli
By Jakub Seweryn | January 31, 2025 | sports

Kiedy przegrywasz ostatni sparing przed ligą, tracąc aż siedem goli, nawet będąc wielkim optymistą, trudno pozbyć się choćby minimalnych wątpliwości. Lech Poznań w piątkowy wieczór pokazał jednak, że sparingi a liga to zupełnie różne sprawy. Tym razem to Lech był jak Nordsjaelland i bezlitośnie przejechał się po Widzewie, zwyciężając aż 4:1. Magik Sousa poprowadzi Lecha do tytułu? Efektowne otwarcie Portugalczyka Piąta minuta gry - Afonso Sousa odbiera podanie od Daniela Hakansa tuż przed polem karnym, świetnym zwodem mija jadącego wślizgiem Frana Alvareza, następnie radzi sobie w szesnastce z Jakubem Sypkiem i mocnym strzałem z ostrego kąta pokonuje Rafała Gikiewicza. Piąta minuta gry po przerwie - Afonso Sousa wspaniałym uderzeniem z dystansu trafia na 3:0 i pieczętuje wygraną "Kolejorza". 24-letni Portugalczyk gra w Lechu trzeci sezon, ale być może dopiero teraz jest w stanie skupić się na piłce, bo wcześniej miał na głowie m.in. ciężką chorobę matki, o której wyznał w piątek w wywiadzie z "Przeglądem Sportowym". I w obecnych rozgrywkach, z czystą głową, Sousa pokazuje swoją wielką jakość. W tym sezonie Ekstraklasy strzelił już osiem goli i dołożył do nich pięć asyst, dając Lechowi tę niezbędną nutkę piłkarskiej magii, która może się okazać kluczowa w zaciętej walce o tytuł. Rzecz jasna nie tylko Sousa zaliczył w piątkowy wieczór dobry występ. Na lewej stronie wraz z Portugalczykiem dobrze piłkę rozgrywał Daniel Hakans, który zwieńczył swoją grę asystą. Dwa gole dołożył niezawodny Mikael Ishak, a środek pola Lecha, choć bez Radosława Murawskiego, był w stanie długimi fragmentami dominować nad swoim przeciwnikiem. Rewanż "Kolejorza" za porażkę z jesieni był w pełni udany. Zespół Nielsa Frederiksena zaczął ligową wiosnę od jasnej deklaracji do i rywali - "Chcemy tego mistrzostwa!" Niespodzianka w przerwie, transferowy rekord Ekstraklasy. Lech potwierdza duże ambicje Lech Poznań nie był zbyt aktywny w trakcie zimowego okna transferowego, choć transfery Gisliego Thordarsona i Rasmusa Carstensena okazały się na tyle jakościowe, że trener Niels Frederiksen wystawił ich od pierwszej minuty już przy pierwszej możliwej okazji. Lech wciąż szuka napastnika, a w międzyczasie w trakcie meczu z Widzewem Łódź pokazał duże ambicje, by zbudować stabilny mistrzowski zespół w stolicy Wielkopolski. "Kolejorz" w przerwie spotkania ogłosił bowiem na telebimie wykupienie szwedzkiego skrzydłowego Patrika Walemarka z Feyenoordu Rotterdam za 1,8 mln euro, co jest transferowym rekordem Ekstraklasy (wraz z Alim Gholizadehem). Sam Szwed, który kontuzjowany wyszedł jedynie na murawę pokazać się z koszulką kibicom, podpisał długi kontrakt do 2029 roku. Tak jak zespół Frederiksena pokazał, że chce tytułu, tak wykupienie Walemarka pokazuje, że podobnie myślą władze Lecha. Teraz jedynie sam Walemark musi udowodnić swój potencjał - bo choć umiejętności nikt mu nie odmówi, tak po debiucie z hattrickiem w Kielcach z Koroną dołożył w tym sezonie zaledwie gola i asystę, a wszyscy w Poznaniu liczą na zdecydowanie więcej. Kuriozalna sytuacja w Ekstraklasie. Dlaczego sędzia przerwał grę? Tłumaczymy W 58. minucie w polu karnym Widzewa doszło do niespotykanej sytuacji. W akcji Antoniego Kozubala piłka trafiła w poruszającego się dość niefrasobliwie sędziego Karola Arysa. Sędzia zgodnie z przepisami podyktował rzut sędziowski, ale oddał piłkę Widzewowi. To jednak nie wszystko, bo chwilę po wznowieniu gry nie złapał prostej piłki. Na dodatek jeszcze się w nią zaplątał, co wyglądało kuriozalnie. Próbował wykorzystać to Kozubal, zabierając mu futbolówkę i kierując ją do siatki. Sędzia Karol Arys przerwał jednak grę i powtórzył rzut sędziowski, nie pozwalając Antoniemu Kozubalowi na podwyższenie wyniku spotkania. Skonsternowani kibice mogli zastanawiać się jedynie dlaczego? Reporter Canal+ Sport Błażej Łukaszewski przekazał, powołując się na sędziego technicznego, że podczas rzutu sędziowskiego rywale muszą pozostawać poza polem karnym albo przynajmniej nie walczyć o piłkę. W "Przepisach gry" zapis ten wygląda nieco inaczej. "Wszyscy pozostali zawodnicy (obu drużyn) muszą pozostawać minimum 4 metry (4,5 jarda) od piłki, aż znajdzie się ona w grze" - czytamy. W widzimy, że Antoni Kozubal znajdował się bliżej piłki niż przepisowe cztery metry, w związku z czym przerwanie gry było jak najbardziej zasadne. Dwie minuty radości. Tyle dał swoim kibicom w pierwszym meczu ligowym w nowym roku łódzki Widzew. Gdy po rzucie wolnym wykonywanym przez Sebastiana Kerka w 2. minucie do siatki trafił Luis da Silva, mogło się wydawać, że zespół Daniela Myśliwca tak jak w poprzednim sezonie może sprawić w Poznaniu dużą niespodziankę. Ale minęły kolejne dwie - trzy minuty, a zamiast 1:0 dla Widzewa, w takim samym stosunku prowadzili gospodarze. Najpierw VAR anulował gola Da Silvy, a po chwili Afonso Sousa zabawił się z defensywą łodzian, że aż ręce składały się do oklasków. Daniel Myśliwiec po raz pierwszy za swojej kadencji ustawił Widzew w klasycznym systemie z trójką stoperów i dwoma wahadłowymi - Jakubem Sypkiem oraz Samuelem Kozlovskym, i choć w linii obrony Widzewa przy akcji Sousy było nawet pięciu piłkarzy, to i tak żaden nie był w stanie zatrzymać Portugalczyka. Czy pierwsza bramka ustawiła spotkanie? Niewykluczone, ale patrząc na postawę Widzewa, trudno ryzykować takie stwierdzenie. Łodzianie byli tego dnia w Poznaniu po prostu bardzo słabi, bez jakichkolwiek argumentów. Bez Imada Rondicia, który jest chory/myślami w (niepotrzebne skreślić), łódzki zespół wyglądał tak, jakby po prostu deficyt potencjału piłkarskiego był zbyt duży na takiego przeciwnika. Jeden Fran Alvarez czy przebłyski Sebastiana Kerka to za mało, by powalczyć w Poznaniu o dobry wynik. Tak samo jak przebudzenie przy wyniku 3:0 dla Lecha, gdy udało się strzelić honorowego gola i stworzyć kilka niezłych sytuacji pod bramką Bartosza Mrozka. Daniel Myśliwiec na konferencji prasowej wymownym uśmiechem kwitował brak transferów zimowych do jego drużyny, ale bez kilku wzmocnień, w tym bez klasowego napastnika w miejsce Imada Rondicia przy jego sprzedaży do Kolonii, zasłużony klub z Łodzi prosi się o problemy. Bo powiedzmy to sobie wprost - w Widzewie brakuje piłkarskiej jakości, co w Poznaniu aż kłuło w oczy.

SOURCE : sport_pl
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS