Home/science/Pieko narkotykowe w bloku mieszkalnym w Berlinie. "Chodzimy na palcach zeby ci ludzie sie nie obudzili"

science

Pieko narkotykowe w bloku mieszkalnym w Berlinie. "Chodzimy na palcach zeby ci ludzie sie nie obudzili"

Wyamane drzwi i narkomani lezacy na klatce schodowej w odchodach krwi i strzykawkach. Lokatorzy jednego z blokow na Skalitzer Strasse w Berlinie zyja w ciagym strachu przed atakami bezdomnych narkomanow. Choc nie raz apelowali do administracji i zgaszali problem na policje nikt nie reaguje. Zawsze boje sie ze cos sie stanie jesli nie bedzie mnie w domu mowi jedna z mieszkanek bloku. Szczegolnie boi sie o dzieci ktore codziennie musza mijac na klatce nieprzytomnych narkomanow.

October 14, 2024 | science

Niemal każdej nocy narkomani wyważają drzwi wejściowe do bloku mieszkalnego w Berlinie, a władze administracyjne, pomimo próśb mieszkańców, od lat nie zadały sobie trudu, by naprawić zepsuty zamek. Bezdomni urządzają imprezy narkotykowe na klatce schodowej i głośno krzyczą. Rano lokatorzy znajdują pozostałości po nocy — krew, odchody i zużyte strzykawki. Do tego często na korytarzu znajdują się narkomani, gdzie odsypiają noc. Dzieci muszą ich mijać, chcąc dostać się do szkoły. "Mocro mafie". Nowe gangi sieją spustoszenie w Europie. Niemcy są bezradne. Służby wolą czasem milczeć — Chodzimy na palcach, żeby ci ludzie się nie obudzili — mówi 10-letnia Eslem, która mieszka z matką Zeynep i bratem Umutem na czwartym piętrze budynku. Przejście przez klatkę schodową jest dla rodziny nie lada wyzwaniem. Zeynep, która pracuje na pełen etat jako fryzjerka, nieustannie martwi się o swoje dzieci. — Trudno mi się skoncentrować na obcinaniu włosów. Zawsze boję się, że coś się stanie, jeśli nie będzie mnie w domu — mówi 33-latka. Lokatorzy zebrali podpisy, skontaktowali się z firmą zarządzającą nieruchomością, a prawnik złożył pozew przeciwko państwowej firmie, aby w końcu naprawiła zamek w drzwiach i uniemożliwiła narkomanom dalsze włamania. Fentanyl zabija coraz więcej Amerykanów. "Nigdy nie będziemy w stanie rozwiązać tego kryzysu" — To niewiarygodne. Piszę do zarządu nieruchomości i dostaję odpowiedź, że to społeczny punkt zapalny, więc policja powinna się tym zająć — mówi 69-letni Alain z trzeciego piętra. Obszar wokół placu w Berlinie Kottbusser Tor od lat uważany jest za dzielnicę charakteryzującą się przestępczością, bezdomnością i narkomanią. To nie nasz problem Na pytanie "Bilda" o tragiczną sytuację mieszkańców spółdzielnia mieszkaniowa Howoge, która jest właścicielem i zarządcą budynku, odpowiedziała następująco: "ubolewamy nad zaistniałą sytuacją, ale problem bezdomności i zażywania narkotyków nie może być rozwiązany przez nas samych". Nie ustosunkowała się do kwestii wymiany zamka. Fentanyl zniszczył kolejną oazę spokoju. "Leżą na chodniku obok porozrzucanych igieł. Zaciągają się dymem z aluminiowej folii" Urząd okręgu Friedrichshain-Kreuzberg, gdzie mieści się budynek, odpowiedział na zapytanie "Bild" o to, jak można poprawić sytuację w tym miejscu, wysyłając trzy linki do możliwych środków. Policja zrzuca odpowiedzialność na dzielnicę. "Zaniedbania spowodowane uzależnieniami i bezdomnością można rozwiązać jedynie za pomocą środków społecznych, a nie policyjnych" — stwierdziła. Mieszkańcy twierdzą jednak, że regularne kontrole policji wzmocniłyby ich poczucie bezpieczeństwa. "To miasto jest jak otwarty oddział psychiatryczny" Lokatorzy bloku narkomanów czują się opuszczeni przez władze i bezradni wobec rosnącego problemu, który zagraża ich bezpieczeństwu.

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS