Home/business/Mo-Bruk tropi bomby ekologiczne na terenach powodziowych

business

Mo-Bruk tropi bomby ekologiczne na terenach powodziowych

Spoka przygotowaa liste skadowisk substancji niebezpiecznych zlokalizowanych w poudniowej Polsce. Apeluje o ich usuniecie bo w razie zalania skutki skazenia beda odczuwalne przez dekady.

October 07, 2024 | business

Mieszkańcy Kotliny Kłodzkiej wciąż usuwają skutki powodzi. Lekarze alarmują, że w ścianach budynków, zniszczonych meblach, wodach powierzchniowych i glebie może być wiele wirusów i bakterii, co niesie ryzyko wielu chorób. Do odkażania zatrudniono wojsko. Giełdowy Mo-Bruk natomiast opracował listę nielegalnych składowisk niebezpiecznych substancji, czyli bomb ekologicznych, które w razie powodzi mogą spotęgować zagrożenie. — Duże składowisko odpadów zgromadzonych w mauzerach znajduje się w Głogowie, ale na szczęście miasto przed zalaniem uchronił prawdopodobnie zbiornik w Raciborzu. W przeciwnym razie mogło dojść do skażenia dużego obszaru wód powierzchniowych i gruntowych — mówi Henryk Siodmok, prezes Mo-Bruku. Na składowisku są pojemniki z farbami, lakierami i klejami zawierającymi substancje ropopochodne. W innych miejscach głogowskiej gminy są odpady niebezpieczne zakopane w rekultywacji i zbiorniki z nieznaną zawartością. Na liście giełdowej spółki są też m.in. składowisko złomu, elektroodpadów i żużli hutniczych w Kamiennej Górze, odpadów budowlanych, w tym podkładów kolejowych, opon, żużli itp. w Lubomierzu oraz opon i pozostałości odpadów komunalnych w Głuchołazach. Wokół ujęć wody pitnej są strefy ochrony, w pobliżu których nie wolno prowadzić działalności szkodliwej dla środowiska. W trakcie powodzi wiele ujęć zostało zalanych, jednak dzięki wykonywanym w ostatnich latach inwestycjom przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne znacznie poprawiły systemy reagowania i ochrony ujęć przed zanieczyszczeniem w razie powodzi. Problem stanowią natomiast ujęcia przydomowe zlokalizowane zazwyczaj na niewielkiej głębokości. Mieszkańcy nie mają obowiązku badania wody z takich ujęć, a często jest ona złej jakości, nawet jeśli nie ma powodzi czy nielegalnych składowisk odpadów położonych w ich pobliżu. Przedstawiciele Mo-Bruku zwracają uwagę, że dopiero kilka lat temu, po długiej batalii, zlikwidowano bombę ekologiczną w Stroniu Śląskim, które w ostatniej powodzi zostało zalane po przerwaniu tamy. Na nielegalnym składowisku były m.in. duże ilości zużytych smarów, olejów, lakierów i farb. Usunięcie nielegalnych odpadów wzięła na siebie gmina, korzystając z dofinansowania Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW). — Samorządy często nie chcą podejmować się likwidacji bomb ekologicznych, argumentując, że to nie są ich odpady. Faktycznie jednak to gminy są odpowiedzialne za utylizację bomb na swoim terenie. NFOŚiGW dysponuje sporym budżetem na utylizację składowisk odpadów niebezpiecznych, ale wiele samorządów nie ma pieniędzy na wkład własny. Opracowaliśmy więc propozycje wsparcia finansowania wkładu własnego samorządów — mówi Henryk Siodmok. Niektóre samorządy próbują usuwać odpady z nielegalnych składowisk i stawiać tam farmy fotowoltaiczne, np. Lubomierz i Świdnica, ale często trafiają na protesty mieszkańców i różnych grup społecznych.

SOURCE : pb
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS