Home/science/Sekrety Wadysawa Gomuki. Wpad w swoja puapke

science

Sekrety Wadysawa Gomuki. Wpad w swoja puapke

Najnudniejszy czowiek swiata czy furiat ciskajacy czym popadnie w telewizor Woko Wadysawa Gomuki naroso wiele mitow zwaszcza o jego zyciu prywatnym. Takze dlatego ze ludzie niewiele o nim samym wiedzieli. Choc by komunista to ubiera choinke i dzieli sie opatkiem. Ale potem rozpeta wojne z Koscioem. Jaki wiec by czowiek ktory najduzej w historii PRL dzierzy ster wadzy

September 24, 2024 | science

Młodemu Władysławowi daleko było do komunistów. Ale gdy zamarzył o tym lepszym świecie, to zaakceptował straszliwą cenę za niego – krwawą i morderczą drogę do "szczęścia" Z biegiem lat Gomułka coraz mniej rozumiał kraj, którym rządził i jego obywateli. Irytował Polaków, irytował i Moskwę Tuż po podpisaniu słynnego układu granicznego z RFN, mogło się wydawać, że przez lata nic nie zachwieje jego władzą. Stracił ją niecałe dwa tygodnie później Jego współpracownicy przekonują, że uwierzył w swoją nieomylność. Że potrafi uznać, co leży w interesie klasy robotniczej i narodu, nikogo nie pytając o zdanie. I stał się ofiarą własnej nieufności Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu Notował zawsze ołówkiem. Kiedy coś mu się nie spodobało, sięgał po gumkę i wycierał. Charakter pisma miał czytelny, wyraźny, wyuczony w austriackiej szkole, a podczas partyjnych narad z oszczędności pisał na odwrocie zadrukowanych biuletynów Polskiej Agencji Prasowej. Z oszczędności dzielił każdego papierosa na pół, a od cytryn wolał kiszoną kapustę. Ale jeździł ekskluzywnym mercedesem, a garnitury zamawiał u najdroższego krawca w stolicy. Jednym zdaniem: człowiek pełen sprzeczności. Piotr Lipiński przekonuje, że prawdziwy towarzysz Wiesław ukrył się gdzieś pomiędzy tymi dwiema postaciami. Choć wokół byłego I sekretarza przez lata narosło wiele mitów, to niemała część obiegowej wiedzy na jego temat jest prawdziwa. Prawdziwe w jego historii jest choćby ubóstwo, z którym musiał się zmierzyć. Z niego wzięło się też jego marne wykształcenie. Bo patrząc z dzisiejszej perspektywy, edukację zakończył rzeczywiście wcześnie. Śmierć Stalina. Bolesław Bierut popełnił wielki błąd [FRAGMENT KSIĄŻKI] Towarzysz Wiesław to kolejna po Bolesławie Bierucie i Józefie Cyrankiewiczu prominentna figura szczytów ludowej władzy, której losy opisuje Lipiński. Jego sylwetkę zawarł w swojej najnowszej książce "Gomułka. Władzy nie oddamy" . To opowieść nie tylko człowieku, który rządził Polską najdłużej w jej powojennych dziejach, ale i próba wyjaśnienia pewnego fenomenu. Bo Gomułka był przez chwilę jedynym komunistą, którego pokochali Polacy. Ale on się tej miłości najpierw przeraził, by potem odejść w niesławie. Jak towarzysz Wiesław miotał kałamarzem w telewizor. Podobno Najbarwniejsza opowieść o Gomułce? Chyba ta, która krąży od dekad, czyli historia o tym, jak siermiężny Gomułka miota różnymi przedmiotami, gdy w telewizji leci "Kabaret Starszych Panów". Choć z poczucia humoru nigdy nie słynął, to jednak taka sytuacja raczej nigdy nie miała miejsca. Z tym mitem walczył jego syn. "Nie rzucał niczym, nawet jeśli na ekranie pojawiała się nieco roznegliżowana Kalina Jędrusik. Dowód, że to niemożliwe, jest bardzo przekonujący – Gomułka był zbyt oszczędny, żeby niszczyć coś tak drogiego, jak odbiornik telewizyjny" – pisze Lipiński. Jak większość Polaków, obchodził Boże Narodzenie i Wielkanoc. Najchętniej odpoczywał w samotności. Pływał na basenie w Pałacu Kultury i Nauki, choć samej budowli nie znosił. Zresztą i tak nie widział, jak go budowano. Gdy robotnicy wznosili kolejne piętra daru Stalina dla Polski, on sam siedział uwięziony przez komunistów w tajnej willi w Miedzeszynie. Uwielbiał za to radzieckie produkcje Mosfilmu i Lenfilmu, bo go wzruszały. Jeśli pił, jak choćby w trakcie wieczoru sylwestrowego, to tylko czystą wódkę. A jak w ogóle wyglądał taki wieczór? Kryptonim "Lato 79" - kulisy i następstwa pierwszej wizyty papieża w Polsce "Z wybiciem północy wstawał i wygłaszał do mikrofonu krótkie przemówienie. Odchodzi stary rok, wiemy, jaki był, zjawia się nowy przybysz, którego nie znamy, ale witamy z nadzieją. A potem bawił się zapamiętale. Tańczył. Opędzał od natrętnych rozmów. I tak zawsze do szóstej rano. Ten inny Gomułka żył zaledwie kilka godzin w roku" - opisuje Lipiński. Ale już w pierwszy roboczy dzień nowego roku, jak zwykle przychodził do pracy o ósmej trzydzieści i znowu pracował według rytmu, którego nie wolno było zakłócić. Zbiorowa, październikowa amnezja? Ale losów Władysława Gomułki nie da się sprowadzić do zbioru anegdot, mniej czy bardziej prawdziwych, bądź opowieści o budzącym śmiech i politowanie zrzędliwym staruszku. Trudno w tym miejscu nie wspomnieć o przełomowym dla niego roku 1956 – wtedy, w ciągu zaledwie 11 tygodni od odzyskania partyjnej legitymacji, znów stanął na jej czele. Gdy 24 października na warszawski plac Defilad przyszły setki tysięcy Polaków, wydarzyło się coś zupełnie niezwykłego – nigdy wcześniej i nigdy później żaden polski komunistyczny przywódca nie wzbudził tylu dobrych emocji. I tych nadziei Gomułka się wystraszył. Jak zachowywały się żony hitlerowskich katów. Czerpały ze zbrodni korzyści "Polacy tego dnia doznali zbiorowej amnezji. Zapomnieli, kim wcześniej był Gomułka. Że to przecież Gomułka krwawo wprowadzał komunizm w powojennej Polsce. Że każdy rozstrzelany AK-owiec, WiN-owiec, NSZ-owiec, że każdy skrytobójczo zamordowany działacz PSL obciąża jego polityczne sumienie. Że odpowiada za sfałszowane referendum. Za oszustwo podczas wyborów do Sejmu. Ten zdumiewający mechanizm psychologiczny pozwolił wyprzeć z pamięci tamtego Gomułkę, sprzed okresu, gdy został uwięziony, bo wszyscy pragnęli przyzwoitego komunisty na czele partii. Polacy potrzebowali tego fenomenu niepamięci. Nie mieli złudzeń, że ktoś inny – niż komunista – może stać na czele kraju uwiązanego sojuszem z Moskwą" – przekonuje w swojej książce Piotr Lipiński. "Aresztowanie Gomułki w latach stalinizmu zmazywało przynajmniej częściowo jego wcześniejsze zbrodnie. To prawda, komunista, odpowiedzialny za powojenne bezeceństwa, ale przecież sam też przez komunistów szykanowany. Przez te lata w odosobnieniu znalazł się po stronie cierpiących Polaków. Na nikogo lepszego wówczas nie mogli liczyć" – dodaje. Największy sadysta bezpieki. Nienawidzili go nawet komuniści A o co właściwie chodziło Gomułce w październiku 1956 r.? Autor jego biografii jest zdania, że tak naprawdę nie do końca wiadomo. Polacy w jego przemówieniu prawdopodobnie usłyszeli coś innego, niż on sam powiedział. Pokochali go przez to, czego on sam miał aż w nadmiarze – przez rozsądek. A sam Gomułka? Przestraszył się tego, co wtedy, w październiku 1956 roku w zobaczył na centralnym placu stolicy. "Być może zrozumiał, że rozbudza oczekiwania, którym nie zdoła sprostać. Może bezpieczniej czuł się w roli znienawidzonego komunisty, od którego nikt nie oczekuje niczego dobrego? Taki może konsekwentnie realizować swój plan, nie oglądając się na względy ludzi. Jeśli poprawi ich życie, będą mu wdzięczni. Choć go nigdy nie pokochają. A jego właśnie kochali. Dziś tłumy okazują poparcie, a jutro zaczną żądać zmian, których nie zaakceptuje Moskwa. Tak mógł pomyśleć" - pisze dalej autor książki "Gomułka. Władzy nie oddamy". Miłość Polaków do Gomułki trwała krótko. Władzę zdobytą... jednak musiał oddać 7 grudnia 1970 r. Zachodnioniemiecki kanclerz Willy Brandt i premier PRL Józef Cyrankiewicz podpisują w Warszawie układ graniczny. To był zwrot o 180 stopni, niedawny największy wróg stał się partnerem i zaakceptował powojenne granice Polski. Gomułka ma swoją chwilę triumfu, zresztą dzień po swoich 65. urodzinach. Wiele wskazuje, że przez kolejne lata nic nie zachwieje jego władzą. Sam przeciw imperium zła. Historia Ryszarda Kuklińskiego Ledwie 10 dni później na ulicach Gdyni rozgrywa się Czarny Czwartek - padają strzały. Podczas strajków i demonstracji na Wybrzeżu zabito blisko 50 osób, raniono ponad tysiąc. A wszystko zgodnie z rozkazem Gomułki. Niecałe dwa tygodnie po chwili triumfu, w fotelu I sekretarza zastępuje go Edward Gierek. Upadek towarzysza Wiesława postępował od lat. Coraz częściej pokrzykiwał do ministrów, coraz mniej im wierzył, coraz więcej tylko sobie. Z czasem Gomułka przestawał dyskutować, a jedynie wymagał od innych tylko liczb i praktycznych wniosków. Jego współpracownicy przekonują, że uwierzył w swoją nieomylność. Że potrafi uznać, co leży w interesie klasy robotniczej i narodu, nikogo nie pytając o zdanie. I stał się ofiarą własnej nieufności. "Ascetyzm. To była niezmiernie ważna cecha Gomułki. Tak zapamiętał Czesław Bobrowski, który słyszał na okrągło gomułkowskie: »Nas na to nie stać«. Powiedzenie stało się dewizą Gomułki. Najważniejszą zasadą ekonomii (...) Nikt już nie spełniał jego oczekiwań. Robotnicy bumelowali. Sprzedawcy i urzędnicy okazywali się łapówkarzami. Ministrowie nieudacznikami. Wszystkich musiał strofować. Polacy nie dorośli do jego wyobrażeń o człowieku, dla którego warto budować socjalizm. Polska zasługiwała na lepszych Polaków" – opisuje ten proces Piotr Lipiński. "W 1968 r. już coraz mniej rozumiał ze współczesnej Polski. Nauczony całym swoim życiowym doświadczeniem, jak wyglądają stosunki w rodzinie, uwierzył, że młodzi ludzie występują przeciw władzy z podpuszczenia ojców. Gomułka nie pojmował, że dzieci mogą się nie zgadzać ze swoim rodzicem, tak jak on się kiedyś z nim nie zgodził. Rozumiał walkę klas, ale nie pojmował walki pokoleń i buntu młodych przeciwko starym (...). Gomułka denerwował już nie tylko zwykłych Polaków. Nie tylko ludzi władzy. To zbyt mało. To jeszcze nie wystarczało, aby utracił władzę. Ale Gomułka irytował też Moskwę" – przekonuje dalej. Edelman na oddziale wita go butelką whisky. Kuroń wypija długi łyk. "Jacek, ona umrze" Józef Cyrankiewicz, ówczesny premier, opowiadał, że w ostatnich dniach u władzy Gomułka zachowywał się jak Hitler w bunkrze. Chwilę później okazało się, że mięso stało się produktem politycznym, zdolnym obalać rządy. Jego rządy. Mahoniowy powiernik Nowa ekipa robiła wszystko, by Polacy o Gomułce zapomnieli. Stał się niemal anonimowym emerytem. Jak zauważa autor jego biografii, zasłuchane w jego słowa gremia zastąpiło biurko. Bo to właśnie owe biurko, niczym klamra, spina całą jego opowieść o towarzyszu Wiesławie. Nie bez powodu. Było ono bowiem cichym świadkiem powojennych losów jego właściciela, wszystkich wzlotów i upadków. Dziś stoi w mieszkaniu jego syna, Ryszarda. Jak przypomina Lipiński, to właśnie przy nim pisał przemówienie, którym porwał Polaków w 1956 roku na placu Defilad. I to z 1967 r., kiedy porównał polskich Żydów do piątej kolumny i tym podmuchem rozpalił żarzący się w Polsce antysemityzm. Wszystkie owe podziwiane i pogardzane słowa zapisał na tym mahoniowym meblu. Przy nim też napisał swoje wspomnienia – 1860 kartek formatu A4 zapisanych kaligraficznym, odręcznym pismem. Osiem lat pracy. "Kiedy zaczął pisać pamiętnik, jego życie emeryta wypełniło się stałymi zajęciami. Na przykład słuchaniem Radia Wolna Europa i BBC. Włączając nadającą z Niemiec Zachodnich radiostację, zagłuszaną w Polsce, od razu uruchamiał głośno telewizor. Wiedział, że go podsłuchują. Nie chciał, aby esbecy w swoich raportach pisali, że śledzi informacje wrogiej stacji radiowej. Co rano po śniadaniu wyjeżdżał do lasu i trzy godziny spacerował razem z psem. Czasami z żoną, a w święta z resztą rodziny. Wracał do domu i na całe popołudnia, a czasami i wieczory zamykał się w swoim gabinecie. Nikt nie spędził z nim tyle czasu, co jego biurko. Stało się jego najwierniejszym słuchaczem" - dodaje. Jak piękno idei tonęło we krwi Gomułka zmarł długo po tym, jak już przestano o nim wspominać w prasie. Był wrzesień 1982 r. Dlaczego zniknął z PRL-owskiej rzeczywistości? Według Lipińskiego, bo choć najpierw ją tworzył, to później przestał do niej pasować. Partia upchnęła go jak niemodną bluzkę w komodzie z napisem "emerytura". Po usunięciu ze stanowiska szefa PZPR wyparował z życia publicznego jak kilka lat wcześniej Nikita Chruszczow. Tajemnica misji Jurija Gagarina. Prawda wyszła na jaw po latach "Opisując powojenne dzieje Władysława Gomułki, trudno się oprzeć wrażeniu, jakby w tym samym czasie toczyły się dwie różne rzeczywistości. W jednej z nich Władysław Gomułka próbuje wprowadzać w życie swoją wizję »polskiej drogi do socjalizmu«. Sztorcuje współtowarzyszy, że za bardzo polegają na argumencie siły niż sile argumentu. Gomułka stawia się Stalinowi. Gomułka wydaje się niemal bohaterem tamtych dni. W drugiej kolejni Polacy trafiają do więzień. Ubecy podczas przesłuchań okrutnie torturują. Żołnierze podziemia dostają wyroki śmierci. Gomułka domaga się praworządności, której elementem jest terror" – czytamy dalej w książce. "Te dwie rzeczywistości to nie rezultat politycznej schizofrenii. To obraz rewolucji. Każda droga do socjalizmu wiedzie przez tortury i śmierć. Stwierdzenie wydaje się banalne, ale warte przypomnienia, gdy myślimy o Gomułce" – dodaje autor. I przypomina, że to właśnie kraj Gomułki – a nie późniejszy stalinowski Bieruta – pochłonął więcej ofiar. "Gomułkowska »polska droga do socjalizmu« to jeszcze jedna ślepa uliczka komunizmu. Gomułka, wyobrażając sobie, że zmienia świat na lepsze, demolował Polskę, tak jak niszczyli ją jego towarzysze. Komunizm zawsze oznaczał mordowanie ludzi, bo droga do lepszego świata wiodła przez krwawą rewolucję. Piękno idei ostatecznie tonęło w oceanie ludzkiego cierpienia. Gomułka marzył o tym lepszym świecie i akceptował morderczą drogę do niego" - kwituje Lipiński. W tekście wykorzystano, dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czarne, fragmenty najnowszej książki Piotra Lipińskiego "Gomułka. Władzy nie oddamy".

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS