Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu W wyniku wypadku zablokowana została jezdnia w kierunku Terespola. Więcej informacji wkrótce.

Do tragicznego w skutkach wypadku doszło w czwartek nad ranem na drodze krajowej S2 w pobliżu miejscowości Konotopa w województwie mazowieckim. W wyniku zderzenia pojazdu ciężarowego z busem zmarło pięć osób, trzy są ranne — poinformowała Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad.

Tragiczny wypadek na S2 pod Warszawą. Nie żyje pięć osób

Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu Jak ujawnił Onet, kandydat PiS na prezydenta Karol Nawrocki używał w przeszłości drugiej, zmyślonej tożsamości — "Tadeusz Batyr" . Teoretycznie był to tylko jego pseudonim jako autora biografii Nikodema Skotarczaka, ps. "Nikoś", na przełomie lat 80. i 90. ojca chrzestnego trójmiejskiego półświatka. Tyle że na książce się nie skończyło. Nawrocki udzielał wywiadów w mediach jako "Tadeusz Batyr", wychwalając jednocześnie Karola Nawrockiego. Jednocześnie Nawrocki na swych oficjalnych profilach w mediach społecznościowych twierdził, że spotykał się z Batyrem i chwalił jego książkę. Nawrocki ogląda ciało "Nikosia" "Oglądam ciało »Nikosia« sfilmowane dokładnie godzinę po śmierci. Jeszcze parę lat po zabójstwie Skotarczaka, dzięki policyjnemu przeciekowi, kaseta będzie krążyła w świecie przestępczym jako rarytas. Każdy przestępca będzie mógł ją kupić za jedyne 50 dol. (...) Prawa skroń przytulona do bocznej ściany, lewa roztrzaskana i zakrwawiona, widać wylot kuli. Czarne dżinsy, czarny podkoszulek, na wieszaku czarna skóra — strój bardziej żałobny niż imprezowy. W lewej ręce, ma której uwagę przyciąga srebrny zegarek Cartrier Santos, »Nikoś« ściska niezidentyfikowany przedmiot przypominający talię kart lub papierosy. Choć to truizm, w pierwszym momencie sfilmowana śmierć wygasza w ofierze nawet wspomnienie cech, z którymi była kojarzona jeszcze godzinę wcześniej. Tej emocji ulegli też filmujący, z których pracy korzystam. »Taki mocny gościu był nie? No właśnie, i o to chodzi — taki mocny. A tak go zrobili — jak harcerza. Dokładnie, jak harcerza« — słyszę w tle nagrania, które miało zostać zniszczone. Policjanci, kamerzyści i prokuratorzy mają jednak świadomość, że śmierć Skotarczaka nie rozwiązuje problemu przestępczości zorganizowanej. Widzę tylko ich nogi i buty, ale słyszę dokładnie, co mówią: »To jest jak z chwastami — jednego wyrwiesz, a zaraz na jego miejsce drugi wyrasta. Tego się nie da wyplenić«" — to jeden z fragmentów książki, za które Karola Nawrockiego pozywa Edyta Skotarczak. Zobacz: To o nim Karol Nawrocki napisał książkę. Ksiądz nie chciał odprawić mu pogrzebu Wdowa szuka "Batyra" Wdowa po "Nikosiu" szukała "Batyra" od 2018 r., gdy książka ukazała się po raz pierwszy. Bezskutecznie — prawicowe wydawnictwo Zona Zero nie chciało jej przekazać kontaktu do autora. Wśród historyków i znajomych "Nikosia" od lat trwały spekulacje, kto jest autorem jego biografii. Batyr napisał tylko tę jedną jedyną książkę, co jest niespotykane wśród autorów zajmujących się przestępczością. Wiele poszlak wskazywało na Nawrockiego — choćby to, że część książki pokrywa się z fragmentami jego pracy dotyczącej przestępczości w PRL, opublikowanej przez Instytut Pamięci Narodowej. Znana jest też fascynacja Nawrockiego trójmiejskim półświatkiem, w tym "Nikosiem". Ale prezes IPN przez wiele lat się do tego nie przyznawał. Do czasu, aż sprawą zainteresował się Onet. Po ujawnieniu przez nas tożsamości Batyra, Nawrocki tłumaczył się na różne sposoby . Że kierował wówczas Muzeum II Wojny Światowej i nie chciał wikłać tej placówki w publikację tej książki, że znani pisarze miewali pseudonimy, wreszcie — że pisał o sprawach niebezpiecznych i dlatego wolał się ukrywać. — To dowód na to, że potrafię pisać książki i jestem odważny — stwierdził. Przeczytaj: "Stan Wyjątkowy". Jeśli Karol Nawrocki przegra, dojdzie do tarć w PiS Nawrocki twierdzi, że "Nikoś" nie potrafił pisać, bił kobiety i był "ćpunem" Kiedy okazało się, że Batyr to Nawrocki, wdowa po "Nikosiu" postanowiła go pozwać. W poniedziałek 5 maja złożyła w Sądzie Okręgowym w Warszawie pozew o ochronę dóbr osobistych. Domaga się od Nawrockiego przeprosin za "pomówienia" i "kłamliwe manipulacje", które ją zniesławiają i naruszają "kult pamięci o osobie bliskiej". W książce — poza drastycznym opisem zabójstwa — Nawrocki twierdził m.in., że Nikoś nie potrafił pisać, że był agresywny, bił kobiety i że był "ćpunem". Jednocześnie Nawrocki w negatywnym świetle przedstawił Edytę Skotarczak, sugerując m.in., że to ona odpowiada za "staczanie się" męża i że wraz z nim łamała prawo. Nawrocki ujawnił również w książce, że żona "Nikosia" w styczniu 1992 r. poroniła. Jej zdaniem to nie tylko naruszenie kodeksu cywilnego w zakresie prawa do prywatności, ale też przepisów RODO odnośnie do danych wrażliwych. Dowiedz się więcej: W książce Batyra brakuje jednej postaci. Czy Nawrocki znał się osobiście z "tajnym informatorem"? "Była ładna. Jeździła do Niemiec i Włoch, żeby poprawić swój status finansowy" Wdowę po "Nikosiu" szczególnie poruszył ten fragment książki, opisujący czasy sprzed małżeństwa: "Edyta była nie tylko ładna, ale i przedsiębiorcza, od życia oczekiwała określonego standardu i komfortu, na które nie zamierzała biernie czekać. Jeździła więc m.in. do Niemiec i Włoch, żeby poprawić swój status finansowy" — napisał Nawrocki. Z uzasadnienia pozwu: "Jest to czytelną sugestią prostytucji. (...) Trudno powiedzieć, czy Tadeusz Batyr vel Karol Nawrocki przekłada swoje doświadczenia (...) na innych, ale insynuacje, jakich się dopuścił, są po prostu zniesławiające". — Po publikacji Onetu, ujawniającej, kim jest Batyr, dałam Nawrockiemu czas, żeby przeprosił za kłamstwa i manipulacje, które zawarł w swojej publikacji — mówi w rozmowie z Onetem Edyta Skotarczak. — Minął ponad miesiąc. W związku z brakiem przeprosin oraz kolejnym dodrukiem książki złożyłam pozew w sądzie. Nie może być tak, że ktoś tworzy alternatywną rzeczywistość i udaje, że nic się nie stało. Edyta Skotarczak pozwała i Nawrockiego i wydawnictwo Zona Zero. Domaga się wycofania książki z dystrybucji, przeprosin i 100 tys. zł zadośćuczynienia.

Edyta Skotarczak domaga się od Karola Nawrockiego przeprosin i 100 tys. zł zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych. Pozywa go za książkę o swym mężu, którą Nawrocki napisał pod pseudonimem "Tadeusz Batyr". Nawrocki zasugerował w książce, że żona "Nikosia" była prostytutką i ujawnił, że poroniła.

Karol Nawrocki pozwany przez wdowę po "Nikosiu"

Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu Badanie IBRiS na zlecenie Onetu zostało zrealizowane w dniach 12-13 maja 2025 r. metodą telefonicznych, standaryzowanych wywiadów kwestionariuszowych wspomaganych komputerowo (CATI) na próbie badawczej 1072 dorosłych Polaków. *** Walka o prezydenturę. Rafał Trzaskowski na prowadzeniu Wyniki sondażu pokazują, że walka o prezydenturę będzie zacięta, zwłaszcza między dwoma głównymi kandydatami – Rafałem Trzaskowskim i Karolem Nawrockim . To w zasadzie pewni rywale w drugim głosowaniu, które odbędzie się 1 czerwca. Kandydat KO może liczyć na wygraną w I turze wyborów prezydenckich z wynikiem 32,6 proc. Kandydat PiS to wybór 26,4 proc. uczestników badania. Różnica między politykami wynosi 6,2 pkt proc. Trzecie miejsce dla Sławomira Mentzena. Magdalena Biejat nad Szymonem Hołownią Na trzecim miejscu w sondażu znajduje się Sławomir Mentzen , lider partii Konfederacja, który zdobywa 10,8 proc. głosów. Zaskoczeniem może być czwarte miejsce dla Magdaleny Biejat z Lewicy, która cieszy się poparciem 6 proc. badanych. Przez długi czas w kampanii zajmował je Szymon Hołownia , który ma obecnie 5,3 proc. poparcia. Zobacz: PiS tuż za plecami KO. Są wyniki najnowszego sondażu Duża grupa wyborców niezdecydowanych Pozostali kandydaci to: Adrian Zandberg (3,4 proc.), Grzegorz Braun (2,7 proc.), Krzysztof Stanowski (1,6 proc.), Joanna Senyszyn (1,5 proc.), Marek Jakubiak (1 proc.), Artur Bartoszewicz (0,2 proc.), Maciej Maciak (0,2 proc.) i Marek Woch (0,2 proc.). Warto zwrócić uwagę na wysoki odsetek osób niezdecydowanych. Aż 8 proc. ankietowanych nie potrafiło wskazać swojego kandydata. Zobacz: Polacy rozważają zmianę decyzji w ostatniej chwili? Są wyniki nowego sondażu prezydenckiego Wybory prezydenckie 2025. Jaka frekwencja? Sondaż IBRiS dla Onetu pokazuje, że w wyborach prezydenckich zdecydowanie zamierza wziąć udział 50,5 proc. Polaków. Odpowiedź "raczej tak" wybrało 8,4 proc. badanych. "Raczej nie" i "zdecydowanie nie" to wariant, który wskazało odpowiednio 15,5 oraz 23 proc. uczestników sondażu. Pozostaje 2,7 proc. osób, które nie potrafiły odpowiedzieć na pytanie o udział w wyborach 18 maja.

W najnowszym sondażu prezydenckim przeprowadzonym przez IBRiS dla Onetu Rafał Trzaskowski utrzymuje się na prowadzeniu. Nieco gorzej od kandydata Koalicji Obywatelskiej wypada jego główny rywal Karol Nawrocki. Daleko za nimi jest Sławomir Mentzen, który powoli zbliża się do jednocyfrowego wyniku.

Sondaż IBRiS dla Onetu: Rafał Trzaskowski z niewielką przewagą. Mała sensacja pod podium

Od rana na południu Polski jest pochmurno i występują dość intensywne opady deszczu . Przelotnie zaczyna padać również na północy. W innych regionach dzień rozpoczynamy jeszcze pogodnie. Zobacz: Do Polski zbliżają się ulewy, pojawi się nawet śnieg. Może spaść 40 mm wody Dziś czeka nas rewolucja w pogodzie. Będą ulewy, śnieg i burze W dalszej części dnia niemal w całej Polsce spodziewamy się zmiennej pogody , to ze słońcem, to z chmurami niosącymi przelotne, ale okresami dość silne opady deszczu. Do południa na Pogórzu Karpackim zapowiadamy jeszcze ciągły deszcz i deszcz ze śniegiem, a w górach oraz na Podhalu mokry śnieg. Także na północy gdzieniegdzie możliwy jest deszcz ze śniegiem. Okresami, głównie na północnym wschodzie, w centrum i na Nizinie Śląskiej spodziewamy się burz, a wówczas nie wykluczamy drobnego gradu bądź krupy śnieżnej. Czeka nas zimny czwartek, z temperaturą maksymalną od zaledwie 7 st. C na Podhalu, 10-12 st. C w głębi kraju do 13 st. C na zachodzie oraz Śląsku. W czasie opadów przejściowo będzie się robiło jeszcze o kilka stopni chłodniej. Przeczytaj: Na trwałe ciepło jeszcze długo poczekamy. Prognozy pogody wskazują możliwą datę Wiatr umiarkowany i dość silny, na zachodzie i Wybrzeżu w porywach do ok. 60 km na godz., obniżający temperaturę odczuwalną, z reguły z północy oraz północnego zachodu. Warunki biometeorologiczne w całej Polsce będą dziś niestety niekorzystne. Noc z nieprzyjemną pogodą. Będzie chłodno, a do tego nie zabraknie deszczu W nocy pogoda się nie poprawi. Obecność frontów spowoduje, że cały czas oczekujemy dużego zachmurzenia z przejaśnieniami oraz z przelotnymi, ale czasami mocniejszymi opadami deszczu. W rejonach podgórskich niewykluczony jest też deszcz ze śniegiem, natomiast w górach poprószy śnieg. Polecamy: Gwałtowna fala arktycznego zimna pędzi do Polski. Anomalia wyniesie -12 st. C Temperatura minimalna wyniesie od 0 st. C na Podhalu, 5 st. C w centrum do 7-8 st. C na Pomorzu i wzdłuż zachodniej granicy. Wiatr powieje z zachodu i północnego zachodu, umiarkowanie, na północy silniej, nad Zatoką Gdańską w porywach do ok. 50-60 km na godz. Sprawdź pogodę długoterminową na 45 dni

Przed nami dzień z zupełnie inną pogodą. Po nieco cieplejszych wtorku i środzie, dziś temperatura gwałtownie spadnie i miejscami nie przekroczy 10 st. C. Na dodatek będzie padać, czasami mocno i powieje silny wiatr. Czekają nas też burze, a lokalnie zrobi się na tyle zimno, że spadnie nawet deszcz ze śniegiem. Zobacz najnowsze prognozy.

Zbliża się totalna rewolucja w pogodzie. Miejscami pojawią się burze i deszcz ze śniegiem

Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu "Trump myśli, że może tutaj przyjechać, skandować hasła i nas straszyć. Dla nas męczeństwo jest o wiele słodsze niż śmierć w łóżku. Przybyłeś, by nas wystraszyć? Nie ugniemy się przed żadnym tyranem" — powiedział Pezeszkian w państwowej telewizji. Trump rozpoczął we wtorek podróż po Bliskim Wschodzie i wielokrotnie wypowiadał się w jej trakcie na temat Iranu. Amerykański przywódca z jednej strony wyraża nadzieję na przyjęcie porozumienia nuklearnego z tym państwem, z drugiej grozi dotkliwymi konsekwencjami, jeżeli nie uda się zawrzeć umowy. Przeczytaj: "Wylecą w powietrze łagodnie lub brutalnie". Groźby Donalda Trumpa Iran jest "najbardziej destrukcyjną siłą" na Bliskim Wschodzie, gdzie sieje "chaos i terror" i jest odpowiedzialny za "niewyobrażalne cierpienia w Syrii, Libanie, Strefie Gazy, Iraku, Jemenie i innych miejscach" — powiedział we wtorek Trump w Rijadzie. Zapewnił, że jest gotowy na porozumienie nuklearne z Teheranem, ale ostrzegł, że oferta "nie będzie trwać wiecznie" i w wypadku jej odrzucenia USA "wywrą ogromną presję i doprowadzą do całkowitego wstrzymania eksportu irańskiej ropy". USA i Iran odbyły jak dotąd cztery rundy rozmów na temat nowej umowy nuklearnej Donald Trump groził władzom Iranu Waszyngton dąży do ograniczenia irańskiego programu jądrowego i zagwarantowania, że Teheran nie wejdzie w posiadanie broni atomowej. Iran podkreśla, że porozumienie nie może ograniczać jego możliwości wzbogacania uranu, czemu sprzeciwiają się USA i Izrael. W przeszłości Trump kilkakrotnie groził, że jeżeli rozmowy nie przyniosą skutku, USA mogą zaatakować Iran. W środę na spotkaniu przywódców państw Zatoki Perskiej w Rijadzie Trump powtórzył swoje stanowisko, podkreślając, że Iran musi przestać sponsorować terrorystów, zakończyć krwawe wojny zastępcze i na stałe zaprzestać dążeń do uzyskania broni atomowej. Kilka godzin później po spotkaniu w Dosze z emirem Kataru Tamimem bin Hamadem as-Sanim wyraził nadzieję, że zawarcie umowy z Iranem "może się powieść". Wieczorem dodał, że nie chce, by "sprawy przybrały brutalny obrót", podkreślając, że rozwiązanie sprawy zależy od Iranu. Zobacz: Teheran grozi USA i Izraelowi. "Iran obierze ich za cel" Przywódca Arabii Saudyjskiej Mohammed bin Salman zapewnił w środę, że w pełni wspiera amerykańsko-irańskie rozmowy. Sunnicka Arabia Saudyjska była przez lata postrzegana jako rywal szyickiego Iranu, ale w ostatnich latach stosunki między tymi państwami uległy pewnemu zbliżeniu. Media poinformowały we wtorek, że Iran zaproponował Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonym Emiratom Arabskim regionalne konsorcjum zajmujące się wzbogacaniem uranu na potrzeby energetyki jądrowej, co miałoby zwiększyć przejrzystość programu nuklearnego Teheranu.

Prezydent Iranu Masud Pezeszkian oświadczył w środę, że jego kraj "nie ugnie się przed żadnym tyranem". To reakcja na wypowiedzi prezydenta USA Donalda Trumpa w czasie jego podróży po Bliskim Wschodzie. Trump określił Teheran jako "najbardziej destrukcyjną siłę" tego regionu.

Prezydent Iranu ostro o Donaldzie Trumpie. "Nie ugniemy się przed żadnym tyranem"

Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu Lula zrobił krótki przystanek w Moskwie w drodze powrotnej z Chin — podał niezależny rosyjski serwis Meduza. Na konferencji prasowej w Pekinie zapowiedział, że porozmawia z Putinem i wezwie go do udziału w negocjacjach na temat zakończenia wojny w Ukrainie, które są zaplanowane na czwartek w Turcji. Przeczytaj: Prezydent Brazylii zamierza interweniować w sprawie negocjacji w Stambule. "Nic mnie to nie kosztuje" "Kiedy dotrę do Moskwy, spróbuję porozmawiać z Putinem. To nic mnie nie będzie kosztować, by powiedzieć: hej, towarzyszu Putin, jedź do Stambułu i negocjuj" — oświadczył brazylijski prezydent. Według mediów Lula nie spotkał się z Putinem. Kreml wydał komunikat, w którym powiadomił, że przywódcy rozmawiali przez telefon. Jak zaznaczyła agencja AP, Lula utrzymuje bliskie stosunki z Putinem mimo rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Zobacz: Negocjacje pokojowe w Stambule. Rosja podała skład delegacji

Prezydent Brazylii Luiz Inacio Lula da Silva w środę złożył krótką wizytę w Moskwie. Nie spotkał się jednak z Władimirem Putinem. Według Kremla przywódcy porozmawiali przez telefon. Silva chciał namówić Putina do udziału w rozmowach z Ukrainą w Turcji.

Prezydent Brazylii pojechał do Moskwy. Nie doszło do ważnego spotkania

Artykuł jest aktualizowany Alert RCB w sprawie poszukiwań 11-letniej Patrycji został rozesłany do posiadaczy telefonów komórkowych w całej Polsce. Jego treść odsyła do strony internetowej Policji. W środę wieczorem okazało się, że przestała ona działać tak jak strony jednostek w całym kraju. O sprawie piszą internauci. Child Alert. Policja z apelem. "Tu nie było już minuty do straty" Wcześniej policja wystosowała apel o rozsyłanie zdjęć zaginionej Patrycji w mediach społecznościowych . — Każda informacja, nawet najbardziej błaha, może mieć znaczenie — powiedziała PAP rzeczniczka prasowa Komendanta Głównego Policji insp. Katarzyna Nowak. Dzisiaj w toku czynności okazało się, że zaginięciu mogą towarzyszyć okoliczności wskazujące na zagrożenie zdrowia lub życia tego dziecka. — Tu nie było już minuty do straty. W tym momencie uruchomiliśmy procedurę Child Alert — zaznaczyła.

"Uwaga! Child Alert! Zaginęła 11-letnia dziewczynka, lekko kręcone brązowe włosy, 158 cm wzrostu. Zdjęcie i komunikat na stronie internetowej Policji" — miliony Polaków otrzymały takiego SMS-a w związku z poszukiwaniami Patrycji Głowni z Dziewkowic na Opolszczyźnie. Zainteresowanie sprawą jest tak duże, że policyjne serwery prawdopodobnie nie wytrzymały. W środę wieczorem przestała działać domena Policja.pl i strony internetowe jednostek w całym kraju.

Policja szuka 11-letniej Patrycji. Po ogłoszeniu alertu RCB serwery nie wytrzymały

Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu W środę policja uruchomiła Child Alert . Poszukiwana jest 11-letnia Patrycja Głowania. Nastolatka zaginęła we wtorek, kiedy po wizycie u dziadków nie wróciła do domu. Child Alert uruchomiony po raz siódmy Insp. Nowak zaznaczyła, że Child Alert jest wyjątkową procedurą, która przez polską policję jest uruchomiona po raz siódmy. Wyjaśniła, że aby uruchomić tę procedurę muszą zostać spełnione konkretne warunki: osoba zaginiona musi mieć mniej niż 18 lat a zgodę na uruchomienie procedury muszą wyrazić opiekunowie prawni. — Niezbędny jest także czynnik, który świadczy o tym, że zagrożone jest zdrowie lub życie dziecka. To jest podstawa do uruchomienia poszukiwań w tym trybie —poinformowała. Zaginęła 11-letnia Patrycja. Policja prosi o pomoc Zapewniła, że procedura została uruchomiona w momencie, kiedy policja zweryfikowała informacje dotyczące zaginięcia dziewczynki. — Zaginięcie zostało zgłoszone wczoraj i od razu zaczęły się poszukiwania w trybie alarmowym [...]. Dzisiaj w toku czynności okazało się, że mogą mu towarzyszyć okoliczności wskazujące na zagrożenie zdrowia lub życia tego dziecka i tu nie było już minuty do straty. W tym momencie uruchomiliśmy procedurę Child Alert — zaznaczyła. Nowak wyjaśniła, że w ramach procedury Child Alert w mediach opublikowany został wizerunek zaginionej dziewczynki, tak, żeby każdy, kto zobaczy w swoim otoczeniu kogoś podobnego do niej przekazał tę informację na numer 112 lub 995. Tajemnicze zaginięcia sprzed lat. Monice zabrakło 200 m, aby być w domu — W tej sprawie każda informacja, nawet najbardziej błaha, może mieć znaczenie. Naprawdę robimy wszystko, żeby to dziecko szczęśliwie wróciło do domu — zapewniła. Rzeczniczka przekazała, że procedura Child Alert została wcześniej uruchomiona sześć razy. — Wszystkie sześć przypadków to był szczęśliwy finał, szczęśliwe poszukiwanie. Trzy poszukiwania były za granicami — dziecko było uprowadzone i się odnalazło — i trzy w Polsce — powiedziała. Policja apeluje: każdy może przyłożyć do tej sprawy swoją małą cegiełkę Nowak zaapelowała, by zdjęcie zaginionego dziecka rozpowszechniać za pomocą mediów społecznościowych. — Każdy może przyłożyć do tej sprawy swoją małą cegiełkę, chociażby rozsyłając ten komunikat do swoich znajomych, do ludzi, których ma w kontaktach w mediach społecznościowych. Może ja jej nie widziałam, ale mogę to rozesłać do swoich znajomych, oni do kolejnych — i tworzymy w ten sposób łańcuch pomocy, łańcuch osób, wykorzystując te fenomenalne narzędzia XXI wieku, jakie mamy. Może ktoś gdzieś przypadkowo w miejscu publicznym zobaczy tę dziewczynkę, wykona telefon i to nam pomoże ją szczęśliwie odwieźć po prostu do domu — prosiła. Atak na uczelni w Warszawie. Policja przekazała nowe informacje Jak powiedziała PAP mł. asp. Dorota Janać z KP Policji w Strzelcach Opolskich, w akcję poszukiwań 11-latki włącza się coraz więcej osób — zarówno ze służb mundurowych, jak i mieszkańców okolicznych miejscowości. — Z samych Dziewkowic w akcji poszukiwań dziecka włączyło się około stu osób. Mamy policjantów z psami, przeczesujemy teren dronami, wspierają nas strażacy. Przez cały czas zbieramy informacje mogące pomóc w odnalezieniu dziewczynki. Jest olbrzymi oddźwięk społeczeństwa, przez cały czas zbieramy nowe informacje, sprawdzamy każdy sygnał — zapewnia mł. asp. Dorota Janać. Szef MSWiA: "każda godzina może mieć znaczenie" W środę szef MSWiA Tomasz Siemoniak podkreślił w TVN24, że Child Alert uruchamiany jest rzadko, w sytuacjach, kiedy policja uzna, że jest to absolutnie niezbędne. — W takich sytuacjach każda godzina może mieć znaczenie — zaznaczył. Szef MSWiA uderza w Jarosława Kaczyńskiego. "Absolutnie nieprzyzwoite działanie" — Nawet jeżeli państwo nie są pewni, to lepiej się pomylić niż czegoś nie zauważyć. Gorąco apeluję do mieszkańców tego powiatu, całego województwa opolskiego o to, żeby rozglądać się i dzwońcie pod ten numer (995 — PAP). Lepiej się pomylić niż pominąć jakąś ważną sytuację — powiedział minister. Rysopis zaginionej Patrycji Zaginiona dziewczynka jest wysoka — ma 158 cm wzrostu i raczej tęższej budowy ciała. Ma długie, lekko kręcone brązowe włosy. Może mieć ciemne okulary z dużymi oprawkami. W chwili zaginięcia Patrycja miała na sobie czarne spodnie dresowe, ciemny T-shirt, czarne buty z biało-pomarańczową podeszwą marki Jordan, a także czarny plecak Nike, na głowie miała czarną opaskę. We Wrocławiu grasuje "opluwacz". Policja z apelem do kobiet Policjanci apelują o kontakt każdego, kto ma jakiekolwiek informacje na temat miejsca pobytu zaginionej. Proszą o skontaktowanie się z policjantami Komendy Powiatowej Policji w Strzelcach Opolskich pod nr tel. 47 86 326 03, 47 86 326 504 lub z najbliższą jednostką Policji bądź pod nr tel. alarmowego 112.

Zaginęła 11-letnia Patrycja Głowania. W jej sprawie policja uruchomiła procedurę Child Alert. — Apelujemy o rozsyłanie zdjęć zaginionej Patrycji w mediach społecznościowych, tworzymy w ten sposób łańcuch pomocy. Każda informacja, nawet najbardziej błaha, może mieć znaczenie — powiedziała PAP rzeczniczka prasowa Komendanta Głównego Policji insp. Katarzyna Nowak.

Trwają poszukiwania zaginionej 11-latki. Policja z nowym apelem

Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu Po przejrzeniu harmonogramu lotów na Międzynarodową Stację Kosmiczną, NASA i jej partnerzy zdecydowali w środę o przełożeniu kilku nadchodzących misji kosmicznych . "Zmiany w harmonogramie zapewniają więcej czasu na sfinalizowanie planów misji, gotowości statków kosmicznych i logistyki" — podkreśliła amerykańska agencja kosmiczna w komunikacie. Misja Ax-4, której członkiem jest polski astronauta Sławosz Uznański-Wiśniewski, została przełożona na 8 czerwca na godz. 9:11 rano czasu florydzkiego (15:11 czasu polskiego) — poinformowała firma Axiom Space, odpowiedzialna za wyniesienie astronautów na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Pierwotnie start misji planowano na 29 maja. Polak poleci w kosmos. Spędzi dwa tygodnie na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej W skład misji, poza Sławoszem Uznańskim-Wiśniewskim (Polska/ESA) w roli specjalisty wchodzą: Peggy Whitson (USA) – dowódczyni; Shubhanshu Shukla (Indie) – pilot oraz Tibor Kapu (Węgry) – specjalista. Astronauci mają spędzić na stacji 14 dni. Będą prowadzić badania związane m.in. z wpływem mikrograwitacji na organizm człowieka, obserwacją Ziemi i paliwami przyszłości. W ramach polskiej misji IGNIS na orbicie zostanie przeprowadzonych 13 eksperymentów , które dotyczą m.in. medycyny, biologii, biotechnologii i nauk inżynierskich. Zaplanowano też kilka okresów, podczas których polski astronauta będzie wykonywał połączenia z rodzimymi krótkofalowcami. Sławosz Uznański-Wiśniewski poprowadzi też w kosmosie pokazy, które zostaną nagrane, a potem wykorzystane w ramach programu edukacyjnego . Zajęcia będą dotyczyły m.in. kołyski Newtona w nieważkości [rząd kilku stykających się z sobą jednakowych stalowych kulek, które mogą wykonywać wahania tylko w jednej płaszczyźnie; przyrząd ilustruje zasadę zachowania pędu i energii] i działania prostych układów elektrycznych [np. klucza telegraficznego]. Sławosz Uznański-Wiśniewski będzie drugim Polakiem w kosmosie Astronauta zabierze ze sobą na ISS m.in. polskie flagi , w tym naszywkę ze skafandra Mirosława Hermaszewskiego, pamiątki po Marii Skłodowskiej-Curie, mapę z dzieła Mikołaja Kopernika "De revolutionibus orbium coelestium" ("O obrotach sfer niebieskich"), bryłkę soli z Wieliczki i kawałek polskiego bursztynu. Na orbitę polecą też manuskrypt mazurka Fryderyka Chopina, trzy wiersze Wisławy Szymborskiej, krajka z regionalnego stroju ziemi łódzkiej z Muzeum Etnograficznego w Warszawie, polskie litery (ą, ć, ę, ł itd.) wydrukowane w 3 D oraz emblematy i plakat misji. Misja Ax-4 będzie kolejną komercyjną załogową wyprawą realizowaną przez Axiom Space. Udział w niej Polaka to rezultat umowy podpisanej między Ministerstwem Rozwoju i Technologii a ESA na przygotowanie i przeprowadzenie polskiej misji naukowo-technologicznej IGNIS na ISS. W przygotowaniach bierze udział także Polska Agencja Kosmiczna (POLSA) jako agencja wykonawcza MRiT. Dr Sławosz Uznański-Wiśniewski będzie drugim Polakiem w kosmosie. Pierwszym był Mirosław Hermaszewski (1941-2022), który w dniach 27 czerwca — 5 lipca 1978 r., wraz z Piotrem Klimukiem (radziecki kosmonauta narodowości białoruskiej), odbył lot na statku kosmicznym Sojuz 30. W czasie 8-dniowej misji dokonano 126 okrążeń Ziemi.

8 czerwca w godzinach popołudniowych czasu polskiego nastąpi start misji Ax-4, w której udział weźmie polski astronauta Sławosz Uznański-Wiśniewski. Celem misji jest Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS), na której astronauci mają spędzić 14 dni. Pierwotnie start misji planowano na 29 maja.

Polak weźmie udział w misji kosmicznej. Jest nowa data startu

W skład misji wchodzą: Peggy Whitson (USA) - dowódca; Sławosz Uznański-Wiśniewski (Polska/ESA) - specjalista; Shubhanshu Shukla (Indie) - pilot oraz Tibor Kapu (Węgry) - specjalista. Astronauci mają spędzić na stacji 14 dni. Będą prowadzić badania związane m.in. z wpływem mikrograwitacji na organizm człowieka, obserwacją Ziemi i paliwami przyszłości. W ramach polskiej misji IGNIS na orbicie zostanie przeprowadzonych 13 eksperymentów, które dotyczą m.in. medycyny, biologii, biotechnologii i nauk inżynierskich. Zaplanowano też kilka okresów, podczas których polski astronauta będzie wykonywał połączenia z rodzimymi krótkofalowcami. Uznański-Wiśniewski poprowadzi też w kosmosie pokazy, które zostaną nagrane, a potem wykorzystane w ramach programu edukacyjnego. Zajęcia będą dotyczyły m.in. kołyski Newtona w nieważkości (rząd kilku stykających się z sobą jednakowych stalowych kulek, które mogą wykonywać wahania tylko w jednej płaszczyźnie; przyrząd ilustruje zasadę zachowania pędu i energii) i działania prostych układów elektrycznych (np. klucza telegraficznego). Astronauta zabierze ze sobą na ISS m.in. polskie flagi, w tym naszywkę ze skafandra Mirosława Hermaszewskiego , pamiątki po Marii Skłodowskiej-Curie, mapę z dzieła Mikołaja Kopernika "De revolutionibus orbium coelestium" ("O obrotach sfer niebieskich"), bryłkę soli z Wieliczki i kawałek polskiego bursztynu. Na orbitę polecą też manuskrypt mazurka Fryderyka Chopina, trzy wiersze Wisławy Szymborskiej, krajka z regionalnego stroju ziemi łódzkiej z Muzeum Etnograficznego w Warszawie, polskie litery (ą, ć, ę, ł itd.) wydrukowane w 3 D oraz emblematy i plakat misji. Misja Ax-4 będzie kolejną komercyjną załogową wyprawą realizowaną przez Axiom Space. Udział w niej Polaka to rezultat umowy podpisanej między Ministerstwem Rozwoju i Technologii a ESA na przygotowanie i przeprowadzenie polskiej misji naukowo-technologicznej IGNIS na ISS. W przygotowaniach bierze udział także Polska Agencja Kosmiczna (POLSA) jako agencja wykonawcza MRiT. Dr Sławosz Uznański-Wiśniewski będzie drugim Polakiem w kosmosie. Pierwszym był Mirosław Hermaszewski (1941-2022), który w dniach 27 czerwca - 5 lipca 1978 r., wraz z Piotrem Klimukiem (radziecki kosmonauta narodowości białoruskiej), odbył lot na statku kosmicznym Sojuz 30. W czasie 8-dniowej misji dokonano 126 okrążeń Ziemi.

Start misji Ax-4 z Polakiem Sławoszem Uznańskim-Wiśniewskim na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) przesunięty. Firma Axiom Space przekazała, że odbędzie się on 8 czerwca o godz. 15:11 czasu polskiego. Początkowo start miał się odbyć 29 maja.

Opóźniona misja kosmiczna ze Sławoszem Uznańskim-Wiśniewskim. Jest nowa data

Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski usunął wpis w mediach społecznościowych, w którym ujawnił zawartość koperty, którą wręczył Karolowi Nawrockiemu podczas poniedziałkowej debaty . Kandydat KO na prezydenta w "Gościu Wydarzeń" w Polsat News wyjaśnił, że opublikowanie zdjęcia z danymi pana Jerzego, od którego kandydat PiS przejął mieszkanie, nie było właściwe. — Należało postąpić uważniej, rozmawiałem o tym z moim sztabem — podkreślił. — Te dane osobowe politycy PiS podawali na lewo i prawo, ale nikt inny nie powinien tego podawać, dlatego ten wpis został usunięty — wyjaśnił Rafał Trzaskowski w rozmowie z Piotrem Witwickim. Przeczytaj także: Rafał Trzaskowski o obcej ingerencji w wybory. "Nie ma zgody na rosyjską propagandę" Tajemnicza koperta Rafała Trzaskowskiego. UODO wszczął postępowanie wobec kandydata KO Na zakończenie debaty prezydenckiej doszło do nietypowej sytuacji. Rafał Trzaskowski niespodziewanie położył na pulpicie Karola Nawrockiego białą kopertę . — To ostatnia szansa, żeby zachować się w sposób uczciwy — powiedział. Kandydat PiS nie chciał przyjąć przedmiotu. — Łapówka? — zapytał. — Przeczyta pan i zobaczy, jak można zachować się w sposób uczciwy — odparł kandydat KO. We wtorek Rafał Trzaskowski zdradził, że był w niej numer konta Domu Pomocy Społecznej, w którym przebywa w Gdańsku pan Jerzy Ż. Prezydent Warszawy ujawnił nazwisko seniora, od którego Karol Nawrocki przejął mieszkanie oraz konkretną nazwę DPS . Sytuacja wywołała oburzenie w mediach społecznościowych . Do sprawy odniósł się także Urząd Ochrony Danych Osobowych. "W przypadku ujawnienia danych osobowych obywatela (imię i nazwisko) przez pana Rafała Trzaskowskiego, prezes UODO podejmie sprawę z urzędu" — przekazał w rozmowie z Wirtualną Polską rzecznik instytucji Karol Witowski . Rzecznik UODO dodał, że podobne postępowanie zostanie wszczęte wobec Karola Nawrockiego. Chodzi o ujawnienie przez niego danych pana Jerzego podczas wywiadu na kanale dziennikarza Bogdana Rymanowskiego. Przeczytaj także: Ruch UODO wobec Rafała Trzaskowskiego. "Podejmiemy sprawę z urzędu"

Rafał Trzaskowski przyznał, że popełnił błąd, ujawniając w mediach społecznościowych dane osobowe pana Jerzego, od którego Karol Nawrocki w niejasnych okolicznościach przejął mieszkanie. Wcześniej postępowanie w sprawie wpisu kandydata KO wszczął Urząd Ochrony Danych Osobowych. — Należało postąpić uważniej, rozmawiałem o tym z moim sztabem — zaznaczył kandydat KO na prezydenta.

Rafał Trzaskowski przyznał się do błędu. "Należało postąpić uważniej"

Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu Przywódca Rosji Władimir Putin nie zamierza zgodzić się na spotkanie twarzą w twarz z ukraińskim prezydentem Wołodymyrem Zełenskim w Stambule — napisał w środę wieczorem niezależny rosyjski serwis Moscow Times, powołując się na źródła rządowe i zbliżone do Kremla. Moskwa wciąż nie ujawniła, kto będzie reprezentować stronę rosyjską na zaplanowanych na czwartek rozmowach ze stroną ukraińską w Turcji na temat zakończenia wojny. Źródła oceniły, że Putin, który od dawna próbuje zdyskredytować ukraińskiego prezydenta, nie uważa Zełenskiego "za równego sobie" i zgodzi się na spotkanie z nim tylko w przypadku jego "publicznego skapitulowania". Taki plan może szykować Moskwa Jednocześnie Kreml nie może bezpośrednio odrzucić tego wyzwania ze względu na prezydenta USA Donalda Trumpa, którego Putin chce przekonać, że Rosji zależy na pokoju . W ocenie Moscow Times cisza wokół rosyjskich planów to taktyka, której celem jest to, by Kijów i jego sojusznicy pozostawali w pogotowiu. Ruch ten umożliwia też zmianę planów w ostatniej chwili. Jednak — przyznało jedno ze źródeł — pomimo tego, że wizyta Putina w Turcji jest mało prawdopodobna, wciąż nie można jej całkowicie wykluczyć . Portal napisał, że Kreml celowo przeciąga napięcie, a rosyjskie władze rozważają obecnie kilka możliwości. Jedna z nich zakłada, że Putin może polecieć do Turcji, ale nie spotka się z Zełenskim. Zamiast tego mógłby chcieć spotkać się tam z Trumpem. Zełenski oświadczył w środę, że oczekuje, kto będzie reprezentował Rosję na czwartkowych rozmowach w Stambule o zawieszeniu broni i w zależności od tego będzie podejmował dalsze decyzje. We wtorek oświadczył, że chce wynegocjować bezwarunkowe 30-dniowe zawieszenie broni na spotkaniu twarzą w twarz z Putinem . Zełenski w wieczornym oświadczeniu ogłosił: "Dzisiaj odbyliśmy kilka spotkań z zespołem dotyczących formatu w Turcji. Czekam, aby zobaczyć, kto przyjedzie z Rosji, a następnie zdecyduję, jakie kroki powinna podjąć Ukraina. Jak dotąd sygnały z mediów są nieprzekonujące ". Ukraiński prezydent nawiązał ponadto, do doniesień, że Donald Trump rozważa udział w rozmowach w Turcji. " To może stać się najsilniejszym argumentem. Ten tydzień naprawdę może wiele zmienić — ale tylko może. Wszystko rozstrzyga się teraz" — podkreślił. Następnie podziękował wszystkim, którzy wspierają wysiłki na rzecz rozmów pokojowych i wywiera presję na Putina. "Rosja tylko przedłuża wojnę i zabójstwa" — podkreślił Zełenski.

Władimir Putin nie zamierza zgodzić się na spotkanie twarzą w twarz z ukraińskim prezydentem Wołodymyrem Zełenskim w Stambule — przekazał w środę wieczorem Moscow Times. Tymczasem Wołodymyr Zełenski w wieczornym przemówieniu ogłosił, że "czeka, aby zobaczyć, kto przyjedzie z Rosji, a następnie zdecyduje, jakie kroki powinna podjąć Ukraina".

Rosyjskie media oceniają, że Putin nie spotka się z Zełenskim w Turcji. Moskwa może planować coś innego

Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu Dominika Długosz i Andrzej Stankiewicz zauważyli, że jeśli wygra Rafał Trzaskowski, Donald Tusk nie będzie już mógł mówić, że prezydent mu przeszkadza. — Tusk dostanie parę instrumentów, których będzie mógł użyć wobec swoich koalicjantów. Już zapowiedział, że można się spodziewać rekonstrukcji rządu, która nastąpi zaraz po wyborach prezydenckich — wskazała Dominika Długosz. Andrzej Stankiewicz podkreślił z kolei, że jeżeli Karol Nawrocki przegra te wybory, dojdzie do tarć w partii Jarosława Kaczyńskiego i "coś może się wykluć między PiS-em a Konfederacją". — Sławomir Mentzen nie myśli o tej kampanii, która dzieje się teraz. Dla niego ważne są wybory parlamentarne w 2027 r. Dlatego objeżdża cały kraj, bo ma partię, którą musi zbudować, musi umocnić struktury, wciąga młodych ludzi, którzy jeszcze teraz na niego nie zagłosują, ale za dwa lata dadzą mu pożytek — zauważył dziennikarz Onetu. "Nawrocki będzie jeszcze bardziej zależny od Kaczyńskiego" Autorzy "Stanu Wyjątkowego" omówili też drugi scenariusz rozstrzygnięcia wyborów, czyli wygraną kandydata PiS Karola Nawrockiego. — Jeżeli Karol Nawrocki wygra, to będzie prezydentem jeszcze bardziej zależnym od Jarosława Kaczyńskiego i od partii niż wszystko, co widzieliśmy do tej pory. Dlatego że Karol Nawrocki, w przeciwieństwie do Andrzeja Dudy i wszystkich innych prezydentów, naprawdę nie ma swojego środowiska politycznego. Całe jego środowisko, które w tej chwili widzimy, czyli cały jego sztab wyborczy, to są ludzie, których tam postawił Jarosław Kaczyński. On nie znał Pawła Szefernakera, szefa swojej kampanii, do momentu, kiedy ten nie został jego szefem kampanii. Nie znał ludzi ze swojego sztabu, dopóki nie zostali ludźmi z jego najbliższego otoczenia — mówiła Dominika Długosz. ZOBACZ: "Stan Wyjątkowy". Karol Nawrocki znów kręci w sprawie kawalerki. Trzaskowski brudzi sobie ręce. Biejat i Zandberg idą w górę — Karol Nawrocki będzie człowiekiem, który będzie jeszcze bardziej zależny od Jarosława Kaczyńskiego, ale przede wszystkim będzie jeszcze ostrzejszy w walce z rządem koalicji 15 października niż Andrzej Duda. Ten miał takie momenty w ciągu ostatniego półtora roku, że próbował, nie chcę użyć słowa dogadać się, ale wysyłać pewne sygnały rządzącym — dodała. Andrzej Stankiewicz uzupełnił, że jeśli obecny premier Donald Tusk chciałby się dogadać z Andrzejem Dudą, to by to zrobił. — Ale nie chciał. I teraz Nawrocki będzie brutalnie zwalczał ten rząd — powiedział. — Na początku na pewno będzie musiał być lojalny, dlatego że nie ma swoich ludzi i musi się oprzeć do jakiegoś stopnia na aparacie Prawa i Sprawiedliwości — ocenił dziennikarz Onetu. — Może doprowadzić to prędzej czy później do tego, że on zacznie Kaczyńskiemu wierzgać i to znacznie mocniej niż Andrzej Duda. W Nawrockim jest naturalne parcie do coraz większej władzy — dodał. — On, będąc w Pałacu Prezydenckim, będąc relatywnie młodym politykiem, może naprawdę myśleć o swojej roli po prawej stronie sceny politycznej o wiele bardziej, niż myślał o tym Andrzej Duda. Z różnych powodów. Bo jest inny charakterologicznie, ma inne ambicje i w innym wieku jest obecnie Jarosław Kaczyński — podsumował. ZOBACZ: Impact'25. Wśród gości m.in. Barack Obama i Timothy Snyder "W takim wariancie ważna rola przypadnie Hołowni" Dziennikarze mówili też o wariancie, w którym Sąd Najwyższy nie uznaje wyniku wyborów w razie zwycięstwa Rafała Trzaskowskiego, tłumacząc to tym, że Prawo i Sprawiedliwość nie dostawało pieniędzy z subwencji. — A to znaczy, że mniej więcej w środku wakacji znajdziemy się w gigantycznym kryzysie konstytucyjnym, kiedy Jarosław Kaczyński, kiedy Sąd Najwyższy nie uzna ważności wyborów. Kaczyński będzie używał tego do skonsolidowania własnego obozu i zablokowania potencjalnych rozłamów. To, jak podkreśliła Dominika Długosz, mogłoby oznaczać tymczasowe przejęcie władzy przez Szymona Hołownię, który jako marszałek Sejmu jest drugą osobą w państwie. PRZECZYTAJ: Rozmawiamy z wyborcami Karola Nawrockiego. "Dzisiaj już nie mam zeszytu pod ladą"

Autorzy podcastu Onetu "Stan Wyjątkowy" Andrzej Stankiewicz i Dominika Długosz podczas Impact'25 w Poznaniu mówili o zbliżających się wielkimi krokami wyborach prezydenckich i o tym, co ich wynik długofalowo będzie oznaczał dla Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego. Dziennikarze zwrócili uwagę także na jeden, zupełnie nieoczywisty wariant.

"Stan Wyjątkowy". Jeśli Karol Nawrocki przegra, dojdzie do tarć w PiS

Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu Badanie zostało zrealizowane w dniach 13-14 maja 2025 r. przez agencję SW RESEARCH metodą wywiadów on-line (CAWI — Computer-Assisted Web Interview) na panelu internetowym SW Panel. W ramach badania przeprowadzono 818 ankiet z ogólnopolską próbą dorosłych. Zastosowano dobór kwotowy — próba była reprezentatywna ze względu na łączny rozkład płci, wieku i klasy wielkości miejscowości zamieszkania. *** O fotel prezydenta RP ubiega się 13 kandydatów zarejestrowanych przez Państwową Komisję Wyborczą. W debacie wzięli udział wszyscy pretendenci: Rafał Trzaskowski, Karol Nawrocki, Sławomir Mentzen, Magdalena Biejat, Szymon Hołownia, Adrian Zandberg, Grzegorz Braun, Joanna Senyszyn, Artur Bartoszewicz, Krzysztof Stanowski, Maciej Maciak, Marek Jakubiak, Marek Woch. Po zakończeniu zadaliśmy Polakom trzy pytania dotyczące tej debaty, jak również wcześniejszych potyczek pretendentów do Pałacu Prezydenckiego. Zobacz: PiS tuż za plecami KO. Są wyniki najnowszego sondażu Ostatnia debata przed wyborami. Lider sondaży przegranym Pierwsze z pytań brzmiało: "Kto Pani/Pana zdaniem jest największym przegranym debaty w TVP z 12 maja?" . Najwięcej osób wskazało na lidera sondaży przedwyborczych, kandydata KO Rafała Trzaskowskiego. Wskazało go 21,1 proc. Drugie miejsce zajął kandydat PiS Karol Nawrocki z wynikiem 14,8 proc., a trzecie Sławomir Mentzen, którego wskazało 6 proc. badanych. Kolejni kandydaci to wybór mniej niż 5 proc. ankietowanych. Co ważne, aż 20,6 proc. badanych nie oglądało debaty, 10,9 proc. nie ma zdania na ten temat, a 5,5 proc. udzieliło odpowiedzi "nikt z powyższych". Najważniejsza debata w kampanii. Polacy wybrali Drugie pytanie SW Research to: " Czy któraś z debat przed wyborami prezydenckimi wpłynęła na Pani/Pana decyzję wyborczą? ". Okazuje się, że aż 58 proc. badanych odpowiedziało: "Nie, żadna z debat nie miała wpływu", a kolejne 14,1 proc. "nie oglądałem/am żadnej z nich". Debaty miały wpływ na decyzję u 38,7 proc. osób. Najczęściej uczestnicy sondażu wskazywali na debatę TVP, TVN i Polsatu w Końskich z 11 kwietnia. To wybór 10,9 proc. Najrzadszy wybór dotyczy debaty "Super Expressu" z 28 kwietnia. Postawiło na nią 5,7 proc. Udział w wyborach. Czy kampania coś zmieniła? [SONDAŻ] Ostatnie pytanie to: "Czy i jeśli tak to w jaki sposób wydarzenia w trakcie kampanii wyborczej wpłynęły na Twoją chęć wzięcia udziału w wyborach prezydenckich?". Zdecydowana większość uważa, że kampania nie wpłynęła na ich decyzję, przy czym aż 62,6 proc. planowało zagłosować w wyborach, a 8,5 proc. nie zamierzało tego robić. Łącznie to 71,1 proc. Przebieg kampanii miał wpływ na decyzję zaledwie 10,6 proc. uczestników sondażu, z czego 7,6 proc. skłoniła ona do wzięcia udziału w wyborach. Spora grupa 18,2 proc. udzieliła odpowiedzi: "nie wiem/trudno powiedzieć".

Rafał Trzaskowski to największy przegrany poniedziałkowej debaty prezydenckiej TVP, TVN i Polsatu — uważa tak co piąty badany w sondażu SW Research dla Onetu. Co ważne, podobna grupa uczestników badania nie oglądała ostatniego starcia kandydatów na prezydenta. Pracownia zapytała także o wpływ każdej z debat na decyzję wyborczą 18 maja. Wyniki mogą zaskoczyć.

Największy przegrany debaty prezydenckiej. Mamy sondaż

Oficjalny pogląd Kremla jest taki, że zawieszenie broni zapobiegające ofensywie dziesiątek tysięcy nowych rosyjskich żołnierzy rozpoczętej w bitwie byłoby korzystne dla Ukrainy, ponieważ Ukraina przegrywa wyścig mobilizacyjny . Według rosyjskiej państwowej gazety "Prawda" prezydent Rosji Władimir Putin powiedział, że rekrutacja do armii przebiega dobrze, a 50-60 tys. mężczyzn, zarówno Rosjan, jak i obcokrajowców , co miesiąc zgłasza się na ochotnika do służby wojskowej — dwa razy szybciej niż na Ukrainie. Milczenie Moskwy to część perfidnej strategii. Putin rozpoczyna grę na czas. "Przygotowywał się do wojny przez dziesięciolecia" Nieoficjalne, ale szeroko rozpowszechnione rosyjskie stanowisko w sprawie rozmów pokojowych i wznowienia ofensyw zostało przedstawione w niedzielę przez popularnego rosyjskiego blogera wojskowego Władimira Romanowa. Stwierdził on, że jakiekolwiek zawieszenie broni i proces pokojowy zagroziłyby rosyjskiemu bezpieczeństwu narodowemu . "Sposobem Rosji na zakończenie wojny, ponieważ Kijów nie chce dojść do rozsądku i poddać się, jest pokonanie ukraińskiej armii w walce i danie lekcji upartemu narodowi ukraińskiemu" — napisał. "Pokazaliśmy, że jesteśmy gotowi do pokojowych kroków, ale wróg uparcie je ignoruje i nie jest w stanie się do nich zastosować. [...] Ukraina nie przyjmuje naszych ofert, a zatem wojna trwa" — dodał Romanow. "Jest polityka zagraniczna i jest »sytuacja w terenie«. Na poziomie politycznym jesteśmy »otwarci na dialog«, ale w terenie kontynuujemy ofensywę. I nikt nie zatrzyma operacji wojskowych przez długi czas. [...] Przed nami letnia kampania ofensywna". "Putin wybrał wojnę i odmawia jej zakończenia" Oficjalnie Kijów unika przewidywania poważnych operacji wojskowych w nadchodzących miesiącach i publicznie zajmuje stanowisko, że Ukraina chce teraz pokoju i będzie walczyć dalej tylko wtedy, gdy zostanie do tego zmuszona . W oświadczeniach ukraińskiej armii odnotowano nasilające się od początku marca rosyjskie ataki, szczególnie w Donbasie oraz w sektorze północnym, gdzie siły inwazyjne Ukrainy utrzymują małe enklawy w obwodach kurskim i biełgorodzkim. Żołnierze, z którymi "Kyiv Post" rozmawiał we wtorek w Pokrowsku, powiedzieli, że siły rosyjskie atakują od miesięcy, nawet podczas zawieszenia broni , które Kreml ogłosił na 8-10 maja, które rzekomo wstrzymało wszelką rosyjską aktywność wojskową. 11 maja porucznik Andrij Kowalenko, członek ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, napisał w publicznym komentarzu — co nie zdarza się często — na swoim koncie na Telegramie: "Putin wybrał wojnę i odmawia jej zakończenia z myślą o letniej ofensywie". Ukraina przegrywa wojnę informacyjną z Rosją. Putin ma całe brygady agentów Cieszący się uznaniem ukraiński tygodnik "Fokus" stwierdził w poniedziałkowym artykule: "Rosja nie zgodzi się na długoterminowe zawieszenie broni, ponieważ [uważa], że nie jest to korzystne. [...] Zamierza również przejąć część obwodu donieckiego ". "Muszą osiągnąć coś, co postawi nas w negatywnym świetle" Większość ukraińskich obserwatorów zgodziła się, że głównym celem Rosji będzie najprawdopodobniej zdobycie dalszych terenów we wschodnim sektorze Donbasu , a ostatecznie zajęcie wszystkich ukraińskich regionów Doniecka i Ługańska. W poniedziałek Dmytro Żmajło, dyrektor wykonawczy Ukraińskiego Centrum Bezpieczeństwa i Współpracy, powiedział ukraińskiemu Kanałowi 24, że głównym celem Kremla jest osiągnięcie "zwycięstwa militarnego" w Ukrainie, ponieważ nic innego nie może powstrzymać niebezpiecznych niepokojów wewnętrznych , wywoływanych przez weteranów wojennych. — Lato 2025 r. będzie początkiem problemów, które będą się pogłębiać do końca roku . Dlatego Rosja chce przeprowadzić letnią kampanię ofensywną. Studnia wyschła. Chcą wykorzystać swoją przewagę liczebną do zajęcia nowych pozycji lub osiągnięcia jakiegoś przełomu — tłumaczył Żmajło. — Muszą osiągnąć coś, co postawi nas w negatywnym świetle. — Z pewnością rzucą nowe fale, ponieważ w ich najlepszym interesie jest zniszczenie ich kontyngentu w Ukrainie w jak największym stopniu. — kontynuował ekspert. — Ponieważ ich [weteranów] powrót do Rosji pociągnie za sobą problemy, które Rosja miała już po Afganistanie, pierwszej i drugiej kampanii czeczeńskiej: bandytyzm, przestępczość, nielegalny handel bronią , "przykrywanie" innych marginalnych sfer [...] Kreml wierzy, że tak wykona ten plan. Rozstrzyga się los Ukrainy. Nieoczekiwany gracz rozpycha się przy stole. "Historyczny kamień milowy" Pawło Łakiczuk, szef programu bezpieczeństwa w kijowskim Centrum Studiów Globalnych, powiedział we wtorek wieczorem w wywiadzie dla Espresso TV: — Celem Rosji w 2025 r. jest dokończenie pokonania wroga, osiągnięcie celów "specjalnej operacji wojskowej" i zakończenie wojny zwycięstwem. Agil Rustamzade, obserwator wojskowy z Azerbejdżanu, ocenił, że Rosjanie najprawdopodobniej przeprowadzą ataki w wielu lokalizacjach, nie tylko w Donbasie , ale także w obwodzie sumskim na północy Ukrainy. — W Rosji nasilają się procesy mobilizacyjne. Najprawdopodobniej Federacja Rosyjska będzie miała problem z gromadzeniem dużych sił i zasobów w kierunku Zaporoża. Tamtejszy teren jest silny pod względem obronnym i atakującemu trudno będzie ukryć tam dużą liczbę żołnierzy — powiedział. — W obwodzie chersońskim może dojść do próby przekroczenia Dniepru, ale to również byłoby bardzo problematyczne. Najprawdopodobniej będzie możliwe [dla Rosji] zgromadzenie dużej liczby zasobów i wojsk w obwodzie sumskim , gdzie będą mogli gromadzić siły i zasoby w niektórych miejscach na swoim terytorium — ocenił Rustamzade. Kyrył Sazonow, ukraiński oficer i wieloletni komentator wojskowy, tak ocenia nadchodzącą rosyjską ofensywę: — Duża ofensywa nie jest już w zasięgu możliwości poobijanej "najlepszej armii świata". Chersoń, Zaporoże i inne regiony nie są nawet realnymi celami. Połączyły je geografia i brak złudzeń co do planów Putina. Osiem państw, które do obronności podchodzą śmiertelnie poważnie — Moskwa to rozumie i za wszelką cenę będzie starała się zdobyć region Doniecka. Rezerwy są tu przenoszone z innych sektorów, ponieważ na tyłach znalezienie większej liczby ludzi poprzez "grzebanie w śmietnikach" nie jest szczególnie możliwe... — kontynuował ekspert. — Kreml ma plany na letnią kampanię. Ale ich szanse na sukces coraz bardziej się pogarszają z powodu stanu rzeczy. Zegar tyka, a czas działa głównie na ich niekorzyść. "Dopóki [Rosja] nie przeprowadzi swojej wiosenno-letniej ofensywy [...] nic się nie wydarzy. Tak, są sankcje, ale Korea Północna i Iran żyją i mają się dobrze . W ten sposób Rosja myśli, że może zwyciężyć. Myli się, ale tak właśnie myśli" — napisał w poniedziałek w komentarzu na swoim Telegramie ukraiński polityk Petro Andriuszczenko, burmistrz okupowanego przez Rosję Mariupolu, przebywający na uchodźstwie.

Według ukraińskich i niezależnych analityków wojskowych Rosja nie jest zainteresowana porozumieniem pokojowy. Kreml ma planować dużą letnią ofensywę i zająć siłą ukraińskie terytorium, które w przeciwnym razie musiałaby oddać przy stole negocjacyjnym. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem są coraz bardziej intensywne ataki wojsk w wielu sektorach wzdłuż frontu. Jednak większość obserwatorów wątpi, czy armia rosyjska będzie w stanie pokonać siły zbrojne Ukrainy.

Porozumienie pokojowe należy włożyć między bajki. Ukraińcy nie mają złudzeń: Putin planuje na lato wielką ofensywę

Nasze wyniki dostarczają mocnych dowodów na to, że model lasu zamkniętego, powszechnie stosowany przy planowaniu renaturyzacji - czyli procesu przywracania środowisku stanu możliwie bliskiego stanowi pierwotnemu przed wprowadzeniem w nim zmian przez człowieka - nie odpowiada historii ewolucyjnej ani preferencjom ekologicznym większości roślin lasów umiarkowanych - mówi pierwszy autor pracy, Szymon Czyżewski, doktorant w Center for Ecological Dynamics in a Novel Biosphere (ECONOVO) na Aarhus University. Badanie przeprowadzone wspólnie z dyrektorem Centrum, profesorem Jensem-Christianem Svenningiem wskazuje na to, że w Europie przez miliony lat duże roślinożerne zwierzęta, łosie, żubry, czy konie miały istotny udział w tworzeniu pełnych światła obszarów leśnych, które dziś już w dużej mierze zniknęły. Naukowcy odkryli również niepokojący związek między spadkiem liczebności roślinożerców, a ryzykiem wyginięcia roślin. Rośliny leśne najsilniej przystosowane do intensywnego wypasu są dziś najbardziej zagrożone. Nasze badanie pokazuje, że rośliny najbardziej zależne od wypasu są również tymi, które dziś są najbardziej zagrożone. Gdy duże roślinożerne zwierzęta znikają, las się zagęszcza, a wiele światłolubnych roślin ma trudności z przetrwaniem - podkreśla Jens-Christian Svenning. Taki rozwój sytuacji ma poważne konsekwencje dla bioróżnorodności. Zdaniem autorów pracy wyniki badania mają istotne konsekwencje dla ochrony przyrody, zarządzania lasami i zalesiania w całej Europie. Kwestionują bowiem dominujący "paradygmat lasu zamkniętego" i wspierają zmianę postępowania w kierunku przywracania lub utrzymywania zróżnicowanych, półotwartych lasów poprzez odbudowę naturalnych populacji gatunków, które wpływają na strukturę i funkcjonowanie lasów i utrzymanie niskointensywnego wypasu. Naukowcy apelują o nowe podejście do renaturyzacji ekologicznej, uwzględniające duże roślinożerne zwierzęta, które pomogą odtworzyć zróżnicowane, pełne światła obszary leśne. Powinniśmy być ostrożni, sadząc wszędzie drzewa i myśląc, że to samo w sobie zwiększy bioróżnorodność. Może to być wręcz szkodliwe, jeśli nie zachowamy i nie przywrócimy naturalnej dynamiki, którą duże roślinożerne zwierzęta utrzymywały przez miliony lat - podkreśla Szymon Czyżewski.

Tradycyjne wyobrażenie o europejskich lasach jako dzikich, zacienionych obszarach o zamkniętym sklepieniu koron drzew może nie mieć wiele wspólnego z rzeczywistością. Przekonują o tym wyniki badań opublikowanych w czasopiśmie "Nature Plants" przez naukowców z Aarhus University. Autorzy przeanalizowali 917 rodzimych gatunków roślin leśnych w Europie Środkowej i Zachodniej. Stwierdzili, że ponad 80 procent z nich preferuje warunki o dużym nasłonecznieniu. To środowiska, w których tworzeniu istotny udział mają duże roślinożerne zwierzęta. To...

Lasy w Europie przed przyjściem Homo sapiens wcale nie były geste i ciemne

Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu Więcej informacji wkrótce.

Do awantury doszło przed obradami warszawskich radnych. Mieszkańcy stolicy, którzy chcieli dostać się do środka, zostali zablokowani przez osoby związane z PO — twierdzi stowarzyszenie Miasto Jest Nasze.

Awantura na sesji rady Warszawy. Pojawiła się straż miejska

Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu Mieszkańcy stolicy i całego kraju wciąż nie mogą otrząsnąć się po makabrycznej zbrodni na Uniwersytecie Warszawskim. W środę, 7 maja br., z rąk 22-letniego studenta zginęła Małgorzata D ., pracowniczka biura gospodarczo-logistycznego tej uczelni. "To taka dusza-człowiek, z sercem na dłoni" Jej znajomi wciąż są w szoku. Wśród nich jest Anna Czerewacka. Panie znały się od kilku lat. Mieszkały ze swoimi rodzinami na tym samym osiedlu w Warszawie. Może nie były najlepszymi przyjaciółkami, ale lubiły się i od czasu do czasu się spotykały. ZOBACZ RÓWNIEŻ: Makabryczny mord na Uniwersytecie Warszawskim. Studenci w szoku. "Była miłą i bardzo ciepłą osobą" — Małgosia była bardzo miłą, otwartą na innych i przede wszystkim bardzo dobrą osobą. Można powiedzieć, że to taka dusza-człowiek, z sercem na dłoni. Bardzo dbająca o swoją rodzinę – wspomina pani Anna. Kiedy dowiedziała się o morderstwie na kampusie uniwersyteckim, nie mogła uwierzyć. — W pierwszej chwili wydawało się to wszystko takie odległe, choć przecież wydarzyło się w moim mieście. Zadziałał u mnie prawdopodobnie swego rodzaju instynkt samozachowawczy i poczucie, żeby nie wchodzić w to za głęboko, bo jest to zbyt straszne i makabryczne. I żeby w ten sposób chronić samego siebie, by móc w obliczu tak strasznej tragedii dalej normalnie żyć – podkreśla nasza rozmówczyni. ZOBACZ RÓWNIEŻ : Zabójstwo na Uniwersytecie Warszawskim. Jest decyzja w sprawie aresztu dla sprawcy — Natomiast kiedy człowiek dowiaduje się, że ofiarą tak straszliwej tragedii jest osoba znajoma, jest to 50 razy większy szok. Nogi się pode mną ugięły. To nabiera tak bliskiego charakteru i jest naprawdę trudne do przeżycia. Może trochę truizmy opowiadam, bo na pewno najtrudniejsze to jest dla rodziny ofiary. Ale to powoduje zachwianie poczucia bezpieczeństwa. Każdego. Bo przecież w tym przypadku ofiarą mógł być każdy. To nie do pomyślenia, że nagle, w biały dzień, można stracić życie w tak makabrycznych okolicznościach. Wyjść do pracy, jak co dzień i już nigdy nie wrócić do domu – dodaje. "Poczułam taką bezradność, a jednocześnie niezgodę na to, co się stało" Pani Anna bardzo przejęła się losem rodziny swej koleżanki, którą również dobrze zna. Nie wahała się ani chwili, by założyć zbiórkę pieniędzy na pomoc dla jej trójki dzieci i męża. — W związku z tym, że nie byłyśmy z Małgosią jakoś specjalnie blisko emocjonalnie związane, było mi łatwiej podjąć decyzję o tej takiej trochę przyziemnej kwestii, bo myślę, że rodzinie, najbliższym osobom trudno w takim momencie zajmować się takimi sprawami, jak pieniądze. Dlatego takie osoby, jak ja, będące trochę dalej, mogą w takim momencie pomyśleć o czymś praktycznym, jak środki na utrzymanie po śmierci ukochanej osoby – tłumaczy pani Anna. ZOBACZ RÓWNIEŻ : Zabójstwo na UW. Ważny komunikat studentów. Chodzi o ich zachowanie Nasza rozmówczyni poczuła, że osoby, które znały panią Małgosię, jej przyjaciele, ale też dalsi znajomi, będą mogli w ten sposób jakoś ją wesprzeć. Taką miała motywację. — W pierwszej chwili poczułam taką bezradność, a jednocześnie niezgodę na to, co się stało. Człowiek mówi sobie, że nie zgadza się, żeby ten świat tak funkcjonował. Zainicjowanie tej zbiórki to takie pokazanie z mojej strony, ale myślę, że też ludzi, którzy biorą w niej udział, że nie godzimy się na tę tragedię. I że możemy chociaż w jakimś promilu zadośćuczynić za to straszliwe wydarzenie. Przy świadomości, że oczywiście nie zwróci to życia Małgosi, ale może chociaż trochę pomoże przejść przez te straszne dni jej najbliższym. To taka metoda zagospodarowania swojej bezradności wobec tego, co się stało – mówi pani Anna. Ty też możesz pomóc rodzinie. Sprawdź — Bo tak naprawdę nic innego nie możemy zrobić. Mam w sobie dużo złości, że to w ogóle mogło się stać. Nie mogę uwierzyć, że coś takiego mogło się wydarzyć w środku Europy w XXI wieku. Ta pomoc rodzinie Małgosi to taki okruch dobra w oceanie zła – dodaje. — Mam świadomość, że ludzie, którzy wpłacają pieniądze, to nie tylko znajomi czy sąsiedzi. To, jak sądzę, w przeważającej większości ludzie, którzy zostali w jakiś sposób dotknięci tą tragedią – podsumowuje. ZOBACZ RÓWNIEŻ: Brutalne morderstwo na UW. Jest reakcja premiera W puli zbiórki, która jest oczywiście prowadzona za zgodą rodziny pani Małgorzaty, jest już ponad 400 tys. zł. Jej cel został określony na 600 tys. Pieniądze te zostaną przeznaczone na bieżące potrzeby rodziny pracowniczki UW. O celu mają decydować sami bliscy pani Małgorzaty. Jeżeli chcesz ich wspomóc, wciąż można wpłacać datki pod tym linkiem – https://zrzutka.pl/malgorzata . Makabryczna zbrodnia na Uniwersytecie Warszawskim W środę 7 maja 22-letni student prawa na UW, Mieszko R., w pobliżu Audytorium Maximum na Kampusie Głównym UW, zaatakował siekierą 53-letnią pracownicę uczelni, która zamykała budynek . Wskutek wielu ciosów kobieta zmarła na miejscu. Ciężkie obrażenia odniósł również 39-letni strażnik uczelni, który ruszył jej na pomoc. Następnego dnia jego stan się poprawił. Życiu mężczyzny nie zagraża już niebezpieczeństwo. Napastnika udało się zatrzymać. Dzień później Mieszko R. usłyszał zarzuty: zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, usiłowania zabójstwa, a także znieważenia zwłok na miejscu zbrodni. 22-latek został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Grozi mu dożywocie.

— Kiedy człowiek dowiaduje się, że ofiarą tak straszliwej tragedii jest osoba znajoma, jest to 50 razy większy szok. To nabiera tak bliskiego charakteru i powoduje zachwianie poczucia bezpieczeństwa. Każdego. Bo przecież w tym przypadku ofiarą mógł być każdy — mówi Onetowi Anna Czerewacka, znajoma pani Małgorzaty, pracowniczki Uniwersytetu Warszawskiego zamordowanej przez 22-letniego studenta. To ona założyła w sieci zbiórkę na rzecz jej rodziny.

science

LATEST INSIGHTS