Blogs
Home/business/Baszczak skorzysta z immunitetu i przemowi w Sejmie. "Chce zadac pytania Tuskowi"

business

Baszczak skorzysta z immunitetu i przemowi w Sejmie. "Chce zadac pytania Tuskowi"

Szef klubu PiS b. szef MON Mariusz Baszczak zapowiedzia ze nie zrzeknie sie immunitetu poselskiego poniewaz chce przedstawic w Sejmie stanowisko ws. stawianych mu zarzutow o ujawnienie wojskowych dokumentow. Jak doda chce zapytac Donalda Tuska czy po raz kolejny zamierza oddac po Polski.

Błaszczak skorzysta z immunitetu i przemówi w Sejmie. "Chcę zadać pytania Tuskowi"
February 05, 2025 | business

Szef klubu PiS, b. szef MON Mariusz Błaszczak zapowiedział, że nie zrzeknie się immunitetu poselskiego, ponieważ chce przedstawić w Sejmie stanowisko ws. stawianych mu zarzutów o ujawnienie wojskowych dokumentów. Jak dodał, chce zapytać Donalda Tuska, czy po raz kolejny zamierza oddać pół Polski. fot. Zbyszek Kaczmarek / / FORUM Prokurator generalny Adam Bodnar skierował w środę do Sejmu wniosek o uchylenie immunitetu Błaszczakowi, gdyż prokuratura chce mu postawić zarzuty przekroczenia uprawnień w związku z tym, że jako szef MON odtajnił w lipcu 2023 r. i publicznie ujawnił we wrześniu 2023 r. fragmenty Planu Użycia Sił Zbrojnych RP WARTA-00101. Plan ten to dokument z 2011 r. dotyczący sposobu obrony przed ewentualnym atakiem Rosji. Powołując się na ten dokument Błaszczak zarzucał wtedy politykom PO, że za czasów swoich rządów planowali w razie inwazji obronę państwa na linii Wisły i "oddanie napastnikowi połowy kraju". Błaszczak wystąpił w środę po południu na konferencji prasowej wraz z dużą grupą posłów PiS. Szef klubu PiS powtarzał, że kiedy ujawnił dokumenty, nie były już objęte tajemnicą i miały charakter historyczny. Dodał, że dokumenty obowiązywały w czasie rządów koalicji PO-PSL. Błaszczak przekonywał też, że przekazanie tych informacji "było z korzyścią dla Polaków mieszkających na wschód od Wisły". Polityk PiS mówił, że "każdy skrawek polskiej ziemi powinien być broniony i tak jest od czasu rządów PiS". Zadeklarował, że podjąłby jeszcze raz taką samą decyzję ws. odtajnienia dokumentów. Błaszczak był pytany, czy sam zrzeknie się immunitetu. "Nie będę się zrzekał immunitetu, ze względu na to, że chcę wykorzystać forum, jakie będzie zorganizowane przez koalicję 13 grudnia do przedstawienia swojego stanowiska" - powiedział b. szef MON. Dodał, że "chce spojrzeć w oczy ministra sprawiedliwości Adama Bodnara i zapytać go, czy rzeczywiście akceptuje to, co zakładał rząd Tuska, rząd koalicji PO-PSL, a więc oddanie Polski wschodniej na pastwę Władimira Putina". "Chcę zapytać samego Donalda Tuska, czy on rzeczywiście po raz kolejny zamierza oddać pół Polski pod okupację rosyjską" - powiedział Błaszczak. Stwierdził też, że jeżeli dojdzie do utajnienia debaty, to "będzie to świadczyło tylko o tym, że próbują zakneblować nam (politykom PiS) usta". "Nie pozwólmy na to" - dodał Błaszczak. Poseł PiS, b. szef MSZ Zbigniew Rau powiedział, że decyzja Błaszczaka "mieściła się w najlepszym rozumieniu obrony naszej integralności i suwerenności". Polityk PiS z Lubelszczyzny Przemysław Czarnek ocenił że "zdrada, jakiej doświadczyli mieszkańcy Polski rdzennej była okrutna". Stwierdził, że ich konkurenci polityczni planowali poddanie wschodniej Polski, "naszych rodzin, dzieci na pastwę ruskich najeźdźców". Prok. Anna Adamiak w komunikacie wskazała, że ocena dowodów dostarczyła podstaw do przyjęcia dostatecznie uzasadnionego podejrzenia, że Błaszczak jako funkcjonariusz publiczny przekroczył swoje uprawnienia, gdyż "zniósł klauzule +ściśle tajne+ oraz +tajne+ z dokumentów planowania operacyjnego szczebla strategicznego, pomimo że nie ustały ustawowe przesłanki ochrony zawartych w nich informacji niejawnych". Jak podkreśliła prok. Adamiak, tamta decyzja ministra Błaszczaka o zniesieniu klauzuli tajności dokumentów i fragmentów dokumentów, które stanowiły Plan Użycia Sił Zbrojnych RP, była pierwszą taką decyzją po 1989 r. Odtajnione przez Błaszczaka fragmenty pochodziły z planu życia Sił Zbrojnych RP - w ramach samodzielnej operacji obronnej - zatwierdzonego w 2011 r. przez b. szefa MON Bogdana Klicha. "Rząd Tuska, w razie wojny był gotowy oddać połowę Polski. Plan użycia Sił Zbrojnych, zatwierdzony przez ówczesnego szefa MON Klicha zakładał, że samodzielna obrona kraju potrwa maksymalnie dwa tygodnie, a po siedmiu dniach wróg dotrze do prawego brzegu Wisły" – mówił Błaszczak w spocie PiS opublikowanym we wrześniu 2023. Narodowe plany użycia Sił Zbrojnych to dokumenty zatwierdzane przez prezydenta RP, na wniosek MON. Zawierają one scenariusze wykorzystania Sił Zbrojnych RP do obrony państwa, dostosowane do potencjalnych wariantów napaści na polskie państwo. Generałowie: Ujawnienie planu przez Błaszczaka było szkodliwe, nieodpowiedzialne i sprawiło ogromny kłopot Ujawnienie nawet fragmentu archiwalnego planu obrony Polski przed agresją, co w 2023 roku zrobił ówczesny szef MON Mariusz Błaszczak, było szkodliwe, nieodpowiedzialne i sprawiło wojsku ogromny kłopot – uważają emerytowani generałowie, z którymi rozmawiała PAP. W środę prokuratura poinformowała, że skierowała do Sejmu wniosek o uchylenie immunitetu posłowi PiS i byłemu szefowi MON Mariuszowi Błaszczakowi. Wniosek dotyczy odtajnienia przez Błaszczaka we wrześniu 2023 r., na miesiąc przed wyborami do Sejmu, części planu użycia Sił Zbrojnych RP pod kryptonimem "Warta". Plan znajdował się już w archiwum, ale prokuratura podkreśla, że informacje w nim zawarte wciąż powinny pozostać niejawne. Fragmenty dokumentu zostały użyte w spocie wyborczym PiS, w którym Błaszczak mówił, że poprzedni rząd premiera Donalda Tuska, "w razie wojny był gotowy oddać połowę Polski", a dokumenty pokazują, że "Lublin, Rzeszów i Łomża mogły być polską Buczą". Czy ujawnienie fragmentu planu obrony rzeczywiście było szkodliwe? - PAP zapytała o to kilku emerytowanych wojskowych, którzy w przeszłości pracowali nad strategiami obrony państwa. Część z nich, w tym były szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego generał w stanie spoczynku Mieczysław Cieniuch, odmówiła rozmowy ze względu na delikatność informacji zawartych w planach obrony. Cieniuch, który najwyższym rangą żołnierzem w Wojsku Polskim był w latach 2010-13, w krótkiej wiadomości przesłanej PAP napisał jednak, że było do przewidzenia, że tak zakończy się "skrajnie nieodpowiedzialne postępowanie Pana Ministra". "Szkoda dla Polski i Sojuszu została wyrządzona i jest nieodwracalna. Nie mogę szeroko komentować tego szkodliwego zdarzenia" - przekazał. Zapytał też dziennikarza PAP: "Czy są Panu znane dokumenty planowania operacyjnego naszych sąsiadów, czy innych państw, np. afrykańskich?". "Wielka Brytania, Rosja i inni nie ujawnili jeszcze planów z okresu II wojny światowej" - napisał na zakończenie generał. Z kolei strateg i były rektor Akademii Obrony Narodowej emerytowany generał dywizji Bolesław Balcerowicz w rozmowie z PAP przyznał, że to, co ujawnił ówczesny minister Błaszczak "to nie był nawet fragment, tylko fragmencik jednego z wariantów w planie obrony". Mimo to generał uważa, że tym samym Błaszczak sprawił siłom zbrojnym "ogromny kłopot". "W wojsku jest tak, że nawet te sprawy, które mogłyby być pokazywane wszystkim, w istocie nie są pokazywane. Dzieje się tak z prostego względu, że przeciwnicy potrzebują nawet małych detali, żeby na ich podstawie coś ustalić. Nawet w czasie pokoju trwa rywalizacja i ocena potencjalnego przeciwnika. Od tego zaczyna się planowanie w wojsku" - tłumaczył gen. Balcerowicz. Były rektor AON zwrócił także uwagę, że planując odparcie agresji, wojsko musi przygotować kilka linii obrony, z których będzie wyprowadzać kontrataki. Zaplanować trzeba także ostateczną linię obrony, nawet jeśli prawdopodobieństwo, że wojska wroga do niej dotrą, jest - zdaniem generała - niewielkie, bo Polska jest częścią NATO. Tę ostateczną linię trzeba oprzeć na takiej przeszkodzie, którą jest bardzo trudno pokonać. "Taką przeszkodą jest Wisła. Co z tego, że płynie tak daleko od granicy? Nie ma innej możliwości. Ale za to są możliwości kontrataków i kontrofensywy, bo nawet w obronie wycofuje się po to, żeby wpuścić przeciwnika, a następnie pokonać. Tak zrobił marszałek Józef Piłsudski w roku 1920" - zaznaczył generał. Na geografię zwrócił również uwagę trzeci rozmówca PAP, strateg i emerytowany generał brygady Stanisław Koziej, który u prezydenta Bronisława Komorowskiego był szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego (2010-15), a wcześniej, w pierwszym rządzie PiS był wiceministrem obrony (2005-06). "Uważam, że ujawnianie dawnych planów, pokazywanie na przykład, jak ocenialiśmy, za ile czasu mogą przyjść do Polski wojska sojusznicze, to już jest pokazywanie filozofii polskiego podejścia do obrony państwa. W planach są uwzględniane przecież różne kalkulacje operacyjne, opisywana jest charakterystyka terenu. Ona się nie zmieniła" - powiedział PAP generał Koziej. "Geografia jest jednym ze stałych, niezmiennych czynników, które determinują działania w ramach obrony. To na przykład tempo manewru. Jeżeli w planach jest na przykład skalkulowany czas podejścia naszego drugiego rzutu do wykonania kontruderzenia, to z czegoś te kalkulacje wynikają - z takiej a nie innej przepustowości infrastruktury, takiego a nie innego terenu, dostępności dróg. Ujawnienie naszych planów to nic innego, jak wyłożenie przeciwnikowi na tacy danych do kalkulacji jego działań" - podkreślił. Gen. Koziej ocenił, że postępowanie ówczesnego ministra nadszarpnęło reputację Polski i Wojska Polskiego. "Najbardziej szkodliwe w procederze, którego dopuścił się minister Błaszczak, było pokazanie nas w oczach sojuszników jako ludzi nieodpowiedzialnych. Jeżeli minister obrony narodowej ujawnia tego typu dokumenty, a później jeszcze je interpretuje w taki sposób, że wzmacnia dezinformację o systemie obrony terytorium sojuszniczego, to co mogą nasi sojusznicy pomyśleć sobie o polskich decydentach?" - pytał Koziej. W środę prokuratura poinformowała, że Błaszczak jako minister mógł zdjąć klauzulę niejawności z dokumentu, ale tylko jeśli uzyskał zgodę osoby, która tę klauzulę nadała. W przypadku planu "Warta" był to szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. "Ministerstwo Obrony Narodowej zgody takiej nie uzyskało, a nawet nie poinformowało Szefa Sztabu Generalnego o zamiarze odtajnienia dokumentów" - przekazała prokuratura. Nawiązując do tego, gen. Koziej zwrócił uwagę, że postępowanie Błaszczaka negatywnie wpłynęło nie tylko na jego własną reputację w NATO, ale także na opinię o polskim Sztabie Generalnym, jego szefie i innych polskich generałach. "Trzeba będzie mozolnie zmywać tę plamę. Zanim to wszystko się powyjaśnia, przekona sojuszników, że to był wyskok pojedynczego człowieka, to musi upłynąć sporo czasu" - przewiduje Koziej. Ocenił przy tym, że "ujawnienie planu operacyjnego użycia sił zbrojnych dla celów partyjnej kampanii to jest niespotykany skandal na skalę światową, to jest coś niewyobrażalnie głupiego i szkodliwego". Problem - zdaniem generała - ma dwa wymiary. Pierwszy to "karygodne ujawnienie tajnych materiałów", a drugi - "dezinformacyjna interpretacja informacji zawartych w ujawnionych materiałach". Jak uważa Koziej, owa dezinformacja miała polegać na pokazywaniu, że Sztab Generalny Wojska Polskiego jakoby świadomie zaplanował działania w celu oddania części terytorium wrogowi. Koziej tłumaczył, że Błaszczak, gdy był ministrem obrony, ujawnił jeden z planów narodowych użycia sił zbrojnych. "Są plany narodowe i są plany sojusznicze. Punktem wyjścia do planowania obrony Rzeczypospolitej są oczywiście plany sojusznicze. Są to uzgodnione z wszystkimi sojusznikami plany działania NATO w razie agresji na terytorium sojusznicze. Do zatwierdzenia planów w NATO potrzebna jest jednak zgoda wszystkich sojuszników bez wyjątku. W związku z tym zawsze pozostają warianty, których nie udało się uwzględnić w planach sojuszniczych. Po to są plany narodowe. Obrazowo mówiąc, plany narodowe są takimi plombami do planów sojuszniczych" - wyjaśnił gen. Koziej. Zaznaczył, że plany narodowe, choć nie są uzgadniane w ramach NATO, to jednak dotyczą obrony terytorium sojuszniczego, więc Sojusz Północnoatlantycki jest o nich informowany. Ujawniony przez Błaszczaka fragment planu "Warta" pochodził właśnie z takiego planu samodzielnej operacji obronnej Wojska Polskiego na wypadek agresji z zaskoczenia i opóźnionej reakcji NATO, co dla Polski oznaczałoby czarny scenariusz - tłumaczył Koziej. Były szef BBN zaznaczył, że żaden plan obrony nie może zakładać tylko jednego scenariusza przebiegu działań wojennych. "Wbrew fałszywym dezinformacyjnym działaniom ministra Błaszczaka i jego propagandzistów w planie +Warta+ przewidziana była obrona Rzeczypospolitej od samej granicy, od próby zatrzymywania agresora od samego początku tej agresji" - zapewnił Koziej. Dodał, że każdy plan obrony musi zawierać także warianty na wypadek, gdyby obrona na pierwszej linii się nie powiodła. Żeby to wyjaśnić, generał zwrócił uwagę, że to agresor, a nie obrońca, wybiera czas, miejsce i sposób agresji. Dlatego w historii wojen prawie zawsze na początku działań to agresor ma przewagę, uzyskuje powodzenie i przełamuje obronę. Tak było na przykład w lutym 2022 roku, gdy Rosja rozpoczęła inwazję na Ukrainę i bardzo szybko jej wojska znalazły się pod Kijowem. "Dlatego obrońca musi zaplanować obronę nie tylko na przednim skraju, na pierwszej linii, lecz musi zaplanować obronę na kolejnej pozycji, musi zaplanować kontratak na poziomie taktycznym, przeciwuderzenie na poziomie operacyjnym czy kontrofensywę na poziomie strategicznym. To wszystko składa się na plan operacji. W związku z tym taki był też plan operacji samodzielnej +Warta+. To jest abecadło, którego uczy się we wszystkich akademiach wojskowych" - powiedział Koziej. Zaznaczył, że plan "Warta" zawierał scenariusz na wypadek obrony na pierwszej linii, na różnych pozycjach pośrednich i na strategicznej, ostatecznej rubieży obronnej, jaką dla Polski w przypadku agresji ze wschodu jest Wisła. "Nie wyobrażam sobie, aby dzisiaj w planach, które zatwierdzał sam Błaszczak mogło być inaczej" - podkreślił rozmówca PAP. "Dlatego to, co zrobił minister Błaszczak, ujawniając nasze plany bez konsultacji z sojusznikami, a jak słyszymy także nawet bez konsultacji z szefem Sztabu Generalnego, a później informując opinię publiczną w sposób tendencyjny, wyrywkowy, jest po prostu skandalem. Jest to niewyobrażalnie katastroficzne dla polityka, który aspiruje do bycia politykiem państwowym, kierującym sprawami państwa" - ocenił były szef BBN. Dlaczego obecnie obowiązujące plany obrony mogą się różnić od archiwalnego planu "Warta" jedynie szczegółami? Gen. Koziej tłumaczył, że z jednej strony decydują o tym wspominane już warunki geograficzne, w tym granice państwa, które od 80 lat pozostają bez zmian. Z drugiej, plany operacji tworzy się w oparciu o reguły sztuki wojenne, które nie zmieniają się z roku na rok, lecz przeciwnie, niektóre z nich - jak zaskoczenie, manewr, swoboda działania, przewaga, ekonomia sił - obowiązują od starożytności. "Zapewne obecnie obowiązujące plany są już w swoich szczegółowych rozwiązaniach inne, dlatego że jest po prostu inna sytuacja, inne zagrożenie ze strony Rosji i inna jest postawa sojuszników. Wiele czynników sprawia, że różne szczegóły planu operacyjnego nie mogą być tożsame z tym, co obowiązywało wcześniej. Niemniej, zasady planowania operacji obronnych są klasyczne. Trzeba planować obronę na przednim skraju, a nawet działania wyprzedzające, ale także trzeba przewidywać różne ewentualne włamania się wroga w głąb bronionego terytorium. Zatem ja sobie nie wyobrażam, by w dzisiejszych planach operacyjnych również różne rubieże operacyjne nie były zawczasu przewidywane i przygotowane" - powiedział generał. Autor: Rafał Lesiecki ral/ mhr/ kos/ mrr/ Źródło: PAP

SOURCE : bankier
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS