Home/science/"Wloka sie przez miasto wyrywaja sobie wosy i drapia skore. Nikt na nich nie chce patrzec". Tak Nowy Jork zamienia sie w metropolie narkomanow

science

"Wloka sie przez miasto wyrywaja sobie wosy i drapia skore. Nikt na nich nie chce patrzec". Tak Nowy Jork zamienia sie w metropolie narkomanow

Coraz wiecej Amerykanow umiera na skutek przedawkowania fentanylu obecnie jest to gowna przyczyna smierci osob ponizej 45. roku zycia. Do tej zabojczej substancji dochodzi marihuana po ktora coraz czesciej siegaja nastolatkowie. Rzad USA ma pomys zeby zalegalizowac te substancje. A liczba zgonow rosnie.

September 23, 2024 | science

Upper West Side, Manhattan. Kobieta w średnim wieku siedzi na schodach swojego mieszkania przy Riverside Drive, powolnym, zmęczonym ruchem ręki zbliżając papierosa do ust. — Czy mogłaby pani palić gdzie indziej? To wszystko ciągnie się do mojego pokoju — mówi mężczyzna w kraciastej koszuli, wskazując ręką w kierunku drugiego piętra. Runął mit Nowego Jorku. "Od tego momentu wszystko będzie chylić się ku upadkowi" Kobieta wygląda na nieco zakłopotaną, ale stosuje się do prośby i gasi papierosa na asfalcie. Czy narzekałby też, gdyby paliła jointa? Prawdopodobnie nie. Prawdopodobnie żadna substancja nie jest tak upolityczniona w USA, jak marihuana. Spożywanie marihuany jest uważane — przynajmniej w amerykańskich metropoliach — za tak samo postępowe, jak polityka lewicowej przedstawicielki Demokratów Alexandrii Ocasio-Cortez jest uznawana za kosmopolityczną, tolerancyjną i kochającą wolność. Alkohol i papierosy symbolizują natomiast podejście do świata Trumpa — są reakcyjne, prowincjonalne i powodują żółknięcie zębów. Być może właśnie z powodu tego upolitycznienia, gdy myślimy o "paleniu trawki w Ameryce", przychodzi nam na myśl stereotyp Zachodniego Wybrzeża. Plaże jak okiem sięgnąć. Kobiety z długimi włosami w kwiecistych sukienkach leżą obok surferów, spacerują po piasku i wydmuchują w powietrze pachnące ziołami krążki dymu. Machają błogo do przechodniów. W Kalifornii dystrybucja marihuany jest regulowana przez stan od 2018 r. i w wielu miejscach jest czymś jak wczesne sklepy Apple w Dolinie Krzemowej . W efekcie nierzadko zdarza się, że do "przychodni" — takich jak FireHouse na cmentarzu weteranów w Los Angeles — drogimi samochodami podjeżdżają dobrze ubrani ludzie o muskularnych ciałach. Można tam dostać to, czego się potrzebuje — towar w białych, bardzo wąskich i eleganckich torbach, czasem gotowe jointy ze złotym lub srebrnym filtrem. Jeśli przyjedzie się przed 8 rano, otrzyma się 20 proc. zniżki. Inaczej sprawa wygląda w Nowym Jorku. Marihuana jest tu spożywana często i w nadmiernych ilościach — jak narkotyk, który następnie po prostu trzeba zażywać. Nie ma chyba nic bardziej charakterystycznego dla tego miasta jak obraz nowojorskich narkomanów. Wloką się przez miasto, siedzą w metrze z fajką, wyrywają sobie włosy, drapią skórę, głośno śpiewają. Nikt na nich nie patrzy, wszyscy ich słyszą. "W Kalifornii ludzie właściwie nie powinni mieszkać". Co stało się z najbogatszym stanem USA? W 23 stanach USA, a także w Waszyngtonie i Guam, rekreacyjne używanie konopi indyjskich jest legalne po ukończeniu 21. rok życia. W 2021 r. Andrew Cuomo, ówczesny gubernator stanu Nowy Jork, podpisał ustawę o regulacji i opodatkowaniu marihuany. Jej dozwolona ilość do prywatnego użytku wynosi ok. 85 g. Rejestry karne za posiadanie lub używanie marihuany zostały usunięte. Przełom polityczny Co wydarzyło się od tego czasu? Wszystko i nic. Nowy Jork, miasto bez powietrza i oddechu, stał się teraz również miastem trawki, na dobre i na złe. Nie da się pójść na spacer i nie poczuć woni marihuany. To niesamowite, jak wiele osób w niemal każdym wieku i zawodzie pali tu trawkę — o każdej porze roku i przy każdej pogodzie. Mieszkałem w San Francisco i doznałem szoku. W żadnym innym uprzemysłowionym kraju nie ma tak poważnych problemów [OPINIA] To przełom — stwierdzono w 2021 r. i prawdopodobnie jest to prawda. Legalizacja marihuany dekryminalizuje niebiałych, którym znacznie częściej groziła kara pozbawienia wolności za posiadanie lub używanie tego typu substancji niż białym. W ciągu ostatnich 50 lat taki los spotkał ok. 20 mln osób czarnoskórych. Legalizacja marihuany — na logikę — tworzy też nowe miejsca pracy i w dłuższej perspektywie pobudza gospodarkę. Strukturyzacja rynku wymaga jednak czasu. Obecnie w Nowym Jorku działa kilkaset "aptek" lub "palarni". Według Office of Cannabis Management tylko dziewięć ma licencję państwową — pięć na Manhattanie w pobliżu centrum turystycznego Union Square, trzy w Queens i jedna w Bronksie. Wszystkie pozostałe to kolorowa mieszanka niejasności. Zaza Baza, Joe's Convenience Store, Pop's Smokehouse — na drzwiach brakuje etykiety jakości zalecanej przez stan Nowy Jork, a na produktach — państwowego znaku jakości, który powinien wskazywać zawartość THC w produktach i ich odpowiedni, przetestowany laboratoryjnie stopień czystości. Często więc nie wiadomo, co się kupuje i skąd to pochodzi , jak czysty lub nieczysty, mocny lub słaby jest dany produkt. W Nowym Jorku powszechna jest również nielegalna sprzedaż marihuany pokrytej fentanylem lub tej z dodatkiem amfetaminy. Przedawkowanie syntetycznego opioidu fentanylu (50 razy silniejszego niż heroina) jest główną przyczyną zgonów w USA wśród osób poniżej 45. roku życia. Społeczna zgoda Ale co z tego. Najważniejsza jest możliwość kupowania i palenia trawki — i że można robić to "za darmo". Legalizacja prawie nie była publicznie dyskutowana, miasto nie wykazuje oporu . Większość ludzi nie dostrzega jednak hipokryzji, która leży u podstaw legalizacji. Alkohol i marihuana — w przeciwieństwie do papierosów — mają wspólną cechę: nie są tylko używkami, ale substancjami odurzającymi. Dlaczego więc picie alkoholu — substancji ściśle regulowanej przez państwo — nadal nie jest dozwolone w przestrzeni publicznej? Amerykański sen zmienił się w koszmar. To nie jest kraj dla biednych ludzi Na Amsterdam Avenue, na rogu 84. ulicy, znajduje się Tiki Bar. Otwierany jest tylko w godzinach popołudniowych. Każdego południa grupa uczniów palących jointa siedzi pod różową balustradą. Płaczą, głośno rozmawiają lub wpatrują się w smartfona. Nieco dalej, 81. ulica, również czas wielkiej przerwy: czterech chłopców, mających może po 14 — 15 lat, siedzi codziennie na schodach przed apartamentowcem. Podają sobie jointa, pochłonięci ważnymi rozmowami. "Cóż, nie, w ogóle nie mam ochoty na edukację seksualną". W innym miejscu bardzo młoda para wciska pieniądze do ręki dorosłego, który znika w "palarni". Utrzymujące się obawy Na Manhattanie blisko siebie stoją się szkoły i nielicencjonowane sklepy dla palaczy. Wewnątrz znajdują się brązowawe, pokryte szkłem drewniane lady z wyświetlaczami, za nimi postacie, a na ścianach gabloty z przyborami do palenia, fajkami wodnymi, inhalatorami w jaskrawych kolorach. Oprócz zielonych kwiatów sprzedawane tam są jadalne słodycze z konopi indyjskich, ciastka, ale i tabletki, gumy do żucia, lody Gelatti lub Zslushie, Italian Tea i tak dalej. "Produkty spożywcze" tego typu mają przyciągnąć młodych klientów. "Nie chcę, żebyśmy zamienili się w Kalifornię". Jak potężna amerykańska metropolia stała się symbolem upadku Niektórzy uparcie powtarzają — swobodna konsumpcja marihuany odpowiada nowojorskiemu stylowi życia, lokalnej kreatywności. "New York Times" sporadyczne publikuje listy do redakcji, w których obywatele, w większości spoza miasta, wyrażają swoje obawy. Jaki wpływ będzie miała legalizacja marihuany na niektóre populacje — nastolatków, kobiet w ciąży, osób cierpiących na psychozę? Czy marihuana jest naprawdę bezpieczniejszą alternatywą dla farmaceutyków, lepszym środkiem nasennym, antydepresyjnym, uspokajającym? Skuteczniejszym lekiem przeciw anoreksji? W artykule opublikowanym w magazynie "The Atlantic" dziennikarz Thomas Chatterton Williams ubolewał nad wszechobecną konsumpcją marihuany w mieście. Zignorował fakt, że w Nowym Jorku zażywanie tej substancji jest nie tylko pewnym wskaźnikiem politycznym, ale też odniesieniem do warstwy społecznej. Im biedniejsza lub "młodsza" dzielnica, ulica lub blok, tym bardziej widać i czuć konsumpcję marihuany. Legalnie nie dla wszystkich Na Park Avenue oraz na ulicach graniczących z Central Parkiem na Upper East Side grube falbany i ozdobne lampy zasłaniają wnętrza budynków, w których można kupić marihuanę. Ludzie palą trawkę na tyłach, na tarasach, w atriach. W oknach stoją ciemnoszare pudła klimatyzatorów, większość zasłon zaciągnięta. Upadek amerykańskiego mitu. "Ludzie, tu się nie da żyć!" Ogólnie rzecz biorąc, młodzi ludzie i biedne społeczności są nieproporcjonalnie poszkodowane przez nielegalną konsumpcję marihuany w Nowym Jorku. Dystrybutorzy medycznej i legalnej marihuany działają w dzielnicach z wysoko wykształconymi i zamożnymi mieszkańcami. W regionach z biedną ludnością ich nie ma. Podjeżdża autobus do Uptown, Harlem, a następnie Washington Heights. Wsiada bardzo wysoka, bardzo szczupła kobieta. Uwagę przyciąga jej żółty lakier do paznokci i małe okulary przeciwsłoneczne z okrągłymi soczewkami. Krzyczy do telefonu: "Po*****y dzień. Coś ci powiem: idę do mojego pieprzonego domu, zjem mój pieprzony posiłek, zapalę moje pieprzone zioło".

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS