Dagmara Kazmierska ujawnia kulisy afery z jej udziaem. "Nikt nie zada sobie nawet trudu"

Dagmara Kaźmierska zasłynęła w programie "Królowe życia". Rok temu wzięła udział w "Tańcu z gwiazdami", a jej występ zbiegł się z aferą, która wybuchła z powodu jej wcześniejszej działalności, związanej z prowadzeniem agencji towarzyskiej. Z tego powodu została skazana za "działanie w zorganizowanej grupie przestępczej, stręczycielstwo, sutenerstwo i zmuszanie młodych kobiet do prostytucji". Wówczas okazało się, że Kaźmierska miała również stosować przemoc wobec swoich pracownic oraz je zastraszać. Cały skandal doprowadził do tego, że jej kariera w show-biznesie zakończyła się bardzo szybko. Niedawno jednak zapowiedziała swój powrót, zakładając kanał "Hallo tu Dagmara" na YouTube. 2 lutego udostępniła na nim długo wyczekiwane oświadczenie , w którym ujawniła kulisy swojej kryminalnej przeszłości. Dagmara Kaźmierska ujawnia kulisy afery. Chcieli odebrać jej dziecko Okazało się, że na tle całego skandalu Kaźmierska otrzymywała mnóstwo krzywdzących wiadomości. Ludzie mieli dopuszczać się nawet gróźb śmierci wobec jej rodziny. Ja nienawidzę kłamstw, moi drodzy. Nigdy tego nie lubiłam. A przez ostatnie miesiące, a szczególnie zaraz po tym, tyle wiadomości, co ja dostałam, że powinnam zdychać, że mój syn powinien zdychać. To był jeden wielki dramat — tłumaczyła na nagraniu. Ujawniła, że została pomówiona przez swoją pracownicę, a wyrok sądu nie odzwierciedla tego, jak jest naprawdę. " Nikt nie zadał sobie nawet trudu [żeby sprawdzić], czy to w ogóle było prawdą. Ja zostałam pomówiona przez panią pracującą u mnie. (...) Sąd jest też tylko człowiekiem. I nie zawsze jest tak, jak jest naprawdę. Mamy wiele milionów ludzi, którzy zostali skazani za coś, czego nie zrobili" — mówiła. " Był klub, było przestępstwo — no bo prowadzenie takiej działalności jest i było przestępstwem. Więc ja tu absolutnie nie robię z siebie anioła" — przyznała. Następnie wyjaśniała, że kobieta wówczas oskarżyła ją bezpodstawnie, a budynek, w którym prowadziła działalność, nie był strzeżony. Nie jestem aniołem, ale [też] nie jestem diabłem w ludzkiej skórze. Ja nie jestem zwyrodnialcem, żebym musiała się tak pastwić nad dziewczynami, pracującymi. Nota bene żadna pań tam pracujących nie zeznała, że takie rzeczy miały miejsce. Sąd skazał mnie na podstawie zeznań jednej osoby "Ja byłam nasłuchiwana przez bardzo długi czas, ok. dwóch lat przez Centralne Biuro Śledcze. Miało dostęp do wszystkich telefonów i dziwnym trafem, sprawca, który rzekomo zrobił to tej dziewczynie, nigdy nie został odnaleziony, (...) nawet nikt go nie szukał" — tłumaczyła i wskazywała na niejasności w zeznaniach kobiety, która oskarżyła Kaźmierską. Okazało się, że międzyczasie próbowano odebrać jej dziecko, co ostatecznie nie doszło do skutku . Następnie opowiedziała jeszcze jedną sytuację z udziałem wspomnianej osoby: "Pani stwierdziła, że została porwana sprzed sądu. (...) Jakiś tam bus podjechał, tą samą panią porwali, przetrzymywali. (...) Ja zostałam zamknięta" . Następnie dodała, że po kilku tygodniach udało jej się wyjść z aresztu, który wspomniana kobieta nie chciała składać zeznań. "Sąd stwierdził, że w tym dniu kamery nie rejestrowały, tylko monitorowały. Nikt nawet przez sekundę się nie zastanowił, czy to mogła być prawda, czy nie " — mówiła, łamiącym się głosem. Podkreślała wielokrotnie również, że jej syn nie radził sobie z częstą nieobecnością matki. Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. W serwisie Plejada.pl każdego dnia piszemy o najważniejszych wydarzeniach show-biznesowych . Bądź na bieżąco! Obserwuj Plejadę w Wiadomościach Google. Odwiedź nas także na Facebooku , Instagramie , YouTubie oraz TikToku . Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat? Skontaktuj się z nami, pisząc maila na adres: [email protected] .