Home/business/Polska w swiatowej czoowce. Chodzi o produkcje czipow

business

Polska w swiatowej czoowce. Chodzi o produkcje czipow

Nasz kraj zosta wasnie zakwalifikowany do najbardziej atrakcyjnych rynkow dla produkcji poprzewodnikow w Europie. Analitycy Kearneya uznali ze na swiecie dla takich inwestycji lepiej wypadaja tylko cztery panstwa azjatyckie.

By Michał Duszczyk | September 25, 2024 | business

Czipy zasilają dziś zabawki, ale i kontrolują reaktory jądrowe. Są w telefonach, samochodach i samolotach. Napędzają właściwie wszystkie urządzenia elektroniczne – od szczoteczek do zębów po aparaty słuchowe. I są w centrum wojny technologicznej między USA a Chinami. Na świecie toczy się bitwa o prymat w tej dziedzinie. Ale – co istotne – na mapie obszarów kluczowych dla mikroprocesorów, choć nie pierwszoplanowo, pojawia się Polska. Według najnowszych analiz międzynarodowej firmy konsultingowej Kearney, nasz kraj stał się właśnie najatrakcyjniejszym rynkiem w Europie dla tego typu przedsięwzięć i jednym z kluczowych na świecie. Pod kątem lokalizacji produkcji półprzewodników lepiej sklasyfikowano tylko Tajwan, Malezję, Indie i Chiny. Czytaj więcej Czy Wrocław stanie się wraz z Dreznem i Pragą częścią ultranowoczesnego trójkąta półprzewodnikowego? Polska kusi producentów czipów? Warto zauważyć, że naszej pozycji nie zaszkodziła nawet nieudana inwestycja przeżywającego problemy finansowe Intela, który wstrzymał budowę swojej fabryki na Dolnym Śląsku (ale także np. w niemieckim Magdeburgu). Analitycy zwracają uwagę, że dzięki współpracy polskiego rządu z firmami z branży, w tym właśnie z Intelem, udało się wypracować dostosowany dla takich skomplikowanych inwestycji system zachęt (wartość planowanej pomocy publicznej rozłożonej na lata 2024–2026 miała przekraczać 7,4 mld zł). W efekcie ta część kontynentu w oczach producentów półprzewodników już zyskała na atrakcyjności. Trzeba jednak zastrzec, że w tym przypadku nie chodzi o tzw. zakłady front-endowe, projektujące i tworzące czipy, lecz o projekty typu back-end, które – w naszym przypadku – miałyby być swoistym zapleczem i wsparciem fabryk. – Front-end obejmuje konwersję krzemu na zaprojektowane wafle i wymaga rygoru w kwestii ochrony własności intelektualnej ze względu na poufny charakter technologii, procesów i produktów – tłumaczą analitycy Kearney. W niedawnym badaniu „Front-End Semiconductor Manufacturing Attractionness Index” eksperci Kearneya przeanalizowali 21 krajów i regionów, klasyfikując je na podstawie ich potencjału do przyciągania inwestycji w półprzewodniki. Wówczas badano inwestycje typu front-end. Formułując ten indeks, badacze wzięli pod uwagę plany zachęt i inne atrybuty każdego kraju, w tym środowisko biznesowe, dostęp do talentów, ale i do rzadkich minerałów, niezbędnych przy produkcji zaawansowanych układów scalonych. W efekcie do raportu zakwalifikowano mocno ograniczoną liczbę krajów. Czytaj więcej 1,4-miliardowy komunistyczny Goliat łypie łakomie na 23-milionowego Dawida, którego demokracja kole go w oczy. Oddziela ich 130 km morza i osiem dekad historii. Od wydarzeń w Cieśninie Tajwańskiej zależy pokój w regionie. I los światowej gospodarki. Teraz jednak Kearney rozszerzył „indeks atrakcyjności” o potencjał back-end. Taka produkcja obejmuje m.in. testowanie i pakowanie pojedynczych matryc. Specjaliści wskazują, że to etap mniej kapitałochłonny w porównaniu z front-endem, gdzie większy nacisk kładzie się na koszty operacyjne. I tu właśnie Polska pokazała swoje mocne strony. W raporcie uwzględniono 30 krajów i oceniono je pod kątem ich przydatności do wsparcia produkcji półprzewodników. Pod lupę wzięto m.in. takie parametry jak: środowisko regulacyjne, poziom biurokracji, jakość infrastruktury i logistyki, możliwości produkcji energii, koszty pracy czy kwestie podatkowe. W tym rankingu uzyskaliśmy 5,2 pkt (im więcej, tym lepiej), plasując się za Chinami (5,2 pkt) i Indiami (5,5). Najbardziej sprzyjające środowiska do przyciągania inwestycji back-end mają Tajwan (6 pkt) i Malezja (5,7). Branża półprzewodników szuka alternatywy Polska jest jedynym krajem spoza Azji w top 5 tego zestawienia. Oceniono nas wyżej niż Węgrów i Zjednoczone Emiraty Arabskie (po 4,9 pkt) czy Koreę Płd. (4,8). Eksperci docenili u nas zwłaszcza takie kryteria jak wysokość kosztów operacyjnych (w tym ceny niezbędnych do produkcji: wody i energii, a także koszty pracy czy wysokość podatków) oraz zachęty dla inwestorów. „Polska jest liderem wśród krajów UE, a polski rząd ściśle współpracuje z firmami (jak Intel), aby zapewnić dostosowane zachęty. Kraj ten jest strategicznie dobrze pozycjonowany, ponieważ UE oferuje stosunkowo niższą opcję kosztów operacyjnych, aby wesprzeć swoje zakłady front-end w Niemczech, Irlandii i Francji” – czytamy w raporcie Kearneya. Czytaj więcej Środki zarezerwowane na pomoc dla amerykańskiego giganta powinniśmy wydać na wsparcie polskiego przemysłu obronnego. Eksperci nie ukrywają, że wysoka pozycja Polski w rankingu Kearneya to dobra wiadomość. Jak tłumaczą, nasz kraj może być magnesem dla takich inwestycji. A przemysł półprzewodnikowy to wielkie pieniądze zasilające gospodarkę, nowe miejsca pracy i akcelerator postępu. DigiTimes przewiduje, że globalny rynek czipów do 2030 r. będzie wart 1 bln dol., rosnąc w tempie średnio 7 proc. rocznie. Branża rozgrzana jest do czerwoności – fundusz iShares Semiconductor ETF, obejmujący akcje spółek z sektora półprzewodników, w dwa lata wzrósł o przeszło 100 proc. Zapotrzebowanie na układy scalone, m.in. za sprawą boomu na AI, rośnie szybciej niż możliwości produkcyjne. Już w 2023 r. układ H100 firmy Nvidia zmagał się z ich niedoborami. To spowodowało szybki wzrost produkcji przez TSMC. Obecnie w centrum uwagi znajdują się układy pamięci o dużej przepustowości (HBM). O popycie na nie niech świadczy fakt, iż wiodący producenci, jak Micron i SK Hynix, wyprzedali produkcję aż do połowy 2025 r. Analitycy Kearneya zwracają uwagę, iż abstrahując od kwestii popytowych, firmy z branży zmagają się ze zwiększonym ryzykiem geopolitycznym. „To zmusza je do poszukiwania alternatywnych lokalizacji dla sieci produkcyjnej” – czytamy w raporcie. TSMC wejdzie do Polski? Efektem szukania tych alternatyw miała być inwestycja Intela nad Wisłą. Finalnie do niej nie dojdzie (oficjalnie plany zawieszono na dwa lata) z uwagi na sytuację finansową, w jakiej znalazł się gigant. Intel chce postawić na mocną restrukturyzację, ale coraz głośniej mówi się, że producenta może przejąć amerykański Qualcomm. Wedle spekulacji w rozmowach miałby uczestniczyć też inny potentat ze Stanów Zjednoczonych – firma Broadcom. W tej sytuacji Polska nie musi zostać z niczym. Nawet jeśli projekt Intela nie będzie kontynuowany, mogą pojawić się inni partnerzy. Spekuluje się m.in. o tajwańskim TSMC (Tajwan produkuje ok. 90 proc. najbardziej zaawansowanych procesorów). Koncern buduje swoją fabrykę w Dreźnie, back-end w Polsce wydaje się więc realną opcją. Zapytaliśmy TSMC, czy ma zamiar inwestować w naszym kraju. Gigant zaznacza, że nie ma nowych planów inwestycyjnych do ogłoszenia. – Wierzymy jednak, że nasza inwestycja w Dreźnie wraz z inwestycjami innych firm może przyczynić się do wzrostu ekosystemu przemysłowego w całym regionie – odpowiedział TSMC na pytanie „Rzeczpospolitej”. Czytaj więcej Współczesna gospodarka, szczególnie w obszarze wysokich technologii, jest mocno zglobalizowana. Celujemy w cały świat. Obecnie jednak najwięcej inwestujemy w USA. Tam technologie fotoniczne znajdują wiele zastosowań - mówi Adam Piotrowski, prezes VIGO. Co to oznacza? James C.F. Huang, szef Taiwan Trade Development Council, w rozmowie z „Rzeczpospolitą” sugeruje, że tajwańskie firmy w Polsce mogą inwestować w projektowanie czipów i ich integrację. – Wasza strategiczna pozycja w regionie sprawia, że Polska jest dobrym kierunkiem dla naszych firm – tłumaczył. Walczymy o przyciągnięcie projektów towarzyszących głównej fabryce. Inwestycja TSMC lub jego partnerów mogłaby wypełnić lukę po Intelu. – Wokół TSMC istnieje ekosystem 40–50 firm – wskazuje nam Łukasz Weremiuk, zastępca szefa Polskiego Biura w Tajpej. Ale o inwestycje walczą też inne regiony świata. „Wall Street Journal” donosi, że TSMC i Samsunga skusić do budowy fabryk układów scalonych chcą Zjednoczone Emiraty Arabskie. W finansowanie przedsięwzięcia miałby zaangażować się fundusz Abu Zabi Mubadala.

SOURCE : rp
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS