Home/business/"Nie bede wiecej uciekac. Moj strach sie skonczy". Chca obalic Wadimira Putina

business

"Nie bede wiecej uciekac. Moj strach sie skonczy". Chca obalic Wadimira Putina

Rosnaca armia rosyjskich wygnancow i rewolucjonistow chce odzyskac Rosje. Czy im sie to uda

September 21, 2024 | business

Najważniejszą rzeczą, jaką należy zrozumieć o Ammosowie, jest to, że pomimo rosyjsko brzmiącego nazwiska, jest Sachą, członkiem tureckiego ludu pochodzącego z Syberii, zwanego też Jakutami. Sacha to także nazwa jego rodzinnej prowincji w północno-wschodniej Rosji, obszaru niemal tak rozległego, jak Indie. Jak mówi Ammosow, jest on nadnaturalnie obdarzony zasobami naturalnymi — diamentami, złotem, srebrem, uranem, rudą żelaza, węglem i kilkoma pierwiastkami ziem rzadkich. Jednak jej mieszkańcy żyją w nędzy, a bogactwa są rozkradane przez tych, których Ammosow zaczął postrzegać jako "moskiewskich oligarchów" powiązanych z Władimirem Putinem. — Jesteśmy bogatsi niż Arabowie. Ale żyjemy w ubóstwie — mówi. Ta bieda zrodziła gniew, skierowany do wewnątrz. Jego najmłodszy brat został zastrzelony w pijackiej bójce. — Każdy w Sacha doświadczył śmierci wielu bliskich — mówi mi. Ale dopiero gdy Putin rozpoczął inwazję na Ukrainę w 2022 r., Ammosow zaczął planować obalenie swojej ojczyzny. Wojna, jak widzi, stanowi rzadką okazję do zadania porażki moskiewskim "imperialistom" i całkowitego rozpadu Rosji. A z Rosją w kawałkach, Sacha mogłaby stać się własnym suwerennym narodem. — Jestem byłym kapitanem GRU — mówi mi Ammosow. — Wiem, jak niszczyć kraje. — Jak? — pytam. — Opracowywaliśmy nową broń strategiczną, aby zniszczyć gospodarkę USA — mówi, powołując się na swoją pracę jako starszy badacz w GRU. — To samo można zastosować do Rosji. Modelowanie matematyczne poszczególnych sektorów gospodarki w celu zidentyfikowania słabych punktów — wyjaśnia i przerywa. — W każdym kraju jest mnóstwo ludzi, którzy chcą zniszczyć swój kraj — mówi. — Trzeba tylko dać im narzędzie. Jakkolwiek nierealistycznie brzmią cele Ammosowa, nie jest on w nich odosobniony. Pokojowy sprzeciw wobec brutalnych rządów Putina jest postrzegany za coraz bardziej daremny. Zwłaszcza w następstwie śmierci uwięzionego lidera opozycji, Aleksieja Nawalnego, którym zmarł w lutym, pod "opieką" rosyjskich władz. Odpowiedzią na to są rosnące szeregi bojowego oporu wobec Rosji. Od czasu inwazji na Ukrainę, luźno powiązana i czasami podzielona kohorta Rosjan, zarówno w kraju, jak i na emigracji, uwierzyła, że Rosję można wyzwolić tylko przemocą i sabotażem. Niektórzy, jak Ammosow, chcą całkowicie rozbić Federację Rosyjską. Inni, jak grupa skrajnie prawicowych rosyjskich nacjonalistów, mająca pogardę wobec nieetnicznych obywateli Rosji, takich jak Sacha, dążą do usunięcia Putina, aby ustanowić rządy tylko "prawdziwych Rosjan". Niektórzy są lewicowymi anarchistami. Jeszcze inni to liberałowie zorientowani na Zachód, mający nadzieję na zakotwiczenie postputinowskiej Rosji w szerszej społeczności europejskiej. Jak dowiedziałem się podczas miesięcy szeroko zakrojonych wywiadów, wszyscy aspirujący do nowej rosyjskiej rewolucji zdają sobie sprawę z pozornie niemożliwych szans na obalenie Putina. Świadomi są również ryzyka utraty własnego życia, gdy tak otwarcie przyznają się do gotowości na rozlew krwi. A jak wiadomo, moskiewskie służby bezpieczeństwa nie wahają się zabijać przeciwników Kremla, nawet na obcej ziemi. W Warszawie Ammosow pojawia się na naszym spotkaniu w T-shircie i szortach, bez, jak mniemam, ochrony. Ale kiedy pytam go, czy obawia się o swoje bezpieczeństwo, kwituje trzeźwo: — Oczywiście — mówi. — Jesteśmy w stanie wojny. Ze względów bezpieczeństwa ukrył swoją żonę i dwoje dzieci w innym mieście. Realne ryzyko pojawiło się we wczesnych godzinach porannych 1 sierpnia, kiedy rosyjski atak dronów w Kijowie prawie zniszczył dom Ilji Ponomarewa, lidera politycznego wojującej antyputinowskiej opozycji. Ponomarew, który w zeszłym roku został przedstawiony w "The Washington Post" pod nagłówkiem "Czy ten człowiek może obalić Putina?" — dostał podczas ataku, ale przeżył. — Oznacza to, że udało nam się zidentyfikować słabe punkty reżimu [Putina], więc robią wszystko, by mnie powstrzymać — powiedział mi kilka godzin po ataku. Rosji oczywiście nie są obce rewolucje. Nowe pokolenie jest spadkobiercą narodowej tradycji politycznej przemocy i przewrotów, która sięga wielu wieków wstecz. — Dzisiejsi rosyjscy opozycjoniści znajdują się w podobnej sytuacji jak ich XIX-wieczni przodkowie: przejście do przemocy jest po części wynikiem zduszenia "normalnej" polityki" — mówi Sean Guillory, historyk z Uniwersytetu w Pittsburghu. — Użycie przemocy ma przyspieszyć rewolucyjny zegar. Dla Ammosowa i innych bojowników pytanie nie dotyczy tego, czy gwałtowna rewolucja jest uzasadniona. Chodzi o to, czy przemoc ma jakąkolwiek szansę powodzenia tam, gdzie wszystko inne zawiodło. Zanim Ammosow zgodził się ze mną porozmawiać, powiedział, że muszę spotkać się z jego przyjacielem i współpracownikiem, który jako pierwszy przetestował go pod kątem oddania antyputinowskiej sprawie. Denis Sokołow jest czołowym rekruterem dzisiejszego pokolenia rosyjskich rewolucjonistów. W 2022 r. Sokołow założył Radę Obywatelską, warszawską grupę, która pomaga rekrutować, sprawdzać i transportować Rosjan do walki z wojskami Putina na Ukrainie. Antropolog społeczny specjalizujący się w niespokojnym regionie Kaukazu Północnego w Rosji był stypendystą prestiżowego Instytutu Kennana w Centrum Wilsona w Waszyngtonie. Był także współpracownikiem Galiny Starowojtowej, dysydentki, która została zamordowana w 1998 r. w zabójstwie zorganizowanym przez byłego oficera GRU. Wkrótce po upadku Związku Radzieckiego w 1991 r., Sokołow przyznał, że zaczął myśleć, iż "nie ma przyszłości dla Rosji". Problem polegał na tym, że zakorzenione elity z czasów sowieckich, w tym biurokraci i byli oficerowie KGB, tworzyli system "kapitalizmu państwowego", który poważnie hamował postęp narodu. Zaczął wspierać niepodległość każdego regionu Rosji, w tym obszar Sacha, ze zdolnością do "samostanowienia". Podczas naszej rozmowy do Sokołowa dołączyła jego bliska współpracowniczka Anastazja Siergiejewa. W latach 2009-2016 Siergiejewa pełniła funkcję dyrektora programowego Międzynarodowego Instytutu Republikańskiego w Moskwie, organizacji non-profit finansowanej przez rząd USA, której celem jest wspieranie demokracji na całym świecie. Waszyngton ma oczywiście długą i burzliwą historię rekrutacji, finansowania i uzbrajania powstańców walczących z globalnymi przeciwnikami Ameryki. Ale kiedy zapytałem Sokłoowa i Sergiejewą, czy CIA wspiera ich rewolucyjne działania, oboje zaczynają szydzić. — Boją się — mówi Sokołow, nie chcą zdenerwować Kremla. Rosyjscy biznesmeni finansują jego wysiłki, dodaje, ale odmawia podania jakichkolwiek nazwisk. Sergiejwa wyjaśnia z kolei, co skłania Rosjan do zwrócenia się przeciwko Rosji. Mówi, że pod rządami Putina "kraj jest zamknięty". Dla Rosjanina w wieku poborowym istnieją dwie opcje. Jedną z nich jest "drogo sprzedać życie", biorąc wcześniej premię pieniężną za udział w wojnie na Ukrainie, która pochłonęła już życie ponad 100 tys. rosyjskich żołnierzy. Druga to "ucieczka z kraju i zapomnienie o wszystkim". Ten ponury wybór, dodała Sergiejewa, pozostawia wielu rosyjskich mężczyzn "sfrustrowanych" przez niewzruszony "ciężar", który ich obciąża. Rosjanie mają słowo określające ten szczególny rodzaj niepokoju: "тошно", co dosłownie oznacza fizyczne uczucie mdłości, innymi słowy komuś jest niedobrze z powodu rzeczywistości. Taki człowiek, dodał Sokołow, "nie może znieść sytuacji". — Nie może spojrzeć w lustro. Czuje się samotny w Rosji, gdzie wszyscy inni popierają wojnę — wyjaśnia. Zgłaszanie się na ochotnika do walki u boku Rosjan na Ukrainie jest poszukiwaniem nowego "braterstwa". Jako przykład tego typu człowieka, Sokołow wskazał mi biznesmena w wieku około 50 lat, który nazywa się Valter. To jego wojskowe imię. Po tym, jak zgłosił się na ochotnika do walki na Ukrainie, został ranny w akcji i obecnie przechodzi rekonwalescencję w Kijowie. Kiedy skontaktowałem się z nim przez WhatsApp, Valter powiedział mi, że jest rozwiedziony i ma dorosłą córkę. Z linii matki jest etnicznym Ukraińcem. Inwazja na Ukrainę sprawiła, że poczuł się jak "współwinny niewiarygodnej zbrodni", ale wiedział, że pójście na wojnę przeciwko Putinowi —"samemu diabłu" na stałe zerwałoby jego więzi z rodziną w Rosji. Teraz, jak twierdzi, "mogę spojrzeć na siebie w lustrze". Udostępnił zdjęcia swoich licznych ran postrzałowych, w tym rozległej rany na lewym ramieniu i fragmentów kości dłoni. — Oczywiście wrócę na front, gdy tylko moja ręka odzyska sprawność — zapewnia. W Warszawie spotkałem się z Tatianą Kosinową, matką ochotnika walczącego przeciwko siłom rosyjskim w Ukrainie. W Rosji pracowała dla Memoriału, obecnie rozwiązanej grupy współzałożonej przez działaczkę na rzecz praw człowieka Jelenę Bonner, która dokumentowała okropności sowieckiego gułagu. Po ucieczce z kraju wraz z synem w 2022 r. poznała Sokołowa w Warszawie i zaczęła pomagać mu w rekrutacji ochotniczych bojowników. Jej syn, jak mi powiedziała, "chciał być w pierwszej grupie naszych ochotników" i "jestem z tego bardzo dumna". Jeśli chodzi o Putina, jest on "uzurpatorem, bandytą i faszystą", który "musi zostać obalony, zabity, zniszczony". Dla niektórych uciekanie się do zbrojnej rebelii jest kulminacją życiowego rozczarowania Kremlem. W rozmowie wideo z Kijowa bojownik o pseudonimie Itil powiedział mi, że jest Tatarem krymskim, który urodził się w Moskwie w 1979 r. Dorastał w cyrku, który prowadziła jego rodzina i występował jako akrobata w całym Związku Radzieckim. Jego ojciec, jak powiedział, był "twardzielem" nienawidzącym ZSRR. Przez krótkofalówki rodzina słuchała Głosu Ameryki. Itil mówi, że służył jako wysoki rangą urzędnik w wojskowym centrum dowodzenia, którego zadaniem było planowanie odpowiedzi Rosji na atak nuklearny wrogiego mocarstwa. Zainspirowany przez swojego idola, charyzmatycznego liberalnego polityka Borysa Niemcowa, Itil stał się aktywny w antyputinowskich demonstracjach. Ale kiedy jego kumpel został aresztowany i uwięziony za popchnięcie policjanta podczas ulicznego protestu, Itil uciekł do Ukrainy, aby uniknąć podobnego losu. (Niemcow został zamordowany na moście w pobliżu Kremla w 2015 r.) Dla niego inwazja Rosji w 2022 r. była punktem zwrotnym. — Widziałem zabijane dzieci. Doprowadza mnie to do szaleństwa — mówi. Zapisał się, by walczyć przeciwko rosyjskim żołnierzom. Obecnie pracuje głównie za linią frontu, opiekując się rannymi ochotnikami w kijowskich szpitalach. W przypadku, gdyby rosyjskie siły zbrojne zajęły Ukrainę, planuje ewakuować swoją ukraińską żonę i jej córkę, która jest z poprzedniego związku. Jeśli chodzi o niego samego, "nie będę więcej uciekał. Mój strach się skończył". Internet sprawił, że rekrutacja rewolucjonistów jest znacznie łatwiejsza niż w czasach, gdy Włodzimierz Lenin i jego koledzy bolszewicy na wygnaniu odwiedzali kawiarnie w Europie. Nawet w "zamkniętej" Rosji Radę Obywatelską można znaleźć na kanale Telegram. Tam instrukcje dla każdego, kto chce "walczyć przeciwko Putinowi po stronie Ukrainy" są dość proste: "Zarejestruj adres e-mail na ProtonMail i wypełnij nasz formularz zgłoszeniowy". Sokołow powiedział mi, że większość kandydatów mieszka w Rosji, ale zgłoszenia napływają nawet z Urugwaju. Ci, którzy aplikują z Rosji, są instruowani, aby dostać się do byłej republiki radzieckiej, takiej jak Armenia, Gruzja lub Kazachstan, do której obywatele rosyjscy mogą wjechać bez wizy. Gdy już się tam znajdą, Sokołow poddaje ich "szczegółowemu wywiadowi" za pośrednictwem zdalnego wideo ze swojego stanowiska w Warszawie. Aby wyeliminować szpiegów Kremla, pyta kandydatów o motywy, dla których starają się zaciągnąć do wojska, a także o szczegóły biograficzne. Sokołow mówi, że ci, którzy pracują dla rosyjskiej służby bezpieczeństwa, FSB, niezmiennie potykają się o jakiś aspekt swojej przykrywki. Mówi, że "zawsze popełniają błąd". Kandydaci, którzy pomyślnie przejdą etap rozmowy kwalifikacyjnej, około 70 proc., są proszeni o oczekiwanie, aż zostanie opracowany ich przerzut do Ukrainy. Sokołow współpracuje z ukraińskimi władzami wojskowymi, aby dyskretnie przenosić rekrutów w grupach po około 20 na raz, mniej więcej co 30 dni. Po przybyciu do Ukrainy rekruci poddawani są dodatkowym metodom weryfikacji, w tym badaniu wykrywaczem kłamstw. Ci, którzy przejdą je pomyślnie, są proszeni o podpisanie kontraktu z ukraińskim Ministerstwem Obrony, wpisywani na listę płac i wysyłani do obozów szkoleniowych w tajnych lokalizacjach. Stamtąd udają się na linię frontu, dołączając do brygady złożonej z Rosjan, ale dowodzonej przez ukraińskiego oficera. W praktyce system ten okazał się daleki od płynności. Początkowo Sokołow rekrutował Rosjan do istniejącej brygady, znanej jako Rosyjski Korpus Ochotniczy. Okazało się jednak, że RDK składa się w dużej mierze z osób, które Sokołow nazywa "skrajnie prawicowymi", w tym nazistami, którzy odmówili zaakceptowania podstawowych zasad wolności i swobody myśli głoszonych przez Europejską Konwencję Praw Człowieka. Nalegali na przykład na "jasne kryteria krwi" przy określaniu, kto jest Rosjaninem. Sokołow uważa również, że brygada została "zinfiltrowana" przez FSB. W zeszłym roku Sokołow zerwał więzi z RDK. Dzięki swoim ukraińskim kontaktom założył nową brygadę, Batalion Syberyjski, z Ammosowem jako przywódcą. Ukraiński wywiad wojskowy trzymał jednak jednostkę na zbyt krótkiej smyczy, twierdzi Sokołow, przez co była ona nieskuteczna w terenie. Teraz tworzy kolejną brygadę, która będzie działać bezpośrednio pod egidą ukraińskich sił zbrojnych. Nowa jednostka, jak dotąd nienazwana, będzie szkolona i wspierana przez weteranów wojskowych z Ameryki, Kanady, Wielkiej Brytanii, Niemiec i Australii. Celem, jak mówi Sokołow, jest "przeprowadzanie złożonych operacji", w przeciwieństwie do zwykłych nalotów typu "uderz i uciekaj". Rosyjscy uczestnicy jednostki będą prawdziwymi żołnierzami, a gdy ich reputacja profesjonalizmu i odwagi zostanie ugruntowana, jest przekonany, że nowa brygada stanie się magnesem dla nowych partii ochotników. Ukraiński rząd w Kijowie uważa liczbę rosyjskich ochotników w terenie za tajemnicę państwową. Niepotwierdzone szacunki wśród antyputinowskich bojowników sięgają nawet 10 tys., to w najlepszym razie maleńka grupa w porównaniu z 450 tys. w siłach zbrojnych Putina w Ukrainie. Niezależnie od dokładnej liczby, każdy ochotnik ma znaczenie. Kijów stara się uzupełnić szeregi, ponieważ wojna pochłonęła już życie co najmniej 31 tys. ukraińskich żołnierzy. Rosyjscy ochotnicy nie stanowią znaczącego zagrożenia militarnego dla ojczyzny, ale ich wartość symboliczna jest wysoka. W marcu, gdy w Rosji odbywały się fikcyjne wybory prezydenckie, dziesiątki rosyjskich bojowników zaangażowało siły Putina w atak skierowany na przygraniczne regiony Biełgorodu i Kurska. Bojownicy twierdzili, że przekroczyli granicę z Rosją; Ministerstwo Obrony Putina utrzymywało, że "odparło" atak, zadając ciężkie straty. Bez względu na wszystko, widmo Rosjan chwytających za broń przeciwko Rosji nie jest obrazem, który Putin chciałby, aby rozprzestrzenił się wśród ogółu społeczeństwa. Nie sposób ocenić, na ile nowi rewolucjoniści stanowią egzystencjalne zagrożenie dla rządów Putina. W tej chwili co najwyżej mają symboliczne znaczenie — wyrażają wstyd i psychologiczną naganę wobec prezydenta. W przesiąkniętej propagandą Rosji, zamieszkałą przez patriotycznych obywateli zjednoczonych przeciwko złowrogiemu Zachodowi i Ukrainie, będącej w ich odczuciu marionetką NATO, rebelianci jak Sokołow, czy Ammosow, nie powinni w ogóle istnieć. Gdy dociekam i dociskam moich rozmówców, jak dokładnie Putin ma zostać obalony, pytanie wymyka się gotowej odpowiedzi. Nie ma żadnego master planu. Na każdego Ammosowa, przekonanego, że rozwiązaniem jest sabotaż gospodarki, są inni, którzy wierzą z kolei w zbrojny opór wobec żołnierzy Putina na Ukrainie. Według nich mógłby on zainspirować innych Rosjan w ojczyźnie do zwrócenia się przeciwko carskiemu władcy na Kremlu. Mimo to trzeba pamiętać, że każda rewolucja, na początku, była traktowana jako nieistotna, od Lenina i Leona Trockiego w czasach carskiej Rosji po Mao Zedonga w Chinach i Fidela Castro na Kubie. Gwałtowna rewolucja wymaga herkulesowego poziomu organizacji, cierpliwości i szczęścia. Aby odnieść sukces, rewolucja musi również przetrwać burzę krytyki ze strony tych, którzy opowiadają się za zmianami za pomocą bardziej pokojowych środków. Poza kręgiem Sokołowa, nowi antyputinowscy bojownicy są pogardzani przez wielu rosyjskich działaczy politycznych na emigracji, którzy sprzeciwiają się przemocy zarówno z zasady, jak i w praktyce. Ostrzegają oni, że każda próba zbrojnego powstania w końcu przyniesie odwrotny skutek, zrażając rosyjskich obywateli, którzy w przeciwnym razie mogliby sympatyzować z antyputinowską sprawą. — Nie sądzę, by droga do zwycięstwa demokracji wiodła przez jedną grupę Rosjan strzelających do innych Rosjan — mówi Borys Akunin, popularny rosyjski pisarz i założyciel Prawdziwej Rosji, antyputinowskiej grupy emigrantów. — Naród rosyjski nigdy by tego nie zrozumiał i nie poparł. Wierzę, że droga do zwycięstwa wiedzie przez zmotywowanie zmobilizowanych rosyjskich żołnierzy do buntu przeciwko dyktaturze. Tak właśnie powstają rewolucje". Jest to forma rebelii stosowana przez bolszewików: Wygraj z żołnierzami cara, a car upadnie. Rewolucje mają również tendencję pękać od wewnątrz, gdy równolegle ich liderzy zaczynają walkę o pozycje, które uzyskają po obaleniu pogardzanego reżimu. Jeden z rosyjskich oponentów już teraz ubiega się o przywództwo w postputinowskiej Rosji. Ilya Ponomarew, 49-letni dysydent, który w sierpniu omal nie został zabity przez rosyjskiego drona, jest byłym przedsiębiorcą technologicznym i członkiem rosyjskiego parlamentu. Dziś politycznie przewodzi Legionowi Wolności Rosji, kolejnej antyputinowskiej brygady ochotniczej w Ukrainie. A co ważniejsze, wyrobił sobie pozycję w Waszyngtonie, gdzie stał się stałym elementem rosyjskiej społeczności emigracyjnej. Pewnego marcowego dnia spotkałem się w Waszyngtonie z Ponomarewem i kilkoma osobami z jego otoczenia. Zaczęliśmy od późnego popołudniowego aperitifu w hotelu, a następnie przeszliśmy do kolejnych drinków i pizzy w przypominającym narciarski kurort domu Ponomarewa w Północnej Wirginii. Zaciągając się fajką wodną z aromatyzowanym tytoniem i popijając z butelki Bold Rock Imperial Cider, Ponomarew wychwalał perspektywę gwałtownej rewolucji w Rosji, wywołanej przez ochotniczych bojowników w Ukrainie. — Jesteśmy wspierani przez naród rosyjski — powiedział. "Mamy już wystarczającą siłę, by utrzymać pewną pozycję" wewnątrz Rosji — zapewniał. Wychodząc, wręczył mi podpisany egzemplarz swojej książki z 2002 r. "Czy Putin musi umrzeć?". Jednak w przeciwieństwie do Trockiego, Mao i Castro, Ponomarew nie siedzi skulony na linii frontu ze swoimi kolegami powstańcami. Zamiast tego spędza część czasu w Kijowie, a pozostały na wizyty w różnych stolicach europejskich i w swoim domu pod Waszyngtonem. Jeden z rosyjskich bojowników Legionu Wolności Rosji podkreślił, że Ponomarew nie wypowiada się w imieniu osób aktywnie zaangażowanych w walkę. Twierdzi również, że przewodzi grupie politycznej, Kongres Deputowanych Ludowych, która opowiada się za brutalnym oporem wobec Kremla. Podczas naszego spotkania w Waszyngtonie Ponomarew przedstawił mnie Aleksiejowi Sobczence, byłemu tłumaczowi Departamentu Stanu, który obecnie służy jako "zagraniczny agent" wspomnianego kongresu. Dokumenty rejestracyjne Sobczenki, złożone w Departamencie Sprawiedliwości w październiku, podają adres kongresu w Warszawie. Ale grupa nie ma tam faktycznego biura, jak odkryłem podczas mojej podróży do Polski; adres doprowadził mnie do rezydencji na zielonych przedmieściach na obrzeżach miasta. Jak zapewnia Ponomarew, dom w Warszawie jest tylko "prawnym adresem" grupy. Ale prawdą jest, że kongres zorganizował kilka głośnych wydarzeń w Warszawie, w tym marcowe forum, w którym uczestniczył Michał Kamiński, wicemarszałek Senatu RP. Ponomarew poinformował członków forum, że kongres "formułuje alternatywne organy rządzące w Rosji", które przejmą władzę po upadku Putina. Inni przywódcy powstania twierdzą, że to bzdury i odrzucają tę narrację. W Warszawie Sokołow i jego współpracownicy powiedzieli mi, że uważają Ponomarewa za szarlatana. Kosinowa, której syn walczy na Ukrainie, porównała Ponomarewa do Pawła Iwanowicza Cziczikowa, intryganta z powieści Nikołaja Gogola "Martwe dusze", który "kupuje" zmarłych chłopów pańszczyźnianych, aby stworzyć fasadę bogactwa. To niezły żart. Jeśli chodzi o amerykański odpowiednik, pomyślmy o Bernim Madoffie i jego piramidzie finansowej, czy Donaldzie Trumpie i "Trump University". Ponomarew doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jest to bardzo uszczypliwe. We Lwowie na Ukrainie, podczas niedawnego szczytu prominentnych rosyjskich emigrantów wspierających gwałtowny opór przeciwko Putinowi, został skonfrontowany przez Leonida Newzlina, bogatego byłego partnera biznesowego niegdysiejszego barona naftowego Michaiła Chodorkoweskiego. Według relacji Ponomarewa Newzlin wyraził nieufność wobec Legionu Wolności Rosji i oskarżył Ponomarewa o chęć bycia "nowym Nawalnym". (Sam Nawalny nigdy nie popierał zbrojnego oporu wobec Putina). Przywódca polityczny legionu uważa ten atak za wyraz honoru. — Newzlin jest po prostu starym, znudzonym człowiekiem. Jest zazdrosny o wszystkie wschodzące gwiazdy — zapewnia Ponomarew. — Moje stanowisko jest proste. W opozycji nie ma wrogów. Możemy debatować nad taktyką, ale nie powinniśmy ze sobą walczyć. Pozwólmy zakwitnąć temu ruchowi. Biorąc pod uwagę mały i rozproszony charakter antyputinowskiej opozycji, jej wewnętrzne spory mają charakter rodzinnych sprzeczek o intensywnym charakterze. Można to porównać do amerykańskich rewolucjonistów z XVIII wieku, którzy wszyscy dążyli do pozbycia się króla Jerzego III, ale byli rozdarci osobistymi wrogościami i sporami taktycznymi. Tak samo czołowe postacie rosyjskiej opozycji, które znają się od dawna. Sam Ponomariow wiele lat temu pracował jako zastępca w Jukosie, rosyjskim konglomeracie naftowym kierowanym niegdyś przez Chodorkowskiego. Ze swojej bazy w Londynie Chodorkowski finansuje obecnie szeroką gamę antykremlowskich działań politycznych i jest członkiem-założycielem Rosyjskiego Komitetu Antywojennego. Za pośrednictwem swojego doradcy Chodorkowski powiedział mi, że komitet "zdecydował, że nie będzie współpracować z Ilją Ponomariowem, ponieważ jesteśmy zwolennikami szeregu pokojowych metod oporu, a jako taki komitet nie może wspierać zbrojnej dywersji". Doradca dodał, że Chodorkowski, "jako jednostka", "nie jest w żaden sposób zaangażowany" w antyputinowską rebelię wojskową organizowaną przez jego kolegów Rosjan. Niektórzy członkowie Komitetu Antywojennego są bardzo oddani trwającej rosyjskiej wojnie z Putinem. Wśród nich jest Garry Kasparow, były mistrz świata w szachach, który stał się działaczem politycznym i zadeklarowanym zwolennikiem rosyjskich ochotników w Ukrainie. Gdyby agenci Putina dowiedzieli się, jak aktywny jest w wysiłkach wojskowych na rzecz powstrzymania inwazji na Ukrainę, zabiliby go, twierdzi inny członek komitetu. Wygląda na to, że komitet jest podzielony w zasadniczej, nieuniknionej kwestii konieczności użycia przemocy w celu wprowadzenia zmian w Rosji. Andrey Volna, znany chirurg z Moskwy Aby zdobyć polityczne poparcie dla sprawy bojowników w Waszyngtonie, Ponomarew powiedział mi w marcu, że tworzy bazę lobbingową i zespół operacyjny public relations z siedzibą w trzypiętrowej ceglanej nieruchomości w dzielnicy Capitol Hill w Waszyngtonie, zaledwie kilka przecznic od Sądu Najwyższego. Ale następnego dnia, kiedy podjechałem pod ten adres, znalazłem przed domem szyld agencji nieruchomości. Miesiące później nadal nie było żadnych informacji. — Podpisaliśmy już umowę na nieruchomość, ale transakcja nie została jeszcze sfinalizowana — zapewnił mnie Ponomarew. — Podpisaliśmy? Kim są my — zapytałem — W tej chwili to tylko ja — odpowiedział. — Ale ostateczną umowę zawrze jakaś neutralna organizacja pozarządowa, więc dom byłby wspólnym projektem różnych grup opozycyjnych — wyjaśnia. Nie chce powiedzieć, kto płaci za nieruchomość, której wartość Zillow szacuje na 2,24 mln dol. Jednym z obiektów działań lobbingowych Ponomarewa jest Rep. Brian Fitzpatrick z Pensylwanii, były agent specjalny FBI, który zasiada w House Permanent Select Committee on Intelligence (Stała Specjalna Komisja Izby Reprezentantów ds. Wywiadu) i jest wiodącym zwolennikiem amerykańskiej pomocy wojskowej dla Ukrainy. Ponomarew twierdzi, że antyputinowski opór ma wsparcie ze strony wybranych urzędników zarówno w Izbie, jak i Senacie, ale "wszystko jest bardzo delikatne, a wiele osób musi nawet zaprzeczać naszej znajomości". Biuro Fitzpatricka odmówiło komentarza. Współpracownik Ponomarewa zasugerował, bym wyobraził sobie "Wojnę Charliego Wilsona", film z 2007 r. o ekstrawaganckim kongresmenie z Teksasu, granym przez Toma Hanksa, który bohatersko zapewnił CIA fundusze na uzbrojenie mudżahedinów stawiających opór siłom radzieckim w Afganistanie. Aby pozostać przy filmowej paraleli, wydaje się, że Ponomarew również szuka oficera CIA, który wsparłby sprawę rebelii. "Znam wielu dobrych oficerów" w CIA, powiedział mi Ponomarew, którzy »sympatyzują« z antyputinowskim powstaniem. Ale kiedy poprosiłem CIA o komentarz, agencja w pełni zaprzecza. — Zgodnie z polityką Stanów Zjednoczonych CIA ściśle współpracuje z ukraińskimi służbami bezpieczeństwa, a nie z grupami ochotników ad hoc. Daniel Fried, były ambasador USA w Polsce, odrzuca pogląd, że William Burns, dyrektor CIA, "pozwoliłby na jakiekolwiek wsparcie" dla Rosjan walczących z Putinem. Fried powiedział mi, że agencja nie ryzykowałaby bycia z nimi kojarzoną, "na wypadek, gdyby zrobili coś, co im się nie spodoba". Mimo to, dodaje, administracja Bidena nie sprzeciwia się aktywnie tworzeniu przez Kijów antyputinowskich jednostek rosyjskich ochotników. — Nie robimy nic, by zniechęcić Ukraińcom do ich działań — mówi Fried. Niezależnie od tego, kto wyłoni się jako przywódca brutalnego oporu, przyciąga on poparcie niektórych pozornie nieprawdopodobnych postaci. Wśród zwolenników jest Ewgenia Chirikowa, rosyjska działaczka środowiskowa, która zdobyła światowe uznanie za swoje wysiłki i działania na rzecz starego lasu pod Moskwą. — Ta przemoc zaczęła się od Putina — powiedziała mi ze swojej bazy w Tallinie w Estonii. — Musimy przygotować równie mocną odpowiedź — dodaje. Innym zdeklarowanym bojownikiem jest Andrej Wolna, znany chirurg urazowy po sześćdziesiątce, który kiedyś zajmował prestiżowe stanowisko medyczne w Moskwie. — Ogólnie rzecz biorąc, jestem niezwykle pokojowo nastawionym facetem — mówi mi, przebywając w Tallinie. — Niestety, potrzebujemy siły militarnej, aby zmienić faszystowską, dyktatorską władzę. Rosnące przekonanie, nawet wśród byłych zwolenników niestosowania przemocy, że Putina można obalić tylko poprzez zbrojne powstanie, jest tym, na co liczą nowi rosyjscy rewolucjoniści. Pomysł polega na tym, aby działać jak pionierzy, bądź grupa influencerów, mówiąc obecnym językiem, która da przykład innym Rosjanom. I zarówno słowem, jak i czynem będzie starała się stworzyć masę zwolenników obalenia tyrana. Pod koniec naszej rozmowy w Warszawie, kiedy pytam Ammosowa, czy naprawdę możliwym jest pozbycie się Putina, wskazuje nie na przyszłość, ale na niezbyt odległą przeszłość kraju. "Rosyjskie imperium upadło dwukrotnie w XX wieku", zauważa, odnosząc się do rewolucji bolszewickiej w 1917 r. i upadku ZSRR w 1991. I za każdym razem, jak komentuje, powstanie miało miejsce nagle, pozornie bez ostrzeżenia. Rosjanie wiedzą z długiego i gorzkiego doświadczenia, że kiedy ostatnia deska ratunku wygląda jak jedyna deska ratunku, wszystko jest możliwe.

SOURCE : businessinsider_pl
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS