Home/sports/To bya 97. minuta Jagiellonia pokazaa co to znaczy grac do konca

sports

To bya 97. minuta Jagiellonia pokazaa co to znaczy grac do konca

Jagiellonia Biaystok debiut w fazie ligowej Ligi Konferencji bedzie wspominaa latami. Po pierwszym kwadransie nic nie wskazywao ze mistrzowie Polski moga postawic sie faworyzowanej FC Kopenhadze. Tymczasem przetrwaa nawanice strzaow gospodarzy a sama tez pokazaa ze potrafi ukasic. Genialny strza pietka Pululu i gol Churlinova w 97. minucie przyniosy absolutna niespodzianke.

By Błażej Winter | October 03, 2024 | sports

Liga Konferencji Europy dla polskich rozpoczęła się wybornie. Wszystko dzięki fenomenalnej postawie Legii Warszawa. Goncalo Feio sprawili nie lada niespodziankę i na własnym boisku pokonali Real Betis 1:0. W ślady warszawiaków próbowała pójść Jagiellonia Białystok. Mistrzowie Polski również stanęli przed trudnym zadaniem. Na start udali się na słynne Parken, na wyjazdowy mecz z FC Kopenhagą i totalnie zaskoczyli. Jagiellonia szybko skapitulowała. Wystarczyło 12 minut i stały fragment Niestety pierwsze zetknięcie z Ligą Konferencji było dla Jagiellonii wyjątkowo brutalne. Już po kilku minutach groźny strzał oddał Elyounoussi. Pewnie w bramce interweniował Sławomir Abramowicz, ale był to pierwszy sygnał ostrzegawczy. Po chwili zrobiło się jeszcze goręcej. Po fatalnej stracie Listkowskiego z atakiem znów ruszył Elyounoussi, zwiódł Diegueza i już miał wbiec w pole karne, ale Hiszpan ratował się faulem. Sędzia odgwizdał rzut wolny spod linii szesnastki i za moment groźny strzał oddał Marcos Lopez. Na szczęście wysoko rzucił się Abramowicz i przeniósł piłkę nad poprzeczką. Na tym kłopoty Jagiellonii się nie skończyły. Wręcz przeciwnie. Kopenhaga miała rzut rożny, Lopez posłał centrę w szesnastkę, a tam do główki doszedł Pantelis Hatzidiakos. Urwał się spod krycia i skierował piłkę do siatki. Już po 12 minutach Jagiellonia przegrywała 0:1. Drużyna Adriana Siemieńca mogła bardzo szybko odpowiedzieć. Długie podanie otworzyło drogę do sytuacji sam na sam Listkowskiemu, ale ten nie opanował futbolówki i czujnie przechwycił ją wychodzący z bramki Nathan Trott. Kopenhaga nie miała jednak zamiaru się cofać. Nadal dominowała i nieustannie tworzyła zagrożenie pod bramką Abramowicza. Polski bramkarz znów musiał się wykazać przy strzałach Elyounoussiego i Claessona. Później jeszcze niecelny strzał oddał Achouri. Z czasem Jagiellonia opanowała sytuację i nieco uspokoiła grę. Sama również odważniej konstruowała akcje. Po 30 minutach Afimico Pululu nabił piłkę w rękę ustawionego we własnej szesnastce Diksa. Sędzia nie odgwizdał jednak karnego. Duńczycy mieli wtedy coraz większe problemy. Kontuzji bez kontaktu z rywalem doznał lider środka pola Thomas Delaney i niedługo później zmienił go Froholdt. Pod koniec pierwszej połowy znów ruszyli nieco mocniej. Co rusz straszyli Jagiellonię uderzeniami z daleka, ale brakowało celności. Najlepszą okazję w 44. minucie zmarnował Claesson. Huknął po ziemi z ostrego kąta, a piłka minęła dalszy słupek. Pierwsza część spotkania skończyła się zatem jednobramkowym prowadzeniem Kopenhagi, choć mogło być znacznie gorzej. Jagiellonia zaskoczyła. Tego nikt się nie spodziewał. Co za mecz! Krótko po wznowieniu gry pod bramką Jagiellonii znów zrobiło się niebezpiecznie. Potężny strzał z daleka oddał Goczoleiszwili, ale ofiarnie rzucił się Abramowicz. Przy następnym uderzeniu z bliska Elyounoussiego nie miał już jednak szans. Na szczęście wcześniej na spalonym był dośrodkowujący Achouri i gol nie został uznany. Wydawało się, że pewnie zmierza po drugą bramkę, a tymczasem do siatki trafili gracze z Podlasia. W 53. minucie po składnej akcji skrzydłem z Listkowskim płaskie dośrodkowanie posłał Joao Moutinho, a defensywę gospodarzy kompletnie zaskoczył Pululu. Angolczyk złożył się do efektownej piętki i mieliśmy wyrównanie. Gol tylko podrażnił Duńczyków i wciąż atakowali ze sporym animuszem. W 63. minucie sam na sam z Abramowiczem stanął Achouri i pokonał go pewnym strzałem po ziemi. Na szczęście Tunezyjczyk znów był na spalonym i sędzia gola ponownie gola anulował. Z drugiej strony boiska również zrobiło się gorąco. Po podaniu Tomasa Costy przed szansą na drugiego gola stanął Pululu. Tym razem lepszy okazał się dobrze ustawiony w bramce Trott. Z czasem ataki Kopenhagi słabły, a w jej szeregach rosła frustracja. Sędzia do podstawowego czasu gry doliczył aż siedem minut i dosłownie w ostatniej stał się cud. Fatalny błąd defensywy Kopenhagi wykorzystał Darko Churlinov. Po długim wznowieniu Abramowicza i przegranej główce przez obrońców Kopenhagi, piłkę sytuacyjnie zgrywał Pululu. Ta trafiła wprost pod nogi Macedończyka, który stanął sam na sam z Trottem. Dokładnym uderzeniem wykończył akcję po ziemi i sensacyjnie trafił na 2:1. Po chwili sędzia zakończył mecz i Jagiellonia odniosła zupełnie nieoczekiwany triumf.

SOURCE : sport_pl
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS