Home/business/KNF gebiej siegnea do kieszeni emitentow

business

KNF gebiej siegnea do kieszeni emitentow

Urzad chce od spoek giedowych trzy razy wiecej pieniedzy niz rok temu. W ekstremalnym przypadku podwyzka opaty nadzorczej jest 88-krotna. KNF tumaczy to potrzeba "zapewnienia adekwatnych srodkow nadzorczych".

September 30, 2024 | business

Z końcem września minął termin wniesienia przez uczestników rynku kapitałowego opłat na utrzymanie Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) i podległego jej urzędu (UKNF). W przypadku wielu spółek giełdowych opłata ta uległa radykalnemu zwiększeniu, o czym główni zainteresowani dowiedzieli się tuż przed terminem płatności. Stawka dla Orlenu wzrosła 88-krotnie. KNF wystawiła mu rachunek na 12,4 mln zł, podczas gdy rok temu zapłacił niespełna 141 tys. zł. Przypadek Orlenu jest ekstremalny, ale z informacji uzyskanych od spółek oraz naszych obliczeń wynika, że kilkunastokrotne i większe podwyżki dotknęły PGE, PKO BP, Santander Bank Polska, Bank Pekao, PZU, KGHM Polską Miedź i Tauron. W kilku innych spółkach podwyżka była co prawda mniej niż dziesięciokrotna, ale i tak stawki do zapłacenia wzrosły ze 141 tys. zł do ponad 1 mln zł. W przypadku mniejszych spółek kwoty nie są tak duże, ale skala podwyżek również jest kilkakrotna. Przykładowo stawka dla Inter Carsu wzrosła ze 106 tys. zł do 360 tys. zł. Asseco South & Eastern Europe zapłaciło w 2023 r. 27 tys. zł, a w tym roku zostało otaksowane na 91 tys. zł. W przypadku Wieltonu oczekiwania KNF wzrosły z 17 tys. zł do 51 tys. zł. Ogółem KNF uznała, że w 2024 r. spółki giełdowe pokryją koszty funkcjonowania jej urzędu na kwotę 59,2 mln zł. Rok wcześniej chciała od nich 21,2 mln zł. Kwoty te nie uwzględniają spółek zarejestrowanych za granicą, nawet jeśli warszawska giełda jest ich jednym rynkiem notowań. Takie Pepco Group opłaca się więc nadzorowi holenderskiemu, a Allegro.eu luksemburskiemu. Pepco nie ujawnia kwoty. W przypadku Allegro.eu chodzi o 80 tys. EUR, co po obecnym kursie daje około 340 tys. zł. To mniej niż połowa kwoty, na jaką KNF otaksowała Asseco Poland czy Bank Handlowy, więcej płacą też Dino Polska czy LPP. Podkreślmy, że mowa o stawkach opłat za nadzór nad rynkiem kapitałowym. To swoisty podatek na utrzymanie UKNF. Nie ma nic wspólnego z kosztami ewidencji i obrotu akcjami, które spółki odprowadzają na rzecz Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych oraz giełdy. - W ostatnich latach nastąpił wyraźny wzrost liczby postępowań sankcyjnych prowadzonych przez KNF wobec spółek publicznych oraz członków zarządów, a także rad nadzorczych i komitetów audytu emitentów. Naruszenia prawa dokonane przez emitentów polegają nie tylko na pomyłkach, ale także na celowym i przemyślanym bezprawnym działaniu, które ze swej istoty znacznie utrudnia sprawowanie nadzoru i identyfikację tych naruszeń. Nierzadko są to również czyny o charakterze kryminalnym. Wzrost kosztów nadzoru jest zatem naturalną konsekwencją potrzeby zapewnienia adekwatnych środków nadzorczych, tj. wprowadzania nowych narzędzi oraz aktualizowania dotychczas obowiązujących rozwiązań w celu dostosowania nadzoru do obowiązujących realiów – tłumaczy Jacek Barszczewski, rzecznik UKNF. Część zmian to konsekwencja nowelizacji ustawy o ofercie publicznej przepisami z tzw. warzywniaka, czyli ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku z zapewnieniem rozwoju rynku finansowego oraz ochrony inwestorów na tym rynku. Zamiast kapitału własnego z jednostkowego sprawozdania finansowego podstawą wyliczania opłat stał się kapitał ze sprawozdania skonsolidowanego. Przede wszystkim jednak zniesiono limit opłaty wynoszący dotychczas 30 tys. EUR. To dzięki niemu wiele spółek, od których KNF zażądała w tym roku milionów, rok wcześniej płaciło niespełna 141 tys. zł. Gdyby wszystko zostało po staremu, w tym roku byłoby to nawet mniej bo złoty umocnił się względem euro. Limit 30 tys. EUR dotyczył 30 spółek spośród 775 na rynku głównym i NewConnect. - W konsekwencji te 30 podmiotów, których dotyczył ustawowy limit kwotowy, a których udział stanowił 82 proc. sumy kapitałów własnych w całej grupie spółek publicznych, ponosiło jedynie 32 proc. opłat należnych od wszystkich podmiotów tej grupy. Występowała zatem bardzo duża dysproporcja w obciążaniu kosztami nadzoru – mniejsze podmioty były obciążane proporcjonalnie większymi kosztami niż podmioty duże. Dalsze utrzymywanie zaniżonego poziomu kosztów ponoszonych przez jedną z grup prowadziłoby de facto do finansowania nadzoru nad nim przez inne sektory rynku kapitałowego – wyjaśnia Jacek Barszczewski. Znane niemal od roku zmiany ustawowe to niejedyna przyczyna podwyżek. 30 sierpnia okazało się, że stawki będą dwukrotnie wyższe, niż wynikałoby z samych zmian prawa. KNF ujawniła bowiem mnożnik służący do wyliczenia opłaty. W 2023 r. wynosił on 0,003808 proc. W 2024 r. został podniesiony do 0,008115 proc. Na początku września UKNF zaczął wysyłać do spółek odnośniki do systemu e-deklaracje z terminem płatności upływającym 30 września. - Jest absolutnie niedopuszczalne, by organ nadzoru sam sobie podnosił budżet, a spółki oraz beneficjenci nadzoru nie mieli w tej sprawie nic do powiedzenia. Za beneficjentów uważam inwestorów, bo to oni na końcu za wszystko płacą. Urząd nie konsultuje z nimi, jak gospodarować ich pieniędzmi. Ponadto komunikat przewodniczącego KNF ze stawką opłaty na 2024 r. ukazał się 30 sierpnia [w piątek - red.], podczas gdy termin płatności to 30 września. Właściwie nie było więc czasu, by się na tę płatność przygotować. Przedsiębiorstwa eliminują ze swoich łańcuchów wartości podmioty, które generują największe ryzyko. Takim podmiotem staje się UKNF. Nie dziwmy się więc, że nie ma chętnych na giełdę, a część spółek już notowanych z niej rezygnuje. Opłaty za nadzór nad rynkiem to w tym kontekście tylko jeden z elementów. Jeśli jednak ktoś może podjąć taką decyzję w sprawie opłat, to może też np. podjąć równie nieprzewidywalną decyzję o nałożeniu kary – komentuje Mirosław Kachniewski, prezes Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych. Nie tylko od spółek giełdowych UKNF chce w 2024 r. więcej pieniędzy. Koszty do pokrycia przez domy maklerskie urząd oszacował na 10,3 mln zł, czyli o 17 proc. więcej niż rok temu. - Kwestia kosztów nadzoru to element dyskusji o reputacji, wiarygodności i efektywności rynku kapitałowego dla inwestorów. Dobrze funkcjonujący nadzór sprawnie realizuje swoje funkcje administracyjne wobec rynku i jego uczestników, a także skutecznie nadzoruje rynek tak, aby bezzwłocznie eliminować nieuczciwe praktyki, które szkodzą jego wiarygodności i podważają zaufanie inwestorów do systemu. Do tego potrzeba odpowiednich procedur i kompetentnych urzędników. Jeśli podwyżki opłat mają prowadzić do poprawy efektywności nadzoru, a tym samym funkcjonowania rynku, to intencja jest słuszna. Pytanie, czy chcemy mieć tanią administrację, czy efektywną – zaznacza Waldemar Markiewicz, prezes Izby Domów Maklerskich. Podkreśla, że ważnym elementem dyskusji dotyczącej opłat na KNF jest kwestia proporcjonalności. - Trzeba pamiętać, że w toczącej się od jakiegoś czasu dyskusji o potrzebie zachęcenia emitentów do IPO pojawiają się koszty funkcjonowania na rynku publicznym i obciążenia regulacyjne. Nie unikniemy ani jednych, ani drugich, bo rynek publiczny jest regulowany, jednak proporcjonalność i adekwatność jest kluczem do akceptacji tych obciążeń. Dlatego opłaty innej skali powinna uiszczać spółka z WIG80, a innej z WIG20. Na wzrost kosztów nadzoru należy spojrzeć także przez pryzmat istotnego wzrostu obowiązków raportowych i w konsekwencji nadzorczych, w znacznej mierze wygenerowanego przez ustawodawstwo unijne. Chodzi np. o obowiązki wynikające z dyrektywy CSRD związane z ESG, DORA w zakresie cyberbezpieczeństwa, związane z rozszerzeniem audytów wewnętrznych i compliance, a także rozporządzeniem MAR. To wymaga kosztownego przygotowania zarówno po stronie podmiotów zobowiązanych, jak i organu nadzoru – wylicza szef Izby Domów Maklerskich. Notowane na giełdzie domy maklerskie i TFI oraz sama GPW opłacają się KNF w dwójnasób. Raz jako spółki giełdowe, a drugi raz właśnie jako domy maklerskie, TFI czy giełda. Opłaty z drugiego tytułu bywają znacznie wyższe od wynikających ze statusu spółki publicznej. I tak np. GPW za bycie spółką notowaną została podliczona na 85 tys. zł wobec 23 tys. z rok wcześniej. Jako giełda natomiast w 2024 r. ponosi koszt 13,4 mln zł, czyli o ponad 2 mln zł mniejszy niż rok wcześniej. Podobne tendencje widać w Quercus TFI - opłata za bycie spółką giełdową wzrosła z 7 tys. zł do 8,5 tys. zł, a za bycie TFI, opiewająca na setki tysięcy złotych, w tym roku zmalała. Od wszystkich TFI nadzorca zażądał w 2024 r. 30,4 mln zł wobec ponad 43 mln zł w latach ubiegłych. Wielkiej radości w branży jednak nie widać. - Już od kilku lat obserwujemy wzrost opłat na pokrycie kosztów nadzoru ponoszonych przez TFI. Pierwsza istotna zmiana nastąpiła w 2020 r., kiedy stawka będąca podstawą wyliczenia opłaty rocznej dla TFI wzrosła aż 9-krotnie. W roku 2023 nasz sektor kolejny raz płacił stawkę maksymalną. Oznacza to, że poszczególne TFI na pokrycie kosztów nadzoru poniosły opłatę roczną oscylującą nawet w okolicach 5 mln zł. Obniżenie opłat w tym roku nie zmienia obrazu sytuacji. Przy systematycznie spadających opłatach za zarządzanie i ciągle rosnących kosztach prowadzenia działalności, m.in. w związku z wdrażaniem nowych regulacji unijnych i krajowych, zasady ustalania opłat na rzecz nadzoru wymagają rewizji. Warto podkreślić, że np. w Czechach, gdzie rynek funduszy inwestycyjnych jest wielkościowo zbliżony do polskiego, fundusze nie ponoszą żadnych tego typu opłat – komentuje Małgorzata Rusewicz, prezes Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami. Nietrudno dociec, na co idą pieniądze pobierane przez KNF od uczestników rynku kapitałowego. Na koniec 2018 r., w którym wybuchła afera GetBacku, w UKNF były 972 etaty. Na koniec roku 2023 było ich 1401. W tym samym czasie wpłaty na pokrycie kosztów nadzoru wzrosły z 265,3 do 468 mln zł, a więc o 76 proc. Nie wszystkie wpłaty na pokrycie kosztów nadzoru związane są jednak z rynkiem kapitałowym. Giełdowe banki i PZU płacą składkę przynależną spółkom giełdowym, ale też opłatę za nadzór nad działalnością bankową i ubezpieczeniową. W 2023 r. opłaty za nadzór nad rynkiem kapitałowym stanowiły około 18 proc. ogółu opłat nadzorczych pobieranych przez KNF. W ciągu pięciu lat po wybuchu afery GetBacku koszty tej części działalności KNF wzrosły zaś o 228 proc. - znacznie mocniej niż składki uczestników rynku oraz ceny dóbr i usług (inflacja wyniosła w tym czasie 42 proc.). Polscy inwestorzy indywidualni nie czują się bezpieczniej niż w momencie wybuchu afery GetBacku. Po pierwsze dlatego, że afera nie została do tej pory dogłębnie wyjaśniona, a winni nie ponieśli kary. Po drugie dlatego, że polskie prawo wciąż niedostatecznie chroni inwestorów - i nie zmieniła tego nawet częściowo wdrożona Strategia rozwoju rynku kapitałowego, w tym ustawa o ochronie inwestorów i rozwoju rynku, zwana potocznie warzywniakiem. Po trzecie dlatego, że na rynku wciąż zdarzają się rozmaite afery, w obliczu których inwestorzy indywidualni nie czują należytego wsparcia ze strony organów władzy – przykładem może być choćby próba wycofania z obrotu Kernel Holdingu. Z ubiegłorocznej edycji Ogólnopolskiego Badania Inwestorów wynika, że kwestie takie jak brak poszanowania praw akcjonariuszy mniejszościowych czy przestępstwa są istotnymi bolączkami polskiego rynku, wskazywanymi przez niemal co czwartego inwestora. Struktura odpowiedzi nie zmienia się od lat, co koresponduje z brakiem istotnych proinwestorskich zmian w prawie. Wyjątek stanowią przepisy o wezwaniach przyjęte w 2022 r., aczkolwiek i tu ustawodawca zatrzymał się w połowie drogi proponowanej przez nasze stowarzyszenie. O powołaniu wyspecjalizowanego sądu do ścigania rynkowych przestępstw mówi się od lat. Byłby to słuszny kierunek działania, zwłaszcza że konserwowanie status quo, w ramach którego wyroki zapadają – lub nie – po wielu latach, jest na rękę głównie przestępcom. Jacek Barszczewski zaznacza, że nie można porównywać roku 2019 i lat późniejszych z okresem wcześniejszym. Rok wybuchu afery GetBacku był bowiem ostatnim, w którym UKNF działał jako jednostka budżetowa. Od początku 2019 r. jest państwową osobą prawną. Od tego czasu opłaty na pokrycie kosztów nadzoru ustala się, co do zasady, na podstawie planu finansowego UKNF, a po zakończeniu roku obrotowego oblicza się różnicę między planowanymi a rzeczywistymi kosztami. Plan finansowy UKNF sporządzany jest memoriałowo, a nie na podstawie wydatków, jak było do końca 2018 r., gdy UKNF działał jako jednostka budżetowa.

SOURCE : pb
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS