Home/world/"Biaorusi juz nie ma". Rozpaczliwe gosy z wnetrza dyktatury. Pojechaem do Minska sprawdzic jak naprawde zyje sie w kraju ukaszenki

world

"Biaorusi juz nie ma". Rozpaczliwe gosy z wnetrza dyktatury. Pojechaem do Minska sprawdzic jak naprawde zyje sie w kraju ukaszenki

Minsk jest peen Rosjan. To praktycznie jedyni turysci ktorych mozna spotkac na Biaorusi. Biaorusini z zazdroscia spogladaja w kierunku Zachodu dyktator ma jednak inny plan dla swojego kraju. Chce ratowac Putina.

October 06, 2024 | world

Aleksander Łukaszenko mawiał przed laty, że Białoruś stanie się "Szwajcarią Europy Zachodniej". Po wybuchu wojny w Ukrainie i nałożeniu na Białoruś ostrych sankcji, dziesiątki tysięcy pracowników IT opuściły kraj. Dziś daleko mu do marzeń o wzroście gospodarczym, głoszonych dumnie jeszcze kilka lat temu. Korespondent opowiada o tym, jak naprawdę wygląda dziś życie w białoruskiej stolicy. Mińsk wygląda jak przykładowe sowieckie miasto z czasów istnienia ZSRR. Ze wszystkimi nietkniętymi zabytkami i znakami komunizmu, białoruska stolica przypomina kapsułę czasu, zachowaną w nieskazitelnym stanie. Na budynku z epoki stalinowskiej w centrum historycznym widnieje napis "Teatr Dramatyczny Armii Białoruskiej". Przed nim na cokole stoi naturalnej wielkości radziecki czołg. Na budynku naprzeciwko widnieje tabliczka z nazwą ulicy Karola Marksa. Patrzę na mapę: krzyżuje się ona z ulicami Friedricha Engelsa i Włodzimierza Lenina . W pierwszej chwili waham się, czy robić zdjęcie. Najpierw rozglądam się dookoła. To ostrożność pomieszana z paranoją. Rusyfikacja Białorusi Po godz. 18.00 miasto pustoszeje. Zdaje się, że trwa ono wiek — albo tyle, ile trwa władza Aleksandra Łukaszenki. Do tej pory został wybrany sześć razy. Jedynym miejscem, gdzie jeszcze trochę tętni życie, jest Plac Niepodległości — podobną nazwę nosi główny plac w Kijowie, gdzie w 2014 r. odbył się Euromajdan . Ich pisownia i wymowa nieco się różnią. Znaczenie pozostaje to samo. Kilka badań lingwistycznych, w tym jedno przeprowadzone przez Kijowski Uniwersytet Narodowy, pokazuje, że ze wszystkich języków świata ukraiński jest najbardziej podobny do białoruskiego, w stosunku ok. 80 proc. Przez trzy tygodnie pobytu w Mińsku nie usłyszałem jednak ani słowa po białorusku. Wokół słyszę tylko rosyjski, który ma status drugiego języka urzędowego. Od trzech dekad Białoruś przechodzi intensywny proces rusyfikacji — mówi mi poseł opozycji, któremu udaje się pozostać w polityce mimo swoich poglądów, tylko dlatego, że zajmuje się prowadzeniem dialogu z ważnymi przedstawicielami z Zachodu, mającym na celu osłabienie sankcji. — To polityka promowana przez Łukaszenkę , która rozpoczęła się od referendum w 1995 r., kiedy to głosowano za uznaniem języka rosyjskiego jako oficjalnie obowiązującego na Białorusi. To część strategii schlebiania Putinowi — mówi mi europoseł. — W rezultacie język białoruski został zepchnięty na peryferia. Dorośli między 40. a 60. rokiem życia ledwo go pamiętają. Inni już się nim nie posługują — mogliby nie zostać zrozumiani — mówi. To samo działo się w wielu ukraińskich miastach. Po rosyjskiej inwazji ludzie zaczęli wracać do ukraińskiego, a nawet zapisywali się na zajęcia. Stracona szansa na ucieczkę Maksym, konsultant polityczny z Białorusi, prowadzi debatę polityczną podczas kolacji z Artemem, byłym oficerem rezerwy KGB. Wprowadza mnie, dziennikarza pod przykrywką turysty, w meandry białoruskiej polityki. Kelner przynosi Artemowi omlet z majonezem i jedną linią keczupu rozłożonymi w kółko na brzegu talerza. — Myślę, że rozpoznajesz kolory zakazanej flagi (biało-czerwono-białe - białoruskie barwy niepodległe, obowiązująca w 1918 r. Dziś uznawane za symbol sprzeciwu Łukaszence - red). Protesty sprzed dwóch lat były ostatnią poważną próbą przywrócenia naszego języka. Hasło "Niech żyje Białoruś" było wezwaniem do budowania narodu z poszanowaniem wolności, niepodległości, języka ojczystego i kultury narodowej. Dalsza część tekstu znajduje się pod materiałem wideo. Białoruski konsultant uważa, że przyjaźń Łukaszenki z Putinem doprowadziła Białoruś na skraj. Taki sam scenariusz mógł spotkać Ukrainę, gdyby nie wyrwała się "z cienia wielkiego niedźwiedzia". — Ach, szkoda, że nie czeskie! — mówi Artem po opróżnieniu kufla z piwem. Czeskie, irlandzkie czy jakiekolwiek inne europejskie piwo nie jest jedynym produktem, którego brakuje Białorusinom na skutek sankcji. Dla jednego z największych konsumentów alkoholu na świecie zniknięcie niektórych marek piwa może być sporym ciosem. Białorusini już dawno przyzwyczaili się jednak do niedoborów. Wzrost eksportu do Rosji W obliczu pierwszej fali sankcji stanęli pod koniec 2020 r. — UE i partnerzy potępili okrucieństwo i przemoc, z jaką reżim Łukaszenki stłumił masowe protesty obywateli, które wybuchły po wyborach 9 sierpnia 2020 r. Łukaszenko został wtedy ponownie wybrany na prezydenta, po raz szósty z rzędu. Później na Białoruś nałożono również sankcje za doprowadzenie do granicy z Polską tysięcy imigrantów oraz porwanie samolotu w celu aresztowania opozycjonisty i blogera Romana Protasiewicza . Od października 2020 r. do tej pory UE i inne kraje sojusznicze nałożyły na Białoruś co najmniej pięć pakietów sankcji, z czego ostatni spowodowany był jej zaangażowaniem w militarną inwazję Rosji na Ukrainę. To był moment, w którym rozpoczął się masowy exodus globalnych marek. Wśród ostatnich znalazł się McDonalds, który opuścił Białoruś w listopadzie. Ikea, Bolt, Booking i H&M już dawno wykonały ten krok. Obawiając się sankcji, w pierwszych tygodniach wojny Rosjanie masowo przyjeżdżali do tego kraju i wykupowali markowe samochody. Teraz, gdy import został dotknięty sankcjami , salony samochodowe sprzedają tylko używane auta. Również supermarkety znacznie ograniczyły asortyment żywności od krajowych producentów. — Przykładowo produkty mleczne można znaleźć tylko u dwóch lub trzech producentów. Pozostali wywieźli wszystko do sąsiadów — powiedział mi właściciel restauracji w Mińsku. Aby uzupełnić braki żywności, Rosja znacznie zwiększyła import z Białorusi. Zachodnie linie lotnicze nie obsługują już lotów na Białoruś, a białoruskie linie nie mogą latać do UE. Tanie zamienniki Konsekwencje tych kroków odczułem na własnej skórze. Teraz wszystkie loty z Białorusi do Europy lub odwrotnie są realizowane z międzylądowaniem w Stambule lub w Erywaniu. Ponieważ samolot omija Ukrainę, podróż trwa ok. 6 godzin. Białoruś i Chiny podpisały aż 16 dokumentów. Putin ucieszy się z ich treści Białorusini mogą jednak zrobić zakupy w kraju. W Mińsku wciąż jest wystarczająco dużo zagranicznych marek i udogodnień pozwalających wygodnie żyć. Chociaż oficjalnie nie ma już McDonaldsa, tak jak w Rosji, w pewien sposób nadal on działa, tyle że pod inną nazwą. Zachował też wiele ze swoich autentycznych produktów. Dopiero teraz 25 restauracji, które kiedyś należały do amerykańskiego giganta, zmieniło nazwę — na "Vkusno i tochka" — "Smaczne i tyle". Coca—cola istnieje tu pod swoją oryginalną nazwą. Firma ma na Białorusi ogromną fabrykę i nie zamierza jej zamykać. "Turystyka bankowa" Mińsk jest pełen Rosjan. To praktycznie jedyni turyści, których można spotkać na Białorusi. Przyjeżdżają głównie po to, by otworzyć konta w jednym z banków, które nie zostały wyłączone z systemu SWIFT (system świadczący usługi związane z realizacją transakcji finansowych i płatności między bankami na całym świecie) lub kupić produkty, które nie są już dostępne w ich kraju. Wśród nich znaleźli się Jurie i Irina — para medyków, która odbyła długą na 750 km podróż z rosyjskiego Kurska. Spotkałem ich w samolocie w drodze do Stambułu. Stamtąd polecieli do Paryża na ferie zimowe . — Wyrobienie karty to jedno, ale możliwość jej zasilenia podczas pobytu w Rosji to drugie. To skomplikowany schemat, złożony z łańcucha banków, przez który pieniądze dostają się do ekosystemu bankowego na Białorusi — powiedział mi Jurie. Rosjanie zawsze grali tą kartą. Jak wyjaśnił mi właściciel znanej sieci restauracji z tradycyjną kuchnią — przyjeżdżają oni do Mińska na imprezy lub na zakupy, bo ceny są tu kilkakrotnie niższe. Korzyści gospodarcze, jakie zapewnia im Rosja, nawet przy miliardowych kredytach rocznie, bledną jednak w porównaniu ze stratami ponoszonymi przez ten kraj na skutek sankcji. Według oficjalnych danych przedstawionych przez premiera Romana Gołowczenkę roczne straty kraju szacuje się na ok. 16-18 mld dol. Są one spowodowane wstrzymaniem eksportu krajowych towarów na rynki Europy i Ameryki Północnej. Rzeczywiste straty mogą być jednak kilkakrotnie wyższe. Odpływ informatyków — Miliarderzy uciekli — mówi właściciel firmy informatycznej, mając na myśli swoich współpracowników. W ostatnim czasie sektor IT był postrzegany jako marka kraju, należąca do najbardziej konkurencyjnych na świecie. Sieć komunikacyjna "Viber", gra wideo "World of Tanks" — to tylko dwa dzieła białoruskich programistów znanych na całym świecie. 4 kwietnia firma Wargaming, która stoi za grą "World of Tanks", ogłosiła, że zamyka swoją działalność w Rosji i na Białorusi. Według oficjalnych statystyk od początku tego roku Białoruś opuściło ponad 5 tys. programistów. Łukaszenko ukarał informatyków już w 2020 r., gdy ci szeroko wspierali protesty przeciwko dyktatorowi. Prezydent nie krył wówczas swojej złości. — Patrzcie, ile dla nich zrobiliśmy. Oni nie zrobili nic — mówił z wyrzutami. — Programiści zawsze należeli do nielicznych bogatych ludzi, których reżim nie śmiał tknąć. Po tym życie stało się nie do zniesienia. Nikt nie miał pewności, że nie stanie się ofiarą represji. Gdy zaczął się terror, właściciele firm informatycznych wykupowali całe hotele w Antalyi, by sprowadzić tam swoich pracowników. Pięć największych firm informatycznych w kraju w całości lub częściowo się tam przeniosło. Trudno teraz oszacować straty, ale na pewno są to kwoty rzędu co najmniej 6-7 mld dol. rocznie — mówi właściciel firmy technologicznej. Baza dla rosyjskich wojsk Gdy informatycy i ich wirtualne czołgi wyjeżdżają, na Białorusi w rejonie Brześcia przy granicy z Ukrainą rozpoczęły się wspólne ćwiczenia z prawdziwymi rosyjskimi maszynami wojennymi . Z Rosji codziennie przybywają konwoje ciężkiej broni i tysiące żołnierzy. Prasa podaje liczby sięgające od 30 do 40 tys. Umówiliśmy się z Artemem, że pojedziemy do granicy jego samochodem, ale on zachorował na grypę. Chciałem wynająć pojazd, ale zmieniłem zdanie, gdy zdałem sobie sprawę z tego, że zostanę złapany na pierwszym przystanku. Znowu włóczę się więc po ulicach Mińska. To praktycznie jedyny sposób na bezpieczną pracę, jeśli przychodzi się bez zapowiedzi bez dokumentów, do społeczeństwa inwigilowanego jak w powieści George'a Orwella .

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS