Izrael zaatakowa posterunek ONZ. Genera mowi o polskich zonierzach

W czwartek dowództwo sił pokojowych ONZ (UNIFIL) potwierdziło, że izraelska armia wjechała na teren granicznego stanowiska obserwacyjnego w przygranicznej osadzie Ramja. Dwa czołgi staranowały bramę i po 45 min się wycofały. Krótko po tym w okolicach bazy padły strzały. Rannych zostało 15 uczestników misji pokojowej. Izrael przygotowuje odwet wobec Iranu. Biuro premiera wydało oświadczenie — W wyniku działań ofensywnych armii izraelskiej nasi żołnierze są wielkim niebezpieczeństwie. Oni nie respektują rezolucji ONZ ustanawiającej kontyngent, by stabilizować sytuację w regionie — mówił w radiu TOK FM gen. Waldemar Skrzypczak. Jak dodał wojskowy, Polska nie powinna ewakuować swego kontyngentu, tylko solidarnie trwać, szczególnie że Izraelowi zależy na wycofaniu się ONZ z tego obszaru. W podobnym tonie wypowiada się prof. Maciej Milczanowski z Uniwersytetu Rzeszowskiego, który stwierdził w rozmowie z PAP, że decyzje tego typu powinna podejmować sama ONZ, a nie Izrael. Mam doświadczenie udziału w misjach pokojowych na Wzgórzach Golan. To zaraz obok tych misji, które w Libanie są ostrzeliwane. I patrząc na mandat ONZ, wydaje się mało uzasadnione, aby te siły, które tam są, trwały tam nadal. Bo te siły mają za zadanie powstrzymywać konflikt — dodał w rozmowie z prof. Milczanowski. Cztery państwa wydały pilny apel do Izraela: ataki muszą się skończyć Polski kontyngent działa w Libanie ponad 30 lat Polski kontyngent w Libanie ma długą tradycję. Polskie siły w ramach misji ONZ stacjonowały tutaj 1992-2009. Powróciły na miejsce w 2019 r. Według PAP nasz kontyngent na miejscu liczy ok. 250 żołnierzy. Jak wynika z komunikatu MON, do głównych jego zadań należy ochrona ludności cywilnej oraz wsparcie libańskiego rządu w utrzymaniu pokoju i bezpieczeństwa.