Static Ad
Static Ad
Blogs
Home/sports/Maja Dziarnowska Kontuzja pozwolia mi z lekkoscia wystartowac w igrzyskach

sports

Maja Dziarnowska Kontuzja pozwolia mi z lekkoscia wystartowac w igrzyskach

Zeglarka Maja Dziarnowska do ostatniej chwili nie wiedziaa czy wystartuje w igrzyskach we Francji z powodu kontuzji. Finalnie w klasie iQFOiL zajea osme miejsce. Sama przyznaa ze paradoksalnie uraz doda jej lekkosci i odciagna mysli od presji olimpijskiego debiutu.

December 24, 2024 | sports

Na miesiąc przed igrzyskami olimpijskimi doznała pani kontuzji. Jak poważny był to uraz, czy było zagrożenie, że nie wystartuje pani we Francji? Maja Dziarnowska: Kontuzja zdecydowanie była bardzo poważna i do samego końca nie wiedziałam, czy wystartuję. Przez ostatni miesiąc przed igrzyskami praktycznie nie pływałam, bo mój bark był niestabilny po zwichnięciu. Byłam pod stałą opieką lekarzy i to oni tak naprawdę podejmowali ryzyko i odpowiedzialność za to, czy jestem sprawna, czy nie. Moim zadaniem była rehabilitacja i wzmacnianie tego, co zostało z barku. Udało się to załagodzić na tyle, żebym wystartowała. W Marsylii miałam fizjoterapeutę, który był ze mną na motorówce i pomagał mi oklejając rękę "tejpami", żebym mogła funkcjonować na wodzie. To było dla mnie duże wyzwanie, także mentalne. Niewiedza do samego końca, czy pojadę, czy nie, była bardzo trudna, szczególnie biorąc pod uwagę to, że za mną były cztery lata przygotowań i długie oczekiwania na igrzyska. Z jednej strony była to trudna sytuacja, ale z drugiej ucząca i hartująca. ZOBACZ TAKŻE: Mistrzostwa świata juniorów w klasie iQFoil: Lewiński brązowym medalistą Kontuzja pomogła trochę odciągnąć myśli od presji związanej z debiutem olimpijskim? Tak myślę. Moją strategią było nie zastanawiać się, czy pojadę, czy nie, bo tego nie wiedziałam, tylko być tu i teraz. Każdy mały postęp, większa kontrola czy wzmacnianie ręki to było badanie, na ile mogę sobie pozwolić. W ogóle nie myślałam, czy jestem zestresowana, co poczułam w momencie nominacji. Kiedy zmagałam się z kontuzją miałam inne zmartwienia na głowie. To chyba pozwoliło mi wystartować w igrzyskach z lekkością, bo bardzo się cieszyłam z procesu, który przeszłam, że zostałam dopuszczona do sportu, że brałam udział w zawodach olimpijskich. Nie zastanawiałam się, czy dam radę ukończyć wyścigi, czy nie, choć nie było wiadomo, czy ręka wytrzyma. Polscy żeglarze zakwalifikowali się do igrzysk w Marsylii w rekordowej liczbie ośmiu konkurencji. Większość reprezentantów, włącznie z panią, to byli olimpijscy debiutanci. To, że jechaliście tak dużą ekipą i byliście w tej samej sytuacji spowodowało, że łatwiej było sobie poradzić z presją? Raczej nie. Spędzaliśmy razem czas, ale nie rozmawialiśmy o presji. Ola Melzacka była jedyną, która była wcześniej na igrzyskach i od niej czerpałam informacje, jak to będzie, na co się przygotować, itp. Ona mi bardzo dużo rzeczy nakreśliła, ale przed zawodami. W ich trakcie każdy był skupiony na sobie, mieliśmy wyścigi w innym czasie. Mogliśmy jednak liczyć na bardzo doświadczony sztab szkoleniowy i od niego otrzymywaliśmy wsparcie, wiedzieliśmy, na co się przygotować. Mówiąc krótko, czuliśmy się zaopiekowani. Dyrektor sportowy PZŻ Dominik Życki nazwał panią "cichą bohaterką igrzysk" z powodu kontuzji, z którą się pani zmagała. Pani też postrzega siebie w taki sposób? toś z zewnątrz może patrzeć na to jak na coś niezwykłego, ale dla sportowca to jest naturalna kolej rzeczy. Po prostu robi wszystko, żeby spełnić swoje marzenia, żeby reprezentować kraj i dowieźć to, na co się przygotowywał. Tak było też dla mnie. Ludzie ze sztabu, szczególnie medycznego, bo oni najwięcej wiedzą o tej kontuzji, patrzyli z niedowierzaniem, że to, co zrobiliśmy, było w ogóle możliwe. Ja jestem dumna z siebie, ale myślę, że większość sportowców postąpiłaby dokładnie tak samo. Dominik Buksak, który razem z Szymonem Wierzbickim zajął najwyższe z Polaków, piąte miejsce w Marsylii, mówił o niedosycie związanym z wynikiem. Jak jest w pani przypadku z ósmą lokatą? Bardzo ciężko mi samą siebie ocenić jako zawodniczkę, ponieważ przez całą karierę nie miałam tak poważnej kontuzji i tutaj nagle przydarzyło się coś takiego, co prawie mnie wykluczyło z najważniejszego startu. Mogę tylko się domyślać, jak by to było, gdybym była w pełni zdrowa. Mogłoby się zdarzyć, że przygniotłaby mnie presja. Tego nie wiem. Myślę, że biorąc pod uwagę, w jakim byłam stanie i po jakich przygotowaniach, powinnam być z siebie zadowolona. To nie jest zły wynik. Z drugiej strony mieliśmy w tamtym miejscu wiele treningów, akwen mi pasował, dobrze się tam czułam, sparingi był udane i miałam świetny sprzęt... Ciężko powiedzieć, czy byłoby lepiej czy gorzej, gdybym była w pełni zdrowa. Impreza w Paryżu spełniła pani oczekiwania czy było inaczej, niż się pani spodziewała? Było inaczej. Wszyscy też tak mówią – startując w igrzyskach niby żeglarstwo jest to samo, ale to, co się przeżywa, to jest coś innego. I faktycznie tak jest. My żeglarze nie jesteśmy przyzwyczajeni do kibiców, a tam nagle schodzimy na wodę i są okrzyki, flagi, euforia, tumult. To było niesamowite. Do tego co chwilę latał nad nami helikopter, co powodowało hałas i dekoncentrowało. Inaczej się to przeżywa w strojach Polski, z dumą. Jedność polskiej ekipy też była wyjątkowa. Nie przywiozła pani z Marsylii medalu, ale na pewno przywiozła pani wspomnienia. Co najbardziej zapadło w pamięć? Chyba jedność naszej ekipy i to, że naprawdę możemy na siebie liczyć. Wsparcie, które dostałam w trakcie mojego podnoszenia się z "upadku", było niesamowite. Wydaje się, że jesteśmy samotnymi żeglarzami gdzieś na wodzie, ale absolutnie tak nie jest, jesteśmy częścią polskiej drużyny, która bardzo nas wspiera. Polski Związek Żeglarski bardzo się nami opiekuje. Jest we mnie za to wielka wdzięczność i duma, że jestem jego częścią. Jak teraz jest z pani barkiem, udało się już wrócić do pełni sił? Jeszcze nie. Musiałam przejść operację. Dopiero jak lekarz dostał się tam do środka, to zobaczył, jak jest źle, że jest jeszcze gorzej niż myślał. Jestem jednak w bardzo dobrych rękach. Nie mam jeszcze pełni ruchu w barku, ale powoli wracam do zdrowia. Myślę, że w okolicach marca będę już w stanie pływać. To optymistyczny scenariusz. Nowy trener przygotowań olimpijskich Piotr Myszka zapowiedział, że każdy z zawodników przed powołaniem do kadry narodowej musi przygotować plan na zdobycie medalu podczas kolejnych igrzysk. Pani już taki plan stworzyła? Krok po kroku. Teraz skupiam się na rehabilitacji, ale oczywiście mój plan już dawno trafił w ręce trenerów, bo zawsze należałam do zawodników, którzy lubią kontrolować proces treningowy. Wtedy czuję, że to jest mój pomysł na siebie samą i łatwiej mi wszystko realizować. Plan jest, ale z marginesem, że powrót do sportu może być dłuższy niż zakładam. Podzieli się pani jakimiś szczegółami? W przyszłym roku w lipcu mamy mistrzostwa świata i chciałabym w nich wystartować. Na razie nie stawiam sobie celów wynikowych, sam start jest póki co priorytetem. Mamy też zaplanowany wyjazd do Los Angeles w okresie letnim, żeby spędzić tam jak najwięcej czasu. Będę też kontynuować pracę nad treningiem mentalnym, bo uważam, że to jest coś niesamowicie ważnego na drodze każdego sportowca, żeby jak najlepiej radzić sobie z presją, z emocjami i poznawać siebie. Twoja przeglądarka nie wspiera odtwarzacza wideo...

SOURCE : polsatsport
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS