PHR nie chce kupowac kota w worku

Polski Holding Rozwoju (PHR) buduje grupę firm, które planują rozwijać działalność w branży zbrojeniowej. Podpisał już porozumienia dotyczące współpracy z pięcioma podmiotami. W ekspansji ma mu pomóc wejście na GPW albo na New Connect. Na głównym parkiecie PHR chciał pojawić się dzięki odwrotnemu przejęciu firmy deweloperskiej Tower Investments. Na początku firmy podpisały list intencyjny dotyczący m.in. przygotowań m.in. do połączenia i wzajemnej wymiany akcji. Plan jednak spalił na panewce. Holding poinformował, że zrezygnował z zamierzeń, ponieważ otrzymał od kancelarii prawnej informację, że „nie jest ona w stanie przeprowadzić badania due diligence w zakładanym terminie ze względu na zakres badania i konieczne działania w zakresie ustalenia ostatecznych warunków transakcji, gdyż do dnia dzisiejszego nie otrzymała żadnych dokumentów od Tower Investments" przewidzianych w liście intencyjnym. — Nie rezygnujemy jednak z wejścia na GPW. Szukamy innych możliwości upublicznienia spółki — twierdzi Wojciech Dąbrowski, prezes PHR, dodając, że dalsze plany przedstawi za kilka tygodni. Współpraca kapitałowa z PHR miała ułatwić Tower Investments restrukturyzację (spółka miała problemy z regulowaniem wierzytelności). Bartosz Kazimierczuk, prezes Tower Investments, jest zdumiony treścią zawiadomienia o rezygnacji PHR ze wspólnego przedsięwzięcia z powodu nieudostępnienia dokumentów do due diligence. — W trakcie negocjacji 11 czerwca ustaliliśmy harmonogram, zgodnie z którym due diligence miało zacząć się po walnym zgromadzeniu akcjonariuszy, czyli po 15 lipca. Nie jest prawdą, że Tower Investments nie podejmował w tym czasie żadnych działań. Podjęliśmy dwie fundamentalne decyzje — rozliczenie całego długu wobec naszego głównego wierzyciela przez przeniesienie własności nieruchomości oraz zwołanie walnego zgromadzenia, którego porządek obrad jest ściśle związany z realizacją listu intencyjnego. Podtrzymujemy też wolę prowadzenia dalszych rozmów w sprawie wspólnego przedsięwzięcia z PHR — twierdzi Bartosz Kazimierczuk.