Home/business/Kiedy katastrofa staje sie testem dla wadzy. "Budujcie Arke przed potopem" OPINIA

business

Kiedy katastrofa staje sie testem dla wadzy. "Budujcie Arke przed potopem" OPINIA

Kiedy 11 wrzesnia 2001 r. drugi samolot uderza w wieze World Trade Center G.W. Bush czyta w przedszkolu dzieciom bajke o kozce. Rok pozniej wojska USA interwenioway w Afganistanie w kolejnym zaatakoway Irak. George W. Bush uratowa i zdefiniowa swoja prezydenture. I przyspieszy erozje globalnego znaczenia USA. W 2005 r. Huragan Katrina zdemolowa Nowy Orlean ujawniajac bezsilnosc w republikanskiej administracji. W 2008 r. wybory zdecydowanie wygra demokrata. Barak Hussein Obama.

September 27, 2024 | business

"Trzeba się było ubezpieczyć". Te słowa to nocny koszmar premierów począwszy od powodzi z 1997 r. Nie ma nic gorszego dla polityka, kiedy, skądinąd pożądana i deficytowa w komunikacji lapidarność wprowadza go na minę. "Zmień pracę i weź kredyt". "Taki mamy klimat". Istniało ryzyko, że do tego panteonu złotych myśli dołączy również . Taka wypowiedź staje się symbolem reakcji władzy na wydarzenia. Gdy łączy się z tragedią, może zatopić rząd. Tusk ruszył na front. Zorganizował reality show transmitując live posiedzenia sztabu. Opieprzał podwładnych, ściągnął szefową Komisji Europejskiej. Jadł zupę szczawiową. Zapewnił środki na odbudowę. Stanął w pierwszej linii. Nikt nie powie, że zignorował emocje Polaków, nawet jeśli państwo nie było (tradycyjnie) przygotowane na zagrożenie. U nas na zagrożenia przygotowujemy się po tym, gdy już się zmaterializują. A i to nie zawsze skutecznie. Można drwić z tej formuły obecności w przestrzeni medialnej, ale nie można jej lekceważyć. Po ośmiu latach wojskowych kurtek Morawieckiego Tusk w garniturze na konferencji prasowej w Al. Ujazdowskich budziłby politowanie. Dziś to już nie "gospodarka głupcze", ale "komunikacja głupcze" jest Złotym Graalem polityki. Premier sparował cios zadany przez przyrodę i gospodarkę wodną i przeszedł do kontry. Nie dał przestrzeni opozycji, choć PiS próbuje nadrabiać stracony czas pyskówką w Sejmie. Notabene, ta formacja ma niebywałą zdolność do zwalniania PO z jakiejkolwiek odpowiedzialności. Wynika to z faktu, że racją bytu w PiS-ie jest zaspokajanie niestandardowych i wybujałych zapotrzebowań psychologicznych jej lidera. Im bardziej posłowie PiS-u plują na Tuska, tym bardziej może on ignorować ich oskarżenia, odcinając się na tym tle jako człowiek bliski Polakom i ich realnym problemom. "Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było". Może ktoś powinien prezesowi PiS zalecić powrót do klasyki. Parlamentarny show faktycznie uniemożliwia raczej realną rozmowę o zaniechaniach i błędach, które należałoby nadrobić. Rząd występował do pustawych ław opozycji. Na wniosek marszałka sejmu powołano specjalną komisję ds. powodzi, ale wątpliwe, żeby za kilka tygodni ktoś o niej pamiętał. Szymon Hołownia może i ma rację, że polaryzacja zabija racjonalną debatę. Natomiast biadolący niedoszły prezydent coraz bardziej przypomina faceta, który na strzelaninę przyszedł z nożem. Nie pasuje. Krokodyle łzy Adriana Zandberga wylewane nad "brakiem państwa" w pierwszych dniach powodzi może i warte byłyby uwagi, gdyby nie to, że Razem bardziej przypomina aktywistów, którzy zgubili się w Sejmie, a nie polityczną partię, gotową brać na siebie odpowiedzialność za coś więcej niż listy otwarte do kolegów z lewicy. W Wielkiej Brytanii istnieje tradycja raportów przedstawianych w trudnych sprawach przez specjalne eksperckie komitety. Często wnioski są dla rządzących druzgoczące jak w przypadku interwencji w Iraku dla Tony’ego Blaira. Dla państwa taki dokument to skarb i szansa na naprawę. Czy w Polsce władza zdolna byłaby do takiego działania — przy konstruktywnym wsparciu opozycji? Halo, tu Ziemia! Nowa opowieść? Opozycja odklejona od rzeczywistości. Koalicjanci zahukani i grzecznie stojący w rządku. Dzięki słabości konkurencji Tusk zachował pełną kontrolę nad kryzysem powodziowym. Wydał kilka, a docelowo kilkadziesiąt miliardów z budżetu, ale zyskał opowieść. Oczywiście na samej powodzi "nie dojedzie się" nawet do wyborów prezydenckich. Wystarczy spojrzeć, gdzie dziś są nagłówki o covidzie, kryzysie na granicy czy nawet o Ukraińcach uciekających przed wojną: głęboko zakopane w archiwach, pochowane na podstronach głównych portali. Jest jednak realne doświadczenie, które poruszyło miliony Polaków — podobnie jak wybory 15 października czy inwazja Rosji na Ukrainę. Nawet jeśli skala zniszczeń jest nieporównywalna z 1997 rokiem, to reakcja państwa na kryzys, zdolność do odbudowy i mobilizacji zasobów, to, jak struktury zachowują się wobec realnych wyzwań, nie jest tematem abstrakcyjnym. Trudno sobie wyobrazić, żeby którakolwiek formacja polityczna kwestionowała zasadność wydatków "na powodzian", co daje świetną okazję do wygodnego odłożenia litanii niespełnialnych obietnic ad calendas graecas. Czy rozmowa o odporności państwa, o tym, jak funkcjonować w "trybie awaryjnym" stanie się główną opowieścią koalicji, a przynajmniej jej centrum decyzyjnego? Tym razem korzyść polityczna pokrywałaby się z interesem społecznym. Ostatecznie państwo zdolne chronić Polaków w najtrudniejszych momentach przyda się również wyborcom PiS.

SOURCE : businessinsider_pl
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS