Home/sports/"Wymarzona smierc". Wstrzasajace wyznanie zawodnika Fame MMA Bagaem lekarza

sports

"Wymarzona smierc". Wstrzasajace wyznanie zawodnika Fame MMA Bagaem lekarza

Wstrzasajacy reportaz Sport.pl o piesciarzu Tomaszu Gromadzkim prowokuje do wielu pytan stawia nas na granicy zycia i smierci. Do jego bohatera mozna poczuc szacunek i w jeszcze wiekszym stopniu - wdziecznosc. Za to ze sie nie podda podczas pracy nad tym reportazem. Ze sie nie broni przed pokazaniem caej prawdy - pisze ukasz Jachimiak.

By Łukasz Jachimiak | October 12, 2024 | sports

– Złamane nosy, pęknięte łuki brwiowe i rozcięcia to nie są poważne kontuzje – mówi Przemysław Saleta po obejrzeniu reportażu Krzysztofa Smajka o Tomaszu Gromadzkim. Obejrzyjcie i spróbujcie się z Saletą nie zgodzić. Dawno temu w gronie dziennikarzy od lat zajmujących się boksem usłyszałem przerażającą anegdotę o jednym ze znanych pięściarzy. Otóż zawodnik, który był już w końcówce kariery, wybrał się z synem na kort, żeby pograć w tenisa. Po jednej z wymian podszedł do ławki, odłożył rakietę, wyszedł z obiektu i odjechał. Nie było z nim kontaktu przez kilka dni, po czym wrócił do domu. O innym pięściarzu u schyłku kariery słyszałem, że podczas spotkań towarzyskich twardo zasypia, gdy siedzi przy stoliku. Że sprawia wrażenie pijanego. Niestety, właściwie przez cały czas. – Kiedy się poznaliśmy, myślałam, że jest pijany, ale okazało się, że taka jest jego mowa na co dzień – mówi żona Tomasza Gromadzkiego, pięściarza, obecnie także zawodnika Fame MMA, w prezentowanym poniżej reportażu. 34-letni Gromadzki rzeczywiście mówi jak pijany. Ale gdy się naprawdę wsłuchacie, usłyszycie od niego wiele trzeźwych myśli. Ja słyszę i widzę, że ten facet przede wszystkim jest wojownikiem. Że ma wielkie serce i nie zna strachu. I że przez taką postawę w ringach i klatkach – był przeciętnym pięściarzem, wypromował się w Gromdzie, czyli w walkach na gołe pięści, po czym trafił do freak fightów – stracił zdrowie. Wstrząsające są już pierwsze sceny, w których Gromadzki bierze leki i opowiada, co mają leczyć, jak, gdzie i kiedy musi je przyjmować, a także co się z nim działo po morderczych walkach na gołe pięści. Wystąpiły u niego najgorsze objawy, jak zaniki pamięci i jąkanie się. Gromadzki twierdzi, że teraz jest lepiej, ale po konsultacji z lekarzem medykamenty przyjmuje zapobiegawczo po każdej walce. Trudno nie poczuć sympatii do Gromadzkiego, gdy się słucha o jego "miłości do bitki". Po nim widać pasję. Ale jeszcze trudniej to wszystko romantyzować. Kibice oglądający jego walki z trybun w zachwycie skandowali "Zadyma! Zadyma!" i tak Gromadzki został "Zadymą" właśnie. Ale cena za to jest straszna – przez uszkodzenia mózgu on bywa zadymiony, zamglony, oddzielony od pełnego zdrowia linami, przez które trudno przejść. Mimo wszystko Gromadzkiego – jako były fan boksu, który zarywał dla tego sportu noce, a dziś ojciec trójki dzieci, który tego sportu na pewno nie będzie dzieciakom reklamował – podziwiam. Za odwagę nie tylko w ringu. – Tomek w reportażu nie powiedział o niczym, czego nie znam z życia – mówi nam Przemysław Saleta, były mistrz kickboxingu i pięściarz. Ale to, że on znał, nie znaczy, że my znaliśmy, dla wielu kibiców to jest materiał przełomowy, wstrząsający. Saleta o Gromadzkim mówi tak: – Na pewno wykazał się odwagą, opowiadając swoją historię. Trzeba zacząć mówić na temat urazów mózgu w boksie i tłumaczyć to młodym ludziom, którzy zaczynają trenować. [...] Ludzie, którzy zaczynają uprawiać boks, w ogóle nie myślą o konsekwencjach, które niosą za sobą uderzenia w głowę. Były mistrz wyraża nadzieję, że "Tomek może być prekursorem jakiegoś trendu", że "może uświadomić innym zawodnikom, że nie ma się czego wstydzić", że "problemy, które zauważają u siebie w funkcjonowaniu, ubytki pamięci krótkiej, problem z wysłowieniem się i gubieniem wątków, nie są tylko ich problemem". Salecie, a pewnie nie tylko jemu, historia Gromadzkiego przypomina o Marku Piotrowskim. Ten genialny wojownik jest legendą, która za swoje sukcesy, a przede wszystkim za swój ultraofensywny styl walki, od lat płaci jeszcze więcej niż Gromadzki. Wielokrotny zawodowy mistrz świata w kickboxingu cierpi na nie do końca rozpoznaną chorobę neurologiczną, przez którą ma ogromne trudności z poruszaniem się, z mówieniem, a nawet ze snem. – Gdy poznałem Marka na sali treningowej, był okazem zdrowia – wspomina Saleta. – Był wtedy wschodzącą gwiazdą kickboxingu. Imponował siłą, kondycją, wolą walki i determinacją. Intensywność jego walk była ogromna, był odporny na ciosy. Później kontakt nam się urwał. Bodajże po siedmiu latach, w grudniu 1995 roku, spotkaliśmy się w studiu Canal Plus. Byłem przerażony, bo nie za bardzo mogłem zrozumieć, co Marek mówi. Jakiś czas później jego menedżer nie pozwolił mu już boksować. Ze zdrowiem Marka było coraz gorzej. Myślę, że problemem Marka było wypieranie choroby, nie potrafił tego zaakceptować. Wmawiał sobie syndrom chronicznego zmęczenia i dopiero wiele lat później jego trener i przyjaciel Jarosław Rogala namówił go, żeby zaczął się leczyć. Ale pewnych rzeczy nie dało się już cofnąć. Gromadzki jest skromny i podkreśla, że nie chce się porównywać z wielkimi mistrzami, ale oglądał walki Piotrowskiego i uważa, że – zachowując proporcje – on też był w ringu nazbyt waleczny. Dlaczego Gromadzki w takim razie nigdy nie odpuścił? – Taką drogę wybrałem – odpowiada. Dopuszcza, że kiedyś może powiedzieć samemu sobie: "K***a, Tomek, ale byłeś głupi". Ale na razie – mimo wielokrotnie połamanej szczęki, rąk, palców, żeber, wielu szwów na twarzy, uszkodzeń oczu, utracie kilku zębów i przede wszystkim uszkodzeń mózgu – mówi, że niczego nie żałuje i patrząc na to wszystko, czuje do siebie szacunek. Za to, że się nigdy nie poddał (bywało, że nawet błagał lekarza, żeby ten nie przerywał walki i nie chronił jego zdrowia). Widz o mocnych nerwach, a za takiego się mam, też czuje do Gromadzkiego szacunek. Ale jeszcze bardziej wdzięczność. Za to, że się nie poddał podczas pracy nad tym reportażem. Że się nie bronił przed pokazaniem całej prawdy. Wstrząsające są pierwsze sceny, te z lekarstwami, ale mnie o dreszcze przyprawia szczególnie fragment z mniej więcej połowy materiału, w którym Gromadzki występuje jako przedsiębiorca z branży pogrzebowej. I mówi do kamery, że najtrudniej jest mu wtedy, gdy przychodzą do niego rodzice, żeby pochować swoje dziecko. Gromadzki jest ojcem i ma wewnętrzne przekonanie, że "dzieci powinny na stare lata chować swoich rodziców". Opowiada, jak dzięki ciągłemu obcowaniu ze śmiercią potrafi zdjąć nogę z gazu, gdy prowadzi auto. Wtedy zwalnia, bo szkoda życia. Dlaczego w ringu takie myśli były mu kiedyś obce? To starają się zrozumieć jego najbliżsi. Zwłaszcza mama, która z jednej strony mówi, że boks powinien być zakazany, tak bardzo jest szkodliwy, a z drugiej strony wysyła synowi esemesy, że jest dumna, bo nie poddał walki, bo wytrwał do końca, przyjmując kolejne wyniszczające ciosy. O tym, jak wielkie spustoszenie w mózgu sieją uderzenia, których Gromadzki przyjął przez lata tysiące, mówi wprost neurolożka Aleksandra Karbowniczek. – Zmiany zachowania, zaburzenia paranoidalne, zaburzenia snu, zaburzenia depresyjne są związane z przyjmowanymi uderzeniami. To efekt uszkodzeń mózgu – wyjaśnia ekspertka. Podkreśla też, jak bardzo niespójne są dane dotyczące uszkodzeń mózgu wśród pięściarzy. Jedne źródła mówią, że ma je tylko sześć proc. zawodników, ale inne raporty wskazują, że dotyka to aż 50 proc. pięściarzy! Gromadzki podkreśla, że prowadząc biznes, musi polegać na swojej głowie i ocenia, że dobrze sobie radzi, że ma "kreatywne i świeże pomysły". O głowę zaczął bardziej dbać, bo w końcu zdał sobie sprawę z tego, że życie nie kończy się w ringu. Ale na proste – podstawowe tak naprawdę – pytanie, czy boks mu więcej dał, czy zabrał, odpowiada absolutnie szczerze, że nie wie. – Musiałbym postawić obok drugiego takiego Tomka Gromadzkiego, który nigdy nie uprawiał sportów walki, nie dostawał tych ciosów na głowę, i sprawdzić, jak on by funkcjonował, jaki on jest bystry, jak on sobie radzi z życiem – mówi. My widzimy, że Tomek Gromadzki jest jedyny w swoim rodzaju. Radzi sobie z czymś, o czym inni milczą, bo wolą robić uniki i udawać, że tego nie ma.

SOURCE : sport_pl
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS