Przegrana kampania Kamali Harris. "Cien Bidena" doprowadzi do porazki

Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu Zapraszamy do śledzenia RELACJI NA ŻYWO z wyborów w USA CNN rozmawiało z kilkunastoma starszymi doradcami kampanii Harris, zarówno w siedzibie kampanii w Wilmington w stanie Delaware, jak i w terenie w poszczególnych stanach, a także z wieloma wolontariuszami i lokalnymi urzędnikami wyborczymi w ciągu ostatnich tygodni. Wielu z nich miało donosić, że pomimo udanego "wypchnięcia jej ze strefy komfortu", ostatecznie mieli trafić na "mur". Kraj, który — jak wskazuje CNN — oczekiwał zmiany w polityce, otrzymał kandydatkę, która w kluczowym momencie, gdy coraz więcej wyborców zaczęło się do niej przyzwyczajać, postanowiła tę zmianę złagodzić i to miało spowodować wytracenie impetu, który zyskała latem. Polityka Bidena ciążyła nad Kamalą Harris Harris w pewnym momencie powinna wyraźniej skonfrontować się z "cieniem Bidena", którego nie mogła się pozbyć, a było to kluczem do zwycięstwa, twierdzi CNN. Kandydatka Demokratów miała wręcz uciekać od jednoznacznego odcięcia się od jego polityki w najważniejszych obszarach. Niezadowolenie Amerykanów było widoczne w wewnętrznych sondażach pokazujących, że przytłaczająca większość wyborców uważa, że kraj jest na złej drodze. "Nie wiedzieli, co zrobić z Bidenem" — podsumował CNN. Wielki smutek w sztabie wyborczym Kamali Harris. Polały się łzy [ZDJĘCIA] Zarówno wśród wyborców centrowych wahających się, którzy chcieli usłyszeć, jak odrzuca politykę prezydenta Bidena w sprawach gospodarczych, jak i wyborców z lewej strony, którzy chcieli odrzucenia tak silnego poparcia dla działań Izraela w Strefie Gazy. CNN wskazuje też, że gdyby Biden nie wziął udziału w początkowej fazie kampanii prezydenckiej, Demokraci mieliby czas, aby przeprowadzić selekcję kandydatów i wybrać kogoś, kto jest bardziej wyrazisty i znany wyborcom. "Prawie na pewno ktokolwiek wyłoniłby się jako kandydat, wszedłby w ostatnie tygodnie kampanii bez zjawiska tak wielu Amerykanów narzekających, że nie wiedzą wystarczająco dużo o Harris. Biden mógłby przyjąć rolę zarządcy i starszego męża stanu, a nie faceta, z którym sztab Harris nigdy nie wiedział, co zrobić" — czytamy w analizie. Zobacz też: Ekspert o zwycięstwie Donalda Trumpa: uniknęliśmy najgorszego CNN wskazuje też, że Kamala Harris unikała wywiadów i "nieskryptowanych momentów", gdzie musiałaby wykazać się spontanicznością i odpowiadać na pytania z głowy. Z tego też powodu kandydat na wiceprezydenta Walz również musiał być trzymany w pudełku, aby nie wydawał się bardziej dostępny niż ona. Doradcy i sztab Harris przyznawali w ostatnich dniach, że gdyby wybory odbyły się dwa tygodnie temu, wiceprezydent prawdopodobnie by przegrała. Ale mieli wrażenie, że we wtorek uda jej się wygrać delikatną przewagą. Rozmowy jeden na jeden z wyborcami, które wolontariusze Harris prowadzili podczas chodzenia od drzwi do drzwi, zdawały się przynosić efekty. Ponadto Amerykanie mieli być już zmęczeni zachowaniem Trumpa. "Po raz pierwszy od dziewięciu lat dominacji Trumpa w amerykańskiej polityce, jego charakter wydawał się ciężarem dla ludzi, którzy chcieli na niego głosować" — przekonuje CNN. Nadzieja Demokratów wyparowała we wtorek Czołowi działacze Demokratów uśmiechali się na samą myśl o tym, co oznaczałoby pokonanie Trumpa przez pierwszą kobietę prezydentkę. "Dziecko dwojga imigrantów, prokuratora i kandydatkę, która mówiła o radości i oferowała swój uśmiech przeciwko grymasowi, który stał się jego najczęstszym wyrazem twarzy. Jej kandydatura wywołała w nich nieznane uczucie nadziei" — czytamy w analizie. Przeczytaj: Lech Wałęsa w stanowczych słowach o zwycięstwie Donalda Trumpa. Były prezydent grzmi Uczucie nadziei wyparowało przed godz. 23 we wtorek — pisze CNN. Przed dniem wyborów wielu czołowych działaczy Demokratów w całej kampanii i w stanach powtarzało różne wersje tej samej myśli: "Jeśli to nie zadziała — z ogromną kampanią, którą stworzyli, z milionami drzwi, do których zapukali wolontariusze z byłą przedstawicielką Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych Liz Cheney i byłym prezydentem Billem Clintonem zjednoczonymi pod tym samym szyldem, z celebrytami z Bad Bunny i Arnoldem Schwarzeneggerem rzucającymi za nią swoją legendę — to co będzie?".