Home/science/Powodzian zalewa fala zosci. "Zostaa bez ogrzewania z dwojka maych dzieci"

science

Powodzian zalewa fala zosci. "Zostaa bez ogrzewania z dwojka maych dzieci"

Artur zerwa juz z podogi peczniejace od wody panele wyrzuci pralke i lodowke. Codziennie walczy jeszcze by tchnac drugie zycie w zalany woda piec kaflowy. Tylko ze skuwaniem tynku ze scian jeszcze sie wstrzymuje choc wilgoc tylko wzmaga panujacy w mieszkaniu chod. Czekam drugi tydzien na przyjazd rzeczoznawcy zeby wyceni straty i wypaci odszkodowanie. Usyszaem ze ubezpieczyciel ma na to az 30 dni. Szkoda tylko ze my tylu nie mamy przyznaje mieszkaniec Guchoaz na Opolszczyznie. Po przejsciu fali powodziowej mieszkancow tej ale takze innych dotknietych kataklizmem miejscowosci zalewa fala zosci na dziaania firm ubezpieczeniowych.

October 02, 2024 | science

Głuchołazy to jedna z najbardziej dotkniętych powodzią miejscowości na Opolszczyźnie. Nawet w 1997 r. szkody wywołane przez wielką wodę nie były tak duże, jak teraz Mieszkańcy remontują swoje domy, by zdążyć przed nadejściem mrozów. Do pracy oprócz pomocnych rąk potrzebne są też pieniądze, ale wiele osób boryka się z opieszałością ubezpieczycieli lub odmowami wypłaty rekompensat — Niestety spodziewam się lawiny takich historii, bo ludzie dopiero zaczęli te wnioski do ubezpieczycieli składać — przyznaje mecenas Artur Rudziński z Głuchołaz Sam czeka na rzeczoznawcę, który wyceni straty po zalaniu mieszkania przez powódź. ale przy okazji pomaga mieszkańcom w walce o należne odszkodowania. Opowiada, jak bezduszni potrafią być ubezpieczyciele Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu Powodzian zalewa fala złości i frustracji To jest kolejny przypadek, kiedy potwierdza się, że trzeba być przezornym i trzeba się ubezpieczać, a ta prawda ciągle jest mało powszechna — stwierdził w trakcie wielkiej powodzi w 1997 r. ówczesny premier Włodzimierz Cimoszewicz. Fala krytyki, jaka wezbrała po tych słowach, omal nie zmyła całego jego rządu. I choć premier (na swój sposób) za nie przepraszał, to faktem jest, że wiele osób z tragicznych doświadczeń sprzed 27 lat wyciągnęło wnioski. Dziś znacznie więcej osób, zwłaszcza na zagrożonych wielką wodą terenach posiada polisy ubezpieczeniowe. Niestety okazuje się, że w obliczu klęski, jaka dotyka mieszkańców południowo-zachodniej Polski ubezpieczyciele, zamiast sprawy ułatwiać, sprawiają, że powodzian zalewa kolejna fala — złości i frustracji. — Odrobina empatii przy takiej skali kataklizmu, chyba jeszcze nikogo nie zabiła — zaczyna Artur, mieszkaniec Głuchołaz. W połowie września przez to miasto na Opolszczyźnie przeszła potężna fala powodziowa. Woda porwała budowany na rzece Białej most, a także tymczasową przeprawę, odcinając Głuchołazy na wiele dni od reszty świata. —Pamiętam powódź z 1997 r. Powiem tak: wtedy to była zabawa. Teraz nie wiem, jak to opisać Nie wiem, czy wystarczy 10 lat, żeby to miasto znów odbudować — mówił mi jeden z mieszkańców, gdy po opadnięciu wielkiej wody dotarłam do Głuchołaz. Skala kataklizmu była porażająca, ale mieszkańcy natychmiast zabrali się do sprzątania i ratowania resztek dobytku. "Minęły dwa tygodnie, a ubezpieczyciel milczy" — Wokół bloku wszystko pływało, samochód zalany miałem po dach. W mieszkaniu woda sięgała 90 cm. Zaczęliśmy ją wypompowywać, jak tylko przestało padać i woda w rzece zaczęła opadać — wspomina tragiczne wydarzenia z połowy września Adam. Z podłogi zerwał już panele, bo zaczęły puchnąć od wilgoci. Musiał wyrzucić kupioną przed rokiem zmywarkę i pralkę. Po lodówkę pojechał do znajomego z Nysy. Jemu zbywała, a ta Artura nadawała się tylko na śmietnik. — Codziennie próbuję uruchomić piec kaflowy. Też go woda zalała i nie wiem, czy uda się go osuszyć, a bez niego będzie ciężko, zwłaszcza że w domu mam starszą matkę i partnerkę tuż po operacji — podkreśla Artur. Mówi, że na razie wstrzymuje się tylko ze skuwaniem ścian. Wilgoć, której nabrały, tylko zmaga panujący w mieszkaniu chłód, ale Artur przyznaje, że nie wie, co robić. — Jak tylko udało nam się wypompować wodę z mieszkania, zgłosiłem się do naszego ubezpieczyciela. Liczyłem, że chociaż kilka tysięcy złotych będę mógł dostać od ręki i chociaż podłogę nową położę. Ale od tego czasu minęły już dwa tygodnie, a ubezpieczyciel milczy. Usłyszałem jedynie, że ma 30 dni na wysłanie do mnie rzeczoznawcy i muszę czekać. Szkoda tylko, że ja nie mam tyle czasu – denerwuje się Artur. I dodaje: — Przecież ja niczego nie chcę od nich niczego wyłudzić, a jedynie dostać to, co należy mi się z polisy. Nigdy nie zalegałem z płaceniem składek, a jak przyjdzie do wypłaty odszkodowania, nikomu się nie spieszy. Nikomu nie przyjdzie do głowy, że my musimy za coś kupić nowy sprzęt, żeby zacząć jakoś żyć. Skala problemu będzie większa. "Wiele osób przeżywa dramat" — Niestety spodziewam się lawiny takich historii, bo ludzie dopiero zaczęli te wnioski do ubezpieczycieli składać — przyznaje mecenas Artur Rudziński, który w Głuchołazach prowadzi kancelarię adwokacką. Od kilkunastu dni zgłaszają się do niego powodzianie, którzy czują się powtórnie poszkodowani – przez wielką wodą i nieuczciwych ubezpieczycieli. Mecenas zaoferował im bezpłatną pomoc. — Sam także od ponad tygodnia czekam na rzeczoznawcę, żeby wycenił szkody w moim mieszkaniu. Woda sięgała około 30 cm, więc musiałem zerwać podłogi i skuć tynki. Faktura za to wyszła na prawie 6 tys. zł. Dwa kolejne tysiące kosztował osuszacz, więc robi się z tego 8 tys. Na razie cierpliwie czekam na pieniądze z ubezpieczalni, ale wiem, że wiele osób nie może sobie na to pozwolić i przeżywa dramat, jest skazana na pomoc państwa, a ona nie wszędzie działa sprawnie — mówi mecenas. — Jesteśmy podgórską miejscowością, już zaczyna się robić coraz chłodniej, a ludzie, zamiast robić remonty, nim nadejdzie zima, muszą toczyć bitwy z ubezpieczycielami, którzy stosują coraz to bardziej przebiegłe sztuczki — mówi mecenas. "Są zdolni wmawiać, że w Głuchołazach nie było powodzi" Opowiada, że najwięcej problemów przysparzają polisy zawierane przez internet. — Takie umowy zawierają nieprecyzyjne sformułowania, mówiące na przykład, że nieruchomość ubezpieczana jest od "ognia i innych zdarzeń losowych". Na logikę powódź jest takim zdarzeniem losowym, ale ubezpieczyciele próbują tak obejść przepisy, by stwierdzić, że tak nie jest — mówi mecenas Rudziński. Z takim problemem zgłosiła się do niego mieszkanka Rudawy pod Głuchołazami. — Cały dom jej zalało i ubezpieczyciel odmówił wypłaty. Mechanizm ten sam plisa od "wszystkich ryzyk", ale nie od powodzi. Brak słów — kwituje. Poszkodowanym przez wodę mieszkańcom mecenas zaleca pobieranie z urzędu gminy zaświadczeń dla powodzian. — To może się przydać, bo dekada mojego doświadczenia z ubezpieczycielami podpowiada mi, że są zdolni wmawiać nawet, że w Głuchołazach nie było wcale powodzi — zaznacza. Doradza także, by dokładnie czytać swoje polisy ubezpieczeniowe, by nie dać się zwieść twierdzeniom towarzystw ubezpieczeniowych, że rekompensata się nie należy albo że rzeczoznawcę trzeba znaleźć na własną rękę i opłacić. Inną pułapką są absurdalne – jak mówi mecenas – propozycje ugodowe. Ubezpieczyciel przychodzi i proponuje powodzianom wypłatę np. 3 tys.zł, choć z niczego taka wysokość rekompensaty nie wynika. — Niestety wiele osób jest w sytuacji podbramkowej, więc bierze te pieniądze i na tym sprawa odszkodowania się kończy. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że można w jakiś sposób się od takiej decyzji odwołać, zareklamować ją — zaznacza prawnik. Bezduszne decyzje ubezpieczycieli. "Została z małymi dziećmi bez ogrzewania" Opowiada mi też, że kilka dni po powodzi w Głuchołazach wystarczyło, by poznał, jak bezduszne potrafią być niektóre decyzje ubezpieczycieli. — Jednemu mieszkańcowi, który się do mnie zgłosił, zalało piwnicę, a wraz z nią piec i opał, który miał wystarczyć na następne trzy lata. I w tym przypadku rzeczoznawca się objawił dosyć szybko. Wycenił ich szkodę na 1200 zł. Nawet brakuje słów, żeby to skomentować. Co ci ludzie tuż przed zimą mają z tym począć? — nie kryje emocji Artur Rudziński. Opowiada mi też historię matki z dwójką dzieci, która zgłosiła się do niego po pomoc prawną. — Piwnice przynależne do jej mieszkania woda zalała po sufit. W jednej z nich była pompa ciepła. Przyjechał serwisant, stwierdził, że pompa jest zalana i trzeba wymienić na nową. Została z małymi dziećmi bez ogrzewania i ciepłej wody, a ubezpieczyciel wyznaczył jej termin oględzin na 15 października — relacjonuje mecenas. — To jest po prostu nieludzkie — kwituje. Coraz więcej zgłoszeń dotyczących kwestii ubezpieczeń po powodzi odbiera biuro Rzecznika Finansowego, który wspiera klientów w sporach z instytucjami rynku finansowego. W instytucji słyszymy jednak, że na razie poszkodowani dzwonią z pytaniami dotyczących kwestii tego, jak wygląda ścieżka roszczeń. — Spodziewamy się, że za 3-4 tygodnie zaczną do nas spływać prośby o interwencje. Doświadczenie z poprzednich powodzi podpowiada nam, że kiedy poszkodowani wyczerpią już wszystkie ścieżki reklamacji, będą kierowali sprawy do nas — mówi Onetowi Maciej Sawa z rzecznik prasowy biura Rzecznika Finansowego, zaznaczając, że sprawy zgłaszane przez powodzian będą traktowane priorytetowo.

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS