Dzień zaczął się od zmagań pań na 5000 metrów w grupie B. W tej rywalizacji wzięła udział Magdalena Czyszczoń. Polka zakończyła wyścig z czasem 7:22.74, przez co zajęła 24. miejsce. Dzięki temu dopisała do swojego konta pięć pucharowych punktów. ZOBACZ TAKŻE: Polka wytrzymała presję! Jest rekord życiowy Następnie na tor weszli panowie, którzy ścigali się na 1500 metrów w grupie B. Ze swojego występu może być zadowolony Szymon Palka. Poprawił bowiem rekord życiowy - zakończył rywalizację z czasem 1:45.68. Z takim wynikiem polski panczenista uplasował się na 14. miejscu i zyskał siedem punktów. Później łyżwiarki szybkie rozpoczęły zmagania na 1000 metrów w grupie B. Tym razem na lodowisku pojawiła się Kaja Ziomek-Nogal. Reprezentantka Polski zajęła 11. miejsce z czasem 1:15.81. To oznacza, że zyskała 10 "oczek" w pucharowej klasyfikacji. Polskich kibiców jednak najbardziej interesowało to, co działo się w nocy z piątku na sobotę. To właśnie wtedy miała miejsce rywalizacja kobiet na 1000 metrów, w której brały udział trzy Biało-Czerwone. Najlepiej spośród nich zaprezentowała się Andżelika Wójcik, która zajęła szóste miejsce z czasem 1:14.47, dzięki czemu dopisała do swojego konta 38 punktów. Ze swojego występu szczególnie zadowolona może być także Natalia Jabrzyk. Urodzona w 2001 roku zawodniczka zajęła bowiem dziesiąte miejsce, co dało jej 31 punktów, ale co ważniejsze - poprawiła swój rekord życiowy na 1000 metrów. Zakończyła wyścig z czasem 1:15.03. Na torze podczas zmagań na tym dystansie pojawiła się także Karolina Bosiek. Łyżwiarka szybka pochodząca z Tomaszowa Mazowieckiego uplasowała się na 18. miejscu z czasem 1:15.54, tym samym zgarniając 23 punkty. Twoja przeglądarka nie wspiera odtwarzacza wideo... Transmisje ze zmagań w Calgary na antenach Polsatu Sport.

Za nami pierwszy dzień zmagań o punkty podczas Pucharu Świata w łyżwiarstwie szybkim w Calgary. Jak na torze w Kanadzie zaprezentowali się reprezentanci Polski?

Dwa rekordy życiowe i cenne pucharowe punkty. Jak Polacy spisali się w Calgary?

Za nami pierwszy dzień walki o punkty podczas zmagań Pucharu Świata w Calgary. Na torze w Kanadzie zaprezentowali się już pierwsi reprezentanci Polski. Wśród nich była Natalia Jabrzyk. ZOBACZ TAKŻE: Dobry start Polaka! Pobił rekord życiowy Polka wzięła udział w rywalizacji na 1000 metrów. Urodzona w 2001 roku łyżwiarka szybka może być bardzo zadowolona ze swojego występu w nocy z piątku na sobotę czasu polskiego. Jabrzyk pobiła bowiem własny rekord życiowy, kończąc wyścig z czasem 1:15.03 - tym samym zajęła dziesiąte miejsce. Wcześniej jej najlepszym wynikiem na tym dystansie było 1:16.52. Warto przypomnieć, że w zmaganiach na 1000 metrów udział brały także dwie inne reprezentantki Polski. Andżelika Wójcik była szósta, natomiast Karolina Bosiek uplasowała się na 18. pozycji. Najlepsza okazała się Miho Takagi. Twoja przeglądarka nie wspiera odtwarzacza wideo... Transmisje ze zmagań w Calgary na antenach Polsatu Sport.

Natalia Jabrzyk pobiła swój rekord życiowy na 1000 metrów podczas Pucharu Świata w Calgary. Polska panczenistka zakończyła rywalizację z czasem 1:15.03.

Polka wytrzymała presję! Jest rekord życiowy

Czym właściwie jest Super Bowl? Super Bowl to wielkie święto sportu w Stanach Zjednoczonych, a jego nazwa odnosi się do finałowego meczu o mistrzostwo w futbolu amerykańskim w zawodowej lidze National Football League (NFL). Obecnie jest to największe i najważniejsze wydarzenie sportowe w USA, z którym nie mogą równać się żadne inne rozgrywki. Decydujące starcie transmitowane jest na całym świecie, generuje milionowe przychody. Tradycją stało się, że w przerwach reklamowych na płycie boiska pojawiają się największe sławy. Tegoroczny finał odbędzie się 9 lutego w Luizjanie, a gwiazdą wieczoru będzie Kendrick Lamar. Wcześniej występowali m.in.: - The Weeknd, - Eminem, - Rihanna, - Mary J. Blige, - Snoop Dogg. Niewinny dowcip, od którego wzięła się nazwa Pierwotnie o mistrzostwo Stanów Zjednoczonych w futbolu amerykańskim rywalizowali zwycięzcy konkurencyjnych lig National Football League i American Football League. Brakowało jednak spektakularnej nazwy, aby podkreślić znaczenie meczu finałowego. Pro Bowl była już zajęta, ponieważ tym określeniem nazywano starcie największych gwiazd w lidze. Twórca American Football League Lamar Hunt zaproponował żartobliwą nazwę Super Bowl, która nawiązywała do dziecięcej zabawki zwanej największą piłką na świecie. Choć był to żart, to jednak odmienił historię futbolu amerykańskiego. Na początku nazwa ta nie przekonała komisarza ligi NFL Pete'a Rozelle'a, sam jednak nie był w stanie zaproponować nic lepszego. Pierwsze spotkanie finałowe nazwano "AFL-NFL Championship Game", jednak pod kątem marketingowym nie był to dobry wybór, nie przekonał też kibiców. Z czasem zawodnicy oraz osoby związane z futbolem amerykańskim same zaczęły używać określenia Super Bowl w kontekście meczu mistrzowskiego. Wyszło to naturalnie, dzięki czemu nazwa pojawiała się w mediach coraz częściej. W końcu padła w jednej z relacji telewizyjnych i... tak już zostało. Szybko zyskała aprobatę. W ten sposób niewinny żart sprawił, że dziś największe wydarzenie sportowe w Stanach Zjednoczonych nazywa się tak, a nie inaczej. Tegoroczny finał Super Bowl w Polsacie Tegoroczny finał Super Bowl będzie transmitowany w polskiej telewizji, to dobra wiadomość dla kibiców futbolu amerykańskiego. Prawa do transmisji nabyła telewizja Polsat. Jedno z największych wydarzeń sportowych odbędzie się w nocy, o godzinie 0:05 czasu polskiego, z 9 na 10 lutego. Finał będzie można obejrzeć na antenie głównej Polsatu, Polsat Sport oraz w serwisie streamingowym Polsat Box Go.

Super Bowl to wielki finał rozgrywek futbolu amerykańskiego w Stanach Zjednoczonych. Wydarzenie organizowane jest z rozmachem, a dla artystów występ w przerwie meczu jest spełnieniem marzeń. Choć dziś Super Bowl kojarzą ludzie na całym świecie, to jednak nazwa ta nie obowiązuje od samego początku. Oto historia dowcipu, który zmienił historię futbolu amerykańskiego.

Nie uwierzysz, jak dowcip zmienił historię futbolu amerykańskiego

Wyjątkowe i drogie pamiątki piłkarskie Pamiątki sportowe cieszą się dużym zainteresowaniem kolekcjonerów z całego świata. Najważniejsze z nich osiągają astronomiczne kwoty. Na takie wydatki mogą pozwolić sobie tylko najbogatsi. Zanim przejdziemy jednak do czołowej piątki w historii, warto przybliżyć wybrane artefakty o nieco mniejszej wartości. Na uwagę zasługują m.in.: - replika pucharu Julesa Rimeta z 1970 roku (315 tys. dolarów), - złoty medal Nobby'ego Stilesa z 1966 roku (256 tys. dolarów), - buty z autografem Davida Beckhama z 2002 roku (28 tys. dolarów). Medal Pelego Brazylijczyk Pele to prawdziwy król piłki nożnej. Przez około dwie dekady nie schodził ze szczytu, zdobywając tytuły mistrza świata. Czarował techniką oraz imponował skutecznością. W 1970 roku po raz trzeci w historii wygrał mundial. Zdobyty przez niego medal trafił do sprzedaży. Nabywca zapłacił za niego aż 427 tys. dolarów. Zasady gry w piłkę nożną Spisane w 1857 roku zasady gry w piłkę nożną miały duży wpływ na to, jak ta wygląda obecnie. Oryginalny egzemplarz zachował się do dziś, stanowi nie lada gratkę dla kolekcjonerów. Na aukcji osiągnął wysoką cenę około 1,1 mln dolarów. To czwarta najdrożej sprzedana pamiątka związana z piłką nożną. Pamiątki związane z Lionelem Messim Przez wielu kibiców i ekspertów Lionel Messi uznawany jest za najlepszego piłkarza w historii, dlatego związane z nim przedmioty osiągają astronomiczne kwoty. Do tej pory najdroższa była kolekcja koszulek Messiego z mistrzostw świata 2022 z Kataru, gdzie sięgnął po tytuł. Osiągnęła cenę 7,8 mln dolarów, co jest trzecim wynikiem wśród pamiątek piłkarskich. Drogi był również pierwszy kontrakt Argentyńczyka z FC Barceloną, który podpisano w 2000 roku - sprzedano go za 512 tys. dolarów. Ta koszulka ma wyjątkową wartość dla Anglików Drugą najdroższą pamiątką sprzedaną w historii futbolu jest koszulka sir Geoffa Hursta z finału mistrzostw świata w 1966 roku. To on poprowadził Anglików do historycznego zwycięstwa. W wielkim finale strzelił trzy gole, które przypieczętowały zdobycie złota. Koszulka Hursta została sprzedana w 2022 roku za 8,95 mln dolarów. Rekord bije Diego Armando Maradona Najdroższą pamiątką w historii piłki nożnej jest koszulka Diego Armando Maradony z 1986 roku. To trykot, który wybitny Argentyńczyk miał na sobie podczas ćwierćfinału mistrzostw świata w Meksyku, gdy padł gol znany jako "Ręka Boga". Wówczas Maradona pokonał bramkarza Anglików, zdobywając bramkę nieprzepisowym zagraniem ręką. Później Argentyna sięgnęła po mistrzostwo świata. Koszulka z tego meczu została sprzedana za 9,3 mln dolarów.

Piłka nożna to jeden z najpopularniejszych sportów na świecie. Nic więc dziwnego, że pamiątki związane z wybitnymi piłkarzami oraz wyjątkowymi meczami, sprzedawane są za spore pieniądze. Wybrane z nich osiągnęły astronomiczne ceny. Oto największe rekordy aukcji artefaktów piłkarskich.

Nie uwierzysz, ile zapłacono za te piłkarskie pamiątki! Oto największe rekordy aukcji

Za nami pierwsze wyścigi podczas Pucharu Świata w Calgary. Na lodowisku w Kanadzie zaprezentuje się wielu reprezentantów Polski. Wśród nich znalazł się Szymon Palka, który już może być zadowolony ze swojego występu. ZOBACZ TAKŻE: Polacy w komplecie awansowali do konkursu PŚ w Oberstdorfie Polak brał udział w piątkowej rywalizacji na 1500 metrów grupie B. Urodzony w Zakopanem zawodnik spisał się bardzo dobrze - poprawił bowiem swój rekord życiowy. Zakończył rywalizację z czasem 1:45.68. Z takim czasem polski łyżwiarz szybki uplasował się na 14. miejscu. Jego wcześniejszy najlepszy wynik to 1:47.10. Zmagania na tym dystansie w grupie B wygrał Hendrik Dombek. Co ciekawe, Niemiec również pobił swój rekord życiowy, uzyskując czas 1:43.73. Transmisje ze zmagań w Calgary na antenach Polsatu Sport.

Szymon Palka pobił swój życiowy rekord w wyścigu na 1500 metrów podczas Pucharu Świata w Calgary. Polski panczenista zakończył rywalizację z czasem 1:45.68. Tym samym zajął 14. miejsce w grupie B.

Dobry start Polaka! Pobił rekord życiowy

Dwa legendarne boje Federera z Nadalem Roger Federer i Rafael Nadal to jedni z największych tenisistów w historii. W wielkim finale Australian Open grali ze sobą dwukrotnie: - 2009 rok - prowadzenie przechodziło z rąk do rąk, po pięciu setach wygrał Hiszpan, - 2017 rok - znów potrzebne było pięć setów. Tym razem lepszy był Szwajcar, który wygrał turniej wielkoszlemowy po pięciu latach przerwy. Boje Novaka Djokovicia z Andym Murrayem Aż cztery razy w wielkim finale mierzyli się ze sobą Serb Novak Djoković i Brytyjczyk Andy Murray. Wszystkie spotkania wygrał Serb, dwa z nich miały jednak niezwykle zacięty przebieg. W 2013 i 2015 roku potrzebne były cztery sety, a Murray dzielnie walczył o historyczny sukces - co więcej, zawodnik ten aż pięć razy grał w finale Australian Open i za każdym razem przegrywał. Dominacja Sereny Williams na początku XXI wieku W kobiecym Australian Open prawdziwą dominatorką na początku XXI wieku była Amerykanka Serena Williams. W pierwszej dekadzie wygrała aż pięć razy, później dołożyła jeszcze triumfy w 2015 i 2017 roku. Serena Williams stoczyła wiele pasjonujących finałowych batalii. Wśród nich był siostrzany pojedynek z 2003 roku ze starszą Venus, który zakończył się po trzech wyrównanych setach. Obie rywalizowały ze sobą też w finale w 2017 roku. Serena świetne boje toczyła również z Justin Henin i Lindsay Davenport. Wygrała aż 7 z 8. finałów Australian Open. Spektakularny powrót Rafaela Nadala w 2022 roku Zmagający się z wieloma problemami zdrowotnymi Rafael Nadal nie był faworytem do triumfu w 2022 roku. Doszedł jednak do finału, w którym mierzył się z Rosjaninem Daniłłem Miedwiediewem. Rywal zaczął doskonale i prowadził już 2:0 w setach. Wtedy nastąpił kapitalny powrót doświadczonego Hiszpana. Rafael Nadal pokonał wiele przeciwności i odrobił straty. Wygrał Australian Open 2022 po długiej, pięciosetowej batalii, która na długo pozostanie w pamięci kibiców. Czy to najlepszy mecz w historii Australian Open? W opinii wielu kibiców i ekspertów najlepszy mecz w historii turnieju wielkoszlemowego w Melbourne rozegrano w finale w 2012 roku. Mierzyli się ze sobą Novak Djoković i Rafael Nadal. Obaj byli w kapitalnej dyspozycji i imponowali formą. Z zapartym tchem można było śledzić ich akcje, walka toczyła się o każdą piłkę. Spotkanie zakończyło się po pięciu wyrównanych setach, a ostatni z nich dał wynik 7:5 na korzyść Djokovicia. Serb to absolutny rekordzista tego turnieju. Na swoim koncie ma już 10 triumfów w Australian Open.

Finały Australian Open wielokrotnie były zacięte, a ich losy ważyły się do ostatniej piłki. W ostatnich latach nie brakowało wielkich meczów. Do historii przeszły m.in. zacięte boje Rogera Federera z Rafaelem Nadalem czy też dominacja Sereny Williams na początku XXI wieku. Te rozgrywki wspominane są do dziś.

Federer kontra Nadal, Serena na szczycie: Te finały Australian Open przeszły do legendy

To był bez wątpienia najlepszy mecz Chorwatów na MŚ 2025 piłkarzy ręcznych. Ich efektowna wygrana z Islandią sprawiła, że sytuacja w grupie IV jest arcyciekawa i aż trzy zespoły mają na koncie po sześć punktów. W tym artykule dowiesz się o: Trener Dagur Sigurdsson przygotował dla chorwackich kibiców nie lada niespodziankę. Choć wydawało się, że legendarny Domagoj Duvnjak ze względu na uraz łydki już nie zagra, rozgrywający THW Kiel znalazł się w składzie na mecz z Islandią. W piątkowy mecz lepiej weszła Chorwacja, która szybko zbudowała sobie trzybramkowy dystans (5:2 w 8') i dyktowała w wypełnionej po brzegi Arenie Zagrzeb warunki gry. Znów w świetnej formie był Dominik Kuzmanović, który w pierwszej połowie zaliczył dziewięć skutecznych parad. W ataku z kolei wiódł prym Ivan Martinović. Warto dodać, że w drugim kwadransie na parkiecie zameldował się Domagoj Duvjak, i choć spędził na parkiecie łącznie niecałe trzy minuty, zdążył zaliczyć dwie asysty. Do przerwy ekipa z Bałkanów prowadziła już różnicą ośmiu bramek. ZOBACZ WIDEO: Tomasz Majewski dostał dziwną propozycję. "To zupełnie nie moja bajka" Islandia, mimo prób, nie była w stanie nawiązać walki. Viktor Hallgrimson, występujący na co dzień w Orlen Wiśle Płock, robił w bramce, co tylko mógł, choć nie pomagała mu obrona. Gdyby nie jego dziewięć interwencji, wymiar kary wymierzonej przez współgospodarzy mistrzostw świata byłby wyższy. Mobilizować kolegów próbował także Aron Palmarsson, ale o odwróceniu losów meczu nie było mowy. Na kwadrans przed końcem rozpędzona Chorwacja prowadziła już +10 (27:17 w 45') i cieszyła się piłką ręczną do ostatniego gwizdka sędziów. MVP meczu został wybrany Dominik Kuzmanović. Po wygranej Chorwacji z Islandią sytuacja w grupie IV jest arcyciekawa, bo aż trzy zespoły mają na swoim koncie sześć punktów. W ostatniej kolejce fazy głównej Islandia zmierzy się z Argentyną, Chorwacja ze Słowenią, a rywalem Egiptu będą Wyspy Zielonego Przylądka. MŚ 2025 : Grupa IV: Chorwacja - Islandia 32:26 (20:12) Najwięcej bramek: Chorwacja - Ivan Martinović 8, Zvonimir Srna 6; Islandia - Viggo Kristjansson 5, Aron Palmarsson i Orri Freyr Thorkelsson 4 Tabele MŚ 2025:

To był bez wątpienia najlepszy mecz Chorwatów na MŚ 2025 piłkarzy ręcznych. Ich efektowna wygrana z Islandią sprawiła, że sytuacja w grupie IV jest arcyciekawa i aż trzy zespoły mają na koncie po sześć punktów.

Chorwacja oczarowała tłumy na MŚ 2025. Zadecyduje ostatnia kolejka

Wściekli opuszczali boisko piłkarze Osasuny. Drużyna z Pampeluny była o krok od wygranej z Las Palmas. Grający w osłabieniu gospodarze wyrównali w doliczonym czasie. W tym artykule dowiesz się o: W La Lidze, na początek 21. kolejki, zagrały zespoły, które ostatnio miały problemy z wygrywaniem. Piłkarze Las Palmas po raz ostatni po trzy punkty sięgnęli jeszcze przed świętami. Z kolei Osasuna, faworyt potyczki, na zwycięstwo w Primera Division czeka od 2 listopada. W bezpośrednim starciu to goście powinni cieszyć się z kompletu punktów. Drużyna z Pampeluny prowadziła od 53. minuty, kiedy gola zdobył Aimar Oroz. Od 73. minucie miejscowi mieli kolejny problemy. Z boiska za dwie żółte kartki usunięty został Dario Essugo. Piłkarze Las Palmas, którzy po fatalnym początku sezonu, po świetnej końcówce listopada i udanym grudniu, przesunęli się w bezpieczne rejony La Ligi, grali do końca. W ósmej minucie doliczonego czasu do remisu doprowadził Adnan Januzaj . UD Las Palmas - CA Osasuna 1:1 (0:0) 0:1 - Oroz 53' 1:1 - Januzaj 90+8' ZOBACZ WIDEO: To rzadki widok. Gwiazda futbolu była przerażona

Wściekli opuszczali boisko piłkarze Osasuny. Drużyna z Pampeluny była o krok od wygranej z Las Palmas. Grający w osłabieniu gospodarze wyrównali w doliczonym czasie.

Osasuna wciąż bez przełamania. Zabrakło niewiele

(2. WTA) zakończyła start w Australian Open na półfinałowej porażce z Madison Keys (14. WTA). Spotkanie było bardzo zacięte i emocjonujące, co tylko sprzyjało wszelkim niedopatrzeniom oraz wpadkom. Oto co zrobiła Iga Świątek w kluczowym momencie półfinału Australian Open. "Nie przypominaj" W mediach społecznościowych ukazało się zaskakujące nagranie z Polką w roli głównej. W jedenastym gemie trzeciego seta, przy stanie 40-40, serwowała ona po zwycięstwo. Przed kluczowymi piłkami poprosiła o ręcznik, następnie wytarła nim kort i buty, aby po chwili przetrzeć nim również nogi. To jednak nic, gdyż za moment... przyłożyła go do twarzy. "To było dla mnie tak obrzydliwe, przepraszam" - tak skomentował nagranie internauta, który zamieścił je w serwisie X. "Wycieranie nóg może być okej, ale twarzy?", "Zupełnie zła kolejność", "nie przypominaj mi" - czytamy w komentarzach "Nawet nie obróciła go na drugą stronę, przykładając do twarzy" - zauważył inny użytkownik. Zobacz też: Iga Świątek zapomniała się w meczu z Madison Keys? "Miała ważniejsze rzeczy na głowie" Część internautów miała inne spojrzenie na całą sytuację. "Jeśli dobrze się przyjrzysz, to mimo że to ta sama strona ręcznika, to jego środkową częścią wycierała sobie nogę, a górną częścią twarz" - odpowiedział jeden z nich. " wykorzystują ręczniki na różne sposoby i czasami wygląda to nieprzyjemnie. Ale to sport wyczynowy, a nie instrukcja porządnego sprzątania", "miała ważniejsze rzeczy na głowie", "nie twoja sprawa, nie wycierała ciebie" - czytamy. A niektórzy podeszli do sprawy z dystansem. "Iga i kort to jedno" - skwitowano. Chwilę po sytuacji z ręcznikiem Świątek, która dopiero co miała piłkę meczową, przegrała dwa punkty z rzędu i musiała rozegrać super tie-break. W nim prowadziła 7-5, aby przegrać 10-8 i odpaść z turnieju. Do finału awansowała Madison Keys, która w sobotę 25 stycznia o . 9:30 czasu polskiego zmierzy się z Aryną Sabalenką (1. WTA).

Iga Świątek stoczyła zacięty bój z Madison Keys w półfinale Australian Open. Pod koniec trzeciego seta, gdy ważyły się losy spotkania, polska tenisistka zrobiła coś nietypowego, co przykuło uwagę kibiców w mediach społecznościowych. Pod opublikowanym nagraniem zaroiło się od komentarzy dotyczących zachowania 23-latki. "To było dla mnie tak obrzydliwe" - czytamy, chociaż część fanów staje po stronie Świątek.

Wyszli z siebie, gdy zobaczyli, co zrobiła Świątek

Kamil Grabara wszedł do niemieckiej Bundesligi z drzwiami i futryną. Polak od pierwszego meczu w nowym środowisku zachwycał. Pierwszą część sezonu w barwach VFL Wolfsburg miał wręcz zjawiskową i trudno było zrozumieć, dlaczego nie otrzymuje powołań do reprezentacji Polski. Początek nowego roku już tak brylantowy nie jest. Naszemu kadrowiczowi w 19. kolejce Bundesligi znów przydarzył się błąd. Kamil Grabara wydawał się łakomym transferowym kąskiem dla mocniejszych klubów już od dłuższego czasu. Ostatecznie po reprezentanta Polski zimą ubiegłego roku zgłosił się niemiec ki VFL Wolfsburg, który dopiął jego transfer na lato 2024 roku. "Wilki" zapłaciły za Polaka nieco ponad 10 milionów euro, co mogło zaskakiwać, bo wydawało się, że na bazie świetnych występów w Lidze Mistrzów Kopenhaga mogłaby za reprezentanta Polski otrzymać jednak nieco więcej. Narasta konflikt na szczycie. Desperacki apel, Legia idzie na pełne zwarcie Oficjalnie Grabara graczem Wolfsburga stał się 1 lipca 2024 roku. Od tego momentu mógł rozpocząć swoje przygotowania do podbicia niemieckiej Bundesligi , co nie wydawało się bardzo łatwym zadaniem. Trzeba jednak przyznać, że wejście do nowego środowiska Polak miał wręcz zjawiskowe . Po pierwszej rundzie na niemieckich boiskach nasz golkiper zbierał mnóstwo pozytywnych recenzji, a kibice zastanawiali się, dlaczego nie otrzymuje powołań do kadry. Być może wytłumaczeniem takiego stanu rzeczy jest początek 2025 roku, bo nie należy on do udanych. Nasz bramkarz podniósł głosy na temat swojej dyspozycji po meczu z Bayernem Monachium , w którym przy jednym ze strzałów z dystansu mógł i powinien zachować się zdecydowanie lepiej. Wówczas można było jednak mówić, że to mocny Bayern, z którym nie wstyd jest przecież przegrać , a tym bardziej po bardzo zaciętej walce na murawie. Jednak odchodzi. Pupil Probierza podjął przełomową decyzję. Włosi ogłaszają Kolejne złe wieści nadeszły do Polski z Niemiec w piątek 24 stycznia. Tego wieczoru Wolfsburg mierzył się u siebie z Holstein Kiel , w którym jeszcze niedawno występował Tymoteusz Puchacz . Mecz zakończył się remisem 2:2, a swój wydatny udział w golach dla gości znów miał Grabara. W pierwszej sytuacji Polak krytykowany jest głównie za bierność wobec strzału rywala, ale trzeba przyznać, że uderzenie było tych najwyższych lotów. Przy drugiej zaś Grabarę wzięto na celownik z powodu braku pewności i pewnej nieporadności w próbie interwencji. Ostatecznie piłka wturlała się do siatki obok próbującego interweniować Grabary, co doprowadziło do remisu 2:2 i takim wynikiem zakończyło się to spotkanie. Dla Polaka był to już 19 mecz na boiskach niemieckiej Bundesligi. Ledwie cztery razy zachował czyste konto i wpuścił aż 34 gole, choć przy większości z nich nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Korzystanie z portalu oznacza akceptację Regulaminu . Prywatność . Copyright by INTERIA.PL 1999 - 2025 . Wszystkie prawa zastrzeżone.

Kamil Grabara wszedł do niemieckiej Bundesligi z drzwiami i futryną. Polak od pierwszego meczu w nowym środowisku zachwycał. Pierwszą część sezonu w barwach VFL Wolfsburg miał wręcz zjawiskową i trudno było zrozumieć, dlaczego nie otrzymuje powołań do reprezentacji Polski. Początek nowego roku już tak brylantowy nie jest. Naszemu kadrowiczowi w 19. kolejce Bundesligi znów przydarzył się błąd.

Kamil Graba znów zawiódł. Polak w ogniu krytyki, zdecydował jeden błąd

W ostatnich dniach nasiliły się spekulacje, że Nicola Zalewski opuści Romę i przeniesie się do Interu Mediolan. Jego obecny klub ma złożyć aktualnemu mistrzowi Włoch ciekawą propozycję. W tym artykule dowiesz się o: Jak dowiedział się dziennik "Corriere dello Sport", AS Roma planuje złożyć interesującą ofertę Interowi Mediolan za Davide Frattesiego . Działacze rzymskiego klubu poważnie zastanawiają się nad tym, aby do tej propozycji dołączyć Nicolę Zalewskiego . Roma intensywnie pracuje nad pozyskaniem Frattesiego z ekipy mistrza Włoch. Jest on priorytetowym celem transferowym Giallorossich na styczeń 2025 roku. Zbliżający się koniec okna transferowego zmusza rzymian do przedstawienia przekonującej propozycji. Aby ułatwić transakcję, Roma rozważa włączenie do negocjacji Zalewskiego. Inter jest zainteresowany piłkarzem reprezentacji Polski, ale wolałby pozyskać go na zasadzie wolnego transferu w czerwcu 2025 roku. To może skomplikować rozmowy między klubami. ZOBACZ WIDEO: To rzadki widok. Gwiazda futbolu była przerażona Zalewski nie jest uważany za potrzebnego piłkarza przez obecny sztab trenerski Romy. Ponieważ jego kontrakt kończy się w czerwcu, klub stara się go sprzedać już podczas zimowego okienka transferowego, aby móc coś na nim zarobić. 23-letni Zalewski jest wychowankiem Romy. W 2021 roku stał się piłkarzem pierwszej drużyny. Teraz jednak obecny trener nie widzi dla niego miejsca w składzie. Polak stracił miejsce w wyjściowej "11", a ostatnio coraz rzadziej podnosi się z ławki rezerwowych. Jeśli Zalewski trafi do Interu, to zostanie klubowym kolegą Piotra Zielińskiego . Pomocnik reprezentacji Polski jest piłkarzem aktualnego mistrza Włoch od lata 2024 roku. Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany) US Lecce vs. Inter Mediolan - oglądaj mecz na żywo w Eleven Sports 1 Pilocie WP (link sponsorowany).

W ostatnich dniach nasiliły się spekulacje, że Nicola Zalewski opuści Romę i przeniesie się do Interu Mediolan. Jego obecny klub ma złożyć aktualnemu mistrzowi Włoch ciekawą propozycję.

Nowe informacje ws. hitowego transferu Zalewskiego

Somluck Kamsing w 1996 roku w Atlancie wywalczył złoto olimpijskie w w wadze piórkowej. z Tajlandii rywalizował później tez w Muai-Thai, a także zaliczył kilka epizodów kinowych. Dodatkowo miał stoczyć pokazową walkę ze sławnym aktorem Jeanem-Claudem Van Dammem. Finalnie do tego nie doszło. Teraz trafi za kratki. Złoty medalista olimpijski trafi za kratki za napaść na tle seksualnym W grudniu 2023 roku pojawiły się informacje o tym, że Kamsing został zatrzymany przez policję po tym, jak z baru w Khon Kaen uprowadził nieletnią do hotelu. Tam miał dopuścić się na niej napaści na tle seksualnym. Po zatrzymaniu nie przyznawał się do zarzucanych mu czynów. W toku dochodzenia udowodniono jego winę i pierwotnie skazano na cztery lata i osiem miesięcy za gwałt na osobie powyżej 15., ale poniżej 18. roku życia. Po długim procesie karę zmniejszono ze względu na współpracę z wymiarem sprawiedliwości. W styczniu 2024 roku prowincjonalny uznał go za winnego. Kara nie jest jednak zbyt duża. 52-latek został skazany na trzy lata, jeden miesiąc i dziesięć dni więzienia. Dodatkowo będzie musiał zapłacić 120 tysięcy bahtów odszkodowania ofierze i 50 tysięcy bahtów dla jej opiekunów. Łącznie odszkodowanie wyniesie więc nieco ponad 20 tysięcy złotych. Według Associated Press skazany zapowiedział miejscowym reporterom, że planuje odwołać się od wyroku. Kamsing był pierwszym medalistą olimpijskim w historii Tajlandii. Po karierze prowadził m.in. sieć stacji benzynowych, ale jego biznes upadł. Później grał także w wielu tajlandzkich telenowelach.

Somluck Kamsing w 1996 roku był idolem całej Tajlandii po tym, jak na igrzyskach olimpijskich zdobył złoty medal w boksie w wadze piórkowej. Teraz raczej nikt już nie traktuje go jako przykładu, bo sąd właśnie skazał go na karę więzienia za napaść na tle seksualnym na osobie nieletniej.

Złoty medalista olimpijski skazany za to, co zrobił. Ona miała mniej niż 18 lat

Remis na otwarcie 19. kolejki Ligue 1. AJ Auxerre podzielił się punktami z AS Saint-Etienne i ten wynik u obu drużyn może budzić niedosyt. W tym artykule dowiesz się o: Gospodarze objęli prowadzenie w 27. minucie po szybkiej i składnej akcji. Elisha Owusu podał do Hameda Juniora-Traore, a Iworyjczyk zbiegł ze skrzydła przed pole karne i pokonał Gautiera Larsonneura precyzyjnym strzałem przy słupku. Wyrównanie padło tuż przed przerwą. Po rzucie wolnym, wytworzyło się potężne zamieszanie i głową z najbliższej odległości do siatki trafił Lucas Stassin. W drugiej połowie goli już nie zobaczyliśmy i rywalizacja na Stade L'Abbe-Deschamps zakończyła się remisem 1:1. To nie jest wymarzony wynik ani dla jednych, ani dla drugich. AJ Auxerre ma teraz 23 pkt. i zajmuje 11. miejsce w tabeli Ligue 1. AS Saint-Etienne gromadzi 5 "oczek" mniej, co daje mu 14. lokatę. Kolejne mecze 19. kolejki czekają nas w sobotę. Liderujący Paris Saint-Germain podejmie Stade de Reims. AJ Auxerre - AS Saint-Etienne 1:1 (1:1) 1:0 - Hamed Junior-Traore 27' 1:1 - Lucas Stassin 45' ZOBACZ WIDEO: Kuriozalny gol samobójczy. Tylko spójrz, co zrobił ten piłkarz! Oglądaj rozgrywki francuskiej Ligue 1 na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)

Remis na otwarcie 19. kolejki Ligue 1. AJ Auxerre podzielił się punktami z AS Saint-Etienne i ten wynik u obu drużyn może budzić niedosyt.

Ligue 1: dwa gole na otwarcie kolejki

Jagiellonia Białystok udostępniła w mediach społecznościowych list, jaki niedawno skierowała do PZPN. Prosi w nim o przesunięcie meczu z Legią Warszawa w ćwierćfinale Pucharu Polski na 27 lutego. Powód? Natłok gier na arenie krajowej i międzynarodowej. Apel pozostał jednak bez spodziewanej odpowiedzi. Zanosi się na konfrontację w nie do końca przyjaznej atmosferze. Siedem meczów na przestrzeni 24 dni - taki maraton czeka Jagiellonię Białystok w lutym . Mistrzowie Polski zagrają na trzech arenach: w Ekstraklasie, Lidze Konferencji i krajowym pucharze. Determinacja ekipy z Podlasia jest zatem zrozumiała. Newralgiczny okres nastąpi w trzeciej dekadzie przyszłego miesiąca . Wybrańcy Adriana Siemieńca zmierzą się wówczas z TSC Backa Topola w rewanżu 1/16 finału LKE, następnie z Cracovią w lidze na jej terenie i z Legią Warszawa w ćwierćfinale PP (również w gościnie). Częstotliwość gier - co trzy dni. Kosztowna pomyłka Legii, Goncalo Feio pod ścianą. Miliony wyrzucone w błoto Białostoczanie postanowili zaapelować do PZPN o przesuniecie potyczki z Legią na 27 listopada. Mieliby wówczas dzień dłużej na regenerację sił. Nie spotkali się jednak z pozytywnym odzewem . " Prośba ta wynika z chęci zapewnienia obu drużynom równych szans na przygotowanie się do tego niezwykle ważnego spotkania, którego stawką jest awans do półfinału Pucharu Polski " - czytamy w korespondencji. "Równocześnie podkreślamy, że Legia Warszawa jako zespół zakwalifikowany do pierwszej ósemki Ligi Konferencji Europy nie będzie w tym czasie rozgrywać innych spotkań poza ligowymi. Sytuacja ta stanowi znaczący handicap pod względem przygotowania do ćwierćfinałowego meczu Pucharu Polski " - to dalszy fragment listu. Nieoficjalnie wiadomo, że PZPN nakazał znalezienie kompromisu obu zainteresowanym stronom. Sęk w tym, że Legia nie skłania się do wyrażenia zgody na zmianę terminu . Stołeczna ekipa - jak słychać zakulisowo - zasłania się komercyjną imprezą, która przy Łazienkowskiej ma się odbyć właśnie 27 lutego. Jednym słowem - pat. Trudno oczekiwać, że publikacja apelu w sieci wygeneruje w tej sprawie przełom. Zanosi się zatem na wyjątkowo twardą konfrontację . Korzystanie z portalu oznacza akceptację Regulaminu . Prywatność . Copyright by INTERIA.PL 1999 - 2025 . Wszystkie prawa zastrzeżone.

Jagiellonia Białystok udostępniła w mediach społecznościowych list, jaki niedawno skierowała do PZPN. Prosi w nim o przesunięcie meczu z Legią Warszawa w ćwierćfinale Pucharu Polski na 27 lutego. Powód? Natłok gier na arenie krajowej i międzynarodowej. Apel pozostał jednak bez spodziewanej odpowiedzi. Zanosi się na konfrontację w nie do końca przyjaznej atmosferze.

Narasta konflikt na szczycie. Desperacki apel, Legia idzie na pełne zwarcie

Siatkarze Aluronu CMC Warty Zawiercie zanotowali 17. zwycięstwo w sezonie. Wicemistrzowie Polski wygrali 3:1 z Indykpolem AZS Olsztyn w wypełnionej po brzegi Hali Urania. W tym artykule dowiesz się o: Cele obu drużyn na ten mecz były zupełnie inne. Indykpol AZS Olsztyn walczył o przybliżenie się najlepszej "ósemki" PlusLigi , a Aluron CMC Warta Zawiercie o utrzymanie się na podium. Faworytami do zwycięstwa byli więc przyjezdni, którzy z pewnością chcieli się odbić po porażce z ekipą z Częstochowy. W ich szeregach zabrakło jednak Bartosza Kwolka , a gospodarze ponownie zagrali bez Moritza Karlitzka . Przyjezdni od początku weszli na wysokie obroty i odskoczyli na 6:2. Olsztynianie szybko starali się doprowadzić do wyrównania, ale rywale udaremnili ich próby. Po lepszym fragmencie wicemistrzów kraju blisko remisu było też w środkowej fazie, a wszystko za sprawą Manuela Armoy . Chwilę później siatkarze Warty odpowiedzieli jednak 5-punktową serią, by wygrać tę partię 25:19. Choć otwarcie drugiego seta należała do gospodarzy, po późniejszym wyrównanym fragmencie przewagę zbudowali zawodnicy Michała Winiarskiego . W grę AZS-u wkradało się coraz więcej błędów, co uniemożliwiało rywalizację z rywalem tej klasy. Goście grali z kolei swoje i uciekali z wynikiem. Finalnie cieszyli się z wygranej do 18. ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Polacy poszli surfować na Florydzie. Taki był efekt Kolejna odsłona rozpoczęła się od wyrównanej gry punkt za punkt. Z czasem błędy zaczęły pojawiać się po stronie przyjezdnych, co skrzętnie wykorzystali gospodarze. Po asie serwisowym Jana Hadravy olsztynianie odskoczyli na 12:7. Zagrywka ta była jednak weryfikowana, co wywołało niemałe poruszenie w ekipie miejscowych. Emocje najbardziej poniosły Armoę, który otrzymał żółtą kartkę. Niepotrzebne zamieszanie wybiło z rytmu argentyńskiego przyjmującego, ale też cały zespół AZS-u. To pozwoliło rywalom odrobić stratę i doprowadzić do remisu. W końcówce na parkiecie ponownie górowali miejscowi, a ciężar gry wziął na siebie Jan Hadrava . Ku wielkiej radości kibiców w Hali Urania ich zespół wygrał 25:20. Napędzeni sukcesem olsztynianie otworzyli czwartą partię od szybkiego 5:1. Przez długi czas miejscowi utrzymywali się na prowadzeniu, chociaż rywale stopniowo niwelowali stratę. W środkowej fazie gra się wyrównała, a w końcowych fragmentach kontrolę przejęli już faworyci. 4-punktowa seria pozwoliła im zbudować przewagi, której nie oddali już do końca, by cieszyć się ze zwycięstwa 25:21. PlusLiga 22. kolejka fazy zasadniczej: Indykpol AZS Olsztyn - Aluron CMC Warta Zawiercie 1:3 ( 19:25, 18:25, 25:20, 21:25) AZS: Szerszeń, Hadrava, Jakubiszak, Siwczyk, Armoa, Tervaportti, Hawryluk (libero) oraz Ciunajtis (libero), Cieślik, Jankiewicz, Gąsior, Janikowski Warta: Zniszczoł, Łaba, Butryn, Tavares, Bieniek, Russell, Perry (libero) oraz Nowosielski, Ensing MVP: Luke Perry

Siatkarze Aluronu CMC Warty Zawiercie zanotowali 17. zwycięstwo w sezonie. Wicemistrzowie Polski wygrali 3:1 z Indykpolem AZS Olsztyn w wypełnionej po brzegi Hali Urania.

Warta Zawiercie tym razem nie straciła punktów na trudnym terenie

Natalia Bukowiecka zmierzy się z Ewą Swobodą w biegu podczas Orlen Cup. - Nie mogę się doczekać, aż poczuję to wszystko na własnej skórze - powiedziała mistrzyni olimpijska na konferencji prasowej. W tym artykule dowiesz się o: Natalia Bukowiecka , mistrzyni olimpijska z Tokio w sztafecie mieszanej 4x400 m i brązowa medalistka olimpijska z Paryża na 400 m, przygotowuje się do startu na dystansie 60 m podczas mityngu Orlen Cup w Łodzi. Jak podaje "Fakt", będzie to jej pierwszy bieg na tym dystansie od dziewięciu lat. Bukowiecka, która dotychczas koncentrowała się na dystansie 400 m, postanowiła w tym sezonie poeksperymentować z krótszymi biegami, żeby poprawić swoją szybkość. Jej rywalką w Łodzi będzie m.in. Ewa Swoboda , jedna z najlepszych sprinterek świata. Obie lekkoatletki spotkały się wcześniej tylko raz, podczas halowych mistrzostw Polski juniorów, gdzie lepsza okazała się Swoboda. ZOBACZ WIDEO: Tomasz Majewski ma trójkę dzieci. "To przede wszystkim frajda" 27-letnia Bukowiecka podczas konferencji prasowej podkreśliła, że w przygotowaniach do sezonu letniego stawiają z trenerem (Markiem Rożejem) na szybkość. Stąd jej start na 200 metrów w Luksemburgu przed kilkoma dniami. - Natomiast jestem bardzo podekscytowana faktem, że 8 lutego będą w Łodzi na Orlen Cup. Niejednokrotnie w Atlas Arenie startował już mój mąż Konrad ( Bukowiecki - przyp. red.) i zawsze powtarzał, że atmosfera jest wyjątkowa. Kibice reagują znakomicie, znają się na lekkiej atletyce. Nie mogę się doczekać, aż poczuję to wszystko na własnej skórze - podsumowała mistrzyni olimpijska, cytowana przez "Fakt".

Natalia Bukowiecka zmierzy się z Ewą Swobodą w biegu podczas Orlen Cup. - Nie mogę się doczekać, aż poczuję to wszystko na własnej skórze - powiedziała mistrzyni olimpijska na konferencji prasowej.

Hit w polskiej lekkiej atletyce. Takiego pojedynku jeszcze nie było

Siatkarze "Jurajskich Rycerzy" byli - mimo wpadki ze Steam Hemarpol Norwidem Częstochowa - murowanymi faworytami. Podopieczni Michała Winiarskiego po 21 kolejkach mieli na koncie 49 punktów i plasowali się na trzecim miejscu w tabeli PlusLigi. Indykpol AZS Olsztyn, który chciał przełamać się po dwóch ligowych porażkach z rzędu, z 28 "oczkami" był dopiero 11. ZOBACZ TAKŻE: Siatkarski klub ukarany po skandalu w derbach. "Pozbawienie praw gospodarza" Pierwszy set upłynął bez historii. Podopieczni trenera Michała Winiarskiego znakomicie wywiązali się z roli faworytów i - poza remisem 0:0 i 1:1 na samym początku seta - prowadzili przez całą partię, kończąc ją wygraną do 19. Najlepiej w szeregach Zawiercia punktował Aaron Russell, który zanotował 6 "oczek", a po 3 dołożyli Karol Butryn i Patryk Łaba. W drugiej odsłonie meczu Indykpol AZS prowadził przez moment dwoma punktami (4:2), ale kiedy przyjezdni doszli do głosu, błyskawicznie odskoczyli olsztynianom na 4 punkty (8:12), a następnie powiększyli przewagę do 7 "oczek" (14:21). Tak wypracowanej przewagi "Jurajscy Rycerze" nie mogli zmarnować i drugi set zakończył się ich zwycięstwem do 18. Po 4 punkty zdobyli Russell i Łapa, a po 3 - Miłosz Zniszczoł i Mateusz Bieniek. Gospodarze nie zwiesili jednak głów i w trzeciej partii podjęli walkę z Aluronem CMC Wartą. Dzięki bardzo dobrej grze Karola Jankiewicza i Jana Hadravy siatkarze z Warmii prowadzili w pewnym momencie nawet 5 punktami (12:7), ale zawiercianie bardzo szybko zdołali wyrównać (14:14). Druga część tego seta znów należała jednak do podopiecznych trenera Marcina Mierzejewskiego, którzy wygrali 25:20. Najwięcej punktów dla gospodarzy - 7 - zdobył Jan Hadrava. Początek czwartego seta zwiastował sporą niespodziankę, ponieważ olsztynianie bardzo szybko wyszli na pięciopunktowe prowadzenie (8:3). Siatkarze Aluronu CMC Warty wznieśli się jednak na wyżyny umiejętności i po początkowym marazmie i licznych błędach złapali odpowiedni rytm i najpierw doprowadzili do wyrównania, a następnie - dzięki znakomitej czteropunktowej serii - wyszli na prowadzenie 22:18. Mimo ambitnej postawy ekipy Marcina Mierzejewskiego gospodarzom nie udało się doprowadzić do tie-breaka. Zespół trenera Michała Winiarskiego wygrał tę partię do 21 i całe spotkanie 3:1. Najwięcej punktów dla "Jurajskich Rycerzy" zdobył Aaron Russell (20), spośród gospodarzy najlepiej punktował Jan Hadrava (17), ale MVP meczu został libero Aluronu CMC Warty Zawiercie Luke Perry (przyjęcie pozytywne 60%). Twoja przeglądarka nie wspiera odtwarzacza wideo... PlusLiga - 22. kolejka Indykpol AZS Olsztyn - Aluron CMC Warta Zawiercie 1:3 (19:25, 18:25, 25:20, 21:25) Indykpol AZS: Jakubiszak (7), Siwczyk (9), Szerszeń (8), Armoa (10), Tervaportti (1), Hadrava (17), Hawryluk (libero) oraz Jankiewicz, Janikowski (1), Cieślik, Gąsior (1), Ciunajtis (libero); Aluron CMC Warta: Russell (20), Zniszczoł (10), Tavares, Bieniek (10), Butryn (9), Łaba (11), Perry (libero) oraz Nowosielski (1), Ensing (3).

Nie było niespodzianki w piątkowym (24 stycznia) meczu 22. kolejki PlusLigi pomiędzy Indykpolem AZS Olsztyn a Aluroncem CMC Wartą Zawiercie. Jurajscy Rycerze wygrali 3:1, awansując - przynajmniej do soboty - na pozycję wicelidera tabeli.

Niespodzianki nie było. Pewne zwycięstwo "Jurajskich Rycerzy" w Olsztynie

Pierwsza wygrana Torino FC na własnym stadionie od 25 października. Konfrontacja zakończyła się wynikiem 2:0, a Sebastian Walukiewicz i Karol Linetty weszli na boisko z ławki rezerwowych. W tym artykule dowiesz się o: Najważniejszym piłkarzem Torino FC był Che Adams , który strzelił oba gole zespołowi z Sardynii. Granata prowadziła od 6. minuty, w której znany z angielskich boisk zawodnik uderzył od poprzeczki do siatki po podaniu Samuela Ricciego. Druga bramka padła w 61. minucie, w której Che Adams wykonał dobitkę strzału, który trafił w poprzeczkę. Wygrana Byków mogła być nawet wyższa niż 2:0, ale trafienie Valentino Lazaro zostało anulowane po VAR-ze. Sebastian Walukiewicz i Karol Linetty wrócili do kadry Torino po pauzie spowodowanej nadmiarem żółtych kartek. Obaj w piątek byli zmiennikami trenera Paolo Vanolego. W 66. minucie Sebastian Walukiewicz wszedł za Marcusa Pedersena. Z kolei w 84. minucie Karol Linetty zastąpił w jedenastce Samuela Ricciego. Od kiedy Polacy byli w akcji, wynik nie zmienił się. Cagliari Calcio radzi już sobie bez Mateusza Wieteski , który został wypożyczony do PAOK-u . ZOBACZ WIDEO: Absurdalna sytuacja w amatorskiej lidze. Najbardziej groteskowe pudło roku Drużyna Polaków wygrała na własnym stadionie po raz pierwszy od 25 października. Pracowała na przełamanie przez blisko trzy miesiące. Dodatkowo, Torino zdobyło komplet punktów po pięciu kolejkach bez zwycięstwa i czterech remisach z rzędu. W tabeli rozpoczyna dolną połowę, a Cagliari jest na 14. pozycji z przewagą tylko dwóch punktów nad otwierającym strefę spadkową Hellasem Werona . Torino FC - Cagliari Calcio 2:0 (2:0) 1:0 - Che Adams 6' 2:0 - Che Adams 61' Składy: Torino: Vanja Milinković-Savić - Marcus Pedersen (66' Sebastian Walukiewicz), Guillermo Maripan, Saul Coco, Borna Sosa (77' Adam Masina) - Samuele Ricci (84' Karol Linetty), Adrien Tameze (66' Gvitas Gineitis) - Valentino Lazaro, Nikola Vlasić, Yann Karamoh (84' Clinton Njie) - Che Adams Cagliari: Elia Caprile - Gabriele Zappa, Yerry Mina, Sebastiano Luperto, Adam Obert (58 Tommaso Augello) - Nadir Zortea, Razvan Marin (58' Antoine Makoumbou), Alessandro Deiola (58' Michel Adopo), Mattia Felici - Gianluca Gaetano (58' Leonardo Pavoletti) - Roberto Piccoli (76' Gianluca Lapadula) Żółta kartka: Zortea (Cagliari) Sędzia: Kevin Bonacina Tabela Serie A : Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)

Pierwsza wygrana Torino FC na własnym stadionie od 25 października. Konfrontacja zakończyła się wynikiem 2:0, a Sebastian Walukiewicz i Karol Linetty weszli na boisko z ławki rezerwowych.

sports

Kamil Graba znow zawiod. Polak w ogniu krytyki zdecydowa jeden bad

Nowe informacje ws. hitowego transferu Zalewskiego

Zoty medalista olimpijski skazany za to co zrobi. Ona miaa mniej niz 18 lat

Ligue 1 dwa gole na otwarcie kolejki

Narasta konflikt na szczycie. Desperacki apel Legia idzie na pene zwarcie

Warta Zawiercie tym razem nie stracia punktow na trudnym terenie

Hit w polskiej lekkiej atletyce. Takiego pojedynku jeszcze nie byo

Niespodzianki nie byo. Pewne zwyciestwo "Jurajskich Rycerzy" w Olsztynie

Koniec plagi remisow w Serie A. Polacy byli zmiennikami

LATEST INSIGHTS