Home/business/Tyle zostao z obietnic

business

Tyle zostao z obietnic

Przedwyborcze obietnice pomogy koalicjantom w zdobyciu wadzy. Z realizacja zapowiedzi ktore sa wazne dla biznesu jest sabo.

October 14, 2024 | business

- Dwa razy obiecać to jak raz dotrzymać - mówił jeden minister. - Obietnice polityczne wiążą tylko tych, którzy w nie wierzą - odpowiadał drugi. Taki dialog członków pierwszego rządu Donalda Tuska dekadę temu można było usłyszeć na jednym z nagrań ujawnionych w ramach tzw. afery taśmowej. Tamta afera przyczyniła się do przejęcia władzy przez PiS. Donald Tusk z ekipą koalicjantów odzyskał ją równo rok temu, a przed wyborami wraz z innymi politykami ówczesnej opozycji obiecał sporo, m.in. w ramach 100 konkretów na pierwsze 100 dni rządów. Zapowiedzi polityków należy traktować poważnie, nawet jeśli oni podchodzą do nich instrumentalnie. Dlatego dziennikarze PB zebrali główne obietnice, dotyczące najważniejszych spraw dla gospodarki i biznesu, a o ocenę ich realizacji poprosili ekspertów i przedstawicieli przedsiębiorców. Najważniejszą z punktu widzenia biznesu obietnicą wyborczą była reforma składki zdrowotnej, obejmująca m.in. cofnięcie zmian wprowadzonych wraz z Polskim Ładem. Projekt reformy miał być gotowy wiosną tego roku, ale powstało wiele jego alternatywnych wersji. Rząd chciałby ograniczyć się do odejścia od najmocniej krytykowanego oskładkowania sprzedaży środków trwałych przez firmy. Polska 2050 optuje za obniżeniem składki dla wszystkich obywateli. Swój projekt zapowiedziało PSL, a Lewica jest przeciwko jakimkolwiek zmianom. - To była bardzo ważna dla przedsiębiorców obietnica, jednak zdajemy sobie sprawę, że z powodów budżetowych nie jest możliwy powrót do sytuacji sprzed Polskiego Ładu. Ministerstwo Finansów wskazało, że taki ruch kosztowałby aż 92 mld zł. Uważamy jednak, że rząd mógłby opracować zmiany rozpisane na kolejne lata. Cieszy nas sobotnia zapowiedź premiera Donalda Tuska, że do końca roku rząd przyjmie projekt kompleksowej reformy składki zdrowotnej – mówi Arkadiusz Pączka, wiceprzewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich. Inną sztandarową obietnicą było podniesienie kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł. Przed wyborami zapowiadała to KO, ale postulatu tego zabrakło już w umowie koalicyjnej. Do dziś nie ma nawet założeń projektu, a wypowiedzi przedstawicieli koalicji w ostatnich miesiącach wskazują, że z powodu konieczności zaciskania budżetowego pasa nieprędko doczekamy się realizacji tej obietnicy, której koszt resort finansów oszacował na 50 mld zł. - Nic z tej ważnej obietnicy nie wyszło i wszystko wskazuje na to, że szybko nie wyjdzie - zwłaszcza że niedawno rząd przyjął i wysłał do KE „Średniookresowy plan budżetowo-strukturalny na lata 2025-2028”, w którym nie ma słowa o podniesieniu kwoty wolnej. Oczywiście wynika to z sytuacji budżetu państwa, jednak rząd powinien przedstawić tzw. mapę drogową dojścia w 2028 r. do 60 tys. zł - mówi Piotr Juszczyk, główny doradca podatkowy w inFakcie. Do listy niezrealizowanych obietnic koalicji należy dopisać płacenie zasiłku chorobowego przez ZUS już od pierwszego dnia zwolnienia lekarskiego pracownika. Obecnie do 33 dnia zwolnienia zasiłek wypłaca pracodawca. Rząd nie przyjął projektu zmian, mimo że w styczniu premier zapowiedział ich wejście w życie z początkiem 2025 r. Kilka obietnic jednak zrealizowano. Już w listopadzie tego roku przedsiębiorcy będą mogli składać wnioski o zwolnienie ze składek ZUS. Będzie przysługiwać na jeden miesiąc w roku. Od 1 kwietnia obowiązuje stawka 8 proc. VAT na usługi kosmetyczne (spadła z 23 proc.). Zrealizowano też zapowiedź wprowadzenia kasowego PIT = przedsiębiorcy o przychodach do 1 mln zł płacą podatek dochodowy dopiero po uzyskaniu zapłaty od kontrahenta (ustawę przyjęto pod koniec września). Rządzące obecnie ugrupowania przedstawiły w trakcie kampanii wyborczej dwa pomysły wprost odnoszące się do rynku kapitałowego. Nowa Lewica proponowała „ściąganie pieniędzy z rynku” przez „atrakcyjne obligacje inflacyjne”. Trudno powiedzieć, czym miałyby się różnić od znanych już obligacji detalicznych o oprocentowaniu uzależnionym od inflacji. Bardziej konkretny był pomysł Koalicji Obywatelskiej zapisany w 100 konkretach na pierwsze 100 dni rządu. Formacja obecnego premiera zapowiadała zniesienie tzw. podatku Belki dla oszczędności i inwestycji do 100 tys. zł trwających ponad rok. Przynajmniej na razie nic z tego nie wyszło. - Niewątpliwe jakaś forma zachęty podatkowej dla oszczędzających długoterminowo jest wskazana. Doświadczenia innych krajów świadczą, że stymuluje to inwestycje, a w Polsce poziom inwestycji względem PKB spada i jest poniżej średniej europejskiej. Wprowadzanie kolejnych ulg podatkowych w napiętej sytuacji budżetowej jest niewątpliwie trudne, ale tego typu ulga nie wiąże się z istotnym kosztem dla budżetu – komentuje Michał Szymański, prezes VIG/C-Quadrat TFI. Na liście obietnic wyborczych partii Donalda Tuska znalazł się m.in. kredyt mieszkaniowy 0 proc. Według pierwotnej zapowiedzi rządu program miał wystartować w połowie 2024 r. Nie ruszył do tej pory i wszystko wskazuje na to, że w najbliższych miesiącach niewiele się w tej kwestii zmieni. Główną przyczyną jest brak porozumienia w koalicji rządzącej, któremu towarzyszy chaos informacyjny. - Brak jasnej deklaracji odnośnie wprowadzenia tego programu lub odstąpienia od niego nie służy żadnej ze stron rynku. Deweloperom utrudnia prognozowanie popytu w średnim terminie, a klientom zaplanowanie zakupu. Osoby, które na podstawie zapowiedzi programu planowały zakup mieszkania, mają prawo czuć się rozczarowane - zwłaszcza że wysokie oprocentowanie kredytów komercyjnych utrudnia im realizację marzeń o własnej nieruchomości – mówi Zbigniew Juroszek, prezes Atalu. Wskutek rządowych utarczek nie doszło także do obiecywanego przez Koalicję Obywatelską uwolnienia terenów z Krajowego Zasobu Nieruchomości. Andrzej Gutowski, dyrektor sprzedaży spółki Ronson Development, przekonuje, że zwiększenie dostępności gruntów jest konieczne zwłaszcza w dużych miastach, gdzie zapotrzebowanie na mieszkania jest największe. - Część wybudowanych lokali mogłaby trafiać do zasobów gminy, co zapewniłoby dostępne mieszkania dla lokalnych społeczności w zamian za przekazanie gruntów. Taki model efektywnie wykorzystuje zasoby publiczne i wspiera rozwój infrastruktury - mówi Andrzej Gutowski. Jednym ze 100 konkretów, które udało się zrealizować, jest powołanie Ministerstwa Przemysłu. Dotychczas jednak nie widać zbyt wielu efektów jego działania. - Dopiero na listopad mamy zaplanowane pierwsze spotkanie z panią minister Marzeną Czarnecką. Mamy nadzieję, że uda się nam przedstawić postulaty i uzgodnić zasady koordynacji polityki państwa wobec hutnictwa. Obecnie właściwie nie wiemy, kto za nią odpowiada – mówi Przemysław Sztuczkowski, prezes Cognoru. Część państwowych firm z branży podlega Ministerstwu Aktywów Państwowych, a kwestie dekarbonizacyjne oraz dotyczące ulg dla zakładów energochłonnych są w gestii resortów klimatu oraz rozwoju. Huty liczą, że Ministerstwo Przemysłu będzie integratorem, który usprawni przepływ informacji i podejmowanie decyzji. Jednym z kluczowych zadań nowego resortu jest też rozstrzygnięcie, wraz z Ministerstwem Finansów, kwestii wsparcia dla programu dekarbonizacyjnego firmy ArcelorMittal Poland. W kwestii górnictwa nie nastąpiły istotne zmiany. Resort przemysłu zdaje się po prostu kontynuować politykę poprzedniego obozu rządzącego. Marzena Czarnecka zapewniała wręcz górników, że podpisana jeszcze w 2021 r. umowa społeczna, przewidująca zamknięcie ostatniej kopalni w 2049 r., może ulec jedynie korektom. Dokument ten jednak wciąż nie uzyskał notyfikacji w Komisji Europejskiej. W 100 konkretach napisano też, że nowy resort będzie zajmował się nie tylko hutnictwem czy górnictwem, ale także surowcami energetycznymi, takimi jak ropa czy gaz, oraz polityką atomową. Te obszary są stopniowo przekazywane do Ministerstwa Przemysłu z Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Przykładowo departament energetyki jądrowej jest już w nowym resorcie, jednak odpowiedzialny m.in. za budowę polskiego atomu pełnomocnik ds. infrastruktury energetycznej wciąż jest wiceministrem w MKiŚ. W 100 konkretach padły też dwie zapowiedzi dotyczące transportu. Pierwsza, częściowo zrealizowana, dotyczy weryfikacji projektu Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK), czyli budowy lotniska w Baranowie i kolei dużych prędkości (KDP). - Rzeczywiście nastąpiła weryfikacja programu CPK, m.in. w zakresie harmonogramu budowy lotniska i określenia priorytetów w obszarze rozwoju sieci KDP - mówi Jakub Majewski, prezes Fundacji ProKolej. W ostatnich dniach spółka CPK, mająca realizować inwestycję, poinformowała, że rozpoczął się odbiór projektu budowlanego lotniska, dworca kolejowego i węzła przesiadkowego, który ma być sfinalizowany jeszcze w tym roku. Rząd obiecał też zatrzymanie „bandyckich wywłaszczeń” i naprawienie krzywd. - Trudno odnieść się do wywłaszczeń, bo ich nie było. Na razie trwa procedura dobrowolnego nabywania gruntów pod lotnisko, a wkrótce spodziewamy się programu dobrowolnego wykupu nieruchomości pod linię kolejową Łódź-Warszawa – mówi Jakub Majewski. Spełniona została zapowiedź dotycząca przeprowadzenia wewnętrznego audytu przez biuro pełnomocnika ds. CPK. Gorzej z obiecanym wyłonieniem audytora zewnętrznego. Spółka CPK ogłosiła wprawdzie wiele przetargów na wykonawców, którzy mieli ocenić różne elementy planów budowy lotniska i KDP, ale oferty składały albo zupełnie nieznane firmy, albo międzynarodowe podmioty ceniące swoje usługi znacznie powyżej kosztorysów, albo też nie zgłaszał się nikt, więc postępowania były unieważniane. Drugi transportowy konkret dotyczył wprowadzenia 0 proc. VAT na transport publiczny (obecnie 8 proc.), żeby obniżyć ceny biletów. Zapowiedź nie została zrealizowana. Eksperci podkreślają, że zniesienie VAT jest potrzebne, ale niekoniecznie w celu obniżki cen biletów, lecz by zapewnić pieniądze na tabor do przewozu rosnącej liczby pasażerów. - Szkoda, że nie wprowadzono zerowej stawki VAT, bo taka obniżka uwolniłaby dodatkowe pieniądze na zakup taboru. W sytuacji, w której pasażerowie coraz chętniej korzystają z transportu publicznego, podstawowym problemem nie jest koszt przejazdu, ale brak wolnych miejsc. Dlatego alternatywą dla zerowego VAT jest przekierowanie funduszy budżetowych na inwestycje w pojazdy – uważa Jakub Majewski. Kluczową obietnicą wyborczą w obszarze energetyki było przedstawienie ambitnego planu zielonej transformacji. Miał on pozwolić na ograniczenie emisji dwutlenku węgla o 75 proc. do 2030 r. Formą spełnienia tej obietnicy jest przygotowywana aktualizacja wymaganego przez UE dokumentu - Krajowego Planu na rzecz Energii i Klimatu. W październiku tego roku do konsultacji trafił dokument uzupełniony o ambitny scenariusz transformacji. Zakłada on, że możliwa jest redukcja emisji w całej gospodarce o 50,4 proc. do 2030 r. Przewiduje też 56 proc. udziału OZE w elektroenergetyce w 2030 r., a następnie dalszy rozwój mocy energetyki wiatrowej na morzu i energetyki jądrowej. Dzięki temu udział paliw kopalnych w produkcji prądu mógłby spaść w 2040 r. poniżej 10 proc. – To zasadniczo sensowna wizja, jednak na razie nie widzimy oznak takiego przyśpieszenia na froncie legislacyjnym czy inwestycyjnym – komentuje Michał Smoleń, kierownik programu badawczego Energia & Klimat w Fundacji Instrat. Osobno wśród obietnic wyborczych znalazła się liberalizacja tzw. ustawy odległościowej. Przepisy wprowadzone jeszcze w 2016 r. wyznaczały pierwotnie odległość między elektrowniami wiatrowymi a zabudowaniami na dziesięciokrotność wysokości elektrowni. Na początku ubiegłego roku zdecydowano się zmniejszyć tę odległość, ale tylko do 700 metrów. Nowa koalicja rządząca zapowiedziała dalszą liberalizację, jednak pierwsza próba jej przeprowadzania - jeszcze pod koniec 2023 r. - była falstartem. Nowy projekt ustawy trafił do konsultacji dopiero we wrześniu tego roku. – Chociaż analiza projektu nowelizacji tzw. ustawy wiatrakowej nadal trwa, już teraz widać, że nareszcie jest to długo wyczekiwany zwrot w kierunku uwolnienia pełnego potencjału energetyki wiatrowej w Polsce. Ustawa jest strategiczna nie tylko dla sektora energetycznego, ale przede wszystkim dla bezpieczeństwa kraju, uniezależnienia się od rosyjskich surowców i obniżenia kosztów energii – komentuje Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. Jego zdaniem ustawa przełoży się także na szybsze uzyskiwanie pozwoleń, jednak - w opinii Michała Smolenia - potrzeba znacznie więcej zmian. – Musimy skrócić proces inwestycyjny, szczególnie w energetyce wiatrowej, usprawnić rozbudowę sieci elektroenergetycznych, zapewnić stabilne warunki ekonomiczne dla kolejnych inwestycji, wspierać elastyczność źródeł wytwórczych oraz popytu. Wiele będzie zależeć od tego, czy ambitna ścieżka KPEiK zyska pełne poparcie w obozie rządzącym, oraz od wyborczych rozstrzygnięć w 2025 r. – dodaje ekspert Fundacji Instrat. W programie obecnej koalicji było też opracowanie „założeń dla spójnego programu rozwoju energetyki jądrowej”. Rząd miał również precyzyjnie określić sposób jego finansowania. Prace przygotowujące budowę pierwszej polskiej elektrowni jądrowej trwają, ale jeśli chodzi o dokumenty strategiczne - wciąż obowiązują te, które przygotowano w poprzednich kadencjach. Na rządowej liście było również stworzenie 700 lokalnych wspólnot energetycznych, pozwalających na współpracę przy produkcji energii na małą skalę. Odpowiednie przepisy nie zostały przyjęte, ale co się odwlecze... - Rząd inwentaryzuje wszystkie problemy w energetyce. Musimy mieć trochę czasu, żeby przygotować projekt spółdzielni energetycznych, ale zapewniam, że nam na tym zależy i tego nie odpuścimy - mówi Tomasz Nowak, poseł PO i wiceszef komisji ds. energii. W konsultowanym właśnie Krajowym Planie w dziedzinie Energii i Klimatu zapisano, że wspólnot do 2030 r. będzie ok. 300. - To wyraźnie poniżej naszych oczekiwań. Oczywiście cieszy nas, że politycy KO nadal popierają energetykę obywatelską, jednak tak wielkie opóźnienia nie wpływają dobrze na rozwój społeczności energetycznych – zaznacza Bartłomiej Kupiec, prawnik i analityk ds. polityki publicznej ze stowarzyszenia „Z energią o prawie”. W zakresie wsparcia dla elektromobilności i sektora motoryzacyjnego, głównie w kontekście dekarbonizacji transportu, działania nowych władz i realizacja obietnic wymykają się jednoznacznej ocenie. Przedstawiciele biznesu wskazują na programy wsparcia m.in. zakupu elektrycznych pojazdów ciężkich, a także infrastruktury ładowania i sieci dystrybucyjnych wysokiej mocy. Łącznie na ten cel trafi 6 mld zł. - To jest dobra wiadomość. Kluczowe jest jednak, by subsydia w tych sektorach wystartowały jak najszybciej. Program dotacji na budowę i rozbudowę stacji ładowania [z budżetem 2 mld zł - red.] został zaakceptowany przez Europejski Bank Inwestycyjny w marcu 2024 r. i, według zapowiedzi MKiŚ, miał być wdrożony w III kwartale, ale wdrożenie się opóźnia - mówi Aleksander Rajch, członek zarządu Polskiego Stowarzyszenia Nowej Mobilności (PSNM). W międzyczasie uchwalono nowelizację unijnej dyrektywy, która zakłada osiągnięcie przez państwa członkowskie minimalnego udziału energii z OZE w końcowym zużyciu energii na poziomie 42,5 proc. do 2030 r., i wyznaczono wiążące się z tym cele w obszarze transportu. Pieniędzy na realizację szybko zabrakło. - W sektorze zeroemisyjnego transportu zauważamy niewystarczającą przejrzystość udzielanych przez administrację informacji. Najlepszym przykładem jest program priorytetowy Mój Elektryk. Wsparcie zakupu osobowych i lekkich dostawczych samochodów elektrycznych zostało zawieszone w ramach kluczowej dla rynku ścieżki leasingowej ze względu na brak środków. O możliwości wystąpienia takiej sytuacji alarmowaliśmy wiele miesięcy temu, a mimo to administracja nie podjęła odpowiednich działań zaradczych. Co więcej, informacja o zawieszeniu programu została ujawniona bez uprzedzenia i niedługo przed terminem zakończenia przyjmowania wniosków - mówi Aleksander Rajch Zaznacza, że nadal brakuje oficjalnych komunikatów co do terminu wznowienia naboru. Ograniczono się jedynie do lakonicznej informacji, że dofinansowanie leasingu pojazdów w programie będzie kontynuowane w 2025 r. z wykorzystaniem nowego źródła finansowania. - Innym przykładem jest zapowiedziany kilka miesięcy temu projekt dopłat do używanych samochodów elektrycznych. Od tego czasu nie poznaliśmy żadnych oficjalnych informacji na ten temat. To prowadzi do wstrzymywania decyzji zakupowych w oczekiwaniu na rozpoczęcie dopłat - podsumowuje Aleksander Rajch. Obszar cyfryzacji i nowych technologii był w dużej mierze pominięty w 100 konkretach Koalicji Obywatelskiej. W rządzie odpowiedzialność wziął jednak za niego – jako wicepremier – Krzysztof Gawkowski, który obiecywał wiele w dokumencie „Cyfrowe Państwo – strategia dla Polski”. Sporo miejsca poświęcono w nim implementacji prawa unijnego i wprowadzaniu regulacji po szerokich konsultacjach. Przy ul. Książęcej można usłyszeć, że przyspieszenie legislacji to jeden z obszarów, który faktycznie udało się uporządkować. Prawo Komunikacji Elektronicznej, które było kluczowym projektem, zostało przygotowane i uchwalone, w życie wejdzie 10 listopada. Po konsultacjach społecznych jest ustawa o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa. Według zapowiedzi Rada Ministrów ma przyjąć projekt przed końcem roku. Po konsultacjach społecznych i na ścieżce rządowej jest wdrożenie DSA, a wkrótce ruszą konsultacje ws. pierwszej ustawy regulującej obszar sztucznej inteligencji w Polsce, czyli tzw. AI Act. Powstaje Strategia Cyfryzacji Państwa, która ma wyznaczać kierunki rozwoju cyfrowego państwa, społeczeństwa i gospodarki. Dokument ma zostać przyjęty i ogłoszony jeszcze przed końcem października. Wśród wyborczych, a nawet powyborczych zapowiedzi było też powołanie funduszu AI. Z informacji PB wynika, że mimo napięć budżetowych prace trwają, a konkrety mają zostać ujawnione na dniach. W kampanii padła też zapowiedź powołania Agencji Cyberbezpieczeństwa, ale już po wyborach Krzysztof Gawkowski stwierdził, że nie będzie to priorytetem. Następnie w ministerstwie uznano, że bardziej efektywne będzie Połączone Centrum Operacji Cyberbezpieczeństwa, które ma zapewnić koordynację działań i wymianę informacji między wszystkimi służbami. W praktyce to cotygodniowe spotkanie przedstawicieli służb, które jako pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa prowadzi Krzysztof Gawkowski. Jedna z ważniejszych obietnic dotyczyła podatku cyfrowego, którym miały być objęte przedsiębiorstwa o globalnych przychodach wyższych niż 1 mld EUR, w tym co najmniej 5 mln EUR wygenerowanych w Polsce. Krzysztof Gawkowski po wyborach tłumaczył, że nie udało się tego wpisać do umowy koalicyjnej, a poza tym taka danina może być w pełni skuteczna jedynie na poziomie unijnym. Zapowiedział jednak powrót do tematu w 2025 r. Koalicja Obywatelska wielokrotnie podnosiła kwestię zniesienia zakazu handlu w niedziele, argumentując, że ogranicza on swobodę działalności gospodarczej i negatywnie wpływa na gospodarkę. Mimo tych zapowiedzi nie podjęła konkretnych działań. Swoje rozwiązanie proponują posłowie Polski 2050, którzy w marcu złożyli w Sejmie projekt ustawy łagodzącej zakaz handlu i dopuszczającej dwie handlowe niedziele w miesiącu. Szanse na przyjęcie tego projektu również nie wydają się duże. Jeszcze mniej konkretnych działań dostrzec można w związku z zapowiedzią, że „co najmniej połowa strategicznych produktów żywnościowych w sklepach będzie pochodzić z Polski”, a wszystkie produkty świeże będą oznaczane flagą kraju pochodzenia. Brak precyzyjnej definicji „strategicznych produktów żywnościowych” dodatkowo komplikuje ocenę realizacji tych obietnic. Ministerstwo rolnictwa podaje, że prowadzi analizę udziału produktów pochodzenia polskiego w ofercie sklepów wielkopowierzchniowych. Swój projekt ustawy dotyczącej lokalnych dostaw do sklepów stworzyli posłowie PiS. Rząd nie pokazał własnego. Handlowców to cieszy. – Handlowcy już teraz chętnie współpracują z lokalnymi dostawcami, wprowadzając rodzime produkty do oferty. Działania przedsiębiorców wynikają m.in. z naturalnej dynamiki rynku - i tak powinno pozostać. Odgórna regulacja sprzedaży produktów lokalnych w określonej ilości wiąże się z wieloma zagrożeniami dla polskich MŚP – mówi Maciej Ptaszyński, prezes Polskiej Izby Handlu. W zakresie oznaczania świeżych produktów na sklepowych półkach flagą kraju pochodzenia również zabrakło konkretnych działań. Resort rolnictwa zlecił natomiast badanie konsumentów, aby sprawdzić, czy Polacy są zainteresowani znakowaniem pochodzenia warzyw i owoców. To sugeruje, że regulacje w tej kwestii wciąż są na etapie analiz. Przed rokiem Koalicja Obywatelska deklarowała, że „odbuduje polską tradycję hodowli świń”. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi planowało realizację tego ambitnego projektu jeszcze w 2024 r., ale do odbudowy jeszcze daleka droga. Na razie pogłowie trzody chlewnej utrzymuje się na rekordowo niskim poziomie i, zamiast rosnąć, nadal spada. Według danych GUS, w pierwszym półroczu liczba świń w Polsce wynosiła 9,1 mln sztuk, co oznacza spadek o 3,2 proc. rok do roku. – Poprawa sytuacji hodowców trzody chlewnej to jedno z kluczowych wyzwań stojących przed resortem rolnictwa. Dobrze, że ministerstwo nie działa w pośpiechu, lecz z rozwagą. Kluczowe nie jest jedynie zwiększenie pogłowia, ale poprawa rentowności hodowli, co zachęciłoby do niej rolników. Wiele problemów ciągnie się od lat. Mam na myśli przede wszystkim afrykański pomór świń, ale także takie kwestie jak genetyka, wymogi środowiskowe, zgody na rozbudowę chlewni czy ustawa odorowa. Poprzedni ministrowie skupiali się głównie na rolnikach, ale - aby zwiększyć rentowność - konieczne jest także uwzględnienie roli handlu i przetwórstwa. Ważne są tu nie tylko ułatwienia w zakresie zgód środowiskowych, ale również rozwój zakładów mięsnych na terenach wiejskich oraz działania proeksportowe – mówi Tomasz Parzybut, prezes Stowarzyszenia Rzeźników i Wędliniarzy RP. Autorzy 100 konkretów sporo uwagi poświęcili kwestiom związanym w ochroną środowiska. Obiecali postawić szlaban nielegalnemu składowaniu odpadów i przeanalizować przepisy dotyczące ich transgranicznego transportu. W tym obszarze nasz rząd wyręczyli nieco unijni urzędnicy, którzy przygotowali rozporządzenie w sprawie m.in. zwiększenia kontroli nad przemieszczaniem odpadów i zobowiązania państw członkowskich do zaostrzenia kar za przestępstwa przeciwko środowisku. Zapowiadano także, że resort klimatu zapewni rezerwę celową na program pilotażowy w zakresie usuwania odpadów. Branżowi eksperci zwracają uwagę, że kluczowe jest zapewnienie finansowania gminom, na których terenie są składowane nielegalne odpady. Henryk Siodmok, prezes Mo-Bruku, twierdzi, że Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej dysponuje sporym budżetem na utylizację składowisk odpadów niebezpiecznych, ale wiele samorządów nie ma pieniędzy na wkład własny. Oprócz gospodarki odpadami, autorzy 100 konkretów duży nacisk położyli także na poprawę stanu rzek. Zadeklarowano m.in. działania dotyczące sterowania zrzutem wód kopalnianych, wdrożenie monitoringu i ograniczenie zasolenia Odry. W jej dorzeczu dochodzi bowiem do zakwitów złotej algi i śnięcia ryb. Przedstawiciele Greenpeace podsumowując działania rządu przyznają, że monitoring faktycznie się poprawił, ale zapowiadanego wdrożenia programu rewitalizacji Odry i ograniczenia do niej zrzutu słonych wód nie ma. Zebrali: Marcin Bołtryk, Katarzyna Kapczyńska, Mirek Konkel, Kamil Kosiński, Jarosław Królak, Jacek Perzyński, Łukasz Rawa, Grzegorz Suteniec, Kamila Wajszczuk, Marcel Zatoński

SOURCE : pb

LATEST INSIGHTS