Home/science/Gorzkie sowa zakonnika to sa tematy o ktorych polski katolik nie chce syszec

science

Gorzkie sowa zakonnika to sa tematy o ktorych polski katolik nie chce syszec

Dzis gos Koscioa na temat kryzysu ekologicznego i spoecznego jest jednoznaczny. W tej narracji Ziemia powinna byc naszym wspolnym goscinnym domem dla wszystkich. To sa tematy o ktorych polski katolik nie chce syszec mowi w rozmowie z Onetem ojciec Stanisaw Jaromi franciszkanin ekolog.

October 06, 2024 | science

Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu Za jakie grzechy ta powódź? Powódź jest zjawiskiem naturalnym, które w przyrodzie zawsze było. Potop jest zjawiskiem symbolicznym, które jest w Starym Testamencie, więc pytam: za jakie grzechy? Nie jest łatwo, widząc skutki jakichś działań, pytać o przyczyny. Jednak gdy skutki są tragiczne, jest to konieczne. Mówimy zatem, że ktoś zgrzeszył tak, jak opowieść biblijna o potopie. Mamy jednak kłopot z rozróżnieniem grzechów indywidualnych i grzechów społecznych. Z grzechów osobistych potrafimy się dosyć prosto rozliczyć, bo przecież mamy mnóstwo różnych propozycji rachunku sumienia, do tego całą tradycję spowiedzi indywidualnej. Natomiast od jakiegoś czasu, od mniej więcej 30 lat trwa debata, czy rzeczywiście są grzechy społeczne. Grzech społeczny to na przykład zaniedbanie przyrody? Grzechy społeczne mają to do siebie, że widzimy grzech, widzimy jego skutki, a nie widzimy grzesznika. Czyli osoby odpowiedzialnej? Czyli nie ma kogo złapać za rękę, nie ma komu dać pokuty, nie ma kogo ukarać. Widzimy jednak, że ci grzesznicy są, choć nie potrafimy ich precyzyjnie nazwać. Grzechem społecznym jest odwrócenie się od ekologii? Rozmawiałem nie tak dawno, tutaj w Pradze, gdzie mieszkam i pracuję od 10 miesięcy, z nauczycielką w szkole katolickiej. Zastanawialiśmy się, czy to, że ta powódź zaatakowała Polskę i Czechy w święta Podwyższenia Krzyża Świętego i Matki Bożej Bolesnej, ma jakieś znaczenie. PRZECZYTAJ: Polacy podzieleni w ocenie działań rządu podczas powodzi [SONDAŻ] Czy patrząc na cierpienie Jezusa i Marii, widząc dramaty ludzkie spowodowane wielką wodą, nie powinniśmy iść dalej i dostrzec ból w świecie przyrody, tak przez nas eksploatowanej i niszczonej? Przecież papież Franciszek mówi, że cierpimy nie tylko my, ale cierpi też Matka Ziemia, rozlega się jej wielki płacz. Nauczycielka zgodziła się ze mną, ale zauważyła, że my tę głębię tematu jeszcze czasem rozumiemy, ale jej uczniowie już nie. Ani tego języka, ani tego systemu pojęć. Więcej, gdybyśmy to im próbowali tłumaczyć, mogliby to odebrać jako zabobonne myślenie, a nawet mogłoby to zostać wyśmiane. "Publicznie nikt chyba o tym nie powie" To też świadczy o kryzysie Kościoła. O kryzysie przekazu, o tym, że ten kod kulturowy, który nazywamy tradycją chrześcijańską, nie został zrealizowany. I to jest porażka całego naszego systemu pedagogicznego, wszystkich nauczycieli religii i wychowawców w licznych wspólnotach dla dzieci i młodzieży. W zasadzie poczucie tej porażki jest dosyć powszechne, tylko że publicznie nikt chyba o tym nie powie. Powódź to płacz Ziemi? Ekolodzy, eksperci, naukowcy mówią wprost, że chcąc wywołać powódź, wystarczy wycinać lasy w górach, budować na terenach zalewowych, lekceważyć dynamikę zmian klimatycznych i tak dalej, i tak dalej. Rozumiem, że pani zmierza do tego, czy Pan Bóg tym wszystkim się posłużył, by ukarać nas za pychę w byciu kiepskimi zarządcami Ziemi. Jeśli tak, to ja oczywiście nie potrafię odpowiedzieć jasno. Bez wątpienia natomiast mogę powiedzieć, że to jest twarda i przykra lekcja. Wielu bezbronnych ludzi cierpi, traci majątek swego życia. "Mnie osobiście to boli" I to jest moment, kiedy Kościół może wezwać wiernych do nawrócenia ekologicznego? Tak! Oraz do korekty w naszym gospodarowaniu zasobami przyrody, czyli wspaniałym Bożym stworzeniem, które dostaliśmy za darmo, a które marnujemy, betonujemy, zaśmiecamy plastikiem. PRZECZYTAJ: "Ostatnie tchnienie Kościoła, który wciąż jest bardzo średniowieczny" Przecież od dawna lekceważymy prawa przyrody i prawa Boże, eksploatujemy Ziemię często tylko dla zysku albo dla rozrywki, albo dla jakichś prywatnych zachcianek. Mnie osobiście to boli, a franciszkańskie serce płacze. Franciszkańskie i ekologiczne. W 1979 r., czyli zaraz na początku swego pontyfikatu, Jan Paweł II ogłosił świętego Franciszka z Asyżu patronem ekologów. Poważnie traktował naukę i ekspertów naukowych. Rozumiał, że kryzys ekologiczny generuje kryzysy społeczne. Wiedział, że to jest wielkie wyzwanie w imię odpowiedzialności za ten świat, w którym żyjemy, a w którym powinniśmy być dobrymi, opiekuńczymi gospodarzami. Głównym przesłaniem ekoorędzia Jana Pawła II była właśnie etyczno-moralna odpowiedzialność za to, co robimy na Ziemi. I chciał, aby naszym przewodnikiem był właśnie św. Franciszek, którego święto mamy 4 października. Zatem w tym czasie razem z papieżem Franciszkiem prosimy duszpasterzy, żeby w okolicy tego dnia pomodlili się z wdzięcznością za stworzenie i prosili o siłę do nawrócenia ekologicznego. Już to widzę. Ale to jest w dokumentach Kościoła dokładnie opisane. Najstarszy jest z 1972 r., cenny z 1990, najważniejszy z 2015, a ostatni sprzed kilku miesięcy. No i co z tego. Aby ktoś nie myślał, że to pomysł Jaromiego. PRZECZYTAJ: Powodzianie są wściekli. Skarżą się na ubezpieczycieli. "Nawet brakuje słów" "Zaprosił nasz proboszcz" Wiemy, jaki stosunek do ekologii ma wielu ludzi w Polsce. Ekologia jako nauka, jako nudna lekcja w szkole, jako aktywizm, jako obelga... Kto tyle sprzecznych narracji wytrzyma? Kiedy ponad dwa lata temu doszło do katastrofy na Odrze, pojechaliśmy tam, staliśmy nad rzeką i modliliśmy się. I przyszli miejscowi ludzie, przyszli różni aktywiści... Modlili się z wami o przepędzenie złotych alg? Bardziej o fachowych odpowiedzialnych zarządców rzeki i jej dorzecza. Nawet miejscowy proboszcz nas zaprosił. Była msza święta, wygłosiłem kazanie z orędziem ekologicznym. Oczywiście frekwencyjnego szału nie było, ale udało mi się przekazać ważne rzeczy. Każdy ksiądz może przecież delikatnie podpowiedzieć ludziom, że jest szereg tematów związanych z szeroko rozumianą ekologią, że one nas dotyczą i że możemy się uderzyć nie tylko w cudze piersi, ale i we własne. Ojciec jest polskim zakonnikiem, więc obserwuje ojciec ten polski Kościół z różnych stron, z perspektywy KUL-u, na którym ojciec studiował, z perspektywy Krakowa i Watykanu, gdzie ojciec pracował, i teraz z Pragi. Oprócz teologii ukończyłem ochronę środowiska i filozofię przyrody, rozwijałem myśl ekologiczną w zakonie franciszkańskim i nieraz pytałem, dlaczego polski Kościół nie chce podejmować tematów dotyczących przyrody, pokoju i sprawiedliwości. I co? Mój promotor śp. abp Józef Życiński mówił, że będzie lobbował, by odpowiednie struktury, wzorem innych krajów, powstały przy Episkopacie. Tak chociażby, jak to jest w Czechach, gdzie jeden z biskupów koordynuje całe zaangażowanie społeczne w ramach Iustitia et Pax... W polskim Kościele nie brakuje zaangażowania społecznego. Oczywiście, jest na przykład Caritas, który w Polsce bardzo prężnie działa. Widać to również teraz, w czasie powodzi. PRZECZYTAJ: "Pierwszego dnia w klasztorze zdziwiłam się dwa razy". Poruszające wyznanie Ewy Mówiąc o zaangażowaniu społecznym Kościoła, mam na myśli jednak trochę co innego, nie tylko pomoc, kiedy dochodzi już do tragedii, ale działania, aby do takich dramatów nie dochodziło. Działam w Ruchu Ekologicznym św. Franciszka z Asyżu czyli REFA oraz w międzynarodowej franciszkańskiej Komisji ds. Sprawiedliwości, Pokoju i Ochrony Stworzenia. I jedna i druga aktywność jest mocna i popularna w Kościele powszechnym. "Pytanie »dlaczego« jest kłopotliwe" A w polskim? Niestety raczej na marginesie. Dlaczego jest na marginesie w Polsce? To jest dobre pytanie, tylko nie do mnie powinno zostać skierowanie. W naszych aktywnościach pytamy, dlaczego mimo wielkich inwestycji i rozwoju świata, ciągle skala ubóstwa się nie zmniejsza, dlaczego świat nęka tyle chorób, co sprawia, że skutki powodzi są tak tragiczne, dlaczego relacje między nami a przyrodą są coraz gorsze. Pytanie "dlaczego" jest kłopotliwe i myślę, że to jest jedna z przyczyn, że u nas, w Polsce, w naszym Kościele nie podjęto ryzyka uruchomienia struktur zajmujących się tak pojmowanym zaangażowaniem społecznym. Przyglądam się temu w świecie i widzę, że w tę aktywność angażują się przedstawiciele międzynarodowych zakonów i eksperci świeccy. Jednak znacznie mniej kler diecezjalny i hierarchowie. Ojciec stawia tezę, że polski Kościół katolicki nie dorósł do tego, żeby zająć się z jednej strony grzechami społecznymi, z drugiej strony ochroną stworzenia, ochroną ziemi, sprawami klimatu, ekologii. Nie powiedziałbym, że nie dorósł. Chodzi o to, że u nas w skali priorytetów kościelnych te tematy lądują gdzieś na końcu pierwszej dziesiątki, a może i poza nią. PRZECZYTAJ: Jak w Kościele katolickim wziąć drugi ślub? Prawnik odpowiada. 90 proc. spraw dotyczy jednego powodu W innych krajach i w Watykanie tak postawione sprawy społeczne, sprawy ochrony Ziemi są bardzo wysoko. Kościół Powszechny, nauczanie papieży posoborowych Pawła VI, Jana Pawła II, Benedykta XVI a teraz Franciszka wskazują na to, że to są sprawy ważne, priorytetowe. Można powiedzieć, że 10 lat temu, kiedy ukazała się encyklika Laudato si’, sprawy związane z ekologią znalazły się w pierwszej trójce tematów społecznych zajmujących Kościół Powszechny. Od tamtej pory mieliśmy już pandemię, kryzys migracyjny, toczące się wojny w Ukrainie i Izraelu. I dlatego te tematy są najważniejsze, ale klimat, ekologia są tuż za nimi. U nas pomiędzy wizytą papieża Franciszka na Światowych Dniach Młodzieży w 2016 r. a 2018 r., kiedy to w Katowicach odbywał się szczyt klimatyczny, polski Kościół na prośbę instytucji watykańskich trochę się tymi tematami zajął. Ogłoszono kilka dokumentów, zrobiono konferencję i uznano, że sprostano oczekiwaniom. Wkrótce potem zaczęła się pandemia, więc wszystko skoncentrowało się na kwestii zdrowia ludzi, a nie zdrowiu planety. Co jest w polskim Kościele priorytetem, jeśli chodzi o sprawy społeczne? Odbudowa Kościoła, oczyszczenie Kościoła, wyjście z kryzysu? Troska o struktury, o parafie i diecezje. Wsobne myślenie. Troska o zasoby. O majątek. My to nazywamy dziedzictwem, które mamy, i o które mamy obowiązek dbać. I w tym nie ma nic złego. Kwestie ekologiczne pojawiają się tam wtedy, gdy przynoszą efekt ekonomiczny. Proszę zwrócić uwagę, że Kościół w Polsce ma olbrzymi sukces w zastosowaniu odnawialnych źródeł energii. Fotowoltaika jest w parafiach i klasztorach. Moi redakcyjni koledzy Maricin Terlik i Szymon Piegza opisali przekręt z udziałem Kościoła w południowo-wschodniej Polsce dotyczący fotowoltaiki właśnie. W innych przypadkach jest lepiej, zwłaszcza tam, gdzie jest dobry gospodarz. Znam wiele przykładów lokalnych instalacji fotowoltaicznych, które dają samowystarczalność energetyczną parafiom czy klasztorom. To trochę pokazuje, jak myślimy o tych tematach. Proszę pamiętać, że u nas proboszcz jest religijnym liderem na danym terenie i on musi brać pod uwagę myślenie i potrzeby ludzi, dla których pracuje. Jeśli jest w jednym miejscu kilka, czy kilkanaście lat, a czasami i kilkadziesiąt, to jego działania dokładnie odzwierciedlają sposób myślenia mieszkańców danej parafii. Jak oni kombinują, to on też kombinuje, jak oni nie chcą ekologicznych rozwiązań, to on też nie chce. Jak oni uznają, że dla nich ekologia to tylko fotowoltaika, to dla niego też. Nie wiedzą, że zadbany, bioróżnorodny cmentarz może mieć znaczenie, a niewybrukowany skwerek przy kościele z kwietnymi rabatami jest wizerunkowo super. Zdarza się, że proboszcz chciałby mieć ładnie, zielono wokół kościoła, ale ludzie chcą mieć wyłożony kostką parking, tak, jak przy gminie, szkole czy centrum handlowym. Oczywiście są też proboszczowie z charyzmą, którzy potrafią się z zaangażowaniem pilnować przykościelnej przyrody i podnosić poprzeczkę parafialnych standardów. "To są tematy, o których polski katolik nie chce słyszeć" Jaka jest perspektywa hierarchów na ekologię? Część uważa, że tak wiele o tych kwestiach mówi papież, że oni już nie muszą. Inni twierdzą, że to nie nasz temat, nie nasz problem. Tylko czyj, lewaków, ekoterrorystów? Hmm. Zapominają, że dla chrześcijanina przyroda, ekosystem to Boże stworzenie i najlepszy dom do życia. Dobrze wiemy, że bez płodnej ziemi, zdrowej żywności, czystej wody czy nie ma zdrowego życia. Jest choroba i śmierć! A my chcemy troszczyć się o życie, być pro life . Jednak nie tylko w zredukowanej opcji troski o nienarodzone dzieci. Chcemy objąć troską wszystkich ludzi i świat w którym żyjemy. Uczniowie z Podlasia wyznają, dlaczego chcą chodzić na religię. "Mamy spoko księdza" Papież Benedykt zainicjował ekologizację państwa Watykan. Wprowadził nowoczesną technologię fotowoltaiczną, zamontowaną oczywiście tam, gdzie mu pozwolili konserwatorzy zabytków. Papież Franciszek wprowadził szereg innowacji, dzięki którym Watykan jest neutralnym klimatycznie, najbardziej ekologicznym państwem świata. Jest najmniejszym państwem świata, więc nie było to takie trudne. Nie musieli tego robić, ale chcieli pokazać, że można. Pracowałem tam trochę, więc przyglądałem się temu z bliska. To działa i daje dobry przykład, zielone świadectwo. I zaprasza zarządców diecezji, parafii, klasztorów do naśladowania. Tam też zobaczyłem, jak inaczej, pełniej, patrzą na to wszystko katolicy z innych krajów. Na przykład w Ameryce Łacińskiej refleksja religijna osadzona jest w ich środowisku naturalnym. Stąd niezrozumiałe dla nas często teologia ziemi, teologia ludu czy wyzwolenia. Tam troska o przestrzeń, wodę, ziemię, zasoby jest troską o wspólnotę i Kościół. A my tu raczej czynimy sobie ziemię poddaną, a nie kochaną. Czyńcie sobie ziemię kochaną — to było nasze hasło, które wymyśliłem na warsztatach REFA, trochę prowokacyjnie próbując odpowiedzieć tym, którzy każdy swój występek antyekologiczny tłumaczyli, że Pan Bóg im przecież pozwolił na czynienie sobie ziemi poddanej. Wiemy dobrze, że jeden minicytat z Pisma Świętego nie może być kluczem, czy wytrychem do zrozumienia całości przekazu. Ludzie go używają, by usprawiedliwić swoją agresję wobec środowiska, wobec bliźnich, często dokładnie wiedząc, że czynią to wyłącznie dla zysku i osobistej korzyści. I wtedy grzech społeczny staje się już grzechem indywidualnym. I powinien być przedmiotem i rachunku sumienia i spowiedzi. Dziś głos Kościoła powszechnego jest jednoznaczny, bo mamy dokumenty wysokiej rangi mówiące o kryzysie ekologicznym i społecznym, jak encykliki Laudato si’ i Fratelli tutti czy towarzyszący im dokument o kryzysie klimatycznym Laudate Deum. Wszystkie pokazują, że nie tylko ekosystem przyrodniczy powinien być zdrowy i harmonijny, ale również nasz, że tak powiem, ekosystem ludzki, cała społeczność ludzka. W tej narracji Ziemia powinna być naszym wspólnym, gościnnym domem dla wszystkich. To są tematy, o których polski katolik nie chce słyszeć. I żaden polski hierarcha o tym nie mówi. Prymas Polak miał kilka świetnych wystąpień na te tematy, niestety w węższym gronie, nie na forum. "Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć" Węższe grono nie jest dla maluczkich. Ale jest kilku biskupów, którzy o tym mówią, chociażby franciszkański biskup Damian Muskus. Za słabą siłę rażenia ma biskup Muskus. Cieszymy się tym, co jest. Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, że nie udaje nam się dobre gospodarowanie zasobami przyrody, nie udaje się nam transformacja energetyczna, nie udaje nam się przeciwdziałanie wojnom, migracjom. Ale próbujemy. Tajemniczy okres w życiu Jezusa. Co robił w czasie, o którym milczy Biblia? Dziś zadaniem Kościoła jest angażować ludzi w solidarność. Przychodzi taki moment, że trzeba zostawić wszystko i pomagać innym najlepiej jak potrafimy. Teraz mówi ojciec o powodzi. Boimy się zadawać pytania o odpowiedzialność za to wszystko, bo wtedy dotykamy już polityki i jej liderów. Jest też miejsce dla Kościoła w takich sytuacjach? Nie zauważyłem, by w czasie powodzi, w tych rejonach poszkodowanych ludzie Kościoła chcieli zająć swoje miejsce. Wolą zostawić je puste. Co mogliby zrobić? Chociażby zrealizować zadanie, które papież nam zleca w encyklice Laudato si’. Mówię o projekcie ekologii integralnej, który polega na tym, żebyśmy żyli w harmonii w czterech kluczowych relacjach: społecznej, z Panem Bogiem, ze światem przyrody i z samymi sobą. Jeśli te relacje są niezdrowe, zniszczone, by nie powiedzieć toksyczne, to znaczy, że potrzebujemy pomocy, by to uleczyć. Jednak jeżdżąc po Polsce, uczestnicząc w różnych spotkaniach, nigdzie nie doświadczyłem próby poważnego zmierzenia się z tym zadaniem. Nawet po pandemii, gdy uświadomiliśmy sobie, jak jesteśmy bezradni wobec czynników, które przychodzą z zewnątrz. Może to wynika ze słabości Kościoła w Polsce. Raczej z tego, że główny nurt myślenia Kościoła powszechnego, nie jest głównym nurtem u nas. W naszym Kościele dominuje przekonanie, że mamy swoją własną polską ścieżkę katolicką, która w przekonaniu wielu i świeckich i duchownych jest lepsza od innych. A jak jest lepsza, no to przecież nie będziemy się przejmować tym, co ze świata dostajemy. "Papieża się słucha, ale jego wskazań już niekoniecznie" Nie będziemy się słuchać żadnego Franciszka. Zasadniczo papieża się słucha, ale jego wskazań już niekoniecznie, a już na pewno nie trzeba ich realizować. Poza tym papież jest krytykowany za różne niezręczności w wypowiedziach, wielu nie podoba się, jak prowadzi dialog międzyreligijny. Wśród wielu konserwatystów jest takie przekonanie, że sprawami ekologicznymi zajmują ekoterroryści, którym bardzo daleko do Kościoła i Boga. Z tego powodu też Kościół w Polsce nie chce się angażować w tematy związane z klimatem? W ostatnich latach oprócz inicjatyw oddolnych, jak nasz franciszkański ruch ekologiczny czy wspólnoty Laudato si’, Episkopat Polski powołał specjalny zespół Laudato si’ z biskupem Lityńskim z Zielonej Góry na czele. I ma to być oficjalna, "zielona" twarz polskiego Kościoła. Zadaniem tej komisji jest uczestniczyć w międzynarodowych spotkaniach, być oficjalnym przedstawicielem Kościoła w sprawach ekologii i klimatu. To "żywa" struktura? ... Pytam, czy rzeczywiście działa. W sferze deklaratywnej, oficjalnej na pewno. Są spotkania czy apele na stronach episkopatu. Natomiast, jak to się przekłada na codzienność kościelną, nie wiem. Westchnął ojciec znacząco. Może powiem, co my robimy. Przez ponad 40 lat istnienia Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu udało się stworzyć dużą grupę ludzi działających jako chrześcijanie na rzecz środowiska. Prowadzimy własny portal, organizujemy warsztaty, spotkania, konferencje, kampanie i akcje bezpośrednie. Co roku wydajemy książki, ostatnio o kryzysie klimatycznym oraz o wyzwaniach antropocenu dla ludzi Kościoła. Staramy się budować zieloną narrację w Kościele, generować otwarty sposób myślenia, niekonfrontacyjny język. I mówić zrozumiale o tych niełatwych tematach przybliżając działania z innych części świata, tradycję franciszkańską, ekspertyzy fachowców. "Nam każą jeść to, co podadzą na stole i nie narzekać" Ojciec jest weganinem? Franciszkaninem. Nam każą jeść to, co podadzą na stole i nie narzekać. Zakony żebrzące, tak nazywane jeszcze z czasów średniowiecza, żyły z tego, co dostały, więc nie mogły wybrzydzać za bardzo. Ale chętnie, gdy jestem wśród wegetarian czy wegan, bez problemu przechodzę na te opcje i minimalizuję jedzenie mięsa. W każdym klasztorze, gdzie mieszkałem, zachęcałem do kupowania produktów lokalnych oraz przestrzegania naszych bezmięsnych postów i to zwykle się udawało. Jednak świętowanie bez mięsa jest u nas ciągle nieakceptowane. Dlaczego ojciec pracuje w Pradze, w Czechach, a nie w Polsce? Tutaj rok temu dostałem ciekawą propozycję. W polskim Kościele chyba już zrobiłem wszystko, co mogłem. A w tej swojej aktywności ekologicznej coraz częściej napotykałem na szklany mur, gdy widzisz aplauz, ale iść krok dalej już nie możesz...

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS