Home/world/"Nigdy nie wroci". Rosjanie bez konczyn sa zmuszani do powrotu na front. "Zwiazemy cie i tam zabierzemy"

world

"Nigdy nie wroci". Rosjanie bez konczyn sa zmuszani do powrotu na front. "Zwiazemy cie i tam zabierzemy"

Rosyjska armia nekana niedoborem personelu z powodu ciezkich strat i dezercji nie szczedzi wysikow aby uzupenic swoje szeregi. Ranni zonierze sa zmuszani do powrotu do walki mimo ze nie maja konczyn a odamki wciaz tkwia w ich ciaach nie wspominajac o PTSD i traumie psychicznej. Z osob z niepenosprawnosciami tworzy sie oddzielne oddziay ktore nie maja szans w walce na froncie. Wszyscy wiedza ze to maszynka do miesa mowia Rosjanie ktorym cudem udao sie ocalec.

September 27, 2024 | world

Amputowani, pacjenci z ranami odłamkowymi wysyłani na front Dziennikarze "The Insider" rozmawiali z krewnymi rosyjskiego personelu wojskowego. Śledztwo wykazało, że rosyjscy żołnierze schwytani podczas ataku na obwód kurski, a następnie wymienieni na ukraińskich jeńców, stoją teraz w obliczu przesunięcia do jednostek wojskowych na granicy. Rosyjscy dowódcy mają również w zwyczaju jak najszybsze przenoszenie rannych żołnierzy z powrotem do czynnej służby, często zaniedbując ich potrzeby w zakresie leczenia fizycznego i rekonwalescencji, nie wspominając o ich urazach psychicznych. Źródła "The Wall Street Journal" szacują, że straty Rosji od początku inwazji na pełną skalę wynoszą nawet 400 tys. rannych. Wpadka w rosyjskiej telewizji. Główny propagandysta pośrednio skrytykował Putina. "Konieczna jest dymisja" W obliczu dotkliwych niedoborów kadrowych rosyjscy dowódcy nie tylko zmuszają zmobilizowany personel do podpisywania kontraktów, których nie można rozwiązać do końca wojny, ale także przywracają rannych do służby bez względu na ich obrażenia i stopień wyzdrowienia. Większość żołnierzy jest wysyłana z powrotem na linię frontu, gdy tylko zostaną zwolnieni ze szpitala — dotyczy to również pacjentów z odłamkami w kończynach, zespołem pourazowym, a nawet bez palców u jednej z dłoni. Gregory Sverdlin, założyciel antywojennej organizacji charytatywnej Get Lost z siedzibą w Tbilisi, zauważa wzrost liczby takich przypadków od lutego 2023 r. — Kiedy fala mobilizacji dobiegła końca, zaczęliśmy otrzymywać więcej próśb od rannych żołnierzy. Przypisujemy ten trend niedoborowi ochotników do służby kontraktowej i tych, którzy zostali wcieleni do wojska lub zmuszeni do podpisania kontraktu w wojskowych biurach rekrutacyjnych po wezwaniu do "weryfikacji danych osobowych". Rozpatrujemy wiele takich wniosków — stwierdził. "Co z tego, że żołnierze są ciężko ranni?" Według Sverdlina w większości przypadków komisja lekarska celowo zawyża kategorię sprawności fizycznej żołnierza. Niektórym żołnierzom odmawia się nawet badań lekarskich pomimo postawionej diagnozy. — Zdarzają się przypadki, w których nosiciele wirusa HIV lub osoby bez palców — oczywiste podstawy do zwolnienia do rezerwy — otrzymują kategorię zdolności do służby wojskowej A lub B ("sprawny" lub "sprawny z niewielkimi ograniczeniami"). W tym momencie kończy się komunikacja z lekarzami, a osoba wraca do jednostki — mówi. Plan pułapka. Sekretna misja Chin na sesji ONZ. Chcą wsadzić Ukrainę na minę — i odnoszą pierwsze sukcesy — Na froncie są żołnierze z różnego rodzaju problemami zdrowotnymi: astmą, epilepsją, nadciśnieniem, chorobami serca, amputowanymi rękami, zespołem pourazowym , upośledzeniem słuchu (pęknięte błony bębenkowe), wirusowym zapaleniem wątroby typu C i odłamkami w głowach — twierdzi żołnierz kontraktowy, którego siostra skontaktowała się z Get Lost, aby pomóc mu w ucieczce. Zmobilizowany żołnierz, który obecnie wraca do zdrowia po kontuzji, potwierdził tę relację: — Moja sytuacja jest taka jak wszystkich innych: wysyłają mnie z powrotem na wojnę o kulach. Obecnie przechodzę operację. Jestem pacjentem ambulatoryjnym, u którego zdiagnozowano uraz więzadła tylnego stawu kolanowego. Moi traumatolodzy powiedzieli, że rekonwalescencja potrwa sześć miesięcy, ale wojskowa komisja lekarska dała mi tylko dwa. Teraz odsyłają mnie z powrotem. Kiedy zapytałem, co mam tam robić o kulach, moi dowódcy tylko wzruszyli ramionami — mówi wojskowy. Konstantin Michajłow ze 155. Niezależnej Brygady Piechoty Morskiej powiedział dziennikarzom "The Insider", że ich dowództwo ma obowiązkowe cele kadrowe. — Korpus Piechoty Morskiej ma cele dotyczące wysyłania personelu do "specjalnej operacji wojskowej", więc nasz dowódca brygady wysłał wszystkich, których mógł — nawet faceta bez nogi. Na szczęście dla niego, kiedy dotarli do miejsca przeznaczenia, zbadał ich normalny lekarz i odesłał, kogo tylko mógł. Ale cel personalny został osiągnięty. Co z tego, że żołnierze są ciężko ranni? — mówi. "Jednorazowi" żołnierze Na front wysyłani są nie tylko ranni, ale także nosiciele wirusa HIV, wirusowego zapalenia wątroby typu C i chorzy na gruźlicę — a nawet ci, u których podejrzewa się raka. Kaleki i chory personel wojskowy jest wykorzystywany nie tylko jako posiłki — tworzą oni również oddzielne jednostki "niepełnosprawnych", oddziały szturmowe składające się niemal wyłącznie z żołnierzy niezdolnych do służby , a zatem, jak mówią Rosjanie, "jednorazowego użytku". Putin dostanie ostro po kieszeni. Arabia Saudyjska uderza w żyłę złota Kremla. "Ceny krytyczne dla budżetu Rosji" W sierpniu 2023 r. Wojskowa Dyrekcja Medyczna Ministerstwa Obrony Rosji twierdziła, że ponad 97 proc. rannych wojskowych "wraca do zdrowia" i powraca do czynnej służby. W rzeczywistości jednak bojownikom często odmawia się czasu potrzebnego na odpowiednią rekonwalescencję i są oni zmuszani do powrotu do służby przemocą i groźbami, jeśli próbują odmówić powrotu na linię frontu. "Wszyscy wiedzą, że to maszynka do mięsa" Dwudziestopięcioletni mieszkaniec Wołgogradu, Aleksiej Iwanow, był jednym z tych, którzy wrócili na front wbrew swojej woli. Kiedy odmówił powrotu z powodu kontuzji, został wepchnięty do ciężarówki i wywieziony na terytorium tak zwanej "Donieckiej Republiki Ludowej". Alina, żona Aleksieja, mówi, że został zmobilizowany we wrześniu 2022 r. i przydzielony do walki w obwodzie zaporoskim, gdzie został ranny w walce. — Przebywał w strefie działań wojennych przez około miesiąc, ale nikogo nie zabił, tylko kopał okopy. Kiedy rozpoczął się ostrzał, został trafiony, doznając poważnej rany odłamkowej prawego przedramienia. Miał otwarte złamanie i został natychmiast ewakuowany — mówi Alina. Aleksieja wysłano na leczenie do Doniecka, a następnie do Moskwy. Po tym, jak spędził tam trochę czasu, został przeniesiony na zwolnienie lekarskie, ponieważ nie jest zawodowym żołnierzem. — "Wyzdrowiej!", mówili, "Odpocznij!". Czterokrotnie odmówiono mu operacji, choć jego ręka nigdy nie zagoiła się prawidłowo i po sześciu tygodniach spędzonych w szpitalach ledwo funkcjonowała — opisuje kobieta. "The Insider" posiada wyniki badań medycznych potwierdzających charakter obrażeń żołnierza. Po leczeniu Aleksiej wrócił do domu. Pod koniec urlopu planował wrócić do jednostki, ale krewny, który pracował w wojskowym biurze rekrutacyjnym, powiedział, że wszyscy z jednostki zostali wysłani na wojnę, a Aleksiej postanowił zostać w domu. — Mój mąż spędził w domu dziesięć miesięcy. 4 października 2023 r. pełniący obowiązki dowódcy jego jednostki poinformował Aleksieja, że jest ścigany z artykułu 337. (nieobecność bez urlopu) i nakazał mu natychmiast zgłosić się do służby — i albo pójść na wojnę, albo stanąć przed sądem — mówi Alina. Przedstawiamy, jak wygląda sytuacja mieszkańców w okupowanym obwodzie kurskim. Wielu Rosjan wciąż jest w strefie walk [ANALIZA] Rodzina zdecydowała, że więzienie jest lepsze niż wojna, zwłaszcza że nikt nie mógł zmusić Aleksieja do pójścia na front z więzienia. — Poszłam z mężem do jednostki. Rozejrzałam się i dowiedziałam się, że będą go trzymać na czwartym piętrze z innymi żołnierzami. Trzymano ich w osobnym pomieszczeniu, czymś w rodzaju baraku. Nie zapewniono im jednak jedzenia, a warunki były okropne. Mojemu mężowi powiedziano, że jeśli pójdzie walczyć w jednostce "Sztorm Z", zostanie oczyszczony z zarzutów i zwolniony . Odmówił, mówiąc, że nikogo nie zabije i że ma problem z ręką, która się nie goi. Czekaliśmy trzy miesiące na skierowanie do komisji lekarskiej — mówi żona wojskowa. Komisja lekarska orzekła, że Aleksiej jest zdolny do służby pomimo odniesionych obrażeń. — Mam dokument z publicznej kliniki. Aleksiej został tam skierowany przez neurologa z tego samego szpitala, gdzie później przeszedł badania komisji lekarskiej. Badania wykazały, że mój mąż jest niepełnosprawny. Jego ręka kurczy się, obumiera i potrzebuje pilnej operacji. Ale neurolog w szpitalu powiedział: "Po wojnie wyzdrowieje" i przyznał mu kategorię B — mówi żona żołnierza. Jak wspomina Alina, jej mąż spędził w areszcie około ośmiu miesięcy. W pewnym momencie otrzymał kolejną propozycję wyjazdu na wojnę. — Mówili o korzyściach płynących z dołączenia do "Szturmu Z", mimo że wszyscy wiedzą, że to maszynka do mięsa. Mój mąż odmówił, a my odwołaliśmy się do sądu, by zakwestionować jego kategorię sprawności fizycznej — relacjonuje kobieta. "Jego koledzy go opuścili" Aleksiej nigdy nie poznał decyzji sądu. 31 maja 2024 r. został przewieziony do tak zwanej "Donieckiej Republiki Ludowej" pod pretekstem przeniesienia do innej jednostki. Tam został zmuszony do wzięcia udziału w szturmie w pobliżu Krasnohoriwki . — 31 maja nieznani oficerowie przybyli do jednostki i położyli na stole listy, prawdopodobnie z nazwiskami żołnierzy przydzielonych do innej jednostki w Rostowie nad Donem. Powiedzieli, że wszystkie rozprawy sądowe odbędą się tam, a ich jednostka zostanie rozwiązana. Kazali mojemu mężowi i 34 innym żołnierzom wsiąść do ciężarówek, zabrali im telefony, zawieźli do bazy lotniczej i polecieli do Rostowa — relacjonuje kobieta. Zachód komentuje zmianę doktryny nuklearnej Rosji. "Władimir Putin pokazał prawdziwe oblicze" Aleksiej i inni myśleli, że jadą do bazy wojskowej, ale spotkali się z konwojem uzbrojonym w karabiny maszynowe i zostali wepchnięci do autobusów. Ostatecznie dotarli do wioski w dzielnicy Starobeszewe. W pobliżu znajdują się dwa poligony. Żołnierze zostali podzieleni na grupy. — Grupa mojego męża składała się z siedmiu mężczyzn. Trzymano ich w piwnicy. Nie mieli jedzenia poza suchymi racjami i sikali do butelki . Od czasu do czasu pozwalano im wychodzić na zewnątrz na treningi. Skontaktował się dopiero 1 lipca, a kiedy zadzwonił, brzmiał na zastraszonego, jakby został pobity lub coś w tym rodzaju. Powiedział, że nic mu nie jest, ale odwiedziny nie są dozwolone — mówi Alina. Aleksiejowi udało mi się jednak dowiedzieć, gdzie się znajdował, dzięki historii transakcji bankowych. Chociaż nie wpuszczono ich do sklepu, mogli przekazać swoje karty i kupiono dla nich artykuły spożywcze. Później Aleksiej dowiedział się również o numerze jego jednostki wojskowej i kompanii: Jednostka Wojskowa 41698, 2. Batalion, 2. Kompania, 5. Brygada Szturmowa. — Potem mój mąż zaprzyjaźnił się z kilkoma żołnierzami i zaczął się z nimi częściej kontaktować. W sumie zadzwonił do mnie kilkanaście razy. 15 lipca zadzwonił i powiedział, że są zabierani do szturmu pod Krasnohoriwką. Od tamtej pory nie miałem z nim kontaktu. Powiedziano mi, że na misji było ich pięciu. Trzech uciekło, a dwóch zaginęło, co oznacza, że jego koledzy go opuścili — opisuje żona wojskowego. "Nie komplikuj sprawy! Spakuj swoje rzeczy, bo inaczej..." Bitwa o Krasnohoriwkę w obwodzie donieckim trwała przez całą wiosnę i większość lata 2024 r. W sierpniu rosyjskie i ukraińskie źródła donosiły o zdobyciu wioski przez wojska rosyjskie. — Mój mąż miał zespół pourazowy, brał leki i miał odłamek wbity w szczękę, ale i tak go zabrali — mówi Alina. Oprócz pacjentów z ranami odłamkowymi, żołnierze cierpiący na zespół pourazowy, zespół stresu pourazowego i inne zaburzenia psychiczne są również wysyłani z powrotem na front. Dowódcy wojskowi próbowali zmusić do powrotu do służby zmobilizowanych bojowników z PTSD i historią prób samobójczych, psychoz, a nawet zaburzeń osobowości i zespołu pourazowego. — Mój mąż cierpi na zaburzenia psychiczne, które rozwinęły się u niego po urazie postrzałowym . Nikt nie chciał go leczyć. Chociaż został skierowany do szpitala wojskowego, szpital powiedział, że nie ma miejsca. Musiał więc udać się do szpitala cywilnego, gdzie potwierdzono diagnozę zaburzeń osobowości. Mój mąż ma problemy z orientacją, szybko zapomina o różnych rzeczach i stanowi zagrożenie dla siebie i innych. Bierze leki, ale leczenie kończy się dzisiaj — skarży się żona żołnierza ze Stawropola. "Ukrainy już nie ma". Tego spotkania Wołodymyr Zełenski boi się najbardziej. Podpadł na starcie. "Kijów powinien trochę się poddać" Po kilku wstrząsach mózgu i leczeniu psychiatrycznym, Dmitrij Sidorow, 32-letni żołnierz kontraktowy, również został zabrany na front. Według jego żony Iriny, oprócz wstrząsu mózgu i zwiększonego poziomu lęku, jej mąż został z odłamkami w rękach i szczęce — ale nic z tego nie powstrzymało dowództwa przed przywróceniem go do czynnej służby. Jak mówi Irina, jej mąż był na tyle "głupi", że podpisał trzymiesięczny kontrakt, aby udowodnić swoim przyjaciołom, że nie jest tchórzem. — Kiedy mój mąż podpisał kontrakt, nikt z naszej rodziny o tym nie wiedział. Powiedział nam o swoim wdrożeniu dziesięć dni przed wyjazdem. Myśleliśmy, że żartuje, a nawet próbowaliśmy mu to wyperswadować — mówi kobieta. Kiedy jego kontrakt wygasł, Dmitrij poszedł na urlop — a potem dowiedział się, że jego kontrakt został automatycznie przedłużony. — Zadzwonili do niego i powiedzieli, że nie obchodzi ich, jakie papiery podpisał — kontrakt został przedłużony automatycznie, a on miał się stawić, czy tego chciał, czy nie — albo grozi mu oskarżenie o dezercję i więzienie. Powiedzieli: "Nie komplikuj sprawy! Spakuj swoje rzeczy, bo inaczej...". Więc poszedł tam po raz drugi, a oni wysłali go na atak. Jak wspomina mój mąż, kiedy żołnierze wyrazili swoje oburzenie, dowódca uciął krótko: "Mam was w d**ie! Liczy się to, że dostanę kolejny medal! — mówi kobieta. "Wbijają nam igły pod paznokcie" Według Iriny Dmitrij został ranny podczas szturmu. — Niewielu wróciło żywych. Mój mąż miał wstrząs mózgu i rany od odłamków na rękach i brodzie, więc został wysłany do szpitala. Rany były niewielkie, ale w jego podbródku tkwił odłamek, którego nie chcieli wyjąć. Nadal tam jest, poruszając się wewnątrz jego szczęki. Mojemu mężowi powiedziano, że może minąć kilka lat, zanim odłamek sam się wydostanie — relacjonuje kobieta. "The Insider" posiada wyników badań medycznych potwierdzających charakter obrażeń żołnierza. Po leczeniu w szpitalu wojskowym Dmitrij nie został skierowany na komisję lekarską. Zamiast tego jego dowódcy uciekali się do różnych sztuczek, aby przywrócić go do służby. — Wysłali go na urlop z powodu urazu dopiero po interwencji jego rodziców — mówi Irina. Na urlopie Dmitrij udał się do cywilnych lekarzy, którzy potwierdzili charakter jego obrażeń, ale nigdy nie został zwolniony do rezerwy ani nie otrzymał należnego odszkodowania. — Poszliśmy do prywatnych klinik, gdzie prześwietlono mu podbródek i szczękę oraz zbadano rękę. Miał również problemy z plecami i kilka wstrząsów mózgu. Przepisano mu drogie leki uspokajające, a lekarz powiedział, że absolutnie musi je brać — wspomina kobieta. Fiasko misji prezydenta Zełenskiego w USA. "Ukrainiec musiał zaakceptować podwójną porażkę" Podczas gdy Dmitrij był na urlopie, jego dowódcy wciąż prosili go o powrót na wojnę. Irina mówi, że jej mąż otrzymywał wiele gróźb i nacisków. — Nie zdążyliśmy nawet odwiedzić wszystkich lekarzy, gdy mój mąż zaczął otrzymywać telefony ze swojej jednostki. Widziałam też gniewne wiadomości na Telegramie z bardzo niegrzecznymi rozkazami powrotu. Raz napisali: "Dopóki nie wrócisz, (przekleństwo), cały pluton nie może iść na urlop z twojego powodu. Powiemy każdemu z nich, że to ty, draniu, trzymasz ich w Ukrainie — relacjonuje żona wojskowego. Jednak według Iriny Dmitrij nie nadawał się do walki, ponieważ oprócz obrażeń fizycznych, miał inne problemy zdrowotne. — Ma chore serce i problemy ze zdrowiem psychicznym, jako dziecko był leczony psychiatrycznie, nawet nie miał być wcielony do armii. Wysłał swoją historię medyczną do jakiegoś dowódcy przez platformę Telegram, ale dowódca powiedział: "Nie obchodzi mnie, kto co napisał w tych dokumentach. Albo zgłosisz się na ochotnika, albo przyjdziemy po ciebie, zwiążemy cię i tak cię tam zabierzemy" — mówi Irina. Po tych groźbach Dmitrij zgłosił się do jednostki. Tam został oskarżony o dezercję i umieszczony w areszcie wraz z innymi przestępcami oczekującymi na wysłanie do Ukrainy. — Nie pamiętam, ile czasu spędził w areszcie, ale długo go nie wypuszczali. Nie pozwalali nawet na odwiedziny rodziny, ponieważ niektórzy goście przynosili narkotyki — opisuje żona żołnierza. Według Iriny w pewnym momencie Dmitrij "wystraszył się" i poprosił o rozmowę z dowódcą jednostki. — Mój mąż zaczął prosić swojego dowódcę — nie znam jego rangi — aby pozwolił mu wrócić do domu. Byłam w ciąży, a jego ojciec właśnie przeszedł operację. Mój mąż powiedział: "Po prostu powiedz mi, kiedy będzie zbiórka na misję, a ja tam będę". Wypuścili go i nigdy nie otrzymał żadnych telefonów ani SMS-ów, ale żandarmeria wojskowa wkrótce zaczęła go szukać jako dezertera — wspomina Irina. Dmitrij i jego żona przeprowadzili się do innego mieszkania, próbując uciec, ale policja i tak go namierzyła, wepchnęła do samochodu i zabrała. — Zanim go złapali, powiedzieli: "Możesz zostawić swoje rzeczy — i tak nie będą ci potrzebne". W bazie wojskowej był przetrzymywany z żołnierzami przez kilka miesięcy, od października do marca — opisuje kobieta. Podczas pobytu w areszcie, jak wspomina Irina, Dmitrij był zmuszany do dołączenia do jednostek szturmowych "Sztorm Z". Trzymano go w karcerze i bito. — Mój mąż odmówił wstąpienia do Szturmu Z i powiedział, że jeśli pójdzie na wojnę, to tylko ze swoją jednostką, więc wsadzili go do karceru. Nigdy nie wspominał o karcerze, bo nie chciał mnie martwić. Dowiedziałem się tego później od jego kolegów żołnierzy. Wspomniał tylko o częstych przesłuchaniach i skarżył się na bóle głowy i nerek, chociaż wcześniej nie miał takich problemów. Kiedy go odwiedziłem, pokazał mi ręce i zobaczyłem wgłębienia na jego palcach. Zapytałem, co to jest, a on odpowiedział: "Jak myślisz, w jaki sposób zmuszają nas do podpisywania tych umów? Wbijają nam igły w palce, dokładnie tam, gdzie są paznokcie, i zaczynają je przesuwać pod paznokciami. Faceci, którzy nie mogą już tego znieść, poddają się, podpisują umowy" — relacjonuje Irina. Po pół roku niewoli Dmitrijowi udało się uciec, ale nie na długo. — Nigdy mi nie powiedział, że uciekł. Zapytałam: "Wypuścili cię?", a on odpowiedział: "Jakie to ma znaczenie? Teraz jestem tutaj. Myślę, że uciekł — jak inaczej? W kwietniu przyszli po niego ponownie i zabrali go do bazy wojskowej w kajdankach — opisuje kobieta. Irina planowała odwiedzić męża w jego urodziny w lipcu 2024 r., ale w maju zadzwonił i powiedział, że są przewożeni w nieznane miejsce. — Powiedział mi, że wyjeżdżają. Wsadzono ich na ciężarówki, przewieziono na lotnisko i polecieli do (tak zwanej) Donieckiej Republiki Ludowej. Tam przeszli szkolenie. Nie dostali nawet żadnego sprzętu i wszystko musieli kupować sami. Wysłał mi zdjęcia swoich zakupów: munduru, trenażerów, kamizelki pancernej, rękawic taktycznych — mówi żona żołnierza. W międzyczasie Dmitrijowi płacono 20 tys. rubli (ok. 820 zł miesięcznie po obecnym kursie walutowym) miesięcznie. Ponad połowę pieniędzy wysyłał do domu. — Kiedy zapytałem, dlaczego zarabia tak mało, odpowiedział: "Powinnaś się cieszyć, że w ogóle mi płacą". Wkrótce zaczęli wysyłać go na misje w małych załogach, liczących od trzech do pięciu osób. Udał się na jedną z takich misji w lipcu 2024 r. i nigdy nie wrócił. Nie jest nawet wymieniony jako zabity lub zaginiony w akcji — ale jako aktywny żołnierz, który nadal otrzymuje tę niewielką pensję — zakończyła opowieść Irina.

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS