Home/science/Kluczowe beda 24 godziny. Co zrobioby NATO gdyby Rosja zaatakowaa

science

Kluczowe beda 24 godziny. Co zrobioby NATO gdyby Rosja zaatakowaa

Od lat mowimy o tym ze NATO jest naszym parasolem bezpieczenstwa ma to byc sojusz ktory utrzyma okres pokoju dla Europy Zachodniej i zapewni stabilizacje na swiecie. Co stanie sie gdy jakies panstwo Sojuszu zostanie zaatakowane Ilu zonierzy wysle NATO Jak dugo to zajmie Dzien Tydzien Porozmawialismy z polskimi i amerykanskimi ekspertami aby dowiedziec sie jak wygladaaby reakcja NATO w pierwszej godzinie pierwszym dniu tygodniu i miesiacu gdyby jedno z panstw zostao zaatakowane.

September 30, 2024 | science

W ostatnich miesiącach NATO podjęło ważne kroki, aby poprawić zdolności odstraszania i obrony W przypadku ryzyka ataku ze strony Rosji, Polska mogłaby dowiedzieć się wcześniej, że jest w niebezpieczeństwie. Eksperci podkreślają, że obecnie mielibyśmy dużo czasu, aby poczynić odpowiednie przygotowania — Przywództwo NATO często ćwiczy takie scenariusze. Spodziewam się, że będą działać znacznie szybciej, niż niektórzy przypuszczają— mówi gen. Ben Hodges, były dowódca wojsk USA w Europie Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu W tym artykule chcemy pokazać, jak realnie działa Sojusz Północnoatlantycki. Jakie są jego zalety, ale i wady. Jakie realne korzyści płyną dla Polski, a co ewidentnie wymaga poprawy. Musimy pamiętać o jednym: NATO nie jest nieomylnym, zawsze idealnym sojuszem, który uratuje nas przed każdym zagrożeniem. Po pierwsze, trzeba pamiętać, że NATO jest tak silne, jak silny jest każdy z członków paktu. Polska, aby móc realnie się bronić, musi sama mieć do tego narzędzia. Nie możemy liczyć tylko i wyłącznie na wsparcie innych. Musimy posiadać zorganizowaną armię wyposażoną w sprzęt, który pozwoli przeciwstawić się ewentualnemu atakowi lub przynajmniej pozwoli utrzymać pozycję do czasu przybycia posiłków. Po drugie, Sojusz też zmienia się wewnątrz. Jeszcze 10 lat temu, za czasów Baracka Obamy, USA były najtwardszym fundamentem NATO. Jeśli Donald Trump ponownie zostanie prezydentem to droga, którą poprowadzi Stany Zjednoczone, jest niepewna. Czy Amerykanie dalej będą w stanie rzucić się do obrony sojuszników, czy też będą z tym zwlekać? Po trzecie, każda sytuacja jest też specyficzna i wymaga indywidualnego podejścia, stąd w niektórych momentach możemy doświadczać rozbieżności. Polecamy: Już w 2016 r. ostrzegał przed Rosją. Wtedy nikt go nie słuchał. Teraz ogłasza koniec świata, jaki znamy Postarajmy się więc wyjaśnić najważniejsze kwestie. Atak na członka NATO. O agresji będziemy wiedzieć dużo wcześniej Amerykańskiemu wojskowemu i byłemu dowódcy wojsk USA w Europie gen. Benowi Hodgesowi stawiamy jedno z najważniejszych pytań, jakie może postawić Polak, który zna losy swojego kraju i z historii pamięta, jak w 1939 r. Polska — wbrew obietnicom aliantów — musiała sama stawiać czoła Hitlerowi, a później Stalinowi. Czy w razie niebezpieczeństwa rzeczywiście możemy liczyć na duże wsparcie ze strony wojsk NATO? Polecamy: Kulisy spotkania z Putinem sprzed 30 lat. "Zapadła cisza. Szok" — Absolutnie — odpowiada amerykański wojskowy.— Sojusz jest zaangażowany i podjął wiele ważnych kroków w ciągu ostatnich kilku lat (tak naprawdę, od szczytu NATO w Warszawie w 2016 r.), aby poprawić swoją postawę i zdolności odstraszania i obrony. Jestem przekonany, że będziemy trzymać się razem — dodaje. Gen. brygady Tomasz Drewniak, był inspektor Sił Powietrznych, obecnie doradca społeczny ministra obrony narodowej.wskazuje, że w przypadku realnego zagrożenia o ewentualnym ataku - np. ze strony Rosji - moglibyśmy wiedzieć nawet kilka miesięcy wcześniej. — Ale gdybyśmy zauważyli scenariusz, że Rosjanie używają różnego rodzaju maskowania operacyjnego i strategicznego, różnica czasu byłaby krótsza. Myślę, że mówimy o kilku tygodniach — mówi. Szczyt NATO w cieniu wojny i podziałów. Co najważniejsze dla Polski? "Jest szereg pytań" A maskowanie operacyjne to na przykład sytuacja, w której Rosja grupuje duże wojska pod naszą granicą i mówi, że to tylko w ramach ćwiczeń. — Kłamstwo wyjdzie i tak szybko na jaw. Decyzje o ataku zapadają kilka miesięcy wcześniej. Rosja już nie popełni błędu, że będzie atakować NATO, mówiąc, że to jakaś operacja specjalna, która ma wyzwolić kilkaset kilometrów terenu. Tu będzie zupełnie inne przygotowanie. Te ruchy na poziomie sztabów, na poziomie gospodarczym, logistycznym — one będą kilka miesięcy wcześniej widoczne — uważa. — Nie ma możliwości, w której zaczynamy dzień pierwszy wojny z czystej kartki. W tym samym czasie, kiedy następuje generacja rosyjskich wojsk, z naszej strony następują określone działania polityczne i militarne. To nie jest tak, że my tylko czekamy, kiedy padnie pierwszy strzał i wtedy łapiemy się wszyscy za głowę i mówimy: no dobrze, zbierzmy się w tej Brukseli, w sztabie NATO i wymyślmy, co mamy robić. Plany są gotowe — dodaje. "Reżim politycznego samobójstwa". Rosyjski dziennikarz ostro o Putinie: "w tej wojnie nie będzie zwycięzców" Atak na członka NATO. Jakimi siłami dysponuje Sojusz Natomiast płk Piotr Lewandowski zwraca uwagę, że teraz najwyższy czas, aby na wschodniej flance Sojuszu zaczęły pojawiać się jednostki o dużej zdolności bojowej, "a nie takie medialno-symboliczne". — Jeżeli mamy grupę bojową, ale ona jest rozproszona batalionami na trzy kraje, to jest to obecność fikcyjna - podkreśla. Polski wojskowy mówi, że obecnie na wschodniej flance NATO (Polska, kraje bałtyckie i Rumunia) mamy około 30 tys. żołnierzy paktu. — Ale to tylko teoria. Przy tych wojskach mamy trzy poziomy dyżuru. Jedna trzecia sił jest w szybkiej gotowości, jedna w takim trybie warunkowym, już nie tak pilnym, a reszta to siły do uzupełnień. Tymczasem te 30 tys. powinno funkcjonować w takiej samej skali gotowości — uważa. Pamiętajmy o jeszcze jednym fakcie: konflikt NATO z Rosją w kwestii uzbrojenia wydaje się niezwykle jednostronny, o czym napisaliśmy w artykule: "Czy Rosja byłaby w stanie stawić czoła NATO? Oto wielkie porównanie potencjałów" . Widzimy tu, że gdyby wziąć pod uwagę liczbę sprzętu, jaki posiada Rosja i zjednoczone siły Sojuszu Północnoatlantyckiego, to nieporównywalnie większa przewaga jest po stronie Zachodu. Od personelu, przez marynarkę, po lotnictwo. Urzędnik zdradza, czy NATO jest gotowe na atak Rosji. Liczby mówią same za siebie. "Nie tylko polska armia" Gen. Drewniak jest zdania, że Rosja doskonale zdaje sobie z tego sprawę. — Do tego siły powietrzne są takim rodzajem sił zbrojnych, których czas reakcji jest minimalny. Żeby bronić polskiego nieba, wystarczy, że samoloty wystartują z lotnisk w Niemczech, ze Szwecji czy Finlandii. Czołg musi tu przyjechać, żołnierz musi postawić but na ziemi. Samolot może przylecieć z dowolnego miejsca w Europie praktycznie natychmiast - mówi. Ekspert dodaje, że "nieważne, kiedy atak Rosji by się wydarzył, to i tak dzisiaj polska obrona powietrzna jest 10 razy lepiej zorganizowana niż np. ukraińska". Atak na członka NATO. Co stanie się w ciągu pierwszej godziny Ale załóżmy, że dzieje się najgorsze. W stronę Polski pada pierwszy strzał, wystrzelona zostaje pierwsza rakieta. Jakie oddziały NATO będą w stanie najszybciej dotrzeć do Polski w razie ataku Rosji? Były dowódca wojsk USA w Europie Ben Hodges podkreśla, że "wiele zależy oczywiście od czasu ostrzeżenia i tego, czy wykryliśmy rosyjskie przygotowania i odpowiednio zareagowaliśmy, najlepiej przed samym atakiem". — Polska jest członkiem NATO i już teraz znajduje się tutaj około 10 oddziałów amerykańskich. Są także żołnierze z innych krajów — przypomina. — Co ważne, siły powietrzne NATO będą w Polsce natychmiast, a siły morskie NATO również pojawią się bardzo szybko — uspokaja wojskowy. Kluczowa będzie pierwsza godzina po ataku. Gen. Hodges jest zdania, że nie będzie mowy o żadnym zaskoczeniu. Eksperci wskazują na jedno — pierwszy moment konfrontacji wojsk nigdy nie jest taki, jaki się wydaje. Żołnierze nigdy tak naprawdę nie są w 100 proc. przygotowani do reagowania na sytuację, gdy znajdą się pod intensywnym ostrzałem artylerii. Ale mnogie szkolenia przystosowują ich do odpowiedniego działania pod presją. — Przywództwo NATO często ćwiczy takie scenariusze. Spodziewam się, że będą działać znacznie szybciej, niż niektórzy przypuszczają. Kluczem jest szybkie rozpoznanie tego, co się dzieje... a następnie przekonanie przywódców politycznych ze wszystkich krajów do tego, co widzimy - wskazuje gen. Hodges. Trzeba szybkich decyzji. Kto je podejmie? Co amerykański wojskowy ma na myśli? — Wiele nauczyliśmy się w tygodniach poprzedzających zakrojoną na szeroką skalę inwazję Rosji na Ukrainę i przewiduję, że po raz kolejny będziemy przygotowani do publicznego dzielenia się informacjami, zanim Rosja podejmie swoje działania. Podejrzewam jednak, że niektórzy przywódcy cywilni nadal będą niechętni, by uwierzyć w to, co widzą lub będą niezdecydowani do podjęcia działań - wyjaśnia. Kto będzie podejmował decyzję o skierowaniu dodatkowych wojsk w stronę Polski? I jak szybko będą zapadały decyzje? — Suwerenne państwa mogą oczywiście podejmować własne decyzje, więc mógłbym sobie wyobrazić, że Stany Zjednoczone i inni członkowie Sojuszu rozpoczną przemieszczanie się do Polski, gdy tylko będzie gotowa niezbędna koordynacja środków transportu — podkreśla gen. Hodges. Nieco bardziej optymistycznie na ten problem spogląda Robert Pszczel, były dyrektor Biura Informacji NATO w Moskwie. Jak mówi, rok temu na szczycie NATO w Wilnie "sojusznicy przyjęli zestaw trzech regionalnych planów obronnych, który bardziej przypomina to, co funkcjonowało w okresie zimnej wojny". Kluczowym elementem według Pszczela jest fakt, że zdecydowano się na zwiększenie uprawnień dowódców operacyjnych Sojuszu, w tym głównodowodzącego połączonych sił zbrojnych NATO w Europie. — Jest mandat do podejmowania działań i decyzji natychmiast. Nie ma dla mnie żadnej wątpliwości, że Sojusz przygotowany jest na każdą ewentualność — zapewnia. Gen. Hodges zwraca uwagę na to samo. Głównodowodzący połączonych sił zbrojnych NATO w Europie otrzymał większe uprawnienia do rozpoczęcia niezbędnych przygotowań i przemieszczeń szybciej niż w przeszłości. NATO nie dla Ukrainy. Dla Polski to zła i dobra wiadomość Atak na członka NATO. Co stanie się w ciągu pierwszego tygodnia Ben Hodges ocenia, że w pierwszych godzinach i dniach kluczowe będą oddziały już teraz rozmieszczone w kraju, ale zaznacza, że dodatkowe siły lądowe mogą przybyć do Polski w ciągu kilku dni. Ale jest i opcja mniej optymistyczna. — W najgorszym wypadku w ciągu około dwóch tygodni — przyznaje. Płk Lewandowski odnosząc się do słów gen. Hodgesa zwraca z kolei uwagę na jedną rzecz: w takiej sytuacji ważne jest nie tylko to, czy jakieś jednostki będą, ale też jakie one będą. — Główny problem jest taki, że są to zdolności wyspowe. Powiedzmy, że Niemcy oferują dla NATO dwie brygady i cała Bundeswehra skupia się na tym, żeby te dwie brygady miały deklarowaną zdolność. A chodzi przecież o to, żeby cała Bundeswehra była przygotowana do wojny, a nie tylko ten wkład. To nie może działać na zasadzie: dajemy dwie brygady do NATO, jesteśmy czyści, wypełniliśmy artykuł piąty. — Bardzo ważne jest, żeby te jednostki deklarowane do NATO miały najwyższą gotowość, ale pozostałe miały rzeczywistą, a nie papierową. No bo jak się ocenia teraz zdolność państw natowskich do wypełniania artykułu piątego? Na podstawie sił deklarowanych do NATO. Ale to jest przecież tylko ten pierwszy rzut do ewentualnego konfliktu z Rosją — podkreśla. Jakie realnie są jednostki NATO? "Czas na zmianę, a nie tylko siły symboliczne" — Przede wszystkim jest najwyższy czas, żeby na flance wschodniej NATO zaczęły się pojawiać jednostki o dużej zdolności bojowej, a nie takie medialno-symboliczne — mówi Onetowi. Płk Piotr Lewandowski zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię. — Musimy jak najszybciej podjąć decyzję, czy ma być armia Unii Europejskiej i jak ona ma wyglądać. Na ten moment tylko przerzucamy się koncepcjami i dyskutujemy. Wojna w Ukrainie trwa trzeci rok. Mówimy, że Rosja przygotowuje się do konfliktu pełnoskalowego w Europie, a my cały czas dyskutujemy. Ja nie chcę wnikać w zasadność armii UE. Mówię po prostu, że powinniśmy już podjąć decyzję, jakakolwiek ona by nie była. NATO wciąż ma dużo do poprawy Wniosek wydaje się jasny. Zdaniem ekspertów: jesteśmy przygotowani na ewentualny atak z zewnątrz. Jednak każdy z naszych rozmówców ma też serię kwestii, które uważa za niedopracowane lub wymagające poprawy, aby móc się efektownie bronić. — Docelowo NATO mówi o 100 tys. żołnierzy na wschodniej flance. Oczywiście jest to projekt na tyle opóźniony, że w ciągu roku nie da się tego zrobić. Powinniśmy jednak do tego czasu dążyć do tego, by w tym obszarze było 30 tys. żołnierzy, ale takie prawdziwe, a nie rotacyjne — przekonuje płk Piotr Lewandowski. Były szef bazy tarczy antyrakietowej w Redzikowie jest zdania, że wszystkie państwa NATO powinny dobić do wymaganej granicy 2 proc. PKB na wydatki na obronność. Widzi jednak pewne niebezpieczeństwo. — Problem nie wynika z tego, że tych państw nie stać na te wydatki, tylko, co zabrzmi kuriozalnie, że mogą nie za bardzo mieć co kupić za te pieniądze. Nie chodzi przecież, by kupować byle co, byle jak, byle dużo. Powiedzmy, że nagle wszystkie państwa skoczyłyby do tych dwóch procent. Mówimy o setkach milionów euro, a zdolności produkcyjne są, jakie są — stwierdza. Rozmówca Onetu wskazuje na jeszcze jedną kluczową kwestię. — W skali pięciu lat potrzeba stworzyć jeszcze bardziej zintegrowany system obrony powietrznej Europy. On już istnieje, ale powinien funkcjonować lepiej. Dlaczego? Główną siłą NATO i to w ciągu pięciu lat się pewnie nie zmieni, jest zdolność do uderzeń powietrzno-rakietowych. Ale państwa NATO muszą uzyskać odporność na podobną odpowiedź przeciwnika. Mówiąc trochę obrazowo: żeby móc go bezkarnie tłuc. Gen. Drewniak, porusza jeszcze jedną kwestię. Być może jedną z najbardziej istotnych. — My jesteśmy na etapie pozyskiwania zdolności obronnych. Im więcej będziemy mieć czasu, tym ta zdolność będzie większa. Dzisiaj ta zdolność wynosi, powiedzmy umownie X, za dwa lata, kiedy pojawią się kolejne Patrioty i NASAMSy będzie to X plus. Za pięć lat, kiedy już wdrożymy F-35, pełne Patrioty, pełne NASAMSy, będzie to X do kwadratu albo do sześcianu — komentuje. Generał poświęca też kilka zdań sytuacji związanej z amunicją. — Matematyka jest nauką, której się nie da oszukać. Rok temu mówiło się, że polskie zakłady produkujące amunicję artyleryjską produkują 27 tys. pocisków rocznie. Proszę sobie wyobrazić, że były takie dni w Ukrainie, kiedy Rosjanie potrafili wystrzelić 10 tys. takich pocisków. Czyli jak to ma wyglądać? My, próbując prowadzić podobną intensywność ostrzału, po trzech dniach powiemy, to my już dziękujemy? Polski wojskowy podkreśla jednak, że trzeba zachować w tej sprawie zdrowy rozsądek. — Można oczywiście wydać miliardy na super nowoczesne uzbrojenie i ono przeleży w magazynach 20 lat. Ale to nie o to chodzi. Europa idzie w takim kierunku, że nie każde państwo ma zakupić tysiące ton amunicji, tylko w stronę stworzenia europejskiego systemu pomocy i zaopatrywania na tych kierunkach, gdzie jest zagrożenie — kwituje. Współpraca: Kamil Turecki

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS