sports
Nadchodza wybory przewrot w polskim zwiazku "Nie moze byc maszynka do gosowania"
- Nie jest tak ze kontaktuje sie wyacznie z osobami ktore mi przytakuja. Proponuje wspoprace tym ktorzy niekoniecznie sie ze mna zgadzaja takim z ktorymi moge prowadzic ciekawe dyskusje o koszykowce. Uwazam ze w PZKosz trzeba przywrocic demokracje i niezaleznosc. Zarzad nie moze byc maszynka do gosowania pod dyktando prezesa jak miao to miejsce w ostatnim czasie - mowi w rozmowie z Interia Sport kandydat na prezesa PZKosz Filip Kenig.
- Nie jest tak, że kontaktuję się wyłącznie z osobami, które mi przytakują. Proponuję współpracę tym, którzy niekoniecznie się ze mną zgadzają, takim, z którymi mogę prowadzić ciekawe dyskusje o koszykówce. Uważam, że w PZKosz trzeba przywrócić demokrację i niezależność. Zarząd nie może być maszynką do głosowania pod dyktando prezesa, jak miało to miejsce w ostatnim czasie - mówi w rozmowie z Interia Sport kandydat na prezesa PZKosz Filip Kenig. Jakub Żelepień, Interia: Po co panu prezesura? Filip Kenig, kandydat na prezesa PZKosz: Na pewno nie po to, żeby kolekcjonować ordery i tytuły. Chcę zmieniać PZKosz i działać na rzecz polskiej koszykówki. Fotel prezesa to najlepsze ku temu miejsce. Co nie działa w polskiej koszykówce? Bo skoro chce pan ją zmieniać, to zakładam, że coś pańskim zdaniem nie działa. No tak, gdyby wszystko działało, nie startowałbym w wyborach. Widzę, że są problemy i uważam, że jestem odpowiednią osobą, aby zacząć je rozwiązywać. No to konkretnie. Co "leży" w polskiej koszykówce? Leży masowość. Bardzo mało dzieci uprawia koszykówkę, na przykład w kategorii U-19 dziewczynek mamy 30 drużyn w skali całego kraju. To jest tragedia. W większych miastach są prywatne akademie, ale ich działanie nie jest skoordynowane ze związkiem, przez co wychowujemy bardzo mało koszykarzy i koszykarek. PZKosz tworzy dziś więcej barier, niż daje możliwości. Nie mając dołu piramidy, nigdy nie stworzymy klienta na produkt, jakim jest koszykówka. Najlepszymi odbiorcami tej dyscypliny są bowiem ci, którzy uprawiali ją choćby amatorsko. Nie ma pan wrażenia, że chce zawracać kijem Wisłę? Nad polskim sportem bardzo mocno unosi się duch działaczowski rodem z lat 90., pańska chęć gwałtownych zmian wcale nie musi się spodobać. To prawda, działaczowski klimat, jak pan to ujął, jest obecny, ale z drugiej strony w ostatnim czasie trafiło do koszykówki trochę młodych ludzi. Mają otwarte głowy, chcą się dokształcać i rozwijać. Zapotrzebowanie na zmiany jest, tego jestem pewien. Trzeba się tylko trochę postarać. Zapowiada pan, w razie zwycięstwa w wyborach, uniezależnienie ligi od związku. Koszykarska ekstraklasa miałaby być według pańskiej wizji osobnym tworem. PZKosz przestałby być jej właścicielem. Trzeba sobie zadać pytanie, co jest lepsze dla ligi i dla związku. Czy związek ma jakieś korzyści z tego, że zarządza ligą, która kuleje, czy lepiej byłoby jednak oddać stery profesjonalnym, dobrze działającym klubom, które tworzą atrakcyjny produkt dla kibica. Czy to jest do zrobienia? Wydaje mi się, że tak, zresztą postulują to same kluby. Jestem zwolennikiem tego pomysłu i będę starał się wcielić go w życie, chyba że zarząd go zablokuje. W gestii PZKosz pozostawiłbym natomiast takie sprawy, jak decydowanie w sprawie zawodników z polskim paszportem. Gdyby wszystko działało, nie startowałbym w wyborach. Widzę, że są problemy i uważam, że jestem odpowiednią osobą, aby zacząć je rozwiązywać. ~ Filip Kenig Słyszałem, że dzieli pan swój czas pomiędzy Polskę i Hiszpanię, pomieszkując tu i tam. Jak rozumiem - ewentualne zwycięstwo w wyborach oznaczałoby, że wróciłby pan na stałe do Polski? Tak, musiałbym być w Polsce zdecydowanie więcej niż teraz. Siedziba związku mieści się w Warszawie i to właśnie w tym mieście zamieszkałbym. Jestem gotowy na to poświęcenie, pomimo tego, że wywróci to do góry nogami relacje rodzinne i biznesowe. Miałem tego świadomość od samego początku. Wiem, co robię. Buduje pan już swoją koalicję w PZKosz? To normalne, że gdy wygrywa się wybory, trzeba mieć zarząd, który będzie pomagał w przeprowadzaniu zmian. Ja takie rozmowy już prowadzę, chcę się jak najlepiej przygotować. Nie jest jednak tak, że kontaktuję się wyłącznie z osobami, które mi przytakują. Proponuję współpracę tym, którzy niekoniecznie się ze mną zgadzają, takim, z którymi mogę prowadzić ciekawe dyskusje o koszykówce. Uważam, że w PZKosz trzeba przywrócić demokrację i niezależność. Zarząd nie może być maszynką do głosowania pod dyktando prezesa, jak miało to miejsce w ostatnim czasie. To pstryczek w nos poprzednika? Nie, nie o to chodzi. Mój poprzednik, prezes Piesiewicz, ma silny charakter i forsuje swoje pomysły. Ja jestem po prostu inny, bardziej koncyliacyjny. Wolę wysłuchać głosów z różnych środowisk, przeanalizować wszystkie możliwe rozwiązania. Jak pan ocenia pracę prezesa Piesiewicza w PZKosz? Źle. Jego zwolennicy podkreślają, że w koszykówce pojawiło się dzięki niemu dużo pieniędzy, ale problem polega na tym, że ich nie widać. Dyscyplina nie rozwinęła się, środki nie zostały wykorzystane. Radosław Piesiewicz przejechał się po koszykówce jak walec i skłócił środowisko. Wystarczy wspomnieć chociażby sprawy z Marcinem Gortatem czy Adamem Waczyńskim. Uważa pan za biznesowo słuszne mocne wiązanie się ze spółkami Skarbu Państwa? To nie jest ani czarne, ani białe. Związek musi korzystać z programów ministerialnych, te pieniądze są mu bardzo potrzebne. Co do środków ze spółek Skarbu Państwa - skoro już są, głupotą ze strony zarządu byłaby rezygnacja z nich. To, co musi się jednak zmienić, to transparentność. Chcę, aby wszystko było jasne i przejrzyste. W takiej sytuacji można nawet myśleć o zwiększeniu wpływów z tego tytułu. Mam mnóstwo marketingowych pomysłów, które chciałbym przedstawić spółkom. A co z pieniędzmi prywatnymi? Ten sektor jest dziś zupełnie zaniedbany, a uważam, że niesłusznie. Są dwie możliwości: albo znajdziemy fanatyka koszykówki, który będzie chciał pomóc związkowi, albo zaproponujemy coś ciekawego firmie, która będzie liczyła na zwrot z konkretnej inwestycji. Dziś koszykówka - w formie, w której działa w Polsce - nie jest jednak atrakcyjnym miejscem dla takich przedsiębiorstw. Zamierzam przestawić dyscyplinę na odpowiednie tory i przyciągnąć do niej prywatnych sponsorów. To uniezależniłoby PZKosz od rozgrywek politycznych. Mój poprzednik, prezes Piesiewicz, ma silny charakter i forsuje swoje pomysły. Ja jestem po prostu inny, bardziej koncyliacyjny. Wolę wysłuchać głosów z różnych środowisk, przeanalizować wszystkie możliwe rozwiązania. ~ Filip Kenig Kto zasiądzie u pana w hipotetycznym zarządzie? Na pewno chcę, żeby znalazły się w nim osoby wskazane przez największe związki okręgowe. To ważne, aby wsłuchiwać się w głos z terenu. Oprócz tego chcę mieć na pokładzie specjalistów z dziedzin, w których PZKosz kuleje. Mam na myśli marketing, zarządzanie finansami, komunikację i tak dalej. Widziałbym w zarządzie również Grzegorza Bachańskiego w charakterze osoby odpowiedzialnej za relacje z FIBA i organizację mistrzostw Europy. Ma w tym duże doświadczenie i odpowiednie kompetencje. A Marcin Gortat? Łączą go z panem serdeczne relacje. Gdy zostanę prezesem, na pewno relacje Marcina ze związkiem znacznie się poprawią. Mam nadzieję, że zasypię podziały, które w ostatnich latach powstały w polskiej koszykówce. Nie zamierzam natomiast proponować Marcina Gortata jako członka zarządu. On sam również nie ma takich ambicji. Chcę tylko tego, aby był traktowany jako legenda polskiego basketu, bo na takie miano zasługuje. Rozmawiał Jakub Żelepień, Interia Korzystanie z portalu oznacza akceptację Regulaminu . Prywatność . Copyright by INTERIA.PL 1999 - 2024 . Wszystkie prawa zastrzeżone.
PREV NEWSWielki sukces modej Polki. Bedzie ogromny awans
NEXT NEWSSensacyjne wiesci ws. przyszosci Mariusza Rumaka. "Zdziwio mnie to"
To koniec Zalewskiego w Romie. "Decyzja podjeta"
Nicola Zalewski popeni fatalny bad w niedzielnym hicie Serie A z Interem przez co jego zespo poleg 01. Byo to spore rozczarowanie dla kibicow zwaszcza ze niespodziewanie dosta szanse gry w podstawowym skadzie. "Jestes tragedia" - pisali w mediach spoecznosciowych twierdzac nawet ze powinien... wracac do Polski. Dziennikarz Dominik Guziak wyjasni ze to zdarzenie prawdopodobnie zakonczy kariere zawodnika w Rzymie.
By Hubert Pawlik"Smutno sie patrzy". Otwarcie krytykuje nowe zasady
Miedzynarodowa Federacja Tenisowa ITF ogosia ze od 1 stycznia 2025 roku dozwolony bedzie coaching na korcie. Decyzja spotkaa sie z ostra krytyka kanadyjskiego zawodnika Denisa Shapovalova ktory uwaza ze zmiana ta narusza istote tenisa.
Liga Mistrzow 600 z bonusu w Superbet za typ na wygranego dowolnego meczu
Juz dzis wraca Liga Mistrzow a wraz z nia promocja bukmachera Superbet. Dzieki niej gracz moze otrzymac nawet 600 z w bonusie jezeli poprawnie wskaze zwyciezce dowolnego meczu 3. kolejki UEFA Champions League. Jakie sa warunki
Jeszcze nie wszystko stracone. Swiatek moze wrocic na tron SCENARIUSZE
Iga Swiatek stracia panowanie w rankingu WTA. Tron odebraa jej najwieksza rywalka - Aryna Sabalenka. W Rijadzie panie po raz kolejny powalcza o prowadzenie w swiatowym notowaniu lecz przed Polka bardzo trudne zadanie. Co musi sie stac by wrocia na szczyt Oto mozliwe scenariusze.
Ogromny sukces 17-letniej Polki. Nowa Swiatek "Jestesmy zupenie inne"
- Iga jest dla mnie wzorem do nasladowania inspiruje sie nia w sferze poruszania po korcie jej fizycznosci. Jesli chodzi o porownania to jestesmy zupenie inne - powiedziaa Monika Stankiewicz ucinajac porownania jej do Igi Swiatek.
By Paweł MatysHiszpanskie media pod wrazeniem "Lewego". Jest lepszy od innych gwiazd
Robert Lewandowski przewyzsza Harry'ego Kane'a i Kyliana Mbappe stanowiac najwiekszy atut klubu przed nadchodzacymi starciami z Realem Madryt i Bayernem Monachium.