Home/science/O tym jak Twardowski przesta byc Niemcem

science

O tym jak Twardowski przesta byc Niemcem

Pan Twardowski postac ktora znamy z legendy istnia naprawde. Najwiecej dowodow aczy go z Krakowem do ktorego dotar z rodzinnej Norymbergi. Uwazano go za czarownika ale by tez intrygantem.

By Tomasz Nowak | October 18, 2024 | science

W zakrystii kościoła farnego w Węgrowie wysoko nad drzwiami wisi lustro. Zawieszono je tak, że nikt nie może się w nim przejrzeć nawet przypadkiem. Podobno w jego zmatowiałej powierzchni można zobaczyć przyszłość. Metalowe zwierciadło ma 56 na 46,5 cm, waży 17,8 kg i jest wykonane z metalu. Mimo grubości wynoszącej 8 mm – pękło. Nie wiadomo dlaczego. Jest kilka legend z tym pęknięciem związanych. Jedna z nich głosi, że to Napoleon zobaczył swoją klęskę pod Waterloo i uderzył w nie ręką. Kolejna wspomina proboszcza, który ujrzał w swoim odbiciu diabła i cisnął w lustro kluczami. A jeszcze inna – postać Twardowskiego, który na prośbę Zygmunta Augusta przywoływał ducha jego zmarłej żony, Barbary Radziwiłłówny. Zabiegi spirytystyczne spowodowały, że lustro pękło. Na jego ramie widnieje łaciński napis, który w polskim tłumaczeniu historyka Jana Kuchty brzmi: „W tem zwierciadle Twardowski pokazywał czary/ Bogu jednak należne oddawał ofiary”. To jedyny przedmiot, który pozostał po słynnym magu, ale niejedyny dowód jego istnienia. Co wiemy o Janie Twardowskim? Legenda głosi, że przed wiekami żył w Krakowie szlachcic Jan Twardowski. Był człowiekiem wykształconym, studiował na zagranicznych uniwersytetach, a czas spędzał na czytaniu ksiąg dotyczących magii i alchemii. Prowadził też eksperymenty, aby zamienić ołów w złoto, ale jego prace nie przynosiły efektów. Zniechęcony wezwał diabła, z którym zawarł umowę i spisał cyrograf. Diabeł miał spełniać wszelkie jego życzenia i realizować pomysły. Gdyby jednak Twardowski trafił do Rzymu, diabeł zabierze jego duszę do piekła. Tyle że szlachcic do Rzymu się nie wybierał. Uzbrojony w diabelskie moce Twardowski ruszył w Polskę. Żeby łatwiej się przemieszczać, wyczarował wielkiego koguta, na którym wierzchem, niby na koniu, podróżował. Ku zaskoczeniu diabła, zamiast zgodnie z ludzką naturą wykorzystać magię do niecnych celów, mag dobro czynił. Leczył ludzi i zwierzęta, burmistrza Bydgoszczy odmłodził, a z jego domu „kusidła i duchy” przegnał, z Doliny Prądnika skałę przeniósł, którą lud tamtejszy zwie Sokolą, a przybysze Maczugą Herkulesa, w Nekle groblę usypał i cztery pagórki nazywane Diablimi Sakiewkami. Zgromadził wielkie ilości srebra w kopalni w Olkuszu, naznosił wielkich kamieni pod Czerwińskiem, usypał Pustynię Błędowską, a w końcu służył na dworze króla, a tam byle łapserdaków przecież nie wpuszczano. Potrafił też mag żarty sobie z mieszczan robić, na przykład wtedy, gdy czarodziejską inkantacją zmusił mieszczkę handlującą na rynku w Krakowie do potłuczenia własnych garnków. Czytaj więcej „Nie pozwolę mojemu synowi być carem moskiewskim” – powiedział Zygmunt III Waza do hetmana Stanisława Żółkiewskiego w sierpniu 1610 r. w obozie pod Smoleńskiem. Król pragnął sam sięgnąć po tron, a potem, po podporządkowaniu sobie Rosji, z pomocą jej armii współdziałającej z wojskami Rzeczypospolitej rozciągnąć rządy nad Szwecją. To był główny motor napędowy jego postępowania. Zabawa skończyła się, gdy diabeł zwabił szlachcica do karczmy Rzym, skąd miał zamiar unieść Twardowskiego do piekieł. To nie koniec legendy, bo ma ona kilka niezależnych rozwiązań. Jedna opowieść wspomina, że Twardowski próbował uciec na kogucie, ale diabeł przywiązał nić do jego nogi. Gdy zbieg był już blisko gwiazd, czart szarpnął, mag spadł z ptaka i wylądował na Księżycu. Dwie kolejne mają element matriarchalny. W pierwszej diabeł porwał Twardowskiego z karczmy, a ten przestraszony zaczął recytować kantyczki do Matki Bożej. To poraziło czarta, który porzucił go na progu piekieł, gdzie szlachcic pokutuje i czeka na koniec świata. Kolejna, zaproponowana przez Adama Mickiewicza, kończy się dobrze dla alchemika. Zgodnie z cyrografem diabeł musiał spełnić ostatnie życzenia maga. Jedno z nich polegało na zamianie: „Ja na rok u Belzebuba, Przyjmę za ciebie mieszkanie; Niech przez ten rok moja luba, Z tobą jak z mężem zostanie” – mówił Twardowski ustami naszego wieszcza. To wyzwanie było ponad siły diabła, który czmychnął dziurką od klucza. Polski Faust W naszej świadomości Jan Twardowski jest postacią literacką, która kojarzy się z niemieckim kręgiem kulturowym i postacią Fausta znaną z dzieł Goethego, Thomasa Manna czy średniowiecznych ksiąg jarmarcznych. Nie jedynie, bo w naszej literaturze też pełno do niego nawiązań. Pisali o nim Adam Mickiewicz, Józef Ignacy Kraszewski, Leopold Staff, Lucjan Rydel, Jan Lechoń... Powstawały o nim opery i balety. Chociaż pojawiają się słabe głosy przeciwne, wszystko wskazuje na to, że był on postacią historyczną. Pierwsza wzmianka o Twardowskim pojawia się w pismach humanisty, pisarza i tłumacza Łukasza Górnickiego. W „Dworzaninie polskim” z 1566 r. opisuje sztukę żartowania, przytaczając opowieści oryginalne pochodzące bezpośrednio z życia królewskiego dworu. Tu pojawia się opowieść o handlarce, która sprzedawała garnki. „Widzisz onę niewiastę, co garce przedaje?” – Górnicki cytuje słowa Twardowskiego skierowane do dworzanina, który „miał »defekt rozumu« polegający na upodobaniu w studiach magii” – „ta, gdy kilka koniuracyi zmówię, potłucze hnet te wszystkie garnki kijem”. Twardowski rozpoczął koniuracyje, „aby ów mniemał, że diabłów wzywa”, a jednocześnie wypuścił z ręki chustkę. Na ten znak baba złapała za kij i potłukła wszystkie garnki. Dopiero później w obecności króla Twardowski przyznał się, że babinie za te garnki wcześniej zapłacił. Górnicki sugeruje w dykteryjce, że Twardowski był pupilem króla, pokazuje też, że w swej praktyce czarnoksięskiej stosował zupełnie niemagiczne środki. Wprawdzie Górnicki cofnął opowieść w czasy Zygmunta Starego, ale historycy są pewni, że był to celowy zabieg. Po prostu Górnicki miał ciepłą posadkę sekretarza i bibliotekarza na dworze Zygmunta Augusta i nie potrzebował zrażać do siebie króla. Opowiastką kpił z Twardowskiego, dworu, a pośrednio także z króla, którego doradcą w sprawach wiedzy tajemnej i wróżb był właśnie czarnoksiężnik. Metalowe lustro z Węgrowa: „w tem zwierciadle Twardowski pokazywał czary...” ADOBESTOCK Ta „wiedza tajemna” doprowadziła do eksperymentu magicznego, który przysporzył Twardowskiemu największej sławy. Czarnoksiężnik miał wezwać z zaświatów ducha zmarłej żony króla, Barbary Radziwiłłówny. Ta się pojawiła, przeszła przez komnatę, a później zniknęła. Król tak rwał się do małżonki, że siłą go trzeba było na krześle zatrzymać i to wówczas słynne lustro z węgrowskiej kolegiaty pękło. Opis zdarzenia pojawia się co najmniej w trzech relacjach: poety Jana Gizy, doktora Joachima Possela i jezuity Stanisława Bielickiego. Roman Bugaj w pracy „Nauki tajemne w dawnej Polsce. Mistrz Twardowski” odtworzył przebieg prawdziwych zdarzeń na podstawie relacji historycznych. Według niego Twardowski brał udział w spisku, w którego konsekwencji jego inicjatorzy mogli mieć wpływ na decyzje królewskie. Czarnoksiężnikowi w tej intrydze przypadła rola głównego aktora – jemu i Barbarze Giżance, mieszczce warszawskiej niezwykle podobnej do zmarłej królowej, która wcieliła się w ducha Barbary Radziwiłłówny. Mikołaj Mniszech, podkomorzy nadworny koronny, spotkał Giżankę, córkę warszawskiego mieszczanina, kupca i lichwiarza, i zdumiał się, jak bardzo podobna jest do królowej. Opowiedział o tym swemu bratu Jerzemu i księdzu Franciszkowi Krasińskiemu. To ksiądz był autorem planu. Mikołaj miał przygotować grunt, a Twardowski „wywołać” odpowiednio ucharakteryzowaną Giżankę. W drugiej części planu należało wprowadzić kobietę na dwór i postawić u boku króla, a następnie wykorzystać jej wpływy. Barbara Giżanka poznała Zygmunta Augusta ok. 1569 r. Śledztwo po śmierci króla wskazywało datę 6 stycznia 1571 r., kiedy znajomość miała zostać zacieśniona. W konsekwencji tego zacieśniania 8 września 1571 r. Giżanka urodziła córkę. Wprawdzie szlachta nie wierzyła w ojcostwo króla, ale Barbara stała się jego nieodłączną towarzyszką, dla której urządził pałac w Bronowie. Plotki głosiły nawet, że król zamierzał poślubić Giżankę. Dzięki jej wstawiennictwu m.in. Franciszek Krasiński otrzymał sakrę biskupa krakowskiego, a marszałek wielki koronny Jan Firlej, szwagier Mniszchów, wspiął się na urząd wojewody krakowskiego. Tuż po śmierci króla rozpoczęło się wspomniane śledztwo dotyczące okoliczności zgonu oraz rozkradania jego majątku. „Ktoś zmusił umierającego króla do podpisania kilku listów i że darowizny na mocy tych listów wynoszą 50 000 zł rocznego dochodu” – cytuje zeznania świadka Bugaj. Według autora „Nauki tajemnej w dawnej Polsce” odpowiadał za to biskup krakowski Franciszek Krasiński. Śledztwo było konsekwencją rozpowszechnionego przekonania, że młoda kochanka systematycznie podtruwała władcę grzybami halucynogennymi. Świętosław Orzelski – polski historyk, pisarz polityczny i autor dzieła „Bezkrólewia ksiąg ośmioro” – zanotował: „król umarł od napojów i czarów, których wyraźne ślady są na jego ciele [...]. Sprawcami tej zbrodni są ci, którzy najniegodniejszym i niesłychanym w Polsce sposobem zaskarbili sobie łaskę króla, stręcząc mu niewiasty”. Świadkowie zeznawali, że „żona Gizy, matka Barbary, wraz z córką używały czarów na opętanie króla”. Jeden ze świadków informował, że „Mniszchowie mieli u siebie dwóch magów, Gradowskiego i Durana, i posługiwali się nim w swoich sprawkach”. Ale jak to? Duran, czyli w zapisie łacińskim Duranovius, a nie Twardovius? Czytaj więcej Ministerstwo Kultury bada pochodzenie kilkunastu rękopisów, które zostały odnalezione w bibliotekach w USA, Niemczech i Wielkiej Brytanii. Dotychczas naukowcy byli przekonani, że zostały one bezpowrotnie utracone. Jan Twardowski – Niemiec, ale nasz Lorenz Dhur (Laurentius Duranovius) – świadkowie dochodzenia wyraźnie potwierdzili brzmienie nazwiska – był rodowitym Niemcem z Norymbergi, który stał się naszym swojskim Twardowskim z bardzo prostego powodu: „durus” po łacinie znaczy twardy. Jan Kuchta postawił w 1929 r. hipotezę, że Dhur i Twardowski są tą samą osobą. Tego samego zdania jest Roman Bugaj: „Duranovius ginie z czasem bezpowrotnie, podczas gdy Twardowski zostaje w naszym kraju na zawsze i takim go znają wszyscy późniejsi autorzy” – wnioskuje Bugaj. Lorenz Dhur urodził się w Norymberdze, a studia nad medycyną i wiedzą tajemną, które rozpoczął około 1515 r., prowadził w Wittenberdze oraz Padwie. Istnieje prawdopodobieństwo, że Franciszek Krasiński poznał Dhura-Twardowskiego podczas własnych studiów w Wittenberdze. Duranovius, zanim trafił na Wawel, według austriackiego historyka Johanna Nepomuka Vogla podróżował po Włoszech. Zwiedził m.in. Wenecję, Bolonię, Padwę i Rzym – gdzie najprawdopodobniej kontynuował studia. Życiorys tego maga jest porwany i niespójny. Zapewne dlatego, że swoje praktyki czarnoksięskie musiał prowadzić w tajemnicy. Wiemy jednak, że pełnił funkcję lekarza nadwornego Albrechta Hohenzollerna, ostatniego wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego, lennika polskiej korony w Królewcu. Następnie czarodziej zatrudniony był na dworze u magnata Mikołaja Radziwiłła „Czarnego”, który „zaprotegował go królowi” i stąd trafił do Krakowa. Ze źródeł historycznych wynika, że jako czarnoksiężnik pracował na dworze królewskim w latach 1565–1573. Jego obecności dowodzą rachunki w księgach królewskich wystawiane na nazwisko „Dominus Dhur” albo „Dor Szwab”. Po intrydze z Giżanką musiał jednak na jakiś czas zejść z oczu królowi. I tak trafił do Bydgoszczy. Wspomina o tym Possel w historii o szlachcicu polskim, który „piękny majątek odziedziczony po przodkach zmarnowawszy”, chciał się dzięki sztuce czarodziejskiej i diabelskim mocom ponownie wzbogacić. Bugaj dowodzi, że „opowieść nosi wszelkie znamiona zdarzenia historycznego”. Ostatnie dobrze udokumentowane zapiski mówią, że Twardowski przywiózł z Wittenbergi osobliwe „metalowe zwierciadło”, które na łożu śmierci podarował biskupowi Krasińskiemu. Oznacza to, że zmarł przed 1577 r. – w tym roku biskup rozstał się ze światem – i wszystko wskazuje na to, że miało to miejsce w karczmie Rzym. We wsi Mystki-Rzym na Podlasiu, w gminie Wysokie Mazowieckie, onegdaj funkcjonowała karczma o nazwie Rzym. Jeszcze w latach 30. XX w. miejscowa ludność twierdziła, że to tam Twardowskiego diabli porwali. Prawda wygląda nieco inaczej. Mag najpewniej ukrywał się w tej karczmie i tam dopadli go zabójcy nasłani przez Mniszchów, którzy bali się niewygodnych informacji dotyczących stręczonych królowi kochanek. Czytaj więcej Cywilizacyjne korzenie Europy zwykło się wyprowadzać z antycznej Grecji, starożytnego Rzymu i tradycji judeochrześcijańskiej. Zagłębiając się bardziej w temat, trudno nie zwrócić uwagi na to, że na cywilizację europejską składają się także – w mniejszym lub większym stopniu – elementy innych kultur: celtyckiej, germańskiej, bałtyjskiej i słowiańskiej. Diabły narodowe W całej historii czarnoksiężnika Twardowskiego, który duszę sprzedał diabłu, pozostaje jedna niejasność. Co za diabeł kupił jego duszę? Mickiewicz twierdzi, że Mefistofeles, ten sam, który pakt zawarł z Faustem w opowieści spisanej przez Johanna Wolfganga von Goethego. I tu coś zgrzyta nieprzyjemnie w całej tej legendzie. Czy aby Mickiewicz nie chciał, żeby stała się ona bardziej „światowa”? Przede wszystkim Mefistofeles kuszący Fausta musiał być Niemcem, czyli obcym, a my mamy przecież całe tłumy naszych polskich rodzimych diabłów, tych niezbyt mądrych stworzeń, które nad wszystko lubią dziuple w pniach wierzb albo „mieszkają stale w błotach, trzęsawiskach, po lasach, w gruzach zamkowych i chat wieśniaczych” – czytamy w „S. Orgelbranda Encyklopedji Powszechnej”. Julian Tuwim wylicza w pracy „Czary i czarty polskie oraz wypisy czarnoksięskie”: „Nieskończoną litanję imion, przezwisk i epitetów miał w Polsce ów duch nieczysty. Więc generalia: djabeł, szatan, bies, czart, demon, lucyper, napaśnik, kusiciel, pokusa, kaduk, gniewnik, kusy, więc imiona własne – słowiańskie i obce – jak: Farel, Orkjusz, Opes, Loheli, Latawiec, Chejdasz, Koffel, Rozwod, Smołka, Harab-Mysliwiec, Ileli, Kozyra, Gajda, Ruszaj, Pożar, Strojant, Bież, Dymek, Rozbój, Bierka, Wiecher, Szczebiot, Odmieniec, Fantasma, Wilkołek, Węsad, Dyngus albo Kiczka, Fugas, djablice: Dziewanna, Marzana, Węda, Jędza, Ossorja, Chorzycam Merkana. Był także Muchawiec, Czerniec, Bajor, Czeczot, Kubeba, Smolik, Gonad, Boruta...”. Spisuje poeta te nasze rodzime diabły, które każdy chłop prosty potrafił przechytrzyć, a co dopiero wykształcony szlachcic. Według Bugaja: „Twardowski ubrany w żupan i kontusz, z karabelą u boku, (...) stał się prawdziwym Polakiem, »bohaterem narodowym« i jako taki wszedł później do literatury”.

SOURCE : rp
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS