Home/sports/Polityk PiS dopusci sie obrzydliwego kamstwa. Polska mistrzyni zareagowaa od razu

sports

Polityk PiS dopusci sie obrzydliwego kamstwa. Polska mistrzyni zareagowaa od razu

- Dobrze nazywasz to co sie dziao w mediach spoecznosciowych. Byam w totalnym szoku gdy dzien po starcie to zobaczyam. Moja reakcja bya jedyna mozliwa - mowi Angelika Szymanska najlepsza polska judoczka wspominajac igrzyska olimpijskie Paryz 2024. Tam wicemistrzyni swiata odpada juz w 18 finau. I pozniej obserwowaa jak jej porazke probuja wykorzystac politycy i jak nie potrafi sie z ta porazka pogodzic czesc kibicow.

By Łukasz Jachimiak | September 19, 2024 | sports

Angelika Szymańska to tegoroczna wicemistrzyni świata w judo, w kategorii 63 kg. Na igrzyskach olimpijskich w Paryżu nasza kandydatka do medalu odpadła już w drugiej rundzie, przegrywając z Priscą Guadalupe Awiti Alcaraz z Meksyku. I wtedy rozpętało się piekło. Najpierw oglądaliśmy ogromnie emocjonalną reakcję Polki. Szymańska płakała tak bardzo, że nie była w stanie rozmawiać. Później w mediach społecznościowych mnóstwo ludzi twierdziło, że nasza judoczka padła ofiarą nieuczciwej konkurencji. Tego typu komentarze artykułowali nawet politycy. M.in. Paweł Jabłoński z PiS, który na portalu X o rywalce Symańskiej napisał tak: "A oto 'zawodniczka', która pokonała dziś w judo reprezentantkę Polski – a potem zdobyła olimpijski medal. Co Państwo o tym sądzicie? (komentatorzy w TV nie odważyli się na jedno słowo krytyki – chyba boją się, że poniosą konsekwencje jak Przemysław Babiarz)". Szymańska odpowiadała na to od razu i broniła Priscę Awiti Alcaraz, która Paryżu zdobyła srebrny medal. A teraz rozmawia z nami, już kilka tygodni po igrzyskach, które wciąż są dla niej dużym przeżyciem. Powoli mi przechodzi. Początki były ciężkie. Czułam dużą niechęć do . Ale teraz wracam. Podjęłyśmy z trenerką konkretne kroki. Zmieniam klub, przenoszę się z Włocławka do Poznania. Tam będziemy mieć zapewnione takie warunki, że łatwiej będzie zrealizować wielkie cele. Chodzi przede wszystkim o sparingpartnerów. We Włocławku przez lata był problem, żeby kogokolwiek ściągnąć i zrobić trening, a w Poznaniu jest duża baza zawodników, z którym mogę trenować. Ważna będzie też współpraca z Giorgio Vismarą, świetnym trenerem, który w Akademii Judo pracuje od dwóch lat. Dotąd znałam go z kampów i przekonałam się, że to świetny szkoleniowiec. Teraz on dołączy do naszego sztabu. To duża zmiana na plus. - Jest tak, jak mówisz, takie są realia naszego . Finansowo moja sytuacja się jakoś znacząco nie poprawi, chodzi naprawdę o to, żebym się nie martwiła czy jutro na trening przyjdzie ktoś, kogo będę mogła rzucać. Nawet jeśli miałabym stracić finansowo na tej zmianie, to i tak bym ją zrobiła. Bez wahania. - Tym razem chcę podejść do sprawy inaczej. Przed Paryżem sama na siebie nałożyłam bardzo dużą presję. Teraz stawiam na metodę małych kroczków, czyli chcę sobie stawiać kolejne cele. Tym długodystansowym celem oczywiście są igrzyska, ale chcę czerpać przyjemność z tej drogi, którą do igrzysk muszę przejść. - To jest jeszcze za trudne. Jestem w okresie roztrenowania, robię tylko taki trening profilaktyczny, skupiam się bardziej na fizjoterapii, na mobilności i stabilizacji, a od judo się odcinam. I od wszystkiego, co jest z nim związane. Czas na analizę przyjdzie w październiku, gdy wrócę w pełni do treningu. Wtedy na pewno siądziemy z trenerką, obejrzymy tę przegraną walkę z Paryża i przeanalizujemy, co poszło nie tak. Na tę chwilę to nadal jest bardzo trudne. - Tak, dobrze nazywasz to, co się działo w mediach społecznościowych. Nie spodziewałam się aż takiej fali hejtu, byłam w totalnym szoku, gdy dzień po starcie to zobaczyłam. Moja reakcja była jedyną możliwą. Od lat znam dziewczynę, z którą przegrałam, wiedziałam, że hejt wobec niej jest całkowicie nieuzasadniony, więc powiedziałam to, co czuję. Mimo to dostałam wiele komentarzy, że pewnie napisałam to pod jakąś groźbą, pewnie z pistoletem przystawionym do skroni. - Tak samo uważam. Meksykanka oberwała rykoszetem w związku z tą głośną sprawą pięściarek. - Dziękuję bardzo za twoje słowa, a z tym pocieszaniem masz rację. Sama czasem próbuję pocieszyć koleżanki po słabych startach, ale wtedy brakuje słów, bo wiem, ile musiały poświęcić. To samo mogę powiedzieć o swojej porażce w Paryżu – wiem, ile poświęciłam i jestem pewna, że wtedy nie było takich słów, które by mnie mogły pocieszyć, a nawet które mogłyby być właściwe czy potrzebne. Ale obecność, poczucie wsparcia – to było bardzo ważne. Wsparcie dostałam od osób mi bliskich, ale też od , bo przyszło wiele prywatnych wiadomości, pozytywnych komentarzy. To jest budujące i daje motywację do dalszej pracy. To mimo wszystko nie jest koniec mojej kariery, choć miałam różne myśli w głowie. Ale teraz wiem, że podejmę walkę o następne igrzyska. Może muszę jeszcze dojrzeć, jeszcze poczekać. Na pewno zrobię wszystko, żeby w Los Angeles było inaczej, niż było w Paryżu. - Szczerze? W tamtym momencie miałam troszkę większe zmartwienie, ha, ha! - To mnie nie dotknęło. Wy wykonywaliście swoją pracę i staraliście się to zrobić jak najlepiej. Rozumiem to, sama starałam się zrobić to samo. Mnie nie wyszło, a wam niczego nie mam za złe. Gdybyście mnie próbowali zmusić do dawania wywiadów, to na pewno nie byłoby kolorowo. Doceniam, że z waszej strony nie było wielkiej presji, żebym cokolwiek powiedziała. Rozumiesz, że w tamtej chwili czułam się tak, jakby całe moje życie legło w gruzach? - No właśnie! To trzeba samemu przetrawić, trudno się na gorąco wypowiadać. A jak później wróciłam do mixed zony, to was już nie było. Rozumiem to, przyszłam dopiero po tym, jak fizjoterapeutka mnie przejęła i zrobiłyśmy terapię na łokieć, który uszkodziłam w walce. - Dobrze, że posłuchaliście trenerki, bo ona mnie zna. Wiedziała, jakie to dla mnie będzie trudne i starała się mnie chronić. - Ha, ha! Ale judo to sport bardzo wymagający i bardzo kontuzjogenny. Dlatego właśnie wykonuję mnóstwo ćwiczeń od fizjoterapeutki, aby zapobiegać wszelkim urazom. Już przed igrzyskami miałam trochę problemów z kontuzjami. Prewencja jest bardzo ważna. Na pewno wiele się może zdarzyć przez cztery lata, trenerka ma rację. Ale obie mamy nadzieję, że wszystko potoczy się tak, że za cztery lata będziemy się cieszyć i po pierwszych igrzyskach, których nigdy nie będę wspominała dobrze, będę miała całkiem inne igrzyska. - Tak. Taka jest decyzja i tak będzie. - Cały czas pracuję z moją fizjoterapeutką, która właśnie specjalnie przyjechała do mnie, do Włocławka, na kolejne sesje. Jest coraz lepiej, mam już praktycznie pełny wyprost. Gorzej jest jeszcze ze zgięciem, mam tam mały deficyt, ale myślę, że uda nam się to wyprowadzić i że z ręką będzie w końcu wszystko w porządku. - To pamiątka po porażce z Paryża. Meksykanka założyła bardzo mocną dźwignię – aż słyszałam, jak coś mi w łokciu przeskakuje. Mogłam poddać tę walkę i nie cierpieć, ale to nie jest w moim stylu. Tym bardziej na igrzyskach olimpijskich. Nawet nie analizowałam czy odklepać. Ale muszę za to płacić. Pierwsze dni były bardzo ciężkie, ręką zupełnie nie mogłam ruszać. Teraz już jest nieźle, już mogę zaczynać delikatny trening, a z początkiem października powinnam móc ruszyć z normalną pracą. - No dokładnie! - Tak. - Sport to zdrowie, gdy się poprzestaje na amatorskim wyjściu na rower dwa razy w tygodniu. A na poziomie zawodowym kontuzje to standard. - To jest bardzo ciężkie. Myślę, że dla mnie szczególnie, bo jestem ze sportu niszowego i na świeczniku mogę być tylko raz na cztery lata. Nie poradziłam sobie z tym zainteresowaniem, z tą całą otoczką, z tym że byłam stawiana w roli może nie murowanej kandydatki do medalu, ale na pewno w roli nadziei olimpijskiej. Ale okej, teraz już wiem, z czym to się je, mam doświadczenia, mam swoje przemyślenia i na pewno przed następnymi igrzyskami pewne rzeczy ograniczę. - Na pewno przed startem będę się chciała odciąć od mediów społecznościowych. Żeby nie dopuścić do takiej sytuacji, w jakiej byłam teraz. Powiem szczerze: w pewnym momencie wchodząc na media społecznościowe, sama pomyślałam, że jest mnie tak dużo, że zaraz zacznę wyskakiwać z lodówki. - Po starcie nie. - Być może tak. Był świetnym zawodnikiem i wie, jak presja wpływa. Na pewno warto czerpać od takich osób. Na co dzień pracuję z Anetą Szczepańską, na kampach przebywałam z Pawłem Nastulą i zawsze takich mistrzów staram się o różne rzeczy podpytywać, czerpać od nich wiedzę również w aspekcie przygotowania mentalnego. Bo ono odgrywa bardzo istotną rolę. - Oczywiście masz rację, kwestie finansowe w judo wyglądają słabiej niż w tych medialnych sportach. Ale ja mam o tyle dobrze, że duże wsparcie otrzymuję z wojska, ponieważ jestem żołnierzem Centralnego Wojskowego Zespołu Sportowego i wojsku zawdzięczam spokój w przygotowaniach. To zabezpieczenie finansowe pozwala mi się w pełni poświęcić judo. Mam też kilku indywidualnych sponsorów. Dzięki nim mogę robić to, co kocham i realizować się. - Ja nie otrzymałam żadnej takiej propozycji, ale mam podobne spojrzenie jak Julia Szeremeta – też moim priorytetem jest sport olimpijski. Moim największym marzeniem od początku przygody z judo jest medal olimpijski. - Z przypadku. Trenować poszli moim koledzy z podwórka i to oni mnie zachęcili, żebym z nimi poszła. Od razu na pierwszych zajęciach spotkałam Anetę Szczepańską, o której wiedziałam, że jest medalistką olimpijską. Ona od początku była dla mnie inspiracją – pokazywała, że nawet z takiej małej miejscowości, z Włocławka, nie mając dobrych warunków, można wejść na szczyty. Ona zaszczepiła w nas pasję. Po tylu latach współpracy jest tak, że nie wyobrażam sobie, żebym miała pracować z kimś innym. Teraz nasz sztab się rozszerza, ale trenerka Aneta wciąż jest najważniejsza. A wracając do początków, to muszę powiedzieć, że z grupy naprawdę sprawnych dzieciaków zostałam tylko ja, bo może byłam najbardziej szalona. Czasami trzeba szaleństwa, żeby wszystko postawić na jedną kartę i pójść w ten sport. Mama na początku wolała, żebym postawiła na edukację, bo uważała, że ze sportu nie wyżyję. Ale ja zawsze byłam ambitna, chciałam sięgać jak najwyżej i pokazałam, że judo jestem w stanie łączyć z nauką. Nie zawaliłam, a mama zaakceptowała sytuację i zaczęła mnie wspierać. - Tak, pedagogikę resocjalizacyjną. A teraz zapisałam się na AWF w Poznaniu, będę kontynuować magisterkę. To jest trudne przy licznych wyjazdach. Ale w tym roku będzie ich mniej, więc na spokojnie powinnam pozaliczać wszystkie przedmioty. Wybrałam kierunek sport, bo sport mnie naprawdę interesuje i wiążę z nim całą swoją przyszłość. - Tak, kawał czasu. Judo ukształtowało mój charakter. Dzięki niemu nabyłam takich cech, jakich inaczej bym nie nabyła.

SOURCE : sport_pl
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS