Home/world/"Ludzie wpadaja w panike gdy widza ze zbliza sie apokalipsa". Czechy zmagaja sie z wielka woda

world

"Ludzie wpadaja w panike gdy widza ze zbliza sie apokalipsa". Czechy zmagaja sie z wielka woda

Polska zmaga sie wasnie z jedna z najwiekszych powodzi w historii ale fatalne skutki obecnosci nizu genuenskiego ktorego skutkiem sa podtopienia i powodzie odczuwaja tez inne kraje w tym Sowacja Austria Niemcy i Czechy. Tu miejscami rowniez wody w rzekach i stawach przybyo tak duzo ze wadze mowia o kryzysie powodziowym. Dziennikarze portalu Respekt relacjonuja jak wyglada sytuacja w Brnie i mniejszych czeskich miejsowosciach.

September 16, 2024 | world

Najnowsze informacje na temat sytuacji w Polsce podajemy w naszej relacji na żywo. Zachęcamy do jej śledzenia. Biuro na pierwszym piętrze Szpitala Braci Miłosierdzia w Brnie jest już całkowicie zapełnione przed 7 rano w sobotę. Są tu przedstawiciele regionu, straży pożarnej i pogotowia ratunkowego, a na czele stołu negocjacyjnego siedzi Pavel Piler, dyrektor szpitala, ubrany w czerwoną bluzę. Mówi zdecydowanie, wydaje się kompetentny i poinformowany. Jako dyrektor podstawowej placówki medycznej w Brnie ma do czynienia z obecnym kryzysem powodziowym, ponieważ cały kompleks szpitalny musi zostać ewakuowany z powodu wysokiego poziomu wody. Nie jest to spowodowane bezpośrednim zagrożeniem powodziowym, ale woda podnosi się przez system kanalizacyjny do piwnicy, gdzie znajduje się elektryczność. Niż genueński słabnie. Dziś jest nadzieja na poprawę pogody, ale nie wszędzie — Najważniejsze jest to, że wszyscy zgodziliśmy się, że należy przeprowadzić ewakuację. To dla mnie kluczowe. Nie wiem, czy jakikolwiek inny szpital w kraju przenosi 230 osób — mówi Piler do obecnych. Wygląda na to, że wszyscy poradzą sobie z tą trudną sytuacją. Wojewoda południowomorawski Jan Grolich dba o to, by wszystko poszło gładko. Na spotkaniu siedzi naprzeciwko Pilera, pyta o szczegóły i wyjaśnia sytuację w Brnie. Na początku tygodnia media donosiły, że drugie co do wielkości miasto w Czechach może zostać dotknięte stuletnią wodą (ilością wody, której w normalnych warunkach przybyłoby w ciągu 100 lat) i że nie jest przygotowane na jej nadejście. W sobotę rano nie jest jednak jasne, czy prognozy rzeczywiście się spełnią. Najczarniejsze prognozy Kiedy wszystko zostanie uzgodnione, gubernator przejdzie do spotkania regionalnej komisji przeciwpowodziowej, które ma się rozpocząć o 9 rano. Tutaj, wraz z innymi politykami, w tym burmistrz Marketą Vańkową i jej zastępcą Robertem Kerndlem, otrzymuje pozytywne wiadomości. Przedstawiciele meteorologów i Urzędu Dorzecza Morawy rozmawiają za zamkniętymi drzwiami o tym, że najczarniejsze prognozy mogą się nie sprawdzić , że stuletnia woda w regionie południowomorawskim w większości miejsc nie jest zagrożeniem i że woda pozostanie w korytach rzek. — Jeśli dobrze rozumiem, w Zidlochowicach grozi nam woda dziesięcioletnia, a w Bilowicach i Podhradiu nawet pięćdziesięcioletnia? — gubernator pyta hydrometeorologów, którzy przytakują zgodnie. Wojewoda zadaje te pytania za każdym razem, gdy chce się upewnić, że rozumie skomplikowane wyjaśnienia ekspertów. Oprócz hydrometeorologów usłyszy także szefa południowomorawskiej policji Leosa Trzila i dyrektora regionalnego straży pożarnej Jiriego Pelikana. Południe Polski tonie w deszczu. Wiemy, kiedy przestanie padać Następnie, na konferencji prasowej, wszyscy razem przedstawią aktualny rozwój sytuacji i sposób, w jaki region jest przygotowany na sytuację. Jiri Pelikan mówi o tym, że mieszkańcy krytycznych obszarów zostali poinformowani SMS-em, a poziom rzeki jest monitorowany przez drony. Strażacy interweniują głównie przy usuwaniu drzew i pompowaniu wody, a dużo czasu poświęca się na organizację "workowania, workowania, workowania" . Utworzono już dwa centra napełniania worków przeciwpowodziowych — jedno w centrum wystawowym w Brnie, drugie w areszcie śledczym, gdzie więźniowie mieli nocną przerwę. — Musimy przenieść niektóre z tych worków na ulice — podsumowała burmistrz Vańkowa, dodając, że już rozmieszczają worki w dzielnicy, gdzie spodziewano się poważnych szkód. To nie Odra jest największym problemem. "Potrafią przeobrazić się w potwory" Zaraz po "konferencji prasowej" gubernator udaje się w teren. Zamierza sprawdzić, jak przygotowane są gminy i powiaty, które zostały wymienione na posiedzeniu komisji jako najbardziej zagrożone. Jego pierwszym celem jest miasto Zidlochowice z około 3500 mieszkańcami, którego nazwa była kilkakrotnie wymieniana przez ekspertów. Burmistrz Zidlochowic Jan Vitula twierdzi, że są one stosunkowo bezpieczne, mimo że rzeka Svratka osiągnęła najwyższy poziom powodziowy w piątek wieczorem. Pomaga fakt, że od powodzi w 1997 r. ochrona przed wysoką wodą znacznie się poprawiła — miasto jest chronione przez nowy park przeciwpowodziowy, który został otwarty w lipcu tego roku. Vitula powiedział, że okoliczne wioski są w gorszej sytuacji, takie jak pobliskie Rajhradice, gdzie mieszka ponad 1600 osób, a wody gruntowe mogą powodować problemy. W związku z tym Grolich postanowił odwiedzić tę wioskę. "Kompletni kretyni" Po krótkim spotkaniu z przedstawicielami Rajhradic gubernator udał się do innych miast, takich jak Breclaw, gdzie występują problemy w lokalnym szpitalu. My jednak zostaliśmy w wiosce. Zaraz po wyjeździe Grolicha mieszkańcy Rajhradic nie wydają się zadowoleni z wizyty. Chcieliby raczej lepszej ochrony przeciwpowodziowej. Burmistrz Lubos Prichystal również nie był zadowolony z dziennikarzy, od rana odwiedziło go pięciu z nich. — Jeśli chcecie zrobić coś dobrego, to weźcie łopatę i idźcie ładować worki — mówi gniewnym tonem do mnie i mojego kolegi, fotografa Milana Buresa. Kiedy Milan ripostuje, że wykonujemy tutaj inną pracę — informujemy ludzi — uśmiecha się przepraszająco i zaczyna mówić w zupełnie inny sposób . W końcu odsyła nas do strażaków, którzy właśnie skończyli wspólny obiad i wyruszają do walki między innymi ze wspomnianą wodą podziemną. Na przykład osuszają miejscowy staw Bajtlak, do którego spływa woda z okolicznych pól i dróg, a strażacy rozciągnęli wąż o długości prawie kilometra do rzeki Svratka. Kłodzko pod wodą. "Ten deszcz jest specyficzny – jest mżawka, a później nawały deszczu" Dramatyczna noc na ziemi kłodzkiej. Coraz gorzej na Śląsku, Bielsko-Biała pod wodą Wiadomość o tej ciekawostce rozeszła się w telewizji w godzinach porannych, a wielu "turystów katastroficznych" przybyło, aby obejrzeć zrzut z ogromnego węża. Jednak w wiosce, która sprawia wrażenie, że każdy tutaj ma dryg do pracy, nie mają dla nich zrozumienia. — Napisz, że ci ludzie to kompletni kretyni. Przychodzą tu robić zdjęcia, zamiast wyjąć ręce z kieszeni i przyjść nam pomóc. Zablokowali całą drogę. Dziś rano było tu około siedemdziesięciu samochodów, podjechali do potoku, nawet nie wyszli i nie zrobili zdjęć — skarży się jeden z mężczyzn, którzy dostarczają worki z piaskiem i pomagają rozmieścić je obok drzwi. To jedna z niewielu rzeczy, które mogą zrobić, aby chronić swoją własność, a potem pozostaje im tylko czekać, jak to się skończy i mieć nadzieję, że woda będzie łaskawa. "Tym razem jest całkiem nieźle" Niektóre z około piętnastu osób pomagających z piaskiem otworzyły się przed nami dopiero po tym, jak sami wzięliśmy się do pracy i pomogliśmy im "zapakować w piasek" co najmniej jeden dom. Pani Jana, która ma na sobie płaszcz przeciwdeszczowy i bluzę ze zwierzęcymi uszami, opisuje, że ten konkretny budynek należy do sąsiadów. "Są teraz za granicą. Nie doświadczyłam niczego podobnego do obecnej sytuacji, ale staramy się na to przygotować i mamy nadzieję, że nie będzie tak źle, jak się wydaje" — mówi. Szef MSWiA ostrzega: "to budzi niepokój". Wskazuje na Czechy W niewielkiej odległości, w kierunku mostu, gdzie wąż wypuszcza wodę ze stawu do rzeki, znajduje się grupa czterech starszych kobiet, które pamiętają podobne czasy. W 1997 r. doświadczyły tego, że woda była tu znacznie wyższa . Jedna z kobiet wskazuje na pobliską śluzę: — W ogóle jej nie było widać i [woda — red.] wyglądała jak jedna wielka nieprzerwana rzeka. Tym razem nadal jest całkiem nieźle — krzyczą ponad bulgotem wypływającej wody. Jedna z nich ma już wodę w piwnicy. Mimo to wszystkie wyglądają na pogodne i w dobrych nastrojach. W końcu przedstawiają się — Jarka Kaplanova, Vera Trenzova, Jarmila Sekaninova i Vera Sladkova — i wyjaśniają, dlaczego wyszły na sobotni spacer z parasolami i w płaszczach przeciwdeszczowych: mają grupę na WhatsAppie o nazwie Girls (ang. — dziewczyny), w ramach której organizują różne wycieczki. Teraz zwołały się razem, aby zobaczyć, co dzieje się w ich wiosce. Pierwotnie planowały spotkać się o trzeciej, ale prognozy znów zapowiadają ulewny deszcz, więc przełożyły spotkanie na drugą. W kontekście nabrzmiałej rzeki Svratki i faktu, że podziemna woda może zalać piwnice, a rzeka może wylać się z koryta, wersety ludowej piosenki wypisane dużymi niebieskimi literami na fasadzie jednego z domów są dość przerażające: "A w Rehradicach na ładnej równinie płynie ciek wodny". "Ludzie wpadają w panikę" Wśród najbardziej zagrożonych miejsc w Republice Czeskiej w ciągu tygodnia znalazła się południowa dzielnica Brna . Rzeki Svratka, Svitava, Leskava, Ponavka, Moravansky potok i inny bezimienny ciek przepływają przez ten obszar. Dlatego lokalny burmistrz, David Grund, starannie przygotował się na stuletnią wodę i ewentualną ewakuację dużej części ludności, ale w sobotnie popołudnie jest już dość optymistyczny i wierzy, że środki będą miały jedynie charakter zapobiegawczy . Został w ratuszu z zastępcą burmistrza Lukasem Boulą i dwoma kolegami, podczas gdy inni zostali odesłani do domu na odpoczynek. Teraz czekają tylko, co będzie dalej. W tym momencie uważają, że najprawdopodobniej przybędzie wody o "wartości" 20 lat. Co zrobili, aby przygotować się na powódź? Musieli znaleźć tysiące worków i ton piasku oraz osoby prywatne chętne do jego przewiezienia. Mają do tego dwie napełniarki, a Grund powiedział, że okoliczne gminy i straż pożarna były bardzo pomocne. Jeśli chodzi o worki, mają ich teraz pod dostatkiem. Sam burmistrz zaczął powiadamiać ludzi w swoich mediach społecznościowych, aby nie trzeba było pisać do każdego indywidualnie. — Ludzie chcą głównie aktualnych informacji, wpadają w panikę, gdy widzą, że wszystko pływa i zbliża się apokalipsa. Staram się przekazywać im informacje tak często, jak to możliwe — mówi Grund, przełykając kebab — swój pierwszy posiłek tego dnia. Zaapelował również o wolontariuszy. Jak twierdzi, zgłosiło się kilkudziesięciu. Pomogli oni napełnić worki piaskiem i rozprowadzić je po całej gminie. Po posiłku Grund zapalił elektronicznego papierosa i wymówił się, że musi trochę odpocząć. W piątek położył się spać późno i to samo czeka go w sobotę. O piątej po południu jest już jednak na nogach i wraz z kolegami udaje się na regularną przejażdżkę z przedstawicielem straży pożarnej Pavlem Ctvrtnickiem. Sprawdzają sytuację na wylotach, na drogach, na polach, a zwłaszcza w różnych miejscach w korytach rzek — wszystko jest pozytywne ponad oczekiwania. Na przykład na kładce nad rzeką Svratka w pobliżu kompleksu sportowego Komec rzeka nawet się cofa. — Dowódca zwrócił mi na to uwagę. Tam, gdzie widać jasnozieloną trawę, woda była nad nią — Grund wskazuje miejsce, w którym naprawdę wygląda na to, że rzeka powoli wraca do swojego pierwotnego stanu. Około godziny ósmej burmistrz odbędzie rozmowę wideo z powiatową komisją przeciwpowodziową, podczas której wraz z nadinspektorem Grolichem omówią aktualne dane i obliczenia hydrometeorologów. To jeszcze nie koniec Nawet dzień później sytuacja na południu Brna nie uległa zmianie. W południe w niedzielę burmistrz Grund poinformował, że rzeki są w swoich korytach i jeśli tak pozostanie, dzielnica będzie mogła "powrócić do normalnego funkcjonowania" . — Jeśli tak dalej pójdzie, będziemy mogli jutro lub pojutrze zacząć wyrzucać worki — mówi ze słyszalną ulgą w głosie. Również w Rajhradicach Svratka jest zarządzana. Zgodnie z niedawnym filmem zamieszczonym na na Facebooku, woda pozostaje w korycie rzeki. Ogólnie rzecz biorąc, w dziewięciu miejscach w kraju południowomorawskim w niedzielę rano odnotowano powódź trzeciego stopnia. Zgodnie z najnowszymi informacjami z regionu, woda osiąga szczyt we wspomnianych wcześniej miejscowościach Zidlochovice i Bilovice nad Svitavou. Jednak jej najwyższy poziom nie powinien być krytyczny dla tych gmin. Jednak w niektórych miejscach regionu jest również powyżej 100 m wody, na przykład poniżej zapory Vranov lub w wioskach wzdłuż rzeki Velicka, które są częściowo zalane i mają problemy z drogami dojazdowymi. Według raportu gubernatora Grolicha, około 35 tys. gospodarstw domowych w kraju południowomorawskim było pozbawionych prądu w niedzielę rano , głównie w regionach Blansko i Vyskov. Co więcej, prace nad opanowaniem powodzi są dalekie od zakończenia . — Musimy przygotować się na poniedziałek, kiedy nadal ma padać i kiedy spodziewamy się, że duża woda z Jesionika, Becvy i dopływów z regionu Zlina wleje się do rzeki Morawy — powiedział Grolich. Czechy zagrożone ekstremalnymi powodziami. Meteorolog: na tym się nie skończy Obecnie najtrudniejsza sytuacja jest właśnie w regionie miejscowości Jesionik, która znajduje się w sąsiadujących z Polską górach Jesionikach. Spośród krajów sąsiadujących z Czechami najbardziej na skutek ulewnych deszczy ucierpią Polska, Austria i Słowacja.

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS