Amerykanski gigant mia plan na wypadek zwyciestwa Trumpa. "Wdrazamy"

Według dyrektora generalnego firmy, Edwarda Rosenfelda, plany te były przygotowane od dawna, na wypadek zwycięstwa Trumpa. "Od wczorajszego ranka wdrażamy ten plan w życie. Należy się też spodziewać, że w przyszłości odsetek towarów, które pozyskiwaliśmy z Chin, zacznie spadać szybciej" — powiedział w czwartek Rosenfeld analitykom z Wall Street. Większość, około dwie trzecie, działalności firmy opiera się na towarach importowanych do Stanów Zjednoczonych. A spośród tego importu 70 proc. pochodzi z Chin. Rosenfeld powiedział, że firma przez wiele lat pracowała nad utworzeniem nowej sieci fabryk, która umożliwiłaby jej kontynuowanie działalności bez płacenia wysokich ceł za import z Chin. Rosenfeld zapowiedział też, że w ciągu przyszłego roku firma zmniejszy odsetek towarów pozyskiwanych z Chin do 40–45 proc. Trump podniesie cła na import z Chin. Tak podrożeją buty Teoretycznie celem ceł jest zachęcenie do produkcji w USA poprzez uczynienie importowanych towarów droższymi. Ale tu jest haczyk: Steve Madden nie przenosi swojej produkcji do Stanów Zjednoczonych — będzie pozyskiwać swoje towary z Kambodży, Wietnamu, Meksyku, Brazylii i kilku innych krajów. Steve Madden może więc być pierwszą amerykańską firmą, która przeniesie produkcję poza Chiny w związku z propozycjami Trumpa, ale prawdopodobnie nie będzie ostatnią. Jednak Amerykanie nie powinni oczekiwać, że cała ta produkcja wróci do Stanów Zjednoczonych. Firmy produkujące odzież polegają na tanich kosztach siły roboczej w Chinach. Branża detaliczna od dłuższego czasu głośno krytykuje "cła Trumpa" – w szczególności firmy odzieżowe i obuwnicze. W zeszłym tygodniu National Retail Federation wykazała, że ​​cena pary tenisówek za 50 dol. wzrośnie nawet do 64 dol. A Amerykanie płaciliby aż o 24 mld dol. więcej za odzież każdego roku ze względu na przewidywane zwiększone koszty.