Home/sports/Po tym pytaniu Piesiewicz sie zdenerwowa. "Trzaskowski moze a ja nie"

sports

Po tym pytaniu Piesiewicz sie zdenerwowa. "Trzaskowski moze a ja nie"

Wstydem jest sprzedawanie informacji z zarzadu czy z prezydium dziennikarzom. Taki ktos musi nie miec honoru. Musi byc maym czowiekiem. Taka osoba powinna po prostu zrezygnowac. Nikt nie lubi donosicieli - grzmi w rozmowie ze Sport.pl Radosaw Piesiewicz. ukasz Jachimiak pyta prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego o wszystkie kontrowersje zwiazane z jego dziaalnoscia w sporcie.

By Łukasz Jachimiak | October 17, 2024 | sports

Radosław Piesiewicz: Nie schował ani nie został schowany – po prostu obserwowałem sytuację. Od 14 sierpnia, gdy wystąpiłem w TVN-ie w "Faktach po Faktach", nie dałem żadnego wywiadu. Wtedy byłem chory, miałem 39 stopni gorączki, a mimo to od przylotu z igrzysk, z Paryża, trzeci dzień z rzędu byłem aktywny w mediach. Ale szybko dotarło do mnie, że nie warto, że to są media stricte polityczne i że dla nich nie liczy się prawda i nie liczy się nic innego niż tylko to, żeby zniszczyć mnie, moją rodzinę i instytucję, którą kieruję. - Impuls. Tamtego dnia ktoś zaatakował słownie moją żonę. To było przed wywiadem. Wie pan, ja to ja, ale rodzina jest dla mnie święta – żona i dzieci są ponad wszystkim. Na moją małżonkę na ulicy zaczął się drzeć jakiś mężczyzna, żona uciekła, wsiadła do samochodu, przyjechała cała roztrzęsiona, zapłakana. To była bardzo traumatyczna sytuacja. - Atak na moją żonę był dla całej naszej rodziny naprawdę bardzo ciężki. Wie pan, w wywiadach na żywo czasami coś przychodzi do głowy i człowiek to mówi. Nie da się tam wszystkiego zaplanować. A tamten wywiad był bardzo polityczny. Bardzo. - A jak dzisiaj byśmy na to spojrzeli? Czy nagonka na mnie była krótkotrwała, czy jednak jest długotrwała, bo ciągle trwa, już ponad dwa miesiące? - Tak, to nagonka. Natomiast to nie było schowanie się. Ja po prostu starałem się najpierw rozmawiać z ludźmi z , członkami zarządu, osobami, które mi zaufały i mnie wybrały na prezesa. Ci ludzie byli dla mnie najważniejsi, dlatego im należało się pierwszeństwo w tej komunikacji. Te rozliczenia pracownicy PKOl-u przygotowali w zaledwie miesiąc po igrzyskach wykonując gigantyczną pracę i za to im dziękuję. Oraz dodaję, że poprzednie ekipy z igrzysk rozliczały się dopiero w następnego roku. W czasie tej ogromnej pracy całego PKOl-u telewizja, internet i prasa polityczna próbowały zniszczyć mnie, moją rodzinę i właśnie PKOl. Dla mnie ważny był PKOl, ale jeszcze ważniejsze, najważniejsze, było to, żeby żona i dzieci wyszli z tego wszystkiego bez szwanku. - Na ile się to udało? Dopiero czas pokaże. W każdym razie ja mimo naprawdę trudnej sytuacji wcale się nie schowałem. Z dziennikarzami politycznymi szybko przestałem chcieć rozmawiać, natomiast dziennikarze sportowi się nie zgłaszali. - Spróbowałem na początku, zaraz po igrzyskach, wyjść do dziennikarzy i liczyłem, że będą obiektywni. Szybko zauważyłem, że to nie ma sensu, więc się z rozmów wycofałem. Nie mówiłem nigdy, z będę dostępny 30 września tylko że PKOl odniesie się do wszystkich kwestii do 30 września. Poza tym, dziennikarzy interesowały tylko wątki podrzucane przez ministra , a nie faktyczne zrozumienie sytuacji. A dzisiaj musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, ile z tego było prawdą. - Też chciałbym to wiedzieć. - Ja wiem, że tak mówią. Przykre to jest. Ale wie pan co? Cieszę się, że konstytucyjny minister tak bardzo się interesuje, ile zarabia prezes Piesiewicz. - Chcę powiedzieć jedno: tak, ja zarabiam, mając umowę o pracę. Zawsze to powtarzałem i będę powtarzał – mnie nie interesują jakieś geszefty, ja chcę jedynie dostawać normalną pensję za to, że poświęcam cały swój czas i w pełni oddaję siebie. A czy zarabiam dużo, czy mało, to już jest kwestia subiektywna. - W ubiegłym roku prezesem byłem przez mniej miesięcy – od maja, a nie od stycznia, jak teraz. - No nie było najlepiej, tak bym to najdelikatniej powiedział. Moją umowę podpisałem z osobami uprawnionymi. Tyle, ile mi wpływa na konto, zostało pokazane w raporcie. Tu nie ma pół grosza kłamstwa. To po pierwsze. A po drugie: nie wziąłem, nie biorę i nie będę brał żadnych prowizji czy premii w Polskim Komitecie Olimpijskim. - Nie brałem. - Ale za chwilę będzie wyższa. Na koniec roku każdemu z nas przecież mniej wpływa, bo to podatki regulują. I tak, otrzymuję ją co miesiąc. - W porządku, przy moich dochodach koszty podatkowe są spore. I jeszcze raz: trudno mi powiedzieć, czy zarabiam dużo, czy mało, natomiast wiem, że nie ma nic nadzwyczajnego w uczciwym zarabianiu pieniędzy. - Nieprawda. Na prezydium pierwszym albo drugim, w każdym razie w maju 2023 roku, skarbnik podniósł temat mojego wynagrodzenia i wszyscy zagłosowali, że są za wynagrodzeniem dla mnie. - Wiedzieli, że na moje wynagrodzenie i na wynagrodzenia wszystkich osób, które pracują w PKOl-u komitet będzie wydawał co miesiąc o 200 tysięcy złotych mniej niż wydawała poprzednia ekipa. Mówię o całym budżecie na wydatki, o całej kwocie na płace. Zarząd zatwierdził budżet, w tym też kwotę na płace. - Tak, podobno zwolniłem aż 80 proc. załogi. To nie jest prawda. Ale było w PKOl nadzatrudnienie. Teraz pracuje tu mniej osób i okazuje się, że PKOl działa, prawda? Powiem tak: było kilka osób pozatrudnianych z różnych opcji politycznych i ze wszystkimi rozstaliśmy się za porozumieniem stron. Nie, z kilku. I myślę, że dlatego jestem bardzo niewygodny dla wszystkich. - Bardzo! - A skąd pomysł, że ja miałem takie marzenie? - Ciągle tak uważam i ciągle będę to powtarzał. Natomiast słyszałem, że dostałem kilka propozycji, o kandydowaniu na prezydenta, a prawda jest taka, że nigdy od nikogo nie dostałem takiej propozycji. - Ale jakim środowisku politycznym pan mówi? - Dlaczego akurat Prawo i Sprawiedliwość? Nie należę do partii. To jest jakiś temat zastępczy wśród dziennikarzy. Gdyby jednak tak było, że jakieś środowisko widziałoby we mnie kandydata na prezydenta, to byłaby dla mnie ogromna duma. Ale ja wiem, że to nie jest tak, że z dnia na dzień można się stać politykiem. Choć nie ukrywam, że w ostatnich tygodniach zacząłem się bardzo szybko uczyć, jak być politykiem. Na sobie. W każdym razie PKOl jest apolityczny i to jest najważniejsze. Ja z każdym rozmawiam i będę rozmawiał o tym co i jak można w polskim sporcie poprawić. Do swojej wizji przekonałem ludzi z różnych środowisk, z ludźmi z różnych środowisk współpracuję, dzięki czemu zostałem prezesem PKOl-u. I chcę nim być nadal. - Dziś trudno odpowiedzieć. Na razie na pewno chcę, żeby ta moja kadencja była uznana za jedną z lepszych w historii komitetu. - Kto to powiedział? - Opozycja miałaby mieć aż 20 procent? To są zawyżone dane. - Nie, to będzie firma prywatna. Nie jestem żebrakiem. A ten kto tak mówi, powinien zrezygnować z funkcji w zarządzie, jeśli ma choć trochę honoru. Bo wstydem nie byłoby nawet żebranie o pieniądze na nagrody dla olimpijczyków, za to na pewno wstydem jest sprzedawanie informacji z zarządu czy z prezydium dziennikarzom. Taki ktoś musi nie mieć honoru. Musi być małym człowiekiem. Taka osoba powinna po prostu zrezygnować. Nikt nie lubi donosicieli. Jeszcze raz: jeżeli ktoś się nie podpisuje pod tym, jak pracuje cały PKOl, to niech odejdzie. Przecież nikogo tu na siłę nie trzymam. I niech się nikt nie martwi – nagrody olimpijczykom będą wypłacone [gala jest zaplanowana na 15 listopada - red.]. - Nie ma takiej potrzeby. - Pieniądze wpływają i będą wpływać. I będą zabezpieczone. - Tak, bo niektóre spółki postąpiły niezgodnie z zapisami umów. Ale sprawami zajmują się prawnicy, ja szczegółów nie znam. Wiem jedno – jeśli ktoś nie wywiązał się z umowy, to na pewno będziemy dochodzili swoich praw. - Oczywiście! Ja, jako Radosław Piesiewicz, domagam się sprawiedliwości. - Nie, ja osobiście. - Przeprosin za zniesławienie i wpłaty konkretnej kwoty na cel społeczny. - 50 tysięcy złotych. - Tak, jeszcze z jedną z redakcji. - Zostawmy to tak, jak powiedziałem. Podkreślam tylko, że pozew dotyczy redakcji, a nie konkretnego dziennikarza. Tu materiał dowodowy jest jeszcze analizowany. - Nie jemu. - Sądowi. Jeśli sąd mnie poprosi, to oczywiście, że wszystko pokażę. Jednak to minister Nitras musi wykazać, że pomawiał w oparciu o jakieś fakty. - NIK ma prawo kontrolować i bardzo dobrze, że nas sprawdza – niech to robi. - Nie, zdaje się, że KAS skończy swoje prace u nas w grudniu. Ale zawsze mogą to przedłużyć. To są kontrole wszczęte na wniosek ministra sportu. Ale w porządku, my to traktujemy normalnie, niech się te kontrole odbędą, a zobaczymy, co będzie, jeżeli nie będzie żadnych nieprawidłowości. Ja mam też teraz kontrole swojej działalności, mam kontrole jako osoba prywatna i rozumiem, że państwo musi sprawdzać obywateli. A że akurat równolegle sprawdza mnie jako osobę prywatną, koszykówkę i PKOl? Przypadek? Nie sądzę. - Nie ma przepisu prawnego, który by mówił, że środki ze spółek skarbu państwa są publiczne. NIK bada tylko środki publiczne. - To było, jest i będzie. Było tak w roku 1995, było w 2005 i 2015, będzie w 2025 i pewnie też w 2035. Wie pan dlaczego? Bo nikt w Sejmie i Senacie nie będzie zainteresowany, żeby to zmienić. Obietnic i prób było wiele, ale zawsze każda kolejna ekipa rządząca i jej politycy będą wykorzystywali spółki skarbu państwa. PKOl stracił w ostatnich tygodniach wsparcie spółek z udziałem skarbu państwa, bo taka była polityczna decyzja. Po to była wywołana ta cała burza, żeby spółki wypowiedziały nam umowy. Wie pan, jakie uzasadnienie wypowiedzenia umowy dostaliśmy od Krajowej Grupy Spożywczej? Takie, że ceny cukru znacznie spadły [PKOl był wspierany przez markę Polski Cukier - red.]. pięć czy siedem dni później okazało się, że w Szczecinie ceny cukru tak bardzo urosły, że tej spółce opłacało się zostać sponsorem Pogoni. To jest polityczne czy nie? - A ja bardzo mocno kibicuję Legii Warszawa i kompletnie niezrozumiałe są dla mnie ataki ministra na Legię. - Moim zdaniem dwója z minusem, nie więcej! - Pięknie pan to ujął, zgadzam się w stu procentach! Gdyby jeszcze toczył wojny o polski sport, byłoby super. On jednak wojuje z polskim sportem, a to jest niewybaczalne. - Uuu... - Jeśli tak pan uważa, jeżeli taka jest pańska opinia, to proszę bardzo, ja nie mam z tym problemu. - Krótki lont? - Źle pan to odebrał. Jeżeli ktoś wysiada z samolotu albo nawet nie zdąży wsiąść do tego samolotu i wrócić do Polski, a już czyta o sobie same kłamstwa, to co ma zrobić? Jak pan by zareagował na moim miejscu? - Wątpię. - Ja nie trzymam ciśnienia? Powiem panu, że dużo przepracowałem i się zmieniłem. - Oj, wtedy się działo, tak! - A to było złe czy dobre? Pozwoli pan, że ja sam odpowiem: to było prawdziwe. Można mi zarzucić wiele, ale jak jestem gdzieś, to jestem całym sobą. Od A do Z! - Bo ja kocham tych chłopaków! - , Michał Sokołowski, Przemek Zamojski i wielu innych potwierdziłoby panu, że dla nich zrobiłbym wszystko. - Nie, to nie jest akcja ratunkowa. Odpowiem panu absolutnie szczerze: przed świętami Bożego Narodzenia 2023 chciałem rozpisać przyspieszone wybory, bo już za dużo pracy miałem jako prezes i PKOl-u, i koszykówki. Później rozmawiałem z zarządem, że zrobię to przed igrzyskami, ale jeden z zawodników prosił mnie, żebym poczekał, tłumaczył, że reprezentacja ma szanse pojechać na igrzyska i że może z moim szczęściem, ze mną na pokładzie, to się uda. W końcu na igrzyskach mieliśmy jedną drużynę, 3x3, liczyłem na to, że będzie medal i sam chciałem jeszcze zostać. W każdym razie ten mój ruch po igrzyskach, ta rezygnacja, to nie było coś nagłego, tylko to był powrót do wcześniejszych planów. Lada dzień w koszykówce będziemy mieli wybory i dobrze, bo dzięki mojej pracy Polski Związek Koszykówki ma budżet ponad 70 mln złotych rocznie i tam potrzebny jest ktoś, kto będzie mógł się w pełni poświęcić koszykówce i dalej ją rozwijać. Ja nie mogę. - Na ten moment nie jestem w stanie określić całej kwoty. - Te 50 milionów to kwota na 30 września, a dopiero na koniec roku albo na początku przyszłego roku będziemy mogli podać budżet na cały rok. Jak przychodziłem do PKOl-u to polska siatkówka miała 100 milionów, a tu było niecałe 30 mln rocznie, włącznie z dotacjami dla dwóch związków sportowych, których PKOl nie był beneficjentem. - Chudą? - Pamiętam, że użyłem słowa chora. I od momentu przyjścia do PKOl rozpoczęliśmy jej uzdrawianie. Ale pytanie jest takie: ile ja wtedy, na początku, miałem pensji? - A pamięta pan, że od razu przyprowadziłem pierwszych sponsorów? - Nie podtuczyłem, a uzdrowiłem. Instytucja pierwszy raz w historii pozyskała środki, które zostały przekazane w 50 proc. do związków sportowych. - To nie jest pośrednictwo. To złe słowo. - To jest wspólna oferta, gdzie my rozliczamy umowy, które są między PKOl-em a spółkami i PKOl-em a związkami sportowymi. - Gdzie tak było? - Ja może odpowiem inaczej: wiem, że Adam Korol za to, co wyświadczył, dostał już za pół roku w 2024 roku tyle, ile dostał za cały 2023 rok. A co będzie dalej, to zobaczymy, bo na razie umowy z nami są rozwiązane, ale za drugie półrocze będziemy się rozliczać. W każdym razie my umowy nie możemy pokazać. Ale może Adam Korol będzie mógł pokazać? Jeśli tak, to niech pokaże te 5 procent. - O to trzeba pytać pana prezesa banku. - To jest przekłamanie. Byłem w Radzie Nadzorczej Pekao TFI. To jest towarzystwo funduszy inwestycyjnych. Żeby się tam dostać, trzeba mieć zgodę Komisji Nadzoru Finansowego. Jeżeli ktoś ma takie dokumenty i ma doświadczenie, to ma szansę zasiadać w takiej radzie. To coś zupełnie innego niż bank Pekao SA. - To co robi każdy członek organu nadzoru w spółce prawa handlowego. Brałem udział w posiedzeniach Rady, która podejmowała decyzje przewidziane statutem Spółki. Dla Pana wiedzy, byłem już kiedyś w Radzie Nadzorczej w prywatnym funduszu inwestycyjnym, to była spółka giełdowa. Chyba nawet byłem przewodniczącym Rady. Moje doświadczenie, jeśli chodzi o fundusze inwestycyjne jest bardzo duże. - Nie zrezygnowałem, zostałem odwołany. - A to trzeba zapytać zarządu banku. - Mnie to nie interesuje. Ja wiem, jakie ja mam kwalifikacje i reszta się dla mnie nie liczy. A mówienie, że jestem, takim niesamowitym przyjacielem pana Sasina to przesada. Gdybym był takim fantastycznym przyjacielem byłego ministra aktywów państwowych, to dlaczego nie zostałem prezesem żadnej spółki skarbu państwa? - 10 tysięcy złotych miesięcznie to tak dużo? - To też jest kwota przekłamana i to dosyć mocno, proszę mi wierzyć. Generalnie wokół mnie jest mnóstwo półprawd. - Dobra, od początku: przy lotach na igrzyska była specjalna ścieżka – taka sama dla wszystkich. I dla prezesa Piesiewicza, i dla sportowców. Rozważaliśmy salonik VIP, ale on jest po prostu za mały na grupy sportowców, które odlatywały na igrzyska. Dlatego wspólnie z PPL opracowaliśmy szybką ścieżkę przejścia naszej reprezentacji. Natomiast w innych przypadkach korzystałem z vip line’ów, korzystając z tego, że moi poprzednicy podpisali taką umowę i też z tego korzystali. Dla mnie to było udogodnienie, dzięki któremu dużo szybciej mogłem się dostać do samolotu. Tak szybko, że na lotnisko mogłem przyjechać na 20 minut przed odlotem. Ot, cała historia. - Nie ja, tylko żona. Zapłaciła za siebie i za nasze dzieci. - Te 90 tysięcy dolarów to wpłata dotycząca umowy między PKOl-em a moją małżonką. To jest tak zwana kaucja. Tak jak pan zostawia w hotelu kaucję. Jeśli jest jakiś wydatek związany z podróżą mojej żony czy moich dzieci, to wtedy PKOl potrąca tę kwotę z tych 90 tysięcy dolarów. - Nie. - To była kampania naszego sponsora i jako prezes po prostu wziąłem w niej udział. Zbigniew Boniek też ma żałować, że wziął udział w kampanii Play? Albo Rafał Trzaskowski ma żałować, że promuje Warszawę? - Pan Trzaskowski może za pieniądze publiczne, a ja nie mogę na prośbę i na koszt prywatnego sponsora. Bo? - Ale taką kampanię wymyślił sobie jeden z naszych sponsorów, zapytał mnie czy ja też mogę wystąpić, ja się zgodziłem i nie widzę w tym nic złego. - Jak człowiek pracuje, jak coś robi, to popełnia błędy. Mniejsze, większe, ale popełnia. Jednak najważniejsze jest to, że taki człowiek działa, że podejmuje decyzje. Tak jest! - Myślę, że to czas nas najlepiej ocenia. Z perspektywy czasu będzie można ocenić, co i jak zrobiłem. Dziś uważam, że choćby Dom Polski, który pierwszy raz w historii zorganizowaliśmy na igrzyskach, był sukcesem, a słyszę, że to była rezydencja Piesiewicza. Jak czuli się tam kibice się i sportowcy, czuli się dumni z tego, że są Polakami. Zorganizowaliśmy świetne miejsce. Byłem tam kilkanaście razy, odbyłem tam mnóstwo ważnych spotkań, ale to nie była moja rezydencja. - Eurosport dostał taką samą ofertę i TVP dostała taką samą ofertę. Polsat skorzystał, inni nie. - Nie, nie zapłacił, tak jak inne media, które tam pracowały. Powtarzam: Eurosportowi i TVP też proponowaliśmy utworzenie studiów w Domu Polskim. Eurosport nie chciał, bo miał swoje studio w innym miejscu w Paryżu, choć też często bywali w Domu Polskim i realizowali swoje materiały, a TVP też nie skorzystała. - To jest osoba, która zna się na zarządzaniu biznesem gastronomicznym, bo ma wieloletnie doświadczenie. Niestety, z ważnych przyczyn osobistych pani Julita zmieniła swoje priorytety i zdecydowała, że jednak nie może w ten projekt zainwestować. Dlatego oddała udziały po cenie nominalnej. PKOl nic na tym nie stracił. - A Bachański nie? - Ale słyszałem, że to jest mój człowiek. - O, to pięknie brzmi! A mówiąc serio: to są wybory demokratyczne. - Nie, nikomu nie będę życzył zwycięstwa, ja po prostu chcę, żeby koszykówka się rozwijała. Czy wygra Koszarek, czy pani Ela Nowak, czy prezes Bachański, czy pan Kenig, czy pan Jakubowski, dla mnie najważniejsze jest, żeby kontynuowana była praca, którą wykonałem w ostatnich sześciu latach zmieniając polską koszykówkę i wprowadzając ją na najwyższy poziom w naszej historii. - Ja już nie wiem, kogo popiera pan Gortat – może i pana Jakubowskiego, i pana Keniga – ale jeśli wygra któryś z nich i będzie chciał się ze mną spotkać, zapytać o radę, to będę do dyspozycji. Zawsze! Bo dla mnie koszykówka jest bardzo ważna, poświęciłem jej ważny rozdział swojego życia, zrobiłem wszystko, żeby była w miejscu, w którym jest i zrobię co tylko będę mógł, żeby dalej się rozwijała. Za żadnym z kandydatów nie lobbuję, natomiast bardzo się cieszę, że związek zostawiam w tak dobrej kondycji, że jest aż pięciu chętnych do przejęcia po mnie schedy. Jak kandydowałem pierwszy raz, to miałem jednego rywala, a jak cztery lata później startowałem po drugą kadencję, to widocznie tak dobrze rządziłem, że nie było nikogo, kto chciałby ze mną powalczyć. Mogę być i jestem z tego dumny.

SOURCE : sport_pl
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS