Home/world/Dlaczego Rosja boi sie ogosic kolejna mobilizacje ANALIZA

world

Dlaczego Rosja boi sie ogosic kolejna mobilizacje ANALIZA

Dokadnie dwa lata temu Kreml ogosi w Rosji czesciowa mobilizacje. Wadze byy do tego zmuszone ze wzgledu na katastrofalna sytuacje na froncie gdzie armia ukrainska korzystajac z wyczerpania si rosyjskich nacieraa jednoczesnie w dwoch kierunkach w obwodzie charkowskim i chersonskim. Pogoski o nowej fali mobilizacji kraza nieprzerwanie od tego czasu ale sa szczegolnie aktywne od czasu ukrainskiej ofensywy w obwodzie kurskim.

September 21, 2024 | world

O dotkliwym braku żołnierzy świadczy powrót rannych na front, niezdolność rosyjskich sił zbrojnych do wyparcia ukraińskiej armii z obwodu kurskiego oraz aktywne wykorzystywanie niewyszkolonych poborowych. Według ekspertów Rosja mogłaby zmobilizować kolejne 300 tys. ludzi, ale nie ma ich w co wyposażyć, a sama mobilizacja jest obarczona ogromnymi kosztami politycznymi, ponieważ ci, którzy z tego, czy innego powodu posłusznie zgodzili się pójść na front, zostali już zmobilizowani, a teraz proces ten będzie znacznie trudniejszy. 1. Sierpień i początek września upłynęły pod znakiem dość szybkiej, jak na standardy wojny rosyjsko-ukraińskiej, ofensywy rosyjskich sił w kierunku Pokrowska w obwodzie donieckim . Niemniej jednak prokremlowscy blogerzy, informując o sukcesach, nieustannie narzekają na brak personelu i wyczerpanie nacierających. Ponadto, w ostatnich miesiącach coraz częstsze stają się przypadki wysyłania na front nieleczonych rannych i przenoszenia do piechoty specjalistów, takich jak operatorzy dronów, a nawet przedstawiciele innych rodzajów wojsk. Tekst publikujemy dzięki uprzejmości serwisu The Insider. Prosimy o wsparcie niezależnych rosyjskich dziennikarzy z The Insider Wszystkie te niepokojące trendy sprawiają, że prowojenni blogerzy mówią o potrzebie nowej fali mobilizacji — zwłaszcza że w Ukrainie proces ten jest kontynuowany z nową energią po przyjęciu odpowiedniej ustawy o sankcjach dla uchylających się od płacenia podatków. Według źródeł "Wall Street Journal" Putin został również poinformowany o potrzebie mobilizacji przez rosyjskich dowódców już ponad sześć miesięcy temu. Przedstawiciele różnych szczebli rosyjskiej władzy nadal zapewniają opinię publiczną, że nie jest planowana żadna nowa mobilizacja i informują o ciągłej rekrutacji pracowników kontraktowych (co jest stymulowane stałym wzrostem płatności). Być może rosyjskie kierownictwo spodziewa się zrealizować przynajmniej doraźne cele "specjalnej operacji" (np. całkowite opanowanie obwodu donieckiego) bez ogłaszania kolejnej fali przymusowej mobilizacji. Wydaje się, że na kalkulacje Kremla nie wpłynęło nawet przedarcie się Ukraińców do obwodu kurskiego — według ukraińskiego obserwatora wojskowego Konstantina Maszowca rosyjskie dowództwo w ciągu kilku tygodni zdołało zgromadzić na tym kierunku grupę 35,5 tys. żołnierzy, ściągając rezerwy ze spokojniejszych odcinków frontu. W rezultacie wojska rosyjskie rozpoczęły nawet kontrofensywę i zdołały odzyskać kontrolę nad kilkoma osadami, choć przewagi nad kurskim zgrupowaniem armii ukraińskiej nie można nazwać przytłaczającą. 2. Jak na razie tempo uzupełnień pozwala na łatanie strat, według grupy badawczej Conflict Intelligence Team (CIT). "W pierwszej połowie roku był trudny okres, kiedy napływ rekrutów nie był wystarczający, aby nadrobić straty i stworzyć nowe jednostki. Ale podnosząc wypłaty premii, wydaje się, że problem ten został rozwiązany (widzimy wzrost w drugim kwartale, w trzecim było jeszcze więcej pieniędzy, a przepływ prawdopodobnie jeszcze się zwiększył). Pytanie brzmi, w jakim stopniu pomoże to w dłuższej perspektywie. Jedyną opcją, gdy mobilizacja stanie się konieczna, jest okrążenie/zniszczenie dużej grupy wojsk. Ale realia na polu bitwy sprawiają, że taki rozwój wydarzeń jest nieprawdopodobny" — podsumowują analitycy. Analityk wojskowy Jan Matwiejew dodaje, że gdyby doszło do mobilizacji, nie rozwiązałoby to bezpośrednich problemów rosyjskich sił zbrojnych: — Nawet druga fala mobilizacji nie zagwarantowałaby armii rosyjskiej zdobycia obwodu donieckiego. Nie wystarczy zebrać dużo piechoty, a oni nie zbiorą ich zbyt wielu. Może 300 tys. więcej. Ale to mniej niż zeszłoroczni pracownicy kontraktowi, jeśli wierzyć wyliczeniom. Eksperci CIT uważają, że problem ten nie jest krytyczny dla rosyjskiej armii: "Zmobilizowane oddziały są nieco mniej zaangażowane w operacje szturmowe, do tego celu wykorzystuje się głównie świeżo zakontraktowanych ochotników. Tak więc czynnik zmęczenia oddziałów ma mniejszy wpływ. Do tego surowa lub nawet brutalna dyscyplina — te wszystkie doły, piwnice i tak dalej — jak na razie pozwalają utrzymać porządek w oddziałach. Znane przypadki dezercji całych oddziałów można dosłownie policzyć na palcach, a to jedna z charakterystycznych oznak zmęczonej armii". Jeśli rosyjskie kierownictwo zdecyduje się ogłosić mobilizację, ryzykuje napotkanie tych samych trudności, co w przypadku pierwszej fali dwa lata temu, od złych danych mobilizacyjnych po brak zasobów do zakwaterowania, wyposażenia i szkolenia rekrutów. Rosja stanęła wówczas w obliczu niemożności wyszkolenia tak dużej liczby osób naraz, a złe dane doprowadziły to do mobilizacji chorych i niezdolnych do służby, o czym regularnie pisały media. Aby rozwiązać drugi problem, postanowiono stworzyć elektroniczne rejestry osób podlegających obowiązkowi służby wojskowej. Teoretycznie pozwoli to na bardziej płynne przeprowadzenie drugiej fali. Jak dobrze system działa, będziemy mogli zobaczyć podczas jesiennego poboru — rejestr zacznie działać 1 listopada. Jest prawdopodobne, że system będzie działał przynajmniej w niektórych regionach, przede wszystkim w Moskwie, ale to, czy będzie działał we wszystkich regionach Rosji, stoi pod dużym znakiem zapytania. Nie jest również jasne, jak skuteczne będą środki zaporowe, takie jak zakaz podróżowania za granicę, prowadzenia pojazdów itp. Będą one wymagały koordynacji kilku agencji jednocześnie, a to zawsze stanowiło duży problem dla systemu. Ponadto potencjalni poborowi będą starali się uniknąć powołania, mówi Grigorij Swierdlin, szef organizacji pomagającej młodym Rosjanom uniknięcia poboru: — Widzimy, że każda inicjatywa ustawodawcza, taka jak rejestr wezwań elektronicznych, zwiększenie grzywien za niestawienie się w komisji poborowej lub grzywien za nieudzielenie informacji o osobach podlegających obowiązkowi służby wojskowej, spowodowała wzrost próśb o pomoc od osób, które podlegają obowiązkowi służby wojskowej. — Dlatego nie mam wątpliwości, że ludzie będą aktywnie próbowali uniknąć mobilizacji po prostu dlatego, że wiele osób jest zmęczonych wojną i nie wierzy, że wkrótce się ona skończy — dodaje Swierdlin. Ale to, czy młodzi Rosjanie odniosą sukces w unikaniu mobilizacji, jest pytaniem, na które nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Nie wiadomo, jak będzie działał ujednolicony rejestr wezwań i ujednolicony rejestr poborowych. Według Swierdlina, jeśli władze będą w stanie zsynchronizować bazy danych władz podatkowych, policji drogowej, straży granicznej i komisji wojskowych, to trudniej będzie uniknąć mobilizacji — osoby, które otrzymały wezwanie, nie będą mogły podróżować za granicę, prowadzić samochodu, zaciągać kredytów bankowych ani kupować i sprzedawać nieruchomości. Nie ma jednak pewności, że taka synchronizacja zadziała. Według ekspertów CIT stopniowa rekrutacja pracowników kontraktowych wydaje się również korzystniejsza ze względu na brak zasobów do "przetworzenia" dużej liczby zmobilizowanych osób: "W tej chwili problem rozwiązuje rekrutacja za pieniądze. Zmniejsza to presję na władze, ponieważ ludzie sami podejmują decyzję o zaciągnięciu się, nawet jeśli są np. ojcami. Nie ma żadnych pytań, podczas gdy takowe byłyby, gdyby ludzie ci zostali przymusowo zmobilizowani. Mobilizacja żołnierzy kontraktowych daje Rosji stabilny napływ 20-30 tys. osób miesięcznie. To grupa, którą rosyjska armia jest w stanie wyszkolić, ubrać i uzbroić. 3. Innym problemem, który nieuchronnie pojawi się w związku z przewidywaną nową mobilizacją, jest niedobór broni i sprzętu wojskowego. Analitycy otwartych źródeł informacji regularnie odnotowują, korzystając ze zdjęć satelitarnych, wyczerpywanie się zapasów czołgów, wozów opancerzonych i artylerii . Ponadto dekonserwacja nawet istniejących zapasów jest ograniczona możliwościami zakładów naprawczych i stanem pozostałych pojazdów i jest ledwo w stanie zrekompensować utratę sprzętu na froncie. W tych warunkach potencjalne nowe jednostki mobilizacyjne nie będą przypominać ani pułków pierwszej fali, ani tym bardziej "przedwojennych" brygad i dywizji. "Podczas mobilizacji znaczna część rezerw uzbrojenia została wydobyta z magazynów, aby wypełnić nowe jednostki sprzętem; w ciągu następnych dwóch lat zostały one jeszcze bardziej uszczuplone. Jeśli teraz zostanie ogłoszona druga fala mobilizacji, nowe jednostki okażą się w rzeczywistości jednostkami piechoty, co najwyżej zmotoryzowanymi" — podkreślają eksperci CIT. — Już teraz armia rosyjska przechodzi na taktykę szturmu piechoty, z żołnierzami atakującymi w małych grupach bez sprzętu . Przewaga liczebna jest odczuwalna, a taktyka działa. Prawdopodobnie nadal będzie aktywnie wykorzystywana — sugeruje Jan Matwiejew. Mimo to eksperci zgadzają się, że Rosja będzie w stanie zmobilizować kolejne 300 tys. ludzi, jeśli zajdzie taka potrzeba. "Jeśli mobilizacja będzie konieczna, to z punktu widzenia stabilności politycznej jest mało prawdopodobne, by kolejne 300 tys. poważnie wstrząsnęło reżimem" — twierdzi CIT. Jeśli chodzi o stabilność polityczną, jest mało prawdopodobne, aby kolejne 300 tys. zmobilizowanych Rosjan poważnie wstrząsnęło reżimem 4. Oczywiście nie można ignorować ekonomicznego aspektu mobilizacji. W sytuacji, gdy stopa bezrobocia w Rosji osiąga historyczne minima, a władze regionalne zakazują migrantom pracy w różnych dziedzinach, jednorazowe wycofanie z gospodarki setek tysięcy zdolnych do pracy mężczyzn może mieć nieprzewidywalne konsekwencje. Zwłaszcza jeśli założymy, że w przypadku ogłoszenia mobilizacji, jak to miało miejsce ostatnio, dziesiątki tysięcy mężczyzn wyjadą za granicę. — Powiedzmy, że mogą zmobilizować 200-300 tys. ludzi. Jeśli są to ludzie z wykwalifikowanymi zawodami, będzie to bardzo poważny cios i spowolni wzrost w kluczowych branżach, co doprowadzi do spadku PKB — argumentuje ekonomista Władimir Milov. Dlatego też władze wolą zatrudniać w wojsku pracowników kontraktowych, ponieważ wartość przeciętnego wolontariusza dla gospodarki jest, jak zauważa CIT, niższa: "Jakkolwiek by to nie brzmiało, fikcyjny bezrobotny dłużnik i ostatni kombajnista we wsi mają inną wartość dla gospodarki [niż wykwalifikowani pracownicy]. Ponieważ mobilizacja jest loterią, szansa na utratę specjalisty jest dla firm znacznie wyższa. Noi i czym innym jest znalezienie zastępstwa dla 30 tys. osób miesięcznie, a czym innym dla 300 tys. osób. Tak więc nowa fala mobilizacji, nawet jeśli zostanie ogłoszona, grozi problemami związanymi z masowym uchylaniem się od służby i niedoborami broni, wyposażenia i sprzętu wojskowego, a także grozi znaczącym ciosem dla rosyjskiej gospodarki. Być może dlatego Władimir Putin, od którego ostatecznie zależy decyzja, nie spieszy się z jej podjęciem, mając nadzieję na ograniczenie się do dalszej rekrutacji żołnierzy kontraktowych.

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS