Home/entertainment/Mog wyjechac ale "by gotow na wszystko". Smierc Jerzego Popieuszki wstrzasnea Polska

entertainment

Mog wyjechac ale "by gotow na wszystko". Smierc Jerzego Popieuszki wstrzasnea Polska

"By gotowy na wszystko" mowi Adam Nowosad pytany o ostatnie spotkanie z ks. Jerzym Popieuszka. Duszpasterz "Solidarnosci" w trudnych czasach PRL-u cytowa sw. Pawa mowiac "Nie daj sie zwyciezyc zu ale zo dobrem zwyciezaj". Zgina meczenska smiercia 40 lat temu.

October 19, 2024 | entertainment

Ks. Jerzy Popiełuszko na początku lat 80. znalazł się na celowniku SB. Władze komunistyczne nie znosiły niepokornego księdza z parafii św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu. Duchowny nie bez powodu otrzymał miano nieoficjalnego duszpasterza "Solidarności". Wspierał ruch niepodległościowy, a jego msze za ojczyznę zapisały się historii. W swoich homiliach odwoływał się do słynnych słów św. Pawła: "Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj". Trzeba zdawać sobie sprawę z sytuacji geopolitycznej, w jakiej się znajdujemy, ale jednocześnie ta sytuacja nie może być wygodną zasłoną do tego, by rezygnować z należnych narodowi praw — mówił. Duchowni obawiali się o życie młodego księdza. Jerzy Popiełuszko otrzymał więc propozycje wyjazdu do Rzymu. Zdaniem Adama Nowosada, świadka w procesie beatyfikacyjnym księdza, faktycznie zamierzał on wyjechać do Włoch. Mężczyźni spotkali się na początku października 1984 r. Adam Nowosad przechowywał część dokumentów Jerzego Popiełuszki (ksiądz nie chciał mieć wszystkiego na plebanii w obawie przed SB). Był gotowy na wszystko. I rzeczywiście, kiedy stamtąd wrócił [od sióstr Urszulanek w Zakopanem], twierdzę, że nie było po nim widać lęku , przygnębienia — opowiadał Adam Nowosad w rozmowie z Polskim Radiem. Przełożeni i bliscy ks. Jerzego Popiełuszki mieli powody, aby obawiać się o jego życie. Kard. Józef Glemp w rozmowie z PAP mówił, że jego zdaniem ks. Popiełuszko nie zamierzał wyjeżdżać, tłumacząc, że nie chce zostawić ludzi, którzy mu zaufali. Nie było jednak tajemnicą, że duchowny był śledzony przez SB. Parę dni przed śmiercią zresztą miała miejsce nieudana próba zamachu. Jeden z funkcjonariuszy rzucił kamień w kierunku samochodu księdza. W ostatniej chwili jednak chybił. Najprawdopodobniej wówczas komuniści zmienili plan. Jerzy Popiełuszko 19 października 1984 r. spędził w kościele Polskich Braci Męczenników w Bydgoszczy. Brał tam udział w mszy św. oraz prowadził nabożeństwo różańcowe. Módlmy się, byśmy byli wolni od lęku, zastraszenia , ale przede wszystkim od żądzy odwetu i przemocy — powiedział wtedy do zgromadzonych wiernych. Mimo dosyć późnej pory i złego samopoczucia (doskwierała mu gorączka) postanowił jeszcze tego samego dnia wrócić na plebanię przy parafii św. Stanisława Kostki w Warszawie. Parę godzin później miał bowiem odprawić mszę. Początkowo jego kierowcą miał być Karol Lipiński, ale ostatecznie pojechał z Waldemarem Chrostowskim. Co wydarzyło się dalej? Historycy w tej sprawie nie są zgodni, ale mniej więcej znamy prawdopodobny przebieg wydarzeń. Na trasie z Bydgoszczy do Warszawy nagle Fiat 125p zajechał im drogę. W środku siedziało trzech funkcjonariuszy SB przebranych za milicjantów. Jak potem wykazało śledztwo byli to: Grzegorz Piotrowski, Leszek Pękala i Waldemar Chmielewski. Szybko związali duchownego i umieścili go w bagażniku. Waldemar Chrostowski zdołał oswobodzić się i uciec. Część badaczy jednak jest sceptyczna do jego zeznań. Swego czasu podejrzewano nawet, że kierowca Jerzego Popiełuszki współpracował z SB i doskonale znał plan. Niektórzy historycy zaś twierdzą, że fakt, iż udało mu się uciec, dowodzi, że celem napadu nie było morderstwo, lecz zastraszenie. Celem działania SB było nastraszenie księdza, aby zdecydował się na wyjazd do Rzymu. (...) Pozostawienie przy życiu tak ważnego, koronnego świadka jest niezgodne z zasadami działania bezpieki. Chrostowski mógł przeżyć tylko przy założeniu, że przeżyć miał również ksiądz — twierdził prof. Wojciech Polak z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu Jerzy Popiełuszko spotkania z bezpieką jednak nie przeżył. Został skatowany przez swoich oprawców. Jego ciało potem wrzucono do Wisły. Przymocowano do niego worek z kamieniami, aby nigdy nie zostało znalezione. Tak się jednak nie stało. 12 dni później w okolicy tamy we Włocławku zakończono poszukiwania. Przy mnie technik wyjął [z sutanny] legitymację (...) i było tam napisane: Jerzy Popiełuszko. Ksiądz ręce miał związane linką, włożoną pomiędzy nogi i jednocześnie sznur przeprowadzono przez gardło tak, iż gdyby chciał się ruszać, to krtań by była przyciskana sznurkiem i musiałby się [on] udusić . Do tej linki, czyli do rąk i nóg, przywiązany był worek z kamieniami — napisał w oświadczeniu Henryk Laskowski, jeden z warszawskich płetwonurków, którzy brali udział w akcji we Włocławku. Wydaje się, że śmierć duszpasterza "Solidarności" miała na celu poniekąd zastraszenie wiernych. Stało się wprost przeciwnie. Coraz więcej ludzi gromadziło się swoich parafiach, w tym oczywiście w kościele św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu. Modlili się o cud. Wkrótce jednak i do nich dotarła wieść odnalezieniu skatowanego ciała księdza. Jak wspominał Adam Nowosad w rozmowie z Polski Radiem, ks. Andrzej Przekaziński wykrzyknął wtedy: "to mamy świętego". Mnie to zwaliło z nóg. Jak to świętego? Przecież to nasz przyjaciel, brat, ksiądz, ojciec — przyznał. Nie było wątpliwości, że 37-letni Jerzy Popiełuszko był torturowany i zginął męczeńską śmiercią za przekonania i wiarę. Proces beatyfikacyjnym był więc kwestią czasu. Pogrzeb Jerzego Popiełuszki odbył się 3 listopada 1984 r. Duchowny został pochowany przy parafii św. Stanisława Kostki w Warszawie, gdzie pracował. Na uroczystości przybyły setki tysięcy wiernych (szacuje się, że mogło to być ponad 600 tys. osób). Wśród nich byli także lider "Solidarności" Lech Wałęsa, Adam Michnik, Andrzej Gwiazda, Henryk Wujec, Zbigniew Romaszewski, Andrzej Wajda i Jacek Kuroń oraz zachodni dyplomaci. Zdaniem historyków to była jedna z największych manifestacji antykomunistycznych w bloku wschodnim. Ks. Jerzy Popiełuszko 6 czerwca 2010 r. został ogłoszony kolejnym błogosławionym Kościoła katolickiego. Funkcjonariusze oskarżeni o zamordowanie duchownego zostali osądzeni w tzw. procesie toruńskim. Na ławie oskarżonych zasiedli: Grzegorz Piotrowski, Leszek Pękala, Waldemar Chmielewski oraz Adam Pietruszka (ich przełożony). Początkowo otrzymali wyroki kolejno: 25, 15, 14 i 25 lat pozbawienia wolności. Potem jednak złagodzono im kary (najpierw po interwencji Czesława Kiszczaka, a następnie w wyniku amnestii). O swojej bezkarności przekonało ich również zatuszowanie przez gen. Czesława Kiszczaka okoliczności śmierci Grzegorza Przemyka kilka miesięcy wcześniej. Ich pozycja w strukturze bezpieki była dużo wyższa niż zwykłych milicjantów, którzy odpowiadali za śmierć maturzysty — podsumował dr hab. Patryk Pleskot. Zdaniem historyków proces został starannie przygotowany przez komunistyczne władze tak, aby opinia publiczna otrzymała jak najmniej informacji. Proces kazał sobie zadawać pytanie: jeżeli tak wstrętna jest ta część prawdy, to jaka jest cała prawda? — zastanawiał się w 1985 r. Marek Cajzner, dziennikarz sekcji polskiej BBC. Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. W serwisie Plejada.pl każdego dnia piszemy o najważniejszych wydarzeniach show-biznesowych . Bądź na bieżąco! Obserwuj Plejadę w Wiadomościach Google. Odwiedź nas także na Facebooku , Instagramie , YouTubie oraz TikToku . Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat? Skontaktuj się z nami, pisząc maila na adres: [email protected] .

SOURCE : plejada
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS