Home/science/"Donald Trump moze zabrac zonierzy USA ze wschodniej flanki NATO". Prof. Bogdan Goralczyk zderzenie strategiczne jest nieuniknione

science

"Donald Trump moze zabrac zonierzy USA ze wschodniej flanki NATO". Prof. Bogdan Goralczyk zderzenie strategiczne jest nieuniknione

Najwazniejszym oficjalnie goszonym celem Chin jest "zjednoczenie wszystkich ziem chinskich" co w praktyce oznacza zajecie Tajwanu. W 2025 r. eskalacja tego konfliktu moze przybrac rozne formy. Duzo zalezy od tego jak po ewentualnym zwyciestwie wyborczym zachowa sie prezydent Stanow Zjednoczonych. Jesli bedzie to Donald Trump nie mozna niczego wykluczyc mowi sinolog prof. Bogdan Goralczyk byy ambasador RP w Tajlandii Filipinach i Mjanmie Birmie.

October 15, 2024 | science

Rozmawiamy niedługo przed wyborami prezydenckimi w USA, zatem wydaje się, że najważniejsze pytanie brzmi: jak ich wynik może wpłynąć na relacje z Chinami? W bardzo spolaryzowanym społeczeństwie amerykańskim istnieje konsensus w stosunku do Chin. Dwie główne partie — Republikanie i Demokraci — mają podobne stanowisko. Oznacza to, że ktokolwiek wygra, faza strategicznej rywalizacji z Chinami będzie trwała. Może to natomiast wyglądać nieco inaczej, jeśli w Białym Domu będą rządzić Demokraci z Kamalą Harris na czele, a inaczej, jeśli wygra Donald Trump. Jeśli zwycięży Harris, w dużej mierze można spodziewać się kontynuacji polityki Joego Bidena i administracji Demokratów. Natomiast jeśli wygra Trump, zapowiada on — a jego kandydat na wiceprezydenta J.D. Vance nawet nakreślił szczegóły planu — że zakończy wojnę w Ukrainie, czyli mówiąc brutalnie, podyktuje Ukraińcom rosyjskie warunki i nie dopuści do członkostwa Ukrainy w NATO. Jeśliby tak się stało, to Trump może natychmiast zabrać amerykańskich żołnierzy ze wschodniej flanki NATO w okolice Tajwanu lub na Morze Południowochińskie. Czy to oznacza, że Chiny bardziej obawiają się powrotu do Białego Domu Donalda Trumpa niż dojścia do władzy Kamali Harris? Na pewnym etapie swojej prezydentury Trump próbował dogadywać się z Chinami, lecz wydaje się, że najbardziej znany jest ze swojej nieprzewidywalności i chyba to ona najbardziej dała się Chińczykom we znaki. Strategiczna rywalizacja Stanów Zjednoczonych z Chinami jest elementem trwałym, lecz w pewnych warunkach jeszcze może się zaostrzyć. W przypadku wygranej Trumpa za dyplomację prawdopodobnie ponownie odpowiadać może Mike Pompeo. Jest to polityk, który teraz, będąc w opozycji, mówi, że Tajwan powinien ogłosić suwerenność. A to byłby casus belli dla władz w Pekinie. Chińskie władze lubią przewidywalnych zarówno partnerów, jak i rywali. A Trump przewidywalny nie jest, zatem myślę, że Chińczycy w fotelu prezydenta woleliby zapewne Kamalę Harris. Pekin jednak, tak czy inaczej, zdaje sobie sprawę, że jest skazany na strukturalne zderzenie ze Stanami Zjednoczonymi. Zderzenie strategiczne. Sytuacja na arenie międzynarodowej tymczasem dodatkowo się komplikuje. Co ma pan na myśli? Mamy kocioł międzynarodowy. W chwili, gdy rozmawiamy, sytuacja jest bardzo poważna. Po niedawnej wymianie ciosów na Bliski Wschód udały się okręty Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych. Ich zadaniem jest m.in. zwalczanie pocisków, które nadlatują ze strony Iranu. "Brudny okres w historii". Chiny w tarapatach. "Tego nie da się zatrzymać" Te wydarzenia mogą mieć bardzo poważne i dalekosiężne konsekwencje. Chiny obserwują te wydarzenia z punktu widzenia własnych interesów, takich jak m.in. możliwość angażowania się Amerykanów w konflikty na świecie. Trudno więc przewidywać przyszłość. Nie wiemy, kiedy i na jakich warunkach zakończy się wojna w Ukrainie i co się stanie na Bliskim Wschodzie. Czy w perspektywie roku Chiny mogą odegrać ważną rolę w konflikcie bliskowschodnim, na przykład próbując dążyć do jego zakończenia? Niedawno na forum ONZ wystąpił szef chińskiej dyplomacji Wang Yi. Zaprezentował wizerunek Chin jako państwa odgrywającego rolę rozjemcy. Pekin w ubiegłym roku doprowadził do porozumienia dyplomatycznego między Arabią Saudyjską a Iranem, czyli sunnitami i szyitami . To jest niezmiernie ważne, ponieważ dowodzi, że Państwo Środka ma duży potencjał negocjacyjny. Chiny zajęły stanowisko, że rozwiązaniem jest zapewnienie Palestyńczykom państwa, czego Izrael oczywiście nie dopuszcza. Pekin jednak pokazuje, że przychyla się do stanowiska państw arabskich, konsekwentnie budując swoją pozycję na Bliskim Wschodzie. "To jest ten moment, kiedy kwestia Tajwanu stanie na ostrzu noża" Xi Jinping z okazji 75. rocznicy powstania Chińskiej Republiki Ludowej (ChRL), która miała miejsce 1 października, stwierdził: "nikt nie jest w stanie zatrzymać marszu historii. Tajwan jest świętym terytorium Chin. Krew jest gęstsza niż woda, a ludzi po obu stronach cieśniny łączy krew". Były dowódca amerykańskiej dywizji wojskowej na Indo-Pacyfiku Phil Davidson ostrzegł, że Chiny mogą próbować zająć Tajwan w ciągu sześciu lat. W innych analizach jako dogodny czas dla Chińczyków do konfrontacji wymienia się lata 2027-2035. Skąd biorą się te przewidywania i czy w przyszłym roku będziemy świadkami jeszcze większego zaostrzenia kursu wobec Tajwanu? Xi Jinping, czyli chiński jedynowładca i de facto cesarz, urodził się w 1953 r. Łatwo policzyć, że okno możliwości powoli się zamyka. Chodzi o jego wiek? Tak, między innymi. Xi Jinping ogłosił dwa cele. Pierwszy, na stulecie Komunistycznej Partii Chin, które przypadało 1 lipca 2021 r., został już osiągnięty. Zakładał zbudowanie społeczeństwa umiarkowanego dobrobytu. I rzeczywiście — wydobyto paręset milionów ludzi ze skrajnej biedy. Realizacji drugiego celu, postawionego na stulecie ChRL, które przypada 1 października 2049 r., Xi Jinping może nie dożyć, a raczej na pewno nie będzie wówczas politykiem aktywnym. Zaczął więc stawiać cele pośrednie. Do roku 2035 Chiny zgodnie z planem mają być już społeczeństwem dobrobytu. Oznacza to, że będą miały poziom życia, powiedzmy, taki jak w Korei Południowej, a społeczeństwo oparte będzie na klasie średniej. Równocześnie do 2035 r. Chiny mają być państwem z innowacyjną gospodarką, bazującą na nowych technologiach. Kolejny cel pośredni na stulecie ChRL w Pekinie określa się jako "wielki renesans narodu chińskiego". Oznacza to zjednoczenie z Tajwanem, bo uznaje się tam, że naród chiński jest dzisiaj podzielony. Był jeszcze jeden cel: do 2035 r. Chiny mają mieć armię na światowym poziomie, czyli zdolną do przeciwstawienia się Amerykanom. Jego realizację przyspieszono na 2027 r. — stąd okno czasowe 2027-2035, o którym często się mówi. To jest okres, w którym kwestia Tajwanu stanie na ostrzu noża. Czyli w przyszłym roku świat nie jest jeszcze skazany na otwarty konflikt chińsko-tajwański? To zależy, czy Donald Trump powróci do Białego Domu i od tego, co będzie się działo na arenie międzynarodowej. Chińczycy byliby niespełna rozumu, gdyby nie wykorzystali nadarzających się okazji, na przykład kryzysów w USA lub na świecie w ogóle, które odwracają uwagę Waszyngtonu lub osłabiają jego decyzyjność. Nowy "kwartet chaosu" zamierza obalić USA i Zachód. Te cztery reżimy nie cofną się przed niczym Ale najważniejszym celem, jasno i otwarcie stawianym na arenie międzynarodowej — chociażby w wystąpieniach Xi Jinpinga czy przez chińskich dyplomatów na forum ONZ — jest, jak to się mówi w Pekinie, "zjednoczenie wszystkich ziem chińskich". Czy w tym kontekście należy spodziewać się eskalacji konfliktu nie tylko w Cieśninie Tajwańskiej, ale także na Morzu Południowochińskim? Chiny wytyczyły na nim tzw. linię dziewięciu kresek, która wyznacza zakres ich roszczeń terytorialnych. Na Morzu Południowochińskim mamy do czynienia z kilkoma sporami terytorialnymi. Nie chodzi wyłącznie o Tajwan. Chiny mają m.in. konflikt z Japonią o wyspy Senkaku, po chińsku zwanymi Diaoyutai. Teraz ten spór jest zamrożony, ale może wybuchnąć na nowo. Morze Południowochińskie jest bardzo ważne, ponieważ Xi Jinping już w 2013 r. zarysował koncepcję dwóch Jedwabnych Szlaków. To sieć chińskich projektów gospodarczych i infrastrukturalnych na globalną skalę. Pierwszy, lądowy, biegnie m.in. przez terytorium Polski. Znaczenie ma w tym kontekście m.in. terminal w polskich Małaszewiczach, gdzie drogą kolejową trafiają kontenery z towarami z Chin . Polska jest zatem ogniwem w handlu Pekinu z Europą Zachodnią i może na tej współpracy skorzystać. Drugi, morski Jedwabny Szlak, początek ma w porcie Xiamen, który jest w połowie drogi między Szanghajem a Hongkongiem, vis a vis Tajwanu. Prowadzi przez Morze Południowochińskie, Cieśninę Malakka, Mombasę i Kanał Sueski do Europy. Ta trasa jest oczywiście ważniejsza z punktu widzenia chińskich interesów, ponieważ przebiega przez nią gros światowego handlu. Chiny chciałyby mieć kontrolę nad szlakami morskimi, przynajmniej w swojej części świata. Mają jednak kłopot, ponieważ wszystkie morza i oceany od II wojny światowej są kontrolowane przez Marynarkę Wojenną Stanów Zjednoczonych. W tej chwili konflikt najbardziej eskaluje w relacjach z Filipinami , ale spór toczy się z wieloma państwami położonymi wokół Morza Południowochińskiego. Są tam chińskie instalacje, sztuczne wyspy, stacje radarowe, stacje sonarowe, lotniska czy lądowiska helikopterów. Jednym słowem: dużo się tam dzieje. Może dojść do nawet przypadkowego zaognienia sytuacji, na przykład zderzenia statków. Jest to tym groźniejsze, że Chiny bezustannie komasują na tym obszarze sprzęt wojskowy. Niestety, nie możemy wykluczyć, że na pozór nieistotna sytuacja może eskalować do niebezpiecznego konfliktu. "Xi Jinping dostał mandat na załatwienie kwestii Tajwanu" Eskalacja konfliktów na arenie międzynarodowej jest funkcją chińskiej polityki. Xi Jinping gra na nacjonalistycznych resentymentach, wzmacniając swoją pozycję w kraju. Czy coś zagraża jego władzy albo może zagrażać w najbliższej przyszłości? Przez rok pozycja Jinpinga nie ulegnie zmianie. Musi utrzymać pełnię władzy, którą otrzymał na XX zjeździe Komunistycznej Partii Chin w listopadzie 2022 r. Ma dożywotni mandat na sprawowanie rządów. Nie istnieje już system równowagi i kontroli. Co ma pan na myśli? Wcześniej w najważniejszym gremium w Chinach, czyli siedmioosobowym, Stałym Komitecie Biura Politycznego Komunistycznej Partii Chin, była wymiana myśli i koncepcji, chociaż ten proces nigdy nie był transparentny. W tej chwili są tam sami totumfaccy apologeci Jinpinga, wszyscy dobrani przez niego osobiście. Czyli to Xi Jinping osobiście może wydać rozkaz ataku na Tajwan? Ma absolutną, pełną władzę. Stawiam tezę, że na wspomnianym już ostatnim zjeździe Komunistycznej Partii Chin, Xi Jinping dostał od partii mandat na załatwienie kwestii Tajwanu. A będzie rządził dożywotnio. To natomiast nie oznacza, że Chiny muszą zaangażować się w wojnę bezpośrednio. Tego raczej się nie spodziewam. Chińskie koncepcje strategiczne opierają się na fortelu. Bezpośrednia inwazja jest mniej prawdopodobna. Możliwe natomiast są różne formy blokady Tajwanu : próby odcięcia wyspy od dostaw towarów, uaktywnienia piątej kolumny. Pamiętajmy, że po drugiej stronie Cieśniny Tajwańskiej też są ludzie mówiący po chińsku. Ten zapomniany obszar przesądzi o rywalizacji światowych mocarstw. "Europa i Ameryka dopiero ocknęły się z letargu" Chętnie cytuję w tym kontekście starochińską formułę: "szczęk oręża to klęska stratega". Wojna w chińskim rozumieniu to przede wszystkim operacja myślowa. Wypuszczenie żołnierzy na pole walki jest ostatecznością, kiedy inne formy zawiodą. A moim zdaniem Chiny jeszcze swoich forteli nie wyczerpały. "Do końca wieku populacja Chińczyków może skurczyć się o połowę" Chiny prowadzą długoterminową gospodarczą konfrontację z Zachodem. Ale to nie jedyny problem chińskiej gospodarki. Jaki będzie dla niej najbliższy rok? Sytuacja wewnętrzna w Chinach skomplikowała się pod rządami Xi Jinpinga. Najważniejszy wpływ mają na nią wciąż skutki pandemii COVID i polityki "zero tolerancji" dla wirusa. Xi Jinping zafundował Chinom niezwykle długie lockdowny, które były nie do zniesienia dla obcokrajowców. Małe i średnie przedsiębiorstwa z obcym kapitałem uciekły z Chin albo się pozamykały. Jest to jedna z przyczyn spowolnienia chińskiego wzrostu gospodarczego. Jeśli w tym roku ogólny wzrost chińskiego Produkt Krajowego Brutto (PKB) utrzyma się na poziomie 5 proc., to i tak będzie dla Chin sukces. Nie ma już chińskiego dwucyfrowego wzrostu gospodarczego i nie będzie. Dlaczego nie będzie? Dotychczasowy model gospodarczy Chińskiej Republiki Ludowej się wyczerpał — im większa staje się gospodarka, tym trudniej jest utrzymać szybki wzrost. Chiny napotkały także na szereg barier strukturalnych, czyli długofalowych, trudnych do rozwiązania i hamujących rozwój gospodarczy problemów. Najważniejszym z nich jest demografia. Chiny skorzystały na dywidendzie demograficznej, czyli zaprzęgły, mówiąc wprost, do niemal niewolniczej pracy 800 mln chińskich chłopów. A teraz w kraju już nie ma takich rezerw taniej siły roboczej, na co wpływ miała m.in. tzw. polityka jednego dziecka. W ubiegłym roku Chiny po raz pierwszy w dziejach współczesnych straciły status najludniejszego państwa świata na rzecz Indii. I jeżeli ten proces nie zostanie zahamowany, to do końca wieku populacja Chińczyków może skurczyć się o połowę . Zamiast 1 mld 400 mln może być ich 700 mln. Uważam, że wyzwaniem strukturalnym Chin jest ponadto sama struktura polityczna. Teraz, kiedy tak wysoko postawiono na agendzie kwestię Tajwanu, musi być jeden lider i on jest. Natomiast wiemy z historii powszechnej i również z chińskiej, że jedynowładztwo na dłuższą metę jest receptą na katastrofę. Wystarczy wspomnieć Mao Zedonga i jego fatalną w skutkach kampanię gospodarczą wielkiego skoku, a potem nieszczęsną rewolucję kulturalną. "Każdy konflikt, który angażuje Stany Zjednoczone, jest na korzyść Chin" Jak w październiku 2025 r. mogą wyglądać relacje Chin z Europą? Komisja Europejska mimo sprzeciwu Niemców przegłosowała niedawno cła na chińskie samochody elektryczne . Amerykanie i Kanadyjczycy już wprowadzili na nie stuprocentowe cła. Ale na przykład Węgry, którymi także się zajmuję, żadnych barier chińskiemu biznesowi nie stawiają. Wręcz przeciwnie. Na Węgrzech budowana jest największa w Europie montownia chińskich samochodów elektrycznych, a pod Debreczynem powstaje największa fabryka akumulatorów do samochodów elektrycznych. W Europie nie ma zatem jedności w kwestii podejścia do Chin. Relacje z Pekinem zależeć będą przede wszystkim od tego, czy my w Europie wykonamy naszą pracę domową, czy nowa Komisja Europejska będzie konsekwentna i czy polityka UE będzie spójna. Przypominam, że Chiny mają strategię w stosunku do Europy — dwa Jedwabne Szlaki. Pekin ma także gotowe podejście, jeśli chodzi o nasz region. Tzw. formuła "17+1", zakłada współpracę Pekinu z krajami Europy Środkowo-Wschodniej. Miała ona ułatwiać handel, inwestycje, w tym m.in. otwarcie chińskiego rynku, lecz także budowę infrastruktury i połączeń transportowych. Format ten skurczył się do "14+1" z uwagi na opuszczenie jej przez państwa bałtyckie. Po inwazji Rosji na Ukrainę relacje Chin z niektórymi krajami naszego regionu uległy pogorszeniu. Jednak nawet jeśli format ten kuleje, my żadnej własnej strategii nie mamy. A kto ma? Mają ją Niemcy, ponieważ to oni mogą w Chinach najwięcej zyskać i stracić. Chiny to największy rynek samochodowy dla niemieckich firm. A teraz Chińczycy wyprzedzili Niemców. Nowa generacja chińskich elektryków i hybryd jest dużo tańsza od niemieckich i wcale nie gorsza. Zarówno we współpracy, jak i w rywalizacji z Chinami kluczowe są dwa używane w Państwie Środka pojęcia: "nowe siły wytwórcze" oraz "wzrost wysokiej jakości". Na czym opiera się ta chińska strategia? Chiny zbudowały u siebie wewnątrz kraju innowacyjny ekosystem. Są — oprócz Stanów Zjednoczonych — najważniejszym państwem rozwijającym technologie w obszarze sztucznej inteligencji. Są znaczącym graczem i monopolistą w wielu dziedzinach. np. w wydobyciu tzw. metali ziem rzadkich. Prowadzą w wyścigu międzynarodowym o fuzję termojądrową, żeby odtworzyć plazmę, jaka jest wewnątrz Słońca. Zaskoczyły cały świat i Europę samochodami elektrycznymi. Kto o takich 10 lat temu słyszał? To wszystko są "nowe siły wytwórcze". Natomiast "wzrost wysokiej jakości" szczególnie eksponuje w swoich wystąpieniach Xi Jinping. Dawniej świat zalewany był chińskim chłamem, a Chiny były światową taśmą produkcyjną. Teraz Chiny dołączyły do wyścigu o najnowocześniejsze technologie. To ta rywalizacja powoduje, że dochodzi do strategicznego zderzenia Chin ze Stanami Zjednoczonymi. Europy niestety w tym nie ma. My możemy się zmienić w dobry, ładnie ułożony skansen. Chiny są natomiast obecne w europejskiej układance, szczególnie jeśli chodzi o inwazję na Ukrainę. Czy Pekinowi za rok nadal będzie zależało na wspieraniu Rosji tak, jak dzieje się to obecnie? Każdy konflikt, który angażuje Stany Zjednoczone — a inwazja na Ukrainę jest takim przykładem — jest na korzyść Chin. Pekinowi może zatem zależeć na przeciąganiu wojny. Rosja nie może przegrać i popaść w chaos. Federacja Rosyjska wciąż ma największe arsenały broni atomowej na świecie. Jeśliby dostała się ona w ręce watażków wojskowych pokroju Prigożyna ( zmarły w katastrofie lotniczej przywódca najemników z Grupy Wagnera — red.), to strach pomyśleć, co mogłoby się stać. Wykorzystanie broni jądrowej jest czerwoną linią, na której przekroczenie Pekin nie pozwoli. Plan pułapka. Sekretna misja Chin na sesji ONZ. Chcą wsadzić Ukrainę na minę — i odnoszą pierwsze sukcesy Chiny działają jako czynnik stabilizujący, ponieważ nie jest w ich interesie, aby Rosja zamieniła swoje groźby w czyny. Prowadzą swego "młodszego brata" na postronku. Jeżeliby Trump zasugerował dla Ukrainy nową Jałtę, to nie zdziwię się, jeśli pod takim porozumieniem znajdzie się również podpis Chin czy Indii. To pokazuje, że mamy zupełnie nowy układ sił na globie. Nie jest to już świat zdominowany wyłącznie przez Zachód. Bogdan Góralczyk — politolog, sinolog, dyplomata, publicysta, wykładowca w Centrum Europejskim Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 2003-2008 ambasador RP w Królestwie Tajlandii, Republice Filipin i Związku Myanmar (dawniej Birma). Wcześniej, w latach 1991-98 przebywał na placówce dyplomatycznej na Węgrzech. Był też szefem Gabinetu ministra SZ RP. Specjalizuje się we współczesnych stosunkach międzynarodowych, Chinach, Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej na arenie międzynarodowej, pozycji UE w świecie oraz problematyce węgierskiej. Autor wielu książek, kilkudziesięciu prac naukowych. Ma za sobą pobyty i wykłady na wielu uczelniach i w instytutach naukowych na świecie – od Budapesztu, Granady czy Rygi, po New Delhi, Tajpej na Tajwanie czy Pekin i Xiamen w ChRL.

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS