W badaniach przeprowadzonych przez zespół naukowców z Instytutu Chemii Uniwersytetu w São Paulo (IQSC-USP) we współpracy z badaczami Federalnego Uniwersytetu w São Carlos (UFSCar) odkryto, że jadalny biofilm, stworzony z odpadów rolnych i rybnych, może znacząco przedłużyć okres przydatności truskawek do spożycia. Truskawki, pokryte innowacyjną powłoką, wykazały o 11 proc. mniejszą utratę wagi podczas przechowywania w chłodni, a objawy zakażenia grzybami pojawiły się na nich dopiero po 6 do 8 dniach , podczas gdy w normalnych warunkach, bez zabezpieczenia, dochodzi do tego średnio po 4 dniach. Dzięki zastosowaniu powłoki udało się podwoić okres przydatności do spożycia truskawek przechowywanych w chłodni, opóźniając ich odwodnienie, przy zachowaniu smaku, konsystencji i zawartości związków lotnych, które nadają owocom charakterystyczny aromat - mówi Mirella Romanelli Vicente Bertolo, główna autorka badania. Inicjatorem badań był opiekun doktoratu pani Bertolo, profesor Stanislau Bogusz Junior. Podczas pracy opracowano technikę, która pozwoliła na ekstrakcję ze skórki granatu o 84,2 proc. większej ilości związków przeciwutleniających, które mają właściwości konserwujące. Ponad 40 proc. granatu, w zależności od odmiany, stanowi skórka, która jest marnowana. Naszym zamierzeniem było wykorzystanie tego odpadu do uzyskania ekstraktów bogatych w związki fenolowe o działaniu antyoksydacyjnym i przeciwbakteryjnym - wyjaśnia Bogusz. Po sukcesie tej metody ekstrakcji badacze postanowili przetestować hipotezę włączenia przeciwutleniaczy z granatu do powłok tworzonych na bazie żelatyny i chitozanu - polimeru występującego w szkielecie skorupiaków, takich jak krewetki - w celu opracowania ochronnej powłoki dla owoców. Wybraliśmy chitozan wyodrębniony z kałamarnicy, ponieważ nie wywołuje on reakcji alergicznych, jak ten uzyskany z krewetek. Połączyliśmy ten materiał z innym polimerem, w tym przypadku żelatyną, aby poprawić jego właściwości mechaniczne - dodaje Bogusz. Truskawka została wybrana do testowania skuteczności biofilmu, ponieważ jest jednym z produktów o najwyższych wskaźnikach strat w brazylijskich supermarketach . Jej trwałość w warunkach chłodniczych nie przekracza siedmiu dni. Truskawka to owoc, który ma bardzo wysoką wymianę gazową i bardzo niskie pH. Jest więc bardzo podatna na atak mikrobiologiczny. Jest również bardzo wilgotna, a owoce są małe. Na tej podstawie postawiliśmy hipotezę, że jeśli materiał, który opracowaliśmy działa w przypadku truskawek, będzie skuteczny też dla każdego innego owocu - mówi Bogusz. Aby przetestować tę hipotezę, badacze pokrywali truskawki ową jadalną warstwą przez zanurzenie w roztworze i oceniali właściwości fizykochemiczne, mikrobiologiczne oraz profil lotnych związków i cechy sensoryczne owoców przez 12 dni przechowywania w lodówce. Wyniki wskazują, że materiał tworzy na powierzchni owoców warstwę, która działa jako bariera dla przejścia mikroorganizmów, utraty wilgoci i wymiany gazów, modyfikując oddychanie truskawek. W ten sposób powłoka spowalnia dojrzewanie owoców w okresie po zbiorach, zwiększając ich trwałość, a zachowując przy tym ich kolor, konsystencję, a także aromat. Zastosowany biofilm nie wpłynął również na cechy sensoryczne owoców, takie jak smak, co potwierdzono w testach z udziałem studentów chemii na IQSC-USP. Wyniki testów pokazały, że nie było różnic w smaku, aromacie ani cechach wizualnych truskawek pokrytych naszym materiałem w porównaniu do truskawek bez tej ochrony - zapewnia Bertolo. Badacze złożyli wniosek o opatentowanie metody i zamierzają udostępniać ją zainteresowanym firmom. Analizy ekonomiczne wskazują, że powłoka mogłaby kosztować szacunkowo około 10 groszy za owoc .

Brazylijscy naukowcy mają pomysł, jak przedłużyć trwałość truskawek. Na łamach czasopisma "Food Chemistry" opublikowali pracę opisującą metodę powlekania popularnych owoców jadalną powłoką zawierającą ekstrakt z łupin owoców granatu. Tak zabezpieczone truskawki zachowują smak i aromat, a zdecydowanie wolniej tracą w chłodni wodę. Znacznie później też poddają się zakażeniom grzybami. To przełomowe odkrycie może zrewolucjonizować sposób, w jaki przechowujemy te delikatne owoce.

Truskawki, szykujcie się na dłuższe życie. Odkrywcze badania nad świeżością

Sprawdziliśmy, jak wygląda sytuacja w Otwocku, w którym doszło do największej od kilkudziesięciu lat awarii wodociągowej Według szacunków, jej skutki dotknęły blisko 50 tys. osób, mieszkańców Otwocka i Karczewa Atmosfera w tych miastach jest nerwowa, a władze robią, co mogą, by usunąć awarię. — Tu powinny stać całe tiry z wodą, a nie tylko jakaś furgonetka — denerwują się mieszkańcy Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu "UWAGA! Woda niezdatna do spożycia i celów sanitarnych w Otwocku i Karczewie. Gmina zapewni wodę butelkowaną oraz z beczkowozu. Śledź lokalne komunikaty" – taki alert RCB znaleźli w środę rano w swoich telefonach mieszkańcy tych podwarszawskich miast. "Daj pan spokój, w sklepach nie ma ani jednej butelki wody od rana" "Uwaga, bardzo poważna awaria sieci wodociągowej na terenie Otwocka i Karczewa, która potrwa kilka dni! Proszę nie korzystać z wody z wodociągu OPWiK na terenie Otwocka i Karczewa. W wyniku awarii woda nie jest zdatna do spożycia i picia, nawet po przegotowaniu. Zakaz obowiązuje do odwołania. Proszę o niekorzystanie z wody wodociągowej do celów spożywczych i sanitarnych (...) Obecnie przygotowywane są punkty dystrybucji wody pitnej" – napisał z kolei w sieci Jarosław Margielski , prezydent Otwocka. ZOBACZ RÓWNIEŻ : Wielka awaria w Otwocku. "Proszę nie korzystać z wody" W związku z tym mieszkańcy ruszyli do urzędu miasta, gdzie miała być rozdawane butelki z wodą. Po godz. 10 zgromadził się tam już spory tłum. Kiedy wchodzimy na plac przed urzędem okazuje się, że woda akurat się skończyła. Następna partia ma być za około godzinę. Tłum się jednak nie rozchodzi. W kolejce ustawiło się ponad 100 osób. Ogonek wychodzi już poza ogrodzenie urzędu. — Daj pan spokój, w sklepach nie ma ani jednej butelki już od samego rana. W Carefourze i Stokrotce już o siódmej nie było. Przecież nie będę do Warszawy jechać. To czekam – słyszymy od pana Bogdana, mieszkańca Otwocka. ZOBACZ RÓWNIEŻ: Potężna awaria w Otwocku. Prezydent miasta podaje szczegóły — Nie wiem, jak to będzie i jak długo. To wygląda na jakieś zaniedbanie, bo z informacji przekazywanych przez urzędników wynika, że jakieś nagromadzone przez lata osady się oderwały i zanieczyściły wodę w rurach. I ponoć jest to na tyle trujące, że nie można się nawet myć i wykąpać. Jedyna wyjście to przynieść wodę z beczkowozu, wlewać do czajnika, zagotowywać i wlewać do wanny. Gorzej będą mieli ci, co mają prysznic. Będą musieli zaopatrzyć się w jakąś miskę. No, jest to dla nas duży problem – dodaje pani Beata. "Gdzie te beczkowozy? Miały być, a nie ma" W kolejce atmosfera robi się coraz bardziej napięta. – Tu powinien stać cały tir z wodą, a nie jakąś furgonetkę przywieźli i zgrzewki rozeszły się w parę minut. Informację o awarii podali dzisiaj, ale z informacja, że do awarii doszło 1 kwietnia. Może nie podawali wczoraj, żeby ktoś nie pomyślał, że prima aprilis. W każdym razie był czas, żeby takiego tira z wodą załatwić. I taki ciężarówki z wodą powinny być przy szkołach, przedszkolach, przy sklepach. Tam, gdzie są ludzie. Woda to najbardziej potrzebna rzecz do życia – pani Katarzyna. — Ja słyszałam, że to wcale nie żadne osady, tylko jakiś zaczątek z oczyszczalni w Warszawie — dodaje jej koleżanka. – To jest bzdura, niech pan tego nawet nie słucha – kobieta przed nią odwraca się obruszona. – Może zaraz pani powie, że to z Czajki spuścili? Przecież to w drugą stronę płynie, co pani wymyśla – puka się w głowę. ZOBACZ RÓWNIEŻ : Prezydent miasta związany z PiS przegrywa w sądzie. Chodzi o skażenie wody — Ja nie zdążyłam nawet kawy zrobić rano. To jestem trochę zdenerwowana. A jeszcze dodatkowo wkurza mnie, że trzeba tu tyle stać. Do cholery, żeby coś takiego w XXI wieku w środku Europy – kobieta we wzorzystej kurtce nie przebiera w słowach. – Ja tu nie jestem od oceny działań władz. Mnie się po prostu chce pić. W toalecie też muszę spuścić, a nie mam czym. Gdzie te beczkowozy? Miały być, a nie ma. A jak już nawet postawią, to przecież nie każdy może tak sobie przyjechać z wiadrem czy baniakiem i nabrać. A co ze starszymi ludźmi, którzy przecież nie dadzą rady tego zrobić? – pyta mężczyzna z sumiastymi wąsami. — Przecież było powiedziane przez prezydenta, że jest numer telefonu, pod który można się zgłaszać, jak ktoś nie da rady podjechać i będzie dowiezione. Tak, że błędnie pan tutaj pan poinformowany i narzeka bez sensu. Trzeba było oglądać, w telewizji mówili trzy razy, Zresztą jakoś przez parę dni da się wytrzymać i z brudu nie umrzeć. Przecież to sytuacja losowa, jakoś trzeba sobie radzić – oburza się kolejna osoba w kolejce. – Ja o tym nie słyszałem. Nie każdy musi oglądać te same programy, co pani. Zresztą, jak zabraknie tej wody, to niedaleko mam do Świdra, wykąpię się najwyżej w rzece – odpowiada adresat reprymendy. "Za PRL-u nie takie rzeczy się zdarzały" Ludzie są coraz bardziej zdenerwowani. Dochodzimy do wystawionego na zewnątrz stolika, gdzie pracownicy urzędu cierpliwe tłumaczą mieszkańcom, jak wygląda obecnie sytuacja. Parę minut temu rozdawali tu butelki z wodą. – Fakt, akurat się skończyły. Czekamy na następny transport. Będzie w ciągu godziny. Ale można już korzystać z beczkowozów, które będą rozstawione w 17 punktach miasta. O, tu jest lista, proszę zobaczyć. Mam tylko jedną kartkę, nie mogę panu dać, ale wszystko jest na stronie urzędu. Tam trzeba sprawdzać, informacje są cały czas aktualizowane. A najbliższy beczkowóz jest o tutaj zaraz, przy teatrze Jaracza – urzędnik wskazuje nam palcem kierunek. ZOBACZ RÓWNIEŻ : Policjanci z Otwocka zlikwidowali "dziuplę samochodową". Zatrzymali pięć osób Idziemy więc sprawdzić. Po drodze spotykamy "szczęśliwca", który zdążył zdobyć zgrzewkę sześciu butelek z drogocennym płynem. W ręku ma jeszcze pusty pięciolitrowy baniak. — Jeszcze zdążyłem rano kupić dwie zgrzewki w "Żabce", a teraz przyszedłem tutaj i udało mi się jeszcze jedną dostać. Napełnię jeszcze baniaczek i przynajmniej na dwa dni powinno wystarczyć. Jak się skończy, to przecież przywiozą. Spokojnie, nie jesteśmy na pustyni. Jak miałem w domu remont i wyłączoną wodę, to brałem miseczkę i stojąc pod prysznicem kubeczkiem się polewałem. Tak się "kąpałem". Da się do wszystkiego przyzwyczaić. Za PRL-u nie takie rzeczy się zdarzały – mówi nam pan Mieczysław, mieszkaniec Otwocka. Idziemy razem pod teatr. Jak mówi nasz rozmówca, pocztą pantoflową dowiedział się, że tam ma stanąć cysterna z wodą. Kiedy dochodzimy do budynku, akurat podjeżdża beczkowóz z napisem "Wodociągi Warszawskie". Czeka na niego już kilka innych osób. Kierowca zestawia zbiornik na kostkę brukową przed teatrem i odjeżdża. Ludzie napełniają plastikowe baniaki, spoglądając na napis nad kranami: "Woda zdatna do picia po przegotowaniu". Wśród nich pan Mieczysław. – Jakoś to przeżyjemy. Wszystkiego dobrego – rzuca na pożegnanie. Prezydent Otwocka: doszło do zerwania osadu, który został skumulowany Taka rzeczywistość czeka mieszkańców Otwocka i Karczewa przez kilka najbliższych dni. Jaka właściwie jest przyczyna tej awarii? Wszystkie informacje przekazał na dzisiejszej konferencji prezydent Otwocka. — Na magistrali wodociągowej, zaopatrującej stację uzdatniania wody w wodę surową, doszło do dwukrotnej awarii. Po napełnieniu sieci doszło do zerwania osadu, który został na tej sieci skumulowany. Nadmierna ilość tego osadu zanieczyściła filtry na stacji, która zaopatruje ponad 80 proc. miasta w wodę — mówił Jarosław Margielski. Jak dodawał, by opanować sytuację, musiała paść decyzja o zamknięciu stacji uzdatniania wody na wyłączeniu magistrali zasilającej Otwock i Karczew. — Obecnie trwa płukanie filtrów, badana jest mętność wody, po doprowadzeniu do właściwego poziomu magistrale wodociągowe zostaną napełnione wodą surową. Jeśli zostaną te magistrale z powrotem napełnione wodą surową, woda ta nie będzie zdatna do picia — zaznaczył. Prace, mające na celu oczyszczenie filtrów, mogą potrwać od kilku do kilkunastu godzin. — Równolegle podjęte są działania, mające na celu zapewnienie dostępu do wody pitnej dla mieszkańców miast. W ciągu dwóch godzin dostępne będą beczkowozy z wodą, mieszkańcom udostępnione będą również zdroje uliczne na terenie gmin Józefów i Wiązowna. Na terenach otwockich szkół podstawowych i przedszkoli publicznych będą znajdowały się punkty z wodą butelkowaną — poinformował Margielski. Zaznaczył, że sytuacja jest ekstraordynaryjna. — Od kilkudziesięciu lat jest to najpoważniejsza awaria, z którą mamy do czynienia. Zaznaczam, że nie doszło do skażenia wody, doszło do zanieczyszczenia. Robimy wszystko, co w naszej mocy — powiedział i zaprzeczył, by do powstania awarii przyczyniły się tzw. osoby trzecie. Beczkowozy w 17 miejscach Aktualizowane na bieżąco informacje o skutkach awarii oraz komunikaty dla mieszkańców podawane są na oficjalnej stronie Urzędu Miasta Otwocka. Jest tam też lista miejsc, w których będą dostępne beczkowozy. Publikujemy ją poniżej. Punkty lokalizacji beczkowozów z wodą zdatną do picia: ul. Ślusarskiego przy Miejskiej Hali Sportowej parking przy Scenie Centrum ul. Andriollego/ul. Powstańców Warszawy Parking przy sklepie Biedronka ul. Batorego Kościół św. Wincentego à Paulo Diecezja Warszawsko-praska ul. Kościelna róg ul. Kopernika Miejski Ośrodek Kultury, Turystyki i Sportu ul. Armii Krajowej 4 Parking przy Klubie SMOK ul. Warszawska 11/13 Kościół Parafia Rzymskokatolicka M. B. Królowej Polski ul. Czerska 1 Parking Kościół pw. Miłosierdzia Bożego ul. Danuty Morskie Oko – parking ul. Kuklińskiego/Generalska Klub Mlądz ul. Majowa Wólka Mlądzka ul. Nadrzeczna róg ul. Wypoczynkowej (przy kapliczce) Jabłonna OSP ul. Narutowicza Soplicowa ul. Narutowicza róg ul. Poniatowskiego Róg ulic: Majowa, Słowicza i Otwocka Osiedle Kraszewskiego ul. Słoneczna róg ul. Kraszewskiego Karczew, parafia Rzymskokatolicka Św. Wita w Karczewie ul. Stare Miasto ul. Bema zajezdnia autobusowa KARCZEW Dla mieszkańców, którzy nie mogą osobiście przyjść po wodę butelkowaną, zwłaszcza osób starszych i niepełnosprawnych, miasto Otwock uruchomiło numer kontaktowy, gdzie można zgłaszać potrzebę dostarczenia wody. Wodę będą dostarczać pracownicy urzędu miasta i służby mundurowe. Numer jest czynny całą dobę – 797 638 105.

— Nie zdążyłam nawet kawy zrobić rano. To jestem trochę zdenerwowana. A jeszcze dodatkowo wkurza mnie, że trzeba tu tyle stać – słyszymy od mieszkanki Otwocka we wzorzystej kurtce, która czeka w kolejce po butelkowaną wodę. — Mnie się po prostu chce pić. W toalecie też muszę spuścić, a nie mam czym – dodaje mężczyzna z sumiastymi wąsami.

Byliśmy w Otwocku po wielkiej awarii. "Daj pan spokój, w sklepach nie ma ani jednej butelki"

W środowe popołudnie premier Donald Tusk poinformował, że doszło do cyberataku na "system informatyczny Platformy". "Zaczęła się obca ingerencja w wybory. Służby wskazują na wschodni ślad" - napisał. Nie wiadomo kiedy dokładnie doszło do ataku i czy został odparty. Szef polskiego rządu nie doprecyzował o jaki system chodzi . Strona internetowa Platformy Obywatelskiej oraz konta w mediach społecznościowych działają. Wkrótce więcej informacji Wybory prezydenckie 2025. Lista kandydatów Artur Bartoszewicz (kandydat niezależny) Magdalena Biejat (kandydatka Nowej Lewicy ) Grzegorz Braun (kandydat Konfederacji Korony Polskiej) Marcin Bugajski (politolog) Kamil Całek (działacz społeczny polityczny i sportowy) Katarzyna Cichos (kandydatka niezależna) Jolanta Duda (finansistka) Sławomir Grzywa (kandydat ugrupowania Sami Swoi) Szymon Hołownia (kandydat Polski 2050 i PSL ) Dawid Jackiewicz (kandydat niezależny) Marek Jakubiak (kandydat Wolnych Republikanów) Dominika Jasińska (kandydatka niezależna) Jan Kubań (prezes Polsko-Amerykańskiej Fundacji Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego) Wiesław Lewicki (kandydat Normalnego Kraju) Maciej Maciak (kandydat Ruchu Dobrobytu i Pokoju) Eugeniusz Maciejewski (prezes partii PIAST - Jedność Myśli Europejskich Narodów) Sławomir Mentzen (kandydat Konfederacji ) Karol Nawrocki (kandydat wspierany przez PiS ) Wojciech Papis (kandydat Bezpartyjnych) Włodzimierz Rynkowski (przewodniczący partii Związek Słowiański) Joanna Senyszyn (kandydatka niezależna) Aldona Skirgiełło (kandydatka Samoobrony) Krzysztof Stanowski (kandydat niezależny) Romuald Starosielec (kandydat Ruchu Naprawy Polski) Piotr Szumlewicz (kandydat niezależny, przewodniczącego Związkowej Alternatywy) Paweł Tanajno (kandydat partii Polska Liberalna Strajk Przedsiębiorców) Krzysztof Tołwiński (kandydat partii Front, b. poseł PiS i b. wiceminister skarbu państwa) Rafał Trzaskowski (kandydat KO ) Marek Woch (kandydat Bezpartyjnych Samorządowców) Adrian Zandberg (kandydat Razem ) ____ Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Cyberatak na system informatyczny Platformy. Zaczęła się obca ingerencja w wybory. Służby wskazują na wschodni ślad - napisał w mediach społecznościowych premier Donald Tusk

Premier alarmuje: Cyberatak. "Zaczęła się obca ingerencja w wybory"

Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu 36-letni mieszkaniec wsi Komańcza (woj. podkarpackie) wybrał się do lasu w poszukiwaniu poroży. Mężczyzna zawędrował jednak na teren zajmowany przez niedźwiedzicę. Nieopatrznie zbliżył się do gawry, w której przebywały dwa młode niedźwiadki. W obronie potomstwa niedźwiedzica zaatakowała mężczyznę. — Mężczyźnie udało się uciec, ale był mocno pogryziony. Potrzebował pomocy. Gdy wyszedł z lasu, udało mu się wezwać karetkę pogotowia — opisała w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" dyrektorka Bieszczadzkiego Pogotowia Ratunkowego Barbara Pieszczoch. Przeczytaj także: Niedźwiedzica z młodymi szła prosto na leśniczego. Ten znów wykazał się opanowaniem Niedźwiedzica zaatakowała 36-latka w Bieszczadach. Broniła swoich młodych Do mężczyzny wysłany został zespół Bieszczadzkiego Pogotowia Ratunkowego z Tarnawy Górnej. "Mężczyźnie na szczęście udało się uwolnić z tej groźnej opresji. Jednak dotkliwie pogryziony wymagał pilnego przetransportowania do SOR w Sanoku" — opisali ratownicy na Facebooku. "Jak co roku, kolejny raz apelujemy o rozwagę odwiedzających bieszczadzkie lasy. Niedźwiedzie o tej porze roku są głodne, rozdrażnione i bardzo niebezpieczne, kiedy strzegą swojego potomstwa i terytorium" — czytamy we wpisie. Przeczytaj także: Pierwsza w Ameryce Łacińskiej niedźwiedzica polarna przyszła na świat. Są zdjęcia

36-letni zbieracz poroża został zaatakowany przez niedźwiedzicę w Bieszczadach. Mężczyzna podszedł zbyt blisko gawry, w której przebywały dwa młode niedźwiadki. "Kolejny raz apelujemy o rozwagę odwiedzających bieszczadzkie lasy" — podkreślili przedstawiciele Bieszczadzkiego Pogotowia Ratunkowego w Sanoku.

Niedźwiedzica zaatakowała zbieracza poroża. Podszedł zbyt blisko gawry

Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu 2 kwietnia przypada kolejna rocznica śmierci Jana Pawła II . Z tej okazji Lech Wałęsa w rozmowie z "Super Expressem" wrócił wspomnieniami do papieża Polaka. Jak podkreślił były prezydent, Karol Wojtyła odegrał w naszym kraju niezwykle ważną politycznie rolę. W latach 70. ubiegłego wieku władze komunistyczne nie pozwalały na powstanie masowych opozycyjnych ruchów. Zdaniem Lecha Wałęsy sytuację tę zmieniła pielgrzymka Jana Pawła II do Polski w czerwcu 1979 r. To była pierwsza tego typu wizyta papieża w naszym kraju. Jan Paweł II odwiedził wówczas Warszawę, Gniezno, Częstochowę, Kraków, Oświęcim, Kalwarię Zebrzydowską, Nowy Targ oraz swoje rodzinne Wadowice. Jan Paweł II przyjechał do Polski i nastąpił przełom. "Zobaczyliśmy, jak publiczne media kłamią" Komuna rozwalała wszystkie nasze spotkania i organizacje. Dopiero na papieskich mszach mogliśmy się policzyć i zobaczyć jak jest nas dużo. Gdyby nie papież to nie byłoby tej świadomości. Bez papieża komunizm by upadł, ale znacznie później i końcówka byłaby krwawa — wspomina po latach w rozmowie z "Super Expressem" Lech Wałęsa. Zobacz także: Lech Wałęsa apeluje do Szymona Hołowni. "Tak byłoby najlepiej" Tak Lech Wałęsa wspomina Jana Pawła II. Padło słowo "mruczando" Lech Wałęsa opowiedział nie tylko o istotnym wpływie Jana Pawła II na zmiany w Polsce, ale również o swoich bliskich relacjach z papieżem i ich licznych rozmowach. Jak przyznał, "miał ich trochę". Zobacz także: Lech Wałęsa przypomina wizytę Putina w Polsce. "A co mu odpowiedział Kaczyński?" Czasem dopadały mnie nawet wyrzuty sumienia, że zabieram mu tyle czasu. Prawda jest taka, że my nawet nie musieliśmy mówić. Rozumieliśmy się "na mruczando". Byliśmy przecież podobnego wychowania i tej samej wiary — opowiada były prezydent, dodając, że najczęściej to on mówił, ale gdy widział, że "Jan Paweł II zaczyna się kręcić w fotelu", to przerywał i dawał papieżowi dojść do głosu.

Lech Wałęsa opowiedział w rozmowie z "Super Expressem", jak wspomina Jana Pawła II. Zdaniem byłego prezydenta papież Polak odegrał istotną rolę polityczną w kraju. Jak podkreślił Wałęsa, często rozmawiał z Janem Pawłem II. — Czasem dopadały mnie nawet wyrzuty sumienia, że zabieram mu tyle czasu — wspomina po latach polityk.

Zapytali Lecha Wałęsę o Jana Pawła II. "Dopadały mnie wyrzuty sumienia"

Środowy poranek w większości regionów przyniósł dodatnią temperaturę. Niewielkie przygruntowe przymrozki pojawiły się gdzieniegdzie nad morzem i na zachodzie. W Łebie odnotowano -3 st. C, a na Helu i w Słubicach -1 st. C. Polecamy: To był niezwykły marzec w pogodzie. Polski biegun ciepła zaskakuje IMGW ostrzega przed przymrozkami. Przy gruncie -4 st. C Nadchodząca noc zimna ma być już na znacznie większym obszarze kraju. IMGW wydał ostrzeżenie pierwszego stopnia przed przymrozkami dla następujących województw zachodniej, północnej i południowej Polski: zachodniopomorskiego, pomorskiego (z wyjątkiem Zatoki Gdańskiej), warmińsko-mazurskiego, kujawsko-pomorskiego, lubuskiego, zachodnich powiatów wielkopolskiego, dolnośląskiego, opolskiego, południowych powiatów śląskiego, małopolskiego i podkarpackiego, powiatu tomaszowskiego w województwie lubelskim. Zobacz: Wiosna znajdzie się w totalnym potrzasku. Odległa data powrotu ciepłej pogody Na tych obszarach, zarówno noc ze środy na czwartek, jak i czwartkowy poranek, mogą przynieść spadki temperatury do -1 st. C, a przy gruncie do -4 st. C. Prawdopodobieństwo wystąpienia zjawiska oceniono na 70 proc. To jednak dopiero wstęp do jeszcze poważniejszej fali zimna, która rozpocznie się w weekend. Wówczas w wielu regionach kraju temperatura minimalna może spaść do -5/-1 st. C , a w rejonach podgórskich nawet do ok. -10 st. C. Ponadto prognozowane są opady śniegu. Ocieplenie ma nadejść nie wcześniej niż pod koniec pierwszej dekady miesiąca. Przeczytaj: To już pewne: ściśnie mróz i sypnie śniegiem. Wiemy, gdzie zima zaatakuje najmocniej

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał na nadchodzącą noc ostrzeżenia pierwszego stopnia przed przymrozkami. Zagrożenie dotyczy zachodniej, południowej i północnej Polski, gdzie temperatura przy gruncie może spaść do -4 st. C, co stanowi zagrożenie dla budzącej się do życia przyrody. To jednak dopiero wstęp do znacznie silniejszej fali chłodu, jaka ma nadejść pod koniec tygodnia.

IMGW ostrzega przed przymrozkami. Apogeum zimna dopiero przed nami [POGODA]

Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu W ramach pierwszej rezolucji, dotyczącej polityki zagranicznej UE, europosłowie wsparli w środę poprawkę, w ramach której Tarcza Wschód i Bałtycka Linia Obrony stają się sztandarowymi projektami UE służącymi wspieraniu odstraszania i pokonywaniu potencjalnych zagrożeń ze wschodu. W drugiej rezolucji dotyczącej obronności, PE z zadowoleniem przyjął fakt, że w tzw. białej księdze uwzględniono postulaty budowy Tarczy Wschód i ponownie udzielił poparcia dla Bałtyckiej Linii Obrony. Choć europosłowie PiS poparli poprawki, to jednak wstrzymali się od głosu w głosowaniu nad całą rezolucją dotyczącą polityki zagranicznej i zagłosowali przeciwko rezolucji dotyczącej obronności. Europosłowie PO poparli oba dokumenty. Przeczytaj także: Projekt Tarcza Wschód. Jest głos Parlamentu Europejskiego KO się cieszy, PiS alarmuje o niebezpiecznych zapisach Europoseł KO Michał Szczerba ocenił, że PE "jasno pokazał, w jakim kierunku idzie polityka bezpieczeństwa i obronności, popierając i uznając za kluczowe projekty, jakimi są Tarcza Wschód i Bałtycka Linia Obrony". — Niestety nasi koledzy z PiS inaczej postrzegają kwestię bezpieczeństwa. Apelowałam wczoraj do kolegów ze wszystkich opcji politycznych, do wszystkich polskich europosłów, aby ponad podziałami stanęli po stronie bezpieczeństwa, stanęli po stronie Polek i Polaków. Niestety interesy partyjne są ważniejsze od interesów obywateli — oświadczył na konferencji. Europosłowie PiS z kolei na swojej konferencji prasowej tłumaczyli, dlaczego nie poparli oby dokumentów. Szef delegacji ugrupowania Adam Bielan podkreślił, w przyjętych dokumentach znajduje się "szereg bardzo niebezpiecznych dla Polski zapisów". — W skrócie oddają one kontrolę, gdyby zostały zrealizowane oczywiście, nad polską armią oraz nad polskim przemysłem zbrojeniowym w ręce urzędników Komisji Europejskiej. Bardzo często tych samych urzędników, którzy wielokrotnie w ciągu ostatnich lat mylili się w sprawie zagrożenia płynącego z Rosji — podkreślił. Przeczytaj także: Budowa schronów w Polsce. Idzie mocne przyspieszenie. MON potwierdza

Parlament Europejski obradujący w Strasburgu poparł dwie rezolucje wraz z poprawkami, które uznają budowę Tarczy Wschód za sztandarowy projekt UE. Poprawki zgłoszone zostały z inicjatywy delegacji PO-PSL i poparte przez PiS.

Co dalej z Tarczą Wschód? Jest decyzja Parlamentu Europejskiego

Na celowniku PKOl znalazł się w największym wizerunkowym kryzysie od lat. Jego prezes Radosław Piesiewicz znalazł się na celowniku polityków i mediów po nieudanych dla naszego kraju Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu. Minister sportu Sławomir Nitras zażądał wtedy informacji m.in. od PKOl, jak instytucja wydała publiczne pieniądze i kto na zaproszenie komitetu pojechał do Paryża. I czy wyjazdy były sensowne, czy jednak były to de facto wycieczki do stolicy Francji. Tak zaczęła się wojna na linii PKOl-Ministerstwo Sportu. Jej efektem było wycofanie się państwowych spółek ze sponsorowania komitetu. O takim kroku poinformował Orlen, a także Tauron, Krajowa Grupa Spożywcza S.A., Enea S.A. PKP Intercity i Polskie Porty Lotnicze. Zresztą to, że do konfliktu dojdzie było jasne, od kiedy w grudniu 2023 r. PiS straciło władzę. Radosław Piesiewicz to bliski znajomy Jacka Sasina, ówczesnego ministra aktywów państwowych , który trząsł państwowymi spółkami. Piesiewicz – jednocześnie prezes Polskiego Związku Koszykówki – pomysł na kampanię w PKOl miał podobno banalny. Obiecał związkom sportowym morze pieniędzy ze spółek, które nadzorował jego dobry znajomy. I wygrał. Jako pierwszy prezes w historii zaczął pobierać pensję. Jak ujawniliśmy w Onecie, w szczytowym okresie zarabiał nawet 100 tys. zł miesięcznie . Tyle że po zmianie władzy przyjazne polityczne otoczenie Piesiewicza się zmieniło. Jej konsekwencją są finansowe problemy Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Dlatego szef PKOl zapukał do samorządów wojewódzkich rządzonych przez PiS. Piesiewicz się ratuje — Piesiewicz zawarł tajny układ z PiS. Widać, że próbuje ratować się za wszelką cenę – słyszymy od ważnego działacza jednego ze związków sportowych. Sejmik podkarpacki już kilka tygodni temu zdecydował, że zapłaci Komitetowi 900 tys. zł za "promocję" województwa, które od lat jest bastionem Prawa i Sprawiedliwości. To jednak nic w porównaniu z tym, ile – również za "promocję" – przekaże PKOl samorząd województwa lubelskiego. Tu chodzi o 4,5 mln zł. Regionem rządzi marszałek Jarosław Stawiarski , były wiceminister sportu, który z Radosławem Piesiewiczem współpracuje od lat, a ich komitywa jest znana jeszcze z czasów, gdy prezes PKOl kierował Polskim Związkiem Koszykówki. Województwo lubelskie było m.in. sponsorem koszykarskiej reprezentacji, a nawet koszykarskiej Ligi Mistrzów. Piesiewicz był związany ze spółką zarządzającą tymi rozgrywkami. Nie dziwi więc, że teraz region postanowił dołożyć się do finansowej kroplówki dla Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Jak dowiedział się Onet, Radosław Piesiewicz nie zasypia gruszek w popiele i wyciąga ręce po pieniądze z kolejnego województwa rządzonego przez PiS. Tym razem do Małopolski. Wiemy to dzięki interpelacji radnego sejmiku małopolskiego Miłosza Motyki z PSL, który jednocześnie jest wiceministrem klimatu. Motyka 4 marca zapytał marszałka Łukasza Smółkę z PiS o korespondencję z ostatnich miesięcy pomiędzy urzędem marszałkowskim a Polskim Komitetem Olimpijskim. Z odpowiedzi marszałka wynika, że propozycja współpracy promocyjnej od PKOl wpłynęła już w październiku 2024 r., a draft umowy w tej sprawie znalazł się na biurku marszałka Smółki w styczniu tego roku. W ciągu kolejnych tygodni obydwie instytucje wymieniły ze sobą jeszcze kilka pism i po aktualizacji oferty na stole jest umowa warta 1 mln zł. Wykaz świadczeń, jakie Polski Komitet Olimpijski miałby wykonać dla Małopolski nie znalazł się w odpowiedzi na interpelację Miłosza Motyki. Marszałek Smółka powołał się na "tajemnicę przedsiębiorstwa". — Sejmik naszego województwa i jednostki samorządu terytorialnego nie są od tego, żeby utrzymywać pana Piesiewicza. Mamy mnóstwo innych przestrzeni, w które powinniśmy inwestować: drogi, bezpieczeństwo, wsparcie dla rodzin. I to powinny być priorytety — mówi Onetowi Miłosz Motyka. I dodaje: — Niech pan Piesiewicz rozliczy się z tego, co już dostał i ze środków które zostały mu przekazane, a nie sięga po nowe. Liczę, że zarząd województwa nie ugnie się naciskom politycznym. Choćby złotówka przekazana dla pana Piesiewicza ze strony sejmiku i zarządu województwa to byłby absolutny skandal. Ani Małopolski Urząd Marszałkowski, ani Polski Komitet Olimpijski nie odpowiedziały na nasze pytania. Kolejne kłopoty W ostatnich tygodniach problemy Radosława Piesiewicza się piętrzą. Pod koniec lutego 22 prezesów związków sportowych podpisało list wzywający Radosława Piesiewicza do rezygnacji ze stanowiska prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Pełną treść listu pierwszy opublikował Przegląd Sportowy Onet. "PKOl, który ma ponad 100-letnią tradycję, za Pana rządów został sprowadzony do roli biura wątpliwej jakości promocji Pańskiej osoby" – mogliśmy przeczytać w liście. To nie koniec. Na początku marca Prokuratura Regionalna w Gdańsku wszczęła śledztwo w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstw przez Piesiewicza. Jak podają śledczy, podejrzenia dotyczą wystawiania fikcyjnych faktur oraz wyrządzenia wielomilionowych szkód majątkowych Polskiemu Związkowi Koszykówki, Polskiej Lidze Koszykówki oraz samemu PKOl. Za czyny objęte śledztwem grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności. Sprawę — poza prokuraturą — bada m.in. Centralne Biuro Antykorupcyjne.

Związany z Prawem i Sprawiedliwością prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego Radosław Piesiewicz pielgrzymuje po kraju i szuka pieniędzy w województwach rządzonych przez nominatów Nowogrodzkiej. Udało mu się już załatwić miliony złotych na Lubelszczyźnie i Podkarpaciu. Jak ustalił Onet, kolejna prośba o finansową kroplówkę wpłynęła do Urzędu Marszałkowskiego w Małopolsce. Wcześniej z finansowania PKOl wycofały się państwowe spółki.

Szef PKOl desperacko szuka pieniędzy. "Tajny układ z PiS"

Informację o planach wyjścia z MTK Tuzson miał podać na spotkaniu dla ambasadorów w siedzibie węgierskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Jak donosi portal Radia Wolna Europa, na spotkaniu zastosowano bardzo rygorystyczne środki kontroli, w tym kamery wyposażone w oprogramowanie do rozpoznawania twarzy, aby zapewnić, że na sali obecni są jedynie zaproszeni goście. Zobacz również: Orban znalazł sojusznika. Chce nowego sojuszu wojskowego w Europie Węgry wystąpią z MTK? W tle wizyta Binjamina Netanjahu RFE wyjaśniło, jak ma wyglądać procedura wystąpienia Węgier z MTK : najpierw parlamentowi ma zostać przedstawiony projekt rezolucji w tej sprawie , a następnie, jeśli zyska poparcie większości posłów, rząd oficjalnie zainicjuje proces wyjścia Węgier z Trybunału . Według źródeł RFE może potrwać on nawet rok. RFE informuje o planach Budapesztu tuż przed rozpoczęciem czterodniowej wizyty Netanjahu na Węgrzech. Będzie to jego druga podróż zagraniczna po wydaniu nakazu MTK w listopadzie 2024 roku. W lutym 2025 roku Netanjahu odwiedził USA i został przyjęty w Białym Domu przez Donalda Trumpa. Zobacz również: Węgry zmieniają prawo dla Romanowskiego. "Podejmują duże ryzyko" Węgry. Ścigani przez MTK nie zostaną aresztowani Już w lutym minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjarto powiedział, że jego kraj "ponownie ocenia udział w tej organizacji", dodając, że "działania MTK zostały poważnie upolitycznione", a trybunał "zdyskredytował międzynarodowy system sądownictwa" . Wypowiedź Szijjarto nastąpiła parę dni po tym, jak Trump zadecydował o nałożeniu sankcji na MTK oraz osoby pomagające tej instytucji w ściganiu Amerykanów i przedstawicieli władz Izraela oraz innych sojuszników USA. Choć Węgry są członkiem MTK , to Statut Rzymski ustanawiający sąd nie został w tym kraju ogłoszony, gdyż uznano go za niekonstytucyjny. W związku z tym władze w Budapeszcie oświadczyły, że w przypadku przybycia na Węgry ściganych przez MTK przywódcy Rosji Władimira Putina czy Netanjahu nie zostaną oni aresztowani. Zobacz również: "Nadszedł czas, by ukarać Orbana". Media ujawniają, co szykują Niemcy Międzynarodowy Trybunał Karny. Nakazy aresztowania Binjamina Netanjahu W listopadzie 2024 roku Izba Przygotowawcza Międzynarodowego Trybunału Karnego wydała nakazy aresztowania premiera Izraela Binjamina Netanjahu , byłego izraelskiego ministra obrony Joawa Galanta oraz dowódcy Hamasu Mohammeda Deifa, oskarżając ich o zbrodnie wojenne i przeciwko ludzkości w związku z wojną w Strefie Gazy oraz atakiem Hamasu na Izrael 7 października 2023 roku. Izba uznała, że wspomniani izraelscy politycy ponoszą odpowiedzialność karną (jako współsprawcy) za "zbrodnie popełnione wraz z innymi osobami". Chodzi o: Sąd stwierdził również, że Netanjahu i Gallant są także odpowiedzialni za "za zbrodnię wojenną polegającą na umyślnym skierowaniu ataku na ludność cywilną ". Zobacz również: Donald Trump uderza w MTK. Ogłosi sankcje na międzynarodowy organ ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Minister sprawiedliwości Węgier Bence Tuzson poinformował na zamkniętym spotkaniu dla dyplomatów, że Budapeszt wystąpi z Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK) - podało w środę Radio Wolna Europa (RFE). Tymczasem na Węgrzech wizytę rozpoczyna premier Izraela Binjamin Netanjahu, który jest ścigany przez MTK.

Nieoficjalne doniesienia mediów. Wskazują, co szykują Węgry

Prezydent Finlandii Alexander Stubb powiedział we wtorek, że Helsinki przygotowują się do opuszczenia konwencji ottawskiej z 1997 r. — znanej również jako traktat o zakazie stosowania min przeciwpiechotnych — w celu przeciwdziałania zagrożeniu ze strony Rosji. "Bądź przygotowany!". Cała Europa szykuje się na "kryzys lub wojnę". To już nie zabawa, widmo ataku zmieniło nas w preppersów "Niezbędna", ale bardzo niebezpieczna broń "Jeśli zaczniemy luzować nasze zobowiązania, ułatwi to toczącym wojnę frakcjom na całym świecie ponowne użycie tej broni, ponieważ zmniejszy to piętno [związane z jej wykorzystywaniem w walce]" — zaznaczył norweski minister spraw zagranicznych, odnosząc się do decyzji Helsinek. Nie powinno być zaskoczeniem, że zgoda na stosowanie min przeciwpiechotnych budzi kontrowersje czy sprzeciw. To okrutny rodzaj broni, który "nie rozróżnia, czy ma do czynienia z żołnierzem, czy cywilem, czy panuje wojna, czy nastał już pokój" i zabija tysiące ludzi na całym świecie wiele lat po zakończeniu konfliktu. "Z wojskowo-taktycznego punktu widzenia są one uważane za niezbędne w wielu wojnach: miny lądowe mają na celu spowolnienie wroga, zmuszenie go do podążania w jednym kierunku, zabezpieczenie flanki i obszarów strategicznych lub zniszczenie pojazdów. Jednak szkody, jakie mogą wyrządzić jeszcze wiele lat po zakończeniu wojny, skłaniają krytyków do kwestionowania ich użycia" — cytuje za środowym wydaniem niemieckiego dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" portal Deutsche Welle. Niemcy odkładają mroczną historię na bok, bo "czują się zdradzone". Ruszyły intensywne przygotowania na wypadek wojny Zakazująca sygnatariuszom używania, składowania, produkowania oraz przekazywania min przeciwpiechotnych konwencja ottawska z 1997 r. znalazła się jednak w ostatnim czasie pod zwiększoną presją z powodu wojny Kremla w Ukrainie, zwłaszcza w krajach sąsiadujących z Rosją, które obawiają się rozszerzonej agresji ze strony Moskwy. "Nasza decyzja to czytelny przekaz" Decyzja Finlandii o wycofaniu się z traktatu pozostawiła Norwegię jako jedyny kraj europejski graniczący z Rosją (państwa te dzielą prawie 200-km granicę na dalekiej północy), który nie planuje ponownie zaopatrywać się w miny lądowe. Dwa tygodnie przed Finlandią, 18 marca br., Polska i trzy kraje bałtyckie ogłosiły zamiar opuszczenia międzynarodowej konwencji ze względu na przewidywane zagrożenie dla krajów członkowskich NATO graniczących z Rosją i Białorusią. Polska i kraje NATO wycofują się z konwencji. Rosja zapowiada "kroki odwetowe" "Wierzymy, że w obecnej sytuacji znacznego pogorszenia bezpieczeństwa nadrzędne znaczenie ma zapewnienie naszym siłom obronnym elastyczności i swobody wyboru w celu potencjalnego wykorzystania nowych systemów uzbrojenia i rozwiązań w celu wzmocnienia obrony wrażliwej wschodniej flanki Sojuszu" — stwierdzili w niedawnym oświadczeniu ministrowie obrony Polski, Estonii, Łotwy i Litwy . Polska przygotowuje się do wojny. Generał Kukuła: "mamy ograniczony czas". Nie tylko on to mówi. "Rosja buduje potężną armię na tyłach" "W świetle tych rozważań, my — Ministrowie Obrony Estonii, Łotwy, Litwy i Polski — jednogłośnie rekomendujemy wypowiedzenie Konwencji Ottawskiej. Nasza decyzja to czytelny przekaz: nasze kraje są gotowe i mogą użyć każdego niezbędnego środka do obrony naszego terytorium i wolności" — zadeklarowali. Rosja, Chiny i Stany Zjednoczone należą do państw, które nigdy nie podpisały konwencji.

Norwegia nie wycofa się z konwencji ottawskiej z 1997 r., tak jak zrobiła to Finlandia, zapowiedział w środę norweski minister spraw zagranicznych Espen Barth Eide. Oprócz Helsinek ten sam krok, kilka dni wcześniej, zadeklarowała Polska oraz kraje bałtyckie — Litwa, Łotwa i Estonia. "Ta konkretna decyzja [Finlandii] jest czymś, nad czym ubolewamy" — powiedział Barth Eide w wywiadzie dla Agencji Reutera. W ten sposób Norwegia stanie się jedynym krajem sąsiadującym z Rosją spośród członków NATO, który mimo zagrożenia ze strony Moskwy zamierza nadal respektować postanowienia traktatu.

Zgrzyt w NATO. Finlandia sztorcowana za decyzję, która "ułatwi użycie" okrutnej broni. Polska zrobiła to samo, co Helsinki

Agencja ONZ ds. walki z AIDS alarmuje, że w najbliższych latach na świecie może dochodzić nawet do 2 tys. nowych zakażeń wirusem HIV dziennie, a liczba zgonów związanych z AIDS może wzrosnąć dziesięciokrotnie. Informację podała pod koniec marca Winnie Byanyima, dyrektorka UNAIDS - programu ONZ koordynującego światową walkę z HIV i AIDS. Powód? Decyzja administracji Donalda Trumpa o zakończeniu amerykańskiego finansowania programów zwalczania HIV i AIDS. Ruch zszokował świat nauki. Badania nad HIV. Skandaliczna decyzja Trumpa - Decyzja administracji Donalda Trumpa o zakończeniu finansowania 22 uniwersytetom, które prowadziły badania nad wirusem HIV, jest skandaliczna - mówi Interii wirusolog prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Naukowczyni podkreśla, że chodzi o odebranie 30 milionów dolarów , które miały umożliwić prace nad nowymi sposobami leczenia. - To będzie ogromny krok w tył i powrót do czasów prezydenta Reagana, kiedy też nie było finansowania przeznaczonego na badania nad tym, wtedy jeszcze nowym i nieznanym, wirusem - podkreśla prof. Szuster-Ciesielska. Zobacz również: Trump wyprowadza Stany z WHO. Ostateczność czy sprytna zagrywka? Wirusolog zauważa, że decyzja Donalda Trumpa będzie oznaczała absolutne zwolnienie tempa badań nad HIV , który w dalszym ciągu jest niepokonany. Nie ma skutecznej szczepionki ani leków, które usunęłyby go z organizmu. Jednak współczesna terapia antyretrowirusowa przynosi efekty. - Polega na podawaniu kilku leków jednocześnie, które powodują zahamowanie replikacji wirusa , co pozwala przedłużyć życie osoby chorej nawet o 50 lat. To ogromny przeskok w porównaniu z terapią monowalentną, która pojawiła się na początku badań nad wirusem HIV i pozwalała na zwiększenie przeżycia od 6 do 12 lat - tłumaczy prof. Szuster-Ciesielska. Decyzja USA a HIV. Miliony zgonów na całym świecie Po decyzji Trumpa największy problem będą miały państwa afrykańskie , bo oprócz finansowania nowych terapii zabrano też pieniądze na wsparcie dla najuboższych krajów. Najwięcej zakażeń wirusem HIV jest obecnie wśród Afroamerykanów i Latynosów. Wirusolog przyznaje, że w ostatnich latach pojawia się wiele nowych rozwiązań , wiele nowych projektów, ale niestety, tak jak wszystko w nauce, te badania muszą mieć swoje źródła finansowania. Dotychczas przodowały w tym uniwersytety amerykańskie. - Jeśli finansowania nie będzie, to nie będą się pojawiały nowoczesne metody terapii czy wspomagania osób zakażonych wirusem HIV. W dalszej perspektywie niestety WHO prognozuje, że przełoży się to na ponad sześć milionów zgonów z powodu zakażenia wirusem HIV, w tym około 100 tysięcy zgonów wśród dzieci - alarmuje prof. Szuster-Ciesielska. Chodzi o sytuacje, w których matka może przekazać wirusa dziecku, które rodzi się z wrodzonym zakażeniem wirusem HIV. - Oczywiście można temu zapobiec, matce podaje się leki antyretrowirusowe i wtedy jest szansa, że dziecko urodzi się zdrowe. Problem w tym, że to kosztowne leczenie. Państw afrykańskich zwyczajnie nie stać na to, żeby dla wszystkich potrzebujących obywateli finansowo zapewnić takie wsparcie - wyjaśnia naukowczyni. Wzrost zakażeń HIV w Polsce Od kilku lat wzrost zakażeń wirusem HIV obserwowany jest także w Polsce. Prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska wyjaśnia, że jest to związane z wojną w Ukrainie i napływem emigrantów wojennych. - W Ukrainie odsetek zakażonych wirusem HIV jest stosunkowo wysoki. Od pandemii w 2020 roku, kiedy liczba zakażeń HIV spadła poniżej 900, statystyki systematycznie rosną - w roku 2024, w Polsce zarejestrowano 2055 nowych zakażeń HIV. Na terapiach antyretrowirusowych (ARV) pozostawało 20 281 pacjentów - wylicza. Tymczasem w polskich aptekach od pewnego czasu jest problem z dostępnością środków profilaktyki przeciwko HIV. Nasza rozmówczyni przyznaje, że problem jest jej znany. Zobacz również: Cztery zgony dziennie. Kobiety zapadają na chorobę, której w wielu krajach już nie ma - Chodzi o tak zwaną terapię przed ekspozycyjną (tzw. PrEP), która polega na podawaniu leków o długoterminowym działaniu, blokujących replikację wirusa, kiedy tylko dostanie się do organizmu. To terapia dla osób będących w grupie ryzyka - wyjaśnia. Interia zapytała Głównego Inspektora Farmaceutycznego o powód niedoborów w aptekach. Przekazano nam, że " pod koniec marca wprowadzono do obrotu znaczną ilość produktu, zawierającego emtrycytabinę oraz tenofowir" (substancje aktywne, zapobiegające zakażeniu wirusem HIV - red.). Do hurtowni farmaceutycznych trafiły też duże dostawy odpowiednika leku . Jak przekazano Interii, biorąc pod uwagę liczbę recept, wystawianych w ciągu ostatnich 30 dni, zapasu leków wystarczy na około trzy miesiące. USA. Decyzje zagrażające życiu milionów ludzi Decyzja Donalda Trumpa zapadła tuż po objęciu przez niego urzędu prezydenta. Departament Stanu 27 lutego 2025 r. podał informacje o zakończeniu amerykańskiego finansowania programów zwalczania HIV i AIDS, a także programów zajmujących się głodem, gruźlicą, malarią i zdrowiem noworodków. Organizacje humanitarne alarmują, że te decyzje mogą zagrażać życiu milionów ludzi. Paulina Sowa Zobacz również: Groźna choroba zakaźna szaleje w Europie. WHO alarmuje ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Decyzja Donalda Trumpa może doprowadzić do dodatkowych sześciu milionów zgonów na świecie. ONZ przestrzega przed konsekwencjami wycofania finansowania programów zwalczania HIV i AIDS przez administrację prezydenta USA. - To będzie ogromny krok w tył i powrót do czasów prezydenta Reagana - mówi Interii wirusolog prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska. Wyjaśnia też, skąd wzrost zakażeń HIV w Polsce.

Wirusolog o decyzji Trumpa. "Skandaliczna. Powrót do czasów Reagana"

Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu W poniedziałek 31 marca przed godz. 10.00 dyżurny z Komendy Powiatowej Policji w Tarnowskich Górach otrzymał niepokojący telefon. Zgłaszający poinformował go, że na terenie parku wodnego przy ul. Obwodnica został znaleziony nieprzytomny mężczyzna — pisze "Super Express". Na miejsce zostali wysłani ratownicy medyczni. Śmierć na basenie w Tarnowskich Górach Ratownicy pojawili się na miejscu, gdzie zostali skierowani do męskiej szatni. To tam znajdował się nieprzytomny mężczyzna. Mimo podjętych działań nie udało się uratować mu życia. Tarnowskie Góry miastem dwóch rezerwatów? Nowa ochrona przyrody na horyzoncie "Zespół Ratownictwa Medycznego, który przyjechał na miejsce, przejął udzielanie pierwszej pomocy. Niestety życia mężczyzny nie udało się uratować" — przekazał w rozmowie z "Super Expressem" podkom. Kamil Kubica, rzecznik KPP w Tarnowskich Górach. Tragedia w Tarnowskich Górach. Służby wykluczają udział osób trzecich Jak relacjonuje portal gwarek.com.pl, 64-latek był częstym bywalcem parku wodnego. W dniu śmierci przyjechał na basen o godz. 9, przebywał w hali basenowej, korzystał także z basenu sportowego. Przytomność stracił po wyjściu do toalety. Tak zmieniły się Tarnowskie Góry w 2024 roku. Tych inwestycji oczekiwali sami mieszkańcy! "Pracujący na miejscu policjanci wykluczyli działanie osób trzecich. Prokurator polecił wydać ciało rodzinie" — przekazał w rozmowie z gwarek.com.pl podkom. Kubica z KPP w Tarnowskich Górach.

W parku wodnym przy ul. Obwodnica w Tarnowskich Górach (woj. śląskie) zmarł 64-latek — poinformował "Super Express". Tragiczne zdarzenie miało miejsce w poniedziałek 31 marca przed południem. Zespół Ratownictwa Medycznego, który został wezwany na miejsce, nie zdołał uratować mężczyzny. Służby wykluczają udział osób trzecich.

Tragedia na basenie w Tarnowskich Górach. 64-latek zmarł po wyjściu z wody

Jest już pewne, że po ciepłej i pogodnej środzie, jeszcze tylko w czwartek i piątek będzie słonecznie, a słupki rtęci miejscami zbliżą się do 20 st. C. W weekend i w pierwszej połowie przyszłego tygodnia zrobi się zimno. Nocami chwytać ma mróz, u podnóża gór nawet do -10 st. C. Natomiast popołudniami na wschodzie i południu możemy odnotować tylko 0-3 st. C, a do tego powieje mocny wiatr, spadnie deszcz przechodzący w śnieg, a nawet wystąpią burze. Przeczytaj: Mamy pierwsze prognozy pogody na majówkę. Tu temperatura będzie najwyższa Mróz i śnieg zamiast wiosny. Kiedy wróci ciepła pogoda? Taka zimna pogoda, z temperaturami poniżej 10 st. C, utrzyma się do okolic poniedziałku i wtorku. Później może się zrobić cieplej, ale nieznacznie. Na wschodzie nadal będzie trudno o więcej niż 10 st. C , a na najcieplejszym zachodzie możliwe jest 11-13 st. C. Dodatkowo czasami wciąż wystąpią opady mieszane, a nocami nie ustąpią przymrozki. Polecamy: To już pewne: ściśnie mróz i sypnie śniegiem. Wiemy, gdzie zima zaatakuje najmocniej Coraz więcej wskazuje na to, że do połowy kwietnia większe ocieplenie może już nie przyjść. Nie zabraknie dni, gdy słupki rtęci w najcieplejszej chwili dnia pokażą tylko 7-11 st. C i okresami trochę popada (deszcz i śnieg ). Możliwe są tylko pojedyncze dni, gdy odnotujemy więcej, ok. 15 st. C. Pogoda nie będzie zatem należała do przyjemnych. Zobacz: To był niezwykły marzec w pogodzie. Polski biegun ciepła zaskakuje Szansę na zanik dużego zimna widzimy w drugiej połowie kwietnia. Wówczas Europejskie Centrum Prognoz Średnioterminowych wskazuje, że temperatury powrócą w granice normy wieloletniej. Nie zrobi się zatem wyjątkowo ciepło, ale powinniśmy mieć średnio przyjemne 12-17 st. C (najchłodniej będzie nad morzem, najcieplej na południu), czasami ok. 20 st. C. Wszystko przy przeplatance słońca z przelotnymi opadami. Mimo dużo większej liczby ciepłych dni w drugiej połowie kwietnia i na początku maja, pamiętajmy, że statystycznie o tej porze arktyczne powietrze napływa do Polski najczęściej. Nie można zatem wykluczyć, że w tym czasie pojawią się jeszcze kilkudniowe, większe spadki temperatury. O bieżących przewidywaniach będziemy na bieżąco informować w Onecie. Sprawdź pogodę długoterminową na 45 dni

Choć aktualnie mamy za oknami ładną i ciepłą pogodę, już pod koniec tygodnia wszystko się zmieni. Przyjdzie ochłodzenie, które miejscami będzie na tyle spore, że pojawi się mróz i śnieg. Wygląda na to, że zimne masy powietrza rozgoszczą się na dłużej. Niewykluczone, że na dłuższe ocieplenie przyjdzie nam poczekać do drugiej połowy kwietnia.

Wiosna znajdzie się w totalnym potrzasku. Odległa data powrotu ciepłej pogody

Emmanuel Macron rozpoczął cotygodniowe spotkanie francuskich ministrów od nawiązania do decyzji sądu w sprawie Marine Le Pen. Przypominał "trzy rzeczy", które powiedziała rzeczniczka rządu Sophie Primas: "że sądownictwo jest niezależne", "że groźby kierowane pod adresem sędziów są absolutnie nie do zniesienia i nie do zaakceptowania" oraz że "prawo jest takie samo dla wszystkich". Macron stwierdził również, że "wszyscy oskarżeni mają prawo do skorzystania z drogi prawnej". W poniedziałek trzyosobowy skład sędziowski uznał Marine Le Pen za winną defraudacji funduszy z Parlamentu Europejskiego i skazał ją na cztery lata więzienia — z czego dwa w zawieszeniu, a pozostałe dwa w areszcie domowym. Ukarał ją też grzywną w wysokości 100 tys. euro (ok. 418 tys. zł) i zakazał jej ubiegania się o urząd publiczny przez następne pięć lat. Zakaz ten wydaje się wykluczać Le Pen z kandydowania w następnych wyborach prezydenckich, które odbędą się we Francji w 2027 r. — chyba że sąd apelacyjny uchyli tę decyzję. Sąd Apelacyjny w Paryżu wydał oświadczenie, w którym stwierdził, że rozpatrzy odwołanie Le Pen i wyda decyzję przed latem 2026 r. Ryzykowny proces Decyzja o zakazie kandydowania Le Pen spotkała się z ostrą krytykę ze strony Le Pen i jej sojuszników w kraju oraz za granicą. Niektórzy uznali tę decyzję za niedemokratyczną, ale w swoich wypowiedziach w błędny sposób przedstawili to, co wydarzyło się podczas procesu. Polityczne trzęsienie ziemi we Francji. Marine Le Pen ma teraz dylemat. Może pójść w ślady Trumpa Chociaż niewiele osób kwestionuję winę Le Pen, nawet niektórzy z jej przeciwników uważają, że sądy nie powinny mieć możliwości natychmiastowego orzekania zakazu startu w wyborach bez czekania na zakończenie procesu apelacyjnego. Jest to o tyle istotne, że większość kar we Francji jest znoszona podczas procesu odwoławczego. To sprawiło, że pod adresem sędziów zaangażowanych w sprawę padło wiele gróźb. Jeden z nich otrzymał nawet ochronę policji.

Zakazanie Marine Le Pen startu w najbliższych wyborach prezydenckich wywołało we Francji duże kontrowersje. Chociaż mało kto wierzy w jej niewinność, nawet przeciwnicy prawicowej polityczki uważają, że sąd poszedł o krok za daleko i pospieszył się z wydaniem tego zakazu. Doszło do tego, że pod adresem sędziów zaczęły spływać groźby. Prezydent Francji stwierdził, że są one "absolutnie nie do zniesienia i nie do zaakceptowania".

Burza we Francji po wyroku w sprawie Marine Le Pen. "Absolutnie nie do zaakceptowania"

Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu Więcej informacji wkrótce.

Na koncie Jarosława Kaczyńskiego pojawił się wpis nawiązujący do wcześniejszego spięcia z Romanem Giertychem w Sejmie. Prezes PiS opublikował obraz przedstawiający biblijną scenę walki Dawida z Goliatem. "Historia pokazuje, że jednak się udaje, że nawet najgorsze zło można pokonać!" - czytamy we wpisie. Post bardzo rozbawił premiera Donalda Tuska, który zamieścił trzy rozbawione emotikony.

Wpis na koncie Jarosława Kaczyńskiego rozbawił Donalda Tuska. Nietypowa sytuacja w sieci

Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu Dlaczego to jest ważne? Węgry, jako członek Międzynarodowego Trybunału Karnego, planują wystąpić z tej instytucji, co może mieć znaczący wpływ na międzynarodowy system sądownictwa. Proces wyjścia z Trybunału może potrwać nawet rok, a jego inicjacja wymaga poparcia większości węgierskiego parlamentu. Jakie są dalsze kroki? Procedura opuszczenia MTK przez Węgry rozpocznie się od przedstawienia projektu rezolucji parlamentowi. Jeśli uzyska on poparcie, rząd oficjalnie zainicjuje proces wyjścia z Trybunału. Co powiedział Peter Szijjarto? W lutym minister spraw zagranicznych Węgier stwierdził, że "działania MTK zostały poważnie upolitycznione" i że Trybunał "zdyskredytował międzynarodowy system sądownictwa". Jego wypowiedź miała miejsce po decyzji USA o nałożeniu sankcji na MTK. Jakie są konsekwencje dla przywódców ściganych przez MTK? Węgry zapowiedziały, że nie aresztują ściganych przez MTK liderów, takich jak premier Izraela czy prezydent Rosji, jeśli przybędą na ich terytorium. Statut Rzymski, ustanawiający MTK, nie został na Węgrzech ogłoszony, gdyż uznano go za niekonstytucyjny. Wizyta Netanjahu na Węgrzech Informacja o planach wyjścia Węgier z MTK pojawiła się tuż przed czterodniową wizytą premiera Izraela Binjamina Netanjahu w Budapeszcie. Jest to jego druga podróż zagraniczna od czasu wydania przez MTK nakazu w listopadzie 2024 r. Czytaj więcej: Wzburzona posłanka PiS uderza w Romana Giertycha. "Niech mnie pozywa!" Starcie na linii Giertych-Kaczyński. Komisja etyki poselskiej reaguje Awantura w Sejmie. Jarosław Kaczyński pokłócił się z Romanem Giertychem na mównicy

Węgry zamierzają wycofać się z Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK) — podało w środę Radio Wolna Europa. Z ustaleń rozgłośni wynika, że węgierski minister sprawiedliwości Bence Tuzson przekazał decyzję na zamkniętym spotkaniu dla dyplomatów.

Węgry opuszczą Międzynarodowy Trybunał Karny? Odbyło się tajne spotkanie

W poniedziałek francuski sąd orzekł, że liderka Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen - oraz ośmiu europosłów - są winni w sprawie defraudacji unijnych funduszy . Ponadto organ wydał Le Pen zakaz udziału w wyborach przez pięć lat . Tymczasem, jak przekazała agencja Reutera, sędzia, która wydawała wyrok, została objęta ochroną policyjną . Wydała wyrok ws. Marine Le Pen. Sędzia z policyjną ochroną Benedicte de Perthuis przewodniczyła trzyosobowemu składowi sędziowskiemu, który wydał wyrok w sprawie Marine Le Pen. Jak przekazało źródło, adres zamieszkania sędzi został opublikowany w sieci . Ponadto otrzymywała ona pogróżki. Kobiecie przydzielono ochronę policyjną zarówno w pracy, jak w i domu. Policja z Paryża potwierdziła, że w sprawie gróźb pod adresem de Perthuis prowadzone jest dochodzenie. Jak zauważa Reuters, groźby, które otrzymali także inni urzędnicy sądowi zaangażowani w proces Le Pen "wywołały we Francji refleksję na temat populistycznego niezadowolenia, które podważa wiarę w krajowy wymiar sprawiedliwości ". Marine Le Pen skazana. Przez Francję przetacza się fala oburzenia Christophe Soulard, przewodniczący Sądu Kasacyjnego, będącego najwyższym sądem we Francji, przekazał w wywiadzie dla "Le Monde", że groźby pokazują, iż francuska demokracja została osłabiona i znajduje się w "niepokojącym momencie" . - Atak na system sądowniczy to nie tylko atak na sędziów, ale także na fundamenty naszej demokracji . Sędziowie są dziś atakowani osobiście, szczególnie w mediach społecznościowych, co jest nowym zjawiskiem - mówił Soulard. Z kolei z sondażu Odoxa opublikowanego w poniedziałek wynika, że blisko 90 proc. respondentów będących zwolennikami Zjednoczenia Narodowego, uważa, że sąd potraktował Le Pen surowiej niż innych polityków . Natomiast ponad połowa jest zdania, że proces był sprawiedliwy. Zakaz udziału w wyborach, jaki otrzymała Le Pen, natychmiast wszedł w życie, a tym samym przekreślił jej szansę na start w 2027 roku . Liderka Zjednoczenia Narodowego odpiera zarzuty - uważa, że pieniądze zostały wykorzystane zgodnie z prawem. Źródła: Reuters, Interia Zobacz również: Polityczne trzęsienie ziemi we Francji. Sąd uznaje Le Pen winną ------ Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Sędzia Benedicte de Perthuis, która orzekała w sprawie Marine Le Pen, otrzymała policyjną ochronę w pracy i domu. Po tym, jak sąd uznał liderkę Zjednoczenia Narodowego za winną, kobieta zaczęła otrzymywać groźby, a do sieci wyciekł jej adres zamieszkania.

Fala oburzenia we Francji. Sędzia orzekająca w sprawie Le Pen z policyjną ochroną

Zaskakujące informacje dotyczące tajnych kontaktów polityków wysokiego szczebla Aleksander Vuczić przekazał w wywiadzie dla blogera Mario Nawfala. W wywiadzie zatytułowanym "Chcą mnie obalić" serbski prezydent opowiadał m.in. o kulisach międzynarodowej polityki i kontaktów pomiędzy krajami . W trakcie jednej z wypowiedzi prezydent Serbii ogłosił, że 9 maja, pierwszy raz od dawna, spotka się z Władimirem Putinem . - Nie widziałem Putina od trzech lat. A wielu z nich (przywódców - red.) rozmawiało z nim potajemnie, a znam co najmniej dwóch , którzy tak z nim rozmawiali - stwierdził Vuczić. - To oznacza, że jesteśmy bardzo szczerzy, bardzo uczciwi i bardzo wierni naszemu słowu. Robimy to, co mówimy, co nie zawsze jest tym, co robią inni - dodał, podkreślając, że od momentu rozpoczęcia pełnoskalowej wojny w Ukrainie kontakty na linii Moskwa - Belgrad niemal całkowicie ustały . Zobacz również: Zastąpią ludzi na linii frontu. Przełom w obronie Ukrainy Relacje prezydenta Serbii z Władimirem Putinem Serbski prezydent ostatni raz spotkał się z Władimirem Putinem w Soczi 25 listopada 2021 roku . Wówczas Aleksander Vuczić zapewniał, że jest otwarty na zacieśnianie współpracy z Moskwą, szczególnie w zakresie gospodarki. - Wierzę, że stosunki między Serbią a Rosją są na najwyższym poziomie w historii i rozwijają się we wszystkich dziedzinach . Jak wiadomo, jesteśmy partnerami strategicznymi i Serbia uważa to za swój przywilej - mówił wówczas serbski przywódca. Po rozpoczęciu przez Rosję pełnoskalowej wojny w Ukrainie władze w Belgradzie nie przyłączyły się do sankcji nakładanych na Rosję . Aleksander Vuczić ograniczał do minimum wypowiedzi medialne na temat Władimira Putina. Pierwsza ich rozmowa telefoniczna odbyła się po ponad dwóch latach. Przywódcy rozmawiali ze sobą w październiku ubiegłego roku . Kolejna odbyła się 7 marca, kiedy prezydent Serbii oficjalnie zapowiedział swój udział w Paradzie Zwycięstwa, która odbędzie się 9 maja w Moskwie. Zobacz również: Była rozmowa z Putinem, chcą jeszcze więcej gazu. Trwają negocjacje ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Prezydent Serbii Aleksander Vuczić ujawnił, że w trakcie trwania wojny w Ukrainie niektórzy światowi przywódcy prowadzili potajemne rozmowy z Władimirem Putinem. Polityk przyznał, że osobiście zna dwóch liderów, którzy komunikowali się z Kremlem bez informowania o tym opinii publicznej.

science

LATEST INSIGHTS