— Turcja już kilka razy w potyczkach regionalnych pobiła Rosję. To jest wymagający rywal, który pokazał, że na Moskwę może nie ruszy, ale w tych lokalnych starciach potrafi wygrywać z imperium rosyjskim — mówi analityk Pyffel nie ma wątpliwości, że "katalog rozbieżności między Europą a Turcją jest tak duży, że rosyjska propaganda nawet nie będzie musiała tutaj niczego wymyślać" Ekspert kreśli kilka scenariuszy. Jeden z nich zakłada nawet rozpad Unii Europejskiej Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu Donald Trump próbuje ponad głowami Europejczyków dogadać się z Władimirem Putinem , a na szali jest tu m.in. przyszłość Ukrainy. Przywódca tej ostatniej, Wołodymyr Zełenski nie czeka z założonymi rękami. Szuka wsparcia z różnej strony. Również tej południowej, gdzie rolę regionalnego mocarstwa gra Turcja, ważny członek NATO. Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan, z którym spotkał się Zełenski , stwierdził ostatnio, że integralność terytorialna i suwerenność Ukrainy jest absolutnie niezbędna do rozwiązania konfliktu z Rosją. Zdaniem wielu, rzucił tym samym wyzwanie zarówno Ameryce jak i Rosji. Niektórzy kreślą niecodzienny obrazek, w którym (delikatnie rzecz ujmując) kontrowersyjny Erdogan wjeżdża cały na biało i ratuje niepodległość Ukrainy, grając na nosie Trumpowi i Putinowi. Donald Tusk alarmuje. "To byłaby kapitulacja całego Zachodu" To nie będzie zbawca Ukrainy Emocje studzi Radosław Pyffel, ekspert Instytutu Sobieskiego, komentator do spraw polityki międzynarodowej, youtuber. — Takie działanie Erdogana trzeba postrzegać jako akces Turcji do rozgrywki mocarstw i zaznaczenie swojej pozycji jako liczącego się gracza. Nie sądzę, żeby Turcja okazała się tutaj jakimś zbawcą Ukrainy — mówi Onetowi. Ekspert zaznacza, że "Turcja ma pewne lewary". — Ma silną armię, to jest druga armia NATO. W światowej logistyce jest też ważnym krajem w basenie Morza Czarnego, który już kiedyś zablokowała. Lepiej jest ją mieć po swojej stronie niż po przeciwnej. Zwłaszcza że Ukraina nie ma teraz już zbyt wielu przyjaciół — mówi. Trump wycofa wojsko USA z Polski? Znamy kulisy rozmów Jaki interes ma Turcja, by w bardziej zdecydowany sposób wspierać Ukrainę? — W interesie Turcji jest blokowanie imperialnych ambicji Rosji. A na przeszkodzie tych ambicji stoi Ukraina. Turcja na pewno nie chce tutaj negatywnego scenariusza, a takim byłoby dla niej całkowite załamanie się Ukrainy i triumf rosyjskiego imperium — pada odpowiedź. Rozmówca Onetu zauważa, że "całkowitego załamania Ukrainy nie wyklucza Trump". — Być może z punktu widzenia amerykańskiego jest to element innej, globalnej rozgrywki z Chinami. Wówczas Trump może poświęcić Ukrainę po to, żeby obłaskawić Rosję, by ją przeciw Chinom odwrócić. Natomiast Turcja pozostanie blisko Rosji. Pozostanie blisko basenu Morza Czarnego, a nie jak USA za Oceanem Atlantyckim, o czym zdarzyło się wspominać Trumpowi. A zatem w interesie Turcji jest blokowanie rozrostu Rosji. Najazdu na Moskwę nie będzie, ale Rosja i tak ma problem Czy Rosja może obawiać się potencjału Turcji? — Turcja nie będzie robiła najazdu na Moskwę — uśmiecha się Pyffel. — Natomiast pamiętajmy, że w rozgrywce na Morzu Czarnym Turcja w pewnym momencie zamknęła cieśninę na statki rosyjskie. Turcja miała wygrane potyczki z Rosją w Syrii. Turcja doprowadziła do zwycięstwa Azerbejdżanu nad Armenią. Turcja już kilka razy w takich potyczkach regionalnych pobiła Rosję. To jest wymagający rywal, który pokazał, że na Moskwę może nie ruszy, ale w tych lokalnych starciach potrafi wygrywać z imperium rosyjskim — dodaje. Nie jest jednak tajemnicą, że Turcję i Europę dzieli wiele kwestii. — Przede wszystkim jest to kwestia kurdyjska, która dała o sobie znać w momencie akcesji Szwecji i Finlandii do NATO. Turcy nie zgadzali się na akcesję tych krajów ze względu na to, że Szwecja była oskarżana o to, że udziela schronienia aktywistom kurdyjskim. Jest też kwestia innego stosunku do praw człowieka, jeśli chodzi o Turcję i Europę. Erdogan niczym bezwzględny sułtan surowo rozprawia się ze swoimi przeciwnikami politycznymi i ściga ich na całym świecie — wylicza analityk. — Kolejnym punktem zapalnym jest Grecja, którą Erdogan straszył, że przyjdzie nocą w niewiadomym momencie. To były groźby pod adresem członka NATO i Unii Europejskiej — przypomina. Współczesny sułtan z silną armią Pyffel nie ma wątpliwości, że "katalog rozbieżności między Europą a Turcją jest tak duży, że rosyjska propaganda nawet nie będzie musiała tutaj niczego wymyślać". — Z Turcją trzeba się liczyć, bo ma argumenty, potrafi zwyciężać i nie chce odbudowy imperium rosyjskiego. Ale chyba nikt nie zakłada jakiegoś głębszego sojuszu z Unią Europejską. Ani Turcja, ani Europa — uważa. — Komentatorzy, zwłaszcza w Polsce, często zwracają uwagi na porażki Turcji. Słabszą gospodarkę, wielką inflacją, niewielką innowacyjność i różnice polityczne, w tym przede wszystkim fakt, iż na czele Turcji stoi Recep Tayip Erdogan, postrzegany przez Europejczyków, jako współczesny sułtan i władca niedemokratyczny — dodaje. Zbliżenie Trumpa z Rosją może doprowadzić do nietypowego podziału. Z jednej strony Ameryka i Rosja, z drugiej Ukraina, Unia Europejska i pozostała część NATO z najsilniejszą w tym układzie Turcją. Niepokojące scenariusze Ekspert kreśli kilka scenariuszy. W większości są one negatywne. Jeden z nich zakłada nawet rozpad Unii Europejskiej. — Może być tak, że Unia Europejska nie wytrzyma tego wyścigu i wypychana przez Rosję i USA nie załapie się na ten koncert mocarstw. Być może Zachód Europy będzie chciał bliżej współpracować z Chinami. Obecna oferta chińska sprowadzająca się do kilku punktów koncentrujących się wokół stabilności i współpracy handlowej i gospodarczej jest dość ogólna, ale jednak jakaś jest. — W obliczu dociskania Europy przez Amerykę może akurat kraje Europy Zachodniej inaczej na nią spojrzą niż w ostatnich latach. W takim scenariuszu zdystansują się do tego kraje wschodniej flanki, Bałtowie, a za nimi pójdzie pewnie Polska. To może zapewne doprowadzić to do jakichś napięć czy wręcz rozpadu Unii Europejskiej — ostrzega. Pyffel wskazuje na inny niepokojącą możliwość. — Sojusz rosyjsko-amerykański. Może się okazać, że ceną, jaką Trump za niego zapłaci, będzie nie tylko Ukraina, ale również Europa Wschodnia w tym Polska, która zostałaby sam na sam z Rosją i powróciła po 35 latach do rosyjskiej strefy wpływów. Ten najgorszy dla nas, najbardziej tragiczny scenariusz. Europa ma potencjał Jest i wariant optymistyczny, który zakłada, że "Europa się zorganizuje". — Unia Europejska ma ogromny potencjał, ale przez ostatnie trzy lata go nie uruchomiła. Europa, w przeciwieństwie do Turcji, nie ma silnej armii, brakuje jej tego lewaru. Niestety cały czas prowadzone są niekonstruktywne rozmowy, z których nic nie wynika — uważa ekspert. — Spójrzmy prawdzie w oczy, inaczej całą sytuację postrzegają Portugalczycy, Hiszpanie, czy nawet Niemcy, a inaczej kraje Europy Środkowo-Wschodniej. Wielu zachodnich Europejczyków nie czuje zagrożenia bezpośrednią inwazją z Moskwy, to dla nich abstrakcja. Inaczej niż dla Europejczyków ze Wschodu. Ta różnica, w sytuacji wycofywania się USA, może być bardzo dużym wyzwaniem dla jedności Unii Europejskiej — puentuje.

Niektórzy kreślą niecodzienny obrazek, w którym kontrowersyjny przywódca Turcji, Recep Erdogan wjeżdża cały na biało i ratuje niepodległość Ukrainy, grając na nosie Trumpowi i Putinowi. — Turcja ma silną armię. Lepiej jest ją mieć po swojej stronie. Nie sądzę jednak, żeby Turcja okazała się zbawcą Ukrainy — mówi Onetowi Radosław Pyffel. Ekspert Instytutu Sobieskiego wskazuje na kilka niepokojących scenariuszy dla Europy, choć w grze wciąż jest wariant optymistyczny.

Rosja ma Donalda Trumpa, Ukraina liczy na współczesnego sułtana. "Wymagający rywal"

Zmień miejscowość Popularne miejscowości Wołodymyr Zełenski to dyktator, a Władimir Putin chce pokoju - tak bardzo zmieniła się polityka zagraniczna USA po miesiącu urzędowania 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Donald Trump zapowiadał, że odmieni Amerykę radykalnie, i to właśnie robi. Z Elonem Muskiem u boku. Decyzje Trumpa oznaczają szybkie i drastyczne zmiany w wielu dziedzinach funkcjonowania USA. Jego prawą ręką nie jest wcale wiceprezydent, ale najbogatszy człowiek świata, który kiedyś krytykował fakt, że niewybrani przez nikogo urzędnicy podejmują istotne dla Amerykanów decyzje. Teraz, sam niewybrany w wyborach i niezatwierdzony przez Senat, podejmuje decyzje wpływające na życie milionów ludzi. Donald Trump i Elon Musk twierdzą, że to dopiero początek głęboko idących zmian. Ostra zmiana kursu nastąpiła w polityce zagranicznej. Donald Trump Wołodymyra Zełenskiego nazywa dyktatorem i oskarża go o rozpoczęcie wojny oraz o to, że do tej pory jej nie zakończył! Wobec Rosji krytyki brak. Jest za to chęć spotkania z Putinem, co może nastąpić jeszcze w tym miesiącu oraz są rozmowy z Rosją, co z kolei kończy jej izolację na arenie międzynarodowej . To, co według amerykańskiej administracji jest racjonalnym działaniem, które doprowadzi do zakończenia najkrwawszego konfliktu w Europie po II wojnie światowej, dla Ukrainy i Europy jest zagrożeniem, że układ, który będzie dotyczył ich bezpieczeństwa, zostanie zawarty ponad ich głowami i nie będzie uwzględniał ich interesów. Na razie Donald Trump i jego ludzie mówią, na jakie ustępstwa musi być gotowa Ukraina. O ustępstwach ze strony Rosji nie słychać, za to słychać, jakie Moskwa stawia żądania . Prezydent USA zapytany o to, jaki kompromis Rosja powinna być gotowa zawrzeć, odpowiada: "Może będzie musiała pójść na daleko idące ustępstwa, a może nie będzie musiała". Krytycy Donalda Trumpa twierdzą, że jedyne, co w kwestii wojny na Ukrainie udało się uzyskać, to zasianie niepewności co do intencji Amerykanów wśród sojuszników i zakończenie izolacji Putina. Nawet niektórzy politycy Partii Republikańskiej nie rozumieją decyzji prezydenta. Jak powiedział telewizji CNN republikanin, senator Roger Wicker, który przewodniczy senackiej komisji obrony: "Putin jest zbrodniarzem wojennym i do końca swojego życia powinien siedzieć w więzieniu ". Putin do więzienia się nie wybiera, za to wybiera się na spotkanie z Donaldem Trumpem. Wojny handlowe - Cła to najpiękniejsze słowo, jakie znam - powtarza Donald Trump, który właśnie za pomocą ceł chce wymusić na handlowych partnerach USA ustępstwa. 1 lutego Donald Trump ogłosił, że nakłada 25-procentowe cła na towary importowane z Meksyk u i Kanady , czyli od dwóch największych partnerów handlowych USA , oraz 10 proc. na towary z Chin . Dla sąsiadów USA to miała być kara za nieodpowiednie zabezpieczanie granic przez te państwa, przez które do Ameryki przenikają narkotyki, w tym fentanyl, który każdego roku zbiera coraz tragiczniejsze żniwo wśród Amerykanów. Tylko w 2022 roku fentanyl w USA zabił ponad 70 tysięcy osób. Problem jednak w tym, że w 2024 roku fentanyl przeszmuglowany z Kanady do USA stanowił zaledwie 0,2 proc. fentanylu, który skonfiskowały amerykańskie służby graniczne . Ten zarekwirowany na granicy z Meksykiem stanowił ponad 95 proc. Po zapowiedzi ze strony Ottawy i Meksyku, że nałożą odwetowe cła na amerykańskie produkty i po zapowiedzi wzmocnienia ochrony granic - choć wiele z tych rozwiązań oba kraje wprowadziły lub zapowiedziały, zanim Donald Trump ponownie osiedlił się w Białym Domu - prezydent USA ogłosił sukces i zawiesił na 30 dni nałożenie ceł na Kanadę i Meksyk. Co ciekawe, podejmując decyzje o cłach, Donald Trump naruszył umowę handlową między Ameryką a jej sąsiadami , którą sam wynegocjował i podpisał w 2018 roku, nazwał ją wtedy najlepszą umową handlową, jaka kiedykolwiek powstała. Trump cła chce nałożyć również na wszystkie kraje, które mają kontakty handlowe z Waszyngton em. Cła mają być takiej samej wysokości, jak te nakładane przez te kraje na produkty amerykańskie. Według wielu ekonomistów doprowadzi to do wzrostu cen w Ameryce (Donald Trump w czasie kampanii twierdził, że pierwszego dnia podejmie decyzje, które obniżą ceny w sklepach ) i do wzrostu inflacji, z którą Trump obiecał walczyć. Sam przyznał, że w związku z jego polityką nakładania ceł Amerykanie mogą odczuć chwilowe trudności , ale jego zdaniem to tylko mała niedogodność na drodze do uczynienia Ameryki znowu wielką. Grozić sojusznikom i ich upokarzać Amerykański prezydent sojusznikom grozi nie tylko wojnami handlowymi, ale także militarnymi interwencjami . Nie wykluczył jej w przypadku Panamy , od której żąda zwrotu Kanału Panamskiego. Kanał na mocy umowy pomiędzy USA a Panamą przeszedł w ręce Panamczyków w 2000 roku. Nawet po wizycie w stolicy Panamy sekretarza stanu Marco Rubio i po jego spotkaniu z prezydentem Panamy, które wydawało się nieco obniżyć napięcie w kwestii kanału, Donald Trump oświadczył, że jeśli Panama kanału nie odda, to wydarzy się coś naprawdę wielkiego - co takiego, tego już nie sprecyzował, a Panamczycy, będący, mimo trudnych w przeszłości relacji z Waszyngtonem, społeczeństwem bardzo proamerykańskim , odebrali to jako kolejną groźbę. Wielu z nich amerykańskiego przywódcę za sojusznika już nie uważa. Problem z agresywną polityką Donalda Trumpa ma też Dania . Kopenhaga, będąca razem z Waszyngtonem w NATO, nie rozumie, dlaczego nagle amerykański prezydent grozi jej użyciem wojska - nie chciał interwencji militarnej i w tym przypadku wykluczyć - chce za to, aby Grenlandia , która jest autonomiczną częścią Danii, przeszła pod jego kontrolę . Duńczycy tego zachowania nie rozumieją, tym bardziej, że od początku lat 50. XX wieku Amerykanie mają bazę wojskową na Grenlandii i, jeśli chcą, mogą rozszerzyć jej działalność, bo Dania nie ma nic przeciwko temu. Trump zastanawia się nawet, czy Dania ma rzeczywiście prawo twierdzić, że Grenlandia jest jej częścią, a poza tym, według prezydenta i jego współpracowników, w obliczu agresywnej polityki Chin i Rosji w Arktyce , Duńczycy nie są w stanie odpowiednio zabezpieczyć Grenlandii i mają mu ją oddać . Premier Danii oraz premier Grenlandii powtarzają, że wyspa nie jest na sprzedaż i że to sami Grenlandczycy zdecydują o swoim losie - czy chcą pozostać przy Danii, czy też od niej się oddzielić i stać się państwem niezależnym. Kanadzie Trump co prawda wysłaniem wojska nie grozi, ale nieustannie ją poniża . Premiera Justina Trudeau nazywa gubernatorem, a Kanadę 51. stanem USA. Powtarza, że Kanada jest słaba, że jest państwem, które w świecie się nie liczy i że funkcjonuje właściwie tylko i wyłącznie dzięki Stanom Zjednoczonym . Na początku Kanadyjczycy śmiechem zbywali takie twierdzenia, ale gdy się one powtarzały, zaczęli być wściekli . Kanadyjski parlamentarzysta Charlie Angus w wystąpieniu z okazji Dnia Flagi stwierdził: "Nigdy, przenigdy nie ucałujemy pierścienia tego gangstera z Mar-a-Lago (tak nazywa się posiadłość Donalda Trumpa na Florydzie w Palm Beach)". Jednak premier Trudeau, swoim partyjnym kolegom na zamkniętym spotkaniu, z którego wyciekło nagranie, miał powiedzieć, że groźby Trumpa o przyłączeniu Kanady do USA trzeba traktować poważnie. Riwiera Bliskiego Wschodu - Palestyńczyków trzeba wysiedlić ze Strefy Gazy. Musi się ona znaleźć pod kontrolą USA. Strefa Gazy stanie się riwierą Bliskiego Wschodu - Donald Trump tę propozycję zaprezentował, gdy stał obok premiera Izraela na konferencji prasowej w Białym Domu. Dopytywana o ten pomysł rzeczniczka Białego Domu stwierdziła, że chodzi tylko o tymczasowe opuszczenie przez Palestyńczyków Strefy Gazy , żeby można było ją uporządkować i odbudować. Jednak bardzo szybko jej szef zaprzeczył tym słowom, bo w wywiadzie dla Fox News na pytanie, czy Palestyńczycy będą mogli do Strefy Gazy powrócić, bez wahania odpowiedział, że takiego prawa mieć nie będą, bo dostaną w innych państwach piękne domy i będą żyć szczęśliwie. Palestyńczycy nigdzie się jednak nie wybierają, a pomysł Trumpa odrzuciły państwa w regionie , w tym Jordania i Egipt , czyli te, do których Trump chciał mieszkańców Strefy Gazy przesiedlić. Wyłapywanie nielegalnych imigrantów Jest ich w USA ponad 10 milionów. Pracują głównie w rolnictwie i budownictwie. Przedstawiciele tych branż przyznają, że bez ich pracy te gałęzie gospodarki czeka załamanie. To jednak dla urzędującego w Gabinecie Owalnym Donalda Trumpa nie jest argument. - Nielegalni imigranci mają zniknąć - powtarza amerykański przywódca i wysyła na granicę z Meksykiem wojsko, a do amerykańskich miast imigracyjne służby, które mają znaleźć i deportować tych, którzy nie mają pozwolenia na pobyt . Na pierwszy ogień poszły tzw. sanctuary cities - Chicago, Los Angeles , Nowy Jork , które prowadzą politykę ochrony nielegalnych imigrantów. W skrócie można ją streścić tak: dopóty nie łamiesz prawa, pracujesz, płacisz podatki, dopóki jesteś u nas bezpieczny. Donald Trump, odkąd zaangażował się w politykę, powtarzał, że te regulacje są nie do utrzymania, bo są przyzwalaniem na łamanie prawa - bo każdy, kto dostał się do USA nielegalnie, prawo złamał. Żołnierze wysłani na granicę mają między innymi pomóc w umacnianiu zapór utrudniających jej sforsowanie. Po raz pierwszy Amerykanie użyli także do deportacji wojskowych samolotów. Ten ruch w kontekście szukania oszczędności i racjonalizowania wydatków z budżetu federalnego jest trudny do zrozumienia . Do tej pory deportacje odbywały się samolotami czarterowymi - często były to Airbusy 320, których godzina lotu kosztuje średnio około 17 tys. dolarów. Godzina lotu wojskowego C-17, takich maszyn używa się do lotów deportacyjnych, to średnio ponad 25 tys. dolarów. Ale dla Donalda Trumpa ważna jest symbolika . Wojskowe samoloty, deportowani zakuci w kajdanki - to pokazanie, że Ameryka pod nowym przywództwem nie cofnie się przed niczym, aby pozbyć się tych, którzy się w niej znaleźć nie powinni. Donald Trump nakazał także, że więzienie w Guantanamo, w którym osadzeni są podejrzani o działalność terrorystyczną, będzie również obozem przejściowym dla nielegalnych imigrantów , z którego następnie zostaną oni odesłani do swoich krajów. Do tej pory mniej niż stu deportowanych trafiło do Guantanamo. Elon Musk zwalnia Nie da się mówić o działaniach Donalda Trumpa w pierwszym miesiącu jego prezydentury bez mówienia o tym, co robi Elon Musk . Najbogatszy człowiek świata, który kieruje Departamentem Efektywności Rządowej , jest częściej widywany u boku prezydenta niż wiceprezydent. Musk i jego ludzie do pracy przystąpili błyskawicznie. Cel - znaleźć oszczędności w federalnej biurokracji sięgające nawet biliona dolarów . Wygląda na to, że ma to nastąpić przez likwidowanie instytucji federalnych i masowe zwolnienia urzędników. Do jednostek federalnych wchodzą ludzie Muska - często bardzo młodzi, niektórzy dopiero skończyli liceum albo są w trakcie studiów. Domagają się dostępu do danych zgromadzonych przez instytucję i przedstawiają plan działania: likwidacja albo drastyczne cięcia kadrowe . Szukając oszczędności, departament Muska zwolnił nawet z pracy specjalistów odpowiedzialnych za narodowy program nuklearny, pracujących np. przy zabezpieczaniu miejsc składowania odpadów radioaktywnych albo przy programach unowocześnienia arsenału nuklearnego USA. Gdy zwalniający się zorientowali, kogo wyrzucili z pracy, zaczęli dopiero co zwolnionych znowu zatrudniać. W całych Stanach Zjednoczonych pracę straciły już dziesiątki tysięcy Amerykanów . Elon Musk ma pełne poparcie gospodarza Białego Domu, który nie zamierza rezygnować z wprowadzania radykalnych zmian. Dla Interii Magda Sakowska, Polsat News, Waszyngton ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Wołodymyr Zełenski to dyktator, a Władimir Putin chce pokoju - tak bardzo zmieniła się polityka zagraniczna USA po miesiącu urzędowania 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Donald Trump zapowiadał, że odmieni Amerykę radykalnie, i to właśnie robi. Z Elonem Muskiem u boku.

Miesiąc Donalda Trumpa. Gwałtowne zwroty akcji, szokujące słowa

"Mój Boże" — napisał na platformie X (dawniej Twitter) brytyjsko-rosyjski historyk Siergiej Radczenko. Stwierdził, że w przyszłości będzie miał "wielkie trudności z twierdzeniem, że tylko Putin chciał skolonizować Ukrainę". "Żądania Trumpa będą stanowić większą część PKB Ukrainy niż obowiązek reparacji nałożony na Niemcy" Prezydent USA już publicznie zażądał od Ukrainy 500 mld dol. (ok. 2 bln zł, licząc po obecnym kursie walutowym) w zamian za pomoc wojskową. Jak donosi brytyjski dziennik "The Telegraph", konkretne warunki umowy między Waszyngtonem a Kijowem podobno wylądowały na biurku Wołodymyra Zełenskiego tydzień temu. Gazeta dotarła do projektu żądań Trumpa. Dokument ten oznaczony został jako "poufny". Według dokumentu datowanego na 7 lutego Ukraina musiałaby oddać bardzo wiele — za to Rosja praktycznie nic. Kulisy europejskiego planu pokojowego. Kluczowa rola Polski. Ten ruch może być game changerem "The Telegraph" pisze, że jeśli umowa zostanie podpisana, żądania Trumpa będą stanowić większą część Produktu Krajowego Brutto (PKB) Ukrainy niż obowiązek reparacji nałożony na Niemcy w traktacie wersalskim po I wojnie światowej. Żądania są nawet "gorsze niż kary finansowe nałożone na Niemcy i Japonię po ich klęsce w 1945 r." — pisze brytyjski dziennik. Jednocześnie Federacja Rosyjska zostałaby "całkowicie zwolniona z odpowiedzialności". Byłoby to wyraźne odwrócenie relacji sprawca-ofiara. Żądania Donalda Trumpa i jego administracji wykraczają bowiem daleko poza sam dostęp do surowców, które skrywa bogate w zasoby ukraińskie terytorium. Do Europy właśnie dotarło, że USA już nie są po naszej stronie. "Mamy teraz sojusz między Trumpem i Putinem. Obaj chcą nas zniszczyć" Prezydent USA jest także zainteresowany dostęp do portów i infrastruktury energetycznej związanej z wydobyciem ropy i gazu. "To jeszcze nie koniec żądań administracji Donalda Trumpa" Jedno jest pewne — Ukraina posiada cenne zasoby naturalne i złoża metali ziem rzadkich . Ich łączna wartość może być ogromna, lecz trudna do oszacowania. Wiele rezerw pozostaje niedostępnych, chociażby z powodu rosyjskiej okupacji części Ukrainy. Metale ziem rzadkich to grupa 17 metali, które występują w przyrodzie w bardzo ograniczonych ilościach. Wykorzystuje się je do produkcji elektroniki, m.in. smartfonów, telewizorów oraz komputerów. Stosuje się je także w przemyśle lotniczym oraz w medycynie (w rezonansie magnetycznym, laserach i niektórych lekach). Administracji Trumpa szczególnie zależy na wydobyciu tych cennych surowców, z uwagi na ich zastosowanie w rywalizacji technologicznej z Chinami. Chińska Republika Ludowa jest liderem pod względem produkcji kopalnianej i rezerw metali ziem rzadkich — 44 mln ton rezerw i 140 tys. ton rocznej produkcji. Stany Zjednoczone posiadają tymczasem zaledwie 1,5 mln ton rezerw i są w dużej mierze zależne od importu z Chin rafinowanych metali ziem rzadkich. Mimo ogromnych bogactw, które skrywa ukraińska ziemia, niemała jest jednak także kwota, której Trump żąda w zamian za pomoc Kijowowi — wspomniane już 500 mld dolarów. "Kryzysowa koalicja". Już nie NATO i UE. Zachodni przywódcy budują nowe ramy dyplomatyczne, aby poradzić sobie z sojuszem Białego Domu z Moskwą Całkowita kwota amerykańskich roszczeń odnosi się jedak do "wartości ekonomicznej związanej z zasobami Ukrainy", w tym "zasobów mineralnych, złóż ropy i gazu, portów i innej infrastruktury (zgodnie z ustaleniami)". A to jeszcze nie koniec żądań administracji Donalda Trumpa. Ukraina miałaby scedować na Stany Zjednoczone 50 proc. swoich przyszłych dochodów z wydobycia zasobów. Co więcej, USA podobno zapisały w umowie wstępnej prawo pierwokupu wszystkich "przyszłych licencji" na eksport minerałów.

Surowce w zamian za wsparcie wojskowe — ten pomysł pierwotnie wyszedł od prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, aby zapewnić sobie wsparcie USA w wojnie z Rosją. Teraz jednak pojawiły się szczegóły konkretnego planu Waszyngtonu. Stany Zjednoczone chcą odebrać Ukrainie dużą część jej zasobów i zabezpieczyć przyszłe zyski z ich wydobycia. Według "The Telegraph" amerykańskie warunki wręcz wywołały w Kijowie panikę.

Tajny dokument ujawnia, czego Donald Trump chce od Ukrainy. "Żądania gorsze niż od Niemiec po 1945 r."

W wyniku operacji specjalnej zatrzymano grupę agentów, która na rozkaz Rosji planowała wysadzić w powietrze weterana organów ścigania — poinformowała służba bezpieczeństwa Ukrainy na Telegramie. "Z materiałów sprawy wynika, że zostali oni zrekrutowani za pośrednictwem kanału Telegram w celu zdobycia szybkich zarobków" — czytamy we wpisie służby. Trójka zatrzymanych to 52-letnia pielęgniarka z obwodu winnickiego, a także 26-letni bezrobotny mieszkaniec Charkowa i jego 20-letnia dziewczyna. Rosyjski szpieg w sercu ukraińskiego wywiadu. Agent miał wysokie stanowisko Troje agentów działało na zlecenie Rosji Śledztwo wykazało, że 26-letni bezrobotny mężczyzna i jego 20-letnia dziewczyna z Charkowa przyjechali do Dniepru, gdzie wynajęli mieszkanie. Później mieli udać się do obwodu dniepropietrowskiego, gdzie otrzymali improwizowany ładunek wybuchowy. Po powrocie do Dniepru zostawili ładunki wybuchowe w wynajętym mieszkaniu, ukrywając klucze. Miała je później znaleźć 52-letnia pielęgniarka. Tak też zrobiła, zabrała ładunki wybuchowe i podłożyła je w domu ofiary. Miała aktywować urządzenie zdalnie za pomocą pilota, ale podczas próby jego detonacji została zatrzymana. Wkrótce funkcjonariusze organów ścigania zatrzymali też parę jej wspólników z Charkowa. Śledczy SBU powiadomili wszystkich troje zatrzymanych o podejrzeniu popełnienia przestępstwa na podstawie części 2 art. 258 Kodeksu karnego Ukrainy (zakończone usiłowanie popełnienia aktu terrorystycznego). Sprawcy przebywają w areszcie. Grozi im do 12 lat więzienia z konfiskatą mienia.

Ukraińska służba bezpieczeństwa zatrzymała trzy osoby, które działały jako agenci na zlecenie Rosji. Planowali przeprowadzić w Dnieprze zamach terrorystyczny, w którym miał zginąć były funkcjonariusz organów ścigania. Wśród zatrzymanych jest m.in. 52-letnia pielęgniarka. To ona miała być głównym zamachowcem.

Agenci chcieli wysadzić w powietrze ukraińskiego weterana. Ładunek miała odpalić pielęgniarka

Zmień miejscowość Popularne miejscowości Wspólna konferencja prasowa Wołodymyra Zełenskiego z wysłannikiem USA gen. Keithem Kelloggiem została odwołana na prośbę USA - poinformowała kancelaria prezydenta Ukrainy. Według korespondenta RBC-Ukraina spotkanie odbyło się "zgodnie z etykietą dyplomatyczną". Keith Kellogg przybył do Kijowa w środę. Specjalny wysłannik prezydenta USA ds. Ukrainy i Rosji odbył szereg spotkań m.in. z szefem biura prezydenta Andrijem Jermakiem , a także naczelnym dowódcą Sił Zbrojnych Ukrainy generałem Ołeksandrem Syrskim . Chwilę po godzinie 16 czasu kijowskiego (15 w Polsce - red.) generał Kellogg pojawił się w pałacu prezydenckim, gdzie rozpoczęły się rozmowy z Wołodymyrem Zełenskim . Jak przekazano, na wniosek strony amerykańskiej, spotkanie odbyło się w formacie protokolarnym, czyli zgodnie z etykietą dyplomatyczną. Na chwilę obecną nie ma szczegółów dotyczących spotkania. Obecni na miejscu dziennikarze zostali poinformowani, że po jego zakończeniu nie odbędzie się konferencja prasowa. O jej odwołanie poprosili przedstawiciele administracji Donalda Trumpa . Wkrótce więcej informacji. ----

Wspólna konferencja prasowa Wołodymyra Zełenskiego z wysłannikiem USA gen. Keithem Kelloggiem została odwołana na prośbę USA - poinformowała kancelaria prezydenta Ukrainy. Według korespondenta RBC-Ukraina spotkanie odbyło się "zgodnie z etykietą dyplomatyczną".

Wysłannik Trumpa odwołał konferencję z Zełenskim. "Na prośbę USA"

Zmień miejscowość Popularne miejscowości "Manhattan i Nowy Jork uratowane. Nich żyje król!" - takie słowa wraz z grafiką Donalda Trumpa w koronie, pojawiły się na profilu Białego Domu. Prezydent USA zdecydował o wycofaniu opłat, które od nowego roku obowiązują kierowców w Nowym Jorku. Plan zakładając opłaty za wjazd na Manhattan miał się przysłużyć ratowaniu infrastruktury miasta. Administracja Donalda Trumpa zdecydowała w środę o zniesieniu kontrowersyjnego dla Amerykanów planu poboru opłat za wjazd do części Nowego Jorku. W liście do gubernator miasta Kathy Hochul , sekretarz transportu USA Sean Duffy przekazał, że Departament Transportu unieważni umowę. Nowy Jork. Koniec opłat za wjazd na Manhattan "Plan opłat za wjazd do strefy płatnego parkowania w stanie Nowy Jork to policzek dla klasy robotniczej i właścicieli małych firm. Każdy Amerykanin powinien mieć dostęp do Nowego Jorku, niezależnie od swoich środków ekonomicznych. Nie powinno być zarezerwowane dla elitarnej garstki - napisał Duffy w liście. Duffy argumentował, że miejski system poboru opłat jest sprzeczny z programem federalnym , który nie zezwala na pobieranie opłat za przejazd drogami wybudowanymi ze środków federalnych, chyba że Kongres udzieli wyjątkowego pozwolenia. "Dojeżdżający do pracy i korzystający z systemu dróg już sfinansowali budowę i ulepszenie tych autostrad poprzez płacenie m.in. podatków od benzyny" - pisał. System opłat, pierwszy tego typu w USA, działa dopiero od 5 stycznia . Kierowcy chcący wjechać na Manhattan na południe od 60th Street musieli płacić 9 dolarów (ok. 35 zł) za wjazd w godzinach szczytu i 2,25 dolara (ok. 9 zł) w godzinach nocnych. Dla osób o niższych dochodach wprowadzono zniżki. Nad planem pracowano od kilku lat i był już wcześniej wstrzymywany. Władze Nowego Jorku chciały dzięki niemu zebrać wielomilionowe fundusze na starzejącą się infrastrukturę miasta. Opłaty miały także powstrzymać część kierowców od wjazdu na najbardziej zatłoczone ulice i tym samym zapobiec tworzeniu się korków. Donald Trump przeciwny opłatom Na profilu Białego Domu w serwisie X pojawiła się grafika z Donaldem Trumpem w koronie i z opisem: "Opłaty za wjazd są martwe. Manhattan i cały Nowy Jork są uratowane. Niech żyje król!". Podobny wpis pojawił się na profilu Donalda Trumpa na Truth Social. Prezydent odniósł się do kwestii opłat w środę na pokładzie samolotu Air Force 1. - Opłaty za wjazd nie są dobrą sytuacją. To bardzo złe traktowanie mieszkańców Nowego Jorku. Załóżmy, że pracujesz w sklepie obuwniczym lub w restauracji jako kelner i musisz przyjechać na Manhattan, a oni zabierają ci wiele, wiele dolarów z kieszeni. Nie możesz sobie na to pozwolić - mówił Donald Trump. Prezydent obiecał wycofać plan zaraz po zaprzysiężeniu, które miało miejsce 20 stycznia. Sam Donald Trump ma mieszkanie na Manhattanie, w którym obecnie często przebywa jego żona Melania i cyn Barron. Walka z administracją Trumpa Gubernator miasta Kathy Hochu l nie jest zadowolona z tego, co się wydarzyło i w oświadczeniu zapowiedziała, że będzie walczyć z administracją Trumpa na drodze sądowej. "Transport publiczny jest siłą napędową Nowego Jorku i ma kluczowe znaczenie dla naszej przyszłości gospodarczej - jak doskonale wie Nowojorczyk, taki jak prezydent Trump. Od czasu, gdy ten pierwszy w kraju program wszedł w życie, korki znacznie zmalały, a dojeżdżający do pracy docierają do pracy szybciej niż kiedykolwiek. Spektakle na Broadwayu są wyprzedawane, a ruch pieszy w lokalnych firmach gwałtownie wzrasta. Autobusy szkolne dowożą dzieci na zajęcia na czas, a liczba przejazdów żółtymi taksówkami wzrosła o 10 proc." - przekazała w oświadczeniu. Hochul skrytykowała wypowiedzi Trumpa w mediach społecznościowych podkreślając, że Amerykanie nie są narodem "rządzonym przez króla". Dodała, że "zobaczą się w sądzie". Źródło: CNN, CBS News ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

"Manhattan i Nowy Jork uratowane. Nich żyje król!" - takie słowa wraz z grafiką Donalda Trumpa w koronie, pojawiły się na profilu Białego Domu. Prezydent USA zdecydował o wycofaniu opłat, które od nowego roku obowiązują kierowców w Nowym Jorku. Plan zakładając opłaty za wjazd na Manhattan miał się przysłużyć ratowaniu infrastruktury miasta.

Donald Trump "odpuszcza" mieszkańcom Nowego Jorku. Ogłosił kolejny sukces

Zmień miejscowość Popularne miejscowości Węgry potępiły atak na sarkofag reaktorka elektrowni w Czarnobylu, do którego doszło w zeszłym tygodniu. W oficjalnym komunikacie zabrakło jednak jasnego wskazania sprawcy. Szef węgierskiego MSZ Peter Szijjarto podkreślił konieczność zapewnienia bezpieczeństwa nuklearnego, ale unikał odniesień do Rosji. Zachodni sojusznicy ponownie zarzucają Budapesztowi prorosyjskie stanowisko wobec wojny na Ukrainie. "Zgodziliśmy się, że ataki na elektrownie jądrowe są niedopuszczalne i należy zagwarantować bezpieczeństwo nuklearne" - napisał Szijjarto na Facebooku po rozmowie telefonicznej z dyrektorem generalnym Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) Rafaelem Grossim. Węgierski minister nie wskazał jednak wprost, że ataku dokonała Rosja . W jego wpisie słowo "Rosja" nie padło ani razu. Zarzuty o prorosyjską postawę Węgier Rząd Węgier jest krytykowany przez zachodnich sojuszników z Unii Europejskiej i NATO za prorosyjskie stanowisko wobec inwazji na Ukrainę . Premier Viktor Orbán i jego ministrowie wielokrotnie sprzeciwiali się sankcjom nałożonym na Rosję , a sam Szijjarto regularnie odwiedzał Moskwę i spotykał się z przedstawicielami rosyjskich władz . Rosyjski dron uderzył w sarkofag reaktora 14 lutego ukraińskie władze poinformowały, że rosyjski dron uderzył w sarkofag reaktora w Czarnobylu. Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA) zapewniła, że poziom promieniowania wewnątrz i na zewnątrz obiektu nie wzrósł . Szijjarto, powołując się na rozmowę z szefem MAEA, stwierdził, że konstrukcja sarkofagu jest na tyle solidna, iż " może wytrzymać znacznie większe uderzenie , więc nie było zagrożenia katastrofą". Katastrofa w Czarnobylu - wciąż żywe wspomnienie Nowy sarkofag, mający zabezpieczać reaktor po katastrofie w 1986 r., został ukończony w 2016 r., a oddany do użytku trzy lata później. Wybuch w elektrowni atomowej w Czarnobylu 26 kwietnia 1986 r. doprowadził do skażenia znacznych obszarów Ukrainy i Białorusi . Chmura radioaktywna dotarła również nad Skandynawię, Europę Środkową, w tym Polskę , a także do Włoch i Grecji . ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Węgry potępiły atak na sarkofag reaktorka elektrowni w Czarnobylu, do którego doszło w zeszłym tygodniu. W oficjalnym komunikacie zabrakło jednak jasnego wskazania sprawcy. Szef węgierskiego MSZ Peter Szijjarto podkreślił konieczność zapewnienia bezpieczeństwa nuklearnego, ale unikał odniesień do Rosji. Zachodni sojusznicy ponownie zarzucają Budapesztowi prorosyjskie stanowisko wobec wojny na Ukrainie.

Szef MSZ Węgier odniósł się do ataku na Czarnobyl. Jednego słowa unikał

W 2019 r. niedługo przed rozmowami z Wołodymyrem Zełenskim Donald Trump wstrzymał prawie 400 mln dol., które Kongres przeznaczył wcześniej na pomoc dla Ukrainy Prezydent USA miał wtedy aż osiem razy prosić Zełenskiego o wszczęcie śledztwa przeciwko Bidenowi i jego synowi Hunterowi, a także o współpracę z prawnikiem Rudym Giulianim, który pracował wówczas dla Trumpa W grudniu 2019 r. doszło do pierwszego impeachmentu Trumpa. Prezydentowi USA zarzucano m.in. nadużycie władzy przez wymuszanie na obcym państwie podjęcia działań w prywatnym interesie Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu W środę Donald Trump umieścił w należącym do niego serwisie Truth Social wpis, za pośrednictwem którego ostro zaatakował Wołodymyra Zełenskiego . Prezydent USA nazwał ukraińskiego przywódcę "dyktatorem bez wyborów", który "bawił się Bidenem, jak tylko chciał". Oskarżył Wołodymyra Zełenskiego o to, że zależy mu na tylko na pieniądzach i że "wykonał okropną robotę". Pomyślcie: umiarkowanie udany komik, Wołodymyr Zełenski, namówił Stany Zjednoczone Ameryki do wydania 350 mld dol., aby rozpocząć wojnę, której nie można było wygrać, która nigdy nie musiała się zacząć, wojnę, której on, bez USA i Trumpa nigdy nie będzie w stanie zakończyć — napisał Donald Trump na swoim portalu społecznościowym Truth Social. W 2019 r. Donald Trump zadzwonił do Wołodymyra Zełenskiego. Od tego się zaczęło Brytyjski "The Times" przypomina, że napięte relacje między prezydentami USA a Ukrainy rozpoczęły się już podczas pierwszej kadencji Donalda Trumpa. A było to w 2019 r. To właśnie m.in. rozmowa telefoniczna z Zełenskim doprowadziła do pierwszego impeachmentu ówczesnego prezydenta USA, do którego doszło w grudniu w tym samym roku. Donald Trump został wówczas oskarżony m.in. o nadużycie władzy przez wymuszanie na obcym państwie podjęcia działań w prywatnym interesie głowy Stanów Zjednoczonych. Zobacz także: Ekspert dla Onetu: Donald Trump stał się narzędziem rosyjskiej propagandy Prezydent USA miał aż osiem razy prosić Zełenskiego o wszczęcie śledztwa przeciwko Bidenowi i jego synowi Hunterowi, a także o współpracę z prawnikiem Rudym Giulianim, który pracował wówczas dla Trumpa. Chwilę przed tymi rozmowami wstrzymał prawie 400 mln dol., które Kongres przeznaczył na pomoc dla Ukrainy. Zablokował również zaproszenie prezydenta Wołodymyra Zełenskiego do Białego Domu. To zostało uznane za formę nacisku na ukraiński rząd. Republikański w większości Senat uniewinnił jednak Donalda Trumpa 5 lutego 2020 r. Jedynym senatorem, który złamał linię partyjną, był Mitt Romney, który zagłosował za skazaniem go za nadużycie władzy. Romney został jednocześnie pierwszym senatorem USA, który zagłosował za skazaniem prezydenta swojej partii w procesie o impeachment. Zobacz także: Impeachment po raz drugi. Trump przechodzi do historii "Trump nienawidzi Ukrainy". Publicznie oskarżał Joego Bidena i jego syna Rozmowy telefonicznie z Zełenskim odbyły się niedługo przed wyborami prezydenckimi w 2020 r. Donald Trump ubiegał się wówczas o reelekcję, a jego największym konkurentem był Joe Biden. Późniejsze śledztwo wykazało, że ówczesny prezydent USA próbował wywrzeć polityczną presję na władzach Ukrainy, aby te rozpoczęły śledztwa właśnie przeciwko Joemu Bidenowi oraz jego synowi Hunterowi. A chodziło o sprawę sprzed kilku lat. W czasie gdy Biden pełnił funkcję wiceprezydenta w administracji Baracka Obamy (a były to lata 2009-2017), w 2014 r. jego syn Hunter dołączył do zarządu zarejestrowanej na Cyprze firmy Burisma Holding — jednej z największych światowych spółek zajmujących się wydobyciem gazu ziemnego. Na jej czele stał wówczas Mykoła Złoczewski, były minister środowiska w Ukrainie. Zobacz także: Oburzenie po wpisie Donalda Trumpa. "To już jest wprost retoryka Putina" Nominacja Huntera Bidena budziła wiele kontrowersji, głównie przez fakt, że nie miał odpowiedniego doświadczenia. Nowy członek zarządu miał doradzać w sprawach przejrzystości, ładu korporacyjnego oraz ekspansji międzynarodowej. Po masowych protestach, do których doszło w Ukrainie w 2014 r., Ukraińcy, a także wiele rządów zagranicznych domagało się od nowych władz, aby przeprowadziły dochodzenia w sprawie wcześniejszej korupcji. Złoczewski był właśnie jednym z tych, któremu zarzucano pranie brudnych pieniędzy i nadużywanie władzy. Nie przyznawał się do winy. W sprawie jego firmy Burisma Holding prowadzono dochodzenie, które zakończyło się jednak zamknięciem sprawy bez postawienia komukolwiek zarzutów. Zobacz także: Donald Trump nagrodził Władimira Putina za wojnę w Ukrainie. "Idiotyczne" ustępstwa USA Donald Trump publicznie oskarżał Joego Bidena i jego syna Huntera m.in. o zamieszanie w korupcję w Ukrainie, domagając się śledztwa w tej sprawie. Zarzucał im również wymuszanie i podstępne eksploatowanie innych państw. Bez wskazania jakichkolwiek dowodów prezydent USA twierdził, że jego polityczny konkurent zaproponował rządowi Ukrainy miliard dolarów w zamian za zwolnienie prokuratora generalnego, który prowadził dochodzenie w sprawie Burisma Holding. Joe Biden nazwał te zarzuty Donalda Trumpa bezzasadnymi i politycznie motywowanymi. Trump nienawidzi Ukrainy — mówił w kwietniu 2024 r. w rozmowie z portalem Politico Lew Parnas, urodzony w Związku Radzieckim amerykański biznesmen, który był kiedyś doradcą Giulianiego w Ukrainie. On i ludzie wokół niego wierzą, że Ukraina była przyczyną wszystkich problemów Trumpa — dodał.

W 2019 r. ówczesny prezydent USA Donald Trump przeprowadził kilka rozmów z przywódcą Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. To właśnie m.in. one doprowadziły do jego pierwszego impeachmentu. Trump miał wówczas prosić Zełenskiego o wszczęcie śledztwa przeciwko swojemu kontrkandydatowi w wyborach prezydenckich — Joemu Bidenowi oraz jego synowi Hunterowi. Chodziło o sprawę sprzed lat.

To dlatego Donald Trump ma napięte relacje z prezydentem Ukrainy? Zaczęło się od telefonu

O planie pisze m.in. brytyjski dziennik "The Telegraph", powołując się na wysokich rangą anonimowych zachodnich urzędników. Angielsko-francuska strategia zawiera propozycję wysłania do Ukrainy 30 000 europejskich żołnierzy i została zaprezentowana najważniejszym europejskim przywódcom na niedawnym szczycie w Paryżu. Okręty będą patrolować Morze Czarne Jeden z zachodnich urzędników stwierdził, że zamiast wysyłania znacznie większego kontyngentu do rozdartej wojną Ukrainy, misja polegałaby na "nadzorze technicznym", w tym rozmieszczeniu samolotów wywiadowczych, rozpoznawczych i obserwacyjnych, dronów oraz satelitów, aby zapewnić "pełny przegląd sytuacji". To samo źródło dodało, że operacja będzie wspierana przez wystarczającą siłę ognia, aby "monitorować i zneutralizować [potencjalny] atak". Celem miałoby być ponowne otworzenie ukraińskiej przestrzeni powietrznej i umożliwienie lotów komercyjnych. Plan powstał z obaw, że Trump może całkowicie zdystansować się od Ukrainy natychmiast po podpisaniu jakiejkolwiek umowy pokojowej. Do Europy właśnie dotarło, że USA już nie są po naszej stronie. "Mamy teraz sojusz między Trumpem i Putinem. Obaj chcą nas zniszczyć" Sekretarz obrony USA Pete Hegseth stwierdził, że cała odpowiedzialność za operacje pokojowe w Ukrainie spadnie wyłącznie na Europę . Brytyjski premier Keir Starmer obiecał z kolei działać jako "pomost" między Waszyngtonem a Europą, ponieważ zarówno europejscy sojusznicy, jak i Kijów wydają się obecnie wykluczeni z inicjatyw pokojowych proponowanych przez Donalda Trumpa. Według doniesień medialnych Starmer będzie przekonywał Trumpa, że w interesie USA jest utrzymanie zaangażowania po zakończeniu walk, aby uniemożliwić Rosji kolejną inwazję na Ukrainę. Zgodnie z angielsko-francuskim planem 30 000 europejskich żołnierzy miałoby zostać rozmieszczonych w ukraińskich miastach, portach i kluczowej infrastrukturze , takiej jak elektrownie jądrowe — ale z dala od obecnych pól bitewnych . Okręty patrolowe miałyby też zostać wysłane na Morze Czarne w celu monitorowania zagrożeń dla żeglugi handlowej. "Wielonarodowe siły lądowe mogłyby stacjonować wzdłuż wschodnich granic NATO" Plan nakreślony przez zachodnich urzędników jest daleki od propozycji wysłania do Ukrainy 200 tys. żołnierzy, których jako warunek podpisania porozumienia pokojowego domagał się prezydent Wołodymyr Zełenski. Donald Trump daje się manipulować Putinowi. Jest skłonny zaakceptować niemal wszystko, byle tylko ogłosić koniec wojny w Ukrainie [OPINIA] Jednak ze względu na sprzeciw Niemiec, Hiszpanii i Włoch wobec wysłania sił lądowych, możliwości Europy w zakresie zabezpieczenia przyszłości Ukrainy wydają się ograniczone. Po szczycie w Paryżu brytyjski premier Keir Starmer stwierdził, że europejska misja wymagałaby "amerykańskiego zabezpieczenia", aby odstraszyć Rosję od ponownego ataku. "Celem tego zabezpieczenia byłoby zapewnienie, że rozmieszczenie sił nie zostanie zakwestionowane przez Rosję" — powiedział jeden z zachodnich urzędników. To rozwiązanie mogłoby obejmować gotowość amerykańskich myśliwców stacjonujących w Rumunii i Polsce do odpowiedzi na każdą przyszłą rosyjską agresję. Ponadto większe wielonarodowe siły lądowe mogłyby stacjonować wzdłuż wschodnich granic NATO, aby w razie potrzeby chronić europejskie wojska w Ukrainie. W NATO dyskusja o zastosowaniu artykułu 5. Traktatu Północnoatlantyckiego Autorzy planu mają nadzieję, że Trump zaakceptuje pomysł amerykańskiego wsparcia. Porozumienie zgodne jest bowiem z zapowiedziami administracji USA, której przedstawiciele stwierdzili, że wojska amerykańskie nie zostaną rozmieszczone w Ukrainie po osiągnięciu porozumienia pokojowego. Rosyjski politolog: to niepokojące, że akurat Emmanuel Macron zgromadził sojuszników. Polska bije Francję na głowę Jeden z europejskich urzędników powiedział w rozmowie z "The Telegraph", że NATO będzie musiało rozpocząć dyskusję na temat ewentualnej możliwości zastosowania w Ukrainie [po rozmieszczeniu wojsk] art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego, który stanowi, że atak na jednego członka sojuszu jest atakiem na wszystkich . Klauzula prawdopodobnie nie obejmie jednak europejskich żołnierzy stacjonujących w Ukrainie [mówił o tym sekretarz obrony USA Pete Hegseth]. Niektóre kraje będą natomiast nalegać, aby zapis pozostał w mocy , jeśli Moskwa zdecyduje się na inwazję na ich terytorium z powodu rozmieszczenia sił. Tymczasem w tle rozmów pokojowych dochodzi do kolejnych spięć na linii USA-Ukraina. W środę 19 lutego prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski posprzeczał się z Trumpem po tym, jak były prezydent USA oskarżył Kijów o sprowokowanie rosyjskiej inwazji i argumentował, że w Ukrainie potrzebne są nowe wybory. — Niestety, prezydent Donald Trump, z całym szacunkiem dla niego jako lidera narodu, który darzymy wielkim szacunkiem, żyje w bańce dezinformacyjnej — powiedział Zełenski. Trump nazwał następnie Zełenskiego "dyktatorem " i zalecił ukraińskiemu prezydentowi, aby ten "lepiej się pospieszył, bo może zostać bez państwa".

Brytyjski premier Keir Starmer planuje wysłać europejskie wojska do Ukrainy, aby monitorować porozumienie o zawieszeniu broni. Według zachodnich urzędników zaznajomionych z planem Starmer poprosi Donalda Trumpa o postawienie w stan gotowości amerykańskich myśliwców w Europie Środkowo-Wschodniej, w tym w Polsce, aby odpowiedzieć siłą na wszelkie naruszenia przez Rosję porozumienia o zawieszeniu broni. Brytyjski premier ma oficjalnie zaprezentować plan prezydentowi USA podczas wizyty w Waszyngtonie w przyszłym tygodniu.

Kulisy angielsko-francuskiego planu pokojowego. Ważna rola Polski. Ten ruch może być game changerem

O planie pisze m.in. brytyjski dziennik "The Telegraph", powołując się na wysokich rangą anonimowych zachodnich urzędników. Angielsko-francuska strategia zawiera propozycję wysłania do Ukrainy 30 000 europejskich żołnierzy i została zaprezentowana najważniejszym europejskim przywódcom na niedawnym szczycie w Paryżu. Okręty będą patrolować Morze Czarne Jeden z zachodnich urzędników stwierdził, że zamiast wysyłania znacznie większego kontyngentu do rozdartej wojną Ukrainy, misja polegałaby na "nadzorze technicznym", w tym rozmieszczeniu samolotów wywiadowczych, rozpoznawczych i obserwacyjnych, dronów oraz satelitów, aby zapewnić "pełny przegląd sytuacji". To samo źródło dodało, że operacja będzie wspierana przez wystarczającą siłę ognia, aby "monitorować i zneutralizować [potencjalny] atak". Celem miałoby być ponowne otworzenie ukraińskiej przestrzeni powietrznej i umożliwienie lotów komercyjnych. Plan powstał z obaw, że Trump może całkowicie zdystansować się od Ukrainy natychmiast po podpisaniu jakiejkolwiek umowy pokojowej. Do Europy właśnie dotarło, że USA już nie są po naszej stronie. "Mamy teraz sojusz między Trumpem i Putinem. Obaj chcą nas zniszczyć" Sekretarz obrony USA Pete Hegseth stwierdził, że cała odpowiedzialność za operacje pokojowe w Ukrainie spadnie wyłącznie na Europę . Brytyjski premier Keir Starmer obiecał z kolei działać jako "pomost" między Waszyngtonem a Europą, ponieważ zarówno europejscy sojusznicy, jak i Kijów wydają się obecnie wykluczeni z inicjatyw pokojowych proponowanych przez Donalda Trumpa. Według doniesień medialnych Starmer będzie przekonywał Trumpa, że w interesie USA jest utrzymanie zaangażowania po zakończeniu walk, aby uniemożliwić Rosji kolejną inwazję na Ukrainę. Zgodnie z angielsko-francuskim planem 30 000 europejskich żołnierzy miałoby zostać rozmieszczonych w ukraińskich miastach, portach i kluczowej infrastrukturze , takiej jak elektrownie jądrowe — ale z dala od obecnych pól bitewnych . Okręty patrolowe miałyby też zostać wysłane na Morze Czarne w celu monitorowania zagrożeń dla żeglugi handlowej. "Wielonarodowe siły lądowe mogłyby stacjonować wzdłuż wschodnich granic NATO" Plan nakreślony przez zachodnich urzędników jest daleki od propozycji wysłania do Ukrainy 200 tys. żołnierzy, których jako warunek podpisania porozumienia pokojowego domagał się prezydent Wołodymyr Zełenski. Donald Trump daje się manipulować Putinowi. Jest skłonny zaakceptować niemal wszystko, byle tylko ogłosić koniec wojny w Ukrainie [OPINIA] Jednak ze względu na sprzeciw Niemiec, Hiszpanii i Włoch wobec wysłania sił lądowych, możliwości Europy w zakresie zabezpieczenia przyszłości Ukrainy wydają się ograniczone. Po szczycie w Paryżu brytyjski premier Keir Starmer stwierdził, że europejska misja wymagałaby "amerykańskiego zabezpieczenia", aby odstraszyć Rosję od ponownego ataku. "Celem tego zabezpieczenia byłoby zapewnienie, że rozmieszczenie sił nie zostanie zakwestionowane przez Rosję" — powiedział jeden z zachodnich urzędników. To rozwiązanie mogłoby obejmować gotowość amerykańskich myśliwców stacjonujących w Rumunii i Polsce do odpowiedzi na każdą przyszłą rosyjską agresję. Ponadto większe wielonarodowe siły lądowe mogłyby stacjonować wzdłuż wschodnich granic NATO, aby w razie potrzeby chronić europejskie wojska w Ukrainie. Ważna rola wschodniej flanki Sojuszu Północnoatlantyckiego Strategia rozmieszczenia amerykańskich myśliwców w Rumunii i Polsce, wraz z większymi siłami lądowymi NATO stacjonującymi na wschodniej flance sojuszu, gotowymi do interwencji w razie potrzeby, ma na celu uniknięcie bezpośredniej konfrontacji Sojuszu Północnoatlantyckiego z Rosją. Jak informuje "The Washington Post", powołując się na dobrze poinformowanych urzędników, kontyngent rozmieszczony w Ukrainie ma działać jako "siła odstraszająca". Z kolei poza Ukrainą, możliwe, że także w Polsce, mają zostać rozmieszczone posiłki na wypadek, gdyby siły pokojowe musiały szybko zwiększyć swoją liczebność i przemieścić się do punktu zapalnego. Taki plan wpisywałby się w zapowiedzi Donalda Tuska , który po szczycie w Paryżu 17 lutego stwierdził: Nie przewidujemy wysłania polskich żołnierzy na teren Ukrainy, natomiast będziemy wspierali, także jeżeli chodzi o logistykę i o wsparcie polityczne, państwa, które ewentualnie będą chciały takich gwarancji w przyszłości udzielić. Niektórzy komentatorzy wskazują natomiast, że obecne zapowiedzi Donalda Tuska należy rozpatrywać także pod kątem trwającej kampanii wyborczej. Daleko idące zapewnienia o zaangażowaniu polskich żołnierzy w Ukrainie mogą zostać źle odebrane przez część elektoratu. Autorzy europejskiego planu pokojowego mają nadzieję, że Trump zaakceptuje pomysł amerykańskiego wsparcia. Porozumienie zgodne jest bowiem z zapowiedziami administracji USA, której przedstawiciele stwierdzili, że wojska amerykańskie nie zostaną rozmieszczone w Ukrainie po osiągnięciu porozumienia pokojowego. Dyskusja o zastosowaniu artykułu 5. Traktatu Północnoatlantyckiego Jeden z europejskich urzędników powiedział w rozmowie z "The Telegraph", że NATO będzie musiało rozpocząć dyskusję na temat ewentualnej możliwości zastosowania w Ukrainie [po rozmieszczeniu wojsk] art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego, który stanowi, że atak na jednego członka sojuszu jest atakiem na wszystkich . Klauzula prawdopodobnie nie obejmie jednak europejskich żołnierzy stacjonujących w Ukrainie [mówił o tym sekretarz obrony USA Pete Hegseth]. Niektóre kraje będą natomiast nalegać, aby zapis pozostał w mocy , jeśli Moskwa zdecyduje się na inwazję na ich terytorium z powodu rozmieszczenia sił. Rosyjski politolog: to niepokojące, że akurat Emmanuel Macron zgromadził sojuszników. Polska bije Francję na głowę Tymczasem w tle rozmów pokojowych dochodzi do kolejnych spięć na linii USA-Ukraina. W środę 19 lutego prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski posprzeczał się z Trumpem po tym, jak były prezydent USA oskarżył Kijów o sprowokowanie rosyjskiej inwazji i argumentował, że w Ukrainie potrzebne są nowe wybory. — Niestety, prezydent Donald Trump, z całym szacunkiem dla niego jako lidera narodu, który darzymy wielkim szacunkiem, żyje w bańce dezinformacyjnej — powiedział Zełenski. Trump nazwał następnie Zełenskiego "dyktatorem " i zalecił ukraińskiemu prezydentowi, aby ten "lepiej się pospieszył, bo może zostać bez państwa".

Brytyjski premier Keir Starmer planuje wysłać europejskie wojska do Ukrainy, aby monitorować porozumienie o zawieszeniu broni. Według zachodnich urzędników zaznajomionych z planem Starmer poprosi Donalda Trumpa o utrzymywanie w stanie gotowości amerykańskich myśliwców na wschodniej flance NATO, w tym w Polsce, aby odpowiedzieć siłą na wszelkie naruszenia przez Rosję porozumienia o zawieszeniu broni. Brytyjski premier ma oficjalnie zaprezentować plan prezydentowi USA podczas wizyty w Waszyngtonie w przyszłym tygodniu.

Kulisy europejskiego planu pokojowego. Ważna rola Polski. Ten ruch może być gamechangerem

Zmień miejscowość Popularne miejscowości Do nietypowego wypadku doszło w Ille-et-Vilaine w środkowej Francji. Lokalna żandarmeria została wezwana do kampera, który utknął w rowie na masce, w niemal pionowej pozycji. Podtrzymywały go jedynie przewody elektryczne. Kierowcy i pasażerów nie było na miejscu. Żandarmeria z Ille-et-Vilaine w regionie Bretanii opublikowała w sobotę zdjęcia kampera , który rozbił się na poboczu drogi w Saint-Méloir-des-Ondes. Szczególną uwagę policji przykuła pozycja pojazdu: stał na masce, niemal pionowo , a na miejscu utrzymywały go jedynie przewody elektryczne. "Kierowcy (i pasażerów?) nie ma już na miejscu (jeśli czytają to, mamy szczerą nadzieję, że czują się dobrze). Podejrzewamy wstawiennictwo świętego..." - przekazano w poście w mediach społecznościowych żandarmerii. Francja. Kamper stanął w rowie na masce Do zdarzenia doszło 15 lutego, a już dzień później kierowca sam zgłosił się na posterunek. Okazało się, że kamperem podróżowały trzy osoby - dwóch mężczyzn i kobieta. Pojazd opuścili o własnych siłach, a z miejsca zdarzenia oddalili się pieszo. Nikomu nic się nie stało. Kierowca w rozmowie z żandarmerią wyjaśnił, że "stracił panowanie na pojazdem". Szczegóły wypadku bada teraz prokuratura. Kamper musiał zostać usunięty z drogi z pomocą dźwigu . Żandarmeria zapewnia, że wbrew niektórym opiniom, zdjęcia z wypadku nie zostały wygenerowane za pomocą sztucznej inteligencji. Funkcjonariusze zaapelowali o ostrożność na drodze. Źródło: "Le Parisien" ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Do nietypowego wypadku doszło w Ille-et-Vilaine w środkowej Francji. Lokalna żandarmeria została wezwana do kampera, który utknął w rowie na masce, w niemal pionowej pozycji. Podtrzymywały go jedynie przewody elektryczne. Kierowcy i pasażerów nie było na miejscu.

Kuriozalny wypadek we Francji. Kamper stanął pionowo

Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu Od samego początku ponownej prezydentury Donald Trump chce "normalizacji" stosunków z Rosją, nawet kosztem niekorzystnego zakończenia wojny w Ukrainie. Ponadto w zeszłym tygodniu wiceprezydent Stanów Zjednoczonych J.D. Vance powiedział w Monachium, że największym zagrożeniem dla Europy jest jej odejście od wartości — przypomina "The Guardian". Doradca Ronalda Reagana krytykuje Donalda Trumpa. "Niedobrze mi od tego" Obawy wśród światowych przywódców wzbudzają także rozmowy amerykańskiej i rosyjskiej delegacji w Rijadzie, na które nie został zaproszony przedstawiciel Kijowa. "Niedobrze mi od tego, co się dzieje. Administracja Trumpa nie szanuje 80 lat współpracy transatlantyckiej i suwerenności Ukrainy" — powiedział w rozmowie z "The Guardian" Ken Adelman, były ambasador USA przy ONZ. "Scenariusz fiński" mógłby zagrozić także Polsce. Putin chce "białego pokoju" Jednocześnie Adelman, który służył przy Reaganie jako dyrektor do spraw zbrojeń, zauważył, że sytuacja całkowicie się zmieniła. "Reagan powiedział: »Zburz ten mur, panie Gorbaczow«, a Trump mówi, że możesz robić, co chcesz panie Putin. Reagan wierzył, że należy wspierać przyjaciół i przeciwstawiać się wrogom. Najwyraźniej administracja Trumpa chce pomagać wrogom i przeciwstawiać się przyjaciołom" — dodał Adelman. Działanie Donalda Trumpa nazywa "głupotą i lekkomyślnością" Reagan i Republikanie z jego czasów byli znani z antykomunistycznej polityki, która przyczyniła się do upadku ZSRR. Po tym, jak Trump stał się czołową postacią ugrupowania, Republikanie zmienili swoje podejście. Tak NATO zamierza bronić się przed Rosją. Zacznie się w Polsce "Reagan powiedziałby: NATO i zaangażowanie USA w Europie utrzymywało europejski pokój przez 80 lat. Narażanie tego na ryzyko jest głupotą i lekkomyślnością. I po co? Żeby dogadać się z Putinem?" — dodał w rozmowie z "The Guardian" Bill Kristol, były urzędnik w administracji Reagana i George'a H.W. Busha.

Republikanie, którzy współpracowali z Ronaldem Reaganem w trakcie zimnej wojny, potępiają ruchy Donalda Trumpa zmierzające do załagodzenia stosunków z Rosją. "I po co? Żeby dogadać się z Putinem?" — stwierdził w rozmowie z "The Guardian" Bill Kristol, były urzędnik w administracji Reagana i George'a H.W. Busha. Brytyjski dziennik zauważył, że w przeszłości Republikanie prowadzili twardą, antykomunistyczną politykę.

Współpracownicy Ronalda Reagana uderzają w Donalda Trumpa. "Niedobrze mi od tego"

Zmień miejscowość Popularne miejscowości Papież Franciszek spokojnie przespał noc, a rano wstał z łóżka i w fotelu zjadł śniadanie - przekazał Watykan w nowym komunikacie dotyczącym stanu zdrowia Ojca Świętego. - Mam nadzieję, że papież szybko wyzdrowieje, ponieważ jest potrzebny - podkreślił arcybiskup Vincenzo Paglia w rozmowie z włoskim dziennikiem. Zwrócił też uwagę, że pojawiają się fałszywe informacje o stanie papieża. Papież Franciszek od siedmiu dni przebywa w rzymskiej Poliklinice Gemelli . We wtorek wieczorem Watykan wydał komunikat, w którym poinformowano, że Ojciec Święty ma obustronne zapalenie płuc i wymaga "bardziej skomplikowanego leczenia". Papież Franciszek w szpitalu. Nowy komunikat Watykanu Z najnowszego komunikatu dotyczącego stanu zdrowia papieża, jaki opublikowała Stolica Apostolska, wynika, że Franciszek spokojnie przespał noc, a rano - podobnie jak w środę - wstał z łóżka, przeszedł się po szpitalnym pokoju i usiadł w fotelu, a także zjadł śniadanie . Przewodniczący Papieskiej Akademii Życia arcybiskup Vincenzo Paglia w rozmowie z dziennikarzami włoskiego dziennika "La Repubblica" przekazał, że ma dobre wiadomości dotyczące stanu zdrowia Ojca Świętego. - Mam nadzieję, że papież szybko wyzdrowieje, ponieważ jest potrzebny . Istnieje potrzeba, aby mógł w pełni wznowić swoje życie jako pasterz Kościoła, co w tym czasie jest więcej niż cenne (...). Ten papież jest potrzebny - mówił arcybiskup Paglia. Jak dodał, "taki jest papież Franciszek". - Na pewno jednym z problemów jego zdrowia jest brak troski o siebie, co zwraca się przeciwko niemu. Może ze strony nas wszystkich powinno być więcej staranności w tym, by go chronić - podkreślał w "La Repubblica". Włoski duchowny nadmienił jednocześnie, że nie brakuje też fałszywych informacji o pogarszającym się stanie papieża . Pytany o to, kiedy głowa Kościoła opuści klinikę, arcybiskup Paglia zaznaczył, że ma nadzieję, iż nie trzeba będzie na to długo czekać. - Mam nadzieję, że (papież - red.) będzie bardziej o siebie dbał i chciałbym żebyśmy, powiedzmy, ograniczali jego nadmierne zaangażowanie. Wszyscy wiemy, że bezpośredni kontakt z ludźmi jest dla niego prawdziwym życiem - wyjaśnił. Stan zdrowia papieża Franciszka. Od tygodnia przebywa w szpitalu Ze środowego komunikatu Watykanu wynika, że stan papieża Franciszka jest stabilny, a wyniki krwi wykazały "niewielką poprawę" , w szczególności jeśli chodzi o stan zapalny w płucach. Stolica Apostolska informowała również, że Ojciec Święty rano po śniadaniu przeczytał kilka gazet , a następnie oddawał się pracy ze swoimi najbliższymi współpracownikami, natomiast przed obiadem przyjął Komunię Świętą. Również w środę papieża odwiedziła premier Włoch Giorgia Meloni , z którą "spędził 20 minut na osobności". Po spotkaniu szefowa tamtejszego rządu przekazała, że Franciszek był "czujny i responsywny" oraz że żartował z nią. - Nie stracił swojego poczucia humoru - powiedziała Meloni. Problemy zdrowotne doskwierają Ojcu Świętemu już od dłuższego czasu. W minionych tygodniach papież kilkukrotnie miał problemy z oddychaniem lub głosem , co zmuszało go do przerywania czytań tekstów homilii oraz katechez, które kończyli za niego jego współpracownicy. Ponadto przez ból stawów 88-letni papież porusza się przy pomocy wózka inwalidzkiego oraz laski. Źródła: Reuters, "La Repubblica" ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Papież Franciszek spokojnie przespał noc, a rano wstał z łóżka i w fotelu zjadł śniadanie - przekazał Watykan w nowym komunikacie dotyczącym stanu zdrowia Ojca Świętego. - Mam nadzieję, że papież szybko wyzdrowieje, ponieważ jest potrzebny - podkreślił arcybiskup Vincenzo Paglia w rozmowie z włoskim dziennikiem. Zwrócił też uwagę, że pojawiają się fałszywe informacje o stanie papieża.

Kolejna doba w szpitalu. Watykan wydał nowy komunikat w sprawie papieża

Zachodni partnerzy Ukrainy twierdzą, że ewentualne zawarcie rozejmu z Rosją będzie wymagało międzynarodowych gwarancji bezpieczeństwa dla Kijowa Jednym z najczęściej omawianych elementów takich gwarancji jest misja pokojowa z udziałem europejskich wojsk Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski stwierdził w środę, że "to Ukraina decyduje, jakie zagraniczne wojska, jeśli w ogóle jakieś, mogą zostać rozmieszczone na jej terytorium" Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onet Dmitrij Pieskow odniósł się do doniesień "Washington Post", z których wynika, że w razie zawieszenia broni państwa europejskie mogłyby rozważyć wysłanie około 30 tys. żołnierzy do Ukrainy. Jak podkreślił Pieskow, Rosja nie zgadza się na obecność wojsk NATO w Ukrainie, co odzwierciedla również wcześniejsze wypowiedzi szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa. W czasie rozmów delegacji amerykańskiej i rosyjskiej, które odbyły się we wtorek w Arabii Saudyjskiej, Ławrow zaznaczył, że Moskwa sprzeciwia się zarówno członkostwu Ukrainy w NATO, jak i wysyłaniu tam żołnierzy Sojuszu. Gwarancje bezpieczeństwa: spór o wojska sojusznicze w Ukrainie Zachodni partnerzy Ukrainy twierdzą, że ewentualne zawarcie rozejmu z Rosją będzie wymagało międzynarodowych gwarancji bezpieczeństwa dla Kijowa. Jednym z najczęściej omawianych elementów takich gwarancji jest misja pokojowa z udziałem europejskich wojsk. Administracja Donalda Trumpa podkreśliła jednak, że USA nie przewidują udziału swoich żołnierzy w przedsięwzięciu, pozostawiając tę kwestię Europie. Tymczasem minister spraw zagranicznych Polski Radosław Sikorski wypowiedział się o suwerenności decyzji Ukrainy w tej sprawie. Stwierdził w środę, że "to Ukraina decyduje, jakie zagraniczne wojska, jeśli w ogóle jakieś, mogą zostać rozmieszczone na jej terytorium". Spór o przywództwo Zełenskiego. Kreml kontynuuje narrację Pieskow skomentował także najnowsze notowania Wołodymyra Zełenskiego. Według rzecznika Kremla zaufanie do prezydenta Ukrainy rzekomo spada, co zdaniem Moskwy podważa jego mandat do dalszego sprawowania władzy. Jednocześnie rosyjskie media podają doniesienia, według których Kreml żąda przeprowadzenia wyborów prezydenckich w Ukrainie jako jednego z warunków potencjalnego rozejmu. Narracja ta napotyka jednak na opór w kontekście rzeczywistych danych. Jak wynika z badania przeprowadzonego przez Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii (KIIS), Wołodymyra Zełenskiego darzy zaufaniem 57 proc. Ukraińców, co oznacza wzrost o 5 punktów procentowych w ciągu dwóch miesięcy. Zełenski, który niejednokrotnie komentował rosyjskie ataki informacyjne pod swoim adresem, określił rozpowszechniane przez Kreml dane dotyczące jego niskiego poparcia jako element dezinformacji. Zawieszenie wyborów w Ukrainie Debata wokół przywództwa Zełenskiego związana jest również z decyzją o zawieszeniu wyborów prezydenckich w Ukrainie z powodu trwającej wojny. Konstytucyjne przepisy wprowadzające stan wojenny zakazują przeprowadzania wyborów do momentu jego zakończenia. Prezydenta Zełenskiego wsparł premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer, który w rozmowie telefonicznej pochwalił tę decyzję. - Zawieszenie wyborów w czasie wojny, tak jak Wielka Brytania zrobiła to w czasie II wojny światowej, jest całkowicie uzasadnione — podkreślił Starmer, przywołując historię swojego kraju. Moskwa, w obliczu wsparcia Ukrainy przez Europę i USA, kontynuuje jednak narrację skierowaną przeciwko Zełenskiemu, co eksperci oceniają jako element rosyjskiej strategii nacisków zarówno na stronę ukraińską, jak i państwa zachodnie.

Rosja potwierdziła w czwartek swoje stanowisko wobec ewentualnego rozmieszczenia europejskich wojsk w Ukrainie w ramach potencjalnego porozumienia pokojowego. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow stanowczo wyraził sprzeciw wobec takiego pomysłu, określając go jako nieakceptowalny z perspektywy Moskwy. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oznajmił również, że Rosja "całkowicie zgadza się" ze stanowiskiem USA wobec Ukrainy.

Rzecznik Kremla ostro o NATO i Ukrainie. "Nieakceptowalne"

Haniebne jest to, że głowa państwa USA i jego pochlebcy pokazali również, że nie mają szacunku dla Ukrainy i jej potężnego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego; że postrzegają Ukrainę jako zbędnego pionka lub, co gorsza, potencjalną kolonię USA, którą można wykorzystać gospodarczo w jej wrażliwym stanie. Po praktycznej kapitulacji zespołu dyletantów Trumpa w Arabii Saudyjskiej dzień wcześniej przed doświadczonymi "dyplomatami" Putina — z ich domyślną ofertą "bądźmy znowu przyjaciółmi pomimo wszystko, choć kosztem Ukrainy i Europy, o ile jest to dobre dla nas obu" — jasne jest, że Moskwa wierzy, że morderstwo może nadal ujść jej na sucho, dosłownie. Ponadto, w zamian za normalizację stosunków dwustronnych, Rosja uważa, że może bezczelnie żądać tego, co jeszcze kilka tygodni temu byłoby uważane za całkowicie nie do przyjęcia w tych okolicznościach: tj. zniesienia sankcji, utrzymania dużej części terytorium Ukrainy, osłabienia i podporządkowania swojego sąsiada poprzez obalenie jego obecnego przywództwa, demilitaryzacji kraju i zablokowania jego przystąpienia do NATO z mocą weta, co w rzeczywistości czyni Sojusz nieaktualnym. Do Europy właśnie dotarło, że USA już nie są po naszej stronie. "Mamy teraz sojusz między Trumpem i Putinem. Obaj chcą nas zniszczyć" Nic dziwnego, że w Ukrainie i w dużej części Europy panuje szok i oburzenie sposobem, w jaki Trump i jego przedstawiciele zachowują się i odrzucają tradycyjną rolę oraz odpowiedzialność Stanów Zjednoczonych jako "przywódcy wolnego świata". Poniżające próby uspokojenia Rosji Nawet jeśli Trump i jego wyborcy mają dość i chcą pozbyć się tego "ciężaru", istnieje minimalny poziom dyplomacji i przyzwoitości, z jakimi należy przeprowadzać tak poważne zwroty — zwłaszcza we wspólnocie wieloletnich partnerów. Zamiast tego byliśmy właśnie świadkami zerwania Trumpa z sojusznikami i przyjaciółmi Ameryki oraz jego jednostronnej i poniżającej próby uspokojenia Rosji , która jest jawnym wrogiem demokratycznego świata i zamierza zniszczyć Ukrainę. "Kłamliwa kreatura". Ukraińcy mają dość. Ostra reakcja na atak Donalda Trumpa Europie mówi się bez ogródek, że nie liczy się już zbytnio w Waszyngtonie i że jej wewnętrzne "niedociągnięcia" przeważają nad zewnętrznymi zagrożeniami ze strony Rosji i jej sojuszników. Już teraz pojawiają się oznaki, że nie zaakceptuje tej źle ukierunkowanej arogancji, ani nie da się potulnie odsunąć na bok. I, co niewiarygodne, Zełenski jest teraz potępiany jako dyktator przez nowych władców Ameryki , jako inicjator wojny, którą Rosja rozpętała przeciwko Ukrainie. W języku Kremla jest on wyśmiewany jako niekompetentny, ale irytujący klaun. Jakie to podłe i obrzydliwe! Haracz w zamian za "pomoc" Po trzech latach dzielnej walki Ukrainy z Rosją, poprzedzonej ośmioma latami mniej intensywnego konfliktu wynikającego z zajęcia przez Rosję Krymu i wschodniej części kraju w regionie Donbasu, Kijów otrzymał teraz ultimatum od Trumpa i jego zespołu. To, do czego się ono sprowadza, jest jasne. Powinieneś zrobić to, co ci każemy, jeśli chcesz, abyśmy pozostali twoim "przyjacielem": oddać terytorium okupowane przez Rosjan, zapomnieć o członkostwie w NATO, przeprowadzić wybory pomimo wojny, ponieważ Kreml na to nalega, i pozbyć się niepokornego Zełenskiego. "Putin rozgrywał każdego prezydenta USA". Ekspert zdradza plan Kremla: złamie każdą obietnicę, którą złożył Ale także, w języku Ala Capone i innych mafijnych bossów: oddaj lwią część swojego bogactwa naturalnego za wszelką dalszą pomoc, jakiej mogą ci udzielić Stany Zjednoczone. Putin też dostanie swoją działkę. To ma posmak haraczu. Nie ustawy Lend Lease Act . A już na pewno nie planu Marshalla . Nóż wbity w plecy Ukrainy i Europy Historia zapamięta, że zamiast uczynić Amerykę znowu wielką, Trump i jego nieokrzesani i krótkowzroczni Vance'owie, Hegsetowie i Muskowie poważnie osłabili reputację USA w oczach świata, wywołali nieufność i konsternację oraz zwiększyli zagrożenia dla bezpieczeństwa. Cóż za tragiczna sytuacja. W przededniu trzeciej rocznicy barbarzyńskiego ataku Rosji z 24 lutego Ukraina stoi teraz w obliczu administracji Trumpa, która stała się antytezą wszystkiego, za czym opowiada się Ameryka. To administracja, która wbiła nóż w plecy Ukrainie i Europie w tym krytycznym momencie, tylko po to, by zyskać przychylność zbrodniczego reżimu Putina i wyglądać jak macho w kraju i na arenie międzynarodowej. Donald Trump daje się manipulować Putinowi. Jest skłonny zaakceptować niemal wszystko, byle tylko ogłosić koniec wojny w Ukrainie [OPINIA] Bądźmy szczerzy. Przypomina to nie tylko niesławną ustępliwość wobec Hitlera w 1938 r., która doprowadziła do rozczłonkowania Czechosłowacji. Przypomina to również tajny pakt Hitler-Stalin z 1939 r., który doprowadził do podziału Europy Wschodniej, oraz porozumienie jałtańskie z 1945 r., w którym Stalinowi pozwolono narzucić sowieckie rządy nad połową Europy. Donald Trump realizuje prawdziwy cel Putina. Rosja postawiła na swoim. "Europa musi dostosować się do nowej roli" Ale to nie koniec tej historii. Może się okazać, że jest to tymczasowy, choć bardzo kosztowny i niebezpieczny, objazd na drodze Ameryki. Jest wielu Amerykanów, którzy chcą naprawić sytuację i wrócić na właściwy kurs. Ukraina, z Zełenskim na czele, oraz jej zwolennicy w Europie i reszcie demokratycznego świata, bez względu na to, jak bardzo są przerażeni, nie ugną się. Po otrząśnięciu się po tym ciosie i przegrupowaniu będą nadal bronić europejskich — a nie trumpowskich — wartości, ze wsparciem lub bez wsparcia macherów [pot. kombinatorów] Putina w Białym Domu.

Jest środowy wieczór, godzina 21:44 w Kijowie. Syreny po raz kolejny rozbrzmiewają, ostrzegając nas przed kolejnym spodziewanym atakiem Rosjan za pomocą pocisków rakietowych i dronów. Dzieje się to w czasie, gdy specjalny wysłannik Donalda Trumpa do Ukrainy, Keith Kellogg, przebywa w stolicy, aby przekonać ukraińskich przywódców do ugłaskiwania zbrodniarza wojennego Władimira Putina i jego despotycznego, zbrodniczego reżimu. Kreml najwyraźniej nie szanuje wysłannika prezydenta USA i misji pokojowej, którą ma on reprezentować. Moskwa wierzy, że nadal uniknie odpowiedzialności za morderstwo.

Wysłannik Donalda Trumpa w Kijowie. "Moskwa wierzy, że morderstwo może ujść jej na sucho". Nic dziwnego [OPINIA]

Radosław Nawrot Liczba ptaków północnej części Europy, w tym ptaków migrujących każdej zimy do Polski i Europy Środkowej, wprost zależy od wahań liczby motyli zamieszkujących strefę borealną, zwłaszcza ciem - twierdzą naukowcy z Finlandii. I dodają, że w tej chwili ptaki zmagają się z drastycznym spadkiem liczebności tych owadów. Jest problem. Nie wszystkie ptaki, które obserwujemy teraz w Polsce i które przylatują do naszych karmników i ogrodów, to nasze gatunki lęgowe. Wiele z nich przylatuje z Północy, by u nas przetrwać zimę, a lęgi odbywają gdzie indziej. To, ile ptaków przyleci każdej zimy, jest trudne do przewidzenia. Naukowcy zaczynają jednak wiązać owe przyloty z dostępnością na Północy bardzo konkretnego pokarmu. To motyle. Związek jest bardzo silny i możemy przeczytać o tym w opracowaniu w "Ecology Letters" w materiale "Dowody na oddolne skutki liczebności motyli na ptaki leśne w samej strefie północno-borealnej". Strefa borealna to strefa subarktyczna, położona między mniej więcej 50 a 70 stopniem szerokości północnej. Warszawa leży na 52. stopniu szerokości północnej, a zatem to strefa sięgająca mniej więcej od środkowej i północnej Polski aż po Arktykę, Laponię, Murmańsk i północną Skandynawię. Zobacz również: Tego ptaka nie było w Polsce od 60 lat. Pojawił się w stadzie sikor To strefa bardzo silnych migracji ptaków, które przed zimą przylatują z Północy do środkowej Europy, w tym także do Polski. Wiele obecnie obserwowanych gatunków to ptaki albo nielęgnące się w Polsce w ogóle, albo takie, które się tu lęgną, ale wymieniają swoje populacje. To znaczy, że nasze lecą w basen Morza Śródziemnego i do zachodniej Europy, a na ich miejsce przylatują populacje północnej Europy. Finowie zbadali ptaki. Klucz tkwi w motylach Badania nad ptakami Północy wykonali fińscy naukowcy Uniwersytetu w Oulu przy współpracy z innymi ornitologami. W ich materiale czytamy: "Spadki liczby owadów to powód do alarmu, gdyż powodują kaskadowe konsekwencje w ekosystemach. To one sprawiają, że populacje wielu ptaków owadożernych również maleją. Badania ptaków w całej Finlandii wykazują ścisły i dynamiczny związek między biomasą dorosłych motyli zimujących na Północy a biomasą ptaków osiadłych i migrujących, które są zależne od gąsienic jako pożywienia w sezonie lęgowym w strefie północno-borealnej. " A tak się składa, że liczba owadów takich jak motyle, w tym ćmy w strefie borealnej na północy Europy obecnie spada. I to ma przełożenia na sytuację ptaków. Finowie uważają jednak, że ich badania wskazują na ścisłą relację między liczbą motyli a ptakami na północy ich kraju, a znacznie mniejszy w południowych regionach. Im dalej na północ, tym jest to dla ptaków istotniejsze. Gąsienice motyli są dla ptaków strefy borealnej ważnym pokarmem w okresie lęgowym, w zasadzie absolutnie kluczowym. Naukowcy tłumaczą to tym, że na północy okresy lęgowe ptaków są krótkie, sieci pokarmowe - stosunkowo proste , a wahania liczebności motyli takich jak ćmy z roku na rok bywają bardzo zmienne. I to mocno rzutuje na liczbę ptaków, które nie mają tam opcji dywersyfikacji tego istotnego pokarmu Im dalej na południe, tym jest to łatwiejsze. Zobacz również: Duże stada dzikich gęsi latają nad Polską tam i z powrotem. Co się stało? A to z kolei przekłada się nie tylko na liczebność ptaków w Finlandii czy krajach skandynawskich, ale także na ich ewentualne późniejsze migracje. Tak możemy wyjaśnić, dlaczego niektóre lata obfitują w ptaki przylatujące do nas z Północy, a które nie. Jest to bardzo istotne, bowiem większość ptaków karmi swe pisklęta owadami. Nawet takie gatunki jak gile czy jemiołuszki, których podstawę pożywienia stanowią nasiona i owoce roślin, w okresie lęgowym stosują domieszkę owadów. Dalsze badania Uniwersytetu w Oulu ma kierować się w stronę ustalenia, które dokładnie gatunki ciem i innych motyli stanowią podstawę pokarmową ptaków Północy. To może pomóc w ich ochronie i zapobieganiu spadkom liczby tych, którzy się nimi żywią. Ptaki latają tam i z powrotem. To czas ich wędrówek. Co o nich wiesz? [QUIZ] Najnowsze

Liczba ptaków północnej części Europy, w tym ptaków migrujących każdej zimy do Polski i Europy Środkowej, wprost zależy od wahań liczby motyli zamieszkujących strefę borealną, zwłaszcza ciem - twierdzą naukowcy z Finlandii. I dodają, że w tej chwili ptaki zmagają się z drastycznym spadkiem liczebności tych owadów. Jest problem.

Poważny problem ptaków przylatujących do nas na zimę. Grozi duże załamanie

Siedem dni prezydenckich interwencji w konflikcie rosyjsko-ukraińskim urzeczywistniło koszmary Ukraińców i wielu ich sojuszników, podważając transatlantyckie stosunki, które stanowiły podstawę europejskiego bezpieczeństwa od 1945 r. Europejscy politycy zaczynają rozumieć, jak głęboko zmienił się ich świat: muszą teraz radzić sobie z Ameryką, która jest w najlepszym razie sceptyczna, a w najgorszym wroga wobec starego świata, który reprezentują. Jeśli istniały jakiekolwiek wątpliwości co do zakresu chęci Trumpa do robienia sobie wrogów w Europie, uciął je we wtorek wieczorem. Tego dnia obwinił Ukrainę o "rozpoczęcie" wojny z Rosją. Tak rażące odrzucenie faktu niesprowokowanej inwazji Putina trzy lata temu zszokowało nawet najbardziej lojalnych przyjaciół Ameryki w regionie. "Jezu", powiedział prywatnie jeden z brytyjskich urzędników rządowych w odpowiedzi na wybuch prezydenta. — Mamy teraz sojusz między rosyjskim prezydentem, który chce zniszczyć Europę, a amerykańskim prezydentem, który również chce zniszczyć Europę — zauważył anonimowo w ostatnich dniach inny europejski dyplomata. — Sojusz transatlantycki jest skończony — podsumował. "Sojusz transatlantycki jest skończony". Na Europę padł blady strach. "Naprawdę się spóźniliśmy" Po prawie trzech latach zdecydowanego wsparcia dla ukraińskiego oporu za prezydentury Joego Bidena nowy człowiek w Białym Domu wypowiada słowa Putina . W środę nazwał ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego "dyktatorem" za to, że nie rozpisał wyborów i przyznał, że nie obchodzi go zbytnio wynik wojny. "Ta wojna jest o wiele ważniejsza dla Europy niż dla nas" — napisał Trump w mediach społecznościowych. "Mamy duży, piękny Ocean jako separację". Sprzedanie Ukrainy Sentymenty te są druzgocące dla Europejczyków, ale spójne z wrogością, jaką Trump wykazał wobec kontynentu od czasu powrotu na urząd. W pierwszym miesiącu po powrocie Trump i jego zespół ogłosili cła, wielokrotnie krytykowali UE jako instytucję, sprzedali Ukrainę, zanim jeszcze rozpoczęły się rozmowy pokojowe, odwołali historyczne amerykańskie zobowiązania w zakresie bezpieczeństwa europejskiego i powitali Putina z powrotem na arenie międzynarodowej. Donald Trump realizuje prawdziwy cel Putina. Rosja postawiła na swoim. "Europa musi dostosować się do nowej roli" W wewnętrznych dyskusjach w Brukseli niektórzy dyplomaci bezpośrednio poruszają kwestię, która kiedyś była nie do pomyślenia: że przywódcy USA znajdują wspólną płaszczyznę z Rosją w dążeniu do zniszczenia UE. USA już nie są po stronie Europy Podczas pierwszej rundy rozmów między delegacjami amerykańską i rosyjską w Arabii Saudyjskiej we wtorek, obie strony omówiły "czynniki drażniące" w ich stosunkach, w tym sankcje nałożone na Moskwę w odpowiedzi na wywołaną przez nią wojnę. Rozmawiały też o możliwościach przyszłej współpracy energetycznej i inwestycji — nawet gdy UE uzgodniła nową rundę sankcji wobec Rosji. Nowa rzeczywistość zaczyna docierać do Brukseli: USA po prostu nie są po naszej stronie. Proeuropejskie partie polityczne w Parlamencie Europejskim wydały wspólne oświadczenie, w którym uznały skalę kryzysu, przed którym stoją. Kandydat na kanclerza Niemiec ostro o Donaldzie Trumpie. "To już nie jest Ameryka, którą znaliśmy" Liderzy centroprawicowej Europejskiej Partii Ludowej, Socjalistów i Demokratów, liberalnej Odnowy Europy i Zielonych oświadczyli: "Europa nie może już w pełni polegać na Stanach Zjednoczonych w obronie naszych wspólnych wartości i interesów". Kraje europejskie muszą teraz pilnie podjąć działania w celu zabezpieczenia własnej obrony, zwiększając wydatki na wojsko i większe wsparcie dla Ukrainy, dodano w oświadczeniu. "Bezpieczeństwo Ukrainy to bezpieczeństwo Europy" — stwierdziły partie. "Unia Europejska i jej państwa członkowskie nie mają innego wyboru, jak tylko podjąć natychmiastowe działania, wraz z NATO i podobnie myślącymi sojusznikami spoza UE, w celu zainwestowania w bardziej wydajną i zintegrowaną europejską architekturę bezpieczeństwa i obrony". Głosy sprzeciwu Nie wszyscy są gotowi zaakceptować zmienioną rzeczywistość. Gdzie indziej, zwłaszcza wśród partii, których polityka jest bliższa Trumpowi, takich jak ta premier Włoch Giorgii Meloni, pojawiły się głosy sprzeciwu. Rzecznik grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do której należy partia Bracia Włoch Meloni, wyjaśnił, dlaczego nie podpisała wspólnego oświadczenia: "Nie byliśmy w pełni zadowoleni ze sformułowania oceny Stanów Zjednoczonych w tekście ... Teraz jest czas na spokojny, wyważony dialog i skupienie się na pragmatycznych rozwiązaniach". Rosyjski analityk o kluczowej zmianie, która czeka Europę. "Głos Polski będzie słyszany dużo bardziej" W Wielkiej Brytanii były premier Boris Johnson, który był w regularnym kontakcie z Trumpem, podkreślił, że Europa przesadza. "Oświadczenia Trumpa nie mają być historycznie dokładne, ale mają zaszokować Europejczyków [i zmusić] do działania" — powiedział. Wysoki rangą polski urzędnik argumentował również, że Trump nie chce opuszczać NATO ani dzielić Europy. — Chce, aby Europa wzięła większą odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo, aby wzmocnić NATO — powiedział. O co chodzi Trumpowi? Ale nawet jeśli wiele komentarzy Trumpa jest jedynie pozycjonowaniem do negocjacji, co dokładnie jest negocjowane? Dla czyjej korzyści? I która strona odczuwa w związku z tym największą presję? W tej chwili Ukraina i Europa nie są nawet w pokoju negocjacyjnym i odczuwają napięcie, podczas gdy rosyjskie media się cieszą. Znakiem tego, jak bardzo zniszczone zostały stosunki USA z UE, jest to, że szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen nie zdołała nawet porozmawiać z Trumpem w pierwszym miesiącu jego powrotu . Spotkała się co prawda z wiceprezydentem J.D. Vance'em w Paryżu, ale ten nie uprzedził jej, że następnego dnia Trump ma zaplanowane rozmowy z Putinem. W Kijowie Zełenski początkowo próbował odwołać się do komercyjnych instynktów Trumpa jako dewelopera nieruchomości, oferując udział w kluczowych ukraińskich minerałach, takich jak lit, w zamian za dalsze wsparcie wojskowe. Wydaje się, że to się nie powiodło, a Trump domaga się teraz dostępu do minerałów jako zaległej płatności za pomoc, którą Stany Zjednoczone już dostarczyły. Rosyjski politolog: to niepokojące, że akurat Emmanuel Macron zgromadził sojuszników. Polska bije Francję na głowę Od tego czasu bezpośrednie ataki Trumpa na prezydenta Ukrainy tylko się nasiliły . W posunięciu, które zdaniem wielu Europejczyków może podważyć perspektywy stabilnej demokracji w Ukrainie i zagrać na korzyść Rosji, Trump naciska na szybkie wybory w celu usunięcia Zełenskiego. Tymczasem brytyjscy ustawodawcy pozostają optymistami, że tak zwane specjalne stosunki między Wielką Brytanią a Stanami Zjednoczonymi przetrwają. Premier Keir Starmer udaje się do Waszyngtonu w przyszłym tygodniu, aby spotkać się z prezydentem. Urzędnicy rządowi w Londynie również próbowali traktować Trumpa jako polityka "transakcyjnego" i mieli nadzieję, że nie będzie chciał złej umowy w sprawie Ukrainy, w której wyglądałoby na to, że przegrał z Rosją. Jak źle może się to skończyć? Prawda jest taka, że wyobrażenie Trumpa o złym układzie może bardzo różnić się od europejskiego, jeśli negocjuje on w imieniu swojej wersji Ameryki — a nie w interesie ukraińskiego i europejskiego bezpieczeństwa. James Nixey, dyrektor ds. Rosji i Eurazji w londyńskim think tanku Chatham House, powiedział, że Trump i jego zespół nie wydają się negocjować z Putinem z pozycji "opozycyjnej". — Rzeczywistość jest taka, że obecni Republikanie uważają Rosję i Ukrainę za coś w rodzaju równych sobie — powiedział. — Istnieje sposób radzenia sobie z Rosją, który nie jest militarny ani agresywny, a mianowicie dać Rosji wszystko, czego chce. I być może są na to gotowi — wyjaśnił. Donald Trump daje się manipulować Putinowi. Jest skłonny zaakceptować niemal wszystko, byle tylko ogłosić koniec wojny w Ukrainie [OPINIA] Jeśli, jak coraz bardziej obawiają się europejscy urzędnicy, sojusz transatlantycki jest śmiertelnie ranny, to jak źle może się to skończyć? Putin ma ambicje, by wyjść daleko poza Ukrainę i rozszerzyć kontrolę terytorialną Rosji na całą Europę Wschodnią , w tym kraje bałtyckie, które wcześniej były częścią Związku Radzieckiego, powiedział Nixey. Jeśli chodzi o stosunki USA z Europą, Trump już przedstawił pomysł potencjalnego użycia siły militarnej w celu przejęcia kontroli nad Grenlandią , bogatym w minerały duńskim terytorium strategicznie położonym w Arktyce. Ten dziwaczny pomysł rodzi perspektywę możliwego konfliktu zbrojnego między dwoma członkami-założycielami NATO . Ukraina to pretekst. Kusząca propozycja Putina dla Donalda Trumpa. To może być mistrzowskie zagranie Kremla [ANALIZA] Druga kadencja Trumpa trwa zaledwie miesiąc. W swoim przemówieniu inauguracyjnym z 20 stycznia zadeklarował, że Stany Zjednoczone będą "rosnącym narodem", który ponownie "rozszerzy nasze terytorium". "Nic nie stanie nam na drodze, ponieważ jesteśmy Amerykanami" — powiedział Trump. "Przyszłość należy do nas, a nasz złoty wiek właśnie się rozpoczął".

Zaledwie w ciągu miesiąca od powrotu do Białego Domu Donald Trump zdążył sprzedać Ukrainę i sprzymierzyć się z największym wrogiem Europejczyków, stając po stronie Władimira Putina. "Jezu", skwitował krótko niedawny wybuch Donalda Trumpa jeden z urzędników, oddając to, co myśli na temat działań USA pod rządami Republikanina coraz więcej ludzi w Europie. Jak źle to się może dla nas skończyć? Putin ma ambicje, by wyjść daleko poza Ukrainę i rozszerzyć kontrolę Rosji na całą Europę Wschodnią. Zakusy Trumpa na europejskie terytoria rodzą natomiast perspektywę możliwego konfliktu zbrojnego między dwoma członkami-założycielami NATO.

Do Europy właśnie dotarło, że USA już nie są po naszej stronie. "Mamy teraz sojusz między Trumpem i Putinem. Obaj chcą nas zniszczyć"

Propozycję opracowały Wielka Brytania i Francja. Miała zostać przedstawiona podczas dwóch szczytów przywódców państw Europy, zorganizowanych w poniedziałek i środę w Paryżu Według gazety premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer ma w przyszłym tygodniu przedstawić szczegóły tej koncepcji prezydentowi USA "Daily Telegraph" napisał też, że wsparcie i ochrona ze strony USA miałyby polegać, przede wszystkim, na utrzymywaniu w gotowości amerykańskich myśliwców i pocisków rakietowych Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu Powołując się na źródła w NATO i brytyjskim rządzie, "Daily Telegraph" napisał, że do 30 tys. żołnierzy z państw europejskich zostałoby rozmieszczonych z dala od obecnych linii frontu — w ukraińskich miastach, a także portach i innych obiektach infrastruktury krytycznej, takich jak elektrownie jądrowe. Donald Trump oskarża Wołodymyra Zełenskiego. Grozi "nieprzyjemnymi" konsekwencjami [RELACJA NA ŻYWO] Według brytyjskiego dziennika misja miałaby polegać na — jak to określono — monitoringu technicznym, prowadzonym przez samoloty rozpoznawcze, a także drony i satelity. Jak wyjaśnił rozmówca gazety, celem byłoby "zapewnienie pełnego obrazu tego, co dzieje się" w Ukrainie. Misja służyłaby również zagwarantowaniu bezpieczeństwa przestrzeni powietrznej nad Ukrainą — tak, by bez przeszkód można było realizować loty komercyjne. W tym samym celu jednostki marynarki wojennej mogłyby patrolować wody Morza Czarnego. Amerykańskie myśliwce w gotowości "Daily Telegraph" napisał też, że wsparcie i ochrona ze strony USA miałyby polegać, przede wszystkim, na utrzymywaniu w gotowości amerykańskich myśliwców i pocisków rakietowych, rozlokowanych w państwach wschodniej flanki NATO. Miałyby one zostać użyte w przypadku zerwania przez Rosję któregokolwiek z warunków zawieszenia broni. Według brytyjskiego dziennika nie wyklucza się też rozlokowania znacznie większych, wielonarodowych sił lądowych na wschodnich granicach państw NATO. Był wiceprezydentem u Trumpa i popadł w niełaskę. Teraz reaguje na słowa o Ukrainie Propozycję, którą — jak przekazała brytyjska gazeta — opracowały Wielka Brytania i Francja, przedstawiono podczas dwóch szczytów przywódców państw Europy, zorganizowanych w poniedziałek i środę w Paryżu. Dziennik podkreślił, że plan powstał w reakcji na zapowiedzi Waszyngtonu dotyczące zakończenia wojny w Ukrainie oraz wynikające z nich obawy o całkowite wycofanie się USA ze wspierania Kijowa zaraz po zawieszeniu broni. "Daily Telegraph" podkreślił, że wysłaniu wojsk do Ukrainy sprzeciwiły się m.in. Niemcy, Hiszpania i Włochy. Według cytowanego przez gazetę urzędnika NATO z jednego z państw europejskich nie można wykluczyć, że wysłanie misji do Ukrainy będzie wiązać się z koniecznością dyskusji na temat art. 5. Traktatu Północnoatlantyckiego. Zgodnie z nim atak na jedno z państw członkowskich Sojuszu jest tożsamy z atakiem na całe NATO. Dlaczego Waszyngton mówi językiem Kremla? Były dyrektor NATO w Moskwie: Trump zafiksował się na jednej idei Wołodymyr Zełenski ma inne plany Gazeta przypomniała, że zupełnie inne wyobrażenie o ewentualnej misji pokojowej w Ukrainie miał prezydent tego kraju. Wołodymyr Zełenski mówił, że ceną, za którą Kijów byłby gotów podpisać porozumienie pokojowe, jest obecność na terytorium tego kraju misji pokojowej liczącej około 200 tys. żołnierzy. "Daily Telegraph" przywołał też słowa szefa brytyjskiego rządu. Starmer zapowiedział, że podczas przyszłotygodniowej wizyty w USA będzie podkreślał, że dalsze zaangażowanie po stronie Ukrainy w wojnie z Rosją leży również w interesie Stanów Zjednoczonych.

Plan dla Ukrainy po ewentualnym rozejmie z Rosją zakłada rozmieszczenie tam maksymalnie 30 tys. żołnierzy z Europy, nadzorujących zawieszenie broni i amerykańską ochronę tego kontyngentu — powiadomił brytyjski dziennik "Daily Telegraph".

world

LATEST INSIGHTS