Home/business/Biznes potrzebuje migrantow

business

Biznes potrzebuje migrantow

Polscy przedsiebiorcy menedzerowie i organizacje branzowe podkreslaja ze gospodarka potrzebuje wsparcia w postaci wykwalifikowanej i niewykwalifikowanej siy roboczej z zagranicy.

October 15, 2024 | business

Polski biznes w napięciu i z dużymi nadziejami czekał na rządową strategię migracyjną. Organizacje reprezentujące przedsiębiorców od dawna podkreślały, że gospodarka potrzebuje wsparcia w postaci wykwalifikowanej siły roboczej. - W sytuacji postępującej zapaści demograficznej jedynym sposobem jest przyjmowanie imigrantów. Oczywiście w sposób legalny, przemyślany i zorganizowany. Polska gospodarka i przedsiębiorcy potrzebują nie tylko wykształconych pracowników zza granicy, ale też osób do prostych prac, przede wszystkim w usługach. To warunek naszego dalszego rozwoju gospodarczego – mówi Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP. Przedstawiciel Pracodawców RP ostrzega, że rocznie z naszego rynku pracy znika ponad sto kilkadziesiąt tysięcy pracowników. - Obecnie mamy około 22 mln pracujących. Brak mądrej polityki migracyjnej spowoduje, że za 30 lat na rynku pracy będzie tylko 14 mln osób – twierdzi Kamil Sobolewski.. Łukasz Bernatowicz, prezes Związku Pracodawców BCC, wskazuje, że polska gospodarka potrzebuje imigrantów „szytych na miarę”. - Przedsiębiorcom brakuje np. budowlańców, spedytorów, transportowców, a służba zdrowia potrzebuje pielęgniarek. Wkrótce pojawi się zaś kolejny problem - gdy zakończy się wojna na Ukrainie, to wielu pracujących w naszym kraju Ukraińców wróci, by odbudowywać swój kraj. Znikną więc z naszego rynku pracy – mówi Łukasz Bernatowicz. Nadia Winiarska, ekspertka Konfederacji Lewiatan, przewiduje, że zapotrzebowanie na migrantów zarobkowych, zarówno wykwalifikowanych specjalistów, jak i wykonujących prace proste, będzie dalej rosło. Należy zatem stworzyć skuteczny system legalizacji pobytu i pracy cudzoziemców w Polsce. Według danych ZUS z końca sierpnia w Polsce jest ok. 80 tys. pracowników z Azji, a dominują takie kraje, jak Indie (22 tys.), Filipiny (13,6 tys.), Wietnam (10,2 tys.), Nepal (8,2 tys.), Indonezja (7,1 tys.), Bangladesz (5,5 tys.) i Chiny (4,4 tys.). Jurij Grygorenko, główny analityk agencji zatrudnienia Gremi Personal, wylicza, że najwięcej osób z państw azjatyckich znajduje zatrudnienie w przemyśle, sektorze usług i budownictwie, które cały czas potrzebują nowych rąk do pracy. W tym roku rolnictwo i branża HoReCa (hotelarstwo i gastronomia) szczególnie zmagały się z brakiem personelu i odczuły spowolnienie napływu pracowników z Azji. - Zaostrzenie polityki migracyjnej spowoduje, że w tych branżach jeszcze bardziej będzie brakować pracowników – ostrzega analityk Gremi Personal. Zaznacza jednak, że nie doprowadzi to do katastrofy, ponieważ przedsiębiorcy potrafią się dostosowywać do panujących okoliczności. Należy się raczej spodziewać większych wydatków na automatyzację produkcji i wzrostu wynagrodzeń. Niektóre biznesy mogą jednak być skłonne do przeniesienia działalności za granicę z uwagi na rosnące koszty pracy. Dla przykładu Michelin przenosi się już do Rumunii, Yazaki do Bułgarii, Lear Corporation do Tunezji, Infosys i NatWest do Indii, ABB do Chin, a Te Connectivity Industrial do Maroka. Z danych Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa (PZPB) wynika, że z branży budowlanej odeszło w ostatnich latach nawet 300 tys. pracowników. To m.in. efekt odpływu wielu Ukraińców, którzy wyjechali na front, a także upadłości firm. Przedsiębiorcy z branży na razie nie odczuwają mocno odpływu kadr, bo z powodu ograniczenia inwestycji publicznych pracy na budowach jest mniej. Liczą jednak na wzrost liczby przetargów, co zwiększy zapotrzebowanie na fachowców. Szkopuł w tym, że w kraju trudno ich znaleźć. Dariusz Blocher, prezes grupy Unibep, mówił ostatnio PB, że w branży budowlanej już pojawiają się pośrednicy proponujący zatrudnienie pracowników np. z Indii czy Pakistanu. Dlatego, jak podkreślał, konieczne jest opracowanie polityki migracyjnej, by firmy – nie tylko budowlane – mogły uzupełnić zasoby kadrowe. Własnych pracowników na polskie budowy od lat ściągają do Polski Koreańczycy. Słynne miasteczka imigrantów zarobkowych powstały przy kompleksie Olefiny III, budowanym przez Hyundai dla Orlenu, czy też przy rozbudowywanej stołecznej spalarni odpadów. Jan Styliński, prezes PZPB, wskazuje, że koreańskie miasteczka pojawiały się przy budowie obiektów przemysłowych, ale nie spodziewa się ich w kontraktach infrastrukturalnych. Uważa, że zagraniczne firmy nie zapewnią rzeszy pracowników na polskich budowach. Gdzie zatem widzi zagłębie kadrowe? - Kopalnią kadr może być np. górnictwo, które stopniowo ogranicza wydobycie — uważa Jan Styliński. Górnicy mogą jego zdaniem świetnie sprawdzić się np. na budowach tuneli i różnego rodzaju obiektów drążonych pod ziemią. Firmy budowlane szukają także pracowników w spółkach spoza branży. Budimex, przykładowo, podpisał list intencyjny z PKP Cargo, realizującym zwolnienia grupowe. Chodzi o zatrudnienie maszynistów spalinowych pojazdów trakcyjnych, mechaników taboru kolejowego, operatorów sprzętu, elektromonterów i elektryków. Dostępność kadr jest wyzwaniem nie tylko dla wykonawców budowlanych, ale także dla firm produkujących materiały. W tym gronie jest Aluprof, z grupy Kęty, dostarczający m.in. systemy aluminiowe do produkcji stolarki otworowej. Firma wywodzi się z Bielska Białej, w której – jak podkreśla Tomasz Grela, prezes Aluprofu – przedsiębiorczość jest mocno rozwinięta, co generuje wysokie zapotrzebowanie na pracowników w różnych segmentach przemysłu. - Mamy pracowników z Ukrainy, ale szukamy ich także w rejonach bardziej egzotycznych, zatrudniając np. Filipińczyków – mówi Tomasz Grela. Menedżer podkreśla, że do tej pory krajowe firmy dzięki niższym kosztom pracy miały przewagę nad konkurentami, ale z powodu mniejszej dostępności pracowników zaczynają ją tracić. Nie komentuje polityki migracyjnej rządu, podkreślając, że niezależnie od jej kierunku Aluprof postara się elastycznie dostosować. Aż 20 proc. wszystkich obcokrajowców zatrudnionych w Polsce - według danych firmy Randstad - pracuje w magazynach. Choć dominują Ukraińcy, coraz większą rolę odgrywają Białorusini i Gruzini. Szybko rośnie również liczba obywateli Indii, Nepalu, Bangladeszu i Pakistanu. Agencje pracy zwracają uwagę na dużą elastyczność cudzoziemców, rozumianą jako skłonność do relokacji. Maria Dąbrowska, ekspertka agencji EWL Group, tłumaczy, że wśród polskich pracowników jest ona nadal znikoma. – W odróżnieniu od zatrudnianych Polaków, do przeprowadzek coraz częściej skłonni są pracownicy z zagranicy, np. z Rumunii - mówi Maria Dąbrowska. Pracownicy z zagranicy łatają też dziś luki w transporcie. Branża transportowa szacuje ostrożnie, że na rynku brakuje ponad 100 tys. kierowców ciężarówek. Tak ogromnej wyrwy nie da się załatać bez imigracji zarobkowej. Z danych Biura Transportu Międzynarodowego wynika, że do końca 2020 r. urząd wydał ponad 67,3 tys. świadectw pracy kierowcy dla obywateli zagranicznych państw. Najwięcej pracowników przyjechało z Ukrainy (blisko 49 tys.) i z Białorusi (ponad 15,3 tys.), a na kolejnych miejscach jest Gruzja, a także Nepal, Wietnam i Indie. To dzięki nim na 25 tys. kierowców rezygnujących z zawodu do branży wchodzi 35 tys. nowych. Migracja to gorący temat również w branży IT. Marcelina Chojnacka, dyrektor zarządzająca branżowej organizacji SoDA (Software Development Association Poland), podkreśla, że pracownicy z zagranicy odgrywają kluczową rolę w branży technologicznej i przyczyniają się do zapełnienia luki na rynku pracy, na którym od lat brakuje krajowych talentów z dużym doświadczeniem. A bez specjalistów o wysokich kwalifikacjach niemożliwe będzie zatrudnienie osób, które mogą się kształcić dalej. Dlatego Marcelina Chojnacka ma nadzieję, że strategia migracyjna będzie sprzyjać zwiększeniu napływu specjalistów z branży IT i technologicznej. - Ważne jest, aby nowa polityka migracyjna była elastyczna, uproszczona i transparentna, co ułatwi zatrudnianie wysoko wykwalifikowanych specjalistów, których brakuje na rynku. Liczymy również na konkretne wsparcie dla firm w przyciąganiu pracowników spoza Unii Europejskiej – mówi Marcelina Chojnacka. Obawia się natomiast, że skomplikowane procedury wizowe, dłuższe procesy rekrutacyjne oraz brak wsparcia dla firm w sprowadzaniu talentów mogą wpłynąć na konkurencyjność polskich firm na arenie międzynarodowej. A jeśli napływ migrantów zostanie ograniczony, to kim zostaną zastąpieni pracownicy z zagranicy? - Tak naprawdę nie zostaną zastąpieni. W krótkiej perspektywie może to prowadzić do outsourcingu projektów do innych krajów. Takie podejście zdecydowanie osłabi nasz rozwój gospodarczy, ponieważ duża liczba projektów trafi wtedy do konkurencji z Europy Środkowo-Wschodniej i Azji – tłumaczy Marcelina Chojnacka. Handel detaliczny też od lat zmaga się z niedoborem pracowników. Napływ imigrantów oraz uchodźców z Ukrainy nieco poprawił sytuację kadrową, ale problemu nie rozwiązał. Szacuje się, że obecnie migranci stanowią ok. 20 proc. wszystkich zatrudnionych w sklepach. – Handel strukturalnie boryka się z problemem braku rąk do pracy. Chociaż statystyki pokazują, że sklepów ubywa, to z rynku znikają raczej małe placówki, które nie są zrzeszone w sieciach franczyzowych lub grupach zakupowych. Wiele małych sklepów zamyka się również z powodu braku sukcesji. Zapotrzebowanie na pracowników w handlu ciągle jest duże. Oczywiście handel inwestuje w automatyzację części procesów, pojawia się np. coraz więcej kas samoobsługowych czy nawet sklepów autonomicznych, ale wdrażanie tego typu rozwiązań ma swoje granice i nie wszędzie dobrze się sprawdza. Niektóre sklepy są zbyt małe, żeby nawet zainstalować w nich bramki przeciwkradzieżowe, nie wspominając o bardziej zaawansowanych rozwiązaniach. Poza tym, automatyzacja jest droga, więc nie każdego detalistę na nią stać – mówi Maciej Ptaszyński, prezes Polskiej Izby Handlu. Część konsumentów, zwłaszcza starszych, nie umie lub zwyczajnie nie chce korzystać z systemów autonomicznych. – Część konsumentów woli być obsługiwana przez kasjera niż samemu „klikać w ekranik” i na podstawie tych preferencji wybiera sklep, w którym robi zakupy. Detaliści nie mogą tego ignorować. Dlatego z całą pewnością pracownicy, w tym zagraniczni, są w branży handlowej w cenie. Jeśli pozyskanie ich będzie jeszcze trudniejsze niż teraz, dla właścicieli sklepów będzie to duży problem – mówi Maciej Ptaszyński. Branża hotelowa od lat korzysta z pracowników zza granicy i bardzo ich ceni. Przykładowo, w obiektach zarządzanych przez PI Apartamenty i Hotele, pracują osoby z Ukrainy, Białorusi, Bali, Filipin, Wielkiej Brytanii. – Zatrudniani w spa masażyści z Bali są znani z wysokiej jakości usług, a Filipińczycy są bardzo życzliwi i pomocni, co przekłada się na dobre relacje z innymi pracownikami i gośćmi – mówi Agnieszka Dąbrowska, prezeska PI Apartamenty i Hotele. Oczekuje jednak, że powstanie strategia migracyjna, która pozwoli na skutecznie zarządzanie napływem imigrantów do Polski. Jej zdaniem powinna ona zapewniać bezpieczeństwo narodowe i opierać się na zasadach sprawiedliwości i równości, zapewniając imigrantom godne warunki życia i integrację społeczną z poszanowaniem naszej kultury. Autorzy: Jacek Perzyński, Łukasz Rawa, Paweł Berłowski, Marcin Bołtryk, Grzegorz Suteniec, Katarzyna Kapczyńska, Jarosław Królak, Anna Gołasa

SOURCE : pb
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS