Blogs
Home/business/Ameryka wybiera swiat patrzy

business

Ameryka wybiera swiat patrzy

W USA trwaja wybory prezydenckie ktorych wynik bedzie mia globalne reperkusje. W relacji pb.pl przedstawiamy najswiezsze informacje analizy i komentarze.

November 05, 2024 | business

Wtorkowa sesja na nowojorskiej giełdzie już się zakończyła, natomiast głosowanie potrwa jeszcze do późnych godzin nocnych polskiego czasu. Najwcześniej - o 1 nad ranem naszego czasu - lokale wyborcze zostaną zamknięte w sześciu stanach: Georgii, Indianie, Kentucky, Karolinie Południowej, Vermoncie i Wirginii. Z tego grona kluczowa jest Georgia, gdzie sondaże wskazywały na zbliżone wyniki Kamali Harris i Donalda Trumpa. Pół godziny później wybory skończą się w innym kluczowym dla wyników wyborów stanie - Karolinie Północnej. Zachodnie Wybrzeże, w tym mocno prodemokratyczna Kalifornia, będzie głosowało do 5 rano polskiego czasu. Przedsiębiorca Krzysztof Domarecki relacjonował w PB treść rozmów z przedstawicielami biznesu z Korei i Japonii, gdzie przebywał w ubiegłym tygodniu. Według niego przedsiębiorcy w Azji są mocno zaniepokojeni sytuacją przedwyborczą, przy czym dużo poważniejszym czynnikiem ryzyka są dla nich napięcia geopolityczne na linii USA-Chiny niż polityka klimatyczna lub energetyczna USA. Jego zdaniem znaczną niewiadomą i czynnikiem ryzyka dla firm polskich i - szerzej - dla przemysłu europejskiego nie jest sam wynik wyborów w USA, ale europejska polityka klimatyczna i energetyczna, która spowodowała, że Europa stała się najdroższym kontynentem do jakiegokolwiek inwestowania. A wybory w USA? Selena działa w USA od 2001 r. i przeszliśmy dotychczas przez pięć cykli wyborczych, z których każdy miał być wyjątkowy i najważniejszy. W praktyce w ciągu ostatnich 20 lat, bez względu na to, z którego obozu pochodzili kolejni prezydenci, każda kolejna administracja pilnowała gospodarczego interesu USA. Tak też będzie tym razem. Polityka klimatyczna to jedna z kwestii, w których widać znaczące różnice między kandydatami. W przypadku wygranej Kamali Harris eksperci spodziewają się kontynuacji polityki prowadzonej przez administrację Joe Bidena. Natomiast retoryka Donalda Trumpa wskazuje raczej na niechęć do zobowiązań klimatycznych i skupienie na ochronie amerykańskich firm. W tym kontekście eksperci, z którymi rozmawialiśmy, są krytycznie nastawieni do zapowiedzi kandydata Republikanów. To, jakie decyzje podejmie Donald Trump, jeśli wygra, jest pewną zagadką. Natomiast w jego programie wyborczym przewidziano wycofanie dużej części inicjatyw administracji Bidena, w tym jej polityki przemysłowej. Trump proponuje zamiast tego populistyczne rozwiązanie w postaci zniesienia podatków dochodowych i nałożenia cła na import, co miałoby sprzyjać rozwojowi rodzimego przemysłu w Stanach. Jednakże byłoby to destrukcyjne dla potencjału przemysłowego Stanów Zjednoczonych. Szczególnie że obecna polityka już przynosi efekty. David Bianco, chief investment officer DWS Group, na antenie Bloomberga wskazał właśnie, że amerykańska giełda wycenia zwycięstwo wyborcze Donalda Trumpa. Jego zdaniem spadek najważniejszych indeksów jest prawdopodobny, jeśli w środę wstępne wyniki w kluczowych stanach będą mocno zbliżone i konieczne będzie wielodniowe oczekiwanie na ostateczne rezultaty. Przywołuje wybory w roku 2000, gdy długie liczenie głosów na Florydzie sprawiło, że w ciągu dwóch tygodni po wyborach indeks S&P500 spadł o ok. 8 proc. Na godzinę przed zamknięciem wtorkowej sesji w Nowym Jorku indeks jest 1 proc. na plusie, od początku roku skoczył o ponad 20 proc. Od początku sesji we wtorek w górę szły wszystkie główne amerykańskie indeksy . Rosły kursy prawie 80 proc. spółek z S&P 500, w tym wszystkich technologicznych blue chipów z tzw. wspaniałej siódemki. Popyt przeważał we wszystkich 11 głównych segmentach rynku, najmocniej drożały spółki przemysłowe (1,5 proc.), dóbr konsumpcyjnych oraz IT (po 1,2 proc.). Najsłabiej na tle rynku wyglądały segmenty spółek materiałowych (0,4 proc.) i ochrony zdrowia (0,25 proc.). Inwestorzy finansowi grają w tym momencie pod scenariusz zwycięstwa Donalda Trumpa. We wtorek wieczorem (polskiego czasu) na amerykańskiej giełdzie mocno drożeją akcje spółek, które w poprzednich tygodniach pozytywnie reagowały na szansę Trumpa na zwycięstwo w wyborach. W PB wytypowaliśmy „na ślepo” 10 spółek, które wykazywały się najwyższą korelacją z notowaniami Trumpa u bukmacherów w okresie kwiecień-listopad. Na ślepo, czyli bez wnikania, czy istnieją fundamentalne powiązania między ich działalnością, a jakimiś elementami programu kandydata republikanów. Dziś średni wzrost cen ich akcji wynosi 3 proc., wobec wzrostu S&P500 o 1,2 proc., czy Russel 2000 o 1,5 proc. Na przykład, Geo Group, operator więzień, zyskuje w tym momencie 5 proc. Jesteśmy jednak dopiero na początku nocy wyborczej i nie ma jeszcze żadnych wiarygodnych informacji wskazujących na to, kto może mieć przewagę w wyborach. W dniu wyborów prezydenckich w USA cena złota lekko wzrosła utrzymując się w pobliżu rekordowego poziomu. Analitycy Commerzbanku napisali w raporcie, że zwycięstwo Trumpa prawdopodobnie skutkowałoby wzrostem ceny złota, a wygrana Harris wywołałaby presję spadkową. - Jeśli wynik wyborów będzie niepewny przez dni, a nawet tygodnie, złoto będzie na tym korzystać – stwierdzili. Zatrzymano mężczyznę z pochodnią i rakietnicą próbującego wejść do Kapitolu. Z kolei władze stanu Georga poinformowały, że musiały tymczasowo wstrzymać głosowanie w dwóch lokalach wyborczych w związku z groźbami bombowymi pochodzącymi z Rosji. Podobne groźby z Rosji odnotowano też w innych stanach - donosi PAP. The FBI is aware of bomb threats to polling locations in several states, many of which appear to originate from Russian email domains. None of the threats have been determined to be credible thus far. https://t.co/j3YfajVK1m Krzysztof Kolany, główny analityk Bankier.pl, jest zdania, że dla długoterminowego inwestora wybory w USA się nie liczą . Powyborcza zmienność może być rajem dla giełdowych spekulantów. Może być też koszmarem dla krótko- i średnioterminowych inwestorów stosujących aktywne strategie, usiłujących osiągnąć ponadprzeciętne stopy zwrotu i próbujących przechytrzyć rynek. Jednakże dla długoterminowych i pasywnych inwestorów rezultat wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych nie powinien mieć większego znaczenia. A przynajmniej nie miał do tej pory. Przez poprzednie 95 lat amerykański rynek akcji notował pozytywne całkowite stopy zwrotu (total return, TR, czyli wliczając reinwestowane dywidendy) z kadencji wszystkich prezydentów za wyjątkiem Herberta Hoovera (1929-33) oraz George’a W. Busha (2001-09). W obu przypadkach za spadki na Wall Street trudno winić akurat tych konkretnych polityków. Po prostu kadencje obu przypadły na największe kryzysy finansowe ostatniego stulecia: wielką depresję (1929-33) oraz globalny kryzys finansowy (2007-09). Za kadencji wszystkich pozostałych 13 prezydentów amerykański rynek akcji notował pozytywne stopy zwrotu. Głosowanie powszechne w USA nie zawsze rozstrzyga o wyniku wyborów - zwraca uwagę w komentarzu Jacek Zalewski. W czasach po drugiej wojnie światowej najbardziej wyrównane były wybory prezydenckie w 2000 r. Republikanin George W. Bush pokonał wtedy demokratę Ala Gore’a elektorsko zaledwie 271:267 (formalnie 266, ponieważ jeden wiarołomny elektor demokratyczny nie zagłosował). Liczenie głosów na Florydzie rozciągnęło się na wiele tygodni, ostateczną decyzję o jego przerwaniu i przyznaniu pakietu głosów elektorskich Bushowi podjął... Sąd Najwyższy USA, w którym przewagę mieli konserwatyści. Kamala Harris swój głos - głosuje w Kalifornii - oddała już w poniedziałek pocztą i wyraziła nadzieję, że dojdzie on na czas. Donald Trump zagłosował w lokalu wyborczym w Palm Beach na Florydzie około południa czasu lokalnego w asyście mediów. Wyraził przy tym przekonanie, że wygra z dużą przewagą, i skrytykował długi proces liczenia głosów - donosi PAP. Zachowanie amerykańskiej waluty oraz obligacji w dużym stopniu zależy od wyniku wyborów na prezydenta USA, a to, kto zasiądzie w Gabinecie Owalnym, ma znaczenie także dla rynku akcji. Na Wall Street potencjalne zwycięstwo Donalda Trumpa postrzega się jako preludium do powrotu do praktyk protekcjonistycznych i podwyższania ceł po to, by koncerny wracały z produkcją do USA. Z drugiej strony kandydat Republikanów chce niskich podatków, ale nie zamierza oszczędzać na wydatkach. Z kolei Kamala Harris nie zamierza toczyć wojen handlowych, ale nie będzie też utrzymywać wygasających ulg podatkowych. Według amerykańskich analityków z Komitetu na rzecz Odpowiedzialnego Budżetu Donald Trump do 2035 r. może zwiększyć zadłużenie kraju o 1,65 bln USD, do 15,55 bln, podczas gdy plany jego kontrkandydatki mogą powiększyć amerykański dług o 0,3-8,3 bln. Obietnice wyborcze obu obozów obciążą budżet, powodując wzrost zadłużenia, choć w przypadku Donalda Trumpa efekt może być silniejszy. Co prawda zakłada on, że większe wydatki mają zostać sfinansowane podwyższonymi cłami, ale nie da to wystarczających efektów. Drugim aspektem jest proinflacyjny charakter wyższych wydatków oraz ceł. To może spowodować, że Fed w średnim terminie będzie musiał się wstrzymać z obniżkami stóp procentowych, a w czarnym scenariuszu nawet je podwyższyć, gdyby wzrost cen przełożył się na wzrost płac Z punktu widzenia Europy wybór sprowadza się do pytania: co jeżeli prezydentem będzie Donald Trump? Jego propozycje mają dużo większe implikacje międzynarodowe niż propozycje Kamali Harris, które w głównych kwestiach są skoncentrowane na sprawach krajowych. Potencjalne konsekwencje wyborów dla geopolityki i obszaru bezpieczeństwa, polskiej sceny politycznej oraz dla gospodarki - ze szczególnym uwzględnieniem kwestii polityki handlowej, makroekonomii i polityki klimatycznej - przedstawił w analizie Ignacy Morawski, główny ekonomista PB. Donald Trump zapowiada podniesienie ceł na cały import do USA o 10 pkt proc. oraz na import z Chin o 60 pkt proc. Pojawiła się też z jego strony propozycja 100-procentowego cła na wszystkie sprowadzane samochody. Ten temat rozpala europejskich polityków. Z informacji podawanych kilka dni temu przez serwis Politico wynika, że Unia Europejska planuje wprowadzenie ceł odwetowych. Świat może stanąć zatem na progu wojen handlowych. W takim scenariuszu wzrost gospodarczy niemal na pewno będzie niższy. Już dziś niepewność związana z polityką handlową może hamować inwestycje w Europie, a szczególnie w Niemczech. Warto jednak zauważyć, że wiele analiz wskazuje, iż na wojnach celnych mogą stracić także same Stany Zjednoczone. Na przykład Peterson Institute of International Economics szacuje, że koszty nowych ceł będą większe w USA niż w Unii Europejskiej. Jeżeli rzeczywiście tak by było, wprowadzanie ceł będzie raczej selektywne, a sama UE powinna bardzo ostrożnie podchodzić do ewentualnego odwetu. Co więcej, te same analizy wskazują, że w razie dużej wojny handlowej Europa może częściowo zyskiwać na redukcji handlu między Chinami a USA. Co cztery lata nawet odległe od Stanów Zjednoczonych Ameryki państwa elektryzują wybory lokatora Białego Domu. Zasadnie uważany jest on za prezydenta świata – rzecz jasna nie całego, ale Zachodu na pewno. Prezydentem USA zostaje kandydat, który zdobywa więcej niż połowę głosów elektorskich, czyli co najmniej 270. Ta wymarzona liczba śni się po nocach zarówno Kamali Harris, jak też Donaldowi Trumpowi, analogicznie marzą ich przyboczni kandydaci na wiceprezydenta – Timothy Walz i James Vance. USA mają cztery strefy czasowe, w okresie zimowym Warszawa różni się od Nowego Jorku i wybrzeża Atlantyku o sześć godzin, natomiast od Los Angeles i wybrzeża Pacyfiku – o dziewięć. W noc wyborczą po zamykaniu w kolejnych stanach punktów głosowania (w zależności od stanu kończy się ono od godz. 18 do 21) będzie przesuwała się na mapie od prawej do lewej fala ogłaszanych wstępnych wyników. W zdecydowanej większości ponad 40 stanów Kamala Harris lub Donald Trump mają tak pewną przewagę, że oboje nie musieli tracić w nich czasu na kampanię, zaś na mapie można było zaznaczyć je na niebiesko (kolor Demokratów) lub czerwono (kolor Republikanów) z pewnością stuprocentową. Wahających się, tzw. swing states, decydujących o wyborze prezydenta, jest według wstępnych prognoz siedem, a najważniejsza z nich może okazać się Pensylwania. Sondaże stanowe wskazują, że były prezydent walczący za wszelką cenę o powrót do Białego Domu tym razem wygra w tzw. pasie słońca, czyli w Georgii (GA) oraz Karolinie Północnej (NC), a dalej na Zachodzie odbije Arizonę (AZ) oraz Newadę (NV). Kamala Harris natomiast w tzw. pasie rdzy (niegdyś – stali) raczej zdobędzie Michigan (MI) i Wisconsin (WI). Przy takiej prognozie wynik elektorski brzmiałby 268:251 dla Trumpa i rozstrzygałaby wciąż nieodgadniona Pensylwania (PA) z 19 głosami, w której oboje rywale idą naprawdę równo, różnica sondażowa wynosi 0,1 proc. O szczegółach i specyfice amerykańskiego procesu wyborczego szeroko na łamach PB pisał nasz komentator polityczny Jacek Zalewski .

SOURCE : pb
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS