Home/science/Chcieli modlic sie w intencji matur. "Widziaem kobiete ktora rwaa sobie wosy z gowy"

science

Chcieli modlic sie w intencji matur. "Widziaem kobiete ktora rwaa sobie wosy z gowy"

Dzis mija 19 lat od tragicznego wypadku w ktorym maturzysci jadacy na pielgrzymke aby modlic sie w intencji pomyslnie zdanych egzaminow sponeli w autokarze. Jeden ze strazakow ochotnikow ktorzy jako pierwsi pojawili sie na miejscu wspomina po latach w rozmowie z "Gazeta Wspoczesna" ze obraz ktory zasta "na dugo pozosta w jego gowie". Najgorszy dla mnie moment to wbrew pozorom nie wydobywanie cia z autobusu ale obraz zrozpaczonej matki ktora szukaa swego dziecka. Na drodze zauwazya but corki. Na ten widok wpada w histerie opowiada.

September 30, 2024 | science

W tragicznym wypadku zginęło 13 osób, z czego 10 to licealiści, a pozostałe trzy ofiary to kierowcy. Jedna z maturzystek zmarła w szpitalu po kilku dniach Autokar, który zderzył się z innym pojazdem, po chwili stanął w płomieniach. Zanim na miejscu pojawiła się straż pożarna, pojazd spłonął doszczętnie Prokuratura ustaliła, że do wypadku doprowadził kierowca autokaru, który sam w nim zginął. W nieodpowiednim momencie wykonał ryzykowny manewr wyprzedzania, zjeżdżając na przeciwległy pas ruchu Śledztwo wykazało również, że właściciele biura turystycznego, do której należał wynajęty autokar i którzy zorganizowali wycieczkę, dopuścili się wielu niedopatrzeń Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu Do tragicznego w skutkach wypadku doszło chwilę przed godz. 7 rano 30 września 2005 r. w pobliżu wsi Jeżewo Stare (woj. podlaskie). W autokarze, który przemieszczał się po drodze krajowej nr 8 z Białegostoku do Warszawy, podróżowało 52 maturzystów z I Liceum Ogólnokształcącego w Białymstoku oraz z Zespołu Szkół Elektrycznych im. prof. Janusza Groszkowskiego w Białymstoku, a także ich opiekunowie. Jechali na pielgrzymkę do Częstochowy, aby się modlić w intencji pomyślnych wyników podczas zbliżających się matur. Po wypadku doszło do wybuchu. Z autokaru został tylko szkielet. "Takiej masakry nie widziałem" Licealiści zginęli w miejscu, w którym często dochodziło do wypadków. Dwupasmowa droga na tym odcinku była wówczas w złym stanie i znajdowało się na niej pełno kolein oraz niewielkich wgłębień. Do tego pobocze było wąskie. Obecnie przebiega tamtędy droga ekspresowa S8. Autokar, w którym podróżowali pielgrzymi, zderzył się z lawetą ciężarową w trakcie ryzykownego manewru wyprzedzania. Kierowca, jak wykazało śledztwo, wykonał go w nieodpowiednim momencie, zjeżdżając na przeciwległy pas ruchu. Chciał wyprzedzić samochód osobowy. Kierowca lawety ciężarowej w ostatni chwili zauważył nadjeżdżający z naprzeciwka autokar i, chcąc uniknąć wypadku, próbował zjechać na pobocze. Mimo to doszło do zderzenia, w wyniku którego na ścianie autokaru powstała długa wyrwa. W tym miejscu znajdowały się zbiorniki z paliwem, które wypłynęły do środka pojazdu, jak również na zewnątrz. Doszło do wybuchu. Po chwili autokar stanął w płomieniach. Zanim na miejscu pojawiła się straż pożarna, pojazd spłonął doszczętnie. Po autokarze został tylko szkielet. Zobacz także: Gdy serce 7-letniego Brajana przestało bić, zdążył jeszcze pomóc. "Niech pan przyjeżdża" Siwy dym widać było z odległości co najmniej 15 km. Gdy przyjechaliśmy, autokar stał w ogniu. Dopiero gdy para po gaszeniu opadła, okazało się, że w środku leży mnóstwo ciał. Rodzice, którzy przyjechali, gotowi byli wskakiwać do autokaru, żeby szukać swoich dzieci — opowiadał kilka lat po wypadku w rozmowie z regionalnym białostockim dziennikiem "Gazetą Współczesną" Marek Rzędzian z OSP Jeżewo Stare. To właśnie strażacy z tej jednostki jako pierwsi pojawili się na miejscu tragedii. Zobacz także: Kierowca autobusu zgłosił brak stałej pasażerki. Przez tydzień umierała na podłodze Z relacji strażaka ochotnika wynika, że wokół panował chaos, trzeba było opanować panikę i uspokajać płaczącą i przerażoną młodzież, która sama ewakuowała się z płonącego autokaru. Dziesięć lat temu byłem młodym oficerem. Ale najgorszy dla mnie moment to — wbrew pozorom — nie wydobywanie ciał z autobusu, ale obraz zrozpaczonej matki, która szukała swego dziecka. Na drodze zauważyła but córki. Na ten widok wpadła w histerię. Ten obraz na długo zostanie w mojej głowie — wspomina mł. bryg. Wojciech Łapiński z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 3 z Białegostoku. Zanim zostałem policjantem, jeździłem w zespole reanimacyjnym, później już jako mundurowy pracowałem w wydziale ruchu drogowego. Widziałem setki wypadków. Ale powiem szczerze: takiej masakry nie widziałem — dodaje Jacek Dobrzyński, ówczesny rzecznik podlaskiej policji. Nie mogliśmy udzielić pełnych informacji rodzicom. Czułem ich ból. Pierwszy raz widziałem kobietę, która rwała sobie włosy z głowy. Przyznaje, że nawet, teraz gdy o tym mówię, łamie mi się głos. Takie obrazy, trauma zostają w człowieku na całe życie — mówi na koniec. Zobacz także: Tragedia na Trasie Łazienkowskiej. "Byli znani w parafii" Po wypadku w Białymstoku ogłoszono 3-dniową żałobę. Odbył się również marsz milczenia W tragicznym wypadku zginęło 13 osób, z czego 10 to licealiści. Jedna z maturzystek zmarła w szpitalu po kilku dniach. Kolejnymi ofiarami było dwóch kierowców autokaru (prowadzący pojazd oraz jego zamiennik), a także kierowca lawety ciężarowej. Ponadto 42 osoby zostały ranne. Po wypadku w Białymstoku ogłoszono 3-dniową żałobę. W mieście odbył się również marsz milczenia ku czci ofiar, w którym uczestniczyło nieco ponad 8 tys. osób. W pobliżu miejsca wypadku postawiono kapliczkę upamiętniającą tragedię. W budynku białostockiego liceum, z którego pochodziła większość ofiar, pojawiła się tablica upamiętniająca je. Znajdują się na niej nazwiska wszystkich uczniów, którzy zginęli oraz napis: "Pamięci maturzystów uczestników archidiecezjalnej pielgrzymki do Częstochowy ofiar katastrofy drogowej pod Jeżewem". Obok widnieje również cytat papieża Jana Pawła II: "Stańcie się nieustraszonymi świadkami miłości silniejszej od śmierci". Zobacz także: Tragiczny wypadek busa z młodymi sportowcami. Jedna osoba nie żyje, wielu rannych Właściciele autokaru dopuścili się wielu niedopatrzeń. Skazano również lekarkę medycyny pracy Prokuratura ustaliła, że do wypadku doprowadził kierowca autokaru, który sam zginął, w związku z czym śledztwo w tym zakresie zostało umorzone. Przyjęto, że nieprawidłowo wyprzedzał jadący przed nim samochód osobowy, w efekcie doprowadził do zderzenia z lawetą ciężarową, która jechała z naprzeciwka. Sprawa ciągnęła się kilka lat. Śledztwo wykazało, że właściciele biura turystycznego, do której należał wynajęty autokar i którzy zorganizowali wycieczkę, dopuścili się wielu niedopatrzeń. Prokuratura zarzuciła im szereg nieprawidłowości m.in. związanych z rozliczaniem czasu pracy kierowców oraz zgłaszaniem ich zarobków do ZUS. Początkowo postawiono im w sumie aż 76 zarzutów. We wrześniu 2009 r. zakończył się proces ośmiu osób, które były oskarżone w sprawie wypadku. Sześcioro z nich usłyszało wyroki kary od sześciu miesięcy do półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu. Decyzje te podął Sąd Rejonowy w Białymstoku. Zobacz także: Groźny wypadek w Zakopanem. Autokar stoczył się ze skarpy Wśród skazanych byli m.in. lekarka medycyny pracy, która wydała kierowcy autokaru zaświadczenie o zdolności do pracy, pracownicy biura turystycznego czy specjaliści BHP. Kobieta próbowała tłumaczyć się, twierdząc, że kierowca autokaru ukrywał przed nią, że ma epilepsję. Biegli uznali jednak, że dowody nie potwierdzają tego. Lekarka medycyny pracy dostała m.in. czasowy zakaz wykonywania zawodu.

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS