Home/science/Dwaj mezczyzni nie wrocili z wakacji do pracy w tajnej agencji. Tajemnice pomoga rozwikac zawartosc skrytki bankowej

science

Dwaj mezczyzni nie wrocili z wakacji do pracy w tajnej agencji. Tajemnice pomoga rozwikac zawartosc skrytki bankowej

W 1957 r. amerykanskie suzby specjalne zatrudniy dwoch matematycznych geniuszy mimo ze w ich zyciorysach pojawiao sie wiele czerwonych flag. Obydwaj trafili do NSA National Security Agency organizacji ktorej istnienie utrzymywano wowczas w tajemnicy. Pewnego razu William Hamilton Martin i Bernon Ferguson Mitchell po prostu nie wrocili do pracy z wakacji. Wszystko stao sie jasne gdy funkcjonariusze otworzyli nalezaca do Mitchella skrytke bankowa. Jej zawartosc wskazaa kierunek ucieczki.

October 06, 2024 | science

Był sierpień 1962 r. Nieznany do dziś z imienia i nazwiska agent pracujący dla amerykańskiego wywiadu wojskowego z zaciekawieniem oglądał zabytkowe budynki, przechadzając się Newskim Prospektem — główną ulicą Leningradu (dzisiejszego Sankt Petersburga). Letni spacer przerwał mu nieznany mężczyzna mówiąc, że nazywa się William H. Martin i jest amerykańskim matematykiem mieszkającym w ZSRR . I poprosił o pomoc w przedostaniu się do innego kraju. Zapewniał, że może być przydatny dla służb specjalnych USA. Zaskoczony wyznaniem agent niewiele mógł zrobić, a zdając sobie sprawę z ryzyka prowokacji, przekazał informację o tym zdarzeniu swoim mocodawcom z amerykańskiego wywiadu. Ci nie byli jednak zaskoczeni incydentem — nie był to bowiem ani pierwszy, ani ostatni raz, gdy matematyk używający nazwiska Martin zgłosił się do nieznajomych z zachodu z prośbą o pomoc w wydostaniu się z ZSRR. W imię republiki. Tak zabijają tajne służby Mimo upływu lat, Martina doskonale pamięta fizyk dr Roscoe White – wieloletni wykładowca Uniwersytetu Princeton. Dr White był w latach 60. w ZSRR na stypendium i stał się jedną z osób, do których z prośbą o pomoc zgłosił się William Martin, wówczas posługujący się zresztą innym imieniem i nazwiskiem – Władimir Sokołowski. — Poprosił mnie, bym poszedł do amerykańskiej ambasady w ramach prób wydostania go ze Związku Radzieckiego. Tak też uczyniłem – wspomina dr White. Mimo że informacje o zdesperowanym matematyku docierały do amerykańskiego rządu z kolejnych i kolejnych źródeł, Martinowi nigdy nie ułatwiono ucieczki. Był na przegranej pozycji: władze radzieckie nie chciały mu pozwolić na wyjazd, a Amerykanie wcale nie skakali do góry na myśl o jego przyjeździe . Mężczyźnie udało się dotrzeć do USA dopiero ćwierć wieku później – po śmierci. Jego ciało spoczęło na amerykańskim cmentarzu. William Hamilton Martin urodził się w 1931 r. na południu Stanów Zjednoczonych – w Georgii. Bardzo wcześnie dostrzeżono u niego zdolności matematyczne. Młody Martin wykazywał też duże zainteresowanie szachami i osiągał doskonałe wyniki w tej grze. W latach 40. rozpoczął studia matematyczne na uczelni w stanie Waszyngton, ale podczas wojny koreańskiej znalazł się w wojsku. Przez znaczną część służby był kryptologiem w bazie wojskowej w Japonii, gdzie zaprzyjaźnił się z innym matematycznym geniuszem – starszym o dwa lata Bernonem Fergusonem Mitchellem z Kalifornii. Inni wojskowi szybko zauważyli, że pomiędzy Martinem i Mitchellem zawiązała się przyjaźń. Co więcej, o ile pierwszy z nich potrafił jeszcze okazjonalnie spędzać czas z innymi ludźmi, dla Mitchella jedynym towarzyszem rozmowy był Martin. Mimo że mężczyźni na pierwszy rzut oka wykazywali normalne jak na umysły ścisłe zainteresowania (chociażby szachy i otwieranie zamków szyfrowych), otoczenie szybko uznało, że głoszone przez przynajmniej jednego nich poglądy mogą w amerykańskim wojsku zwracać uwagę. Martin wierzył w "czysty komunizm" , który według niego nie funkcjonował jeszcze nigdzie. Był przeciwny wolnym wyborom, a nawet zdawał się zachwalać system dyktatorski. Mniej wiadomo o zachowaniu Mitchella, który nie nawiązawszy kontaktów z nikim poza Martinem – nie ujawnił otoczeniu zbyt wielu swoich przekonań. Jak się jednak później okazało, ich spojrzenie na świat było bardzo podobne. Bliska relacja mężczyzn stała się też przyczyną plotek o ich rzekomym homoseksualizmie. Komuniści i marksiści przejmują stery w USA. Tak twierdzi Trump, ale ma w tym cel [OPINIA] Mitchell i Martin w wojsku spędzili lata 1951-1954 (według niektórych źródeł 1951-1955). Po opuszczeniu armii obaj wrócili na studia. W 1957 r. Martin ukończył matematykę na Uniwersytecie Waszyngtońskim, natomiast Mitchell statystykę na słynnym Uniwersytecie Stanforda . W tym samym roku obaj zatrudnieni zostali przez amerykańskie służby specjalne w ramach realizowanego na uczelniach programu rekrutacyjnego dla naukowców. Ich nowym miejscem pracy stała się otwarta zaledwie pięć lat wcześniej NSA — Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (ang. National Security Agency) , odpowiedzialna głównie za wywiad elektromagnetyczny. Do zadań agencji należało m.in. przechwytywanie wiadomości nadawanych drogą radiową. NSA było organizacją tak tajną, że wówczas utrzymywano w tajemnicy przed społeczeństwem sam fakt jej istnienia. Ale Martin i Mitchell nie powinni przejść nawet pierwszego etapu rekrutacji do pracy w miejscu, w którym znajdowało się tyle wrażliwych informacji. Szojgu nazwał je "czarującą armią". Jak Rosja rekrutuje kobiety na front Akta osobowe pełne czerwonych flag Jak wykazało późniejsze śledztwo, już wstępne sprawdzenie życiorysów obu mężczyzn dostarczyło powodów do pewnych obaw. Jednak według werbowników niewystarczających do dyskwalifikacji kandydatów. Wywiad środowiskowy wykazał, że Martin uważany jest przez znajomych za wyjątkowego egoistę, człowieka niedojrzałego i pozbawionego poczucia odpowiedzialności. Akta osobowe Mitchella, o którym mało co powiedzieć mogli nawet jego znajomi, pełne były epitetów takich jak "małomówny" i "wyjątkowo skryty". Niepokojących informacji o sobie dostarczył jednak... sam zainteresowany. A w świetle tego, co o sobie powiedział, fakt jego zatrudnienia w agencji wywiadowczej staje się wręcz szokujący. Małomówny Mitchell przyznał w procesie weryfikacji na stanowisko w NSA, że jako młody człowiek skonstruował maszynę, która "wywoływała psychozę" u kotów. Dalej było tylko gorzej. Przyznał, że będąc nastolatkiem, przez kilka lat eksperymentował seksualnie z psami i kurczakami. Znajomi Martina i Mitchella z wojska uważali, że obaj mężczyźni mają "nietypowe przyzwyczajenia seksualne". Według kolegów Martin miał brać udział w imprezach o perwersyjnym zabarwieniu. Nie jest jasne, czy w procesie rekrutacji dział kadr NSA miał dostęp do tych informacji, ale terapeuci, do których Martin uczęszczał na studiach, uważali, że ma on schizoidalne i sadystyczne tendencje . Obaj panowie otrzymali pracę w służbach specjalnych, czego NSA wkrótce pożałowało. Talenty matematyczne Martina i Mitchella pozwoliły mężczyznom na osiągnięcie przyzwoitych wyników podczas prac na odszyfrowaniem komunikacji wrogów. Martin otrzymywał nawet w nagrodę stypendia, które pozwoliły mu na ukończenie kolejnych studiów. Obaj byli dopiero na początku swojej kariery, więc zajmowane przez nich stanowiska nie były wysokie, jednak ze względu na miejsce pracy właściwie od pierwszych chwil weszli w posiadanie istotnych informacji. Część operacji, na których temat zdobyli wiedzę, nie spodobała im się jednak. Zdradził ich charakter pisma. Tak wpadli agenci CIA Mitchell i Martin oburzeni byli chociażby realizowaną kontrolą korespondencji Amerykanów , jak i faktem, iż NSA organizowała przeloty samolotów nad terenami należącymi do ZSRR — w celu przetestowania stosowanych przez wroga radarów. Mężczyźni udali się ze skargą do jednego z kongresmenów, ale polityk zignorował ich zeznania. Postanowili więc, że muszą podjąć bardziej zdecydowane korki, by ich rewelacje pojawiły się na pierwszych stronach gazet. Tym razem bardziej śmiały okazał się małomówny Mitchell, który w grudniu 1959 r. zjawił się w radzieckiej ambasadzie w Meksyku. Rosjanie zaproponowali mu, aby został ich agentem i kontynuował pracę w NSA , jednak ten odmówił i wyraził chęć szybkiego wyjazdu do ZSRR, gdzie obiecał wyjawić wszystkie znane mu informacje. Według niektórych źródeł obaj panowie jeszcze tego samego miesiąca odwiedzili Kubę, gdzie najprawdopodobniej spotkali się z oficerami KGB. Kolejna (lub zgodnie z niektórymi źródłami pierwsza) wizyta na Kubie miała miejsce latem 1960 r. Z tej wycieczki Martin i Mitchell już nie powrócili. Wielki nabór rosyjskich szpiegów. Weteran wywiadu USA: wyśmienity pomysł Martin i Mitchell nie wrócili z wakacji Mimo że byli funkcjonariuszami służb specjalnych, fakt ich zniknięcia nie wywołał natychmiastowego alarmu w NSA. Poszukiwania rozpoczęto, dopiero gdy minął ponad tydzień od momentu, w którym mieli stawić się w pracy. Wszystko stało się jasne, gdy uzbrojeni w nakaz sądowy funkcjonariusze otworzyli należącą do Mitchella skrytkę w banku w mieście Laurel w stanie Maryland. Jej zawartość wskazywała, że mężczyźni uciekli i będą ubiegać się o obywatelstwo ZSRR. William Martin i Bernon Mitchell z Kuby faktycznie udali się do ZSRR. Tam, wyjawiwszy radzieckim służbom szereg istotnych informacji o NSA, we wrześniu 1960 r. postanowili (z pewnością za namową lub przynajmniej aprobatą Rosjan) wziąć udział w głośnej konferencji prasowej . Martin wyjaśnił wtedy, iż mimo pierwotnej "pewności co do szczerości amerykańskiego rządu", mężczyźni po znalezieniu zatrudnienia w NSA zdali sobie sprawę z "kłamstw" i faktu, iż Amerykanie "celowo naruszają przestrzeń powietrzną innych państw, a rząd szerzy nieprawdę na temat owych naruszeń, działając w sposób mający na celu wprowadzenie opinii publicznej w błąd". Podczas długiego wystąpienia Martin przedstawił cały szereg zarzutów wobec rządu USA, stwierdzając między innymi, że jego kraj szpieguje na szeroką skalę nawet swoich sojuszników. Podkreślił też, iż Ameryka nie uwzględniła zawartej w liście pozostawionym w skrytce bankowej prośby o opublikowanie w prasie oświadczenia obu panów. Jak stwierdził, "administracja Eisenhowera-Nixona (...) nie chce, by Amerykanie poznali pewne aspekty jej polityki". Fragmenty jego słów przywoływane są do dziś przy okazji dyskusji o Edwardzie Snowdenie i innych tzw. demaskatorach (ang. whistleblowers). Jak wyjawił po latach oficer KGB, który przeszedł na stronę brytyjską, służby specjalne ZSRR nie miały finalnie dużego pożytku z Mitchella i Martina . Mężczyźni mieli istotną, ale mimo wszystko niewystarczającą do osiągnięcia dużych sukcesów wiedzę na temat operacji NSA. A wkrótce okazali się niemal bezużyteczni. Nikogo już nie obchodzili – poza tym, że dbano, by nie nawiązywali bliskich relacji z ludźmi z zachodu i aby, o zgrozo, nie uciekli do USA. Pozostało im rozpocząć nowe życie w Związku Radzieckim, pod czujnym okiem KGB. Problem w tym, że codzienność w ZSRR nie okazała się bajką, a inwigilacja ze strony radzieckich służb była znaczna. Tymczasem amerykański rząd i prasa postanowiły zrzucić winę za całą też sytuację w dużej mierze na rzekomy homoseksualizm mężczyzn. W gazetach opisywano niestworzone historie o tym, jak Martin i Mitchell tworzyli "szajkę homoseksualistów szukających innych dewiantów do pracy w amerykańskim rządzie". NSA rozpoczęło poszukiwania osób homoseksualnych w swoich szeregach i zwalniało je z pracy. Do dziś nie jest jednak jasne, czy Mitchell i Martin w ogóle byli homoseksualistami, natomiast oczywistym jest, że nawet jeśli byli – niekoniecznie musiało ich to pchnąć w stronę wroga. Naturalnie, ze względu na ówczesny brak akceptacji ze strony społeczeństwa taka orientacja seksualna bywała motywem desperackich posunięć, jednak nie ulega wątpliwości, że to nie homoseksualizm, ale inne cechy charakteru i praktyki seksualne powinny wykluczyć obu mężczyzn jako kandydatów do pracy w służbach specjalnych . Mitchell sam przyznał się do znęcania się nad zwierzętami, w tym seksualnego eksperymentowania z nimi. Terapeuci uważali, że jego przyjaciel Martin ma schizoidalne i sadystyczne tendencje. Świadkowie mówili o imprezach o perwersyjnym zabarwieniu, w których brał udział. Twierdzili, że jest "do reszty oddany sterującym nim sadomasochizmem". I mimo że nie ma pewności, że to akurat te skłonności obydwu mężczyzn sprawiły, że okazali się niegodni zaufania i przeszli na stronę wroga – stanowczo stwierdzić należy, że ich opinia nie była nieposzlakowana i nie spełniali wymogów stawianych funkcjonariuszom służb specjalnych. Mitchell i Martin mieli jednak zwolenników, także w krajach Zachodu, którzy podkreślali, że dwoma pracownikami NSA nie kierowała chciwość. Podjęli działania demaskatorskie pomimo świadomości, że życie w ZSRR będzie dla nich o wiele cięższe. "Most" - największa operacja służb specjalnych w historii świata Kto pomoże wrócić? Bernon Mitchell spędził w Rosji resztę życia, mimo że chciał wrócić do USA. Poślubił rosyjską pianistkę, nigdy jednak nie zdołał nauczyć się rosyjskiego w satysfakcjonującym stopniu. Popadł w alkoholizm i zmarł w 2001 r. Spoczął na cmentarzu w Sankt Petersburgu. Przynajmniej początkowo, lepiej radził sobie jego przyjaciel William Martin. Ale i on stosunkowo szybko zaczął bardzo aktywnie szukać sposobu na powrót do USA. W listopadzie 1963 r. Williama Martina poznał wspomniany już amerykański fizyk dr Roscoe White, który zgodził się podzielić na potrzeby tego artykułu swoimi wspomnieniami i zgromadzoną, odtajnioną dokumentacją. Według dr. White’a w roku 1963 Martin pracował jako matematyk w moskiewskim Instytucie Fizyki im. Lebiediewa , oficjalnie używając nazwiska Władimir Sokołowski. Mężczyźni poznali się właśnie tam, na stołówce. Podczas ich drugiej rozmowy Martin zwierzył się, iż odbywa cotygodniowe rozmowy z KGB i podczas ostatniego został ostrzeżony, by nie spotykać się z nikim z zachodu poza uczelnią i nie podawać dr, White’owi swojego prawdziwego imienia i nazwiska. Rosjanie ostrzegali bowiem, że dr White mógł zostać przysłany do ZSRR nie na stypendium, a w celu zorganizowania zamachu na życie zbiega. A na ukrywanie nazwiska było za późno, bo Martin przedstawił się prawdziwym już podczas pierwszej rozmowy na stołówce. Dr White pamięta również, że William Martin zwierzył mu się, że KGB wielokrotnie prosiło go o udział w propagandowych, antyamerykańskich programach radiowych, a także o przelanie swoich myśli na papier. Gdy matematyk w końcu złożył na ręce swoich mocodawców tekst stanowiący porównanie życia w Związku Radzieckim i Stanach Zjednoczonych – Rosjanie przestali prosić go o pomoc. Według dziennikarza Ricka Andersona, który przeprowadził reporterskie śledztwo na temat obu szpiegów, opublikowane na portalu Salon.com, William Martin mógł wyprosić paszport w ambasadzie Australii i użyć dokumentu, aby opuścić Blok Wschodni. William Martin zmarł w 1987 r. w Meksyku. Wyjechać z ZSRR udało mu się dopiero parę lat wcześniej. Dwie mało znane agencje wywiadowcze pomagają USA mieć oko na wojska Rosji i Chin

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS