Blogs
Home/science/"Stan Wyjatkowy". Wpadki rzadu kopotem Trzaskowskiego. Prokuratura uderza w Ziobre. Braun chce wykonczyc Mentzena PODCAST

science

"Stan Wyjatkowy". Wpadki rzadu kopotem Trzaskowskiego. Prokuratura uderza w Ziobre. Braun chce wykonczyc Mentzena PODCAST

Rzeczywiscie sztabowcy Rafaa Trzaskowskiego przewidywali spadki wysokiego poparcia dla swego kandydata po rozpoczeciu kampanii. Nie zmienia to jednak faktu ze nastapio to zaskakujaco szybko tuz po tym gdy uksztatowaa sie pena paleta partyjnych kandydatow na prezydenta. Wczesniej Trzaskowski korzysta na tym ze nie byo kandydatki Lewicy a kandydat PiS by kompletnie nieznany. Dzis gdy Lewica wystawia Magdalene Biejat widac ze ma to wpyw na notowania Trzaskowskiego nawet jesli nie jest to wpyw zasadniczy. Intensywna promocja Nawrockiego ktora PiS prowadzi w ostatnich tygodniach swoja droga ciekawe kto za to paci skoro Kaczynski narzeka ze nie dostaje panstwowych pieniedzy takze powoduje urealnienie sondazy. Ale jak przewiduja tworcy suchowiska politycznego "Stan Wyjatkowy" najciekawsze dopiero przed nami. Rzad ma nienajlepsza passe. Kluczowe bedzie to czy w kolejnych sondazach wyborcy obciaza Trzaskowskiego odpowiedzialnoscia za wpadki rzadu i koalicyjne spory.

"Stan Wyjątkowy". Wpadki rządu kłopotem Trzaskowskiego. Prokuratura uderza w Ziobrę. Braun chce wykończyć Mentzena [PODCAST]
January 19, 2025 | science

Seria wpadek rządu robi się coraz dłuższa i politycznie dotkliwa. Zacznijmy bombowo. Otóż — jak ujawnił Onet — wojsko zgubiło ładunek min przeciwpancernych, wystarczający do zniszczenia dwóch wieżowców . W lipcu 2024 roku wojacy postradali transport 200 min przeciwpancernych o łącznej wadze materiału wybuchowego 2,2 tony. Transport wyruszył 4 lipca 2024 roku ze składu amunicji w Hajnówce do składu w Mostach pod Szczecinem. Podczas rozładunku w Mostach doszło do zaniedbań – żołnierze nie byli odpowiednio przeszkoleni i przeoczyli 40 skrzyń z minami. Miny zostały w wagonie, który został oddany PKP i przez 11 dni podróżował po kraju. Najpierw przez dobę miny stały na stacji w Goleniowie w województwie zachodniopomorskim. Kolejne trzy dni spędziły w Szczecinie. Potem pojechały do Poznania, a następnie do Warszawy, Białegostoku i osady Czeremcha w województwie podlaskim. Finalnie zostały odnalezione na bocznicy pod magazynem IKEA w miejscowości Orla na Podlasiu. Ekipa z Hajnówki wzięła więc stara, pojechała pod Ikeę i zapakowała dwie tony ładunków wybuchowych na pakę. Na wszystkich szczeblach żołnierze liczyli, że afera się nie wyda — co dodatkowo ich obciąża. Przypominamy że PiS zapłaciło gigantyczną cenę polityczną za to, że szef MON Mariusz Błaszczak — pupilek Kaczyńskiego — nie zauważył, że w grudniu 2022 r. do Polski wleciała ruska rakieta i przez pół roku dzielnie spoczywała w lasach pod Bydgoszczą, dopóki nie znalazła jej przypadkowa miłośniczka hippiki. Dla jasności: Trzaskowski nie jest szefem MON, a jego wpływ na armię jest niewielki — nawet jeśli wiceszefem MON jest jeden z jego najbliższych współpracowników Cezary Tomczyk. Nie zmienia to faktu, że jeśli głosowanie w wyborach prezydenckich zamieni się w plebiscyt nad oceną działań rządu, to za skandale w armii — która dziś szczególnie przyciąga uwagę — Trzaskowski może słono zapłacić. Rosjanie, ścieki i narkotyki. To miasto jest jak polityczna bomba Ale biedy może napytać Trzaskowskiemu także Warszawa. To miasto jest jak polityczna bomba — wszędzie czają się problemy. Pamiętamy sytuację sprzed pięciu lat, gdy Trzaskowski rzucił wyzwanie Andrzejowi Dudzie. W kampanii sztab PiS wykorzystywał nie tylko awarię oczyszczalni ścieków "Czajka" , obrzucając Trzaskowskiego politycznym łajnem. Cóż z tego, że awaria wywołana była błędami w projekcie inwestycji, odebranym w 2009 r. — czyli 9 lat przed objęciem władzy w stolicy przez Trzaskowskiego. Wówczas, latem 2020 r., Trzaskowski był atakowany nawet za wypadek autobusowy, spowodowany przez naćpanego kierowcę MZA , który był pod wpływem amfetaminy i miał porcję narkotyku schowaną w skrytce kabiny. Kierowany przez niego autobus linii 186, którym podróżowało 40 osób, przebił bariery energochłonne i spadł z wiaduktu. W wypadku zginęła jedna pasażerka, ranne zostały 22 osoby, z czego trzy były w stanie ciężkim. Poszkodowanymi zainteresował się sam prezydent Duda, który wcześniej nie dał się poznać jako patron stołecznych pasażerów. "Dramatyczny wypadek na moście Grota-Roweckiego w Warszawie. Autobus przegubowy spadł z mostu. Jest wiele Ofiar. Na miejscu trwa akcja ratownicza, są wszystkie służby. Poprosiłem min. M. Kamińskiego [od policji] i min. Ł. Szumowskiego [od zdrowia] o szczególną pieczę nad niesieniem pomocy poszkodowanym". Tym razem będzie tak samo. Pierwszą próbkę już mieliśmy. Wirtualna Polska poinformowała, że kontrahentem Miejskich Zakładów Autobusowych w Warszawie została spółka należąca do Rosjan i powiązana z Gazpromem. To ona dostarcza gaz do części stołecznych autobusów. Firma znajdowała się na liście sankcyjnej, ale kilka tygodni temu z niej zniknęła. To dlatego, że firmę warta kilkaset mln zł Rosjanie sprzedali za 3 zł powiązanym z nimi Polakom. A MSWiA uznało to za wystarczające. Dla jasności — to jest jedna instalacja na jednej małej zajezdni. W dodatku, choć firma jest powiązana z Rosjanami — czy też, jak kto woli, spolonizowana fikcyjnie — to nie napędza warszawskich autobusów ruskim gazem, bo w Polsce takiego gazu praktycznie nie ma. Nie zmienia to faktu, że PiS uderza w Trzaskowskiego prostym atakiem o "ruskim gazie" i "liście sankcyjnej, z której można się wykupić za 3 zł". A to dobra amunicja. Dlatego prezydent stolicy nie ma wyjścia. Odcina się od decyzji MSWiA, a zatem — od działań swych kolegów z rządu. Tak właśnie będzie wyglądać kampania — im więcej problemów będzie miał rząd, tym bardziej Trzaskowski będzie się od niego dystansował. Koalicja zafundowała Trzaskowskiemu problem, który potem dzielnie rozwiązała Grając o elektorat małomiasteczkowy i wiejski, Trzaskowski unika także kontrowersyjnych spraw światopoglądowych. Ale, znów, koledzy i koleżanki z rządu zadania mu nie ułatwiają, swymi działaniami ciągle zmuszając go do ideologicznych deklaracji. Weźmy politycznie zdumiewającą awanturę wokół wprowadzenia do szkół od 1 września nowego, obowiązkowego przedmiotu — edukacji zdrowotnej . W tym przedmiocie, który ma promować zdrowy styl życia, uprawianie sportu i unikanie używek, miały się jednak także znaleźć elementy wychowania seksualnego — a to oburzyło prawicę. Na początku grudnia prezydencki kandydat PiS Karol Nawrocki wziął nawet udział w proteście przeciwko wprowadzeniu edukacji zdrowotnej do szkół. — Nie mogę zgodzić się, by w edukacji zdrowotnej ktoś narzucał moim dzieciom rzeczy, które odnoszą się do bardzo emocjonalnej, wewnętrznej strefy, jaką jest seksualizacja — grzmiał. Już wówczas twórcy "Stanu Wyjątkowego" słyszeli od wysokiej rangi polityków PSL — głównych hamulcowych koalicji w kwestiach światopoglądowych — że edukacja zdrowotna nie zostanie obowiązkowo wprowadzona do szkół, bo się na to nie zgodzą. Byli przy tym zdumieni, że bliska współpracowniczka Trzaskowskiego, szefowa resortu edukacji Barbara Nowacka szkodzi mu w kampanii, lansując ów projekt. My także przecieraliśmy oczy ze zdumienia, gdy Nowacka atakowała lidera PSL, wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza, gdy kilka dni temu oświadczył, że edukacja zdrowotna będzie nieobowiązkowa. "Ktoś znów pomylił MON z MEN" — napisała Nowacka z wrodzoną sobie złośliwością na X/Twitterze. Nie wiedziała, że chłopi uruchomili nie tylko Tuska, ale i Trzaskowskiego. Kilka dni później pani ministra jak niepyszna musiała przyznać, że nowy przedmiot będzie nieobowiązkowy — dokładnie tak, jak powiedział o tym publicznie Trzaskowski. A zatem sama koalicja najpierw zafundowała sobie — a nade wszystko Trzaskowskiemu — problem, który potem dzielnie rozwiązała. Lewica demaskuje swój plan. Zmiana płci — tak, ale dopiero po wyborach Ale to nie wszystko. Bo jeszcze lepsza od Nowackiej okazała się minister do spraw równości Katarzyna Kotula z Lewicy. Otóż oświadczyła ona dziarsko w Sejmie, że rządowy projekt dotyczący uzgodnienia (czyli zmiany) płci został zamrożony na czas kampanii. — Dlaczego o nim nie mówimy publicznie? Ponieważ podjęliśmy decyzję, że do końca kampanii prezydenckiej nie chcemy o tym mówić — oświadczyła. Rzecz jasna — politycy są pragmatyczni, by nie powiedzieć cyniczni. Ich standardem jest to, że w kampanii unikają projektów kontrowersyjnych, by wyciągnąć je po wyborach. Ale powiemy Państwu, że publiczne opowiadanie o takiej taktyce jest jednak nowatorskim podejściem do polityki. Kotula usprawiedliwia się co prawda wobec własnego, bardzo lewicowego i progresywnego elektoratu — jako ministra od równości niczego wielkiego do tej pory nie zdziałała. Ale jednocześnie mówiąc tak otwarcie, że przed wyborami projekty światopoglądowe należy wstrzymać, wystawiła na strzał Trzaskowskiego. Prawica już straszy bardziej konserwatywnych wyborców, że w razie wygranej Trzaskowski pod rękę z Lewicą wprowadzi swobodną zmianę płci — to był jeden z kluczowych tematów kampanii w USA, który przyczynił się do klęski Kamali Harris. Trzaskowski i tak zalicza sondażowe spadki. Ale jeśli zacznie płacić za błędy rządu, to jego kampania znajdzie się w tarapatach. Dlatego też obserwujemy, że sztabowcy prezydenta stolicy próbują nie tylko zmienić jego lewicowy wizerunek, ale też starają się odkleić go od rządu. Nie przypadkiem Karol Nawrocki w każdym wystąpieniu, gdy atakuje Trzaskowskiego, to dodaje, że to wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej. Wyraźnie stara się wbić wyborcom do głowy, że Trzaskowski jest współodpowiedzialny za rządy Tuska, samemu udając bezpartyjnego, choć jest po prostu pisowcem, tyle, że bez formalnej legitymacji. Do prezydenckiej stawki dołącza operator gaśnic proszkowych, czyli jak Braun chce wykończyć Mentzena Do prezydenckiej stawki dołącza operator gaśnic proszkowych , radykał znany z repertuaru antysemickiego, antyunijnego, antyukraińskiego, antyaborcyjnego, ultrakatolickiego i prorosyjskiego — słowem Grzegorz Braun. Braun rozstaje się w ten sposób z Konfederacją, której kandydatem oficjalnie został Sławomir Mentzen. Tak naprawdę Braun podjął decyzję o rozstaniu z Konfederacją prawie rok temu. Już wiosną 2024 r., gdy ogłosił zamiar startu w wyborach do Parlamentu Europejskiego, wysocy rangą politycy Konfederacji mówili twórcom "Stanu Wyjątkowego", że to krok przesądzający — co mówiliśmy naszym Słuchaczom i Widzom. Nasi rozmówcy z wierchuszki Konfederacji uważali, że Braun stara się o miejsce w Europarlamencie , ponieważ zapewni mu to większe środki na działalność polityczną, co umożliwi rozwój jego partii Korona, konkurencyjnej wobec Konfederacji. Decyzja Brauna to niebywale poważny problem dla Mentzena. Wyrzucenie popularnego wśród radykalnego elektoratu Brauna to ruch nieunikniony. Po pierwsze jednak — według naszych informacji — jego konsekwencją stanie się rozłam w partii, w tym odejście co najmniej dwóch posłów kojarzonych z Braunem . Ale — to po drugie — nawet większym problemem jest to, że Braun ma realne szanse na odebranie Mentzenowi znacznej części głosów w wyborach prezydenckich. Tak, "Grigorij" ma jeden cel — chce politycznie wykończyć Mentzena. Do tej pory sondaże dawały Mentzenowi mocne trzecie miejsce z poparciem w okolicy 10-13 proc. Taka pozycja dawała mu szczególną pozycję przed drugą turą — Trzaskowski i Nawrocki musieliby się łasić do niego i do jego wyborców z pierwszej tury. Start Brauna praktycznie odbiera Mentzenowi szansę na rolę języczka u wagi. W dodatku, jeśli Mentzen wypadnie źle, to jego pozycja wewnątrz Konfederacji — i na całej prawicy — znacznie osłabnie. Sytuacja dla Mentzena tym bardziej niebezpieczna, że Brauna wspiera Janusz Korwin-Mikke , przez dekady ikona radykalnej prawicy. Mentzen dokonał czegoś, czego nie udało się żadnemu z wcześniejszych wychowanków Korwina — wyrzucił go z Konfederacji, przejmując rolę lidera libertariańskiej frakcji w tej formacji. Dziś liczący ponad 80 wiosen Korwin pała żądzą zemsty. Zresztą jego kolejna, dwukrotnie młodsza połowica również. A tego — jak słyszymy w kręgach konfederacyjnych — lekceważyć nie można. Braun będzie ostro rywalizował z Mentzenem z jednej kluczowej przyczyny – im wyższy wynik osiągnie, tym bardziej umocni swoją pozycję w kręgach radykalnych. Już teraz wśród narodowej prawicy mówi się, że jeśli Braun wypadnie dobrze, to w 2027 r. w wyborach do Sejmu liderzy Konfederacji będą zmuszeni do rozmów o wspólnym starcie — mimo obecnego konfliktu. Różnica będzie jednak zasadnicza — po dobrym wyniku prezydenckim rola Brauna będzie znacznie większa niż obecnie. Po tym, jak Braun ugasił w Sejmie gaśnicą świeczki chanukowe był marginalizowany przez Mentzena, który dążył do przesunięcia Konfederacji ku centrum. Właśnie to spychanie na margines było kluczowe przy podejmowaniu przez Brauna decyzji o starcie. Braun zwyczajnie zakładał, że i tak prędzej czy później będzie się musiał rozstać z Konfederacją. Wykorzystał więc wybory prezydenckie, aby odejść na własnych warunkach, z przytupem i jednocześnie móc się z miejsca zemścić na Mentzenie, psując mu kampanię. Nawrocki trzecim kandydatem Konfederacji Są tacy analitycy, którzy twierdzą, że kandydatura Brauna stanowi problem dla PiS, bo większa liczba kandydatów na prawicy osłabi wynik Nawrockiego, który łasi się do elektoratu Konfederacji. Krytykuje Ukrainę, spotyka się z kibicami na Jasnej Górze, a ostatnio nawet odciął się od zapoczątkowanej przez Lecha Kaczyńskiego i kontynuowanej przez Andrzeja Dudę tradycji palenia świec chanukowych w Kancelarii Prezydenta — cóż to za wysublimowany gest wobec gaśnicowego elektoratu Brauna. Nawet jeśli przyjąć, że start Brauna dodatkowo podzieli elektorat prawicy, to dotyczyć to będzie jedynie pierwszej tury. A kluczowa jest tura druga, do której Nawrocki wejdzie, niezależnie od rezultatu Brauna. Twórcom "Stanu Wyjątkowego" bliższa jest teoria przeciwna — że start Brauna to dobry scenariusz z punktu widzenia PiS. Słyszymy nawet, że zaprzyjaźnieni z Braunem pisowcy intensywnie namawiali go na start i konfrontację z Mentzenem. Zobacz też: Fala komentarzy po nocnej decyzji Grzegorza Brauna. "Ale się porobiło" Destabilizacja Konfederacji i osłabienie Mentzena — który miał szanse na trzecie miejsce i stałby się rozgrywającym przed drugą turą wyborów — jest w ich interesie. W dodatku na tle radykalnych poglądów Brauna – antysemickich, antyunijnych, antyukraińskich, antyaborcyjnych, ultrakatolickich i prorosyjskich – kandydat PiS będzie postrzegany jako polityk umiarkowany, choć w rzeczywistości wcale takim nie jest. Zresztą w drugiej turze Nawrocki ma duże większe szanse na przyciągnięcie elektoratu Brauna, niż Mentzena. Raport prokuratury. W państwie Kaczyńskiego i Ziobry politycy PiS byli kastą całkowicie bezkarną i zawsze niewinną Gdzież te czasy, gdy elektorat Konfederacji próbował uwodzić Zbigniew Ziobro? Uwodził nieskutecznie, bo Ziobro jest po prostu marnym przywódcą partyjnym. Teraz w dodatku okazuje się, że także Prokuratorem Generalnym był politowania godnym. Nowe kierownictwo Prokuratury Krajowej przedstawiło bowiem raport dotyczący 200 głośnych śledztw prowadzonych za rządów PiS. Wniosek jest taki: ludzie Ziobry skręcali śledztwa, a w państwie PiS politycy PiS byli kastą całkowicie bezkarną i zawsze niewinną. W tym sensie raport potwierdza to, co wiedzieliśmy, co podejrzewaliśmy lub co podskórnie czuliśmy obserwując najgłośniejsze śledztwa. Weźmy doniesienie przeciwko Kaczyńskiemu — chodzi o sprawę tzw. dwóch wież , czyli plany budowy wieżowca w centrum stolicy za państwowe pieniądze przez "Srebrną", czyli spółkę kontrolowaną przez prezesa PiS. Gdyby Kaczyński wybudował taki wieżowiec i wynajmował w nim powierzchnie, to dzięki temu miałby do dyspozycji takie zasoby gotówki na promowanie PiS, żeby pozostałe partie nie miałyby najmniejszych szans wygrać z nim wyborów. W styczniu 2019 r. seria publikacji "Gazety Wyborczej" pokazała kulisy — w tym potajemne nagrania, pokazujące negocjacje biznesowe pomiędzy Kaczyńskim oraz austriackim przedsiębiorcą Geraldem Birgfellnerem, mężem jego kuzynki. Negocjacje dotyczyły wybudowania dwóch wieżowców na należącej do spółki Srebrna działce w Warszawie. Po tym, jak inwestycja nie doszła do skutku, Birgfellner zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa oszustwa przez Kaczyńskiego. Twierdził, że pracował bez umowy i poniósł wydatki, a Kaczyński wycofał się z inwestycji i odmówił wyrównania rachunków. Z raportu wynika, że Ziobrowa prokuratura przede wszystkim zajęła się Birgfellnerem. "Od strony merytorycznej przesłuchania w dużej mierze koncentrowały się na prowadzonej przez ww. działalności gospodarczej w Polsce, np. w kontekście prawidłowości prowadzenia przez spółki spraw podatkowych. Równolegle do prowadzonych przesłuchań organa skarbowe wszczynały kontrole skarbowe w tych spółkach". Rzecz jasna — prokuratura Ziobry odmówiła wszczęcia śledztwa. Nawet Kaczyńskiego nie przesłuchała . Z raportu: "Za zbędne uznać należy przytaczanie argumentów merytorycznych wyrażonych w decyzji o odmowie wszczęcia śledztwa, albowiem mają one specyficznie rozłożone akcenty i koncentrują się wyłącznie na osobie Jarosława Kaczyńskiego", po to by "uniknąć przesłuchania go w charakterze osoby podejrzewanej.". Teraz sprawa będzie prowadzona na nowo — a to oznacza kłopoty dla szefa PiS. Tak Ziobro skręcał śledztwo dotyczące okoliczności śmierci swego ojca Weźmy sprawę kluczową dla Ziobry — śledztwo w sprawie śmierci jego ojca. Jerzy Ziobro zmarł w 2006 r, jeszcze gdy jego syn był ministrem w poprzednim rządzie PiS. Już wówczas rodzina zmarłego skierowała doniesienie do podległej ministrowi prokuratury. Zarzuty dotyczyły nieprawidłowej diagnozy i wyboru nieprawidłowego leczenia przez krakowskich kardiochirurgów, leczących Ziobrę seniora. Sprawa wlokła się latami, ale dostała przyspieszenia, gdy Ziobro wrócił do władzy w 2015 r. Postanowił udowodnić, że jest układ między krakowskimi kardiochirurgami a biegłymi ze Śląska, którzy napisali opinię zwalniającą ich z odpowiedzialności. — Jednego łączyły biznesowe relacje z oskarżonym, inny napisał z oskarżonym lekarzem kilkadziesiąt artykułów — stwierdził wówczas minister w Onecie. Najpierw zmienił więc prawo. Wiosną 2016 r. z inicjatywy Ministerstwa Sprawiedliwości, posłowie zaostrzają kary za przygotowanie fałszywej opinii przez biegłego. W lipcu prokuratura wszczyna postępowanie w sprawie wyłudzenia przez biegłych niemal 400 tys. zł, bo tyle kosztowała państwo przygotowana przez nich opinia. W ten sposób eksperci w procesie sami stają się celem śledztwa. We wrześniu niektórych biegłych odwiedza z rana w domach i gabinetach policja z prokuratorami. W grudniu 2016 r. szef zespołu biegłych słyszy zarzuty — miał zawyżyć wartość opinii. Współtwórcy opinii zaczynają go obciążać, w dodatku część zaczyna się dystansować od swych wcześniejszych analiz. Ziobro triumfuje: – Biegli zeznali, że dawali mu podpisane in blanco rachunki, a szef zespołu sam wpisywał nieprawdziwe informacje. Jednocześnie Ziobro wprowadza przepis, wedle którego to państwo ma ponosić koszty procesów toczonych z prywatnego oskarżenia — a taką była sprawa jego rodziny przeciwko kardiochirurgom. W ten sposób mógł finansować z publicznych pieniędzy własne opinie, które jego rodzina zamawiała za granicą. Sięgnijmy do raportu Prokuratury Krajowej. Wynika z niego, że dotychczasowe koszty związane m.in. z powoływaniem biegłych różnych specjalności, w tym biegłych Centrum Medycyny Sądowej z Lozanny to niemal 900 tys. zł. "Trudno znaleźć rodzinę lub osoby, które po stracie osoby najbliższej w okolicznościach budzących ich wątpliwości, mogłyby liczyć na tak wszechstronne i długotrwałe (14 lat) wyjaśnianie sprawy z możliwością wywoływania opinii biegłych zagranicznych, w sytuacji częstego braku środków na powoływanie biegłych w Polsce." W finale Ziobro bierze na cel sędzię, która prowadzi proces: Agnieszkę Pilarczyk. Tuż przed zakończeniem procesu prokuratura wszczyna postępowanie w sprawie okoliczności związanych ze zleceniem wspomnianej, przepłaconej opinii biegłych. Doniesienie przeciwko sędzi Pilarczyk składa ministerialna mama. Raport prokuratury pokazuje, że Pilarczyk była poddana inwigilacji: "Niedopuszczalnym było żądanie przez prokuratora referenta wykazu wszystkich połączeń wychodzących i przychodzących, wiadomości SMS z podaniem stacji przekaźnikowych BTS dotyczących telefonu Sędzi Agnieszki Pilarczyk i inwigilowanie innych osób: rodziny, sędziów, znajomych. Niniejsza sprawa stanowi jaskrawy przykład wykorzystywania prokuratury dla załatwiania prywatnych interesów ówczesnego Prokuratora Generalnego. Zmiana przepisów prawa pozwalająca na przeniesienie ciężaru kosztów procesu na Skarb Państwa, inicjowanie postępowań badających wielorakie aspekty związane ze śmiercią jego ojca, nieograniczony budżet na różne opinie sądowo — lekarskie pokazują jak w soczewce dyskryminacyjny legalizm, wyrażający się w nierównym traktowaniu obywateli." W raporcie pojawiają się jeszcze zarzuty skręcenia przez ludzi Ziobry innych głośnych śledztw dotyczących m.in. Beaty Szydło ( śledztwo w sprawie jej wypadku samochodowego ), Mateuszowi Morawieckiemu ( śledztwo w sprawie jego majątku ), Antoniemu Macierewiczowi ( śledztwo w sprawie jego kłamstw smoleńskich ), czy Danielowi Obajtkowi ( wycofanie z sądu jego sprawy korupcyjnej ). Polecamy: "Fronty Wojny". Paweł "Naval" Mateńczuk: nie jesteśmy gotowi na samodzielne starcie z Rosją Ten raport to kryminał — najpoważniejszy akt oskarżenia wobec Ziobry Reakcja Ziobry pokazuje, że raport jest wiarygodny — były minister nie odniósł się merytorycznie do żadnego opisanego zarzutu. Zamiast tego próbuje upolitycznić sprawę, atakując Prokuratora Generalnego Bodnara i Prokuratora Krajowego Dariusza Korneluka — w przewidywalny zresztą sposób. "Wielokrotny przestępca A. Bodnar, który regularnie łamie prawo i dopuszcza się licznych nadużyć, chce dziś udawać sprawiedliwego. Koń by się uśmiał! Dziś Bodnar oskarża z pozycji siły i przemocy. Wymyślił 200 politycznych spraw, ale jutro sam stanie przed sądem" — grozi Ziobro. Twierdzi też, że Korneluk nielegalnie zajmuje stanowisko Prokuratora Krajowego. A to dlatego, że przed wyborami własnoręcznie zabezpieczył na tym stanowisku swojego kumpla Dariusza Barskiego, który był świadkiem na jego ślubie. Nowa ekipa pozbyła się "Barego" za pomocą prawnych trików, ale krzywda mu się nie dzieje — na emeryturze co miesiąc inkasuje 40 tys. zł. Problem polega na tym, że raport jasno pokazuje, jak bardzo Barski nie powinien pełnić funkcji Prokuratora Krajowego — albo ponosi winę za przekręty albo za to, że ich nie wykrył. Jego poprzednik Bogdan Święczkowski — kolejny kumpel Ziobry, który teraz udaje szlachetnego prezesa Trybunału Konstytucyjnego — wedle raportu był politycznym watażką, który manipulował śledztwami. Jasno widać, dlaczego Ziobro wprowadził zmiany w prawie tuż przed wyborami, by nowa ekipa nie mogła odwołać kierownictwa prokuratury. Dziś — poza Barskim — na czołowych stanowiskach w prokuraturze pozostali ludzie Ziobry. Są pochłonięci walką z Bodnarem i Kornelukiem, próbując chronić interesy swego patrona. To jeden z kluczowych problemów, które zostawił po sobie rząd PiS — prokuratura została całkowicie zdegenerowana i przestała pełnić funkcję strażnika prawa. Straciła rolę organu, wskazującego — przynajmniej orientacyjnie — co jest dobre, a co złe. Ten raport to prawdziwy kryminał — najpoważniejszy dotąd akt oskarżenia wobec Ziobry.

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS