Blogs
Home/science/Obrona cywilna w Polsce nie istnieje. "Jesli wybuchnie wojna pierwsze zgina dzieci" WYWIAD

science

Obrona cywilna w Polsce nie istnieje. "Jesli wybuchnie wojna pierwsze zgina dzieci" WYWIAD

W tym stanie jaki teraz mamy w razie konfliktu zbrojnego na terenie naszego kraju pierwsze zaczna umierac mae dzieci i osoby starsze mowi w rozmowie z Onetem Aleksander Fiedorek ekspert w dziedzinie budownictwa ochronnego. Nasz przeciwnik bedzie nas atakowa w sposob na jaki bedziemy najmniej przygotowani. A my nie jestesmy w tym momencie przygotowani na ochrone ludnosci cywilnej stwierdza.

September 18, 2024 | science

Tuż po tym, gdy w Ukrainie wybuchła wojna na pełną skalę, w Polsce zlikwidowano obronę cywilną. — To tak, jakbyśmy widząc, że przy naszej granicy koncentrują się obce wojska, rozwiązali nasze siły zbrojne — komentuje Aleksander Fiedorek — Proszę sobie wyobrazić, co dzieje się w naszym kraju, jeśli Rosja wyśle w naszym kierunku kilka głowic? Nie mamy systemu ratowniczego, przygotowanego do zdarzeń na taką skalę. Nie mamy gdzie schować ludzi przed opadem promieniotwórczym — wymienia — Ma pani świadomość tego, że już w styczniu 2020 r. kontrwywiad przedstawił rządowi raport o pandemii COVID-19, z którego wynikało, że to realne zagrożenie? Decyzje powinny były zapadać już wtedy, a tak się nie stało. To proszę sobie wyobrazić, że zamiast raportu o epidemii szef ABW czy szef wywiadu wojskowego przedstawiłby informację, że trzeba ewakuować kilka milionów obywateli, bo zbliża się wybuch wojny — mówi — Nie możemy wojny rozpatrywać w sposób abstrakcyjny. Musimy sobie zadać pytanie: jak są przygotowane Suwałki czy Kraków na opad promieniotwórczy? — stwierdza rozmówca Onetu Katarzyna Barczyk: Ile kosztuje przydomowy bunkier? Aleksander Fiedorek*: To zależy od trzech rzeczy: po pierwsze od tego, jaki przyjmiemy standard ochrony, jaką odporność na nadciśnienie powietrznej fali uderzeniowej. Z tym wiąże się zastosowanie odpowiednio grubych ścian, stropów, ale również wyposażenia. Najdroższym elementem w takim profesjonalnie zrobionym schronie nie są ściany żelbetowe, bo to wychodzi stosunkowo tanio, lecz właśnie wyposażenie specjalistyczne. Czyli drzwi, zawory przeciwwybuchowe, urządzenia filtrowentylacyjne. Druga rzecz decydująca o koszcie budowli ochronnej to jest ilość osób chronionych, bo to się przekłada na wielkość tego obiektu. Trzecia rzecz to kwestia związana z zasilaniem awaryjnym i z autonomicznością. Czyli jeśli mamy w obiekcie zaprojektowane zasilanie awaryjne, najczęściej w postaci agregatu prądotwórczego, to koszt tego obiektu idzie do góry. Dlatego, że dla agregatów prądotwórczych w schronach trzeba projektować osobne układy wentylacji i osobne układy chłodzenia. Czyli to nie jest tak, że kopiemy dziurę w ziemi, wykładamy żelbetonem i mamy schron. Możemy tak zrobić, tylko wtedy nie będziemy mieć np. systemu zasilania awaryjnego. Są projekty schronów i wykonuje się schrony np. według norm szwajcarskich czy fińskich, to są dobre i skutecznie chroniące obiekty, o generalnie mniejszej cenie. Natomiast trzeba się liczyć z tym, że jak nie mamy awaryjnego źródła zasilania, to jeśli nie będzie prądu w sieci, ktoś będzie musiał kręcić korbą urządzenia filtrowentylacyjnego. A wracając do ceny? Nie pytam o schron dla przedstawiciela rodziny Kulczyków, ale taki w zasięgu rodziny z klasy średniej. Między 200 a 300 tys. zł trzeba liczyć. To byłaby podstawowa wersja schronu, nie za dużego, natomiast z kompletem drzwi ochronno-hermetycznych i urządzeniem filtrowentylacyjnym. Można też budować schron sposobem gospodarczym — samodzielnie skręcić zbrojenie stalowe, zawołać kogoś do zalania tego betonem — wtedy też radykalnie zmniejszą się koszty. Generalnie kwestia ceny jest płynna. Do tego schron można budować etapami. W pierwszym etapie wykonać strukturę żelbetową, z osadzeniem w niej tych elementów wyposażenia, które trzeba osadzić na etapie betonowania – czyli wszelkiego rodzaju przepusty kablowe, przejścia przez ściany dla urządzeń wentylacyjnych, drzwi. A np. urządzenie filtrowentylacyjne kupić w drugim etapie. I wtedy już w tym pierwszym etapie, przy odpowiednim zaprojektowaniu, co prawda nie mamy schronu, ale mamy ukrycie – czyli budowlę ochronną, która różni się od schronu tym, że nie jest hermetyczna. Czyli ochroni nas przed rakietą, ale nie ochroni przed opadem radioaktywnym. I tak i nie, bo są stosunkowo proste rozwiązania, które w znaczny sposób chronią przed opadem radioaktywnym. Bogaci Polacy się bunkrują. Sprawdziliśmy, ile kosztuje kwatera w megaschronie Dużo osób buduje prywatne schrony? Czy po inwazji Rosji na Ukrainę widać w branży przyspieszenie? Pośród osób fizycznych faktycznie widać największe wzmożenie i przyspieszenie w zakresie budownictwa ochronnego. A władze samorządowe zlecają budowę nowych schronów? W samorządach jest problem wynikający z co najmniej dwóch zagadnień. Zagadnienie numer jeden to kompletny brak świadomości zagrożeń czasu wojny. Budzą się samorządy ze wschodniej części Polski, ale w centralnej i zachodniej części kraju nic się nie zmieniło: jest pięknie, a naszym największym problemem jest budowa ścieżek rowerowych. Drugim problemem jest przynajmniej teoretyczny brak pieniędzy. Co nie do końca jest zgodne z prawdą. Jest wiele samorządów, gdzie faktycznie nie ma pieniędzy, ale gdzie ludzie odpowiedzialni za zarządzanie kryzysowe robią wiele w miarę skromnych możliwości. Jeśli jakaś mała gmina na Podkarpaciu przeprowadzi inwentaryzację schronów, przygotuje jakieś plany co do tego, gdzie i jak rozmieścić ludzi w razie kryzysu – to można powiedzieć, że jej włodarze robią, co mogą. Z drugiej strony są molochy jak Wrocław czy Warszawa, gdzie budżet jest, natomiast nie robi się absolutnie nic. Kolega Ariel Drabiński występował ostatnio do różnych samorządów w trybie dostępu do informacji publicznej z pytaniami o to, jak są przygotowane do ewakuacji obywateli. Udostępnił odpowiedzi na Twitterze [obecnie X – red.]. Co odpowiedziała Warszawa? Że ewakuacja obywateli w razie zagrożenia będzie się odbywała głównie w postaci samoewakuacji. Pani sobie wyobraża, co się stanie, jak 2 mln ludzi w Warszawie dostanie hasło: to teraz proszę uciekać? Przecież to będzie dramat. To jest niewyobrażalne. "Politycy wszystkich szczebli przespali ostatnie dwa lata" Do niemieckich mediów "wyciekł" w połowie stycznia tajny dokument Bundeswehry – scenariusz konfrontacji Rosja-NATO, do której miałoby dojść już latem 2025 r. Eksperci słusznie zwracają uwagę, że tego typu wyciek to zapewne działanie kontrolowane, element przygotowania społeczeństwa do tego, że taki konflikt w ogóle jest realny. Proszę sobie wyobrazić, jaki byłby efekt, gdyby wystąpił kanclerz Niemiec, minister obrony albo federalny minister spraw wewnętrznych i wydał takie oświadczenie. Panika byłaby niewyobrażalna. Ale mamy z drugiej strony Szwecję, gdzie niedawno w zasadzie to zrobiono. Premier, minister obrony i minister obrony cywilnej na początku stycznia zaapelowali do społeczeństwa o przygotowanie się na możliwy atak ze strony Rosji. To wynika z zupełnie innej kultury i podejścia do bezpieczeństwa w krajach skandynawskich. Można różne rzeczy zarzucać Skandynawom, że w stosunkach typowo międzyludzkich są tacy sformalizowani, chłodni. Natomiast tam może wyjść przedstawiciel władz, powiedzieć: słuchajcie, może być źle, prawdopodobnie będzie źle, musimy się przygotować. I oni powiedzą: ok, w takim razie musimy to zrobić. Mnie bardzo zaimponowało, że ten komunikat został wyrażony wprost. Politycy przekazali, że każdy Szwed w wieku 16-70 lat musi być przygotowany na przetrwanie w trudnych warunkach. Bardzo uczciwie powiedzieli, dlaczego to robią: że na przykładzie Ukrainy widać, iż wspólna wola obrony jest największym zasobem, jakim dysponuje kraj w stanie wojny. To nie tylko wynika z wojny w Ukrainie. Podejrzewam, że nasza administracja cywilna w ogóle nie ma świadomości, że ochrona ludności cywilnej jest zawarta w dokumentach doktrynalnych NATO . Dokumenty NATO mówią wprost, że należy szykować zabezpieczenie ludności cywilnej przed użyciem broni masowego rażenia i że najlepszą ochroną przed bronią masowego rażenia są budowle ochronne. My nie musimy tutaj odkrywać Ameryki. Czy uważa pan, że polskie społeczeństwo też potrzebuje takiego "straszenia wojną"? W końcu w powszechnej opinii to Zachód przespał rosyjskie zagrożenie, my natomiast zawsze zdawaliśmy sobie z niego sprawę. Czy tak rzeczywiście jest? Czy może to my musimy się obudzić? Zdecydowanie. Uważam, że politycy na wszystkich szczeblach przespali ten czas, w szczególności dwa ostatnie lata. Temat bezpieczeństwa jest tematem politycznie niepopularnym, bo politycy zdają sobie sprawę, że każdy, kto będzie chciał narzucić obywatelom jakieś obowiązki, może przegrać wybory. Natomiast my musimy sobie odpowiedzieć na podstawowe pytanie: czy chcemy powtórki z roku 1939, czy nie. My nie powinniśmy bać się tego, czy dojdzie do wojny, bo do niej prawdopodobnie prędzej czy później dojdzie. My powinniśmy bać się tego, czy Rosja zastosuje w 100 proc. swoją doktrynę zimnowojenną. A zakładała ona, w wypadku ataku na państwa NATO, masowe użycie taktycznej broni jądrowej. "To tylko kwestia czasu". NATO i Europa gorączkowo przygotowują się do możliwego ataku Putina. "Wojska sojuszu nie są na to gotowe" [ANALIZA] Proszę sobie wyobrazić, co dzieje się w naszym kraju, jeśli Rosja wyśle w naszym kierunku kilka głowic? Nie mamy systemu ratowniczego, przygotowanego do zdarzeń na taką skalę. Nie mamy gdzie schować ludzi przed opadem promieniotwórczym. Przed którym najlepszą ochroną jest schowanie się na 24-48 godzin choćby w odpowiednio przygotowanej piwnicy. Pojawiają się za to zaklęcia o ewakuacji. Gdzie? Jak? Dr Michał Piekarski ostatnio na portalu X napisał fajną nitkę o ewakuacji Suwałk przy użyciu kolei. W obszarze Suwałk i okolic mamy 161 tys. obywateli. Jeśli będziemy puszczali pociągi co godzinę, to jesteśmy w stanie wywieźć, powiedzmy, 6-9 tys. ludzi dziennie. Dziennie! A to są jedne Suwałki. Ale nawet jeśli tych ludzi przemieścimy np. do Legnicy – to gdzie ich umieścimy? Ok, możemy ich ludziom dokwaterować, tak to było planowane za komuny. Ale wtedy musimy być w stanie obsłużyć wzrost zapotrzebowania na wodę, na ścieki, na jedzenie. A przecież jeszcze jest kwestia podjęcia decyzji politycznej. Czyli: ogłaszamy ewakuację wschodniej Polski, mamy do przemieszczenia np. 8 mln ludzi. Szczerze mówiąc, nie widzę w tej chwili w Polsce polityka, który podjąłby taką decyzję w przededniu wojny. Niestety, powinniśmy się szykować na konfrontację, a nasi politycy powinni, jeśli boją się mówić o tym otwarcie, korzystać ze sprawdzonych rozwiązań tak jak Niemcy, czyli puszczać do mediów przecieki. Proszę sobie pomyśleć, skoro boją się Niemcy, których od Rosji oddzielamy my, to co tam tak naprawdę siedzi w tych analizach wywiadowczych? Jeśli puszcza się takie mocne sygnały, że będzie wojna – to co jest w dokumentach, których nie pokazano "Bildowi"? Jaki rozwój wydarzeń? Jakie są przewidywane środki, które zostaną użyte przez Rosję? Rolą bardziej świadomej części społeczeństwa jest wywieranie presji na naszych polityków, by zrobili to, do czego są powołani – zapewnili bezpieczeństwo obywatelom. Rosja najeżdża Ukrainę. Polska rezygnuje z obrony cywilnej A tymczasem niecałe dwa miesiące po inwazji Rosji na Ukrainę w Polsce obrona cywilna znika z porządku prawnego. Wraz z wejściem w życie ustawy z 11 marca 2022 r. o obronie Ojczyzny obowiązujące wcześniej przepisy o obronie cywilnej zostały uchylone. Wprawdzie ówczesny wiceszef MSWiA Maciej Wąsik przygotował projekt nowej ustawy o obronie cywilnej... ... który spotkał się z miażdżącą krytyką środowisk związanych z obronnością... ... tak czy siak, na projekcie się skończyło. Przez kilka miesięcy obowiązywały jeszcze przepisy przejściowe, ale generalnie trzeba przyjąć, że od 2022 r. przestała istnieć obrona cywilna w Polsce. To sytuacja absolutnie niedopuszczalna, biorąc pod uwagę poziom zagrożenia naszego kraju. To tak, jakbyśmy widząc, że przy naszej granicy koncentrują się obce wojska, rozwiązali nasze siły zbrojne. I dziękuję, do widzenia, broń się obywatelu, jak chcesz. Robimy promocję, kup sobie grota, kałacha. Nowa ustawa o obronie cywilnej. Co powinno w niej się znaleźć? Jak według pana powinna wyglądać obrona cywilna? Absolutnie nie może być sytuacji, w której będzie powielany ten system, który był jeszcze do niedawna, czyli że obrona cywilna zostanie zrzucona na Państwową Straż Pożarną [zgodnie z przepisami obowiązującymi do 2022 r. Szefem Obrony Cywilnej Kraju był Komendant Główny PSP – red.]. Obrona cywilna w czasie wojny to całokształt działań związanych z niemilitarną ochroną państwa. Czyli zabezpieczenie dostaw wody, kwestie komunikacyjne, energetyczne, żywnościowe, zapewnienie funkcjonowania demokratycznych władz, kwestie edukacyjne na obszarach nieobjętych działaniami zbrojnymi. Wreszcie kwestie związane z zabezpieczeniem fizycznym ludności. Powiedzmy sobie szczerze, ze względu na skalę zagadnienia, ze względu na ilość służb, jednostek administracyjnych, którym trzeba wydawać polecenia i za działania których trzeba wziąć odpowiedzialność – komendant straży pożarnej jest niestety "za cienki w uszach". Ja nie mam zastrzeżeń do wiedzy i kompetencji straży pożarnej w zakresie prowadzenia akcji ratowniczych, ale to nie ta skala, nie te siły i środki. PSP to jest w tej chwili około 100 tys. funkcjonariuszy. To jest kropla w morzu potrzeb. Za PRL głównym przeznaczeniem jednostek obrony cywilnej było np. odgruzowywanie miast. Są normatywy wydane na początku lat 90., gdzie jest jasno powiedziane, jakim sprzętem, w jakim czasie jednostka obrony cywilnej jest w stanie odgruzować kilometr ulicy. Dziś mamy lepszy sprzęt, więc te normatywy mogłyby wzrosnąć, natomiast samo przeczytanie ich daje pojęcie, jaki zakres zaangażowania sił i środków będzie potrzebny do ratowania wschodniej flanki Polski, gdyby doszło do użycia np. taktycznej broni jądrowej. Zresztą, nawet gdyby przeciwnik użył broni konwencjonalnej, to potrzebne byłyby ilości sprzętu i ludzi, którymi na dziś straż nie dysponuje. Obrony cywilnej nie możemy też w całości zrzucić na barki samorządów. Dla 99,9 proc. samorządowców w Polsce jakikolwiek kryzys większy niż podtopienie czy pożar kilku mieszkań na ich terenie to jest abstrakcja. To nie jest rola ludzi w samorządach, przygotowywać swoje gminy czy powiaty do wojny. Nie są w stanie ogarnąć skali zagrożeń, co zresztą dotyczy obecnie władzy na wszystkich szczeblach. To jakie jest rozwiązanie? Musimy mieć formacje obrony cywilnej, rozwijane na wypadek wojny, szkolone w czasie pokoju. Wydaje się, że najbardziej sensowne byłoby robienie tego na wzór Wojsk Obrony Terytorialnej – czyli jakiś element zawodowy, rdzeń ochotniczy, szkolony do zadań w czasie pokoju i powoływany w czasie wojny. To wymaga stworzenia struktur, zakupu sprzętu, w tym sprzętu ochronnego i budowlanego, potrzebnego przy m.in. usuwaniu gruzu. Musimy mieć przepisy reklamujące funkcjonariuszy Państwowej i Ochotniczej Straży Pożarnej jako funkcjonariuszy służby cywilnej od służby wojskowej i ewidencję, pokazującą faktyczne dane. Bo najgorsze, co teraz może się stać, to liczenie tych samych ludzi trzy albo cztery razy. Przykładowo: jeden gość jest ratownikiem medycznym i jako taki figuruje w systemie. Ale jest jednocześnie w WOT i OSP. I teraz na papierze: tu mamy 50 tys. ludzi, tu mamy 100 tys. i tu mamy 100 tys. A przychodzi co do czego i okazuje się, że nie mamy 250 tys. ludzi, tylko 100 tys. Na czele obrony cywilnej powinien zaś stanąć minister, najlepiej w randze wicepremiera. Dlaczego? Bo jak na posiedzeniu rządu pojawi się Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej, to on będzie stał przy drzwiach i podawał notesy – oczywiście, przejaskrawiam.. Natomiast minister obrony cywilnej będzie z innymi ministrami rozmawiał jak równy z równym. Powinniśmy zatem mieć jakąś strukturę opłacaną i sterowaną centralnie, z centralnymi zakupami sprzętu, która oczywiście na szczeblu lokalnym powinna być do dyspozycji samorządów. Bo nie może być tak, że zbombardują jakąś wioskę na wschodzie Polski i będziemy czekali na sygnał z Warszawy, żeby ruszyć z akcją ratunkową. Ale jeśli będziemy mieć tę służbę przeszkoloną centralnie, to ci ludzie będą w całym kraju wyszkoleni według jednego systemu. Wówczas nie będzie problemem przerzucenie jednostek obrony cywilnej w inne miejsce Polski – będą w stanie ze sobą współpracować, mając taki sam sprzęt i procedury. To oczywiście będzie wymagać dużych inwestycji. Ich wielkość wynika z zaniedbań ostatnich 30 lat. Proszę sobie przypomnieć, co się działo, gdy zaczęła się wojna na pełną skalę w Ukrainie. Brakowało najprostszego wyposażenia dla żołnierzy czy obrony cywilnej w postaci hełmów i kamizelek. Nigdzie w Europie nie była pani w stanie kupić kamizelki kuloodpornej ani hełmu. Miejmy świadomość, że jak zacznie się podnosić napięcie międzynarodowe, to już nie będzie miało znaczenia, czy nasze państwo będzie chciało przeznaczyć na zakupy sprzętu 300, czy 500 mld zł, bo po prostu fizycznie tego sprzętu nie będzie. Przeczytaj więcej o nowej propozycji ustawy o obronie cywilnej: Czy Polska jest gotowa na wojnę? "Obywatel musi być przygotowany" [WYWIAD] "Pandemia niczego nas nie nauczyła" Będziemy kupować tekturowe kamizelki z Chin, jak niegdyś maseczki bez atestów. Tak. Pandemia tak naprawdę nie nauczyła nas niczego. Warto dodać, że te maski FFP3 rewelacyjnie chronią przed kurzem i pyłem, który jest największym roznosicielem opadu radioaktywnego. Więc zdolność do produkcji takich maseczek jest nam potrzebna nie tylko w razie pandemii, ale również w razie wojny. Ma pani świadomość tego, że już w styczniu 2020 r. kontrwywiad przedstawił rządowi raport o pandemii COVID-19, z którego wynikało, że to realne zagrożenie? Decyzje powinny były zapadać już wtedy, a tak się nie stało. To proszę sobie wyobrazić, że zamiast raportu o epidemii szef ABW czy szef wywiadu wojskowego przedstawiłby informację, że trzeba ewakuować kilka milionów obywateli, bo zbliża się wybuch wojny. Mnie najbardziej przeraża podejście naszych władz do zdrowia i życia obywateli w Polsce. Umówmy się: dwa lata trwania wojny na pełną skalę w Ukrainie to jest wystarczający okres, żeby zwołać ekspertów cywilnych, wojskowych, samorządowych, powiedzieć: macie miesiąc, stwórzcie przepisy, my je przedyskutujemy i szybko uchwalimy. A tego nie ma. I w tym momencie robienie przepisów przez bliżej niezidentyfikowane osoby w MSWiA, według ich wyobrażenia, które może zupełnie nie korelować z tym wyobrażeniem, które ma np. wojsko, mija się z celem. Nie tylko respiratory. Nowe informacje o przepłaconych zakupach resortu zdrowia w czasie pandemii "Gdy dojdzie do wojny, pierwsze zaczną umierać małe dzieci" Przepisy powstają w MSWiA przy współpracy MON. To dobrze, bo w zespole powinni być żołnierze, zajmujący się bronią masowego rażenia, którzy w razie czego powiedzą cywilom, że jak dojdzie do tego, że opad radioaktywny pokryje 3⁄4 kraju, to ewakuowanych ludzi nie można trzymać w namiotach. O tym naprawdę trzeba mówić. W tym stanie, jaki teraz mamy, w razie konfliktu zbrojnego na terenie naszego kraju, poza żołnierzami, pierwsze zaczną umierać małe dzieci i osoby starsze. Nie będziemy mieć największych strat w żołnierzach, tylko właśnie w tych grupach, które są najbardziej wrażliwe na trudne warunki, np. braki żywności. Jak ja czy pani przez tydzień nie będziemy jeść, to będzie nam słabo, będziemy rozdrażnieni, schudniemy. Dziecko umrze. To nie są kwestie wirtualne. Nasz przeciwnik będzie nas atakował w sposób, na jaki będziemy najmniej przygotowani. Pod własną flagą, poprzez działania hybrydowe. A my nie jesteśmy w tym momencie przygotowani na ochronę ludności cywilnej. "Granice będą zamknięte, autostrady zablokowane" To, co uderzyło mnie w pana rozmowie z Krzysztofem Rucińskim , to stwierdzenie, że indywidualna ucieczka samochodem może się nie powieść. Przyznam, że ja – pewnie podobnie, jak wielu rodziców małych dzieci – myśląc o wybuchu wojny i rozważając różne scenariusze, w jednym z nich widziałam oczami wyobraźni, jak pakuję córkę do auta i ruszam najszybszą trasą do najbliższego przejścia granicznego. Granice będą zamknięte, bo zamknięcie granic przez naszych sąsiadów to pięć minut, stawia się w poprzek 4-5 radiowozów, stawia się policję i straż graniczną z długą bronią. Jeśli będzie taka potrzeba, to nikt nie będzie się przejmował Schengen, bo nawet jeśli będzie jeszcze obowiązywało, to jak zaczną strzelać nad tłumem czescy czy niemieccy strażnicy, to nikt nie przejedzie i pani nie przekona ich, żeby panią puścili. Ma pani ograniczony zapas paliwa. Jak się zacznie, od razu pani mówię, nie uda się pani kupić paliwa, bo wszystko, co będzie, będzie zarekwirowane dla wojska i służb ratunkowych. Nie uda się pani przejechać żadną autostradą, bo autostrady i drogi szybkiego ruchu będą zamknięte. Będzie tak, jak było w Ukrainie. Jeszcze jak Mariupol się bronił, pilotowałem do Legnicy rodzinę z Mariupola – dwie panie i trójka dzieciaków. Powiedziały mi, że przez Ukrainę do granicy jechały trzy tygodnie. Proszę sobie teraz wyobrazić, że ucieka pani z Krakowa, granica słowacka jest zamknięta, nie ma pani środków na przeżycie, nie ma pani opracowanego planu i ląduje pani w tym samochodzie z 2,5-letnim dzieckiem. Paliwo kończy się pani w drugiej dobie. Nie jest sztuką zrobić przepis o obowiązkowej ewakuacji. W godzinę można przegłosować go w Sejmie. Nie jest sztuką zrobić to nawet technicznie, bo da się wprowadzić zwarte oddziały policji, WOT pod bronią i ewakuować ludzi na siłę. Tylko co my z tymi ludźmi zrobimy, gdzie ich umieścimy, jak im damy jeść? To są problemy. My musimy przestać żyć w świecie wirtualnym. Do tego przyzwyczaiły nas ostatnie trzy dekady – że jak jest konflikt, to te bomby spadają gdzieś daleko, w Iraku, Afganistanie. Nie. My musimy zacząć sobie wyobrażać, co się dzieje, gdy w blok mieszkalny trafia ruska bomba. Albo, że spada opad promieniotwórczy na Kraków. Gdzie się pani schowa? "Musimy obudzić się z tego snu" Sprawdziłam sobie aplikację "Schrony" , przygotowaną przez PSP po inwentaryzacji schronów w 2022 r. Najpierw mocno się zdziwiłam i ucieszyłam – po wpisaniu mojego adresu zobaczyłam mnóstwo pinezek z oznaczonymi miejscami schronienia. Ale gdy przybliżyłam sobie mapę, okazało się, że jedna z nich pokazuje na mój blok – czyli miejscem, w którym powinnam się schronić, jest wg PSP prawdopodobnie garaż podziemny z rolowaną bramą wjazdową i okienkami świetlikami. Zarówno to miejsce, jak i znakomita większość oznaczonych na mapie, to nie schrony, a miejsca opisane jako MDS — miejsce doraźnego schronienia. Kategoria MDS wprowadziła wiele zamieszania. To jest kategoria budowli ochronnych wcześniej nieistniejąca. Nie ma jej w żadnych dokumentach normatywnych, ani z okresu PRL, ani z okresu wolnej Polski. Moim zdaniem i zdaniem wielu moich kolegów, to jest tak naprawdę kategoria wprowadzona po to, by uspokoić atmosferę, dlatego, że ludzie, wchodząc w aplikacje i widząc pinezkę, nie doczytają, że to nie jest tak naprawdę bezpieczne schronienie na wypadek wojny. Przetestowaliśmy rządową aplikację z mapą schronów. Są duże wątpliwości MDS-ów na mapie jest mnóstwo, natomiast ja, mieszkając blisko centrum Krakowa, nie znalazłam w promieniu dwóch kilometrów od swojego adresu żadnego schronu. Gdy usiłowałam odnaleźć jakikolwiek schron, przesuwając mapę, strona się zawiesiła, więc nie wyobrażam sobie, jak miałaby ona działać, gdyby nagle w sytuacji zagrożenia miało korzystać z niej wiele osób. Natomiast najbliższe ukrycie – czyli budowlę ochronną gorszą niż schron, ale lepszą niż ten mój garaż – mam dwa bloki dalej – to najpewniej piwnica w jednym ze starszych bloków. Przy czym to ukrycie jest przewidziane na 47 osób. Czyli nie byłoby sensu tam biec, bo ono nawet nie pomieści lokatorów tego bloku. Ludzie tam pobiegną w razie zagrożenia, spotka się tam 200 osób, kilkadziesiąt się schowa w środku, a reszta zostanie na zewnątrz. To co w takiej sytuacji? Schodzić do garażu ze świetlikami? Czy schronić się w łazience albo w korytarzu, gdzie nie ma okien? To zależy od zagrożenia. Można wydzielić jakąś część garażu, gdzieś, gdzie nie ma okien, choćby workami z piaskiem. Starałbym się wybrać miejsce przylegające do ściany zewnętrznej, wstawiłbym w środek jakąś zagrodę wykonaną z worków z piaskiem, przygotowałbym sobie narzędzia, gdyby zablokowało się wejście, by przekuć się przez ścianę na zewnątrz. Te MDS-y, zgodnie z definicją wymyśloną przez straż pożarną, są to miejsca chroniące przed gwałtownymi zjawiskami atmosferycznymi. Czyli jak będzie padał z nieba grad w postaci kulek lodu, to może się pani tak schować. Ale jeśli to będą ruskie grady, to wiele MDS nie pomoże. Jak ogłaszano wyniki tej inwentaryzacji, wszystko wyglądało pięknie. Znacznie gorzej, gdy zaczęto przyglądać się z bliska. Przykładowo w Warszawie powiedzieli, że w razie zagrożenia do pewnego obiektu wprowadzi się 6 tys. ludzi, bo on ma taką pojemność. A ja byłem w tym obiekcie i on nie ma wentylacji. W Mariupolu w czasie oblężenia masa ludzi zginęła nie w momencie uderzenia rakiety, ale podusiła się w piwnicach. Zawalił się budynek, nie było wyjścia zapasowego, nie było dostępu powietrza. Nie możemy wojny rozpatrywać w sposób abstrakcyjny. Musimy sobie zadać pytanie. Jak są przygotowane Suwałki czy Kraków na opad promieniotwórczy. Teraz. Co możemy zrobić my, obywatele? Musimy się obudzić z tego snu, w którym tkwiliśmy przez ostatnie 30 lat. I po prostu zacząć działać. Zacząć się szykować. Co można zrobić "na już"? Np. przygotować zapas jedzenia i wody na 14 dni. Dlaczego akurat 14 dni? Po 14 dniach, nawet w przypadku silnego opadu radioaktywnego, promieniowanie powinno zmaleć na tyle, że będzie można już wyjść na zewnątrz. Z drugiej strony to też jest taki okres uniwersalny, bo nawet w razie jakiejś powodzi czy innego kataklizmu po tych 14 dniach struktury państwa powinny otrzeźwieć na tyle, że powinna dotrzeć już do nas jakaś pomoc. Jeśli mamy taką możliwość, powinniśmy z obszarów zagrożonych wyjechać wcześniej. Tylko najgorsze tu jest to, że my żyjąc w swojej banieczce komfortu, nie umiemy podejmować decyzji radykalnych, czyli: widzę, że coś się dzieje, mam znajomych czy rodzinę na drugim końcu Polski, zbieram się i jadę. Co się musi dziać, żebyśmy wiedzieli, że to już czas na taką decyzję? To trzeba zrobić już, gdy zaczną się pojawiać takie sygnały, jakie zaczęły się pojawiać w Ukrainie. Czyli koncentracja wojsk wzdłuż granicy itd. Nawet jeśli się okaże, że spakuje się pani, zabierze dziecko i pojedzie do rodziny, znajomych na drugi koniec Polski, a po dwóch – czterech dniach sytuacja się ochłodzi, Rosjanie wycofają wojska itd. i pani wróci do domu, to to nie jest zmarnowany czas. Bo pani sobie zrobiła ćwiczenia z tego, jak pani się powinna zachować. I następnym razem już pani będzie wiedziała, co spakować, jaką trasą jechać, poza głównymi drogami, będzie pani miała papierowe mapy, zapas paliwa itp. Co dobrze jest mieć przygotowane, oprócz wody i jedzenia? Odzież, najlepiej typowo turystyczna, bielizna termiczna, najlepiej nie w barwach maskujących. Podstawowe środki ochrony przed tym, co może spaść z nieba, w zakresie szeroko rozumianej broni masowego rażenia – maski, maseczki fpp3, gumowe płaszcze, zwykłe kalosze. Taśma szara naprawcza, którą można uszczelnić odzież. Power bank, jakieś radyjko, apteczka, a w niej staza, opatrunek hemostatyczny, do tego zwykłe opatrunki, no i oczywiście zapas leków, które normalnie przyjmujemy. A także leki przeciwbólowe i na dolegliwości gastryczne. Warto też dołożyć do tego jakiegoś rodzaju filtr do oczyszczania wody. Są specjalne butelki, które uzdatnią nawet wodę z kałuży, koszt to ok. 100 zł. Tego wszystkiego nie trzeba kupować naraz, można uzupełnić zapas etapami. Jeśli mamy dzieci, wskazane jest wykonanie wcześniej zafoliowanych plakietek z imieniem, nazwiskiem dziecka, nazwiskami rodziców i krewnych, adresami i numerami telefonów. Lub marker niezmywalny i piszemy to dziecku na rękach. To są proste rzeczy. W zakresie przygotowania schronu to już się robi bardziej skomplikowane, natomiast miejmy świadomość, że bardzo wiele piwnic w blokach czy domach jednorodzinnych można zawczasu przygotować i one bardzo dobrze będą spełniały funkcje ochronne. I to nie są bardzo skomplikowane przygotowania, bo to się często sprowadza do tego, żeby zaślepić otwory okienne. Najpopularniejszym, najprostszym materiałem są worki z piaskiem czy ziemią, plus jakieś płyty betonowe. Można podstemplować sufit. Jeśli chcemy zwiększyć odporność takiego prowizorycznego ukrycia w piwnicy przed opadem promieniotwórczym to na stropie nad tą piwnicą, nie przekraczając nośności konstrukcyjnej, można ułożyć dodatkową warstwę worków z piaskiem. Większość tych zabiegów ochrony przed promieniowaniem sprowadza się do tego, by w sposób maksymalny pogrubić ściany i stropy i zaopatrzyć się we w miarę oczyszczone powietrze. Żeby było śmieszniej, oczyszczanie powietrza można wykonywać przy wykorzystaniu metod stosunkowo prymitywnych. Skąd czerpać informacje na ten temat? Czy znajdziemy coś na stronach rządowych? Jest trochę publikacji książkowych. Generalnie możemy też korzystać z tych opracowań, które powstały jeszcze za PRL-u. Jeśli mamy zacięcie techniczne, potrafimy pewne rzeczy przeliczyć, możemy skorzystać z tych opracowań. Ale zalecałbym korzystanie z porad profesjonalistów, gdy np. trzeba przeliczyć nośność stropu, żeby wiedzieć, ile tych worków z piaskiem możemy położyć, by było bezpiecznie. Niestety, nie znajdziemy zbyt wielu informacji na stronach rządowych. A to powinien być obowiązek – każda instytucja, rządowa czy samorządowa, powinna na swojej stronie internetowej mieć zakładkę: obrona cywilna, i tam powinny być podstawowe informacje, gotowe projekty tego, jak wzmocnić piwnicę, jak stworzyć ukrycie w ogrodzie itp. Mówi pan o piwnicach w domach jednorodzinnych – a co z blokami? Może warto się samoorganizować, porozmawiać z sąsiadami, ze wspólnotą mieszkaniową, wydzielić fragment garaży podziemnych czy piwnicy, przygotować materiały do zabezpieczenia otworów okiennych itp. Budynki pokomunistyczne – wielka płyta, paradoksalnie są bardzo dobrze przystosowane konstrukcyjnie to pełnienia funkcji ochrony przed opadem promieniotwórczym, są też bardzo odporne na ostrzał. A beżowe bloki? Co z mieszkańcami tych wszystkich nowych osiedli, które powstały w ciągu ostatnich 30 lat? Nie byłoby tych problemów, gdybyśmy mieli odpowiednie przepisy, jak w Finlandii. Nie byłoby żadnej dyskusji. Wiedziałaby pani, że część garażu została wykonana jako budowla ochronna, w razie zagrożenia bierze pani dziecko, dwa plecaki, schodzi pani do piwnicy, robią to inni lokatorzy, zamykacie potężne stalowe drzwi. Dzieci mają przygotowany kącik zabaw, macie czajnik czy ekspres, pijecie kawkę, czekacie na rozwój sytuacji. Generalnie każdy blok, tak jak każdy budynek użyteczności publicznej, powinien mieć schron. Uwzględnienie takiej budowli ochronnej zwiększa koszt całej budowy zaledwie o kilka procent. To powinien być standard, tak jak standardem dziś jest podjazd dla wózków czy winda. Wracając do tego, co jest — jakieś działania z przystosowania podziemnych kondygnacji można podjąć, ale to każdorazowo wymaga oceny. Być może czasem łatwiej byłoby wykonać ukrycia na terenach między blokami, ale niestety tych terenów na nowych osiedlach nie mamy dużo. Możemy też założyć, że część tych obszarów będziemy ewakuować na inne tereny w obrębie miasta lub tuż poza miastem, ale wtedy z kolei trzeba zawrzeć jakieś porozumienia z lokalnymi gminami, opracować to zawczasu, przygotować trasy i procedury ewakuacji itd. Łapie się pani za głowę, bo to jest masa pracy, którą trzeba wykonać w czasie pokoju. Ja wiem, że to jest przerażające. Jest, bo zakładając nawet idealny scenariusz, że zaczynamy to robić już teraz, że opracujemy świetne przepisy, wszyscy będą maksymalnie profesjonalni i zaangażowani na każdym etapie ich realizacji, wszystkie środki zostaną przeznaczone dokładnie na to, na co miały zostać przeznaczone, nikt nie zdefrauduje żadnych pieniędzy, nikt nie będzie robił wałów na materiałach, nikt nie będzie kupował sprzętu od zakładanych naprędce firm, od rozmaitych instruktorów narciarstwa czy handlarzy bronią – to nadal jest to bardzo czasochłonny i skomplikowany proces. Musimy mieć świadomość, że czas i tak ucieknie. Gdybyśmy zaczęli ten program 25 lutego 2022 r., to efekty byśmy mieli od dawna. *** * Aleksander Fiedorek prowadzi firmę, zajmującą się projektowaniem i wyposażaniem schronów. Wraz z współpracownikami zasiada również w zespole przy ministrze rozwoju i technologii, który przygotowuje przepisy dotyczące schronów i ukryć doraźnych. Prowadzi też Stowarzyszenie Instytut Budownictwa Ochronnego SIBO, którego celem jest szerzeniem wiedzy o budownictwie ochronnym.

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS