Awantura na imieninach posa. Przyjechaa policja i pogotowie

Awantura na imieninach posła. Przyjechała policja i pogotowie Zdarzenie miało miejsce 25 grudnia, w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia. Służby — policja i pogotowie — zostały wezwane na interwencję do domu w powiecie rzeszowskim. Według ustaleń dziennika poseł PSL Adam Dziedzic miał zaatakować kuzyna, który wezwał funkcjonariuszy. Na miejscu polityk był jedną z osób, które wymagały pomocy medycznej. — To była sprawa rodzinna. Doszło do nieporozumienia z kuzynem — mówi Dziedzic "GW". I dodaje, że nawet w rodzinie mogą pojawiać się oczekiwania związane z pełnioną przez niego funkcją. — Zagrały emocje — tłumaczy. Andrzej Duda zażartował w Davos. Kilka słów po angielsku rozbawiło salę [WIDEO] Jak pisze "Wyborcza", polityk był nieobecny na posiedzeniach Sejmu 8 i 9 stycznia. Ponadto przez kilkanaście dni nosił opatrunek ortopedyczny. Sprawa została skierowana do Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie. Do akt funkcjonariusze dołączyli wniosek o umorzenie dochodzenia. Pełnomocnik polityka przekazał, że nie był on wzywany na przesłuchanie w związku z zawiadomieniem kuzyna. Polityk tłumaczy: żadnej policji ani karetki nie było Poseł PSL sprawę skomentował w mediach społecznościowych, gdzie zamieścił oświadczenie. Jak twierdzi, "żadnej Policji ani karetki pogotowia u mnie w domu nie było". "Mój kuzyn miał oczekiwania względem swojej kariery" — dodał i dołączył do wpisu zdjęcia otrzymanych wiadomości.