Home/science/Roczny chopiec zakatowany na smierc. "Znam matke ktora zabia swoje dziecko"

science

Roczny chopiec zakatowany na smierc. "Znam matke ktora zabia swoje dziecko"

13 wrzesnia policjanci zostali powiadomieni przez pracownikow szpitala dzieciecego w Bydgoszczy o tym ze przywieziono do nich skatowanego niemowlaka. Sekcja zwok potwierdzia u niego obrzek mozgu i inne obrazenia. Matka i jej partner aresztowani pod zarzutem pobicia ze skutkiem smiertelnym moga spedzic za kratami 25 lat. Widziaam gdy jeszcze mieszkaysmy w hostelu jak dziecko do niej przyszo poprosio o wode to tylko nakrzyczaa "a idz do kuchni sobie wez spier wypier" mowi w rozmowie z "Wyborcza" Anna znajoma Katarzyny B.

October 03, 2024 | science

Matka rocznego Grzesia miała burzliwą przeszłość, wcześniej sąd umieścił jej starsze dzieci w rodzinach zastępczych. Każde z dzieci miało innego ojca, mówi "Wyborczej" znajoma kobiety — Ona bardzo krzyczała na swoje dzieci, przeklinała. Była bardzo wulgarna, nie lubię tego słowa, ale to była taka patologia — mówi Anna Znajoma wspomina o fatalnych warunkach życia, alkoholizmie partnera Katarzyny i braku wsparcia ze strony jego matki Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu Trzynastomiesięczny Grześ, który zmarł dwa dni po przewiezieniu do szpitala z poważnymi obrażeniami, był ofiarą przemocy domowej. Dariusz Bebyn, szef prokuratury Bydgoszcz-Północ, potwierdza, że obrażenia dziecka odpowiadają opisom w zarzutach. Z informacji nieoficjalnych wynika, że matka chłopca i jej partner byli pod wpływem metamfetaminy. Katarzyna B., 31-letnia matka Grzesia, ma za sobą burzliwą przeszłość. Sąd zdecydował o umieszczeniu trojga jej starszych dzieci w rodzinach zastępczych. Grześ pozostał z matką i jej nowym partnerem, który nie był biologicznym ojcem dziecka. Pracownicy socjalni zabiegali o odebranie jej chłopca, ale sąd odrzucił wniosek. Teraz prezes sądu analizuje akta sprawy, by ustalić, czy nie doszło do błędu. Śmierć 13-miesięcznego chłopca. Padł ofiarą własnej matki i jej partnera "Ja się jej bałam" Znajoma matki dziecka, Anna, w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" dzieli się swoimi obserwacjami i doświadczeniami z relacji z Katarzyną, z którą mieszkała pod jednym dachem w hostelu dla osób w kryzysie. — Nie mogę zrozumieć, dlaczego zostawili jej Grzesia. Może myśleli, że noworodek, że mleko matki potrzebne. No bo teraz, to mogą sobie w brodę napluć, że dziecko zmarnowali — mówi. — Ja się jej bałam. Gdy pierwszy raz ją zobaczyłam, zmierzyła mnie z góry w dół, zrozumiałam, oho, trzymamy się z daleka — stwierdziła w rozmowie z "Wyborczą". — Ona bardzo krzyczała na swoje dzieci, przeklinała. Była bardzo wulgarna, nie lubię tego słowa, ale to była taka patologia. Wstyd z nią było jechać tramwajem, mówiła bardzo głośno i co drugie słowo to przekleństwo. (...) Pracownicy hostelu składali na nią wnioski. Pyskowała, nie trzymała się zasad, wszyscy mieli jej dość. Chcieli ją wyrzucić za zachowanie, w końcu wysłali ją do Domu Samotnej Matki w Żołędowie. Ten dom prowadzą siostry zakonne. Doszło do mnie, że się na nią bardzo żaliły, że wulgarna, że źle traktuje dzieci — powiedziała Anna. Z relacji Anny wynika, że Katarzyna B. miała trudną przeszłość, w tym pobyt w Domu Dziecka, a także problemy z utrzymaniem odpowiednich warunków życiowych dla swoich dzieci, co w konsekwencji doprowadziło do ich odebrania. Anna podkreśliła w rozmowie z "Wyborczą", że Katarzyna była matką czwórki dzieci, z których każde miało innego ojca. Starsze dzieci zostały umieszczone w Domu Małego Dziecka, a mimo to, Katarzyna miała nadzieję na ich odzyskanie. Roczny chłopiec z Bydgoszczy zakatowany na śmierć. Sąsiedzi ujawniają szokujące szczegóły Notoryczne krzyki i złe traktowanie dzieci — Widziałam, gdy jeszcze mieszkałyśmy w hostelu, jak dziecko do niej przyszło, poprosiło o wodę, to tylko nakrzyczała "a idź do kuchni, sobie weź, spier*****, wypier*****". To było notoryczne. A te dzieci przecież były małe. Krzyś miał dwa lata, Zuzia była rok czy dwa starsza. Ona nie miała instynktu matki — powiedziała znajoma Katarzyny B. W rozmowie pojawiają się również sugestie, że Katarzyna mogła być pod wpływem nowego partnera, z którym mieszkała po wyjściu z hostelu. Anna wspomina o fatalnych warunkach życia, alkoholizmie partnera Katarzyny i braku wsparcia ze strony jego matki. — Dorosłam w ciągu tego roku, gdy zabrano mi dzieci, wyszłam na prostą, mieszkam z dziećmi, wynajęłam mieszkanie, dajemy sobie radę. Sąd oddał mi dzieci, nawet nie mam kuratora. A Kasia... Trudno mi uwierzyć, że znam matkę, która zamordowała własne dziecko — dodała Anna.

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS