Blogs
Home/business/Od dekad jestem w siodle

business

Od dekad jestem w siodle

Jego codziennosc to kolumny liczb i wirtualne miliony zotych do obliczenia. Gdy wstaje zza biurka sciga sie w zawodach supermoto. Arkadiusz Szwak zaozyciel firmy ksiegowej Szwak i Spoka prezes SpiceSolutions ma 12 motocykli jeden postawi nawet w swoim biurze. Jego corka uprawia motocross narzeczona ma wasne motocykle szosowy i enduro a mama w czasie zawodow wkada koszulke kibica z jego numerem.

November 22, 2024 | business

Wyobrażenie o pracy księgowego? Słupki, liczby, sterty dokumentów. Zajęcie nużące, wymagające skupienia, żeby się w tych liczbach nie pomylić, stąd też ciągłe zdenerwowanie. Na podatnik.info, w tekście „Sztywna księgowa – czy stereotyp księgowej jest prawdziwy?”, piszą: „Księgowa – zawód od zawsze kojarzący się z monotonią przeglądania słupków obliczeń, nikomu niepotrzebną papierologią i sprowadzeniem człowieka jedynie do sumy zysków i strat”. Do tego tysiące godzin przesiedziane za biurkiem. Jakby na potwierdzenie tego benefity pracownicze w Szwak i Spółka to m.in. fotel masujący i czekolada. Wiadomo, taki fotel wymasuje plecy po godzinach ślęczenia nad kolumnami liczb, a czekolada zawiera magnez, więc obniża stres i daje energię. Arkadiusz Szwak nie obraża się na stereotypy. – Kiedy ludzie słyszą, że pracuje pan w mediach, od razu rośnie zainteresowanie – celebryci, miliony lajków, sesje w Paryżu... Jest pan sensacją. Ale kiedy pan odpowie: jestem księgowym, słychać tylko – aha. No i o czym tu porozmawiać? O tej nudzie, przewidywalności? – żartuje założyciel firmy księgowej Szwak i Spółka, prezes SpiceSolutions. Szybko jednak poważnieje, mówiąc: – Ale dobry księgowy nie rozmawia o swojej pracy. Wynika to z wymaganej w tym zawodzie dyskrecji, koniecznej do zaopiekowania się pieniędzmi, które księgowy liczy. Podatki są skomplikowane. Mimo że początki księgowości sięgają czasów króla Salomona, obecnie w najlepszym wydaniu to high-tech nie dla każdego. Pocisk, czyli Kawasaki Ninja Bikerzy o swoich maszynach mogą opowiadać w nieskończoność. Marcin „Różal” Różalski, mistrz świata w K1 i międzynarodowy mistrz KSW wagi ciężkiej, jeździ na motocyklu Harley-Davidson Breakout. Na kanale Nine Hills Motorcycles na YouTubie, odwiedzając warsztat, mówił, że za tylne koło do Harleya dałby się pochlastać. Na kolejnym kanale Motobanda wyznał, że jadąc na Harleyu-Davidsonie, czuje dodatkową moc, prestiż. Arkadiusz Szwak na enduro trenuje i jeździ rekreacyjnie. Na supermoto ściga się i trenuje. Motocykl szosowy ma na długie podróże, a po mieście jeździ skuterem Vespa. – Supermoto stoi w biurze, czeka na nowy sezon. A w sezonie jego miejsce zajmie inny ulubiony. Enduro jest w mobilnym garażu i służy do spędzania czasu z rodziną, kiedy w trzy motocykle chcemy pojeździć w off-roadzie – mówi przedsiębiorca z Poznania. Ale pierwszy był – trzy dekady temu – naked bike: Kawasaki Z400. Później sportowy Suzuki GSX600F. Po nim Kawasaki Ninja ZX9R, o którym Arkadiusz Szwak mówi: pocisk. Miał też Suzuki Hayabusa 1300 przyspieszającego w 2,6 s do setki. Za pieniądze z jego sprzedaży kupił pierwszy serwer do firmy. Przez dwa lata próbował używać choppera Harley Night ROD, ale już wie, że to nie jego bajka. Zawsze interesowały go motocykle off-roadowe, zarówno ciężkie typu adventure, jak i lekkie, tzw. liście do enduro. – Motocykle różnią się mocą, prędkością, środkiem ciężkości i sposobem hamowania, pozycją kierowcy, a co za tym idzie – odczuciami z jazdy. Ze względów bezpieczeństwa lubię mieć zapas mocy. Doceni to każdy, kto próbował wyprzedzić ciężarówkę, a po zjechaniu na lewy pas okazało się, że ma ona przyczepę. Z drugiej strony, jeśli motocykl waży 200 kg i ma 200 KM, przyspiesza w 3 s do setki, to trzeba nim umieć hamować. I zwłaszcza tym różnią się nowoczesne motocykle od starszych. Widać to w motocyklach sportowych czy turystycznych. Supermoto, motocross lub enduro wyglądają podobnie od wielu lat – mówi Arkadiusz Szwak. Najlepsi kibice Od dwóch lat startuje w klasie Amator Pucharu Polski Supermoto (trzeci poziom trudności). W tym roku zajął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej sezonu. – Na 45 urodziny, czyli dwa lata temu, dostałem od rodziny jednodniowy trening z reprezentantem Polski w supermoto i tak się zaczęło. Ten prezent zmotywował mnie do treningów. Dopingowany przez rodzinę, wziąłem udział w wyścigach w klasie Amator i w drugim roku startów, biorąc udział w czterech rundach, zająłem w swojej klasie trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej PZM Pucharu Polski Supermoto, rywalizując z kilkunastoma jeźdźcami z kilku- i kilkunastoletnim stażem – wspomina zawodnik. Supermoto to dyscyplina, w której jeździ się na motocyklu enduro ubranym w szosowe opony (tzw. slicki) i w mocniejsze hamulce. Jeździ się po torze wyścigowym dla gokartów. Niezbyt szybkim, z krótkimi prostymi i ciasnymi zakrętami, w których motocykl mocno się pochyla na bok, zawodnicy szorują kolanem po asfalcie (tzn. schodzą na kolano). Część toru stanowi tzw. odcinek terenowy, czyli trasa w piasku, glinie, szutrze, na którym pokonuje się trzy ciasne zakręty i pagórki (hopki) – na nich motocykl wyskakuje w powietrze. Poza techniką i precyzyjnym hamowaniem potrzebna jest też logika i spryt. Bo wyjeżdżając z terenu, opona oklejona jest piaskiem, która na asfalcie się czyści, stąd z braku przyczepności pierwszy lewy i prawy zakręt są pokonywane delikatnie, by opony znów były przyczepne. Wyścig trwa 15 minut. – W padoku w dniu wyścigu spotyka się moja najbliższa rodzina i przyjaciele, grupa powiększa się o ich znajomych. Mamy klubowe koszulki i w ten sposób mimo klasy Amator mam najlepszych i najgłośniejszych kibiców – cieszy się zawodnik. Przygotowanie do wyścigów oprócz treningu jazdy motocyklem obejmuje regularne ćwiczenia kondycyjne i stabilizujące. – Te ćwiczenia wymagają wytrwałości i pokonywania wyzwań niezależnie od okoliczności i otoczenia, czyli tak jak w naszej codzienności biznesowej. Moja pasja do supermoto współgra z pasją w biznesie – podkreśla przedsiębiorca. Kosztowne hobby Na torze w supermoto jeździ w skórzanym kombinezonie, takie są wymagania bezpieczeństwa i regulamin wyścigów. Ma jeden kombinezon z airbagiem, który elektronicznie uruchamia się podczas wywrotki. Buty do enduro/motocrossu/supermoto ważą kilka kilogramów każdy i mają potężne zabezpieczenia na kostki, stopy, stawy skokowe, piszczele. Ponieważ mamy do czynienia z księgowym, wyliczymy, ile to wszystko kosztuje. Za startowe w wyścigu płaci się 250–500 zł w zależności od klasy. Nocleg, dojazd – udział w całym sezonie to koszt kilku tysięcy. Kombinezon to wydatek 5 tys. zł, kask 3 tys., buty 2 tys., gogle 400 zł, rękawiczki 500 zł. Komplet dwóch opon to kolejne 2 tys. zł (mają inne właściwości niż samochodowe, dlatego są droższe). Arkadiusz Szwak w klasie Amator jeździ cały sezon (pięć rund i treningi) na jednym komplecie opon. Wiele wydatków jest jednorazowych i na lata, ale można na tę pasję wydać i kilka, i kilkaset tysięcy. – Z wrodzonej racjonalności moje wydatki plasują się w kategorii kilkadziesiąt w pierwszym roku i kilkanaście w kolejnych latach – mówi nasz bohater. Jest fanem zawodników Maksa Biaggi i Tadeusza Błażusiaka. – Imponuje mi sposób, w jaki panują nad motocyklem w trudnej dyscyplinie, jaką jest SuperEnduro. Łączy nas determinacja i nieustępliwość – mówi prezes SpiceSolutions. Stara się też dwa, trzy razy do roku wyruszać z przyjaciółmi na motocyklowe wyprawy. – Lubię podróżować, poznawać ludzi, podziwiać widoki, próbować nowych potraw... I kocham jazdę motocyklem. Wspólnie z kolegami, przyjaciółmi planujemy podróż, miejsca docelowe i pośrednie, wybieramy trasy i jedziemy. To zawsze świetnie spędzony czas. Co do zasady unikamy autostrad – to szybki, ale nudny sposób podróżowania. A przejazd 30 km/h alpejską przełęczą, w ulewnym deszczu i mgle, potrafi dostarczyć tyle samo adrenaliny, ile wyścig. W ten sposób w siodle zwiedziłem sporą część Polski, Ukrainę, Litwę, Łotwę, Czechy, Słowację, Węgry, Rumunię, Słowenię, Niemcy, Austrię, Włochy, Hiszpanię – wylicza przedsiębiorca. Złamać stereotyp Trudno się dziwić, że dla swojej firmy wybrał agresywną, rozpoznawalną strategię wizerunkową, łącząc świat księgowości SiS ze światem wyścigów motocyklowych. – W wyścigowym padoku pasja spotyka się z biznesem, więc logo SpiceSolutions w naturalny sposób pojawiło się na motocyklu i wyścigowym namiocie. To mój autorski pomysł. Od początku mamy jednolitą strategię wizerunkową firmy. Ze względu na to, że nasz zawód to presja wyniku, wizerunkiem staramy się złamać stereotyp księgowego. Dbamy o relacje, bo one robią biznes. W pasji jest też szacunek dla rywali, praca zespołowa, zasady fair play – identyfikujemy się z tym – mówi założyciel firmy Szwak i Spółka. Wskazuje, że aby prowadzić biznes, musimy mieć księgowość. Im większa firma, tym większe wymagania w tym zakresie. – Wśród wielu przedmiotów i egzaminów na studiach z zakresu finansów i rachunkowości jest również rachunkowość zarządcza. Moim zdaniem to największy smaczek i specjał w księgowości, czyli dostarczanie informacji umożliwiających podejmowanie decyzji zarządczych. Mam satysfakcję z wpływu na rozwój biznesu, na szybkość reakcji, na zwiększenie konkurencyjności – mówi księgowy. SpiceSolutions to jego firma produkująca oprogramowanie, które digitalizuje i usprawnia obieg informacji w firmach. Początkowo był to dział digitalizacji w firmie księgowej, ale ze względu na międzynarodowe możliwości i inny potencjał biznesowy wyodrębnili ją jako spółkę. – Takie oprogramowanie zwiększa szybkość i efektywność pracy i działań. Codziennie korzysta z niego kilka tysięcy użytkowników na całym świecie. Nazwaliśmy oprogramowania nazwami przypraw: do elektronicznego obiegu dokumentów to eCurcuma, kadrowo-płacowy obieg wniosków urlopowych czy pasków wynagrodzeń to eGinger, planujemy i raportujemy pracę w eWasabi, a raporty typu business intelligence – w eSaffron. Rozwój międzynarodowy i rozwój oprogramowania w modelu SaaS to najbliższe cele, jakie zamierzamy zrealizować dzięki kapitałowi, który spodziewamy się uzyskać na giełdzie NewConnect już w przyszłym roku – zapowiada Arkadiusz Szwak.

SOURCE : pb
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS