Blogs
Home/science/Dramatyczne decyzje o ktorych sie nie mowi. "Jestescie do zalania"

science

Dramatyczne decyzje o ktorych sie nie mowi. "Jestescie do zalania"

Waszych domow nie ratujemy te straszne sowa usyszeli w ostatnich dniach mieszkancy Kuzni Raciborskiej. Osoby walczace z powodzia musza czesto podejmowac naprawde dramatyczne decyzje i wybierac "mniejsze zo". Sprawdzilismy jak wyglada to w praktyce. Ta decyzja bya dramatyczna ale bya najlepszym co moglismy w tamtej chwili zrobic mowi dzis w rozmowie z Onetem Roksana Pytli wiceburmistrz miasta.

September 18, 2024 | science

Więcej ważnych tekstów znajdziesz na głównej stronie Onetu — Najgorsze nie przyszło — mówią mieszkańcy Kuźni Raciborskiej. Miasteczko na Górnym Śląsku w nocy z niedzieli na poniedziałek było niemal skazane na zalanie. Meteorolodzy z niepokojem obserwowali padający w rejonie deszcz, a hydrolodzy poziom wody w położonym 15 km wyżej Zalewie Rybnickim. Ten ostatni był wypełniony niemal w całości wodą i jeśliby się przelał, miliony m sześc. wody spłynęłoby rzeką Rudą do Odry. Po drodze zalane zostałyby miejscowości Ruda i właśnie Kuźnia Raciborska. Taki właśnie scenariusz miał miejsce w 1997 r. Teraz był na tyle realny, że w poniedziałek (16 września) rano burmistrz Wojciech Gdesz zarządził ewakuację mieszkańców miasta. W środę rano ostatni z nich wrócili już do domów. Ostatecznie tama na Zbiorniku Rybnickim wytrzymała, a zmniejszający się dopływ wody do jeziora spowodował, że nie trzeba było robić z niego niekontrolowanych zrzutów. Mieszkańcy Kuźni Raciborskiej przez ostatnie dni najedli się jednak sporo strachu. Część z nich miała bowiem świadomość, że jeśli zbiornik zrobi zrzut, to ich domy zostaną poświęcone, by ratować inne zabudowania. Taka sytuacja miała miejsce przy ul. Sienkiewicza w Kuźni Raciborskiej. W nocy z niedzieli na poniedziałek zorganizowano tam posiedzenie sztabu kryzysowego. W jego trakcie ustalono, gdzie będzie budowany tymczasowy wał z worków z piaskiem, który ma zatrzymać wodę, jaka być może wyleje się z koryta Rudy. Powiedziano im wprost: "waszych domów nie będziemy ratować". Mieszkańcy są zrozpaczeni — Zdecydowano, że wał stanie po prawej stronie ulicy, dokładnie na jej krawężniku — mówi w rozmowie z Onetem pan Bertold, mieszkaniec Kuźni. — Tym samym zdecydowano się ratować wszystkie domy stojące po lewej stronie ulicy, a te po prawej, w tym mój, skazać na zalanie. Nikt nie chciał słuchać naszych próśb o zmianę decyzji. Powiedziano mi wprost, że jestem "do zalania" — dodaje. Gdy "wieśniacy" muszą ratować "miastowych" — Ta decyzja była dramatyczna, ale była najlepszym, co mogliśmy w tamtej chwili zrobić — mówi dziś w rozmowie z Onetem Roksana Pytlik, wiceburmistrz Kuźni Raciborskiej. — Zarówno ja, jak i sam burmistrz Gdesz byliśmy wówczas na miejscu. Byli żołnierze WOT, straż pożarna, służby wojewody. Dyskutowaliśmy nad tym, co zrobić, by uratować jak najwięcej domów. Wszystko przemyśleliśmy, przeanalizowaliśmy. Ostatecznie zapadła taka właśnie decyzja o lokalizacji tymczasowego wału. Podjął ją dowódca oddziału strażaków obecnych na miejscu — dodaje. W trakcie walki z tegoroczną powodzią podobnych decyzji, w których wybrano "mniejsze zło" zapadło wiele. O sporej ilości z nich opinia publiczna się nie dowiedziała, inne zostały tylko w mediach przemycone . Kuźnia Raciborska była zagrożona przez to, że zbiornik 15 km powyżej ratował o wiele większy Rybnik. Jeszcze w niedzielę 15 września informowano też, że jeśli trudna do oszacowania w ten dzień fala powodziowa na Odrze będzie zagrażała Wrocławiowi, otwarty zostanie polder zalewowy Oława — Lipki. To jednak oznaczałoby, że celowo "poświęcone" zostaną dwie wsie: Stary Górnik i Stary Otok. One znalazłyby się pod wodą, by ratować stolicę Dolnego Śląska. To także byłoby "mniejsze zło". W takiej sytuacji każdy dowodzący akcją przeciwpowodziową kieruje się jednak liczbą mieszkańców, których można ochronić, poświęcając dany obszar pod zalanie. Wrocław szykuje się na najgorsze. Pełna mobilizacja i wielki strach na Marszowicach. "Nie wiemy, co będzie" Sztab konsultuje. Rozkazy wydaje dowódca — Te trudne decyzje podejmuje się na posiedzeniach zespołu do spraw zarządzania kryzysowego — tłumaczy doświadczony samorządowiec z Podhala, który sam wielokrotnie walczył ze skutkami nawałnic, huraganowego wiatru czy powodzi. Zbiornik gigant ma uratować Wrocław. Sąsiadujący z nim mieszkańcy: jeśli walnie, czeka nas biblijny potop Jak dodaje, na sztabie kryzysowym większość rzeczy jest jednak "konsultowanych", a nie "dekretowanych". — To oznacza, że poszczególne kwestie urzędnicy i służby mundurowe ze sobą przedyskutowują, omawiają i szukają najlepszego rozwiązania. Ostatecznie to dowódca służb, które działają w terenie, podejmuje decyzję o tym, co zrobić — tłumaczy. — Robi to właśnie na podstawie swojej wiedzy i właśnie tego, co zostało skonsultowane na sztabie kryzysowym. Ustalenia ze sztabu nie są jednak dla niego wiążące, choć w praktyce nie słyszałem, by np. dowodzący akcją pożarową strażak zrobił coś na "własną rękę", jeśli cały sztab ustalił inaczej. Oczywiście inaczej rzecz się ma w sytuacji, gdy trzeba podejmować jakieś decyzje w ciągu kilku sekund czy minut. Wówczas dowódca straży, wojska czy policji ma ten przykry obowiązek, że musi podejmowanie decyzji wziąć tylko na siebie — kwituje. Polska walczy z ekstremalną powodzią. Czytaj relację na żywo!

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS