Blogs
Home/world/Dlaczego powodzie w Hiszpanii pochoney wiecej ofiar niz w Polsce Eksperci tumacza

world

Dlaczego powodzie w Hiszpanii pochoney wiecej ofiar niz w Polsce Eksperci tumacza

Teren jest czesto gorzysty a oni wybetonowali sobie okolice zrobili betonowe murki betonowe podjazdy betonowe ulice betonowe zasieki. I teraz ta gadka rynna woda pedzi jak lokomotywa a nie pynie spokojnie jak korytem rzeki mowi o powodzi w Hiszpanii Przemysaw Rembielak wieloletni strazak z ktorym rozmawiamy o wyjatkowo tragicznym bilansie wielkiej wody w rejonie Walencji. Bedem byo samo ograniczanie gospodarki wodnej do prostowania koryt dodaje ekohydrolog prof. Maciej Zalewski.

November 04, 2024 | world

W Hiszpanii w powodzi z zeszłego tygodnia zginęło przeszło 200 osób, czyli ponad 20 razy więcej niż w powodzi z września 2024 r. w Polsce Prof. Maciej Zalewski, ekohydrolog, zwraca uwagę na wyjątkowo małą lesistość terenów, które dotknęła powódź w Hiszpanii, oraz ich dość znaczne nachylenie w wielu miejscach, co sprzyja szybkiemu spływaniu wody Przemysław Rembielak, wieloletni strażak, kieruje uwagę między innymi na polskie jednostki ochotniczej straży pożarnej (OSP), dzięki którym "bardzo często pierwsza pomoc jest za miedzą" Więcej takich komentarzy znajdziesz na stronie głównej Onetu Hiszpania jest w szoku po powodzi z zeszłego tygodnia, która przyniosła – według danych na poniedziałkowe popołudnie – 217 ofiar śmiertelnych . Tamtejsze media twierdzą, że do tak wysokiego bilansu ofiar, poza gwałtownością zjawiska, przyczyniły się tarcia między rządem a – opozycyjnymi wobec niego – władzami regionu Walencja, gdzie skutkiem powodzi jest aż 214 ofiar. Te dane są ponad dwudziestokrotnie wyższe niż śmiertelny bilans wrześniowej powodzi w Polsce, w której zginęło dziewięć osób . Skąd wzięła się aż taka różnica? Dowiedz się więcej: w pogrążonym w żałobie kraju zaczęło się szukanie winnych Tragedia mimo "przesunięcia" rzeki Prof. Maciej Zalewski z Europejskiego Regionalnego Centrum Ekohydrologii Polskiej Akademii Nauk (ERCE PAN) w Łodzi najpierw zwraca uwagę na porównanie intensywności obu zjawisk. Nad Hiszpanią starły się masy powietrza – nagrzane nad wyjątkowo ciepłym Morzem Śródziemnym – z zimnym powietrzem z północy. We wrześniu nad Polską różnica w ścierających się ze sobą masach nie była natomiast aż tak drastyczna. Przypominamy przyczynę powodzi w Polsce: ekspert zwraca uwagę na "arktyczny jęzor" – W efekcie tam w ciągu ośmiu godzin spadło pół metra sześciennego wody na metr kwadratowy – mówi ekohydrolog o opadach w Walencji. – U nas było to o połowę mniej i w dodatku rozciągnięte w czasie do ośmiu dni. Prof. Zalewski zwraca także uwagę na wyjątkowo małą lesistość terenów, które dotknęła powódź w Hiszpanii. Mówi także o ich dość znacznym nachyleniu, co sprzyja szybkiemu spływaniu wody do kotlin, gdzie skumulowała się powódź. Zobacz także: francuscy strażacy w Hiszpanii nie kryli zaskoczenia. Do sieci trafiło nagranie Jeden z najbardziej dramatycznych rozdziałów tragedii w Hiszpanii to trwające jeszcze poszukiwania ofiar powodzi na terenie zatopionego parkingu podziemnego pod obiektem handlowym na obrzeżach Walencji. Dowiedz się więcej o akcji ratowniczej pod Walencją. Jak podziemny parking stał się śmiertelną pułapką Prof. Zalewski przypomina, że przez centrum Walencji płynęła kiedyś rzeka Turia, często zresztą wylewająca. Ale po wielkiej powodzi z 1957 r. (z co najmniej 81 ofiarami śmiertelnymi) ówczesne władze Hiszpanii zdecydowały się na przesunięcie koryta Turii poza centrum. W jego miejsce powstał piękny park. – Ale przy procesach związanych z globalnym ociepleniem pojemność nowego koryta okazała się niewystarczająca – mówi ekohydrolog z PAN. – Błędem było samo ograniczanie gospodarki wodnej do prostowania koryt, a duże zbiorniki wodne jak Racibórz, który tym razem ochronił Wrocław, nie są wystarczającym zabezpieczeniem. Retencjonowanie należy rozpocząć od działań w całej zlewni, przede wszystkim na obszarach rolniczych. Prof. Zalewski sumuje, że i w Hiszpanii i w Polsce każdy mieszkaniec powinien włączyć się w proces zatrzymywania wody z gwałtownych opadów, które coraz częściej będą przytrafiały się między okresami suszy. – Dla przykładu twórzmy w swoich przydomowych ogródkach, czy nawet między blokami, "ogrody deszczowe", aby woda z opadów nie spływała od razu do kanalizacji burzowej, tylko raczej zasilała wody podziemne oraz korzenie drzew, które zwiększają wilgotność, zmniejszają "wyspy ciepła" i mają pozytywny wpływ na nasze zdrowie i samopoczucie – postuluje ekohydrolog z PAN. Hiszpanie nie byli gotowi Dr Sebastian Szklarek, inny z naukowców ERCE PAN, zwraca uwagę, że w Hiszpanii "ludzie na ostatnią chwilę próbowali uciekać autami, zamiast wspinać się na wyższe kondygnacje". Również Przemysław Rembielak, wieloletni strażak, obecnie działający w Stowarzyszeniu Niezależnych Ekspertów Pożarnictwa, ma wrażenie, że dla Hiszpanów – przyzwyczajonych raczej do corocznych pożarów lasów – tzw. powódź błyskawiczna była zaskoczeniem. – Dla przykładu widzę, że teraz ich służby wypuszczają specjalną grafikę, jak postępować w samochodzie, gdy już nam zaleje go woda, ale z relacji z Hiszpanii wynika, że mieszkańcy rejonu Walencji nie byli wcześniej na takie niebezpieczeństwo gotowi – mówi Rembielak. Czytaj także: hiszpańscy ratownicy uratowali kobietę. Przez trzy dni była uwięziona w samochodzie Strażak także zauważa, że powódź w rejonie Walencji miała znacznie gwałtowniejszy przebieg niż w Polsce. – Te pół metra sześciennego wody, ostrożnie uznajmy nawet, że 400 litrów, to 40 wiader na metr kwadratowy w ciągu kilku godzin – wylicza ekspert. – Takiej masy nie da się opanować, ale częściowo stało się tak na własną prośbę Hiszpanów. Ich teren jest często górzysty, a oni wybetonowali sobie okolice : zrobili betonowe murki, betonowe podjazdy, betonowe ulice, betonowe zasieki. I teraz tą gładką rynną woda pędzi jak lokomotywa, a nie płynie spokojnie jak korytem rzeki. Przemysław Rembielak osobiście ze skutkami podobnego betonowania zetknął się w Libanie, gdzie współpracował z tamtejszymi jednostkami ochotniczej straży pożarnej. – Byłem przed kilkoma laty w miejscu w tym kraju, gdzie zeszła właśnie taka ulewa, po której popłynęły masy już nie wody, tylko błotna lawina zmieszana z kamieniami i samochodami. Spytałem libańskich kolegów, czy to ewenement, a oni na to, że mają taką lawinę co roku, ale ludzie dalej betonują sobie takie rynny – opowiada strażak. I zastanawia się, czy podejście Hiszpanów zmieni się po wydarzeniach z minionego tygodnia, czy będzie tak, jak w Libanie. Polska nasycona ochotnikami Przemysław Rembielak za bardzo pozytywny aspekt systemu ratowniczego w Polsce uważa działalność naszych strażaków ochotników, znających geografię swojej najbliższej okolicy . – W Polsce jest ogromne nasycenie ochotniczymi strażami pożarnymi i dzięki temu można powiedzieć, że bardzo często pierwsza pomoc jest za miedzą. Także ta związana z powodziami – mówi Rembielak i podaje kilka przykładów z Dolnego Śląska z września 2024 r. – Obserwowałem działalność znajomej jednostki z tego terenu, która odpowiednio wcześniej zaplanowała ewakuację na pobliski pagórek ze szkołą. I kiedy przyszła powódź, a remizę faktycznie zalało, ochotnicy skutecznie prowadzili ze szkoły swoje akcje, w tym po ciemku namierzali kierowcę tira, który na ich terenie zgłosił, że porwała go woda i "wisiał" na telefonie, czekając na ratunek – opowiada Rembielak. Inny z podawanych przez niego przykładów dotyczy ochotniczej jednostki, działającej w rejonie, na którym znajdują się wyrobiska po kopalniach żwiru i piasku. – Podczas powodzi ta jednostka wzięła na siebie odpowiedzialność za decyzję, popartą wcześniejszymi obliczeniami, o przekopaniu lokalnej drogi, aby tak utworzonym kanałem woda szybciej spłynęła do tych wyrobisk. Dlatego do miasta w ich rejonie wpłynęło wody na wysokość pół metra, a nie półtora – twierdzi ekspert. "Przecież hiszpańskie służby mogły się przyglądać" Doniesienia z Hiszpanii pilne śledzi warszawianka Karolina, zatrudniona w polskiej filii jednej z firm z Półwyspu Iberyjskiego. Powodziowe porównania to teraz częsty temat rozmów Karoliny przy okazji jej kontaktów z koleżankami z "centrali". – Hiszpanów najbardziej bulwersuje to, że faktycznie alarmy o zagrożeniu przychodziły do ludzi we wtorek wieczorem, jak już stali po pas w wodzie albo sami weszli na drzewa. A drugi powód irytacji to wejście wojska do akcji, decyzją premiera, dopiero w sobotę, czyli kilka dni po nawałnicach. Akcje pomocowe to absolutna porażka – wylicza Karolina. I zwraca uwagę, że skala tragedii wynika także z jej zasięgu: aglomeracja Walencji to ponad półtora miliona mieszkańców: oprócz stolicy regionu ta aglomeracja obejmuje takie miasta jak Aldaia, gdzie doszło do zatopienia podziemnego parkingu, czy Paiporta – tam tłum zaatakował króla Hiszpanii oraz premiera . – Ale to nie zmienia faktu, że ofiar w Hiszpanii jest znacznie więcej niż w Polsce, czy w Rumunii – kończy Karolina (w drugim z tych krajów śmiertelny wrześniowym bilans powodzi zamknął się na siedmiu osobach). – A przecież hiszpańskie służby mogły się przyglądać niedawnym doświadczeniom z Europy Środkowej.

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS