Blogs
Home/business/Aston Martin Valhalla Prawdziwa okazja

business

Aston Martin Valhalla Prawdziwa okazja

Valhalla to najnowsze dziecko Astona Martina. Pod wieloma wzgledami jest pionierem. Pod jednym mocno mnie zaskakuje.

December 31, 2024 | business

Bez naciągania rzeczywistości Astona Martina Valhallę można nazwać modelem przełomowym w całej historii tej brytyjskiej marki supersamochodów. Po pierwsze dlatego, że Aston Martin nie miał w ofercie hybrydy plug-in. Teraz już ma. Po wtóre aż do teraz nie było żadnego Astona Martina z centralnie umieszczonym silnikiem – no to jest. Lista nowości Nowości czy niestandardowych rozwiązań w Valhalli jest znacznie więcej. Jedną z nich jest serce. To podwójnie doładowane czterolitrowe V8 jest co prawda zapożyczone z Mercedesa AMG GT Black Series, ale nie jest to zapożyczenie typu plug and play. O ile w Mercedesie z V8 wykrzesano 730 KM, o tyle dzięki zaleconym przez Astona modyfikacjom ( m.in . nowe wałki rozrządu, inne kolektory wydechowe czy większe turbosprężarki) dostarcza niemal 100 KM więcej (828 KM). To aż 207 KM na jeden litr pojemności (żaden inny Aston tego nie potrafi). Wspominałem, że Valhalla to hybryda plug-in. Zatem benzyniakowi powinien towarzyszyć silnik elektryczny. Towarzyszą... trzy. Dwa z nich napędzają przednią oś. Trzeci pomaga fał ósemce poganiać oś tylną. Taki układ (za pośrednictwem nowej ośmiobiegowej, dwusprzęgłowej skrzyni biegów) dostarcza aż 1079 KM i 1100 Nm momentu obrotowego, co przekłada się na przyspieszenie od 0 do 100 km/h w 2,9 s oraz... 350 km/h prędkości maksymalnej. Valhalla jest też wyjątkowym modelem dlatego, że w odróżnieniu od silników V8 znanych z innych modeli Astona – Vantage, DB12 czy DBX707 – wykorzystuje system smarowania z suchą miską olejową. Celem jest zapewnienie odpowiedniego dopływu oleju podczas ekstremalnych przeciążeń bocznych na torze. Kolejną nowością jest płaski wał korbowy, a ciekawostką to, że nie ma fizycznego połączenia między przednią i tylną osią. Zamiast tego obie osie pilnowane są przez komputer i elektroniczny mechanizm różnicowy o ograniczonym poślizgu. Brzmi skomplikowanie, ale cel jest jeden – osiągi, przyjemność i pewność prowadzenia oraz utarcie nosa Ferrari, Lamborghini czy McLarenowi. Inną ciekawostką jest, że Valhalla nie ma klasycznego biegu wstecznego. Jazdę do tyłu zapewnia silnik elektryczny w przedniej osi. Wspominałem, że to hybryda plug-in. Można więc nią podróżować w trybie czysto elektrycznym. Wówczas napędzane będą jedynie przednie koła. Prądu w akumulatorach (których pojemności Aston nie zdradza) ma wystarczyć na około 14 km. Mało? Nie sądzę, by ktoś się tym przejmował, bo w tym konkretnym wypadku zastosowanie układu hybrydowego ma zdecydowanie inne preferencje niż... jazda bezemisyjna. Jak w F1 Bezkompromisowy układ napędowy to jedno, drugie to to, że cała konstrukcja jest co najmniej tak samo zaawansowana technologicznie. Opiera się na tzw. monokoku wykonanym z włókien węglowych – na podobieństwo bolidów F1. Całe auto waży zaledwie 1655 kg. A wspomniana węglowa struktura garściami czerpie z procesów wykorzystywanych do budowy samochodów F1. Również z F1 zaczerpnięto konstrukcję zawieszenia czy rozwiązania układu hamulcowego. Auta F1 były także inspiracją do wykorzystania w Valhalli aktywnej aerodynamiki. To m.in. regulowany przedni spojler i tylne skrzydło. Dzięki zarówno aktywnym, jak i pasywnym rozwiązaniom aerodynamicznym Valhalla (przy prędkości 240 km/h) wytwarza 600 kg docisku. Aerodynamiczną funkcję pełnią również drzwi, które kierują powietrze wzdłuż auta do kanałów chłodzących skład napędowy. Same drzwi otwierają się do góry, by ułatwić wejście do ascetycznego wnętrza utrzymanego w duchu motosportu. Komfort? Nie mówmy o tym. Sport? O tak! Każdy detal, przetłoczenie emanuje mocą. Patrząc na Valhallę, nie masz wątpliwości, że to bolid, nie dailycar. I choć nie brakuje temu modelowi eleganckiej lekkości, to przeważa stylistyczna agresja. Wizualna dynamika w czystej postaci. Ile trzeba mieć, by szaleć na torze tym cudem (lub tym samym cudem męczyć się w korku)? Po pierwsze trzeba się pospieszyć. Produkcja rusza w 2025 r., ale będzie limitowana do 999 egzemplarzy. Po wtóre trzeba przygotować nieco grosza. Podobno ceny mają startować od 800 tys. GBP (mniej więcej 4 mln zł). Oczywiście cenę będzie można łatwo podnieść, dodając nieco wyposażenia (np. magnezowe koła obute w torowe opony Michelin Pilot Sport CUP2, które obniżą nieresorowaną masę o 12 kg). Drogo? Zależy jak na to spojrzeć. Te 10 mln zł za McLarena W1 czy 14 mln za Ferrari F80 – Valhalla jawi się jako prawdziwa okazja. Tak też pomyślało dwóch naszych krajanów, którzy już zamówili ten samochód, i prawdopodobnie tak myśli trzeci, który obecnie prowadzi negocjacje. Pean nie z tego świata Na koniec jeszcze jedno. Nazwa auta nieco mnie zaskoczyła. Valhalla to nie tylko model Astona Martina. Valhalla to też – w nordyckiej mitologii – miejsce przebywania poległych w chwale wojowników. Zatem Valhalla to kraina wiecznego szczęścia. I pod tym względem nazwa może i pasuje do auta. Zastanawiam się tylko, dlaczego Aston Martin postawił na krainę szczęścia na tamtym, a nie tym świecie. Mnie do Valhalli się nie spieszy. Ani tej nordyckiej (za młody jestem), ani tej brytyjskiej (za biedny jestem).

SOURCE : pb

LATEST INSIGHTS