Awantura w Sejmie. Pose podar ustawe. "Wstydziby sie pan wychodzic na mownice"

Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onet Bon energetyczny to jednorazowe świadczenie pieniężne dla gospodarstw domowych o niższych dochodach, z przeznaczeniem na opłaty za energię elektryczną, przysługujące za drugą połowę 2024 r., czyli od 1 lipca 2024 do 31 grudnia 2024 r. Poseł Konfederacji Grzegorz Płaczek ustawę o bonie energetycznym nazwał w Sejmie "fikcją" i przekonywał, że "tysiące polskich rodzin" nie otrzymało jeszcze obiecanego wsparcia. Sprawa immunitetu Joanny Muchy. Sejm zdecydował Poseł Konfederacji: daliście nadzieję Polakom — Tak wygląda ustawa, która w tej sali została uchwalona w maju tego roku. Ustawa dotyczy bonu energetycznego. Daliście nadzieję Polakom i obiecaliście pomoc. Zwłaszcza tym, którzy muszą sobie radzić z galopującym wzrostem cen energii. Od lipca tysiące polskich rodzin składają wnioski, oczekując na pieniądze. Problem polega na tym, że tysiące rodzin nie widziało nawet grosza — grzmiał podczas piątkowych obrad poseł Konfederacji. Dodał, że jego zdaniem "ta ustawa powinna trafić do kosza", po czym demonstracyjnie przedarł trzymane w ręku kartki. Wcześniej pokazał, że jest na nich treść rzeczonej ustawy. Sejm przegłosował świadczenie honorowe dla stulatków. Oto kwota Na wystąpienie Grzegorza Płaczka zareagowała ministra klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska z Polski 2050. Zapewniła, że przed sezonem grzewczym pieniądze w ramach bonu energetycznego trafią do obywateli. Posłowi Konfederacji zarzuciła, że nie zna on procedur i że Konfederacja głosowała przeciwko wspomnianej ustawie. — Podarł pan właśnie ustawę, z której postanowiło skorzystać 2,4 mln obywateli. 2,4 mln obywateli nie jest w stanie opłacić swoich rachunków na energię elektryczną i cieplną, bo mają zbyt niskie dochody. Państwo postanowiło wesprzeć tę grupę obywateli. Nie ma żadnej zbędnej zwłoki — podkreśliła szefowa resortu klimatu, wywołując podniesione głosy na sali sejmowej. — Wstydziłby się pan wychodzić na mównicę — podsumowała Paulina Hennig-Kloska.