Blogs
Home/sports/Minister i prezes - czyli o dwoch takich co ukradli polski sport

sports

Minister i prezes - czyli o dwoch takich co ukradli polski sport

Najwyzszy czas powiedziec Dosc Sawomir Nitras i Radosaw Piesiewicz zapedzili sie w swoich dziaaniach tak daleko ze praktycznie nie ma juz powrotu. I jesli nic sie szybko nie zmieni powinni odejsc. Obaj

Minister i prezes - czyli o dwóch takich, co ukradli polski sport
January 24, 2025 | sports

Najwyższy czas powiedzieć: Dość! Sławomir Nitras i Radosław Piesiewicz zapędzili się w swoich działaniach tak daleko, że praktycznie nie ma już powrotu. I jeśli nic się szybko nie zmieni, powinni odejść. Obaj! W tym artykule dowiesz się o: Od zakończenia igrzysk olimpijskich w Paryżu minęło pięć miesięcy. Co się dzieje w krajach, które przywiozły cały wór medali? Sportowcy zainkasowali premie finansowe, w końcu wypoczęli, wygrzali na słonecznych plażach ekskluzywnych kurortów i powoli wracają do treningu. Treningu, który w 2028 roku (podczas kolejnych IO) ma im znów przynieść medal olimpijski. Treningu, który jest dokładnie rozpisany, zaplanowany i sfinansowany. Bo Amerykanie, Chińczycy, Australijczycy czy Francuzi doskonale wiedzą, że sport to spokój, pieniądze i ciężka praca. A co słychać w Polsce? Sportowcy nadal czekają na premie finansowe, które obiecał im Polski Komitet Olimpijski . Jeżeli trenują, to często robią to za swoje pieniądze, gdyż ministerstwo ogłosiło plan finansowania dopiero 9 stycznia 2025. Zanim odpowiednie związki złożą oferty i zostaną one zaakceptowane, minie kilka tygodni. Sportowcy oczywiście dostaną zwrot - realnie pewnie w marcu. Przez trzy miesiące muszą sobie sami radzić. A jak ich nie stać? Kogo to obchodzi. ZOBACZ WIDEO: Fatalny wynik Polaków. "Mamy tyle medali, na ile jest potencjał" W zamian mogą "podziwiać" show, jakiego w USA czy Chinach nie ma. Minister sportu Sławomir Nitras i prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego Radosław Piesiewicz nie pozwalają się nudzić. Regularnie wyprowadzają ciosy. Nitras wielokrotnie podkreślał, że - delikatnie pisząc - nie jest zwolennikiem freak fightów, a wręcz nie wyobraża sobie, by takie gale były organizowane np. na Stadionie Narodowym. Z drugiej strony, jak nazwać to, co od miesięcy widzimy? Przecież razem z Piesiewiczem prezentują nic innego, jak poziom freak fightów : obrzucanie się wyzwiskami, wzajemne oskarżenia, ciągłe konferencje prasowe, publikowanie listów otwartych. Naprawdę, brakuje tylko, by spotkali się w oktagonie. Właśnie dowiedzieliśmy się, że Nitras zamierza podać Piesiewicza do sądu ( TUTAJ więcej szczegółów >> ), a z kolei prezes PKOl-u wysłał list, w którym napisał m.in. "sposób działania Sławomira Nitrasa wpisuje się w najczarniejsze lata autorytaryzmu w naszym kraju, w których szantaż polityczny i finansowy był orężem używanym przez ówczesną władzę" ( list, do którego dotarła nasza redakcja znajdziesz TUTAJ >> ). I tak w koło Macieju. Od kilku miesięcy. Nie przypominam sobie - a pamięć mam dobrą - czasów, kiedy polityka tak mocno weszła do sportu. A właściwie została wprowadzona przez dwie osoby. Parafrazując słowa Jonhy'ego Casha do Boba Dylana z ostatniego filmu "Kompletnie nieznany": Nitras i Piesiewicz nanieśli nieco błota na dywan . A nawet nie "nieco". Weszli w sport w ubłoconych gumowcach, nie przejmując się, że sprzątanie będzie trwało latami. Przez pięć miesięcy polski sport stoi w miejscu. Nie dzieje się nic. Tracimy czas na polityczne połajanki, a konkurencja odjeżdża nam tak daleko, że nawet jej już nie widzimy. Zniknęła za horyzontem. Zamiast przenieść konflikt Nitras-Piesiewicz na salę sądową i wrócić do codziennej, ciężkiej pracy, mamy impas. Z Paryża przywieźliśmy 10 medali. Skandalicznie mało, jak na duży, europejski kraj. W Los Angeles może być jeszcze gorzej. Nitrasa i Piesiewicza najwyraźniej to niezbyt obchodzi. Oni postanowili - niczym Jacek i Placek z powieści Kornela Makuszyńskiego - ukraść polski sport. Trenerom, zawodnikom, w końcu nam wszystkim - kibicom. Apeluję: oddajcie go jak najszybciej i, jeśli już nic innego nie pomoże, pożegnajcie się, jak najszybciej. A błoto sobie wysprzątamy, tylko zejdźcie z dywanu. Marek Bobakowski, dziennikarz WP SportoweFakty

SOURCE : sportowefakty
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS